STRONA INTERNETOWA POWSTAŁA W CELU PROPAGOWANIA MATERIAŁÓW DOTYCZĄCYCH INTEGRALNEJ WIARY KATOLICKIEJ POD DUCHOWĄ OPIEKĄ św. Ignacego, św. Dominika oraz św. Franciszka

Cytaty na nasze czasy:

"Człowiek jest stworzony, aby Boga, Pana naszego, chwalił, czcił i Jemu służył, a przez to zbawił duszę swoją. Inne zaś rzeczy na obliczu ziemi są stworzone dla człowieka i aby mu pomagały do osiągnięcia celu, dla którego jest on stworzony"

Św. Ignacy Loyola


"Papa materialiter tantum, sed non formaliter" (Papież tylko materialnie, lecz nie formalnie)

J.E. ks. bp Guerard des Lauriers



"Papież posiada asystencję Ducha Świętego przy ogłaszaniu dogmatów i zasad moralnych oraz ustalaniu norm liturgicznych oraz zasad karności duszpasterskiej. Dlatego, że jest nie do pomyślenia, aby Chrystus mógł głosić te błędy lub ustalać takie grzeszne normy dyscyplinarne, to tak samo jest także nie do pomyślenia, by asystencja, jaką przez Ducha Świętego otacza On Kościół mogła zezwolić na dokonywanie podobnych rzeczy. A zatem fakt, iż papieże Vaticanum II dopuścili się takich postępków jest pewnym znakiem, że nie posiadają oni autorytetu władzy Chrystusa. Nauki Vaticanum II, jak też mające w nim źródło reformy, są sprzeczne z Wiarą i zgubne dla naszego zbawienia wiecznego. A ponieważ Kościół jest zarówno wolny od błędu jak i nieomylny, to nie może dawać wiernym doktryn, praw, liturgii i dyscypliny sprzecznych z Wiarą i zgubnych dla naszego wiecznego zbawienia. A zatem musimy dojść do wniosku, że zarówno ten sobór jak i jego reformy nie pochodzą od Kościoła, tj. od Ducha Świętego, ale są wynikiem złowrogiej infiltracji, jaka dotknęła Kościół. Z powyższego wynika, że ci, którzy zwołali ten nieszczęsny sobór i promulgowali te złe reformy nie wprowadzili ich na mocy władzy Kościoła, za którą stoi autorytet władzy Chrystusa. Z tego słusznie wnioskujemy, że ich roszczenia do posiadania tej władzy są bezpodstawne, bez względu na wszelkie stwarzane pozory, a nawet pomimo pozornie ważnego wyboru na urząd papieski."

J.E. ks. bp Donald J. Sanborn

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Znalezienie zwłok św. Szczepana, pierwszego Męczennika


   Izraelici po ukrzyżowaniu Syna Bożego złość swą skierowali przeciwko wiernym Jego wyznawcom. Jako pierwszego męczennika ukamienowali świętego Szczepana dyakona. Kilku bogobojnych mężów nieustraszonemu wyznawcy Chrystusowemu w wielkim smutku i z czcią głęboką sprawiło pogrzeb uczciwy. Najzacniejszym z nich był Gamaliel, dawniejszy nauczyciel świętego Pawła, a później uczeń apostolski; zarządził on, by chrześcijanie ciało świętego Szczepana w nocy z miejsca, gdzie spoczywało, zabrali, a przenieśli na jego majątek Kafargamala, kilka mil od Jerozolimy. Miejscowość ta poszła jednakże z czasem w zapomnienie. Chrześcijanie bowiem, prześladowani okrutnie w kraju żydowskim, przez długie lata znosili nie tylko srogą poniewierkę, ale nieraz nawet Ziemię świętą opuszczać musieli. Spodobało się atoli nareszcie Panu Najwyższemu za czasów cesarza Honoryusza wskazać przez objawienie grób, w którym spoczywały zwłoki świętego męczennika.
   Mniej więcej trzy mile od Jerozolimy, tak brzmi podanie, leżała osada, nazwiskiem Kafargamala. Mieszkał tam pobożny kapłan Lucyan. Pewnej nocy - był to piątek dnia 3 grudnia w roku 415, kiedy świątobliwy sługa Boży zwyczajem swoim spał w zakrystii przy chrzcielnicy, by strzec szat i naczyń kościelnych, ukazał mu się piękny, przystojny starzec z długą białą brodą, w białej, złotymi krzyżami ozdobionej szacie i z laską złotą w ręku.
Uderzył go tąż laską, wołając go trzykroć po imieniu. Wyjawiwszy, że jest owym Gamalielem, który pogrzebał świętego Szczepana, kazał mu podążyć do Jerozolimy i poprosić biskupa Jana, ażeby przybył i otworzył grób, w którym złożono kiedyś ciało jego i świętego męczennika. Z obawy, że postać starca może tylko jest sennem widzeniem lub zgoła ułudą złego ducha, Lucyan nie doniósł biskupowi o swojem objawieniu; prosił natomiast Pana Boga, by w miłosierdziu Swojem raczył dopuścić do powtórnego widzenia, jeśli pierwszą razą nie zwiodły go puste marzenia senne. Po ośmiu dniach ukazał się w rzeczy samej Gamaliel ponownie i powtórzył raz jeszcze wszystko, co przedtem był oznajmił. Lucyan podobno i tym razem go nie usłuchał; by się tem mocniej upewnić o prawdziwości objawienia, dalsze ośm dni trawił na modlitwie i postach. I otóż zjawia się Gamaliel po raz trzeci, lecz już z wyrazem twarzy poważnym i surowym, karci go, iż nie wierzył jego słowom i nakazuje, by bezwłocznie uwiadomił biskupa. Pan Bóg postanowił bowiem, tak mówił, za przyczyną świętego Szczepana i innych Świętych udzielać wiernym licznych łask i dobrodziejstw; nie godzi się przeto odsuwać ich dłużej od krynicy miłosierdzia Bożego.
   Po tem objawieniu niepodobna już było wątpić o prawdziwości widzenia. Udał się zatem Lucyan do Jerozolimy, aby opowiedzieć biskupowi świętemu, co we śnie słyszał. Uradował się niezmiernie pasterz cnotliwy. Zwołał kapłanów i sąsiednich biskupów; w otoczeniu licznego zastępu chrześcijan podążył do miejsca wskazanego. Jakoż znaleziono niebawem ku ogólnej radości cztery trumny zakopane, na których widniały imiona Świętych: świętego Szczepana, świętego Nikodema, świętego Gamaliela i świętego Abibona, jego syna. Kiedy z czcią głęboką trumny otworzono, rozeszła się woń tak miła, jakoby od wonnych kwiatów. Przeszło siedemdziesiąt ludzi, chorych po części, a po części nawiedzonych przez złego ducha, po dotknięciu zwłok świętych, zwłaszcza ciała świętego Szczepana, pozbyło się natychmiast swych bólów i cierpień. Szczątki śmiertelne wielkiego męczennika przeniesiono z ogromną okazałością do Jerozolimy i wystawiono w największym i najdawniejszym kościele na Syonie. Później za czasów Teodozyusza Młodszego przewieziono je do Konstantynopola, a stąd do Rzymu za rządów papieża Pelagiusza I.
   Wieść o tak cudownem odnalezieniu zwłok pierwszego świętego męczennika oraz o cudach przy tem dokonanych rozeszła się po całem chrześcijaństwie. Heretycy, zaczepiający podówczas Kościół Chrystusowy, zostali przez to wielce zawstydzeni, prawowiernych zaś chrześcijan cuda te utwierdziły w wierze prawdziwej i zapaliły do czci świętego Szczepana. Nadchodziły prośby z licznych miejscowości choćby o jakąś cząstkę jego relikwii; wiele miast uzyskało je ku największemu pożytkowi mieszkańców. Jednym posłano trochę ziemi, w której spoczywało ciało męczennika, innym płótna, któremi dotknięto jego trumny; pobożne użycie i cześć tych przedmiotów wywoływały też same zdumiewające cuda, jak samo święte ciało. Świadka nader godnego zaufania mamy tu w osobie świętego Augustyna, który żył w czasie odnalezienia zwłok świętych. Opowiada on jako świadek naoczny w pierwszej księdze o Mieście Bożem wiele znacznych cudów, jakie działy się po części w mieście Hippo, gdzie Augustyn święty był biskupem, po części w sąsiednich miastach i krajach przy szczątkach po pierwszym świętym męczenniku.
   Pewna niewiasta pozbawiona wzroku natychmiast wyzdrowiała, skoro przyłożono do jej oczu kwiaty, którymi na jej życzenie dotknięto świętych relikwii męczennika. Biskup Lucillus po pobożnem dotknięciu tychże relikwii uleczony został z wrzodu niebezpiecznego. Pewien kapłan, imieniem Eucheryusz, wrócił na powrót do życia, gdy na martwe jego ciało włożono szatę, która leżała na zwłokach świętego Szczepana. U dwóch na gościec chorych mężczyzn ustały przy świętych zwłokach dolegliwe cierpienia. Pewnego chłopczyka przejechał wóz tak nieszczęśliwie, że umarł; przy relikwiach nie tylko życie weń wróciło, ale i członki utraconą otrzymały władzę. Wróciła do życia pewna zakonnica, gdy położono na nią suknię, którą dotknięto przedtem zwłok świętych. Z tym samym skutkiem Eleuzyn położył zmarłe swe dziecię na miejsce, gdzie leżały relikwie świętego Szczepana. Marcyalowi, zatwardziałemu żydowi, włożył spowinowacony z nim chrześcijanin pod głowę kilka kwiatów, zabranych z ołtarza z świętemi relikwiami, a dnia następnego prosił żyd o chrzest święty. Wielki ojciec Kościoła opowiada jeszcze o wielu innych cudach, a zamyka opis ten następującą uwagą: "Chcąc opisać choćby tylko cudy uzdrowienia, dokonane za przyczyną chwalebnego świętego Szczepana, musiałbym pisać wiele ksiąg, a mimo to wszystkich cudów bym nie zebrał." Pamięci znalezienia zwłok świętego Szczepana poświęcono dzień 3 sierpnia.


   Nauka


   Liczne cuda, jakie Bóg działał przy zwłokach świętego Szczepana, dowodzą jasno, że cześć świętych relikwii jest dozwolona, Bogu miła i zbawienna. Relikwiami nazywamy szczątki pozostałe przede wszystkiem z ciała, np. kości Świętych. Innowiercy szydzą z takiej czci relikwii, zowiąc ją bałwochwalstwem. Aleć już pierwsi chrześcijanie budowali na grobach Świętych swe ołtarze; wiedzieli chyba od apostołów, co dobrą i chrześcijańską jest rzeczą. Jak miłemi są Bogu ciała Świętych, dowodem jest częste doświadczenie, że gdy innych ludzi ciała w proch się obracają, ciała właśnie Świętych przez całe wieki się nie psują. Bóg to sprawia, Bóg tak czci Swoich Świętych; czyż tedy nie słuszna, żebyśmy w czci i uszanowaniu mieli święte relikwie? Wszakże ciała Świętych były niegdyś żywą świątynią Boga. Już w chrzcie świętym sam Duch Święty ciało uświęcił, a ileż razy w Komunii świętej uświęcenie to się powtarzało! Ciało było także narzędziem Ducha Świętego. Ileż dobrego te ręce zdziałały! Ile pociechy płynęło z tych ust! Jak niestrudzenie biegały te nogi za biednymi grzesznikami! Jak surowo umartwiali swe ciało wszyscy Święci Pańscy postem i pokutą! Czy to wszystko na próżno? Dusza już dawno uzyskała nagrodę w niebie. Lecz i ciało, spoczywające teraz w grobie, zmartwychwstanie kiedyś w chwalebnem przemienieniu, połączy się znowu z duszą, a w niebie u stóp tronu Boga na wieki błyszczeć będzie jako słońce! I któżby śmiał więc powiedzieć, że za wiele czci oddajemy szczątkom ciał po Świętych Pańskich? Wszakże Bóg daleko więcej je kiedyś uczci! Nie zapominaj przecież nigdy, że i twoje ciało przeznaczone jest do wiecznej chwały, że kiedyś zmartwychwstanie, a już tutaj na ziemi jest świątynią Bożą. Nie znieważaj przeto nigdy ciała swego, mianowicie grzechami niewstydliwemi. Proszę was tedy bracia, mówi św. Paweł, przez miłosierdzie Boże, abyście wydawali ciała wasze ofiarą żywą, świętą, przyjemną Bogu, rozumną służbą waszą (Rzym. 12. I.).