KS. JÓZEF WERESZCZYŃSKI
BISKUP KIJOWSKI, OPAT BENEDYKTYŃSKI W SIECIECHOWIE
––––––––
"Bracia bądźcie
trzeźwi a czuwajcie, bo diabeł przeciwnik wasz krąży około was, jako lew rycząc,
szukając kogo by pożarł, któremu się sprzeciwiajcie będąc
mocni w wierze".
(I Petr. 5, 8-9).
–––––––––
Szlachetnemu Panu
ŁUKASZOWI WŁODKOWI,
Komornikowi ziemskiemu chełmskiemu
etc.
JÓZEF WERESZCZYŃSKI z WERESZCZYNA,
z przejrzenia Pańskiego opat sieciechowski wszelakich
pociech od Pana Boga życzy.
––––––
Kto się dzisiejszych czasów
ludzkim sprawom pilnie przypatrzyć będzie chciał, na czym by myśli swe
zasadzili, znajdzie w nich to, co z dawna prorok Pański opowiedział: Nie masz
kto by czynił dobrze, nie masz aż do jednego (1). Nie masz od najmniejszego aż do największego, któryby
rzecz wdzięczną przed oczyma Pańskimi sprawował, gdyż więcej ciału i światu,
aniżeli Panu Bogu chcą się przypodobać, na marność, opilstwa, rozkosze, czasy
swe obracając. A to jako ja mniemam nie skąd inąd pochodzi, jedno iż brzuchy
swe za Boga poczytują, obżarstwem, opilstwem, dosyć onym czyniąc, z których dwu
rzeczy początki wszelkich złości i niepobożności pochodzą i wszczynają się,
jako przeciwnym obyczajem z trzeźwości, która jest według Orygenesa zacnego
doktora matką cnót, dobre, cnotliwe, a wszelakie uczynki pobożne wynikają. Albowiem
gdzie opilstwo panuje, rozum, zdrowa rada, roztropność, mądrość ustępują, a na ich
miejscu niebaczność, obłędliwość, głupstwo, szaleństwo, zasiadają.
A nic nie jest tak miłego,
tak przyjaznego nieprzyjacielowi naszemu szatanowi, jako opilstwo, który
rozumie iż jest wielką samołówką i sidłem ku zatraceniu dusz naszych. Albowiem
który się kocha w opilstwie, nie tylko żeby grzechu nie miał czynić, ale sam
jest grzechem, jako Bernard i Augustyn śś. świadczą. Za którym brzydzi się nami
Pan Bóg, wzgardzają nas angeli, od ludzi naśmiewiska odnosimy, natury nasze
szkaradzimy, łaskę utracamy, chwały pozbywamy, i wpadamy w wiekuiste
zatracenie. Co też nie bez przyczyny utyskuje na takie czasy i na ludzie opiłe
Izajasz prorok, i bardzo biada, którzy z rana powstają na pijaństwo, chcąc nas
odwieść z woli i rozkazania Bożego od tak szkaradnej rzeczy, która jako ciału
wiele, tak więcej duszy, bardzo jest ku dostąpieniu zbawienia szkodliwą,
przekaża; a k’temu naszą naturę i ułomności i krewkości swej, ku złemu, nie
inaczej jako olej wlany na ogień, do większych rozpust rozżarza i rozpala. Temu
ja dobrze przypatrzywszy się, abym z powinności swej jakożkolwiek był wszem
wobec pożyteczen, tak ustnym napominaniem jako też i pisaniem, podałem między
ludzie skrypt niewielki o obżarstwie i opilstwie, ukazując w nim wielkie a
sprośne incommoda, aby czciciel zrozumiawszy, mógł się i chciał od tego
pohamować, bacząc jakie pożytki z sobą niesie. A iżem swej ojczyzny i kraju
jest miłośnikiem, wszystkie moje skrypta na urząd ziemski wziętym w chełmskiej
ziemi przypisałem; w. m. też którego za zdaniem ludzkim Pan Bóg niejaką
godnością w tamtym powiecie ozdobił, posłać mi się teraźniejsze pisanie zdało,
nie dlatego, abym miał o tej wadzie w. m. co rozumieć, gdyż ja o trzeźwości w.
m. i o skromności od wiela ludzi słyszę, i zwykłem dobrze trzymać, ale abym już
żadnego z w. m. tym nie upośledził, a do tego, aby za tym moim upominaniem,
które pod napisem w. m. do rąk ludzkich przyjdzie, brzuchowi dalej służyć
poprzestali, i poniechawszy gule, do trzeźwości i dobrych uczynków obrócili
się, gdyż się to w nas iści, co u Ekklezjasta napisano: Więcej ich,
prawi, obżarstwo, aniżeli miecz zabija. To moje pisanie racz w. m. ode mnie
wdzięcznym umysłem, jakim i ja do w. m. posłał, przyjąć. A jeśli się w nim w.
m. co snadnego nie będzie zdało, rozumiej w. m. iż wszystkim stanom folgować i
pisać takie upomnienie, moje było przedsięwzięcie. A z tym w. m. Panu Bogu
polecam.
Dan z Janikowa, wsi
klasztoru sieciechowskiego, miesiąca kwietnia, dnia 10, roku Pańskiego 1583.
–––––––––
GOŚCINIEC PEWNY
Niepomiernym moczygębom, a omierzłym wydmikuflom
świata tego,
do prawdziwego obaczenia, a zbytków swoich
pohamowania.
Z Pisma świętego, i z rozmaitych autorów zebrane i
wydane
przez księdza Józefa Wereszczyńskiego z Wereszczyna
z przejrzenia Bożego opata sieciechowskiego.
––––––
Pan Bóg wszechmogący, a
Ojciec miłościwy Pana naszego Jezusa Chrystusa, to miłosierdzie z łaski swojej
świętej nad stworzeniem swoim ludzkim uczynić raczył, gdy nasi pierwsi rodzice
Adam i Ewa, dla przestąpienia i zgwałcenia przykazania Jego świętego, w raju utracili
szlachetność natury, dlatego, że jedli owoc zakazany, przez co wpadli w gniew
srogi Pański, i pod przeklęctwo zakonu Jego (2), jednak Pan Bóg wszechmogący, nie chcąc wiekuiście stworzenia swego
zatracić, przyobiecać im raczył zesłać Syna swego na świat, w czym się uiścił:
albowiem zesłał Mesjasza prawego, Pana Jezusa Chrystusa, Synaczka swego miłego,
Boga i Człowieka z Panny narodzonego, aby nam przywrócił to cośmy utracili, a
wziął na się to przeklęctwo w któreśmy wpadli.
I stał się dla nas Bogu Ojcu
swemu posłuszny aż do śmierci, a śmiercią krzyżową wykupił nas z mocy
szatańskiej, z grzechu i wiecznego zatracenia; wybawił nas od przeklęctwa
zakonu Bożego, a postawił nas pod łaską swoją, iż kto wierzy weń, nie zginie, ale
będzie miał żywot wieczny (3). I zasłużył
to nam, aby nas Ojciec niebieski za syny swe ku wiecznemu dziedzictwu przyjął.
My tedy znając taką niezmierną łaskę a wierutną dobroć tego Pana i Dobrodzieja swego,
zaprawdę powinniśmy Go miłować, wierzyć weń, a wierząc, cnotliwie a pobożnie
żyć, jako na syny dobre i prawdziwe należy, nie obrażając Go wierutnymi, a nie
krzyżując Go znowu niezmiernymi złościami naszymi, nie wykraczając nic z
powinności naszej chrześcijańskiej, jeśli nie chcemy znowu wpaść w gniew srogi
Boży, i przyjść o utracenie dziedzictwa wiecznego, którego nam dostał Pan Jezus
Chrystus, Syn Boga prawdziwego, u Ojca swego miłego. Jakoż zaprawdę niepomałuśmy
wykroczyli z powinności chrześcijańskiej i przykazania Jego świętego, które nam
zostawił na piśmie u proroków i u Apostołów swoich miłych, abyśmy je czytając,
według niego się sprawowali, i najmniej z niego nie wykraczali: bo jeślibyśmy
inaczej czynić mieli (jakoż inaczej nie jest) tedy snadź lepiej było, jako św.
Piotr pisze (4), nigdy nie poznać drogi
sprawiedliwości, niźli uznawszy, cofnąć się nazad od tego przykazania Jego świętego,
które jest dane tobie od Niego. Przeto uznawszy drogę sprawiedliwości, potrzeba
się nam w tym poczuwać, jako nas tenże Piotr św. upomina tymi słowy, mówiąc: Ponieważże
tedy Chrystus cierpiał na ciele, i wy się też w tę myśl przyzbrójcie; bo ten
który cierpiał na ciele, poprzestał grzechów, aby już nie żądzom ludzkim, ale
woli Bożej na potem w ciele był żyw (5).
Jużci na tym dosyć, żeśmy on przeszły czas wyżyli według woli pogańskiej tych,
którzy chodzili w nieczystościach, żądzach złych, w opilstwie, w obżarstwach
etc. W czym nas tedy przestrzegł wierny sługa Jego, pokazując nam drogę do
zbawienia naszego, królestwa wiecznego. Niemniej te nas w tym przestrzegł Pan
nasz miły Jezus Chrystus, który jest głową jego, i nas wszystkich marnych a
nędznych robaczków swoich, tymi słowy: Warujcie się, aby snadź nie były
obciążone serca wasze obżarstwem i pijaństwem (6). Której to przestrogi a przykazania Pana naszego, nie
mielibyśmy sobie lekce poważać, nie chcąc we złej toni być, w której byli
przodkowie nasi. Bo jako im zakazał był Bóg Ojciec z drzewa jednego owocu
pożywać, tak też przykazał nam przez proroki, jako i ustnie przez Synaczka
swego najmilszego Pana a Zbawiciela naszego, i przez Apostoły święte Jego,
abyśmy się obżarstwa i opilstwa wystrzegali szkaradnego. Jakoż, niestetyż, nasz
miły Panie! bardzośmy w tym niepomału wykroczyli przeciwko temu rozkazaniu Pańskiemu,
albowiem u naszych miłych chrześcijan pijaniców i pijaństwa plugawego wszędzie
dosyć, czego jeszcze na wielką wzgardę przykazania Pana naszego tak dalece
sobie za grzech nie poczytamy, ale i owszem jeszcze się drudzy z tego
przechwalają, że są mężni na spełnienie i na dosiedzenie aż do białego dnia. I
weszło to już dziś w obyczaj, nie oglądając się nic na takowe niepotrzebne
koszty i straty (jako o tym piękne wywody czyni ksiądz doktór Jakub Wujek z
Wągrowca, a teolog zebrania Pana Chrystusowego, w Postyli katolicznej w
jednym kazaniu swym, które napisał był przeciw obżarstwu a opilstwu świata dzisiejszego),
iż kto dziś do umoru nie uczęstuje gościa, towarzysza, albo przyjaciela pełnymi
nie zaszpuntuje, nikczemny jest między ludźmi; kto komu nie spełni kilka
pełnych, już nieprzyjacielem zostaje. Do tego przyszli chrześcijanie, że co u
ludzi pogańskich było i jest teraz jeszcze wielką hańbą, to u nas najpoczciwszą
rzeczą: wolą szkapę trunkiem przesięgać, niżeli woli i rozkazania Syna Bożego
Jezusa Chrystusa, Pana, Mistrza a Zbawiciela swojego przestrzegać. Zaprawdę Turcy
i Tatarzy powstaną w dzień sądny przeciw nam, co się to zowiemy chrześcijany, i
potępią nas, iż oni na jedno rozkazanie Mahometa swojego, wstrzymywają się
przez wszystek czas żywota swego od wina, od piwa, i od wszego co upoić może. Albowiem
to plugawe Bogu i ludziom poczciwym obrzydłe pijaństwo, nie tylko szkodzi
duszy, ale też szkodzi ciału i mieszkowi. A żeby pijaństwo zarażało duszę,
przysłuchaj się jedno onym przykrym a nieodmiennym dekretom Boskim na pijanice,
przez usta prorockie i apostolskie ferowanym. Bo słuchaj jako straszny dekret
Paweł św. feruje mówiąc: Nie mylcie się, mówi, boć ani nieczyści, ani
bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani sprośnie psotliwi, ani ci co sodomię
płodzą, ani złodzieje, ani łakomi, ani pijanice, ani co źle mówią, ani gwałtownicy,
królestwa Bożego nie osiągną (7). A
widziszże jako pijanice z szkortatory, z gwałtowniki, z bałwochwalcy, z
cudzołożniki i z sodomczyki związał, i wszystkich pospołu już do piekła przez
dekret swój skazał? Cóż tu rzecze chrześcijanin opiły, który zawżdy dla
ustawicznego obżarstwa śmierdzi, jako pies zgniły? A to szkaradne pijaństwo
jego, jako wielką zgraję kaźni i pomsty Bożej przywodzi za sobą. Słuchaj też
jedno Ezajasza o tym mówiącego tymi słowy: Biada wam którzy wstajecie rano
na opilstwo, i na to, abyście pili aż do wieczora, abyście gorzeli od wina.
Lutnia, i gęśle, i bęben, i piszczałka, i wino jest na biesiadach waszych, a na
sprawę Pańską nic nie patrzycie, i na uczynki rąk Jego nic nie baczycie (8). Ale cóż za skutek ta biada i ta groźba będzie miała?
mówi dalej: Dlategoć jest pojmany lud mój, i w niewolę jest zawiedziony, iż
rozumu nie miał (bo ten rozum swój utopił w winie, albo w piwie, lejąc w
gardło i w kałdun swój, aż pasa nie stanie), a zacniejsi z niego zdychali od
głodu, a pospólstwo poschło od pragnienia. Przetoć rozprzestrzeniło piekło
duszę swoją, i otworzyło paszczękę beze wszego końca, i zstąpili w nie mocarze
jego, i lud jego, i panowie przedniejsi, i oni co się weselili, wszyscy poszli
do niego (9).
Także też jeszcze woła
głosem wielkim tenże prorok Boży w tymże kapitulum: Biada wam co jesteście
mocnymi na picie wina, a mężowie duży ku mięszaniu pijaństwa (10). Także też i Ekklezjastes znać daje tymi słowy o tym:
Gorzkość jest duszy wino zbytnie pite (11). Ale takowych srogich dekretów na pijanice wydanych w Piśmie św. wszędzie
pełno. Solon mędrzec on pogański, to był ustawił, aby każdego przełożonego,
któryby się upił, na gardle karano. Pitacus
Mitelenus pijanicę każdego kiedy co wykroczył po pijanemu, dwojaką winą
karać kazał. Ach niestetyż moi mili chrześcijanie, którzy wiecie wolę Pana
swego, który się tym brzydzi i zakazuje tego, a wy to sobie za jedno męstwo
poczytacie, i za jednę godność. Biadaż wam będzie czasu swego, wstydać się tego
bardzo musisz, i ty podobno pospólstwo tego wodą nie zmyjesz, które patrzysz
rado na sędzie, albo na swe przełożone, w takiej rozkoszy albo zbytku żyjące.
Mówi Chryzostom o
obżarstwie, iż to jest zwodnik z drogi zbawiennej dobrowolny. I powiada, iż
jest lepszy i zacniejszy osieł, niżeli pijanica każdy, bo to jest matka
wszelakich niecnót. Skądże, powiada, przychodzi? z nikąd inąd, jedno z wielkiej
swej woli i rozpusty, już taki swawolnik nie myśli ni o czym inszym, jedno o
brzuchu. Jako mówi Hieronim św.: Serce obżercy każdego tylko myśli o kałdunie,
sprośnego szkortatora tylko o wszeteczności, łakomcy nienasyconego bogactw,
tylko o tym myśl jest, jakoby co wylichwił, zyskał, sprawiedliwie albo
niesprawiedliwie.
A iżeby też jeszcze
pijaństwo szkodzić miało ciału, także też szkodzić miało i mieszkowi, snadnie
się tego dowiedzieć możem z samych siebie i z Pisma św. Bo tak napisano jest u
Salomona: Iż kto miłuje biesiady, nędze klepać musi: a kto się kocha w winie
i w tłustych potrawach, nigdy się nie zbogaci (12). I zasię: Ci którzy kufla patrzą i kolacje sprawują,
będą wyniszczeni (13). I na drugim
miejscu: Robotnik pijanica, ten nigdy nie wskóra (14). Czego doznali na sobie wiele ludzi, jako też czytamy
i w kronikach polskich, co się stało w Polsce za panowania króla Zygmunta pierwszego,
o wielkich utratnikach, którzy przez biesiady częste, i przez używanie
zbyteczne trunków drogich, a przez wierutne opilstwo, przyszli do takiej nędzy
i ubóstwa, żeby mógł u drugiego był w mieszku nawet z kopiją gonić, i już nie
mogli sobie z strony żywności rady dać inszej, jedno szalbierstwem się umyślili
jakim żywić. Owo zgoła mianują kroniki najpierwsze herszty, niejakiego Jakuba
Melsztyńskiego wójta z miasta Brzeziny, Piotra Zatorskiego mieszczanina krakowskiego,
i drugich im we wszystkim łotrostwie równych, których to wszystkich
marnotrawców i wydmikuflów było w liczbie trzynaście. Z pośrodku tedy siebie
wybrali Chrystusa, jako pryncypała, Jakuba Melsztyńskiego, a Piotrem, jako complicem,
Piotra Zatorskiego, i inszych których było spełna dwanaście apostołów, według
liczby apostolskiej, którym też imiona apostolskie rozdali. Którzy to chodząc
po wsiach kazali, i cuda czynili kuglarskim obyczajem, to jest, wskrzeszali
umarłe na zmowie, ryby łowili w kałuży na rozkazanie Chrystusowe, wsadziwszy je
tam pierwej, takież i chleby w piec miotali, a zasię w imię Chrystusa wybierali
z podziwieniem ludzi, których za nimi wiele chodziło. Niektórego czasu
przerzeczony Chrystus z swoimi apostołmi przyszedł też do częstochowskiego
klasztoru (w którym jest obraz dosyć zacny Błogosławionej Dziewicy P. Maryi
przez Łukasza św. apostoła wymalowany) gdzie jeszcze nie był od żadnego
znajomym. A gdy tam zmieszkał kilka dni, uczynili jednego rzekomo opsesem
(opętanym), a pewnie że Judasza, za którego sprawą chodząc opses w miasteczku
po gospodach, gdzie jedno mięso ujrzał, tedy je brał, zrywał pieczenie z
rożnów, i ciskał na swoje apostoły, a oni jedli a żegnali się z drugimi ludźmi;
a tak się żywili, gdyż swojej kuchni nie mieli. Naczyniwszy takowych dziwowisk
i pokazawszy się już przed ludźmi za prawego opsesa, których ludzi była bardzo
wielka wielkość z rozmaitych prowincyj, na ten czas uradził Chrystus z swymi
apostołami, aby był wiedzion na górę do obrazu Panny Maryi, który to opses jako
chytry zdrajca, nakładł sobie był w zanadra kamyczków drobnych za koszulę od
gołego ciała, a z wierzchu miał z sukni lankę dwoistą, do której mógł włożyć co
trzeba, jako do kalety. Wiedli tedy drudzy onego opsesa do ołtarza, aby się
ofiarował, a potem miał z niego exorcysta czarta wyganiać. Opierał się opses,
rzekomo nie chciał do obrazu, a gdy go gwałtem przywiedli, rzucił się na
ofiarę, wydarwszy się im z ręku, brał na ołtarzu pieniądze a kładł do sowitej
sukni, ostatek zrzucił z ołtarza; kapłan co miał Mszę, odstąpił od ołtarza, bojąc
się aby mu się jaki casus nie przytrafił. Co widząc drudzy zakonnicy,
zdumiawszy się przyskoczyło ich kilku do niego, poczną go rozpasować, mając za
to, aby w zanadra kładł pieniądze, którego gdy rozpasali, wypadły z niego one
kamyszczki których był za koszulę nakładł, a pieniądze zostały między sukniami.
Zakonnicy obaczywszy to bardzo byli stąd zasmuceni, mając za to, aby to czart
odmienił z pieniędzy kamienie, mówili długo modlitwy i exorcyzmy nad
kamyszczki, aby się stały pieniądzmi jako pierwej były; gdy się kamyszczki nie
chciały odmienić, uderzył exorcysta agendę o ziemię, mówiąc: Jeszcze na nas tak
chytry czart nie przychodził jako ten, pódźcie z nim ku wszystkim czartom.
Wyprawiwszy tedy tę sztukę łotrowską przerzeczeni oszustowie, z tymi pieniądzmi,
zaraz się udali do Szląska, zwodząc lud prosty swoimi rozmaitymi kuglarstwy,
gdzie też przyszli do jednej ziemianki we wsi mieszkającej, rzekli jej: Pani
szlachetna, nawiedza cię Chrystus z apostołmi swymi, ofiaruj się im, a będzie
zbawiona dusza twoja. – Rzekła: Nie mam męża doma, przeto mi się nie godzi
samej. – Rzekli: Masz jakie obrusy albo prześcieradła ku poświęceniu? Rzekła:
Mam, – a gdy ukazała jedno wyjąwszy ze skrzyni, rzekli: To my z sobą weźmiemy,
abyć się przędziwo rodziło; ukaż drugie. – Rzekła: Nie dam go wam, bo nie śmiem
przed mężem. A tak oni nienawiścią zdjęci, zawinęli żagwie kęs z ogniem w ono
prześcieradło, i dali jej zasię; włożyła je w skrzynię: gdy to tam tlało,
zapaliła się skrzynia, od skrzyni dom, mąż przyjechał, dom zgorzały widząc,
przyczyny się dowiaduje, któremu żona powiedziała przyczynę: Iżem niewdzięcznie
przyjęła Chrystusa z apostołmi jego, przeto na mię tę plagę przypuścił. Rzekł
mąż będąc gniewem poruszony: O łotrci to jakiś był ale nie Chrystus! Pytał
drugich sąsiadów gdzie by się obrócili, powiedzieli że ku Polsce. Zebrało się
wnet chłopstwo z kijmi, z włóczniami, wszyscy szli za nim w pogonią, których
pogonili w jednej wsi, a oni w karczmie już byli zasiedli sobie dobrze w rząd.
A gdy Chrystus usłyszał zgiełk a grzmot chłopstwa z włóczniami, z kijmi ku
karczmie idąc, wyjrzał z karczmy oknem z prędka, ujrzał że to już nie
przelewki, rzekł obróciwszy się do Piotra: Pietrze, już się moja męka i kielich
który mam spełnić przybliża. Piotr też porwał się do okna wyglądać, zajrzał,
ano już ode drzwi zastąpiono. Rzekł: O Panie! i moja też z tobą. Rzekł
Chrystus: Pietrze nieboże, mnieć nie lza jedno oknem wyskoczyć. Rzekł Piotr:
Panie, ja ciebie nie zostawię pókim żyw, ale którędy ty kolwiek uciekać
będziesz, ja za tobą. I tak już nie lza jedno Chrystusowi przyszło oknem
uciekać, a Piotr za nim, drudzy też apostołowie nie dopiwszy rzędu, gdzie który
mógł z nich uciekać, uciekali – których wieśniacy i on wszystek gmin obskoczywszy,
Chrystusa i jego apostoły, jeszcze w okniech tłukli ich kijmi, mówiąc do
Chrystusa: Prorokuj nam Chrystusie z twoimi apostoły, w którym lesie te kije
rosły. Chrystus już będąc na poły umarły, zawołał wielkim głosem: Panowie bracia,
jeśliże można rzecz jest, niechże odejdzie ode mnie i od moich apostołów ten
kielich, obiecując im już za pewną rzecz więcej ludźmi nie szalić, boć trudno
nam wytrzymać Chrystusowę mękę i apostolskie przygody. Dokłada też tego Bielski
w kronice swej, co opuścił Alexander Gwagninus, iż też o to ich oszustwo klął
je biskup, chcąc je tym przywieść do uznania błędu swego i do pokuty. Co oni
ukorzywszy się Panu Bogu po tej swej przygodzie, wyznali błąd swój przed
biskupem, a gdy im wielką pokutę za to ich szaleństwo ustawował, powiedzieli
biskupowi, iż już za to ciężką pokutę przyjęli, gdy im kijem doprano, przeto
już prosim o lżejszą pokutę a rozgrzeszenie, i byli od biskupa rozgrzeszeni, a
oni mędrszymi stawszy się po szkodzie, polepszyli się.
To tu już na oko widzicie,
czego domieszczają niepotrzebne biesiady, bezecne obżarstwa, i wierutne
opilstwa; macie wizerunk tego zmyślonego Chrystusa i z apostołów jego brać,
którzy nie tylko majętności szkaradzie postradali, albo się szatanowi w moc
byli oddali, Pana Boga jako Stworzyciela a Odkupiciela swego przegniewali, ale
ich zelżywości szpetne a guzy szkarade kijowe od chłopstwa spotkały, że się
ledwie, jako czytasz, od śmierci wybiegali, której by byli nie uszli, by się
byli do modlitwy prawdziwego Chrystusa Pana naszego nie uciekli, tudzież też
żywota polepszyć nie obiecali.
Aleć mamy jasny i przykład z
Pisma św. o onym synie marnotrawnym, czego też doznał z swoją wielką szkodą;
dobrze by było, by się też każdy karał w tym jego przygodą. Bo on dostatek i na
wszem obfity dział, który był od ojca swojego dla swej woli pobrał, wezbrawszy
się jechał w dalekie krainy, i tamże roztrwonił wszystkę majętność swą żyjąc
rozpustnie. A gdy wszystko potrawił, stał się głód wielki w onej krainie, on
też począł niedostatek cierpieć; tedy szedł i przystał do jednego mieszczanina
w onejże krainie: on posłał go do swojej wsi, aby pasł wieprze. I rad by był
napełnić brzuch swój onym młótem które świnie jadły, a żaden mu nie dawał.
Potem on świniopas przyszedłszy sam k’sobie, jął mówić: O jako wiele najemników
w domu u ojca mojego mają dostatek chleba, a ja oto od głodu zdycham! – Tego
też pijanice wszyscy, rozpustni a nikczemni marnotrawcy, niech się nadziewają,
którzy się na rzeczy przyszłe bynajmniej nie oglądają. Ale mój wszechmocny
Panie! już nie wiem co to za szalony rozum w tych ludziach panuje, którzy się
na przyszłe rzeczy bynajmniej nie oglądają. Albowiem co mili rodzice zbierali
grosz do grosza, z ciężkością wielką majętności dostawali przez czas niemały,
to potomek niebaczny za rok wszystko przez gardło przeleje, ali po chwili nie
mając gdzie już wziąć, a nie chcąc z głodu zdechnąć, usłysz o nim, ali on już
na Nizie czabany tureckie łupi, albo na slezyńskim boru półkoszki wytrząsa.
Ale co takowych by się
przykładów przywieść mogło, gdyby się przyszło wyliczać, i końca by temu nie
było, do jakiego końca każdy moczygęba z wydmikuflem przychodzą. Bo upatrz ty
jedno sobie którego chcesz z nich, że w krótkim czasie ali go trestce wielka
zawżdy mitręga: będzieć się on rzekomo udawał przed ludźmi za dobrze majętnego,
we wszystkim porządnego, k’temu dostatecznego, a ono tak wiele o nim możesz
rozumieć, jako o onym szlachcicu co w ostrogach chodził, a na koniu nie
jeździł. Co iżbyś lepiej zrozumiał, tak się rzecz ma: Był jeden ziemianinek (nie
wiem by nie z roty onych, co achtel piwa sobie kupiwszy, a iż nie mieli kogo
inszego przy sobie, któryby im nalewać miał, żaden też z nich nie chciał sobie
nalać, mówiąc: żem ja pan, ja też pan, i w tym podswarzywszy sobie, odeszli go)
ten do miasta na każdy targ chodził w karpiach, a na przedmieście przyszedłszy,
w kąt gdzie wlazł, obuł się w skórnie i ostrogi przypiął, miecz przypasawszy,
chodził po targu, każdego też szynkownego domu nie minął, piwa pytając dobrego,
a on więcej czynił dlatego, żeby gratis w gospodzie każdej wypił
poczesną od każdego, że mój miły szlachcic lepiej się uraczył pełnymi bez
pieniędzy, niż drugi co w rzędzie siedząc, kopę w mieszku ma; – gdy go też o
konia kto pytał, powiadał, że go na przedmieściu postawił. Owo iż też tego było
wiele, k’temu że już i nazbyt ten szlachcic miły przebarszczał, albowiem rad
dziwy nieborak, podpiwszy sobie, po mieście broił. Co też widząc zamkowi urzędnicy,
gdy go też podstrzegli już w zdradzie jego, zmówili się nań, i zgoła
instygowali nań, jakoby on miał, podpiwszy sobie, dziecię na przedmieściu
koniem roztrącić; pozwą go do grodu, stanie, sprawia się, powiadając, że to kto
inszy musiał uczynić; – instygują przedsię nań, że tego świadectwem pewnym nań
dowiodą. On nieborak bacząc że mu już dokuczali, musiał na swą sromotę
powiedzieć, że od kilku lat na koniu nie jeździł, jakoż mu był wpadł do piwnicy,
i nie mógł go inaczej z piwnicy wyważyć, dla przykrego wschodu, aże go musiano
konwiami wynosić od tego czasu; chciał się nawet wszystkimi sąsiady swymi we
wsi wyświadczyć, iże ode dwanaście lat żaden go jeżdżąc na koniu nie widział.
Śmiali się wszyscy patrząc nań, a on jeszcze nieborak w ostrogach tureckich
wielkich, k’temu bardzo szerokich, przed urzędem stoi.
Toć też i stąd już widzi
każdy pijanica, jako we zwierciedle, czego pijaństwo bezecne domieszcza
człowieka każdego, i jeśli się takowi nie obaczą, nie tylko królestwa
niebieskiego pozbędą, ale i ojczyzny, i poczciwości, a k’temu dobrej sławy, nie
tylko swej, ale i przodków swoich postradają, a w ubóstwie do śmierci nędzę
klepać muszą. Czego mamy niedawny przykład, co się stało w chełmskiej ziemi z
jednym szlachcicem greckiej wiary, na imię Chweskiem Hańskim, a to w roku 1563,
który mając nie najgorszą część ojczyzny pozostałą po śmierci Rodziców swoich,
jako w Hańsku, w Świerczowie, w Świerczowskiej Woli i w Kołaczach, stał się był
tak wielkim marnotrawcą, że ona wszystka majętność jego, bardzo w krótkim
czasie zginęła z dźwiękiem; albowiem nie oglądając się na przyszłe czasy, tak
srodze jął się był sprośnego moczygębstwa a wydmikuflostwa z swymi Matuszami,
których miał więcej około siebie niż przez dwanaście, co mu dobrze pełnili, że
na ostatek przyszedł do takiego kresu, że one majętności swoje jedno przez dwie
lecie przez gardło przelał, nawet do takiej nędzy i ubóstwa przyszedł, że
musiał masztalerską służyć u sługi swego, który był drzewiej szafarzem u niego,
a potem sprośnie a mizernie w gnoju dokończył żywota swego. Tego też pijanice
wszyscy niech się nadziewają, którzy się na rzeczy przyszłe bynajmniej nie
oglądają. Aczby to jeszcze lżejsza utracić pieniądze, – ale stracić zdrowie
przez marne pijaństwo, i na podagry, na kankry, na karbunkuły, na trędy, na
puchlinę się zdobywać, i rozmaite inne wrzody i choroby sobie zbierać, toć to
zaprawdę nie rozum ale głupstwo a szaleństwo wielkie. Gdyż to jest rzecz pewna
a nieomylna co Salomon mędrzec powiada: Iż więcej ludzi od pijaństwa niż od
miecza ginie. Owo ta przeklęta swawola, a rozpuszczenie kałduna, wszystkie
wojska niezliczone łotrowskie, na zgubę duszy takowego człowieka wywodzi. Bo
jako ubóstwo a mierność jest matką rozkoszy i zdrowia, tak zaś zbytek z drugiej
strony jest studnią oprzykrzenia i rozlicznych wrzodów i niemocy. Bo jakie tam
zdrowie być może, kędy się zawżdy we łbie jako w kotle mięsza, w brzuchu także
jako w beczce kisa? a dusza miła by w wannie siedzi. Już tam nie lza jedno albo
zgorzeć od gorącości, albo zgnić od drożdży, dolewając zawżdy tej skórzanej
beczki, w której się nigdy drożdże nie ustoją. A któryż żołądek to wytrzyma? by
był wiarę żelazny, musi się pukać; by był nie wiem jaki, musi czasem obiema
końcoma ulewać. Bo jako na morzu gdy powstaną wiatry i nawałności morskie, tam
już nie lza jedno co rychlej z okrętu usypować, jeśli chcesz aby wszystek nie
zatonął, – takżeć i pijany, kiedy w sobie zbytnim piciem wzbudzi one wiatry i
one szkodliwe nawałności szczkaniem i smrodliwym rzyganiem, już tam
przyrodzenie zbytnie obciążone wytrzymać nie może, już tam nie lza, jedno on
wewnętrzny gnój, lada którą stroną co rychlej wyrzucić musi, którego chociaż
też już dobrze zbędziesz, a wżdy się jeszcze ona burza długo nie ustoi, ale
dopieroż febry, dopieroż gorączki, ciężkości i bolenie głowy. A więc to rozum,
mój najmilszy chrześcijański bracie, przez kęs rozkoszy na palcu która tak
długo trwa pókić się gorzałka, wino, albo piwo po gardle wlecze, podjąć tak
wielkie męki dobrowolnie i ciężkości musisz, i dla pana kufla Boga Stworzyciele
swego, zdrowie i pieniądze stracić? Bo kiedy lejesz w gardło, jakobyś też lał
do wychodu. Aleć co mówię do wychodu, i owszem jeszcze gorzej: bo ten do
wychodu lejąc nic go nie obrazi, ale ty w brzuch jako w banię bezdenną lejąc,
Boga, duszę, ciało i ludzi obrażasz. Bo pomierne picie i jedzenie, iż się łacno
strawić może, obraca się w krew dobrą i w posilenie twoje. Jako i Ekklezjastes
mówi: Zdrowie jest duszy i ciała trzeźwie picie (15), ale co wetkasz albo wlejesz nad potrzebę, toć nie tylko
nie da posilenia, ale i on ostatek zepsuje, i w guzy się obróci, z których
pewnie wrzody i choroby rostą. Jako też o tym wyraził jaśnie Ekklezjastes tymi
słowy: Czujność, kolera, i morzenie jest mężowi ożarłemu (16). I jeszcze: Wino zbytnie pite, czyni
rozdrażnienia, gniew, i upadów wiele (17). A jako okręt gdy w się tak wiele wody nabierze, że jej wylewać nie
dostarczą, wnet zatonąć musi, tak i każdy człowiek opiły, gdy się zbytnim
piciem obciąży i zaleje, którego przyrodzenie przechować nie może, już ten
pewnie w piwie, w winie, albo gorzałce rozum swój wszystek utopić, i sam
utonąć, a gardłem przypłacić musi, gdyż to jest pewny połów diabelski do
opilstwa każdego człowieka naprzód przywodzić, a potem go do dziwnych rzeczy
domieścić. Czego mamy jasny a świeży przykład przez mistrza Andrzeja Melzyusa
opisany, co się stało w ziemi szwabskiej w mieście Rawenszpurku, roku Pańskiego
1578 dnia 9 miesiąca lutego prawie w niedzielę mięsopustną, tymi słowy: Że ośm
miesckich synków zszedłszy się, zmówili się na to, aby mięsopustne dni
wespółek, we wszelakiej rozkoszy i rozpuście, w piciu i jadle strawili, i dlatego
szli do szynkownego domu Antoniego karczmarza, gdzie gorzałkę szynkowano,
prawie pod kazaniem, i kazali sobie kart a dobrej gorzałki dać, chcąc to
wszystko nagrodzić tego roku, czego łońskiego nie dopili, a kartą szczęścia
pokosztować, kto by z nich miał onę wszystkę biesiadę zapłacić. Gospodarz
pomniąc na niedzielny zaranek, i zdziwił się ich przespieczeństwu, nie był rad
takim gościom, i nie chciał im dać czego się domagali, i owszem aby do kościoła
pierwej szli, a kazania wysłuchali pilnie je upominał, powiadając, że tym czasem
posłużyć im nie mógł w tym czego żądali, gdyż to było przeciwko Panu Bogu,
przeciwko zakazaniu urzędnemu, i przeciw pospolitemu postanowieniu. Na którym
upominaniu gdy przestać nie chcieli, gospodarz nagniewawszy się, szedł do
kościoła, dom gościom zostawiwszy. Widząc oni że gospodarz im kwoli idzie
precz, nic nie uczyniwszy, rozgniewawszy się, poczęli szpetnie łajać, bluźnić
jeden jako drugi, by szaleni z wielkim bezpieczeństwem: a gdy się do woli
nałajali, jeden z nich, na imię Adam Gebiszch, rzekł im: Towarzysze mili,
będziemyli chcieli tak bezpiecznie jako szaleni żyć, a o kazanie, jakośmy to
już uczynili, nie dbać, Pan Bóg nam tego łatwie nie przepuści, i owszem za te
sprawy nasze srodze nas pokarze, wierzcie mi. A rzekłszy to, wstał od stołu, a
obrawszy sobie miejsce przy piecu, tam usiadł. Zatem jakiś młodzieniec
wszedłszy do izby, upomina tych gości, aby opuściwszy frasunek, dobrej myśli
byli, powiadając, że nie bez przyczyny tak nie bardzo weseli byli. Oni mu
powiedzieli, iż gospodarz idąc do kościoła, skrył przed nimi gorzałkę i jeszcze
nam kazał do kościoła na kazanie iść; a myśmy słyszeli dawną przypowieść: iż
grzech jest zły, kościół stary, a diabeł niecnota mógłby kościół gwałtem obalić
a potłuc nas wszystkich. A przetożeśmy sobie umyślili, aby żaden z nas z tego
domu nie wychodził, ażby dosyć swemu przedsięwzięciu uczynił, a te dni mięsopustne
w dobrej myśli a krotofili strawił a dokonał. Zatem on młodzieniec ochotnie a
mile się im postawiwszy, rzecze: Bądźcież tedy dobrej myśli miła drużyno, mam
jeszcze sam dobry a pełny dzban dobrej gorzałki, pijmyż, a gardła swe aż do
wierzchu nalejmy. Zatem jednemu z nich na imię Rejflowi, przepił pełną, a potem
jeden ku drugiemu dotąd, że się popili tak bardzo, że jeden drugiego nie mógł
znać. A ten który przy piecu siedział, przypatrując się temu młodzieńcowi,
który gorzałkę szynkował, że miał nogi jako wołowe, a włosiska na sobie bardzo
szpetne a grube: i zląkłszy się czekał, co za koniec miał być onej biesiady.
Gdy się tedy wszyscy spili, a prawie bez rozumu byli, on młodzieniec
przystąpiwszy, upominał się im zapłaty, mówiąc: Panowie towarzysze, nie chcę od
was za zapłatę pieniędzy, ani żadnej majętności, tylko waszej krwie własnej;
dosycieście mi wiernie służyli, już teraz przyszła godzina, abyście wzięli
zapłatę za grzechy wasze. A porwawszy jednego po drugim, głowy im zakręcił
twarzą nazad, rozmiatał po izbie i tam i sam. Oni wielkim krzykiem pomocy
wołali, znikąd nie dostali, i owszem płomień wielki z gąb im pałał. O czym
wszystkim Adam Gebiszch, który na takie zuchwalstwo nie przyzwolił, a przy
piecu siedząc wszystko wypatrzył, i gospodarz z żoną, który z innymi wiele na
ich krzyk i wołanie tam się byli zbiegli, stateczne świadectwo wydali.
Ale co trzeba nam z cudzych
krajów przykładów przywodzić, jako Pan Bóg płaci opilcy każdemu, ponieważ dosyć
takowych mamy inszych a świeższych przykładów, i w naszej miłej Polsce mało nie
równych, nie tylko w podłych staniech, ale i w wielkich domiech, których ja nie
chcę w tych książkach malować; zlecam ten urząd kronikarzom, ponieważeśmy się
też sami dosyć temu przysłuchali, i oczyma swymi przypatrzyli, że nie tylko
jako świnie brahi obżarwszy się, marnie i nikczemnie z tego świata schodzili,
jako też i szyje szkaradzie łamiąc pod końmi zdychali, albo się też i sami bez
żadnego miłosierdzia i lutości szkaradzie pomordowali. Jako o tym i Marcin
Bielski w przedmowie swej, którą uczynił na kronikę polską wspomina, gdy pisze
tymi słowy: Trafiło się w Sieradzu w roku 1553, na com, prawi, i sam patrzył,
iż popiwszy się urodziwi mężowie z domów szlacheckich, zabiło się ich pięć z arkabuzów
jeden drogiego dzierżąc, i na inszych miejscach słychać było tego wiele w ten
czas. Skąd może każdy pijanica sobie wzorki wybierać, a jako zwierciadło przed
oczyma swoimi mieć, że się żadnemu takiemu, który się pijaństwem bawi, sucho
łyko nie odrze, ponieważ to, jakom drzewiej powiedział, jest pewny połów diabelski
a zawsze ich w te swe sieci wpędzi, i przez pijaństwo do piekła posyła. I
przetoż mędrzec każdego upomina, mówiąc: Nie patrz na wino gdy płowieje, gdy
się zalśnie w szklanicy barwa jego, snadnieć a gładko wchodzi, ale na ostatek
uszczknie jako wąż, a jako żmija jad rozleje (18).
Ale niestetyż miły Panie, na
dzisiejsze czasy opłakane, żeśmy są tylko imieniem chrześcijanie, ale rzeczą
samą bynajmniej, nie oglądając się na to, iż Pan Bóg wszechmogący z ciemności
wywiódł nas do światłości, z śmierci pozwał nas do żywota, na ostatek Pismy świętymi
nas uraczył, które na nas zawżdy wołają i przestrogę dają, abyśmy się pijaństwa
i obżarstwa pilnie warowali, a iżebyśmy się mierności a trzeźwości rozmiłowali.
A my wolimy światu nędznemu i szatanowi sprośnemu powolnymi być, niźli
prorockim pismom i słowom Chrystusowym służyć. Albowiem dla Boga, iż to jeszcze
przydam: człowiek każdy winien i pijaństwem będąc obciążony, chocia to on
słowie prawym żywotem a dobrą myślą nazywa, tedy ja nie baczę większej rozkoszy
w tym, jedno nafasować swój brzuch, szyję nalać aż pasa nie stanie, a to prawym
żywotem i dobrą myślą u niego natenczas bywa, gdy sobie chmielem łeb tak bardzo
nastroi, że musi prawie od rozumu odstąpić, to natenczas nic inszego nie czyni,
jedno woła, krzyczy by gąsiór na wiosnę, skacze, pląsze, rad iż pijan, i prawie
już zda się sobie, by miał z niego być największy pan. Więc rozdziawiwszy opiłą
gębę, to więc wyje (brzuch, pierś i na ostatek i wszystko odkrywszy) oną
wdzięczną a śmieszną melodią jako wilk, albo świnia gdy w płocie uwięźnie, zakrzywając
szyję sprośnie, takie sztuki pokazuje, jakich nigdy dobremu człowiekowi nie
tylko czynić, ale i wspominać jest rzecz sromotna.
Tu i najprostszy może
obaczyć, co za rozkosz ma człowiek opiły, iż nie ma więcej nic innego z
opilstwa tego, jedno zarazę a skrócenie zdrowia swego, tudzież też obyczajów
swoich sprośnych okazanie, ludziom bacznym, trzeźwym, z obyczajmi ich
przeciwnymi niezgodliwe. Albowiem we wszystkich jego postępkach, azaż nie masz
się czym opilcze hydzić? A on zaraziwszy chmielem trochę mózgu swego, to się
wnet stanie teologiem, o Boską się krzywdę z drugim poczyna wadzić, drugich na
wiary nawraca, a w onym nabożeństwie, kufla trunku przed sobą maca, bo widzieć
dla wielkiego opilstwa nie może. Zaś potem stroi rozliczne skoki, czyniąc nowe
tańce a kroki śmieszne, a gdy mu do tego w kozi róg, co za uszyma ryczy jako
wół, zagrają, i w szkapi brzuch kijmi zabębnają, to on dopiero aż na łbie, choć
karku sobie naruszy, dotańcuje.
A tak z tego szkaradnego
opilstwa, przychodzić każdy musi do zdrowia niesposobnego, bo w krótkim czasie,
jedno patrz, aliści mu też leją syropy w gardło, więc mu trą brzuch jako szkapie
na robaki, alić na łbie rogi, guzu, jako u kozy, aliści się twarz świeci jako
karmazyn, a nos jako perełkami osadził, aliści chłopu w gardle chrapi, jako
szkapie kiedy się ku górze zaciągnie. Pójdziem do mieszka jego, aliści w nim
nie masz nic, na ścienie kresek sieła, na grzbiecie niewiele, bo się wszystko
przez gardło przelało. Przyjdzie też potrzeba jaka, dopiero wiercieć sobą
będzie, ano trudno, kiedy się nie masz do czego rzucić. Azaż tam będzie
dostatek jaki w domu u takiego, albo ochędóstwo, ano i kufel i ten brudny,
garnek o jednym uchu, w oknie wiechcie, stół czamletowy, bo wszędy wzory po nim
kędy się piwo lało, kachel gliną zalepiony, na ławie by mógł rzepy nasiać,
pościel brudna, izba zimna i nieumieciona, ściany jastrząb popryskał, tak aż
się więc nie chce z onych rozkoszy od takiego pana. A on chodzi jakoby go teraz
garncarz z gliny ulepił, nie wie co ma rzec z sobą.
Przypatrzże się tu każdy
człowiecze chrześcijański, jeśli się tu jest tobie w czym kochać, bardzo to
snadniej i sam możesz rozeznać: bo kwoli swej woli odstąpić musisz od pamięci,
przez co Panu Bogu naprzód, a potem i ludziom wszystkim, zostać musisz obrzydłym.
Nie wiem jeśli to rozum, bo stąd już zostajesz w lekkiej wadze a ludzi
poczciwych, a u Pana Boga sobie tym więcej i więcej tracisz łaskę i duszy twej
zbawienie, jakom ci wyżej dostatecznie pokazał. Jeśli to nędzniku czynisz
dlatego, abyś był błaznem u świata, i u Pana Boga obmierzłym? nie wiem jeśli to
żywotem, rozkoszą, i dobrą myślą nazowiesz? Tak jako Pan Bóg z gniewem przez
proroka mówi: Pijcież tedy a opijajcie się, a już się tak mażcie a nie
powstajcie, abyście ujść mogli przed mieczem, który Ja poślę między was (19). Trzeba by się nam zaprawdę tego miecza srogiego
lękać, a lękając, pijaństwa tego nikczemnego zaniechać, nie chcemyli w srogi
gniew Pański przyjść, do jakiego też przyszli oni zacni ludzie a monarchowie
wielcy, których nam Pan Bóg przed oczy nasze w Piśmie świętym ku przestrodze
przekłada. Jako mamy pierwszy przykład o onym Amonie synie Dawidowym, który
będąc u brata swego rodzonego Absolona na biesiedzie upojony, zabit (20). Ela król izraelski też na opilstwie sprośnie był
zabity (21). Benadab król syryjski,
takież pijany w namiecie swoim będąc, chociaż miał przy sobie wojsko niezliczone,
a wżdy porażon jest od sług książąt pogranicznych (22). Baltazar król chaldejski będąc takież wesół z gośćmi
swymi, Darius król medski pod nim miasto wziął i samego pojmał z innymi, i był
zabit od niego. Holofernes, przed którego mocą wszystkie narody drżały, opitym
będąc jako nigdy przedtem, od trzeźwej a poszczącej Judyt był zamordowany (23). Symon książę żydowskie, który przedtem wielkiego
męstwa dokazował nad nieprzyjacioły swoimi, skoro się jedno z synami swymi
opił, wnet pospołu z nimi od nieprzyjaciół swoich zdradliwie był zabit (24). Herod, chocia sobie Jana św. Chrzciciela wielce
ważył i jako proroka rad go słuchał, jednak przy biesiedzie nierozmyślną
obietnicę uczyniwszy, uciętą głowę jego tanecznicy darował (25). I Seneka o Alexandrze Wielkim czyni wzmiankę, że gdy
się był bardzo opił, tedy w tym opilstwie wiele przyjaciół sobie uprzejmie
życzliwych pozamordował, między którymi kochanka swego najmilszego na imię
Klitusa przebił mieczem: co gdy wytrzeźwiawszy zrozumiał co zbroił, sam też
chciał od żałości i wstydu umrzeć. Ale zaniechawszy takowych przykładów,
których w historiach świętych i świeckich jest pełno, tylko tu położę jeszcze
tego Senekę, co o tym pisze w te słowa: Rozmyśl jedno sobie jakie upadki
sprawiło pospolite opilstwo. To narody mężne bardzo i waleczne nieprzyjaciołom
poddało. To mury obronnych miast przez wiele lat trzeźwością od nieprzyjaciół
obronione nieprzyjaciołom otworzyło. To narody zuchwałe, i rozkazowania
niecierpiące, pod panowanie inszych poddało. To niezwyciężone wojska winem
tylko uskromiło. Alexandra Wielkiego tak ustawicznie i dalekie drogi, tak
wielkie i częste wojny, tak wielkie zimna, których on i czasy i miejsca
zwyciężywszy, one ziemią i morzem przejechał, tak wiele rzek, które go z
wojskiem z prędka zalewały, tak częste przejazdy morskie, przedsię go bezpiecznym
a całym opuściły; a niemierność picia, i on jeden kubek jadu który przy dobrej
myśli wypił, sam go wnet utopił i zatracił. Takci to opilstwo bezecne nie
przynosi nic dobrego, albowiem niejeden zdrowia swego postradać musi dla niego.
Jako i mędrzec poświadcza nam tego tymi słowy: Dla obżarstwa wiele ich
zginęło (26). Także też i Salomon, tymi
słowy powiada: I komu biada? czyjemu ojcu biada? komu swary? komu doły? komu
bez wszej przyczyny rany? komu zaślepienie oczu? zaż nie tym co społu trwają na
winie, a ćwiczą się kto swój lepiej wypije? (27) Bo zaprawdę iż to jeszcze przydam, iż to opilstwo
człowieka każdego jest nad nim srogim katem, bo i przed czasem go z tym
mizernym światem rozłączy. Gdyż nigdy nie przypada większe nieprzezpieczeństwo,
jako na ten czas, ponieważ śmierć tuż za pasem, a zawsze dybie na to plugawe
wszeteczeństwo. Albowiem wtenczas każdy opilec, ani wzwie kędy marnie zginie,
bo nie wiedzieć skąd sroga śmierć k’niemu przypadnie. Albo nieborak utonie, albo
też szyję złomi: owa mu na ten czas śmierć wszędy zabiega, a jeśliby też kędy
podczas chciał przekwiecać nazbyt, trafi na się równego, iż będzie wnet zabit.
Czego jeszcze i w historiach pogańskich z wiela przykładów możem obaczyć. Albowiem
i on zacny Pelleus co w walce nigdy równia nie miał, przez swe opilstwo, i zdrowia
i królestwa postradał. Tak ten Taurus biesiady swej nieborak przypłacił. I
Eurytion tak też zdrowie swoje stracił. Tym też sposobem Polifeme zszedł z tego
świata. Takać naprawdę wszystkim za zbytnie opilstwo bywa plaga. A jako jeden
powiedział przeciwko niepomiernemu opilstwu w swym wierszu, tymi słowy: Drogo
każdy opilca swoją rozkosz płaci, bo majętność i zdrowie, wszystko społem
traci.
A przeto dla Boga obacz
jedno jeszcze, obacz z drugiej strony mizerny człowiecze, jako jest sprośna a
szkaradna rzecz pijaństwo. Bo czymeś ty innym od niecnych zwierząt różny jest,
jedno rozumem a baczeniem, któreś wziął od Tego co cię stworzył, i którymeś się
też stał panem i książęciem nad wszystkim stworzeniem. Lecz kto sobie rozum i
baczenie pijaństwem odejmuje, ten się równa z niemym bydłem głupim, a prawie mu
się stanie podobnym. A ja owszem mówię, że pijanice są nad bestie daleko
nierozumniejsi i sprośniejsi. Albowiem ani wół, ani świnia, ani żadne bydlę, nigdy
nie pije nad potrzebę swoją, ani się da przywieść do tego, by je też i zabił; a
pijanice dwakroć i trzykroć więcej piją niźli jest potrzeba, i niźli ich przyrodzenie
znosić może, i gębę swoją (co i wstyd powiadać) w sprośny członek obracają, lejąc
choć przez dzięki w gardło, aż po uszach ciecze, a oczy ze łba dobrze mu nie
wylazą. A jakoż się nie wstydzisz mój miły bracie, widząc iż nierozumne bydło
miarę sobie od przyrodzenia zakreszoną pilnie zachowuje, a ty któryś jest
rozumnym stworzeniem, żadnej miary nie masz? I podlejszym się dobrowolnie
czynisz niż wół twój, albo insza bestia twoja? gdyż ci dlatego Pan Bóg brzuch i
gardło skrócił, i skromną miarkę picia i jedzenia postawił, aby cię nauczył
więcej się o duszę niźli o brzuch i ciało starać.
Toteż nie bez przyczyny z
tych niepomierników natrząsa się w pisaniu swym i on polski poeta Rej stary,
który choć też sam rad dobrze pił i jadł, bo był Fegou prawy, tegom ja dobrze
znał, bo często u podsędka chełmskiego ojca mojego dla używania myślistwa
bywał. Albowiem zawżdy kiedy jedno przyjechał, pudło śliw jako korzec
krakowski, miodu praśnego pół rączki, ogórków surowych wielkie nieckółki,
grochu w strączkach cztery magierki, na każdy dzień na czczo to zawżdy zjadał.
A potem z chlebem garniec mleka zjadłszy, jabłek z kopę, a pół tryfusa gniłek
spazszy, do tego sztukę mięsa albo raczej cztery świeżego wezbrawszy, półmiskom
kilkom czupryny wzmiąwszy, kapuście kwaśnej potem dorobił, mało już o żabki
włoskie dbał. Potem gdy do ugaszenia pragnienia przyszło, gdybych o tym pisał
szeroko, byłoby niejednemu śmieszno, bo jako rad jadał potrawy trefne, także
też rzadko pijał piwo dobre, jedno gorzkie, kwaśne, na ostatek i mętne, a gdy
trafił do kogo na łotrowskie piwsko, to pił aż mu w karku trzeszczało, a też
nieraz mu się trafiało, że to smaczne piwko jako słodki wrzód z gardła się mu
nazad dobywało, a jeszcze sobie ust nie utarł, a przedsię wołał, aby mu pełną
iną nalano, i inszych upominał aby też spełnili; pana gospodarza nie
przepominano, to ono piwsko znowu przed gośćmi i przed gospodarzem wychwalał i
aż do nieba wynosił, i nie wyjechał nigdy z domu tego, aż wypił z gośćmi i z
gospodarzem wszystko, acz to było gościom, a najwięcej panu gospodarzowi
brzydko. Acz tego nie wiem, jeśli gdzieindziej w pomiernym życiu się kochał, ale
w ziemi chełmskiej wiele jadał i pijał. Ten tedy tak pisze w Zwierzyńcu
swym przeciw towarzyszom swoim obżarłym i niepomiernie pijącym:
Cóż tedy masz w tym za rozkosz
mój najmilszy bracie,
Wszystkim śmierdzisz jako pies,
wszyscy patrzą na cię.
Oczyć, nogi zapuchły, a brzuch
jako pudło,
Już chodzisz za taraskiem, już
na nogach szczudło,
I mniemasz abyś żyw był, a tyś
zdechł na poły.
Gdy owe wdzięczne swoje
rozpuścisz sokoły.
Zdać się abyś wdzięcznym był
kiedyć w gardło leją,
Wierz mi, iż ci się z ciebie
jako z błazna śmieją.
Nadto gdy się dobrze
szalonemu a pijanemu przypatrzymy, tedy obaczy to każdy, iż szalony od pijanego
niczym nie jest różny, jedno iż pijaństwo, jako Seneka mędrzec pogański
powiada, jest jawne szaleństwo. Przetoż i prorok powieda: Iż psota, wino, a
pijaństwo, ludziom serce i rozum odejmuje (28). I mędrzec poświadcza, iż wino a białegłówki, mądre
ludzi w błazny odmieniają (29). Także
jeszcze i na drugim miejscu powiedział: Iż swarliwa a zwadliwa jest rzecz
wino, a potwarliwe pijaństwo, ktokolwiek się w nim kocha, ten nie będzie mądry
(30). Czego i Bazylius św. dał cudne
podobieństwo mówiąc: Jako zbytnia woda ogień zalewa, tak też zbytnie picie wina
rozum zatłumia. A Augustyn św. tak mówi: Obżarstwo a opilstwo pamięć odejmuje, psuje
i niszczy zmysły. Czego poświadcza i Cycero mędrzec pogański, mówiąc: Rozumu
spełna nie mogą mieć ci, którzy są pokarmem albo piciem napełnieni. A
Arystoteles tak mówi: Opilstwo czyni człowieka niemającym baczenia. I jeszcze
na drugim miejscu Bazylius św. tak mówi: Obżarstwo jest utraceniem rozumu.
A iżby tak było, żeby
pijaństwo zbytnie każdemu człowiekowi rozum odejmowało i zatłumić miało, a iżby
go miało w błazny odmieniać, dosyć mamy jasną kronikę czeską o onym chłopie
opiłym, który ono przez noc i przez dzień jedno był cesarzem. A iżbyś lepiej
rozumiał, tak się rzecz ma: Karolus cesarz, jako był trefny, w Gandawie
mieście będąc, ujrzał chłopa opiłego, a on opiwszy się na ulicy leżał; kazał go
dworzańskim chłopiętom do pałacu cesarskiego przynieść, i w kosztownym łożu
położyć, oblokwszy go w białą a cienką koszulę; skoroby wyszumiał, kazał
dworzanom w pogotowiu być, aby go w cesarskie szaty oblekli, i tak jako
cesarzowi służyli. Pilnują tego wszyscy co im rozkazano. Chłop obudzi się,
dziwno mu czemu tak miękko leży, koszulę na sobie pomaca, koszula cienka;
obróci się, sług przed nim dosyć, panięta stoją łańcuszno, szatno, i tak mniema
że mu się to śni. Ale iż tego długo było, pomacał się też śpili, albo nie;
spodziewał się że go diabeł gdzieś zaniósł i omamił, jął się żegnać, chcąc one
sługi (które diabły rozumiał) od siebie odpędzić. Iż żegnanie nic nie pomagało,
rokuje sobie, we śnie czy nie we śnie? "Jezus Maryja bądź ze mną"
etc. Panięta co przed nim stali imą mu mówić: Czego się miłościwy cesarzu
lękasz, myć to jesteśmy wierni poddani a słudzy twoi, racz wasza miłość
cesarska wstać, już obiad będzie niedługo. Chłop że go cesarzem zowią, dopiero
tym więcej się dziwuje, pyta samego siebie: Cóż? jażem to on Hanus, com się
wczora u pani Frelichowej upił? aleć to nie ja, bo by mi te panięta tak
wielkiej poczciwości nie wyrządzały. Wstanie, szaty przyniosą, słudzy go ubiorą,
pocznie mój Hanus powagi używać, każe co rychlej jeść gotować. Słudzy co wskok
wszystko czynią, cesarzowi powiadają co Hanus broi, cesarz wszystkie półmiski z
stołu swego przed nowego cesarza nosić każe, a on wolałby był kwaśną kapustę albo
rzodkiew. Przyniesiono kubek wielki dobrego wina, który duszkiem tak mało nie
na czczo wypije, potem i drugi, i trzeci, wina co przedniejszego, aż mój miły
cesarz tak za stołem drzymać poczyna. Karolus każe aby go dobrze dopojono, jako
i wczora był. Pan Hanus ochotnie na tym nowym cesarstwie pełnił, że za stołem
usnął. Potem rozebrać go cesarz kazał, a zaś go w jego ubiór a pluderhozy
ubrawszy, wyniesiono na ono miejsce, skąd go wczora wzięto. Nazajutrz rano
wyszumiawszy się, patrzy gdzie leży, nie tak jako wczora, myśli sobie: jeślim
ja to com był cesarzem albo nie. Ale co o tym mam myśleć? miły Boże, toć się
trefne rzeczy śnią człowiekowi, o czym snadź jako żyw nie myśli; ja bym był
przysiągł, bym był gdzie indziej leżał, żem na jawie cesarzem był, a ono mi się
wszystko śniło. Okazał tym kunsztem Karolus co pijaństwo umie. O zaprawdę nie
jednegoż by dziś zbłaźnił tym swym kunsztem, i naszego Polaczka miłego, gdyby
ten Karolus zmartwychwstał? Aleć już i okrom Karolusa tego, znajdzie się w
kunszcie błazeństwa wielkiego, szydząc Polak jeden z drogiego, gdy trafi na
opiłego; jako to sobie byli trafnie, kunsztownie i śmieszno wyrządzili dwa
zacni Polaczkowie mili, którzy dworzańską u króla Zygmunta służyli, o czym tak wzmiankę
czyni Łukasz Górnicki w swoim Dworzaninie; co oto tak było. Pukarzowski
prosił był na wieczerzę Skotnickiego Luli, i był mu tak rad, że go i od rozumu
odpoił; tak że kiedy już stać nie mógł na nogach, sługi jego jedne do gospody
odprawił, drugie pozamykał, a pana tak śpiącego kazał sługom swym nieść do
jednego sklepu, już na to nagotowanego, i tam go kazał wsadzić w łańcuch i w
pęta, i zamknąć kilkiem kłotek, straż u drzwi przystawiwszy. Skotnicki, iż był
okrutnie pijan, jeszcze k’temu na wiatr wyniesiony, kęs jeden onego nie czuł.
Owo przespawszy kilka godzin jako umarły, ocknie się nade dniem i woła: Cóż się
dzieje, ki mię diabeł tak wsadził, prze Bóg gdzieżem, a jest tu kto, ozwij się
proszę. Gdy na pierwsze wołanie nic mu nie odpowiedziano, pocznie znowu wielkim
głosem wołać. Jest tu kto? prze Bóg cię proszę ozwi mi się. Dopiero się straż
nauczona ozwała mówiąc: Awom ja sam i z drugimi, a czego chcesz? Rzecze zasię
Skotnicki: A tyś kto miły bracie? Odpowie mu: Straż nad tobą, abyś się nie
wyłamał. Zaś Skotnicki powie: A prze cię Pana Boga proszę, któż mię tu i przez
którą przyczynę w te żelaza wsadził? Odpowie straż: A więc nie wiesz, dowiesz
się gdy cię we dnie na plac wywiodą. Tu Skotnicki: Czas Panny Maryi. I
pomilczawszy trochę, rzecze zaś: Ale mój najmilszy braciszku, prze cię Boskie
miłosierdzie proszę, wżdy mi powiedz com uczynił, bo ja, na Bóg ci to żywy
przysięgam, nie wiem ani pomnię, abym co namniej przeciwko komu wystąpił. Straż
zasię tak powiedziała: Aza nie pomnisz żeś poczciwą dzieweczkę zgwałcił, i
ojcaś jej, gdyć jej wziąć bronił, zabił. Skotnicki dopiero krzyknie: Ach
niestetyż, narodziwszy się mnie na ten świat, o bezecne pijaństwo do czegóżeś
ty mię przywiodło, iż oto marnie a sromotnie gardło dać muszę. Czemużeś Ty mnie
radniej miły Panie w onych potrzebach gdziem bywał zginąć nie dał, iżbych był
nigdy na katowskie ręce nie przychodził. Ha! Pukarzowski, przyjacielu,
przesiedzieć mi twego wina; aby cię było pierwej w sztuki zsiekano, niżem ja do
twej gospody pomyślił. Ach nędzni moi przyjaciele, to teraz ze mnie weźmiecie
cześć! Dlategoście mię jednak byli do dworu wyprawili, abych was tą zmazą i
sromotą wieczną pocieszył. Owo tego lamentu było z pół godziny; na koniec jął
pytać straży: A moi mili braciszkowie, wiele tu was mnie strzeże? Odpowiedział
mu już inny z onej straży, a nie ten co pierwej: Sześć nas tu, prawi. A
Skotnicki zaś: Kiedyby jeden z was chciał uczynić to miłosierdzie nade mną, a
iść po którego mojego sługę. Odpowiedziano mu: A co mniemasz aby ci wolni byli,
w takowymżeć więzieniu są jako i ty. A Skotnicki znowu: A nieszczęsny ja
człowiek, czegóżem ja to doczekał! Także po długim siebie przeklinaniu, uprosił
wżdy jednego z nich, iż szedł, gdy dnieć poczęło, po pana Kaspra Maciejowskiego,
który o wszystkim wiedział, i był w pogotowiu; a ten dopiero kiedy przyszedł z
drogimi towarzyszmi, poprawił tak dobrze, iż nieborak Skotnicki ledwie nie
umarł od strachu. Aż wżdy na koniec zlitowawszy się nad nim, a w rzeczy to do
tego, to do owego pana śląc o przyczynę, przywiedli rzecz k’temu, iż na ślubie
z więzienia wyszedł a przejednywać miał stronę, na oczy królewskie, aż
przejednawszy nie przychodzić: a jeśliby się strona jednać nie chciała, tedy do
takowego więzienia wrócić się miał. Wtem, gdy za łaskawe staranie panu
Maciejowskiemu dziękować począł, wstrzymać dalej śmiechu drudzy nie mogli,
rzecz się wszystka odkryła. Skotnicki mimo strach, którym go dobrze było
nakarmiono, jeszcze się długo wstydzić musiał, gdy to ten, to ów, łańcuch a
pęta wspominał. Więc iż go tym często drażniono, często też i on o tym myślił,
jakoby ten żart Pukarzowskiemu oddał. Owo raz, w rok podobno po tym, obaczył
Pukarzowskiego podpiłego, i uprosił go do swej gospody, a tam dognawszy go do
upaści, iż i ręką i nogą władać nie mógł, i pacholę jego (bo tylko to natenczas
Pukarzowski miał przy sobie) po sługi do gospody posławszy, barwierza wnet,
któremu ufał, wezwał, i rozkazał mu, aby Pukarzowskiemu śpiącemu, pół gęby
załawty zaprawił. Barwierz posłuszny wnet to sprawił, załawty wargi spoił,
plastr przyłożył, chustami obwinął głowę, i przeniósł go na inszą lepszą
pościel, którą tamże w izbie Skotnicki posłać był rozkazał. Przyjdą potem
słudzy z pacholęciem nierychło (bo daleko gospoda była), widzą iż pan z zawitą
głową leży, a barwierz instrumenta zbiera i maści chowa; pytają co by się to
działo, powiedzą im drudzy (bo sam Skotnicki żałując w rzeczy przygody onej,
płakał w nogach u Pukarzowskiego siedząc), iż ten a ten (który tamże był niż
chłopię odeszło po sługi) pana im przez twarz ranił. Słudzy acz się mścić onego
chcieli, ale iż nie było wiedzieć gdzie by się winowajca schował, sam też
Skotnicki powiedział, aby dali pokój, ponieważ pana ich jest z to, że się sam
wyzdrowiwszy pomścić może, zaniechali wszystkiego. I tak jedni zostali przy
panie, drudzy odeszli do gospody. Potem w nocy ocuci się Pukarzowski, obaczy
łeb zawity, i rzecze półgębkiem: Ki diabeł, cóż mi się stało? Chłopiec jesteś
tu? rozświeć. Wnet się chłopiec porwie, idzie do pana, i pyta: Co w. m.
raczysz, albo w. m. źle leżeć? Odpowie Pukarzowski: Ba dobrzeć mi leżeć, ale mi
to ki diabeł w gębę? Chłopiec odpowie: Aza w. m. nie pomnisz, iż w. m. wczora
ten a ten ranił? Zaś pan: Ja tego kęs jeden nie pomnię, ani czuję aby mię
bolało. Wtem rzecze chłopiec: Prze Pana Boga, nie racz w. m. wiele mówić, bo
nam barwierz rozkazał abyśmy z tego w. m. upominali. Także gdy przyjdzie dzień,
pyta jako się co stało? Powiedzą mu rzecz wszystkę zmyśloną, a chłopiec jego
własny onegoż potwierdza, bojąc się aby go pan nie bił, gdzie by powiedział, że
nad ten czas odszedł był od niego. Przyjdzie barwierz do oprawowania, obwinie
mu gębę, a Pukarzowski mu rzecze: Miły barwierzu, namniej mię ta rana nie boli,
co się to dzieje? Odpowiedział barwierz: Tak to widzi w. m. zmartwiało ciało od
razu, ale po trzecim dniu albo po czwartym poczujesz w. m. Zaś powiedział Pukarzowski:
A bogdajże go zabito, mógłci wżdy gdzieindziej trafiać, niż przez gębę, a toć
się ja cudzołóstwem nie bawię, a wżdy mię Pan Bóg takową raną nawiedził.
Barwierz poszypławszy trochę, wpuścił knot między załawty, przyłożył plaster
znowu, zawinął i rzekł, aby mu dał od wczorajszej pierwszej oprawy. A Pukarzowski
parę czerwonych złotych wnet mu dać rozkazał, i prosił aby go rychło wygoił.
Odpowiedział barwierz: Dali Bóg w. m. rychło zdrów będziesz, jednoby panie
mówić nie trzeba, – i z tym odszedł. Przyjdzie czas obiadu, mięsa jeść nie
śmie, aby żwaniem nie poruszył haftów, tak że się trochę kontuzu napije i
położy. Po obiedzie przyjdą go towarzysze nawiedzać, którym już był o wszystkim
Skotnicki powiedział. Pytają go o zdrowie, przemówi półgębkiem, prosząc aby za
złe nie mieli, iż mówić nie śmie, bo mi, prawi, zakazał barwierz. Wyrwie ten
to, ów owo pytać, a on jedno przyzwala głową a milczy. Owo tego tak długo było,
iż się żadną miarą drudzy wstrzymać nie mogli, poczną się śmiać, a Pukarzowski
domyśliwszy się, iż to już Skotnickiego sprawa, zawój on uderzył o ziemię, a
załawty, rozparzywszy dragant, odjąć sobie kazał. Śmiechu było dosyć, a temu
zwłaszcza, że on więcej barwierzowi wierzył niż sobie, czując to, że go kęs
jeden nie bolało. Powiadają drudzy, iżby tam nie było załawtu żadnego, ale
skóra tylko była lina w rosole uwarzonego, którą nie tylko półgęby, ale i obie
oczy kazał mu był Skotnicki zalepić.
Toteż tu każdy człowiek i
naliższy rozumem swym może ogarnąć, co pijaństwo umie, iż nic inszego, jedno
jako pisma świadczą, tak ubogie, jako też i insze w staniech zacne, jako też i
mądre ludzie w błazny odmienia, serce i rozum odejmuje, i głupimi ich przed
ludźmi pokazuje. I jeszcze mało na tym, iż pijaństwo rozum człowiekowi odejmuje,
ale jeszcze i do wszelakiej niecnoty i nieczystości podżega. Bo rozpustna jest
rzecz wino jako mędrzec mówi (31). I Paweł
św. każdego przestrzega aby się nie upijał winem, bo w winie, prawi, jest nieczystota,
i ta za nim chodzi (32). Bo iż pijaństwo
jest droga do psoty i cudzołóstwa i do innych grzechów cielesnych, dosyć się i
stąd jaśnie pokazuje, co Augustyn św. pisze: Iż opilstwo jest matką wszelkich
niecnót, matką grzechów, korzeniem nieprzystojnych uczynków, początkiem
występków. Toż pisze Bazylius św., Orygenes i Grzegorz św., tak dokładając: Iż
obżarstwo, niezliczone hufce grzechów ku porażce dusznej przywodzi. Przetoż też
Ambroży św. mówi: Dlatego uczymy wystrzegać się opilstwa, iż w nim grzechu
ustrzec się nie możemy. Augustyn św. nadto jeszcze dokładając, mówi: Obżarstwo
w kim się znajdzie, samo być nie może, – jakoby rzekł, iż wszystkie insze
grzechy łacno za sobą ciągnie. Co bezwątpienia dzieje się wielką chytrością
szatańską. Czego mamy jasny, osobliwy, a uważania godny przykład in vitis
patrum, co też i ksiądz Hieronim Powodowski, kanonik poznański w swoim Korabiu
zewnętrznego potopu opisał tymi słowy: Był jeden marnotrawca, który gdy już
wszystko utracił, i prawie mu już do desperacji przychodziło, w onym frasunku
jego, przyszedł do niego diabeł, obiecując go z tych frasunków i niedostatków
wybawić, i wielce znowu ubogacić, gdyby tylko jedną rzecz dla niego uczynił. Na
co gdy on pozwolił, a pytał która by to rzecz była? począł go diabeł do tego
przywodzić, aby własnego ojca zabił. Ale gdy on rzeczy tak okrutnej obiecać nie
chciał, odmienił diabeł onę prośbę w rzecz łacniejszą i rozkoszniejszą, to
jest, żeby cudzołóstwo popełnił. Ale kiedy i na ten sprośny grzech on
młodzieniec pozwolić nie chciał, powiedział diabeł: Chocia sobie takiej
uczynności mej nie poważasz, a za jeden uczynek nie chcesz się mieć do śmierci
dobrze, tedy ja przedsię słowo trzymam, iż to com ci namienił nie odmienię,
tylko wżdy co dla mnie uczyń, a nie chcę inszego jedno co ludzie ustawicznie i
pospolicie bez najmu i bez naruszenia sławy swej, czynić zwykli. A tak upij się
już chocia raz przez moje zdrowie, a nazajutrz będziesz miał wszystkiego dosyć,
jakom ci przyobiecował. Uradował się on nieborak, mniemając iż diabła oszukał i
rozumiejąc, iż nazajutrz miał mieć dobrze czym zapłacić, szedł do
najkosztowniejszej piwnicy, i częścią mocą niezwyczajnego picia, częścią też
podobno, iż diabeł jako przez swe zdrowie, korzenia przysypował, tak się srodze
upił, iż będąc jako wściekłym, cudzołóstwo w onejże gospodzie gwałtownie
popełnił. O czym dowiedziawszy się ojciec jego, bieżał nieborak, chcąc syna od
gardła uchronić i do domu przyprowadzić. On ojca, skoro go hamować począł,
zabił, i sam potem pojmany, na gardło jest skarany. Z którego przykładu obaczyć
możesz, jako sobie pijaństwa każdy człowiek lekce ważyć nie ma, będąc tego
pewien, iż diabeł nie opuści człowieka pijanego bez jakiego cła i zysku swego.
Także też mamy jeszcze przykład i w Locie, który w onej wszystkiej sodomskiej
krainie sam tylko z domem swym sprawiedliwy a niewinny będąc, nie mógł przez
długi czas ze złym towarzyszem sodomskim do grzechu być przywiedziony (33). A gdy od złych Sodomczyków a ogniem niebieskim
zapalonych, wyprowadził się ze wszystkim domem swym, tedy opilstwo za maluczki
czas przywiodło go do tego, iż nie pamiętając o sobie, nieczystość z własnymi
córkami swymi popełnił. Aleć wiele zacnych a mądrych ludzi w takim sprośnym
przypadku upadło, jedno sobie przywiedź na pamięć one jeszcze Samsony, one
Salomony, one Alexandry, one Baltazary, one Herkulesy, wszystko to pijaństwo a
białegłówki poraziły. A to byli tacy mocarze (jako się możesz snadnie
dowiedzieć z Biblii i z historii) że się ze lwy, z smoki, z innymi okrutnymi
zwierzęty łamali i bijali. I Noego biesiady jeszcze i dziś dobrze przypłacamy:
bo takież z opilstwa rozgniewawszy się na syna swego Chama, nagości ciała jego
nie zakrył, przeklął go i wygnał (34)
precz, z którego się potem ci szlachetni panowie Turcy i infułaci Oczakowscy
rozrodzili, i jako ich miłości, łaski używamy i po dziś dzień, to już wszyscy
wiemy. Ach miły Boże! toć to nikczemne a bezecne opilstwo, rozmaite przygody
ludziom sprawuje, jako się to z Pisma św. i z innych świeżych przykładów jaśnie
pokazuje, i pewna to, że nam Pan Bóg takowe zbytki nasze niczym dobrym wetuje.
Przetoż też i Pan Bóg wszechmogący, nie bez przyczyny Aaronowi i wszystkim
kapłanom, wszystkim synom a potomkom jego, słusznie był rozkazał, aby nie pili
wina, ani żadnej pijanej rzeczy, kiedy mieli wniść do kościoła Pańskiego, aby
nie pomarli. Do których tak mówił przez Mojżesza: Wina, ani wszelkiej rzeczy
która upoić może, nie będziecie pić, tak ty kapłanie jako i synowie twoi,
wtenczas kiedy macie iść do przybytku świadectwa, byście nie pomarli. Bo to
przykazanie jest wieczne po narodziech waszych, abyście umieli rozeznać między
świętym a nieświętym, między czystym a nieczystym, ażebyście uczyli syny izraelskie
wszystkich przykazań Moich z zakonu, które Pan mówił do nich przez Mojżesza. I
owszem na inszym miejscu czytamy: iż każdy który ślub czynił w zakonie, a
chciał się poświęcić Panu Bogu, musiał się wstrzymać od wina, i od wszego
napoju pijanego. Otóż jeśli kapłanom starego zakonu była potrzebna trzeźwość
dla zachowania czystości i inszych cnót, którymi by się do przybytku kościoła
Salomonowego dostojnie stawić mogli, daleko więcej potrzebna jest kapłanom nowego
zakonu, ku godnemu wejściu do kościoła Chrystusowego, i ku dostojnemu sprawowaniu,
dotykaniu, i ofiarowaniu, i pożywaniu tej rzeczy, która się przez onę figurę
znamionowała, to jest, Pana Chrystusa Baranka niepomazanego, który zgładza
grzechy wszego świata, pod osobami chleba i wina zatajonego. Czego też mamy
przykłady i w onych dawnych kapłanach pogańskich, którzy choć nie Bogu służyli
ale diabłu, który się kocha w obżarstwie ludzkim, wszakoż iż go mieli za Boga,
tedy w posługach jego osobliwej trzeźwości używali, gdyż wodą tylko a chlebem,
albo owocami które ziemia rodzi, w czystości, osobnie od obcowania inszych
ludzi żywi byli. Jako daleko więcej opilstwa szkaradnego mają się strzec kapłani
zakonu nowego, którzy są prawymi zakonnikami Chrystusa Pana swego. Jakoż dzisia
niestetyż miły Boże, tych naszych czasów opłakanych i prawie swowolnych, z
obudwu stron mogę to śmiele rzec, że nie masz co chwalić, albowiem tak się nami
mocno jął ten król Bachus (który jest mocarzem tego świata, a bogiem obżarstwa)
szalić, że nie ma w czym dać przygany iście i nasz stan duchowny, bo jest bardzo
już i stanu świeckiemu w swoim opilstwie równy. Nie wspominam, iż pijaństwo
każdego opiłego człowieka przywodzi do tego, aby zatrzymać w sobie nie mógł nic
tajemnego. Owo krótko mówiąc, jako mędrzec pisze: Jako ogień doświadcza
żelaza, tak wino do upicia łykane, wyda na wierzch serca pysznych (35). Także też i Seneka dał własne podobieństwo o opilcy:
Iż jako wino, albo mocne picie, póki robi, wszystko co w sobie cudzego ma
wyrzuci, a jeśli mu oddechu nie zostawisz, tedy i statek najmocniejszy rozwali,
– także też człowiek, co najskrytszego w sobie ma, to na się, upiwszy się, wywoła:
a jeśli mu oddechu w tym nie uczynisz, iż mowę jego hamować zechcesz, wnet się
od jadu ledwie nie rozpuknie. Czego też i Ekklezjastes dołożył: Wino zbytnie
pite, czyni rozdrażnienia, gniew i upadów wiele (36). A ponieważ tak wiele przymiotów w sobie ma, zaprawdę
trzeba by sobie tej zbytecznej mensury ująć, żeby nas to niepotrzebne pijaństwo
do czego dziwnego nie domieściło, i z onym bogaczem (który też nie miał w
jedzeniu i w piciu miary) w piekle nie pogrzebło. Zaprawdę mój najmilszy
braciszku, potrzeba by się nam dla Boga żywego poczuwać, jakobyśmy przeciwko
woli i rozkazaniu Pana swego w niczym więcej już nie wykraczali, jeśli ozywamy
się być niepodstępnymi Chrześcijany i sługami u Pana swojego. Albowiem mając my
też przełożeństwo nad sługami swymi, obaczylibyśmy to po słudze którym że się
kuflem często bawi, który jest takowy z nas, proszę powiedz mi, żeby go mógł
schować i przy sobie ścierpieć? pewnie że o takiego pana trudno na świecie,
wyjąwszy iżby sam był takimże moczygębą, jakim sługa jego wydmikuflem. A iż nie
chcesz mieć pijanego sługi a sam się upijasz, powiedzże mi proszę cię, jeślić
się zda, być rzeczą sprawiedliwą? Kto jest godniejszy: jeśli ty, czyli Bóg,
żeby mu trzeźwy sługa służył? Ej dla Boga żywego, izali nas na rzeź pobić mają
jako woły albo świnie, albo insze bydło, że się tak tym niezbędnym obżarstwem
tuczym? przez co nie tylko dostajemy kankrów, karbunkułów, antraxy, francuzy, i
z dziwnymi ich potomki, ale tracimy łaskę Bożą, skarbimy sobie gniew, na czas
gniewu, a jeśli się wczas nie uznamy, zasługujemy pewnie potępienie wieczne.
Ano święci przodkowie oni mili nasi, nie mając ani pisma, ani żadnego
upominania, ani praw żadnych ustawionych na się, tylko tak z przyrodzonej cnoty
swojej, patrz jako pięknie, trzeźwie, pobożnie, a na wszem pomiernie żyli, i na
wszem się sprawowali, a jako długo onych rozkosznych, wesołych, wolnych a
szczerych żywotów swoich używali. Czytamy naprzód w Biblii o pierwszym ojcu naszym,
że był na świecie 900 lat i 30. Także też czytamy o potomkach jego, że też wiek
długi trwali na tym świecie. Ano syn jego Set żył na świecie 912 lat. Ennos 900
lat i 5 lat. Kainan też był żyw 900 i 10 lat. Amalalehel żył 890 i 5 lat. I
Jared był też żyw 960 i dwie lecie. A Enoch był żyw 360 i 5 lat, i chodził z
Bogiem, potem nie ukazał się, iż go Bóg wziął. Matuzalem też był żyw 960 i 9
lat. A Lamech żył 770 i 7 lat. A Noego wszystkie dni były 900 i 50 lat. A gdy
już poczęła się między ludźmi złość zamnażać, a każda myśl serdeczna pochopna
była ku wszemu złemu na wszelki czas, rzekł Bóg: Nie będzie trwał duch Mój w
człowiecze na wieki, bo ciało jest, a będą dni jego sto i dwadzieścia lat (37). A gdy jeszcze tym więcej poczęli się ludzie w złościach
a zbytkach i w nikczemnych obżarstwach rozkrzewiać, tedy Pan Bóg jeszcze
umniejszyć raczył krótszy wiek, jako czytamy u Dawida proroka: Iż dni lat
naszych w samych leciech siedmdziesiąt. A jeśli w potentaciech (a w mocarzach),
tedy ośmdziesiąt lat, a co więcej, boleść a praca (38). A my widząc czas krótki żywota naszego, przedsię się
od tych zbytków swoich niepotrzebnych nie chcemy pohamować, wiedząc to za
pewne, czego mędrzec poświadcza, iż żywot nasz niepomiernym jadłem i piciem
bywa umniejszon. Pisze Valerius Maximus,
iż rzymskie prawa nie tylko mężczyznom na urzędzie będącym, ale i białymgłowom
zgoła zakazywały wina albo mocnego picia. A Alexander tak to dostatecznie
opisuje: Iż nie tylko picie mocne było białymgłowom prawem zakazane, ale która
przeciw temu wystąpiła, tak srodze o to jako o cudzołóstwo była karana. I
dokłada, iż stąd był urósł obyczaj u onych narodów, aby białogłowy dawały na
przywitaniu pocałowanie mężczyznom sobie krewnym i powinowatym, żeby w tym
mogli poczuć, jeśli od której albo od którego wino poczuć było. Ale u nas to pocałowanie
ustało, podobno dlatego, iż z drugiego albo z drugiej, i przez ulicę gorzałkę
dobrze poczuje. Ale życzyłbych tego, aby też w naszej miłej Polsce jakie prawo
o tym urosło, nie tylko na białegłowy ale i na mężczyzny. U Greków Plato
zakazował białymgłowom i mężczyznom wina pić; u tychże Greków dwie były
najporządniejsze rzeczypospolite, Ateńska i Lacedemońska: u Ateńczyków Solon opatrzył
to był prawem pospolitym, iż nie tylko człowiek pospolity, ale i najwyższy
przełożony, o opilstwo na gardle miał być karany. Także u Lacedemończyków
Likurgus uchwałą pospolitą zakazał pod srogim karaniem nie tylko opilstwa, ale
też wszelakich zbytków w biesiadach. Rzymianie też, którzy porządkiem i
dostatkiem Greki daleko byli przebrali, to też zachowywali. Dionysius Siracusanus chocia tyranem
będąc, mało się o prawie pytał i o porządku, przedsię prawem pospolitym
postanowił: Iż, kto by pijanego (zwłaszcza z odzienia) okradł, za to sromoty
ani karania wedle prawa nie odniósł. Pitacus
Miteleneus, pijani gdy co złego uczynili, kazał dwojaką winą karać,
którego też w tym zdaniu naśladował Arystoteles, gdy mówił: iż pijany zasługuje
dwojakie przeklęctwo. Zaprawdę żeć nam chrześcijanom niepomału wbrew dają te
prawa pogańskie uprzywiliowane, że ich w statucie naszym polskim nie mamy. Bo
dokąd ta swawola pohamowana u nas prawem uprzywiliowanym nie będzie, nie będzie
nigdy w Polsce dobrze, musi w nieszczęścia zawżdy obfitować, a w skarbiech
swych słabieć, tudzież też w sobie mieć wiele nędznych, chromych, ślepych,
francuzowatych. Ponieważ też to i Pan Bóg przez Izajasza proroka swego
powiedzieć raczył tymi słowy: Biada, prawi, tej jest koronie, w
której lud jest opiły (39). Aczci
statut jasny w starym zakonie mamy uprzywiliowany, gdzie nie tylko marnotrawcę
potępieniem dusznym, ale też śmiercią doczesną rozkazował Pan Bóg karać. A cóż
po tym, kiedy od chrześcijan nie jest przyjęty, ani od urzędu świeckiego
approbowany. Bo tak w tym statucie Bożym stoi: Jeśliby człowiek urodził syna
upornego i zuchwałego, któryby nie słuchał ojcowskiego albo matczynego
rozkazania, i po skaraniu nie chciałby ich przedsię ze wzgardy słuchać,
wziąwszy go rodzice, przywiodą go do urzędu onego miasta na sąd, a tak będą
mówić: Ten nasz syn uporny jest a swawolny, na nasze upominanie nic nie chce
dać, jął się biesiad, skortacji tylko pilen. Tedy ukamionuje go lud wszystek miasta
onego, i tak umrze, abyście wykorzenili złe z pośród was, co słysząc wszystek
lud izraelski aby się bał (40). A nie
tylko statut Pański jest uprzywiliowany przez Mojżesza, ale go potwierdzić raczył
i w nowym zakonie przez Synaczka swego najmilszego Jezusa Chrystusa Pana
naszego, i przez miłe Apostoły Jego, gdzie tymi słowy głośno powiadać raczy u
Łukasza św.: Warujcie się, aby snadź nie były obciążone serca wasze
obżarstwem i pijaństwem (41). A
Apostoł Paweł święty nas w tym przestrzega mówiąc: Wiedząc ten czas, że już
nam czas i godzina powstać ze snu. Albowiem już teraz bliższe jest nasze
zbawienie, niż kiedyśmy się spodziewali: noc przeszła, a dzień się przybliżył.
A tak odrzućmyż już uczynki ciemności, a obleczmy się w zbroje światłości. Jako
we dnie tak chodźmy poczciwie, nie w psotach i nie wszetecznościach, nie w
poswarkach i zawiści, nie w obżarstwach a w pijaństwie, ale wdziejcie na się
Pana Jezusa Chrystusa, a starania o ciele nie miejcie ku pożądliwościom (42). A na drugim miejscu upomina nas tymi słowy: Jeśliby
kto z tych, który między wami bywa, zwan był porubnikiem, albo łakomym, albo
bałwochwalcą, albo złorzeczliwy, albo drapieżca, albo pijanica, z takowym
abyście nie jadali (43). Paweł święty
tymi słowy nas upomina: Nie upijajcie się winem, w którym jest nieczystota,
ale bądźcie napełnieni Duchem Świętym, rozmawiając sami z sobą w psalmiech, w
hymnach, i w piosnkach duchownych, śpiewając i grając w sercach waszych Panu,
zawżdy dzięki wzdawając za wszystkie rzeczy w imię Pana naszego Jezu Chrysta
Bogu Ojca, będąc poddani jeden drugiemu w bojaźni Chrystusowej (44). I na koniec aby się pohamowali od pijaństwa, tedy
Duch Święty przez tegoż Pawła świętego, na pijanice taki dekret wydał mówiąc: Ani
pijanice, ani cudzołożnicy, królestwa Bożego nie otrzymają (45). I prawa kościelne na wielu miejscach srodze też
pijanice karać rozkazują, ale na jednym miejscu tak opisują: Ludzie świeccy,
którzy się ślubem do wstrzemięźliwości nie obowiązali, jeśli się upiją, niech
będą napomnieni, iż pijanice królestwa Bożego nie otrzymają, a iż opilstwo
zatraceniem jest; niech takowych kapłan do pokuty przyciśnie. Kto przymusza
drugiego do upicia w obyczaj przyjaźni albo zachowania, niech będzie srodze strofowan,
a niech siedm dni pokutuje. A jeśliby to uczynił ze wzgardy, niech trzydzieści
dni pokutuje. Żaden chrześcijanin, niech drugiego nie przymusza więcej pić, niż
przyrodzenie potrzebuje. A kto by drugiego upoił ze złości, ma czterdzieści dni
pokutować. A jeśli to w obyczaju ma, tedy ma być zaklęty do tego czasu, aż
godnie odpokutuje, i polepszenie obiecować będzie.
To tu każdy moczygęba może
zrozumieć, i wzorki sobie wybierać, co za pomstę odniosą tacy, którzy drugich,
jako tego się wiele zawadza w Polsce, do opilstwa przymuszają, i sto przystawów
nad nimi miewają, iż gdzie by kto w swój ciasny brzuch, tak wiele jako drugi w
przestrony wlać nie mógł, mieczmi potrząsają, i nad nimi po ścianach kreślają.
Zaprawdę za takimi sprawami i postępkami naszymi, według słów Dawida proroka Bożego:
Staliśmy się shańbieni sąsiadom naszym, staliśmy się na igrzysko i
pośmiechowisko tym, którzy około nas mieszkają (46). Przetoż (iż słowy Augustyna świętego już skończę)
proszę, i przez straszliwy sądny dzień was poprzysięgam, iż ilekroć się spólnie
na swój chleb prosicie, on sprośny obyczaj, wedle którego wielkie, pełne, bez
wszelakiej miary, trzej a trzej, radzi nieradzi pijać zwykliście, abyście go
jako jad diabelski z waszych biesiad wyrzucili. Gdyż ten nieszczęsny zwyczaj
jeszcze z pogańskiego zachowania pozostał. A ktokolwiek przy swej albo cudzej
biesiedzie tego się dopuści, niechaj nie wątpi, iż tym diabłu ofiarę uczyni,
którym tak zbytnem piciem nie tylko dusza bywa zabijana, ale też ciało bywa
nawątlone. Ale mam ufność w miłosierdziu Boskim, iż was tak natchnąć raczy,
jakoby ten sprośny a sromotny grzech tak się wam zbrzydził, żebyście się go nie
dopuszczali. Ale to co by w onym opilstwie miało marnie zginąć, aby się to na
odżywienie ubogich obróciło, za darem a łaską Pana Jezusa Chrystusa, który z
Bogiem Ojcem i z Duchem Świętym żywie i króluje, Bóg na wieki wieków Amen.
––––––––––
Pisma treści moralnej Księdza Józefa Wereszczyńskiego, Biskupa Kijowskiego,
Opata Benedyktyńskiego w Sieciechowie. Wydanie Kazimierza Józefa Turowskiego. W
Krakowie, NAKŁADEM WYDAWNICTWA BIBLIOTEKI
POLSKIEJ. 1860, ss. 1-40 (Gościniec
pewny niepomiernym moczygębom, a omierzłym wydmikuflom świata tego, do
prawdziwego obaczenia, a zbytków swych pohamowania, z Pisma św. i
rozmaitych autorów zebrany, wydany przez Ks. Józefa Wereszczyńskiego z
Wereszczyna, z przejrzenia Bożego opata sieciechowskiego. Kraków w drukarni
Andrzeja Piotrkowczyka Roku Pańskiego 1585). (a)
(Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono).
Przypisy:
(1) Psal. 13, 3.
(2) Gene. 3.
(3) Ioan. 3, 16.
(4) 2 Pet. 2, 21.
(5) I Pet. 4, 1-2. Rom. 4.
(6) Luc. 21, 34.
(7) I Cor. 6, 9-11.
(8) Isai. 5, 11-12.
(9) Isai. 5, 14-15.
(10) Isai. 5, 22.
(11) Eccle. 31, 39.
(12) Proverb. 21, 17.
(13) Proverb. 23, 21.
(14) Eccle. 19, 1.
(15) Eccle. 31, 37.
(16) Eccle. 37, 33-34.
(17) Eccle. 31, 38.
(18) Proverb. 23, 31-32.
(19) Jerem. 25, 28.
(20) 2 Reg. 13, 28-29.
(21) 3 Reg. 16, 9-10.
(22) 3 Reg, 20.
(23) Judith 12 et 13.
(24) 1 Mach. 16, 14-17.
(25) Mar. 6, 17-28.
(26) Eccle. 37, 34.
(27) Proverb. 23, 29-30.
(28) Ose. 4, 11.
(29) Eccle. 19, 2-3.
(30) Proverb. 20, 1 et 23, 19-21.
(31) Proverb. 20, 1.
(32) Ephe. 5, 18.
(33) Gene. 19.
(34) Gene. 9.
(35) Eccle. 31, 31.
(36) Eccle. 31, 38.
(37) Gene. 6, 3.
(38) Psal. 89, 10.
(39) Isai. 28, 1.
(40) Deuter. 21, 18-21.
(41) Luc. 21, 34.
(42) Rom. 13, 13-14.
(43) 1 Cor. 5, 11.
(44) Ephes. 5, 18-21.
(45) 1 Cor. 6, 9-10.
(46) Psal. 78, 4.
(a) Por. 1) Ks. Zygmunt
Chełmicki, Ojców naszych Wiara Święta. Katechizm
przystępnie wyłożony i przykładami objaśniony.
2) Ks. Józef Deharbe SI, Katechizm rzymsko-katolicki.
3) Św. Pius X, Papież, a) Krótka
Historia Religii. b) Pierwsze
początki katechizmu dla małych dziatek. – Katechizm Krótki. – Katechizm
Większy. – Nauka o świętach Pana Jezusa, Matki Boskiej i Świętych Pańskich. –
Krótka Historia Religii. c) Encyklika "Pascendi
dominici gregis" o zasadach modernistów.
d) Przysięga
antymodernistyczna.
4) Ks. M. Noel, Nowy wykład katechizmu z ambony.
5) Św. Robert kard.
Bellarmin SI, a) Katechizm mniejszy
czyli Nauka Chrześcijańska krótko zebrana. (Compendium Doctrinae
Christianae). b) Wykład nauki
chrześcijańskiej. (Katechizm większy). (Catechismus, seu: Explicatio doctrinae
christianae).
6) Św. Pius V, Papież, Katechizm Rzymski według uchwały świętego
Soboru Trydenckiego.
7) Ks. Jan Józef Gaume, Zasady i całość wiary katolickiej
czyli wykład jej historyczny, dogmatyczny, moralny, liturgiczny, apologetyczny,
filozoficzny i socjalny, od stworzenia świata aż do naszych czasów.
8) Ks. Michał Ignacy
Wichert, Nauki katechizmowe o Składzie
Apostolskim, Przykazaniach Boskich i Kościelnych, o Modlitwie Pańskiej i
Sakramentach.
9) Ks. Kazimierz
Naskręcki, a) Credo. Krótkie nauki o prawdach
wiary katolickiej. b) Dekalog.
Krótkie Nauki o Przykazaniach. c) Życie nadprzyrodzone. Krótkie
nauki o Sakramentach świętych i modlitwie.
10) Ks. J. B. Delert, Teologia dla użytku wiernych pragnących
gruntowniejszej nauki w rzeczach zbawienia. Tom I. Teologia dogmatyczna.
Tom II. Teologia moralna i liturgika.
11) O. Jan Jakub Scheffmacher
SI, Katechizm polemiczny czyli Wykład
nauk wiary chrześcijańskiej przez zwolenników Lutra, Kalwina i innych z nimi
spokrewnionych, zaprzeczanych lub przekształcanych.
12) Ks. Józef Stagraczyński, Nauki katechizmowe o prawdach
Wiary i obyczajów katolickiego Kościoła.
13) O. Mikołaj Łęczycki SI, Pobudki do unikania grzechu śmiertelnego i kilka
innych rozważań pobożnych.
14) Kardynał Gousset,
Arcybiskup w Reims, Teologia moralna
dla użytku plebanów i spowiedników.
15) Amicus Veritatis, a) Gorzałka. b)
Niebo żydów.
(Przyp. red. Ultra montes).