Wybaczcie mi postawienie tego pytania w tak brutalny sposób wobec czytelników, którzy nie są członkami waszego Bractwa. Jak sami się przekonają, nie jest to kwestia próżnej ciekawości. Przed odpowiedzią pozwólcie mi poczynić kilka uwag.
Pierwsza
uwaga. Jak wszyscy śmiertelnicy, arcybiskup Lefebvre stanął
przed Boskim Trybunałem aby zostać osądzony przez Tego, który jest w tym samym
stopniu źródłem nieskończonej Sprawiedliwości co nieskończonego Miłosierdzia.
Druga
uwaga. Jego wieczność została nieodwołalnie określona. Bez
względu na to, do czego można by się odwołać, czy będą to najgorsze grzechy
jego zachowania i czynów, czy też największe pochwały i spodziewana kanonizacja
ze strony tych, którzy uważają go za świętego, nie może to zmienić Boskiego
wyroku, który już został wydany. "Homo enim videt ea quae parent,
Dominus autem intuetur cor" (1).
Trzecia
uwaga. Skoro już klamka zapadła, po co w ogóle stawiać takie
pytanie? Niektórzy zapytają czy zapomniałem zalecenia starożytnych, że "de
mortuis nil nisi bene"? (2).
Ten aforyzm jest pogańskim
powiedzeniem zainspirowanym przez strach. Niektórzy obawiali się, aby zmarli
nie zemścili się na tych, którzy mówią o nich źle.
Nie sprawia mi żadnej
przyjemności krytykowanie arcybiskupa Lefebvre. Moim zamiarem jest przypomnieć,
co w świetle wiary mogłoby zagrozić zbawieniu jego duszy. Czyniąc tak ci,
którzy uwikłali się w jego błędy mogą zostać oświeceni i będą mogli ponownie
ocenić swoją postawę zanim będzie za późno. Nigdy nie zapominajmy stwierdzenia
Apostoła, że Bóg nie pozwoli drwić z siebie (Gal. VI, 7).
Czwarta
uwaga. Co do wiecznego zbawienia arcybiskupa, to nawet gdyby
świadomie odrzucił wezwanie Boga do wyznania wiary, nawet gdyby on myślał i
działał w sposób, który byłby grzeszny w oczach Boga, wiedzieć to można by
jedynie z pomocą Boskiego objawienia wyproszonego przez Kościół. Nikt nie może
wiedzieć, co zaszło we wnętrzu jego serca zanim oddał Bogu swoją duszę.
Oto, dlaczego Kościół, który
dobrze wie, że sąd należy do Boga samego, zawsze powstrzymywał się od
wypowiedzi na temat potępienia kogokolwiek, nawet jego najokrutniejszych
prześladowców.
Z drugiej strony, Kościół
nigdy nie wahał się demaskować błędów, bez względu na to, kto je głosił i czy
osoba ta żyje czy zmarła, czy błędy wyznawane były przez jego własne dzieci czy
też przez innych i obojętnie czy osoba ta jest czy też nie jest godna pochwały
w innych sprawach. Kościół zawsze pragnął, aby ci, którzy staną się świadomi
takich błędów doszli do zdrowego osądu rozjaśnionego przez wiarę i aby w ten
sposób uchronili swoje wieczne zbawienie.
Powinno być dobrze
zrozumiane w tym wszystkim, co zamierzam powiedzieć, że dotyczy to tylko tego,
co mogłoby narazić jego wieczne zbawienie na ryzyko, a nie ma być kwestią
rozstrzygania wyroku, jaki Bóg na niego wydał.
Piąta
uwaga. Bóg mi świadkiem, mam gorącą nadzieję, że Bóg w Swoim
wielkim miłosierdziu przyjął duszę waszego Założyciela i od chwili jego śmierci
właśnie o to się modliłem.
Ta skrupulatność jest ważna
w dyskusji.
Przyczyny wywołujące niepokój o wieczne zbawienie
duszy arcybiskupa Lefebvre'a
Pierwsza przyczyna: jego odmowa
wyznania wiary
Jeżeli odmowa wyznania wiary
jest świadoma, to jest to poważny grzech przeciw cnocie wiary. Wiecie dobrze,
że teologiczna wiara zostaje utracona przez pojedynczy grzech śmiertelny
przeciw wierze. Gdyż, jak uczył Leon XIII, natura wiary jest taka, że nie może
być czegoś bardziej niemożliwego niż wierzyć w jedną rzecz i jednocześnie
odrzucać inną. Z tej też przyczyny ten, kto nawet w pojedynczym punkcie odmawia
swego przylgnięcia do prawdy przez Boga objawionej w rzeczywistości odrzuca je
wszystkie (Satis cognitum).
Można też zaprzeczyć
objawionej prawdzie w pośredni sposób i to nawet nie wątpiąc w tę prawdę.
Osoba, która głosi błąd w dobrej wierze nieświadoma, że jej twierdzenie
pośrednio zaprzecza prawdzie, jest usprawiedliwiona z grzechu herezji. Lecz,
jak również powinniście wiedzieć, nieprzezwyciężalna ignorancja (nieznajomość)
nie usprawiedliwia:
– gdy omawiana kwestia
przynależy do obowiązków stanu. Znajomość doktryny jest jednym z obowiązków
powołania kapłańskiego i tym bardziej (a fortiori) odnosi się to także
do biskupa, profesora teologii i przełożonego zakonu;
– jeżeli nieświadomość danej
osoby jest wynikiem niedbałości w zapoznaniu się z materią sprawy, tym bardziej
(a fortiori) kiedy ktoś odmawia poprawienia się po tym jak błąd zostanie
mu wytknięty.
Ponadto, jak dobrze wiecie,
to Chrystus wybiera, kto będzie wyznawcą wiary. To On stwarza warunki: "ut
fructum afferatis et fructus vester maneat" – "abyście szli, i
owoc przynieśli, i żeby owoc wasz trwał" (Jan XV, 16). Wśród tych owoców,
których On oczekuje jest dawanie świadectwa: "Eritis mihi testes"
– "I będziecie mi świadkami" (Dz. Ap. I, 8) i wierność swojemu
powołaniu. Przypomnijcie sobie historię młodego, bogatego człowieka (Mk X, 21-27).
W komentarzu do tego fragmentu Ojcowie Kościoła zwracają uwagę na to jak
niebezpieczna dla czyjegoś zbawienia jest odmowa odpowiedzi na wybór Boga.
Jak już zaznaczyłem,
zostaliśmy wybrani nie tylko po to aby stawić opór herezjom minionych wieków,
herezjom już dawno potępionym, ale również aby przeciwstawić się konwulsjom
spowodowanym przez Vaticanum II i herezje dwudziestego wieku.
Gdy szatan otrzymał od Boga
upoważnienie do "przesiania" Kościoła Jego Syna jak pszenicy (Łk.
XXII, 31), do "postawienia siebie nawet na najwyższych miejscach" (La
Salette),
gdy Rzym utracił wiarę i
stał się siedzibą Antychrysta (La Salette),
gdy niemal cała hierarchia
zerwała komunię z Kościołem Rzymskim i Piotrem, kiedy obrali sobie nowych panów
i kiedy zaczęli uczyć nowych doktryn, jakich nasi ojcowie nigdy nie znali,
gdy ohyda spustoszenia
zamieszkała w świętym miejscu (3) i cała
ojcowizna Kościoła została obalona,
Bóg chciał abyśmy dali świadectwo
Jego słowu wspierając Kościół Rzymski oraz Piotra. Bóg chce abyśmy wobec całego
świata bronili naszej wiary.
Ten Kościół i tylko ten
Kościół, nigdy nie zawiódł i nigdy nie zawiedzie. Ten Kościół i tylko ten
Kościół jest gwarantowaną ochroną przeciw wszelkiemu błędowi (Łk. XXII, 32),
gdyż w zamyśle Pana, jest on Matką i Nauczycielką wszystkich Kościołów. To do
jego nauczania, jego doktryny i jego liturgii powinniśmy przylgnąć, jeżeli chcemy,
aby On uznał nas za Swoich.
Taka
jest wola Boga wobec nas. Takie świadectwo powinniśmy nieść. To właśnie dawania
tego świadectwa arcybiskup Lefebvre z uporem odmawiał.
I aby uniknąć odpowiedzi,
jakiej wola Boga wymagała od niego, nie cofnął się przed zaangażowaniem się w
najbardziej skandaliczne sprzeczności i w najbardziej rażące doktrynalne
innowacje, pogrążając się w najbardziej zawinionym milczeniu.
Pozwólcie mi, że wam
przypomnę:
jego woltę po liście do
kardynałów 6 października 1978 roku i po wyborze i deklaracjach Jana Pawła II,
– jego szczególne upodobanie
dla "papieża" podobnego Janusowi, który jednego dnia jest
"antychrystem", aby w kolejnym dniu być "Wikariuszem
Chrystusa",
– zasadę "wolnego
badania" narzuconą wszystkim wiernym, zobowiązującą do osobistej oceny co
w nauczaniu "papieża" jest a co nie jest zgodne z Tradycją,
– jego dokonane w praktyce
zaprzeczenie nieomylności zwyczajnego i powszechnego magisterium Kościoła,
– twierdzenie o możliwości
dostarczenia przez Kościół wiernym rytu, który stanowi niebezpieczeństwo dla
ich wiary,
– jego teorię, która
zakłada, że Chrystus udziela swojego wsparcia dla zniszczenia Swojego Kościoła
przez utrzymywanie na urzędzie Swojego Wikariusza i przez pozostawanie [jedną
hierarchiczną osobą] z człowiekiem, który jest:
– zwolennikiem ekumenizmu
zaprzeczającego jednej z najtrwalszych doktryn naszej wiary, a mianowicie że
"poza wiarą katolicką nikt nie może być zbawiony",
– odpowiedzialny za
bluźnierczą i świętokradzką ekstrawagancję w Asyżu,
– inicjatorem
przyjacielskiej wizyty u przywódców Synagogi w Rzymie, u ludzi którzy
utrzymują, że Nasz Pan Jezus Chrystus jest "bluźniercą, wartym
śmierci" (Mt. XXVI, 65-66).
Nie tylko arcybiskup
Lefebvre nie sprostał zadaniu dania świadectwa o tym, do czego Bóg go wybrał,
ale ponadto z wielką obrazą sprawiedliwości i miłosierdzia, wyrzucał ze swojego
Bractwa tych wszystkich – swoich synów – którzy dawali takie świadectwo. Co
więcej, publicznie dystansował się od prawdziwych przedstawicieli ruchu
sprzeciwu, czyniąc wszystko aby ich zdyskredytować etykietując takimi
pejoratywnymi tytułami jak "nieposłuszni", "ekstremiści",
"schizmatycy" i "sekciarze przepełnieni zajadłą
gorliwością".
Aby stało się dla wszystkich
bardziej oczywistym, że nie ma z nami nic wspólnego posunął się do tego żeby
pozwalać wam na próby zniszczenia naszych centrów Mszy św. ogałacając je z
wiernych (4).
I w końcu, w Ecône w czasie
konsekracji zakazał biskupowi Antonio de Castro Mayer publicznego stwierdzenia,
że na Stolicy Apostolskiej brak jest prawdziwego papieża, papieża obdarzonego
Autorytetem Władzy Piotra.
Jeśli o mnie chodzi to, co
się tyczy wyznania wiary nie waham się tego powiedzieć, a nawet byłbym
zachwycony gdybyście mogli wykazać mi, że się mylę twierdząc, że oprócz Pawła VI, który zniszczył wszystko w Kościele
oraz jego następców, którzy skodyfikowali jego "rewolucję
październikową", nikt nie uczynił więcej szkody Kościołowi niż arcybiskup
Lefebvre przez wprowadzanie podziałów, liberalizację i sterylizację ruchu
katolickiego oporu.
Oczywiście jestem świadomy
faktu, że zniszczenie ojcowizny Kościoła jest bardzo poważnym zarzutem. Lecz
zgadzając się z tym twierdzę, że rozbijanie ruchu oporu, neutralizowanie go
przez liberalizowanie, atakowanie tych, którzy ośmielili się przyznać, że niszczyciele
katolickiej wiary nie mogą być prawdziwymi papieżami jest czymś znacznie
poważniejszym. W rzeczywistości oznacza to bycie aktywnym wspólnikiem tych
niszczycieli (5).
Druga przyczyna niepokoju: jego
pogarda dla tych, którzy nie zgadzali się z jego sposobem myślenia
Był to jeden z głównych
rysów jego charakteru. Równie dobrze można to uznać za podstawową przyczynę
tego, że zawiódł jako świadek wiary. Arcybiskup Lefebvre nigdy nie przyjmował
rady tych, którzy nie myśleli dokładnie tak jak on. Nigdy nie tolerował lub nie
słuchał sprzeciwu tych, którzy nie zgadzali się z nim nawet, kiedy chodziło o
najpoważniejsze kwestie. Już w 1970 roku, kiedy organizowałem w Tours pierwszą
konferencję dla zbadania doktrynalnych problemów, oświadczył, że nie weźmie w
niej udziału, jeżeli zaproszę księdza Raymonda Dulaca. Ta sama sekciarska
mentalność kierowała jego zachowaniem w stosunku do tych, którzy opuścili jego
Bractwo: Nie mieć z nimi już nic wspólnego, wszystko skończone. Jestem pewny,
że znacie historię Biblii-Wulgaty Sykstusa V. Papież ten powołał komisję
specjalistów do krytycznego wydania łacińskiego tłumaczenia Pisma św.
dokonanego przez św. Hieronima. Jako, że był papieżem myślał, iż posiada
większą mądrość niż jego doradcy. I jako taki narzucał on swój punkt widzenia
odnośnie każdego niejasnego ustępu bez tolerowania jakiegokolwiek sprzeciwu.
Wynik był do przewidzenia. Jego doradcy zatwierdzali wszystko bez szemrania.
Jego tłumaczenie było tak pełne błędów, że jego następca nie czekał i spalił to.
Przykład ten służy do przypomnienia nam, że nawet papież nie jest zwolniony od
obowiązku słuchania tych, którzy myślą inaczej niż on. Rzuca to światło na
konsekwencje dziwnego sposobu działania arcybiskupa Lefebvre.
On także wybierał doradców
tylko z pośród swoich wielbicieli: nie mógłby znieść sprzeciwu. Jak zatem można
się dziwić, że końcowy wynik nie był katolicki.
A jednak nie brakowało
ostrzeżeń zmierzających do uniemożliwienia mu zboczenia z drogi. Nie
wspominając o tych osobach, które okazywały mu to samo uczucie miłości; wiecie
jak często przypominałem mu cytat z Ezechiela III, 17-21 działając z obowiązku
ostrzeżenia go, gdy byłem przekonany, że jest w błędzie. Nigdy – ani razu – nie
słuchał tego, co miałem do powiedzenia.
Trzecia przyczyna zaniepokojenia:
jego brak miłości
Był on przekonany, że nie
mam racji i wielokrotnie zwracałem mu na to uwagę. Błąd w sprawach wiary mógłby
narazić na ryzyko moje wieczne zbawienie. Tak więc tym bardziej miał on
obowiązek skorygować mnie, jako że prosiłem go o to. Aby skłonić go do tego
wielokrotnie poddawałem jego uwadze cytat z Ezechiela. Nigdy nie miał dość
miłości, aby przedyskutować to ze mną.
W żadnym wypadku nie byłem
jedynym, którego wykluczył z zasięgu swojej miłości. Wierny wprowadzony w błąd
przez nowy kościół też byłby z niego wyłączony. Zapewne nawet lepiej ode mnie
znacie nieustanne prośby, jakie kierował do swojego "papieża". W
jakim celu? Nie po to, aby uzyskać od niego zakaz odprawiania nowego rytu,
który wystawiał wiernych na niebezpieczeństwo utraty wiary, ale jedynie po to
by uzyskać przywilej zachowania starożytnych zwyczajów dla swojego Bractwa.
Jak mógł on akceptować
używanie tych nowych rytów będących niebezpieczeństwem dla wiary innych
katolików? Czyżby otrzymał od Boga jakąś dyspensę pozwalającą mu nie kochać
tych spoza jego Bractwa?
Św. Jan mówi o tym całkiem
jasno. Najpewniejszy sposób okazania szczerości naszej miłości do Boga dokonuje
się poprzez miłość wobec naszych bliźnich. "Albowiem ten, co nie miłuje
brata swego, którego widzi, jakże może miłować Boga, którego nie widzi?"
(I J. IV, 20). Także św. Paweł zapewnia nas, że nasze najwspanialsze czyny,
nasze wysiłki i nasze cnoty wszystkie pozostają bezużyteczne dla naszego
zbawienia, jeżeli nie ma w nas miłości (I Kor. XIII).
Czwarta przyczyna zaniepokojenia:
jego lekceważenie słowa Bożego
Uznawanie "papieży Vaticanum
II" oznacza uznanie, że Chrystus uczynił ich Swoimi Wikariuszami i
obdarzył ich Swoją Władzą.
Jednocześnie, gdy pomimo
nakazu i groźby Ducha Świętego opisanej przez św. Pawła (Rzym. XIII, 1-2),
publicznie uparcie sprzeciwia się jasnym i wyraźnym rozkazom tych "papieży",
odmawia posłuszeństwa ich wyraźnym nakazom i ostentacyjnie lekceważy ich
sankcje, nawet te legalnie promulgowane, to jest to niczym innym jak
lekceważeniem Słowa Bożego, ściąganiem na siebie Jego przekleństwa oraz
poważnym zagrożeniem własnego wiecznego zbawienia.
* * *
Mógłbym przywołać tu jeszcze
następne przyczyny uzasadniające niepokój, ale wolę tego nie robić.
Jak wcześniej stwierdziłem,
mam gorącą nadzieję, że wasz założyciel był zdolny odwołać wszystkie swoje
błędy przed oddaniem swojej duszy Bogu. Czy to uczynił? Dowiemy się w Dzień
Sądu. Aż do tego czasu ta wiedza pozostanie ukryta u Boga.
Z drugiej strony możemy i
także wy musicie modlić się mając
nadzieję, że arcybiskup to uczynił. Jak dobrze wiecie nigdy nie jest za późno
aby ofiarować Bogu swoje modlitwy (6).
Zakończę ten list, który
zostałem zmuszony napisać do was w formie publicznej podwójnym ostrzeżeniem.
Pierwsze
– Trwając w popełnianiu tych samych błędów, co wasz
założyciel, próbując usprawiedliwiać to, co jest nie do usprawiedliwienia,
możecie tylko powiększać jego odpowiedzialność przed Bogiem, podczas gdy w
żaden sposób nie zmniejszycie własnej. Poza tym, w imię tego synowskiego
obowiązku, który macie wobec niego, proszę abyście się zastanowili nad
następującym:
Zapewne wierzycie w to, że
dla zbawienia jego duszy Bóg mógłby wziąć pod uwagę modlitwy i ofiary składane
"post mortem" (a).
W tej sytuacji, czy nie uważacie, że macie dodatkowy obowiązek rozważyć to, co
napisałem w moim liście?
Czy nie uważacie, że aż do
momentu, gdy nie zdołacie doktrynalnie obalić z wiary wynikających przyczyn, na
których opiera się nasza kontrowersja, że wasza synowska powinność nakłada na
was obowiązek pokonania niechęci przyznania, że podobnie jak on zbłądziliście?
Uczynienie tego nie oznacza zaniedbania synowskiego obowiązku. Uznanie ojcowskich
błędów jest dużo lepszym wyrażeniem takiego obowiązku niż utwierdzanie się w
takich błędach.
Drugie
– Podczas gdy los waszego założyciela jest
nieodwołalnie określony, los wasz oraz mój jeszcze nie są rozstrzygnięte. Jeśli
chodzi o nasze zbawienie, to różnice w opiniach nie sprowadzają się tylko do
zwykłej rozbieżności, lecz polegają na otwartej sprzeczności. Mówiąc wprost,
jeżeli wy jesteście na właściwej drodze do zbawienia, to oznacza, że ja na niej
nie jestem. Ale jeżeli ja mam słuszność, wy jesteście na drodze do piekła. Raz
jeszcze odnosząc się do ustępu z Ezechiela (III, 17-21) wy wobec mnie, podobnie
jak ja w stosunku do was, mamy wzajemnie poważny obowiązek braterskiej miłości,
który musicie wypełnić.
Pisząc do was otwarty list
wierzę, że w odpowiedni sposób wypełniłem ten wymóg miłości. Czy będziecie
mieli odwagę zrobić to samo wobec mnie? Wynika stąd, że nie można uwierzyć w
szczerość waszych przekonań, jeżeli nie uważacie, że ja z konieczności jestem
na drodze do potępienia. Posłuchajcie, co Bóg mówi do was przez proroka: "Sanguinem
vero ejus de manu tua requiram" (Ez. III, 20) (7).
Modlę się, aby Słodkie i Niepokalane
Serce Maryi, wielki św. Józef, dziewiczy ojciec Jezusa i główny Patron
Kościoła, wyprosili dla was u naszego Pana Jezusa Chrystusa łaskę uchronienia
się od samooszukiwania swoimi łatwymi sukcesami (rozważcie Mt. VII, 22-23),
abyście nie uznali za komfortową swojej niespójności, abyście zrozumieli, że
Bóg dopuścił wasze błędy, aby wasze nawrócenie mogło być wspanialsze dla Niego
i bardziej korzystne dla wiecznego zbawienia waszego Założyciela. (b)
Ks. Noël Barbara
Z języka angielskiego tłumaczył Mirosław Salawa
––––––––––––––––
Przypisy:
(*) Artykuł ten to zakończenie "Listu otwartego do
członków Bractwa Św. Piusa X", który ukazał się w numerze 12 czasopisma
"Fortes in Fide" z r. 1993.
(1) "Bo
człowiek widzi, co się pokazuje, a Pan patrzy na serce" (I Księga
Królewska, XVI, 7).
(2) O zmarłych należy mówić tylko dobrze.
(3) "Przez ohydę spustoszenia można rozumieć
zepsucie doktryny, gdy widzimy to na miejscu świętym, co oznacza Kościół"
("Abominatio desolationis intelligi potest et omne dogma perversum:
quod cum viderimus stare in loco sancto, hoc est in Ecclesia..."). (Breviarium
Romanum [Brewiarz Rzymski], Homilia św. Hieronima, Ostatnia Niedziela
po Zesłaniu Ducha Świętego).
(4) Z jakiej to innej przyczyny otworzyliście
liberalne centrum Mszy w miejscu gdzie już kwitnął ośrodek prawdziwego
katolickiego oporu wobec Vaticanum II, np. w Tours i Nantes, żeby
wspomnieć tylko dwa spośród wielu innych? Czy było to motywowane przez
gorliwość dla chwały Bożej? Albo może chęcią dania lepszego świadectwa wierze
katolickiej? Albo może miało to pozyskać życzliwość tych, u których dopraszacie
się pozwolenia na zrobienie eksperymentu Tradycji?
(5) Na niego zrzucam odpowiedzialność za skierowanie
do obozu wroga: ojca Augustine, Dom Gerarda i ich wspólnoty, księdza Bisiga i
tych wszystkich, którzy przyłączyli się do Bractwa Św. Piotra.
(6) Modlitwy i ofiary, które ofiarujemy Bogu po
śmierci drogiej osoby nie mają władzy zmienić wyroku, jaki Bóg już wydał. Sąd
szczegółowy, jaki następuje po śmierci każdego jest ostateczny. Ale Bóg zna
zarówno przyszłość jak i teraźniejszość. On może uwzględnić modlitwy i ofiary,
które będą Mu ofiarowane w intencji danej osoby i z ich powodu, w ostatniej
chwili życia, może udzielić umierającemu łaskę nawrócenia, której by on nie
miał bez tych modlitw i ofiar.
(7) "Zaprawdę, zażądam jego krwi z twoich
rąk". (Tłum. ks. Wujka w wyd. krakowskim z 1935 r.: "Lecz krwi jego z
ręki twej szukać będę").
(a) "post mortem" – łac. po śmierci.
(b) Por. 1) Ks. Noël Barbara, a) Papieska nieomylność a dzisiejszy kryzys w
Kościele. b) Ecône – koniec, kropka.
c) Czy Jan Paweł II jest modernistą? d)
Uderzające podobieństwo reform Pawła VI do
reformy anglikańskiej 1549 roku.
e) Katolicka Msza święta a Novus Ordo Missae. Czy
NOM jest ważną mszą? f) Zdemaskowanie
braku autorytetu władzy Neokościoła.
g) Quare semper hoc loqueris? Dlaczego zawsze
mówisz to samo? h) Widzialność
Kościoła – szkopuł dla obrońców Wiary.
i) List otwarty do członków Bractwa Św. Piusa X.
2) Ks. [Bp] Robert L. Neville, Błędy i sprzeczności FSSPX. Powody dla
których opuściłem Bractwo Św. Piusa X. List do biskupa Bernarda Fellaya.
3) Bp Donald J.
Sanborn, a) Góry Gelboe. Jeden z
pierwszych seminarzystów abp. Lefebvre'a opłakuje upadek jego Bractwa. b) Vaticanum II,
papież i FSSPX. Dlaczego udział w mszach Bractwa Św. Piusa X jest błędem – i to
błędem poważnym. (Pytania i odpowiedzi).
c) Dlaczego należy przekonywać
zwolenników FSSPX do stanowiska sedewakantystycznego. d) Zawirowania
w FSSPX w związku z konsekracją na biskupa ks. Faure.
4) Ks. Anthony Cekada, a) Tradycjonaliści, nieomylność i Papież. b) Czy ekskomunikowany kardynał może zostać
wybrany na papieża? c) Bergoglio nie ma nic do
stracenia... zatem sedewakantystyczna argumentacja musi się zmienić. d) "Stanowisko Bractwa" jako surogat
Magisterium.
5) Ks. Dr Henryk Maria Pezzani,
Kodeks Świętego Katolickiego Kościoła
Rzymskiego. Kanon 26. Zakazany jest wybór na Papieża tego, kto odstąpił od
wiary katolickiej, heretyka lub schizmatyka; jeśli ktoś taki zostanie wybrany,
wybór jest nieważny. (Codex Sanctae Catholicae Romanae Ecclesiae. Can.
26. Devius a fide catholica, haereticus, vel schismaticus eligi prohibetur in
Romanum Pontificem; si eligatur nulla est electio).
7) "Cahiers Romains",
Dla katolików rzymskich integralnych.
8) Ks. Andrzej Macko, Znaczenie encykliki o modernizmie.
9) Ks. Jacek Tylka SI, a) Dogmatyka katolicka. b) Traktat o Kościele Chrystusowym. c) O cnotach heroicznych.
10) Sac. F. H. Reinerding, a) De iis, qui auctoritati Ecclesiae
obluctantur. b) De necessitate Ecclesiae ad
salutem.
(Przypisy literowe oraz
ilustracje od red. Ultra montes).