Święty Feliks z Kantalicio, tak nazwany od miejsca
urodzenia, położonego w państwie kościelnym we
Włoszech, przyszedł na świat roku Pańskiego 1515.
Wskutek ubóstwa rodziców musiał pasać bydło, a
później pójść w służbę za parobka. Nigdy nie
zaznał, co to szkoła, ale zato Pan Bóg sam był mu
nauczycielem, udzieliwszy mu wielkiej gorliwości do
modlitwy.
Z początku modlił się tak, jak go rodzice nauczyli,
a więc "Ojcze nasz", "Zdrowaś Maryja" i
"Wierzę w Boga Ojca", z największą gorliwością
odmawiając te modlitwy przed rozpoczęciem każdej
roboty i po jej ukończeniu, w dzień i w nocy. Później
Duch święty nauczył go modlitwy innej, budząc w nim
pragnienie lepszego poznania Boga i coraz większej czci
i uwielbienia Stwórcy, okazującego się wszelkiemu
stworzeniu. Podziwiał więc całą przyrodę,
piękność kwiatów, różnorodność owoców,
zręczność pszczół, pilność mrówek, żwawość
ptaków, a wszystko to było dlań księgą otwartą, w
której codziennie poznawał wszelkie przymioty i
doskonałości Stwórcy samego.
Niemniej zagłębiał się w życiu i cierpieniach
Jezusa, o których słyszał na kazaniach w kościele, a
których wyobrażenie dawały mu obrazy znajdujące się
po kościołach. Takie nieustanne obcowanie z Bogiem
uczyniło go łagodnym, cierpliwym, usłużnym i
pokornym. Nie był zdolny pogniewać się na kogokolwiek,
a jeśli go kto nazywał świętoszkiem, temu
odpowiadał: "Niechaj Bóg miłosierny zrobi ciebie
Świętym!".
W niedzielę i święta prosił zwykle któregoś z
towarzyszy, aby mu coś przeczytał z książki nabożnej
i z "Żywotów Świętych"; w taki sposób
dowiedział się o życiu dawnych pustelników, jak
pracowali i jak się modlili, jak się żywili tylko
chlebem i ziołami, i jak zawsze byli skorzy do modlitwy.
Pociągało to jego umysł do naśladowania tych
świątobliwych mężów. Już postanowił urządzić
sobie w głębi lasu samotne schronienie, kiedy mu
powiedziano: "Idź raczej do kapucynów do
Citta-Ducalla! Tam znajdziesz, czego szukasz, tj.
ubóstwo i osamotnienie".
Usłuchał tej rady, opuścił służbę, zasługi
rozdzielił pomiędzy ubogich i udał się do klasztoru
kapucynów, aby poprosić o przyjęcie do grona
zakonników. By go wystawić na próbę, przyjął go
gwardian bardzo ozięble i surowo, zniechęcał go w
rozmowie do życia zakonnego, przedstawiając mu jego
ciężary i niedogodności; mówił o umartwieniach
ciała, jakim zakonnicy muszą się poddawać,
przedstawiał mu, jak by się strasznie omylił, gdyby
sądził, że w klasztorze będzie bez troski chleb
spożywał i wiódł życie wygodne i bezczynne, a w
końcu wskazał mu na krzyż Chrystusa i zapytał: "Czy
masz odwagę iść w ślad za ukrzyżowanym
Zbawicielem?". Feliks ukląkł i rzekł ze łzami w
oczach: "Bóg jest mi świadkiem, że nic innego nie
pożądam, jak tylko wieść życie pełne umartwień".
Gwardian dał mu więc suknię zakonną, a Feliks
święcie dotrzymał przyrzeczenia. Mimo że liczył już
lat trzydzieści, był podobny do najposłuszniejszego
dziecka, wszystkich rozkazów słuchał jak najuważniej,
a wypełniał je jak najściślej z wszelką pokorą, jak
najdoskonalszy pustelnik. Przeor kazał mu chodzić i
zbierać jałmużnę dla klasztoru św. Bonawentury, a
Feliks pełnił ten przykry i trudny obowiązek z
największą gorliwością lat czterdzieści. W lichej
odzieży, boso, z workiem na plecach i różańcem w
ręku przebiegał ulice Rzymu, prosząc o jałmużnę.
Nieraz za pokorną prośbę doznawał wzgardy i
bluźnierstwa, za wszystko jednak równie dziękował.
Przeor, poznawszy jego cnoty, pozwolił mu rozdzielać
część jałmużny pomiędzy ubogich i chorych, z czego
Feliks serdecznie się radował i wolnego czasu używał
na wyszukiwanie najnieszczęśliwszych po szpitalach
Rzymu. Obok pomocy pieniężnej udzielał także rad
zbawiennych i przygotowywał umierających na śmierć,
do czego miał szczególny dar. Niezwykle zręcznie
umiał także wyszukiwać prawdziwie ubogich a
wstydliwych i zwracał na nich uwagę bogaczy.
Pewna znakomita pani, którą prosił o jałmużnę,
wszczęła z nim rozmowę o rzeczach duchownych, że
jednak była bardzo niestosownie ubrana, przeto Feliks
słuchał jej ze spuszczonymi oczyma i nie rzekł ani
słowa. Kiedy zdziwiona tym zapytała go o powód
milczenia, odezwał się głosem pełnym żalu:
"Siostro, nie będę przed tobą ukrywał boleści,
jaką mnie przejmuje widok twojego ubioru! Ubierasz się
tak, jak ci nie przystoi, i w ten sposób szkodzisz
własnej dobrej sławie. Czemuż ubierasz się tak
nieskromnie? Chcesz się przypodobać - ale tym
sposobem gorszysz niedorosłych, drażnisz ludzi
słabych, a oburzasz na siebie ludzi obyczajnych. Jaką
karę naznaczył Jezus Chrystus na takich gorszycieli,
powiada święty Marek w rozdziale 9, wiersz 41: Ktobykolwiek zgorszył jednego z
tych maluczkich, lepiej by mu, żeby mu uwiązano kamień
młyński u szyi jego, i wrzucono go w morze.
Od tego czasu owa pani ubierała się bardzo skromnie.
Innym razem prosił o jałmużnę sędziego, któremu
jeden z podsądnych przywiózł cielę, aby tym sposobem
uzyskać łagodny wyrok. Wiedząc o tym, rzekł: "Czy
nie słyszysz panie, jak to zwierzę woła o łagodny
wyrok? Ale wspomnij na to, że to samo cielę w dniu
ostatecznym żądać będzie twego potępienia!". To
wystarczyło. Sędzia zaraz odesłał cielę i wydał
wyrok sprawiedliwy.
Samemu Bogu tylko wiadomo, ile ten święty żebrak
dobrego zdziałał w Rzymie. Gdy wieczorem z pełnym
workiem na plecach wracał do klasztoru, zamiast na
spoczynek udawał się do kościoła na modlitwę, na
której nieraz połowę nocy spędzał. Często tak
wielką gorzał miłością, że prosił Matkę Boską,
aby mu chociaż na chwilę dała Dzieciątko Jezus do
piastowania. Matka Boska podawała mu Dzieciątko, a on
okrywał je pocałunkami i potem znów je oddawał.
W natchnieniu utworzył kilka pieśni nabożnych,
pełnych serdecznego uczucia; ilekroć sam je śpiewał,
był nieczuły na wszelkie objawy świata i w zupełnym
zachwycie.
Kiedy go pytano o wykształcenie, odpowiadał z
uśmiechem: "Znam tylko sześć liter: pięć
czerwonych i jedną białą - czyli pięć ran Jezusa
Chrystusa i białą bez zmazy czystość dziewiczą Matki
Boskiej". Kiedy doszedł do sędziwej starości, a
jeszcze ciągle zajmował się zbieraniem jałmużny,
zapytał go jeden z kardynałów, dlaczego nie prosi
przeora, aby mu pozwolił odpocząć. Feliks
odpowiedział: "Żołnierz powinien umierać z mieczem
w ręku, a osioł kończyć życie pod ciężarem
ładunku. Niech Bóg broni, abym miał memu ciału
pozwolić na odpoczynek! Ono i tak jest tylko do
cierpienia i do pracy stworzone".
Za wzorem świętego Franciszka nazywał swe ciało
"braciszkiem osłem" i tak się też z nim
obchodził, dając mu tylko chleb i wodę, i pozwalając
mu odpoczywać tylko na gołych deskach. Jałmużnę
zbierał zawsze boso, i to nawet w słotę i zimno.
Pod koniec życia zesłał Bóg na niego dotkliwe
cierpienia, które znosił z wielką stałością. Na
pytanie lekarza, dlaczego nie prosi Boga o ulgę w
cierpieniach, dał piękną odpowiedź: "Czyż mam
potrzebę mówić Jezusowi, co dla mnie jest dobre?
Chociażbym wiedział, że mnie Bóg na moje prośby
uzdrowi, to i tak bym o to nie prosił. Cierpienia są
łaskami Boskimi, pysznymi różami. Czy chcecie, abym
nimi gardził i pozbawiał się tego zaszczytu i tej
rozkoszy, że cierpię za Jezusa Chrystusa? Ciało moje
wolałoby wprawdzie nie cierpieć, ale ja ciału nie
ulegam, toteż winno czynić tak, jak Bóg chce".
W dniu śmierci, o którym dawno wiedział, objawiła
mu się Matka Boska, otoczona chórem aniołów. Święty
wzniósł ku Niej ręce z niesłychanym zachwytem i
zawołał: "O, o, o!". Niebiańska światłość
zajaśniała na jego obliczu, a usta szeptały słowa
gorącej miłości ku Bogu. Braciom klasztornym, którzy
go pytali, co w górze tak pięknego widzi,
odpowiedział: "Widzę to, czego wy widzieć teraz nie
możecie". Umarł, a raczej zasnął łagodnie dnia 18
maja 1587 roku. Liczne cuda, jakie przy grobie jego
zaszły, dały dowód jego świątobliwości, wskutek
czego papież Klemens XI ogłosił go Świętym w roku
1712.
Nauka moralna
Przykład świętego Feliksa, który miał tak wielki
dar pojmowania wszelkich wzniosłych objawów, daje nam
dowód, że nie zawsze i koniecznie trzeba być wysoko
wykształconym, aby mieć pojęcie o wyższych rzeczach.
Każdy człowiek ma zdolności do tego, by Boga poznać i
kochać.
Któż może o sobie powiedzieć, że nie jest zdolny
do rozmyślania o rzeczach bożych? Przecież umiesz
rozmyślać o sprawach światowych, o interesach, wielu
zatapia się w myślach grzesznych, a nie mieliby być
zdolnymi do rozmyślania o Bogu, o cnocie, o śmierci, o
Niebie, piekle i grzechach własnych?
Nie łudź zatem siebie samego, mówiąc: "Nie mam
zdolności do rozmyślania"! Jest to twoja własna
niechęć, lenistwo i zmysłowość, które ci
rozmyślać nad zbawieniem nie pozwalają!
Modlitwa
Boże, któryś św. Feliksa, wyznawcę Twojego,
prostotą ewangeliczną i niewinnością życia w
Kościele Twoim uświetnić raczył, spraw, abyśmy
przykładami jego nauczeni, a pośrednictwem wsparci, do
Jezusa Chrystusa, którego on sam na ziemi na rękach
piastował, szczęśliwie się dostali. Przez Pana
naszego, Jezusa Chrystusa. Amen.
Św. Feliks z Kantalicio
Urodzony dla świata 1515 roku,
Urodzony dla nieba 1587 roku,
Kanonizowany 1712 roku,
Wspomnienie 18 maja
Żywoty Świętych Pańskich
na wszystkie dni roku, Katowice/Mikołów 1937 r.