Mój polemista twierdzi m.in.: „W tekście artykułu wyjaśniłem, że bulla stała się w okresie Vaticanum I obiektem kontrowersji publicystycznych pomiędzy katolikami a liberałami. Gdyby nie było Bismarcka i Cavoura, bulla Unam Sanctam byłaby prawdopodobnie traktowana jako ciekawostka historyczna… aż do nagłego nawrócenia na sedewakantyzm ks. Trytka”, a następnie: „Nie ma w dokumentach Vaticanum I (o czym przecież ks. Trytek wie, bo ukończył bardzo dobre seminarium w Zaitzkofen!) ani jednego odniesienia do bulli Unam Sanctam. Nie ma ich również w dokumentach Soboru Trydenckiego ani żadnego innego soboru powszechnego od XIV wieku. Nic mi również nie wiadomo, aby którykolwiek z późniejszych papieży w którejkolwiek ze swoich encyklik wspominał bullę Bonifacego VIII w odniesieniu do relacji pomiędzy państwem a Kościołem. Jeśli się mylę, proszę o dowody”.
A oto dowody, że bulla to coś więcej niż tylko „ciekawostka historyczna”. Konstytucja Unam Sanctam Bonifacego VIII z 1302 r. została włączona do Extravagantes communes — zbioru prawa kanonicznego wydanego przez kanonistę Jana Chappuis w 1500 r. W Extravagantes… („Pisma rozproszone wspólne”) zamieszczone zostały dekrety papieskie z lat 1261-1471, które potem weszły, po przejrzeniu przez Grzegorza XIII, do Corpus Iuris Canonici ogłoszonego w 1582 r. Ten zbiór praw kanonicznych obowiązywał w Kościele aż do 1917 roku! „Pisma rozproszone…” zawierają też krótką deklarację (breve) Klemensa V pt. Meruit, w której papież oświadcza, że król, królestwo i mieszkańcy Francji nie są bardziej zobowiązani do posłuszeństwa Kościołowi rzymskiemu na mocy bulli Unam Sanctam niż przed jej wydaniem. Tak więc w żadnym wypadku nie można mówić o jej odwołaniu!
Bulla Unam Sanctam została uroczyście potwierdzona na XI sesji Soboru Laterańskiego V (1516) bullą papieża Leona X Pastor Aeternus Gregem: „A ponieważ jest konieczne dla zbawienia, aby wszyscy wierzący w Chrystusa podlegali biskupowi Rzymu, jak nas naucza Pismo Święte i świadectwo świętych Ojców oraz konstytucji Unam Sanctam naszego poprzednika świętej pamięci papieża Bonifacego VIII (Extravagantes communes I, 8, cap. 1): ze względu na zbawienie dusz tychże wiernych i najwyższy autorytet biskupa Rzymu i tej świętej Stolicy oraz jedność i władzę Kościoła, jego oblubienicy, tę konstytucję, z aprobatą obecnego świętego soboru, wznawiamy i potwierdzamy, bez pomniejszania tego, co zawarte w deklaracji Meruit świętej pamięci papieża Klemensa V (Extravagantes communes V, 7, cap. 2)”. Leon X następnie dodaje też, że nieposłuszeństwo następcom św. Piotra (papieżom rzymskim) winno być karane śmiercią.
Ryszard Mozgol pisze dalej: „Czyż nie uczyniliby tego, gdyby bulla Unam Sanctam była dokumentem uznanym i obowiązującym? W trakcie soborów powszechnych od XIV wieku często przywoływano inne dokumenty Bonifacego VIII, dlaczego zatem pomijano Unam Sanctam? Odpowiem: ponieważ ten dokument został odwołany przez Klemensa V”.
W świetle dokumentów, które przytoczyłem, widać wyraźnie, że to nieprawda. Klemens V w breve Meruit nie odwołał bulli swego poprzednika, a jedynie sprecyzował zakres jej obowiązywania na terenie Francji. Bulla służyła jako źródło i część prawa kanonicznego przez ponad 600 lat! Ponadto — to najważniejsze — na bullę Unam Sanctam powoływał się papież Leon X na Soborze Laterańskim V. Ojciec święty naucza, że podleganie papieżowi wynika z Pisma Świętego, nauczania świętych Ojców i powołuje się przy tym też na konstytucję Unam Sanctam Bonifacego VIII! Ryszard Mozgol nie ma zatem racji ograniczając aktualność bulli tylko do tej części, która wyraża prawdę, że „poza Kościołem nie ma zbawienia”. Również ten jej fragment, który mówi o podleganiu papieżowi („Porro subesse…”), jest obowiązujący, a słowa „Stwierdzamy zatem, deklarujemy i ogłaszamy, że do zbawienia absolutnie konieczne jest przyjęcie prawdy, iż wszystkie istoty ludzkie podlegają Rzymskiemu Papieżowi” wyczerpuje znamiona nieomylności, co potwierdza Leon X postawieniem w jednym zdaniu obok siebie bulli ze źródłami Objawienia. Zatem wykazałem dostatecznie błędy teologiczno-historyczne argumentacji Ryszarda Mozgola. Rzecz jasna, pojawia się pytanie, na ile pozostała część bulli Unam Sanctam była obowiązująca? Na ile jej poszczególne fragmenty zostały sprecyzowane i skorygowane przez następców Bonifacego VIII? Nigdy nie twierdziłem, że stanowi ona w całości obowiązujący katolika wykład Wiary, stąd nie rozumiem stawianego mi zarzutu, że jestem „hierokratą” i zwolennikiem teorii Idziego Rzymianina. Należy też pamiętać, że włączenie bulli Unam Sanctam, najpierw do Extravagantes…, a później do Corpus Iuris Canonici Grzegorza XIII, nie oznacza, że bulla W CAŁOŚCI obowiązuje prawnie. Dopiero Kodeks Prawa Kanonicznego z 1917 r. miał „ekskluzywistyczny”, zamknięty charakter i obowiązywał w całym Kościele jako jedyne prawo. Przed 1917 r. prawo kanoniczne było zbiorem dekretów o zróżnicowanej wartości prawnej, często raczej źródeł prawa, których wartość wynikała ze starożytności lub autorytetu prawodawców. Extravagantes… były pierwotnie niejako prywatnym zbiorem, choć Grzegorz XIII włączając je do swojego Corpusu kanonicznego nadał im oficjalny charakter.
Przyjęcie prawdy o „podleganiu papieżowi” jest zatem „do zbawienia absolutnie konieczne”, dlatego pytam Ryszarda Mozgola: czy uznaje ten fragment za obowiązujący i nieomylny? Za odrzucenie tego fragmentu bulli, jak i orzeczenia Soboru Laterańskiego V grozi wieczne potępienie w piekle, które jest o wiele straszniejsze i bardziej realne niż literacka fikcja Dantego!
Ryszard Mozgol informuje następnie Czytelników: „Przytoczone przez ks. Trytka zdanie bulli Unam Sanctam: «Stwierdzamy zatem, deklarujemy i ogłaszamy, że do zbawienia absolutnie konieczne jest przyjęcie prawdy, iż wszystkie istoty ludzkie podlegają Rzymskiemu Papieżowi» odnosi się do powierzonej św. Piotrowi władzy kluczy, a ta dotyczy w oczywisty sposób kwestii wiary i moralności, a nie brudnych spraw tego świata. Słusznie tak twierdził św. Bernard z Clairvaux, nazwany przez księdza nieroztropnie i lekceważąco «fideistą»”.
Czy gdziekolwiek twierdziłem inaczej? Zadałem pytanie w mojej polemice: kiedy, gdzie i na ile bulla Unam Sanctam została unieważniona? — i nie dostałem na nie satysfakcjonującej odpowiedzi. Po drugie: postawiłem zarzut, że R. Mozgol ignoruje nauczanie Bonifacego VIII o posłuszeństwie wobec papieża i nie potwierdza, że uznaje je za obowiązujące! I dlatego też będę protestował przeciwko zaprzęganiu św. Bernarda do rydwanu antypapieskiej retoryki! Św. Bernard, pomimo pewnych błędów i jednostronności nie zasłużył sobie, by go wykorzystywać przeciwko papiestwu.
Zresztą Prof. Bartyzel w polemice ze mną (której jednak nie mogę odnieść do siebie i mojego stanowiska w tym sporze) pisze: „Problematyczny zatem w bulli Unam Sanctam jest nie nakaz przyjęcia prawdy, iż konieczne do zbawienia jest podleganie wszystkich istot ludzkich papieżowi, ani nawet nie generalny wywód na temat wyższości miecza władzy duchowej nad mieczem władzy doczesnej, lecz nadanie mu takiej interpretacji (z powołaniem się na Idziego Rzymianina), która ową normę podległości oraz osądzania władzy doczesnej, gdy okaże się niegodna, rozciąga bezpośrednio na samo «zarządzanie rzeczami tego świata» (Aegidius Romanus, De ecclesiastica potesta)”.
Mozgol twierdzi też: „Nie ma w dokumentach Vaticanum I (o czym przecież ks. Trytek wie, bo ukończył bardzo dobre seminarium w Zaitzkofen!) ani jednego odniesienia do bulli Unam Sanctam”.
Powtarzam: istnieje natomiast odniesienie do tej bulli w dokumentach Soboru Laterańskiego V sygnowanych przez papieża Leona X. Unam Sanctam została też włączona, jak już wyżej pisałem, do Corpus Iuris Canonici Grzegorza XIII.
Co do seminarium w Zaitzkofen — nazywanie go BARDZO dobrym jest pewną przesadą, chociaż przyznaję, że wykładało tam kilka naprawdę mądrych osób, które nie wahały się docierać do pełni prawdy, co często oznaczało podważanie niektórych opinii śp. założyciela FSSPX, jak i „mitów założycielskich” lefebryzmu. Np. na teologii dogmatycznej dowiedziałem się jak powinna wyglądać prawdziwa interpretacja słynnego cytatu św. Roberta Bellarmina o „papieżu-heretyku”, która jest tożsama z interpretacją sedewakantystów, a nie wersją dla średnio rozgarniętych tzw. lefebrystów. Na tych samych zajęciach (z dogmatyki) omawialiśmy casus papieża Honoriusza i w trakcie lektury jego listu do patriarchy Sergiusza zauważyłem, że nie ma w nim wyrażonej explicite herezji monoteletyzmu. Mój wykładowca dogmatyki ks. Maciej (Matthias) Gaudron przyznał mi wtedy rację. Zresztą, gdyby w najgorszym przypadku uznać, że Honoriusz zbłądził doktrynalnie w swym PRYWATNYM liście, to w niczym nie przeczyłoby to nieomylności papieskiej!
Casus papieża Liberiusza jest nieco bardziej skomplikowany, choć jest oczywiste, że niejednoznaczne wyznanie Wiary z Sirmium (podpisane przez papieża i wprawdzie nie zawierające explicite herezji, ale unikające ściśle katolickiego określenia „Homoousios” — współistotny Ojcu), zostało wymuszone na papieżu przemocą. Zwolennicy herezji arianizmu porwali Liberiusza z Rzymu i uwięzili go w Bałkanach, by poprzez nękanie i tortury wymusić na nim zgodę z herezją. Na tronie św. Piotra osadzono ariańskiego antypapieża. Po swoim uwolnieniu papież wrócił do Stolicy św. Piotra, gdzie niezłomny lud rzymskokatolicki powitał go niczym Bohatera Wiary!
Seminarium pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa w Zaitzkofen dało mi okazję do zrewidowania wielu mylnych poglądów teologicznych kolportowanych przez mniej ambitną literaturę FSSPX. Jest pewnym paradoksem, a raczej zrządzeniem Opatrzności Bożej, że to właśnie w Zaitzkofen przestałem być „lefebrystą”! I to zarówno pod wpływem (raczej mimowolnym…) ówczesnych wykładowców, jak i własnych poszukiwań. Jako bibliotekarz miałem okazję przeglądać przepastne zasoby zaitzkofeńskiej biblioteki, w tym tę jej część, gdzie można było znaleźć literaturę sedewakantystyczną, ze znakomitym „Sacerdotium” biskupa Sanborna na czele. Zresztą już wcześniej w czasie zajęć poświęconych sedewakantyzmowi zostałem oddelegowany do obrony tej pozycji przez wykładowcę apologetyki i mojego ówczesnego Ojca Duchowego, który też dał mi wskazówkę, gdzie znaleźć literaturę przedmiotu… Dzięki temu miałem coraz lepszą świadomość wagi różnych problemów teologicznych, aczkolwiek uważałem wtedy, że nie są to sprawy dla mnie najważniejsze. W marcu 2003 ks. Gaudron (ówczesny rektor Zaitzkofen) głosił nam rekolekcje w Jaidhof, w Austrii, przed święceniami subdiakonatu. Jak wiadomo, w Bractwie przed święceniami podpisuje się „lojalkę” na wierność zasadom teologicznym FSSPX. Ks. Gaudron dał nam do zrozumienia, że ta deklaracja składana jest prywatnie w zakrystii i nie ma większego znaczenia. Alumni też nie traktowali tych zasad poważnie; dość powiedzieć, że trzech z pięciu moich ówczesnych współbraci otwarcie krytykowało liturgię Jana XXIII z 1962 r. Ja sam chcąc być wiernym Bractwu, zakupiłem wtedy za 200 euro brewiarz Roncalliego, którego używałem aż do IX 2005 roku. Wtedy to, w czasie mojej podróży pociągiem na południe Polski razem z ks. Stehlinem, ten zauważył, że odmawiam brewiarz 1962 r. i szczerze się tym zdziwił, stwierdzając, że on preferuje wcześniejsze wersje. Wtedy i ja postanowiłem powrócić do starszej, czystszej liturgii. Uznałem, że skoro nawet mój przełożony nie stosuje się do zasad Bractwa, to i ja nie powinienem mieć skrupułów. Gdy zostałem kapłanem, kwestia odprawiania Mszy „una cum” stała się palącym problemem. Nie mogłem odprawiać Mszy Świętej „w jedności” z Benedyktem XVI, bo ta była w przypadku Bractwa zupełnie fikcyjna. Nadto tekst kanonu brzmi „una cum famulo tuo Papa nostro Benedicto et Antistite nostro N. et omnibus orthodoxis, atque catholicae et apostolicae fidei cultoribus”. Zrównanie (i to w kanonie Mszy Świętej!) Benedykta XVI z „prawowiernymi wyznawcami Wiary katolickiej i apostolskiej” to więcej niż mógłbym znieść. I dlatego w moim życiu odprawiłem góra pięć Mszy w jedności z heretykami.
Raz jeszcze oddajmy głos Ryszardowi Mozgolowi: „Intencją artykułu «Francuski puszczyk» kontra «czarnoksiężnik» z Rzymu – konflikt między królem Francji a papieżem jako tło bulli Unam Sanctam oraz całego materiału zamieszczonego na ten temat w ostatnim numerze Pro Fide, Rege et Lege była próba dotknięcia momentu narodzin «ducha czasów nowych» (Leon XIII) – nowoczesnego myślenia zrywającego nić z Tradycją przez uznanie jednostkowego «ja» wspartego prawniczą kazuistyką za ważniejsze od uświęconego głosu przodków. Niestety, niechlubną rolę w tym odegrali nie tylko król Francji ze swoimi legistami, ale również «modernistyczny» papież z XIV wieku wspierany przez swoich jurystów”.
Jak widzieliśmy wyżej, Bonifacy VIII ogłosił bullę Unam Sanctam, której część była nieomylna, co zostało potwierdzone przez Sobór Laterański V z Leonem X na czele. Również inne pisma papieża Bonifacego znajdowały uznanie w Kościele przez setki lat i dzieje się tak do tej pory — wśród autentycznych obrońców nieskażonej nauki katolickiej, czyli sedewakantystów. Nazywanie zatem papieża Gaetaniego „modernistą” i przypisywanie mu prekursorstwa czasów nowożytnych jest niesprawiedliwe. Bardziej ten zarzut pasuje do zwolenników FSSPX, którzy z przesadnym krytycyzmem patrzą na dzieje Kościoła, uprawiając „meaculpizm a rebours”, a także tak interpretują dokumenty papieskie, że na nieomylność papieską nie zostaje już miejsca.
P.S. Pragnę podziękować Mariuszowi Gruszeczce za istotny wkład w powstanie artykułu serdecznym Bóg zapłać!
31 maja AD 2011, święto N.M.P. Królowej
Bibliografia:
Die Kirche im Ringen um die christliche Gemeinschaft, D. Dr. Johannes Hollnsteiner, Fryburg Bryzgowijski 1940
Dissertationes selectae in historiam ecclesiasticam, Bernard Jungmann, Ratyzbona-Nowy Jork-Cincinnati 1886
Dokumenty Soborów powszechnych, tom IV, opracowanie Arkadiusz Baron, Henryk Pietras S.J., Kraków 2005 (Leon X o bulli Bonifacego VIII: str. 155, nr 17)
Enchiridion symbolorum definitionum et declarationum de rebus fidei et morum, Heinrich Denzinger, Fryburg Bryzgowijski-Bazylea-Rzym-Wiedeń 1999
Geschichte der katholischen Kirche, Ludwig von Hertling S.J., Berlin 1949
Historia Kościoła, tom I, ks. dr Józef Umiński, Opole 1959
Historya powszechna Kościoła Katolickiego, tom 7, Józef Kard. Hergenroether, Warszawa 1902
Za: Sedevacante.pl