STRONA INTERNETOWA POWSTAŁA W CELU PROPAGOWANIA MATERIAŁÓW DOTYCZĄCYCH INTEGRALNEJ WIARY KATOLICKIEJ POD DUCHOWĄ OPIEKĄ św. Ignacego, św. Dominika oraz św. Franciszka

Cytaty na nasze czasy:

"Człowiek jest stworzony, aby Boga, Pana naszego, chwalił, czcił i Jemu służył, a przez to zbawił duszę swoją. Inne zaś rzeczy na obliczu ziemi są stworzone dla człowieka i aby mu pomagały do osiągnięcia celu, dla którego jest on stworzony"

Św. Ignacy Loyola


"Papa materialiter tantum, sed non formaliter" (Papież tylko materialnie, lecz nie formalnie)

J.E. ks. bp Guerard des Lauriers



"Papież posiada asystencję Ducha Świętego przy ogłaszaniu dogmatów i zasad moralnych oraz ustalaniu norm liturgicznych oraz zasad karności duszpasterskiej. Dlatego, że jest nie do pomyślenia, aby Chrystus mógł głosić te błędy lub ustalać takie grzeszne normy dyscyplinarne, to tak samo jest także nie do pomyślenia, by asystencja, jaką przez Ducha Świętego otacza On Kościół mogła zezwolić na dokonywanie podobnych rzeczy. A zatem fakt, iż papieże Vaticanum II dopuścili się takich postępków jest pewnym znakiem, że nie posiadają oni autorytetu władzy Chrystusa. Nauki Vaticanum II, jak też mające w nim źródło reformy, są sprzeczne z Wiarą i zgubne dla naszego zbawienia wiecznego. A ponieważ Kościół jest zarówno wolny od błędu jak i nieomylny, to nie może dawać wiernym doktryn, praw, liturgii i dyscypliny sprzecznych z Wiarą i zgubnych dla naszego wiecznego zbawienia. A zatem musimy dojść do wniosku, że zarówno ten sobór jak i jego reformy nie pochodzą od Kościoła, tj. od Ducha Świętego, ale są wynikiem złowrogiej infiltracji, jaka dotknęła Kościół. Z powyższego wynika, że ci, którzy zwołali ten nieszczęsny sobór i promulgowali te złe reformy nie wprowadzili ich na mocy władzy Kościoła, za którą stoi autorytet władzy Chrystusa. Z tego słusznie wnioskujemy, że ich roszczenia do posiadania tej władzy są bezpodstawne, bez względu na wszelkie stwarzane pozory, a nawet pomimo pozornie ważnego wyboru na urząd papieski."

J.E. ks. bp Donald J. Sanborn

wtorek, 24 listopada 2015

Żywot świętego Jana od Krzyża

    Jan Yepez, syn biednego płóciennika, urodził się w roku 1542 w Hiszpanii. Gdy stracił ojca, matka przeniosła się z trojgiem dziatek do Mediny del Campo. Jan odznaczał się już jako chłopiec osobliwszą skłonnością do samotności, modlitwy i zaparcia się samego siebie. Pewnego razu, bawiąc się z rówieśnikami w pobliżu głębokiego dołu, wpadł weń, a przestraszeni towarzysze uciekli. Wtem ukazała mu się Najświętsza Panna i podała mu rękę. Chłopiec, cały zabłocony, lękał się dotknąć Jej ręki, a wtedy pojawił się jakiś nieznajomy (może Anioł Stróż), podał mu długą żerdź i wyciągnął go na brzeg.
W szkole należał Jan (żył około roku Pańskiego 1591) do uczniów najpilniejszych, najlepszych i najskromniejszych, i był prawdziwą ozdobą zakładu. Biednej matce nie starczyło funduszów na dalsze kształcenie go, miał się przeto wyuczyć rzemiosła, ale okazał się niezdatnym. Przyjął go tedy administrator jednego szpitala, a widząc jego wierność, staranność około chorych, pokorę i szczerą pobożność, tak go pokochał, że pozwolił mu chodzić do szkół ojców jezuitów, pragnął go bowiem wykształcić na kapelana szpitalnego.
Chociaż Jan mało miał czasu do zajmowania się nauką w domu, czynił jednak znaczne postępy i pragnął poświęcić się stanowi duchownemu, z pokory wszakże nie śmiał przyjąć święceń. Gdy dorósł, w roku 1563 wstąpił do zakonu Karmelitów.

W tym czasie zajmowała się św. Teresa reformą zakonu karmelitańskiego i przywróceniem dawnej surowości reguły. Za pozwoleniem zwierzchności klasztornej zaprowadziła już nawet tę reformę w kilku klasztorach żeńskich i myślała o zreformowaniu męskich. Bystre jej oko dostrzegło w młodym Janie męża, który mógł poprzeć jej zamiary i dlatego zaszczyciła go swym zaufaniem. Otrzymawszy od przełożonych pozwolenie, osiadł Jan w nędznej chacie chłopskiej, którą darowano św. Teresie na założenie w niej pierwszego klasztoru męskiego z pierwotną ścisłą regułą. Zamieszkali z nim pokrewny mu duchem kapłan Antoni a Jesu i jeden braciszek. Ci młodzi karmelici dali początek zakonowi Karmelitów Bosych, zatwierdzonemu przez papieży Piusa V i Grzegorza XIII. Jan otrzymał imię "Jan od Krzyża". Wkrótce musiano założyć dwa nowe klasztory. Jan pełnił obowiązki mistrza nowicjuszów i spowiednika zakonnic w Awili, gdzie święta Teresa była przełożoną. Z jak największą pilnością pracował nad utwierdzeniem ducha religijnego w młodych zakładach i starał się nie tylko kazaniami, ale i własnym przykładem zachęcać nawet świeckich do prawdziwej pobożności. Często wpadał w zachwycenia, jako też miewał widzenia rzeczy niebieskich. Niezadługo wystawił go Pan Bóg na ciężką próbę, dając mu sposobność udowodnienia, że rzeczywiście zasługuje na imię "Jan od Krzyża". Na kapitule w Placencji oskarżono Jana o nieprawne zaprowadzenie nowości w regule klasztornej i wzniecanie nieporozumień w zakonie. Przyszło nawet do tego, że świątobliwego mnicha aresztowano w Awili, osadzono w Toledo w komórce na poddaszu i co piątek tak mocno sieczono rózgami, że po wielu latach jeszcze widać było na jego ciele znaki tych biczowań. Po dziesięciu miesiącach udało mu się ratować się ucieczką. Wskutek wstawienia się króla Filipa II, pozwolił Grzegorz XIII Karmelitom Bosym utworzyć osobną prowincję z własnymi zwierzchnikami. Jan został przeorem klasztoru na "Górze Kalwaryjskiej". Tutaj napisał na prośby braci zakonnej dwa dzieła: "O wstępowaniu na górę Karmel" i "O ciemnej nocy duszy". W klasztorze tym panował wielki niedostatek. Pewnego dnia żalił się przed nim szafarz, że nie ma ani kawałka chleba na dzień następny. Jan rzekł z uśmiechem: "Pan Bóg ma jeszcze dość czasu, aby nas zaopatrzyć". Nazajutrz rano ponowił szafarz swe skargi, gdy wtem przychodzi człowiek jakiś i przynosi hojną jałmużnę, mówiąc do furtiana: "Całą noc nie mogłem oka zamknąć. Ciągle słyszałem cierpkie wyrzuty: Czy się nie wstydzisz mieć takie zapasy, gdy biedni bracia w klasztorze przymierają głodem?".
Tymczasem przyszła nowa próba na zakon. Życie klasztorne miało być życiem pokuty i modlitwy. Niektórzy zakonnicy wpadli też na pomysł, ażeby pomnożyć godziny spędzane w chórze i nabożeństwo, a za to złagodzić ścisłość samotności i ciągłej modlitwy. Na kapitule generalnej w roku 1583 przemawiał Jan przeciw tym nowościom, jako też większa część zgodziła się na jego poglądy i mianowała go zastępcą prowincjała w Andaluzji. Na tym stanowisku pełnił obowiązki z łagodnością bez chwiejności, ze ścisłością bez dokuczliwości, z energią bez uporczywości. Przejęty duchem reguły, walczył przeciw miewaniu kazań poza klasztorem, urządzaniu nadzwyczajnych uroczystości, rozbudzających ciekawość ludu, jako też przeciw zbytniej okazałości kościołów, która zakonników zmusza do uciążliwej żebraniny, a wiernych do skarg na natręctwo kwestarzy. W tym wszystkim sam przyświecał dobrym przykładem. Gdy go Pan Jezus raz zapytał, jakiej nagrody żąda za swe prace, odpowiedział: "Pragnę cierpieć za Ciebie, Panie i być wzgardzonym". Pan spełnił jego życzenia.
Na kapitule generalnej w roku 1588 stanęło kilka uchwał, na które żadną miarą nie mógł się zgodzić, nie obrano go więc prowincjałem, jak się wielu spodziewało, a nawet nie powierzono mu żadnego urzędu, lecz powołano go jako prostego księdza do ustronnego klasztoru Pennueli. Cieszyło Jana to poniżenie, gdyż mógł się oddać modlitwie i umartwieniu i napisać kilka dzieł niepospolitej wartości. Miłym mu był pobyt na tej skalistej pustyni, a gdy jeden z braci zakonnej dziwił się temu, Jan odpowiedział: "Mam daleko mniejszy rejestr grzechów przy spowiedzi, gdy bawię między skałami, aniżeli gdy przestaję z ludźmi". Innym razem radził mu ktoś, by nie był tak surowy dla siebie, lecz on odpowiedział na to: "Szukam Jezusa, a szukając, znajdę Go tylko na krzyżu".
Nieprzyjaciele nie dawali mu spokoju. Jeden chciał potwarzą i fałszowanymi listami ściągnąć na niego proces kryminalny, inni namawiali prowincjała, aby go wysłał na misje do Indii. Jan wybierał się już w podróż, ale Bóg zdał na niego inną misję. Stało się, że Jan zachorował na nogę. Ponieważ w Pennueli nie było lekarza, prowincjał pozostawił mu do woli, czy chce osiąść w Baezie, czy w Ubedzie. W Baezie był przeor jego przyjacielem, a w Ubedzie rządził klasztorem jego zawzięty nieprzyjaciel, mimo to Jan osiadł w Ubedzie i doznawał od przeora jak największych dokuczliwości. Ten zakazał go odwiedzać, a sam przychodził tylko na to, aby mu robić cierpkie wyrzuty; ponadto zaś odebrał mu tego, który go opatrywał. Gdy kto litościwy przysłał mu cokolwiek pożywienia lub bielizny, przeor kazał odpowiadać, że takie wygody nie są stosowne dla surowego reformatora. Jan wszystkie te przymówki i utrapienia znosił cierpliwie.
Gdy prowincjała doszła wiadomość o tych dokuczliwościach, przeniósł owego przeora do innego klasztoru i kazał lepiej pielęgnować chorego. Ból nogi powiększył się jednak, a ciało pokryło się ropiejącymi wrzodami, które na próżno przecinano i palono. Chory dziękował Bogu za te straszne cierpienia, nie puszczając krzyża z ręki. Trzy dni trwały te męczarnie, aż wreszcie przyszła śmierć pożądana.
Po przyjęciu sakramentów świętych przeprosił braci za mimowolne uchybienia, a przeora za to, że mu tyle przykrości wyrządził. Ten rozpłakał się rzewnie, prosił o darowanie i żałował swego zaślepienia. Całując krucyfiks, skonał Jan dnia 14 grudnia 1591 r. Papież Benedykt XIII zaliczył go do Świętych i kazał jego pamięć obchodzić dnia 24 listopada. Pisma jego w dwóch tomach są wymownym świadectwem jego gorącej pobożności. 

Nauka moralna

Święty Jan od Krzyża mówi: "Nie postąpisz kroku naprzód, jeśli nie będziesz naśladować Chrystusa, który jest drogą, prawdą i bramą, którą wejść winieneś do Królestwa niebieskiego, gdyż duszy, która stroni od naśladowania Chrystusa, nie uważam za duszę dobrą. Staraj się, aby pierwszą twą myślą było pragnienie naśladowania Chrystusa.
Wyrzeknij się wszelkich przyjemności, jakie się nastręczą twym zmysłom, jeśli nie będą zmierzały do chwały Boga. Chrystus w tym życiu ziemskim dążył jedynie do tego, aby pełnić wolę Ojca Swego. Nie bierz sobie za przykład żadnego człowieka, choćby i najświątobliwszego, gdyż szatan wskaże ci jego ułomności; naśladuj Chrystusa, ten wzór doskonałości i świętości, a nie omylisz się. Żyj na wewnątrz i na zewnątrz na krzyżu wespół z Chrystusem, a osiągniesz spokój duszy. Chrystus ukrzyżowany niech ci wystarczy, z Nim cierp, z Nim spocznij, bez Niego nie cierp i nie spoczywaj. - Staraj się pozbyć miłości własnej; kto siebie ceni, nie zaprze się siebie samego i nie idzie za Chrystusem. Nade wszystko miłuj cierpienia i nie myśl, że znosząc je, zyskasz wielką zasługę wobec Tego, który nie wahał się za ciebie umrzeć. Jeśli chcesz posiąść Chrystusa, nie szukaj Go bez krzyża. Kto nie szuka krzyża, nie szuka chwały Boga. Każdy pragnie mieć udział w skarbach i rozkoszach wiekuistych Boga, ale niewielu jest, co chcą ponosić trudy i cierpienia z miłości do Syna Bożego". 

Modlitwa

Boże, któryś świętego Jana, Wyznawcę Twojego, uczynił przedziwnym miłośnikiem krzyża i doskonałego zaparcia się, spraw łaskawie, prosimy, abyśmy starając się go naśladować, chwały wiekuistej dostąpili. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, który króluje w Niebie i na ziemi. Amen.

Św. Jan od Krzyża
Urodzony dla świata 1542 roku
Urodzony dla nieba 14.12.1591 roku
Wspomnienie 24 listopada


Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku - Katowice/Mikołów 1937 r.