Ostatnio na pewnej znanej stronie internetowej, zajmującej się propagowaniem tradycyjnej liturgii oraz wmawianiem, że SVII wcale nie był taki zły, a gorsze były jedynie jego „nadinterpretacje”, przeczytałem pewien artykuł na temat „tradycjonalizmu katolickiego”, a raczej tej wizji jaką mają indultowcy… Oczywiście pewne analizy są tam słuszne, ale to w jaki sposób określili się oni mianem „tradycjonalistów” pokazuje doskonale ich koślawe pojmowanie „Tradycji” oraz tego jak trzeba być z nią w „ciągłości”…
We wstępie do dość obszernego artykułu czytamy: „Tradycjonalizm katolicki to nie ideologia, lecz sposób na życie. To rodzaj duchowości, podobnie jak duchowość karmelitańska, jezuicka czy franciszkańska. A właściwie, pewna podbudowa dla duchowości, gdyż jej rodzaje mogą budować na wrażliwości i miłości wobec starej liturgii oraz dawnego formułowania dogmatów[...]”. Właściwie te słowa wyjaśniają nam już wszystko… Dla tych ludzi „tradycjonalizm” to „sposób na życie” i „rodzaj duchowości”… Porównują oni Tradycję do duchowości zakonnej… Tak jakby nie rozumieli że Integralna Wiara Katolicka jest JEDYNĄ drogą, poza którą nie ma zbawienia! Oni jednak zrównują Prawdę z herezją modernizmu, twierdząc że Tradycja jest tylko „rodzajem duchowości”, tym samym jasno sugerują, że „modernistyczna duchowość” również może być katolicka, i że posoborowy „kościół” jest nadal Kościołem Katolickim… Oni stawiają się na równi z „duchowością” oazy, neokatechumenatu, odnowy w „duchu świętym” czy fałszywym ubóstwem „Papy Bergoglio”. Da nich to wszystko są „rodzaje duchowości”..
Oczywiście to prawda że tzw. „tradycjonalizm” to nie ideologia, przynajmniej w znaczeniu religijnym. Bowiem Religia Katolicka nie jest ideologią! Jest największą Prawdą jaką objawił nam sam Bóg – nasz Pan Jezus Chrystus. Jest drogą która prowadzi nas do zbawienia. Ideologia to coś co powstaje z myśli ludzkiej, natomiast Prawda Katolicka – Prawda Jedyna, została nam objawiona przez Boga, dlatego jest najwyższą Prawdą. I ta prawda składa się z trzech podstawowych elementów – Pisma Świętego, Tradycji i nieomylnego Magisterium Kościoła. Są to trzy filary bez których nie można mówić o Prawdzie Katolickiej. Dlatego też nie ma wątpliwości że SVII oraz posoborowy „kościół” nie jest Kościołem Katolickim, bo nie ma w nim tej Katolickiej Prawdy. Kim więc jesteśmy?
Kiedy w latach 60-tych XX wieku doszło to rozłamu, w wyniku rewolucji Vaticanum II posoborowy „kościół” stał się schizmatycką sektą, Kościół katolicki przetrwał w grupach które rozpoczęły opór i zachowały Katolicką Tradycję. Od samego początku tej walki kapłanów i wiernych którzy nie przyjęli modernistycznych herezji zaczęto nazywać „tradycjonalistami”. Sami wierni chętnie przyjęli to określenie, które wydaje się przecież znacznie przyjemniejsze od „sekciarzy”, „lefebrystów”, „schizmatyków” itp. Jednak określenie to jest w rzeczywistości gorsze i bardziej niebezpieczne od pozostałych. Dlaczego? Właśnie dlatego że sugeruje ono, iż jesteśmy kimś więcej niż po prostu Rzymskimi Katolikami. Sami pozwoliliśmy na to, aby tak o nas mówiono… Jednak nie jesteśmy „tradycjonalistami”, bo gdyby tak było, to bylibyśmy po prostu heretykami, odrzucając Pismo Św. i Magisterium Kościoła, lub umniejszając ich rolę względem Tradycji… Jesteśmy Rzymskimi Katolikami, wyznającymi katolicką Wiarę w sposób integralny, a więc tak jak czynił to Kościół przez 2000 lat. Możemy powtórzyć za księżmi z Diecezji Campos – „Wyznajemy Wiarę Katolicką w sposób integralny i nieskażony, tak, jak była ona zawsze wyznawana i przekazywana przez Kościół, przez Namiestników Chrystusa, przez Sobory – w doskonałej ciągłości – nie pomijając żadnego artykułu.”. Nikim ponad to nie jesteśmy.
Katolicyzm (= „tradycjonalizm”) nie jest „rodzajem duchowości”… Nie dajmy sobie wmówić że jesteśmy kimś innym. To zwykłe ogłupianie! Tak więc gdy ktoś nas zapyta o religie/wyznanie/światopogląd, czy jak to się tam dziś nazywa, nie tłumaczmy się. Nie mówmy „jestem tradycyjnym katolikiem”, „sedewakantystą” czy „wiernym Bractwa Św. Piusa X”, albo co gorsza „wiernym przywiązanym do [tzw.] „nadzwyczajnej formy rytu rzymskiego””. Mówmy z dumą, taką samą jaką mieli nasi przodkowie – „JESTEM RZYMSKIM KATOLIKIEM”! Po prostu… I nic więcej dodawać nie musimy, bo te słowa znaczą wszystko.
Michał Mikłaszewski