Był 13 marca 2013 roku – około 20:15
miejscowego czasu – gdy kardynał protodiakon Novus Ordo Jean Louis
Pierre Tauran pojawił się na głównym balkonie watykańskiej bazyliki św. Piotra
i obwieścił światu wybór "kardynała" Jorge Mario Bergoglio na
"papieża" Franciszka:
Annuntio vobis gaudium magnum:
habemus Papam!
Eminentissimum ac
Reverendissimum Dominum,
Dominum Georgium Marium Sanctae
Romanae Ecclesiae Cardinalem Bergoglio
qui sibi nomen imposuit
Franciscum.
Tysiące ludzi, którzy
spontanicznie zebrali się na placu św. Piotra
zdawało się być przez chwilę zaskoczonych tą wieścią, jako że bezpośrednia
reakcja była dość stonowana. "Który kardynał?" – ludzie musieli się
zastanawiać. "Jakie imię przyjął?".
Obwieszczenie Taurana zawierało
jednocześnie dwie niespodzianki: "Kardynał", którego żaden watykański
ekspert poważnie nie brał pod uwagę jako pretendenta do papiestwa Novus Ordo
i imię, jakiego żaden papież ani antypapież nigdy wcześniej nie wybrał:
Franciszek. Lecz jak miały pokazać nadchodzące dni i tygodnie, był to dopiero
początek niespodzianek i nowości ze strony człowieka, którego świat uważa za
pierwszego papieża-jezuitę Kościoła rzymskokatolickiego.
Od samego początku Franciszek skupił na
sobie uwagę odejściem od typowych "papieskich" zwyczajów, nawet oceniając
to według norm Novus Ordo: Pojawiając się na balkonie, nie miał na sobie
tradycyjnej czerwonej peleryny, którą papieże – zarówno prawdziwi jak i
uzurpatorzy – zwykle zakładali, nazywanej mozzettą, a zamiast tego
pokazał się po prostu w białej sutannie. Brakowało również tradycyjnej stuły, a
złoty pektorał, jaki wszyscy spodziewali się zobaczyć zastąpił odrażającym
srebrnym krzyżem "Dobrego Pasterza" przywiezionym z Buenos Aires.
"Bracia i siostry, dobry wieczór"
– tak brzmiały jego pierwsze słowa wypowiedziane z balkonu. W krótkiej przemowie
Franciszek w ogóle nie wymienił słowa "papież", mówiąc o sobie, a
nawet o swoim poprzedniku Benedykcie XVI, jedynie jako o "biskupie Rzymu".
W pokazie typowo modernistycznego egalitaryzmu zacierającego rozróżnienie na
duchowieństwo i świeckich – jeszcze przed udzieleniem błogosławieństwa Urbi
et Orbi – prosił ludzi, żeby modlili się za niego, po to by Bóg mu pobłogosławił
zanim on im udzieli błogosławieństwa.
Jeśli słowa i gesty mają jakiekolwiek
znaczenie, to po jego pierwszym wystąpieniu w roli "papieża
Franciszka" było jasne, że z Jorge Bergoglio kierującym Watykanem, sprawy
nie potoczą się "po staremu". To pierwsze miało się potwierdzić w
następnych tygodniach.
Kim zatem jest Jorge Mario Bergoglio?
Urodzony 17 grudnia 1936 roku, w Buenos
Aires w Argentynie, Jorge Bergoglio ma włoskie pochodzenie, jako że jego ojciec
był włoskim imigrantem a urodzona w Argentynie matka miała włoskie korzenie. W
wieku 21 lat wstąpił do zakonu jezuitów jako nowicjusz i 13 grudnia 1969 roku
został "wyświęcony na księdza" w nieważnym rycie święceń kapłańskich Novus
Ordo, narzuconym przez antypapieża Pawła VI dekretem Pontificalis Romani
z 18 czerwca 1968, który zaczął obowiązywać od 6 kwietnia 1969 roku.
20 maja 1992 roku, antypapież Jan Paweł II
wyznaczył Bergoglio na biskupa pomocniczego Buenos Aires i do jego
"biskupiej konsekracji" – tak samo nieważnej – doszło 27 czerwca
tegoż roku. W końcu, 21 lutego 2001 roku Jan Paweł II uczynił go
"kardynałem", co było ostatnim kamieniem milowym przed jego wyborem
na "papieża" 13 marca 2013.
Kolejne fragmenty niniejszego artykułu są
krótkim przeglądem niektórych istotnych faktów, jakie są znane o Jorge
Bergoglio, zarówno przed jak i po 13 marca 2013. W żadnym przypadku nie
zamierzam zaprezentować wyczerpującego obrazu człowieka, co wymagałoby spisania
całej książki; zamiast tego, chciałbym zwrócić uwagę na kilka spraw, które dla
tradycyjnych rzymskich katolików mają największe znaczenie i powinny wzbudzić ich
szczególne zainteresowanie.
Franciszek i papiestwo
Od samego początku – poprzez cały szereg
ironicznych wydarzeń – Franciszek nie ustawał w wysiłkach by ukazać swój brak
związku z papiestwem; niemal jakby próbował przez swoje działania powiedzieć
światu, że rzeczywiście nie jest papieżem. Sposób, w jaki się zachowywał
niszczy godność i wyjątkowy status papieskiego urzędu.
Zaraz po konklawe, odbierając hołd od
elektorów, nie chciał zająć miejsca na tradycyjnym papieskim tronie
umieszczonym na podwyższeniu, a zamiast tego, witał "kardynałów" pojedynczo,
stojąc na tym samym, co oni poziomie, jak gdyby papież nie był ponad kardynałami,
lecz był im równy, dzierżąc jedynie honorowy urząd a nie prawdziwą jurysdykcję i
władzę nad nimi – tak jak to utrzymują wschodni schizmatycy.
Do dnia powstania tego artykułu,
Franciszek nie przeniósł się jeszcze do papieskich apartamentów, wybierając
zamiast tego pozostanie w małym pensjonacie, w którym podczas konklawe
mieszkali "kardynałowie". Dzień po swoim wyborze Franciszek upierał
się, że osobiście zapłaci swój rachunek hotelowy i jeździł autobusem wraz z
"kardynałami" rezygnując z używania papieskiej limuzyny. Harmonizuje
to z jego wcześniejszym postępowaniem jako "arcybiskupa" Buenos
Aires, gdzie zrezygnował z przeniesienia się do biskupiej rezydencji i zamiast
tego zamieszkiwał mały apartament oraz preferował transport publiczny zamiast pojazdów
zapewnianych przez diecezję.
Jest kilka interesujących anegdot dotyczących
powyborczych rozmów telefonicznych Bergoglio z Buenos Aires. Zadzwonił do
kiosku z gazetami, aby anulować prenumeratę swoich czasopism; rozmawiał ze
swoim dentystą by odwołać umówioną wizytę; miejscowemu hydraulikowi wydał
dyspozycje dotyczące zamontowania pryszniców w biskupiej rezydencji. Wykonując
rozmowy telefoniczne Bergoglio nie przedstawiał się jako "papież" ani
nawet nie jako "Franciszek", lecz jako "kardynał Bergoglio"
albo "ojciec Jorge".
Ale dziwaczność Franciszka na tym się nie
kończy. Kierownik programu edukacyjnego z Buenos Aires, José Maria del Korral
był 19 marca gościem specjalnym "papieskiej mszy inauguracyjnej" i
znalazłszy się w windzie z "papieżem" Franciszkiem po ceremonii,
skorzystał z okazji by zapytać "Jego Świątobliwość" jak powinien się
teraz do niego zwracać. Bergoglio odpowiedział, "Mów mi Jorge, jakże
inaczej?".
Można by sobie zadać pytanie, dlaczego
człowiek, któremu jest tak niewygodnie na stanowisku (rzekomego) papieża w
ogóle się zdecydował na przyjęcie wyboru. Wielu ludzi, w tym media,
zinterpretowało te same poniżające czyny jako manifestację "pokory"
Franciszka. Jednakże pokora polega na zapomnieniu o sobie, a nie w okazywaniu
pogardy wobec najwyższego urzędu w Kościele katolickim. Jedyne, co takie akty
fałszywej pokory potrafią osiągnąć, to uzyskanie pochwał świata (por. Łk. 6, 26)
i ośmieszenie sacrum. Choć niektórym takie zachowanie może się wydać z początku
dość sympatyczne, to ostatecznie dojdą do wniosku, że ludzie postępujący w ten
sposób nie traktują poważnie swojego stanowiska. Szkody wyrządzone w ten sposób
duszom są ogromne. Można to być może porównać do "kapłana" Novus
Ordo, który próbując być dla każdego kumplem odprawi tu i ówdzie "komiczną
mszę przebierając się za klowna", nosi w ciągu dnia zwykłe ubranie,
żartuje w konfesjonale i stara się jak tylko może by powierzchownością przypominać
"zwykłego faceta". Ostatecznie, takie zachowanie służy tylko temu, że
powoduje u ludzi utratę wszelkiego poczucia sacrum, wykorzenienie wszelkiego
rozróżnienia na duchowieństwo i świeckich oraz zupełną utratę Wiary – przy
jednoczesnym podtrzymywaniu "miłej atmosfery".
Jednakże istnieje też druga strona tego
medalu. Czy tym samym Franciszek nie daje do zrozumienia, że oskarża wszystkich
swoich poprzedników – zarówno prawdziwych papieży, jak też takich jak on uzurpatorów
– którzy nie postępowali w sposób, w jaki on to czyni, o pychę; jak gdyby
wszystkie zaszczytne urzędy, ceremoniał, wystawność, drobiazgowość, wyjątkowe
zachowanie się, itp., miały w jakiś sposób oznaczać honorowanie konkretnej
osoby dzierżącej urząd aniżeli sam urząd? Być może Franciszek jest nieco pogubiony,
nie rozumie tej kwestii i uważa, że hołdy, ceremonie i wszystko, co się z tym
wiąże jest kierowane osobiście do niego aniżeli w stosunku do urzędu, jaki
rzekomo dzierży. Zdradzałoby to całkiem wypaczone rozumienie papiestwa –
chociaż nie byłoby to zbyt zaskakujące, gdyż pochodzi to od modernisty.
W katolickim Kościele papieżowi
przysługują szczególne zaszczyty i przywileje jako papieżowi, a nie jako tej
czy innej osobie. Dlatego, kiedy nazywamy papieża "Ojcem Świętym"
czynimy tak niezależnie od tego czy ten człowiek jest wzorem świętości czy też
wielkim grzesznikiem, ponieważ świętość w określeniu "Ojciec Święty"
odnosi się do papiestwa jako uświęconego urzędu, a nie do domniemanej
świątobliwości osoby sprawującej ten urząd.
Akty "pokory" Bergoglio są w
rzeczywistości atakiem na godność papiestwa a zatem wyziewami wielkiej pychy.
Prawdziwa pokora oznacza uznanie godności (w tym przypadku, rzekomego) urzędu i
postępowanie zgodnie z nią. Pokorny człowiek nie stara się przyciągać na siebie
uwagi innych i czyni to, czego się od niego oczekuje. Jego własne osobiste
preferencje znikają całkowicie, jako że on sam usuwa się w cień – jednakże nie dotyczy
to urzędu, który sprawuje. Człowiek prawdziwie pokorny stara się ukryć swą
pokorę tak, aby na zewnątrz nie była widoczna. Afiszowanie się ze swą pokorą jest
sprzecznością i każdy, kto tak czyni, zmienia tym samym cnotę pokory w grzech
główny pychy.
Franciszek i liturgia
W Internecie można znaleźć dużą ilość
zdjęć i filmów przedstawiających liturgie Novus Ordo z
"kardynałem" Bergoglio w roli głównej. Już po zapoznaniu się z
zaledwie kilkoma z nich, staje się zupełnie oczywiste, że Jorge Bergoglio nie
ma żadnego wyczucia ani troski o sacrum. Z całych sił był przeciwny nawet wobec
tradycyjnej Mszy w wersji z 1962 roku, której Benedykt XVI udzielił
powszechnego indultu; corocznie przewodniczył najbardziej liturgicznie-horrendalnym
plenerowym "Mszom dziecięcym" w swojej archidiecezji, w tym m.in.
"Mszy Pinokia"; a swoją pierwszą "papieską Mszę" w Kaplicy
Sykstyńskiej 14 marca zamiast na tradycyjnym ołtarzu przytwierdzonym na ścianie
odprawił na obiadowym stole Novus Ordo by móc celebrować twarzą do
ludzi.
17 marca podczas pierwszej niedzielnej
liturgii, Franciszek nakazał swoim "diakonom" rozdawać
"komunię", podczas gdy sam zasiadł na fotelu przewodniczącego i
przypatrywał się – świetny sposób "służenia za przykład", jeśli
chodzi o funkcję kapłana w Novus Ordo. Tak samo było na jego własnej
"mszy" inauguracyjnej, być może celowo, aby nie znaleźć się w
niezręcznej sytuacji podjęcia decyzji czy odmówić "komunii"
amerykańskiemu wiceprezydentowi Josephowi Bidenowi i przedstawicielce Kongresu
Nancy Pelosi (D-CA), którzy uczestniczyli w uroczystości i oczywiście, przyjęli
komunię. (Przywitali się z nim po ceremonii i oczywiście, nie zostali upomniani).
Jednakże tym, co oburzyło najbardziej było
celowe złamanie przez Franciszka tradycji Wielkiego Czwartku. Uparł się na
odprawianie mszy w miejscowym więzieniu dla młodocianych i zamiast umycia stóp kapłanom
diecezji – jak jest w zwyczaju, gdyż Chrystus umył stopy apostołów – umył i ucałował
stopy dwunastu więźniów, w tym dwóch kobiet, z których jedna była muzułmanką!
Po tych dotychczasowych "osiągnięciach",
można sobie tylko wyobrazić jak będzie wyglądała liturgiczna przyszłość w soborowym
kościele. Można powiedzieć, że Franciszek cofnął zegar do lat siedemdziesiątych
– i być może będzie to powtórka z Pawła VI.
Franciszek i ekumenizm
W kwestii ekumenizmu i relacji z innymi
religiami jest wiele do powiedzenia o Jorge Bergoglio. Nawet jeśli w swoich
kazaniach lubi mówić o odważnym dawaniu świadectwa o Chrystusie w świecie
współczesnym, to najwidoczniej dla niego stosuje się to tylko do nawracania
ludzi nie wyznających żadnej religii, a nie do wszystkich niekatolików,
niezależnie od tego czy będą to prawosławni, protestanci, żydzi, muzułmanie,
poganie albo ateiści/agnostycy.
19 czerwca 2006 roku, "kardynał"
Bergoglio uczestniczył w "Trzecim Braterskim Spotkaniu Wspólnoty
Ewangelików i Katolików Odnowionych" w Buenos Aires, gdzie uklęknął by
otrzymać "błogosławieństwo" od protestanta. Uczestniczył w tym ks.
Raniero Cantalamessa, watykański kaznodzieja domu "papieskiego" i dołączył
do ceremonii.
W listopadzie 2012 roku, Bergoglio wraz z
żydowsko-masońską lożą B'nai B'rith Argentyny był w swej katedrze w Buenos
Aires gospodarzem międzywyznaniowej upamiętniającej liturgii zorganizowanej dla
uczczenia żydowskich ofiar niemieckiej nocy kryształowej z 1938 roku. Wśród
pozostałych uczestników byli przedstawiciele różnych protestanckich, żydowskich
i judeo-chrześcijańskich grup. Materiał filmowy z tego wydarzenia jest dostępny
w Internecie. Najwyraźniej nie był to jednorazowy incydent, lecz stał się
corocznym zwyczajem w diecezji Bergoglio wiele lat wcześniej.
Ponadto, w wiadomościach z Argentyny zrelacjonowano
– popierając to dokumentacją filmową – że Bergoglio wraz z miejscową żydowską
synagogą lubił co roku świętować Chanukę. Podobnie, każdego roku
"kardynał" Buenos Aires był obecny na Mszach prawosławnych
schizmatyków z okazji Bożego Narodzenia. (Przypuszczalnie jego ekumeniczne
sumienie nie pozwoliłoby mu wziąć udziału we Mszach odprawianych przez Bractwo
Św. Piusa X w jego diecezji).
Jako jedno ze swych pierwszych działań w
roli "papieża", Franciszek potwierdził swe oddanie sprawie ekumenizmu
i dialogu międzyreligijnego Vaticanum II. Stwierdził, że katolicka
religia i judaizm są "połączone bardzo szczególną więzią duchową" – nic
dalszego od prawdy, lecz jednak jest standardową doktryną Novus Ordo. Niewątpliwie
łączy go bardzo szczególna więź z żydami, ponieważ natychmiast uznali jego
wybór za bardzo obiecujący dla dalszego budowania przyjaźni i relacji między
"katolikami" a żydami; sam Franciszek, już kilka godzin po wyborze,
napisał do Naczelnego Rabina Rzymu, że ma nadzieję iż "przyczyni się do umocnienia
relacji, które żydzi i katolicy utrzymują od II Soboru Watykańskiego".
16 marca w swoim prawdopodobnie pierwszym
– jako "papież" – ekumenicznym wystąpieniu, Franciszek udzielił
cichego "błogosławieństwa" audytorium złożonemu z pracowników mediów,
motywując to tym, że "wielu z was nie należy do Kościoła katolickiego, a
inni nie są wierzącymi" chcąc w ten sposób "[uszanować] sumienie
każdego z was...". Chyba najlepiej odeprzeć taką aberrację słowami Papieża
Leona XIII: "Świat nasłuchał się już dość o tak zwanych «prawach
człowieka». Niech posłucha czegoś o prawach Boga" (1). Mogę jedynie
przypomnieć słowa naszego Pana Jezusa Chrystusa: "Ani nie zapalają świecy
i nie kładą jej pod korzec, ale na świeczniku, aby świeciła wszystkim, którzy są
w domu" (Mt. 5, 15).
Nauczanie i pisarstwo Franciszka
W mojej osobistej opinii, Bergoglio to
mieszanka Angelo Roncalliego (Jana XXIII), Giovanniego Montini (Pawła VI) i
Albino Lucianiego (Jana Pawła I). Wydaje się prezentować nonszalanckie
podejście Jana XXIII do świętych tradycji Kościoła; pogardę dla liturgii i
wszystkich rzeczy świętych w stylu Pawła VI; i przewrotną, dobrotliwą
"pokorę" Jana Pawła I.
W swym codziennym nauczaniu – choć wciąż
przyciąga uwagę znacząco odmiennym od swego poprzednika stylem – Franciszek
jest nieprzekonywujący. W dniu jego wyboru, dziennikarz z Argentyny
relacjonował, że Bergoglio znanym był ze sporadycznej "niezrozumiałości
swoich przemówień i homilii" i używania "szorstkich, demagogicznych i
dwuznacznych sformułowań" (2).
Nie jest to żadną przesadą. Franciszek
wygłasza wiele bezbarwnych homilii wypełnionych banałami Novus Ordo
przypominając przeciętnego amerykańskiego novusowego "kapłana", chociaż
używa ekscentrycznej terminologii mającej prawdopodobnie przemawiać do zwykłego
człowieka, która jednakże – przynajmniej moim zdaniem – powoduje, iż sprawia
wrażenie człowieka bezmyślnego i jest niegodna kogoś, kto mieni się być
papieżem: Mówi o Kościele jako o "miłosnej historii", matce, która
nie jest "opiekunką do dziecka". Mówi, że Bóg nie jest "mgłą"
albo "Bogiem rozpylaczem". Mówiąc o spowiedzi wyraża się, że nasz Pan
"nie jest pralnią chemiczną". Sporadyczne nawiązania do diabła – co
Franciszek lubi robić – nie pomagają wcale, a tylko pogarszają stan rzeczy, jako
że tak poważna sprawa jak istnienie szatana nie za dobrze pasuje do gadaniny o
"Bogu rozpylaczu" i tym podobnym wyrażeniom.
Rozważmy nie tylko kazania wygłaszane
przez Bergoglio, lecz także jego twórczość pisarską. W okresie swego pobytu w
Argentynie, nie wyróżniał się jako wielki teolog. Lecz to, że się nie jest
wielkim teologiem to jedna rzecz, natomiast niezrozumienie podstaw katolicyzmu
to zupełnie inna sprawa, a Bergoglio należy utożsamiać z tą drugą sytuacją.
Jest to bardzo widoczne, gdy się z uwagą przejrzy książkę napisaną wspólnie z
żydowskim rabinem Abrahamem Skórką w 2010 roku, zatytułowaną W niebie i na
ziemi. Książka ma formę rozmowy między nimi, więc nie pretenduje do miana
teologicznego traktatu. Jednocześnie, można by oczekiwać, że ktoś, kto osiągnął
(w tamtym czasie) status "kardynała" w instytucji podającej się za
Kościół katolicki nie powiedziałby czegoś takiego:
"Religia ma prawo wydawania opinii o
ile dokonuje się to w służbie ludzi. Jeśli ktoś prosi mnie o radę, mam prawo
jej udzielić. Lider religijny może czasami zwracać uwagę na pewne kwestie życia
prywatnego lub publicznego, ponieważ jest przewodnikiem parafian. Nie ma jednak
prawa do ingerowania w niczyje życie prywatne. Jeśli Bóg, w stworzeniu, podjął
ryzyko uczynienia nas wolnymi, kim jestem ja, aby wyrażać pretensje? Potępiamy
duchowe nękanie, które ma miejsce, gdy duchowny narzuca dyrektywy, sposób
zachowania i domaga się tego w sposób odbierający wolność drugiej osoby. Bóg
pozostawił w naszych rękach wolność grzeszenia. Trzeba mówić bardzo wyraźnie o
wartościach, ograniczeniach, przykazaniach, ale duchowe i duszpasterskie
nękanie jest niedozwolone".
"Pozostaje socjologicznym faktem, że
wspólne pożycie z pewnością nie posiada pełni, ani wielkości
małżeństwa....".
"Oprócz małżeńskiego prawa, które
ludzie tej samej płci mogą przyjąć, musimy poprawić przepisy adopcyjne, które
są nadmiernie zbiurokratyzowane i w obecnej praktyce stosowania sprzyjają korupcji"
(3).
Dalszy komentarz do tych wypowiedzi jest
zbędny; wyrażają one mentalność człowieka, który utracił wszelki kontakt z
rzymskokatolickim nauczaniem i myśleniem.
Interesujące będzie przekonanie się, jakie
encykliki ogłosi Franciszek i czy sam będzie ich autorem czy też będą napisane przez
kogoś innego.
Wnioski końcowe
Według doniesień, w konklawe z 2005 roku,
które wybrało Józefa Ratzingera, Jorge Bergoglio otrzymał drugą w kolejności
najwyższą liczbę głosów a zatem był głównym rywalem Benedykta. Jednak osiem lat
później, żaden watykański "ekspert" nie rozważał na poważnie, że
76-letni Argentyńczyk odniesie zwycięstwo w drugim głosowaniu. Twierdzi się, że
niemiecki członek kurii, "kardynał" Walter Kasper był główną siłą
stojącą za wyborem Bergoglio. Kasper został wyznaczony przez Jana Pawła II w
2001 roku przewodniczącym watykańskiej, tzw. Papieskiej Rady do spraw
Popierania Jedności Chrześcijan. Benedykt XVI zatwierdził go na tym stanowisku
i pozwolił mu na nim pozostać aż do przejścia na emeryturę w 2010 roku. Kasper
jest znany jako skrajny modernistyczny myśliciel, który odrzuca autentyczność
Pisma Świętego, prawdziwość cudów Chrystusa, w tym Zmartwychwstania oraz Boskość
naszego Pana. Promowanie człowieka takiego, jak Jorge Bergoglio nie jest dla
niego z pewnością czymś nieistotnym.
Jak dotychczas, Franciszek wykazał
całkowitą zgodność z tym kim był w Buenos Aires. Niewątpliwie, może on czasami wypowiadać
się dość ortodoksyjnie, ale jego słowa są albo sprzeczne z innymi słowami
wypowiedzianymi w późniejszym czasie, albo po prostu następują po nich działania,
które nie zgadzają się z tym, co wcześniej powiedział. Jest to typowa cecha modernizmu,
który usiłuje wszczepić się w Kościół tak subtelnie, by nie zostać wykrytym, a jego
zwolennicy lubią sobie zaprzeczać, by sprawiać raczej wrażenie jakby się pomylili
niż że działają celowo...
I tak, na przykład, Bergoglio otwarcie
mówi, że wierzy w diabła – jak gdyby dla katolika było to czymś opcjonalnym – i
wspomina go często; ale jest również prawdą, że jego ulubiony
"egzorcysta" jest luteraninem, to świecka osoba, która nie ma w ogóle
ani władzy ani pozwolenia by wypędzać diabła. To właśnie ten rodzaj połączenia
ortodoksji z (ukrytą lub wyraźną) herezją czyni modernistów tak
niebezpiecznymi. Papież Pius VI ostrzegł wiernych przed tymi podstępnymi
innowatorami, których "pozornie oburzające twierdzenia w jednym miejscu są
następnie rozwijane zgodnie z prawowierną nauką w innych miejscach i nawet w
jeszcze innych miejscach korygowane; stwarzając przez to niejako możliwość albo
utrzymania albo odrzucenia stwierdzenia, względnie pozostawienia go
indywidualnym upodobaniom danej osoby – taka zawsze była oszukańcza i zuchwała
metoda stosowana przez innowatorów dla wprowadzenia błędu. Daje ona zarówno
możliwość propagowania błędu jak i usprawiedliwienia go" (4).
By poznać Bergoglio, najbezpieczniejszym
będzie przyjrzenie się jego historii, jego życiorysowi. Tam właśnie odnajdzie
się prawdziwego Bergoglio. Działaniom należy zawsze przydawać większą wagę niż
słowom, ponieważ każdy może coś powiedzieć, ale to właśnie działania ukazują
naprawdę, kim jest dany człowiek.
Z punktu widzenia nas sedewakantystów – mających
nadzieję na przekonanie świata, że soborowy kościół w Watykanie nie jest
Kościołem katolickim, a jego głowa nie jest Papieżem – uważam Bergoglio za wybawienie
– nie mogliśmy oczekiwać lepszego kandydata, ponieważ ten człowiek ma tyle
teologicznych i liturgicznych "trupów w swojej szafie", że
antysedewakantystom będzie bardzo trudno przekonać swoich zwolenników by nie
wierzyli w to, co mają właśnie przed swoimi oczami.
W porównaniu z Benedyktem XVI, odstępstwo
Franciszka od rzymskokatolickiej Wiary jest łatwiejsze do stwierdzenia, jest
zdecydowanie bardziej powszechnie widoczne. Moim zdaniem, to wielka łaska
udzielona ludziom dobrej woli, którzy wciąż jeszcze tkwią w soborowym kościele.
Być może Dobry Bóg daje im ostatnią okazję, "której nie można
przegapić" by otworzyli oczy i zobaczyli, że obecna watykańska instytucja
nie może być Kościołem, który Chrystus założył, ponieważ nie wyznaje tej samej
Wiary ani nie zachowuje tych samych sakramentów, co Kościół katolicki w
przeszłości.
Od pięćdziesięciu pięciu lat zaćmienia
Kościoła od śmierci Papieża Piusa XII nadal jesteśmy bez Papieża. Możemy
powiedzieć: "Papam non habemus; sed habemus Bergoglio" –
"Nie mamy Papieża; zamiast Niego mamy Bergoglio".
Mario Derksen
Artykuł z czasopisma
"The Reign of Mary", nr 150, Wiosna 2013 ( www.cmri.org ) (a)
Tłumaczył z języka angielskiego
Mirosław Salawa
–––––––––––––––
Przypisy:
(1) Encyklika
Tametsi futura prospicientibus, 1 listopada 1900 roku,
http://www.papalencyclicals.net/ Leol3/113tamet.htm.
(2) "The Horror! A Buenos Aires Journalist describes
Bergoglio", http://rorate-caeli.blogspot.com/2013/03/
the-horror-buenos-aires-journalist.html.
(3) Cytaty pochodzą z 16 Rozdziału książki Jorge Mario Bergoglio i
Abrahama Skórki, On Heaven and Earth: Pope Francis on Faith, Family, and the
Church in the Twenty-First Century [W niebie i na ziemi: Papież
Franciszek o wierze, rodzinie i Kościele w XXI wieku], Doubleday 2013.
(4) Bulla Auctorem Fidei, 28 sierpnia 1794 roku, http://www.
novusordowatch.org/wire/auctorem-fidei-pius-vi-1794.htm
(a) Por. 1) Ks. Benedict
Hughes CMRI, a) Farsa Vaticanum II. Rzetelna ocena soboru po pięćdziesięciu latach. b)
Nowa praktyka "dialogu". Duch
apostolski zniszczony przez Vaticanum II. c) Pożegnalne słowa do swoich kapłanów. O
spuściźnie Benedykta XVI. d) Papież
Pius XII – w pięćdziesiątą rocznicę śmierci.
2) Bp Mark A.
Pivarunas CMRI, a) Sedewakantyzm. b) Odpowiedzi na zarzuty wobec
stanowiska sedewakantystycznego. c) Różnica
między gorliwością misyjną świętego Patryka a duchem "Vaticanum II".
3) Patrick
Henry Omlor, a) Zbójecki Kościół. Część I.
b) Zbójecki Kościół. Część II. c) Zbójecki Kościół. Część III.
4) Ks. Rama
Coomaraswamy, a) Posoborowi "papieże".
b) Problemy z nowymi sakramentami.
5) Ks. Kevin Vaillancourt, a) Obchody "Roku Wiary" a
destrukcja życia liturgicznego. b) Masoneria i "Nowa Ewangelizacja".
6) John
Kenneth Weiskittel, Wolnomularze
a kościół soborowy.
7) Ks. Stanisław
Miłkowski, O modernizmie.
8) Ks. Antoni
Słomkowski, Obiektywna wartość
odkupienia a symbolizm modernistyczny.
9) Henryk
Hello, a) Nowoczesne wolności w
oświetleniu encyklik. Wolność sumienia – wolność wyznania – wolność prasy –
wolność nauczania. b) Syllabus w wieku XX.
(Przyp. red. Ultra
montes).
Za: http://ultramontes.pl/derksen_habemus_bergoglio.htm