STRONA INTERNETOWA POWSTAŁA W CELU PROPAGOWANIA MATERIAŁÓW DOTYCZĄCYCH INTEGRALNEJ WIARY KATOLICKIEJ POD DUCHOWĄ OPIEKĄ św. Ignacego, św. Dominika oraz św. Franciszka

Cytaty na nasze czasy:

"Człowiek jest stworzony, aby Boga, Pana naszego, chwalił, czcił i Jemu służył, a przez to zbawił duszę swoją. Inne zaś rzeczy na obliczu ziemi są stworzone dla człowieka i aby mu pomagały do osiągnięcia celu, dla którego jest on stworzony"

Św. Ignacy Loyola


"Papa materialiter tantum, sed non formaliter" (Papież tylko materialnie, lecz nie formalnie)

J.E. ks. bp Guerard des Lauriers



"Papież posiada asystencję Ducha Świętego przy ogłaszaniu dogmatów i zasad moralnych oraz ustalaniu norm liturgicznych oraz zasad karności duszpasterskiej. Dlatego, że jest nie do pomyślenia, aby Chrystus mógł głosić te błędy lub ustalać takie grzeszne normy dyscyplinarne, to tak samo jest także nie do pomyślenia, by asystencja, jaką przez Ducha Świętego otacza On Kościół mogła zezwolić na dokonywanie podobnych rzeczy. A zatem fakt, iż papieże Vaticanum II dopuścili się takich postępków jest pewnym znakiem, że nie posiadają oni autorytetu władzy Chrystusa. Nauki Vaticanum II, jak też mające w nim źródło reformy, są sprzeczne z Wiarą i zgubne dla naszego zbawienia wiecznego. A ponieważ Kościół jest zarówno wolny od błędu jak i nieomylny, to nie może dawać wiernym doktryn, praw, liturgii i dyscypliny sprzecznych z Wiarą i zgubnych dla naszego wiecznego zbawienia. A zatem musimy dojść do wniosku, że zarówno ten sobór jak i jego reformy nie pochodzą od Kościoła, tj. od Ducha Świętego, ale są wynikiem złowrogiej infiltracji, jaka dotknęła Kościół. Z powyższego wynika, że ci, którzy zwołali ten nieszczęsny sobór i promulgowali te złe reformy nie wprowadzili ich na mocy władzy Kościoła, za którą stoi autorytet władzy Chrystusa. Z tego słusznie wnioskujemy, że ich roszczenia do posiadania tej władzy są bezpodstawne, bez względu na wszelkie stwarzane pozory, a nawet pomimo pozornie ważnego wyboru na urząd papieski."

J.E. ks. bp Donald J. Sanborn

niedziela, 25 sierpnia 2013

Luźne refleksje nad listem ks. Karla Stehlina FSSPX z Zawsze wierni nr 3/2013 (166) – „Papież i Papiestwo”

     Jak dobrze wiemy, Bractwo Św. Piusa X w ciągu ostatnich kilku lat diametralnie zmieniło zwoje podejście do modernistycznego neo-Rzymu. Pod koniec życia, ś.p. abp. Lefebvre określił, jako swego rodzaju testament, stosunek wobec modernistów jaki ma on, oraz jaki ma mieć Bractwo po jego śmierci. Określił jasno, że to on postawi Rzymowi warunki, i zapyta ich czy są w doktrynalnej ciągłości ze swoimi poprzednikami, czyli z Kościołem Katolickim. Jeśli nie, to nie może być mowy o żadnym pojednaniu, bo „nie warto z nimi rozmawiać”… Znamy również stosunek Abp. do sedewakantyzmu, który był co prawda zmienny, ale Arcybiskup brał pod uwagę również takie prawdopodobieństwo. Znamy też stanowisko kapituły FSSPX z 2006 roku, kiedy potwierdzone zostało, że nie ma mowy o praktycznym porozumieniu bez porozumienia doktrynalnego – czyli bez nawrócenia modernistów. Dziś jednak neo-Bractwo chce za wszelką cenę się pojednać z posoborowym „kościołem”. Mieli oni wielkie nadzieje związane z „pontyfikatem” antypapieża Józefa Ratzingera, który niespodziewanie zakończył się rezygnacją niemieckiego okupanta Watykanu. Część kapłanów i wiernych bractwa, którzy zorientowali się w jak dramatycznej są sytuacji, postanowili rozpocząć opór wobec władz FSSPX, i kontynuować niezmiennie to co robił Abp. Lefebvre. Tak powstał Ruch Oporu w którego skład wchodzi m.in Bractwo Św. Piusa X Ścisłej Obserwancji czy Inicjatywa Św. Marcelego. Na czele tego Ruchu stanął J.E. ks. bp. Ryszard Williamsom, bezprawnie wykluczony w zeszłym roku z Kapituły Bractwa przez bp. Fellay’a. Niestety Ruch Oporu FSSPX do dziś nie przeszedł na zdrową drogę katolickiej doktryny, i pozostaje w kołobłędzie uznawania i nie uznawania posoborowych „papieży”…

      Jak było do przewidzenia, po odejściu ks. Ratzingera ze stanowiska, Bractwo nadal chce pozostać przy swoim stanowisku, i zaczyna nieudolną a nawet wręcz komiczną próbę obrony nowego okupanta Stolicy Świętej – skrajnego modernistę i ekumenistę o marksistowskich tendencjach - Jorge Bergoglio. Pomijając to, że na pierwszej stronie numeru „Zawsze wierni”, ukazał się słodko-żałosny komunikat o wyborze nowego „papieża”, którego FSSPX zdaje się witać z wielkim entuzjazmem i radością, to na kolejnej stronie przeczytać możemy list Przełożonego Bractwa na Europę środkowo-wschodnią, który budzi wątpliwości co do tego, że został napisany przez kapłana z 25 letnim doświadczeniem, który ukończył tradycyjne seminarium i przyjął święcenia z rąk Abp. Lefebvre’a… Jak dobrze zauważył Pelagius Asturiensis, zadaniem kapłana, tym bardziej pełniącego funkcje przełożonego, jest „dawanie przykładu swoim kapłanom, których obowiązkiem jest strzeżenie owieczek przed napastliwymi wilkami.”. Jednak ks. Stehlin nie ostrzega w swym liście przed fałszywymi doktrynami głoszonymi przez „papę Bongiorno”. On ostrzega przed zbytnią krytyką tego heretyka! Ubolewa nad tym, że wierni związani z Tradycją szybko zorientowali się w jego słowach i poczynaniach, i odpowiednio je skomentowali. Martwi go, że wierni czują niechęć wobec człowieka który przyjmuje „błogosławieństwa” od heretyckich pastorów, święci chanukę z żydami i poniża urząd papieski, sam nawet nie nazywając siebie „papieżem” tylko „biskupem Rzymu” i nosząc egipską mumię zamiast Chrystusa na krzyżu…
     Następnie czytamy wywód ks. Karla, że ludzie krytykujący Bergoglio nie potrafią odróżnić osoby od urzędu, tak jakby „Franciszek”, wychodząc na balkon Bazyliki Św. Piotra nie pełnił urzędu (według FSSPX oczywiście) „papieża”, a wcześniej, podczas oficjalnych spotkań z heretykami, „biskupa” Buenos Aires i „kardynała świętego Kościoła Rzymskiego”… Poza tym takie rozróżnienie praktycznie nie istnieje, gdyż „nie można odróżnić osoby papieża od urzędu papieskiego” – to słowa samego ks. Stehlina (oczywiście słuszne), z książki „W obronie Prawdy Katolickiej”. Ks. Karl zarzucał wtedy sedewakantystom taki właśnie podział, tym razem on sam go dokonuje… Jak widać w Bractwie argumenty stosuje się dowolnie, wtedy kiedy pasują, niezależnie czy do obrony swego stanowiska czy ataku oponentów… Oczywiście katolikom nie wolno mieć niechęci ani do osoby, ani do urzędu Papieża, gdyż jest on Ojcem Kościoła i namiestnikiem Chrystusa Pana, dlatego wierni winni mu są miłość, szacunek i bezwzględne posłuszeństwo. Jednak po tych słowach pojawia się kolejny zarzut, którego niedorzeczność przekracza wszelkie granice zdrowego rozsądku. Otóż ks. Stehlin stwierdza, że „niektórzy praktykują swoją wiarę tak, jakby Stolica Apostolska po prostu nie istniała, albo jakby im nie była do niczego potrzebna. Najbardziej radykalnym przykładem takiego myślenia jest sedewakantyzm.”. Jest to jedno wielkie nieporozumienie, wywrócenie wszystkiego na odwrót, i w dodatku oszczerstwo wobec nas, katolików, Ultra Montanistów , zawsze wiernych Papiestwu i Kościołowi Rzymskiemu. Sedewakantyści nigdy nie zachowywali się „jakby [Stolica Apostolska] im nie była do niczego potrzebna”. Jako katolicy wiemy że do normalnego funkcjonowania Kościoła niezbędne jest, aby Stolica Apostolska nie tylko „istniała”, ale przede wszystkim, aby był tam katolicki Papież. Bo to on i tylko on może naprawić Kościół i zakończyć ten kryzys. Ale doskonale też wiemy że nie ma tam teraz katolickiego Papieża, a co za tym idzie nie ma go w ogóle, gdyż Papież może być tylko katolicki. Dlatego Stolica Apostolska jest pusta – a raczej okupowana przez antypapieży, heretyków, którzy nie posiadają ważnych urzędów. Mają oni co prawda to nich materialne prawo, gdyż zostali wybrani w ważnym konklawe, ale jako heretycy nie mogą objąć urzędu i pełnić władzy jaka z niego wynika. Nie mogą być namiestnikami Chrystusa, będąc jednocześnie Jego wrogami poprzez publiczne głoszenie herezji. Nie mówimy że prawdziwy Papież jest idealny, że nie może zgrzeszyć lub nawet popaść w błąd w jakieś dziedzinie (np. w kwestiach politycznych) czy nawet w sprawach wiary i moralności, o ile robi to prywatnie i nieświadomie. Jednak tzw. „papieże” novus ordo nauczają błędne nauki publicznie i uporczywie od ponad 50 lat. Wprowadzają fałszywe prawa i ryty sakramentów, niszczą wszystko co ma związek z Tradycją. Robią to mimo przedsoborowego wykształcenia, mimo dokumentów swych poprzedników i upomnień ze strony „tradycjonalistów”. Kard. Montini (tzw. Paweł VI) podpisał heretyckie dokumenty Vaticanum II i wprowadził nową „msze”, jego poprzednik był masonem 33 stopnia a następcą zabronił koronacji papieskiej… Wszyscy byli heretykami, nie mogli być więc Papieżami Kościoła Katolickiego. Dlatego w obronie Kościoła i Papiestwa nie możemy uznawać tych wrogów Chrystusa Pana za naszych papieży! Na tym polega prawdziwa Rzymskość, o której tyle pisze, w dalszej części swego listu ks. Karl Stehlin. Cytując Abp. Lefebvre „Całym sercem i duszą należymy do Rzymu katolickiego, stróża wiary katolickiej oraz Tradycji niezbędnej do jej zachowania; do wiecznego Rzymu, nauczyciela mądrości i prawdy”, zapewne celowo pomija dalszą część tej wypowiedzi, w której Abp. stwierdza że z całą stanowczością odrzuca pójście za Rzymem o tendencji neomodernistycznej i neoprotestanckiej. Co prawda potem pisze też o tym, ale porównania funkcji Papieża do roli ojca w rodzinie są w tym momencie niepoważne. Poza tym nikt nie powiedział że my mówimy „papieżom” novus ordo – „nie jesteś moim ojcem”. Nie musimy tego mówić gdyż oni nigdy nimi nie byli. Nigdy nie byli Papieżami Kościoła. Jak to kiedyś żartobliwie ujął J.E. Ks. bp. Donald Sanborn – my po prostu przeprowadzamy „test na ojcostwo”, z którego jasno wynika „brak pokrewieństwa”. Nie mamy z nimi ani wspólnej wiary, ani sakramentów, ani autorytetu… Nic nas z nimi nie łączy. Ks. Karl sam zresztą pisze – „Święci doskonale łączyli miłość do papieży ze świadomością, że nie są oni aniołami i czasami wiedli nawet gorszący tryb życia. Nigdy jednak nie głosili wśród ludu błędów w wierze.” . Te słowa wyjaśniają nam wszystko! Posoborowi „papieże” jak wiemy głoszą straszliwe błędy, które Św. Pius X nazwał „kloaką wszystkich herezji”. Jednak prawdą jest orzeczenie Soboru Watykańskiego I że „Stolica Apostolska zawsze była wolna od błędu” oraz słowa Św. Grzegorza VII - "Kościół rzymski nigdy nie pobłądził i po wszystkie czasy, wedle świadectwa Pisma świętego, w żaden błąd nie popadnie. Nikt nie może być uważany za katolika, kto nie zgadza się z Kościołem Rzymskim.". Wyjaśnienie jest proste – albo posoborowi uzurpatorzy nie są prawdziwymi papieżami, albo FSSPX stało się modernistyczne, uznając że fałszywy ekumenizm, wolność religijna, kolegializm, nowa teologia i nowa liturgia nie są błędem wynikającym z ohydnej herezji modernizmu… Istnieje też trzecia opcja, która wydaje mi się najbardziej prawdopodobna – Bractwo Kapłańskie Św. Piusa X jest w stanie wewnętrznej schizofrenii, całkowitego rozdarcia między posoborowym „kościołem” a Katolicką Tradycją, próbuje ono połączyć te skrajności co prowadzi do całkowitego wariactwa teologicznego. W Bractwie nie ma logiki, panują tam mity założycielskie, starannie chronione od ponad 40 lat. Niestety nawet jeśli ich stanowisko miało jakiś sens (w znaczeniu czysto praktycznym, gdyż od początku było ono nie logiczne w sensie teologicznym) w latach 70-tych, kiedy byli jeszcze tradycyjni kardynałowie którzy mogli być wybrani na papieża, to dziś po ponad 50 latach od śmierci Piusa XII, to stanowisko nie ma już żadnego uzasadnienia i prowadzi do coraz gorszych nadużyć. To właśnie FSSPX przez ponad 40 lat zachowuje się tak, jakby Stolica Apostolska, którą rzekomo uznają, nie była im do niczego potrzebna. Nie jest to postawa katolicka, gdyż katolicy muszą nie tylko „uznawać” (co w FSSPX polega tylko na wymawianiu imienia kolejnego okupanta w Kanonie Mszy oraz wywieszaniu jego portretu w zakrystii..) ale być bezwzględnie posłuszni Papieżowi, gdyż to on, a nie bp. Fellay czy Abp. Lefebvre jest najwyższym autorytetem w sprawach Wiary i moralności. Jednak FSSPX rządzi się własnymi prawami, cały czas powołując się na stan wyższej konieczności, która jednak nie zwalnia ich z posłuszeństwa „papieżom”, których - jak twierdzą – uznają. W Bractwie to nie „papież” z Rzymu ma decydujące zdanie w sprawach Wiary czy dyscypliny. W Bractwie decyduje „papież” z Metzingen! Dlatego Bractwo zachowuje się jak zwyczajna sekta, i słuszne są oskarżenia ze strony modernistów o schizmę, bo Bractwo z perspektywy „kościoła” posoborowego, nie jest w żadnej jedności z neo-Rzymem. Jakakolwiek „jedność” jest tylko zwyczajną iluzją, hipokryzją i obłudą! Doskonale wiedzą to moderniści, tak samo wie to Metzingen. Bp. Fellay powoli zaczął zdawać sobie z tego sprawę, dlatego zmienił swoje podejście wobec Rzymu. W zeszłym roku, w liście do trzech biskupów stwierdził, że jeśli nie dojdzie do porozumienia z Rzymem to pozostanie już tylko Sedewakantyzm. I rzeczywiście to są jedyne logiczne wyjścia z tej sytuacji. Albo Bractwo uzna w pełni modernistyczny Rzym, pojedna się z nim i przyjmie wszystkie warunki jakie im narzuci „papież” Franciszek, albo stwierdzi w zgodzie z katolicką logiką że Bergoglio nie jest papieżem, a Stolica Apostolska od 1958 roku jest okupowana przez heretyków. Innego logicznego wyjścia nie ma. Bractwo ma coraz większy problem z utrzymaniem swojego stanowiska, gdyż przepaść pod ich stopami rozszerza się coraz bardziej. Jednak jak widać Bractwo wybrało już swoją drogę, i chce iść w stronę pojednania – czyli w stronę fałszywego „kościoła”, co ostatecznie skończy się uznaniem tych herezji… Było to do przewidzenia już dwa lata temu, kiedy trwały jeszcze dyskusje z modernistami. Już wtedy jasne było, jaki kierunek obrało FSSPX. Wtedy okupantem był Ratzinger, sprawiający pozory „konserwatywnego”. Wielu ludzi dało się nabrać na jego dyplomatyczne gesty wobec Bractwa, które w rzeczywistości nie miały żadnego znaczenia. Dziś jednak po wyborze Bergoglio wszystkie te nadzieje prysły, pozostał niesmak w środowisku post-pojednawczym i czekanie na kolejny krok ze strony Rzymu. Od marca nie było odzewu, zobaczymy co będzie dalej. Jedno jest pewne, Bractwo już nie zmieni swojego podejścia. No chyba że wydarzy się coś, co byłoby dla nas wszystkich wielkim zaskoczeniem, ale na to raczej nie ma co liczyć, ani ze strony modernistów, ani Metzingen. Pozostaje tylko mieć nadzieje, że ludzie związani z bractwem powoli zaczną się orientować w sytuacji, i odejdą od tego nielogicznego stanowiska, którego nie da się pogodzić ze zdrową i logiczną katolicką teologią. Brak logiki zawsze bowiem prowadzi do umniejszenia katolickiej doktryny, i w efekcie do zatracenia katolickiego myślenia.
     Od przeszło 20 lat Bractwo Św. Piusa X ma widoczny monopol na katolicką Tradycje w Polsce. Marginalne i kontrolowane przez hierarchie novus ordo grupy indultowe nigdy nie miały dużego znaczenia, dziś też po kilku latach euforii związanej z „pontyfikatem” B16, przeżywają obecnie poważny kryzys własnej tożsamości… Niestety niezależny apostolat bezkompromisowych Rzymskich Katolików póki co nie rozwinął się w naszym Kraju na skalę masową, przynajmniej tak „masową” jak FSSPX. Musimy się modlić i robić swoje, mając nadzieje, że dobry Bóg i nasza Królowa z Jasnej Góry i Ostrej Bramy pozwoli nam nawrócić jak największą liczbę naszych rodaków na katolicką wiarę i stworzyć autentyczny, katolicki i co najważniejsze – polski apostolat. Nie możemy pozwolić na dalsze oszukiwanie Polaków pod względem Wiary i moralności. Nie chodzi tu o niechęć wobec obcokrajowców, ale o Wiarę, która jest dla nas najważniejsza. I nie pozwolimy aby ktokolwiek nas oszukiwał, niezależnie kim jest i skąd pochodzi, jaki ma dorobek i doświadczenie, bo od kapłanów nie oczekujemy żeby byli wielkimi budowniczymi, mówcami, pisarzami czy politykami. Nie muszą być też doskonałymi organizatorami, choć oczywiście jest to też czasem przydatne. Przede wszystkim muszą być oni jednak duszpasterzami – muszą oni przekazywać nam niezmienny depozyt katolickiej wiary, udzielać sakramentów i przede wszystkim chronić przed wilkami! A jeśli tego nie robią, to nie potrzebujemy ich posługi, mogą spakować się i wrócić tam skąd przybyli, gdyż są gośćmi w naszej Ojczyźnie, i powinni szanować nas, a nie obrażać i wyzywać od sekciarzy i schizmatyków. Zabierają nam oni nasze dobre imię i honor, jest więc to grzech przeciw X przykazaniu. Oby im Bóg wybaczył ich kanoniczne przestępstwa, mieszanie hostii ważnie konsekrowanych z wątpliwymi w tabernakulach w kościołach i kaplicach FSSPX, świadome narażanie wiernych na przyjmowanie wątpliwych sakramentów od wątpliwych kapłanów wyświęconych w novus ordo, wmawianie że wszystko jest ok., manipulacje, charyzmatyczne oszustwa, szykanowanie tych którzy ośmielą się podważyć zdanie ks. Karla, wyrzucanie staruszek z kościoła po nocy, przyjmowanie do „najbardziej katolickiej szkoły w Polsce” uczniów negujących naukę Kościoła, publicznie popierających aborcje i narkotyki, nauczycieli głoszących pacyfizm i szacunek do wszystkich religii, namawianie ludzi aby nie utrzymywali żadnych kontaktów z sedewakantystami, tak jakby byli oni jakąś zarazą… To tylko ułamek z tego co dzieje się w FSSPX w Polsce. Przez lata nikt nie ośmielił się wyciągać tych faktów na światło dzienne, bojąc się klątwy z ul. Garncarskiej… Dziś przyszedł czas aby zakończyć tą farsę. Jeśli Bractwo ma jakieś konkretne argumenty na swoją obronę, to niech je przedstawi, a nie oszukuje dalej polskich wiernych. Jeśli zaś nie ma, niech z honorem przyzna się do przejścia na stronę modernistów. Nie pozwolimy jednak dalej się oszukiwać, dlatego będziemy wyciągać konkretne przykłady potwierdzone dowodami. Bractwo powinno jasno wyciągnąć karty i pokazać swoje prawdziwe oblicze – wtedy wierni sami zdecydują, czy chcą być Rzymskimi Katolikami, wiernymi Tradycji i bezkompromisowymi wobec anty-kościoła, czy raczej indultowcami-modernistami, podążającymi dalej za bp. Fellay’em prosto w przepaść.

Michał Mikłaszewski