STRONA INTERNETOWA POWSTAŁA W CELU PROPAGOWANIA MATERIAŁÓW DOTYCZĄCYCH INTEGRALNEJ WIARY KATOLICKIEJ POD DUCHOWĄ OPIEKĄ św. Ignacego, św. Dominika oraz św. Franciszka

Cytaty na nasze czasy:

"Człowiek jest stworzony, aby Boga, Pana naszego, chwalił, czcił i Jemu służył, a przez to zbawił duszę swoją. Inne zaś rzeczy na obliczu ziemi są stworzone dla człowieka i aby mu pomagały do osiągnięcia celu, dla którego jest on stworzony"

Św. Ignacy Loyola


"Papa materialiter tantum, sed non formaliter" (Papież tylko materialnie, lecz nie formalnie)

J.E. ks. bp Guerard des Lauriers



"Papież posiada asystencję Ducha Świętego przy ogłaszaniu dogmatów i zasad moralnych oraz ustalaniu norm liturgicznych oraz zasad karności duszpasterskiej. Dlatego, że jest nie do pomyślenia, aby Chrystus mógł głosić te błędy lub ustalać takie grzeszne normy dyscyplinarne, to tak samo jest także nie do pomyślenia, by asystencja, jaką przez Ducha Świętego otacza On Kościół mogła zezwolić na dokonywanie podobnych rzeczy. A zatem fakt, iż papieże Vaticanum II dopuścili się takich postępków jest pewnym znakiem, że nie posiadają oni autorytetu władzy Chrystusa. Nauki Vaticanum II, jak też mające w nim źródło reformy, są sprzeczne z Wiarą i zgubne dla naszego zbawienia wiecznego. A ponieważ Kościół jest zarówno wolny od błędu jak i nieomylny, to nie może dawać wiernym doktryn, praw, liturgii i dyscypliny sprzecznych z Wiarą i zgubnych dla naszego wiecznego zbawienia. A zatem musimy dojść do wniosku, że zarówno ten sobór jak i jego reformy nie pochodzą od Kościoła, tj. od Ducha Świętego, ale są wynikiem złowrogiej infiltracji, jaka dotknęła Kościół. Z powyższego wynika, że ci, którzy zwołali ten nieszczęsny sobór i promulgowali te złe reformy nie wprowadzili ich na mocy władzy Kościoła, za którą stoi autorytet władzy Chrystusa. Z tego słusznie wnioskujemy, że ich roszczenia do posiadania tej władzy są bezpodstawne, bez względu na wszelkie stwarzane pozory, a nawet pomimo pozornie ważnego wyboru na urząd papieski."

J.E. ks. bp Donald J. Sanborn

poniedziałek, 21 marca 2016

Żywot św. Benedykta, założyciela zakonu na Zachodzie

   Święty Benedykt, założyciel wielkiego i sławnego zakonu, nazwanego od niego zakonem Benedyktynów, przyszedł na świat w księstwie spoletańskim we Włoszech, w Nursji, zamku rodzinnym, około roku Pańskiego 480. Ojciec jego, imieniem Eutropiusz pochodził ze starożytnego rodu patrycjuszów rzymskich Anicjuszów, a matka Abundancja była udzielną hrabiną na Nursji. Początkowe nauki pobierał w domu rodzicielskim, po czym oddany został na wyższe szkoły do Rzymu. Rozpusta, jaka wówczas w Rzymie panowała, tak go przeraziła, że opuścił miasto, aby się schronić w niedostępne miejsce i prowadzić życie pustelnicze, chociaż liczył wtenczas dopiero lat szesnaście. Zatrzymany przez znajomych w miasteczku Elfrydzie, zamieszkał u swej dawnej mamki, ale po pewnym czasie udał się w puste, górzyste miejsce zwane Subiako i zamieszkał w niedostępnej prawie jaskini. Żywność przynosił mu inny pustelnik, imieniem Roman, którego poznał w drodze. Ponieważ jaskinia była niemal zupełnie niedostępna, przeto Roman oznajmiał swe przybycie dzwonkiem, a Benedykt spuszczał powróz, przy pomocy którego wyciągał żywność do góry. 

Tak minęły trzy lata, po których Pan Bóg chciał go dać poznać ludziom, gdyż dotąd oprócz Romana nikt o nim nie wiedział. Stało się to w następujący sposób: Pewien kapłan nagotował sobie w sam dzień wielkanocny dobrych potraw. Zanim się zabrał do ich spożywania, rzekł mu Bóg w widzeniu: "Ty sobie smaczne potrawy gotujesz, a sługa Boży, znajdujący się w tym a tym miejscu, umiera z głodu". Kapłan wziął potrawy i udał się natychmiast na wskazane miejsce. Pozdrowiwszy się wzajemnie, odprawili modlitwy, po czym kapłan rzekł: "Wstań, bracie, i jedz, bo dziś jest Wielkanoc i nie godzi się pościć". Benedykt (żył około roku Pańskiego 540) nie wiedział, że to święto wielkanocne, bał się więc przyjąć tak smakowite potrawy i zaczął jeść dopiero wtedy, kiedy mu kapłan opowiedział swe widzenie. 


W krótki czas potem odkryli Benedykta pasterze. Z początku sądzili, że to jakiś dziki zwierz, ale przypatrzywszy się z bliska, poznali, że to mąż Boży i odtąd chodzili do niego po błogosławieństwo i naukę, a wzamian dostarczali mu żywności. Wkrótce wielu mężów, rzucając świat, zaczęło się gromadzić wokół niego, aby z jego ust słuchać słowa Bożego i naśladować jego życie. 

Niedaleko od pustelni Benedykta znajdował się klasztor. Po śmierci przełożonego zakonnicy obrali jego następcą Benedykta, ponieważ jednak klasztor ów nie cieszył się najlepszą sławą, Święty przyjął ten urząd dopiero po długim naleganiu. Nie trwało długo, a zakonnicy zaczęli żałować swego wyboru, gdyż Benedykt z całą surowością przestrzegał reguły zakonnej i dobrych obyczajów, czego oni nie byli zwyczajni. Wkrótce za podszeptem szatana postanowili go zgubić, postawili więc przed nim podczas obiadu szklankę wina zaprawionego trucizną. Gdy Benedykt przeżegnał owo wino, szklanka pękła. Domyślił się Święty, co zaszło, zwoławszy więc wszystkich zakonników, tak się odezwał: "Bracia mili, co chcieliście uczynić! Wszakże wam mówiłem, że moje obyczaje z waszymi się nie zgodzą; szukajcie sobie przeto innego przełożonego, gdyż mnie mieć nie możecie. Niechaj was Bóg ma w swojej opiece". Opuściwszy klasztor, udał się na swe pierwotne miejsce i znowu wiódł surowe życie pustelnicze. 

Sława jego świętości tak była wielka, że zewsząd gromadzili się koło niego mężowie różnych stanów, a liczba ich mnożyła się z dnia na dzień, tak, że musiał zbudować dwanaście klasztorów i każdy dwunastu braćmi obsadził. W jednym z tych klasztorów znajdował się brat bardzo oziębły w modlitwie, wskutek czego często wychodził z kościoła. Benedykt zwrócił na to uwagę i pewnego dnia zobaczył, że owego zakonnika ciągnie z kościoła czart w postaci małego, czarnego chłopca. Chcąc go uwolnić od prześladowcy, obił go rózgą i czart istotnie ustąpił, jak gdyby sam otrzymał owe razy.

Dzięki takim cudownym zdarzeniom, a przede wszystkim ustawicznym modlitwom i gorliwej pracy świętego Benedykta życie klasztorne zaczęło się wspaniale rozwijać. Cieszyło się tym Niebo, a ludność okoliczna odnosiła liczne korzyści. Ale i piekło nie spoczywało, lecz na wszystkie sposoby starało się zniszczyć święte dzieło. Mieszkający w pobliżu niegodziwy kapłan, imieniem Florencjusz, wiedziony zazdrością chciał zniesławić świętego Benedykta, a gdy to nie pomogło, dał mu zatrutego chleba, święty poznał zdradę i kazał ów chleb wynieść krukowi na bezludne miejsce, a wtedy Florencjusz, widząc, że w taki sposób nic nie dokaże, uczynił zamach na niewinność zakonników. Benedykt, chcąc się usunąć od prześladowcy, odszedł z tego miejsca z kilku uczniami i osiadł na Monte Cassino. Była tam stara świątynia pogańska, którą przebudował na kościół, a obok zbudował klasztor, który stał się później najsłynniejszym na całej kuli ziemskiej. Tu około roku 530 napisał Benedykt swą podziwienia godną, wiekopomną regułę zakonną, której on sam był żywym obrazem. 

Oprócz mocy czynienia cudów, miał jeszcze Benedykt ducha proroczego. Braciom oznajmiał sprawy, które się daleko działy, przepowiadał przyszłość i znał myśli ludzkie. Gdy się o tym dowiedział Totyla, król Gotów, postanowił wystawić go na próbę. Przybywszy do Cassino, kazał Benedyktowi oznajmić swe odwiedziny, ale nie poszedł sam, lecz przebrawszy jednego z dworzan w swe szaty, posłał go do Świętego. Święty jednak już z daleka zawołał: "Synu, zrzuć te szaty, bo to nie twoje!". Przelękniony dworzanin padł na kolana, a wróciwszy do króla opowiedział mu, co zaszło. Teraz sam król udał się do Benedykta, padł przed nim na twarz i nie powstał, dopóki Benedykt go nie podniósł. Święty przepowiedział mu, że zdobędzie Rzym, przejdzie morze, a po dziesięciu latach umrze. Przepowiednia się spełniła, gdyż Totyla zająwszy Rzym, udał się na Sycylię, a dziesiątego roku stracił królestwo i życie. 

Pewnego razu uczeń Świętego, Teoprobus, usłyszał go w celi rzewnie płaczącego. Wszedłszy, zapytał, dlaczego tak narzeka. Benedykt odpowiedział, że klasztor zburzą poganie, lecz nikt z zakonników życia nie straci. Kiedy później Longobardowie zniszczyli klasztor, stało się według przepowiedni Benedykta. 

Pewien chrześcijanin prosił Świętego, aby mu pozwolił założyć klasztor przy mieście Tartanosie. Benedykt posłał tam starszego z kilku zakonnikami i rozkazał: "Nie budujcie, aż tam sam przyjdę i wskażę wam miejsce". Zarazem oznaczył dzień swego przybycia. Gdy nadszedł ów dzień, ukazał się Benedykt dwóm zakonnikom we śnie i podał im dokładny plan budowy kościoła i klasztoru. Nazajutrz opowiedzieli sobie obaj swoje sny, ale nie wierząc im, czekali na Benedykta. Nie doczekawszy się, wrócili do klasztoru, ale Benedykt rzekł: "Ja tam byłem, kiedyście mnie przez sen widzieli, wracajcie i budujcie tak, jak powiedziałem". 

Innego razu przyniósł pewien ojciec do klasztoru swego umarłego syna i prosił świętego Benedykta, aby go wskrzesił. "Nie jest to moje dzieło, lecz apostolskie" - odpowiedział Benedykt, ale ów człowiek zaczął rzewnie płakać i rzekł: "Nie wyjdę stąd prędzej, póki mi tego nie uczynisz". Benedykt, litując się nad nieszczęśliwym ojcem, zwołał braci na modlitwę i rzekł: "Panie mój, nie patrz na grzechy moje, ale na wiarę tego człowieka, który o wskrzeszenie ciała syna swego prosi!" - i dotknąwszy się ciała dziecka, wskrzesił je z martwych. 

Na początku roku 543 przepowiedział Benedykt braciom bliski koniec swego żywota. Przed śmiercią spotkał się jeszcze ze swą siostrą, świętą Scholastyką, która cudownym sposobem sprowadziwszy burzę, zatrzymała go u siebie przez noc, po czym wrócił do swego klasztoru. Święta Scholastyka umarła w trzy dni później, a św. Benedykt w czterdzieści. Szóstego dnia śmiertelnej choroby kazał się zaprowadzić do kościoła, gdzie w przygotowanym od dawna dla niego grobie spoczywały zwłoki świętej Scholastyki, a kazawszy go otworzyć, ukląkł nad nim, przyjął Komunię świętą i podtrzymywany przez braci umarł w tej postawie dnia 21 marca roku Pańskiego 543. 

Tego samego dnia dwaj daleko od siebie znajdujący się zakonnicy mieli jednakowe widzenie. Ujrzeli oni niezliczone mnóstwo świateł niebieskich, tworzących niejako drogę wychodzącą z Cassino i sięgającą do Nieba, a zarazem usłyszeli głos: "To jest droga, którą Bogu miły Benedykt wstąpił do Nieba". 

Święty Benedykt położył wielkie zasługi około Kościoła św. Z zakonu jego wyszło 24 papieży, 200 kardynałów, 1600 arcybiskupów, 400 biskupów i 1500 uznanych przez Kościół Świętych Pańskich. 

Nauka moralna

 

Naucz się, chrześcijaninie, wszystkimi siłami zwalczać pokusy. Uskarżasz się, że czujesz się słabym wobec skłonności do złego, że napadają cię nieporządne myśli i pożądliwości, i że namiętności twe są prawie niepodobne do pokonania. Ależ czyż sumiennie możesz powiedzieć, żeś całej siły i woli dołożył i wszelkich środków użył, aby odnieść zwycięstwo nad pokusami? Jeżeli starannie nie unikasz sposobności, jeżeli jej może nawet szukasz, jeżeli zmysłów swoich nie hamujesz, a zaniedbujesz modlitwę, jeżeli nie przystępujesz do Sakramentów świętych i nie umartwiasz swego ciała, natenczas nie uskarżaj się na swą słabość w pokusach i na swoje częste upadki. Bądź przekonany, według słów apostoła, że Bóg nigdy nikogo nad jego siły nie doświadcza, a jeśli na wzór Świętych będziesz toczył walkę przeciw pokusom, zostaniesz zawsze zwycięzcą. Kto się Boga boi, temu się nic złego nie stanie, ale Bóg go ustrzeże w pokusie (Ekkl. 33,1). 

Modlitwa

 

Boże, któryś świętego Benedykta do tak wysokiego stopnia świętości i zasług wynieść raczył, daj nam także siłę, abyśmy podobnie jak on, złemu zawsze się oprzeć i w miłości do Jezusa żyć i umierać mogli. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa. Amen.

Św. Benedykt
Urodzony dla świata 480 roku,
Urodzony dla nieba 21.03.543 roku,
Wspomnienie 21 marca

 Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku - Katowice/Mikołów 1937 r.