„Jak bowiem pomiędzy rzeczywistymi
rzeczami nie sposób znaleźć takiej, która nie posiada w sobie jakiegoś
dobra, tak niemożliwym jest trafić na wiedzę, która jest całkowicie
fałszywa, bez jakiegokolwiek elementu prawdy…. Dlatego również
nauczanie, które demony przekazują swoim prorokom, zawiera prawdy, które
czynią je łatwiejszym do przyjęcia. Rozum bowiem pozwala się pozorami
prawdy doprowadzić do fałszu, podobnie jak wola skłania się do złego,
które ma pozory dobra” (Św. Tomasz z Akwinu, Sum.th. II-II, 172,6)
Wszyscy zapewne kojarzą najmniej chlubną historię w dziejach naszego
Narodu, historię pewnej opętanej przez diabła zakonnicy i kilkunastu jej
zwolenników - zbuntowanych przeciwko biskupom i Stolicy Apostolskiej
kapłanów, na czele z x. Michałem Kowalskim, późniejszym "arcybiskupem".
Historię rzekomych "objawień" "Mateczki" Kozłowskiej, założycielki
potępionego przez Papieża św. Piusa X w 1904 roku "zgromadzenia
mariawitów", czyli zwyczajnej heretyckiej i schizmatyckiej sekty, która
niedługo później związała się ze starokatolikami, i od nich uzyskała
nielegalną sukcesję. Sama Kozłowska była pierwszą kobietą
ekskomunikowaną z imienia w dziejach Kościoła katolickiego, zaś przez
swoją sektę została ogłoszona "świętą", a przez niektóre jej odłamy
wręcz "uosobieniem Ducha św.". Same jednak rzekome "objawienia" wykazują
niezwykłe podobieństwo do "objawień" s. Faustyny Kowalskiej,
późniejszej "świętej" modernistycznego Neokościoła, czyli posoborowej
sekty Novus Ordo, co przyznaje współczesny mariawita prof. Konrad
Rudnicki. Posłannictwo Feliksy Kozłowskiej znane jest pod nazwą Dzieła Wielkiego Miłosierdzia. Faustyna nazywała siebie sekretarką Bożego Miłosierdzia. Fragment rozmowy z Konradem Rudnickim – "kapłanem" w Zgromadzeniu Mariawitów; ur. 1926 r., (za: portal www.ekumenizm.pl) :
Podobieństwo obu objawień jest bardzo ciekawym „zbiegiem okoliczności”. Mówiłem na ten temat obszerniej w referacie zamieszczonym w Zbiorze „Teologia Miłosierdzia Bożego”. Sprawa tożsamości objawień św. Marii Franciszki i św. Marii Faustyny wymaga bowiem dłuższego wyjaśnienia. Mówiąc krótko, a więc z konieczności upraszczając szczegóły, moim – i nie tylko moim – zdaniem mamy tu do czynienia z powtórzeniem tego samego objawienia – z tą różnicą, że objawienie dane naszej Założycielce wydaje się bardziej podstawowe. Zawiera bowiem ogólne zasady wcielania w życie Dzieła Miłosierdzia. Jeśli zatem ktoś chce realizować to dzieło w swoim życiu, to bez względu na to, kim jest i co jest jego szczegółowym powołaniem, ma w tym objawieniu wszystkie podstawowe dane jak realizować Boże wezwanie. Siostra Maria Faustyna otrzymała tymczasem objawienia o bardziej osobistym charakterze. Pan Jezus pokazuje jej, jak ona właśnie w swoim osobistym powołaniu ma kształtować swój los. Ponadto zapis Marii Franciszki zawiera tylko rzeczy istotne. Natomiast zapis Marii Faustyny przytacza wiele rzeczy pobocznych, na przykład objawienia fałszywe, które ona sama potem jako takie określa lub, o których dziś można powiedzieć, że były fałszywe. W stosunku do podstawowego objawienia danego Mateczce Kozłowskiej, objawienia Marii Faustyny mają charakter przykładowy.
Czyli s. Faustyna otrzymała objawienie dane wcześniej Mateczce Kozłowskiej, tyle że w wersji bardziej osobistej?
Nie wiem, czy Pan wie, że nie tylko ona. Po niej jeszcze szereg innych ludzi percypowało w poznaniu ponadzmysłowym Dzieło Miłosierdzia. Wszystkie te objawienia leżą w tej samej linii objawień, których początkiem był rok 1893. Są to – z wyjątkiem objawień Marii Faustyny – bardzo drobne fragmenty tego Dzieła Bożego, bardzo osobiste, jednostkowe aspekty Dzieła. Jest o tym mowa we wspomnianym moim referacie w książce „Teologia Miłosierdzia Bożego”. (koniec cytatu)
Kościół Święty uznał jednak od początku "objawienia" "Mateczki" za
urojenie i szatańskie mamienie, a mariawityzm za herezję. W 1906 roku
Papież św. Pius X uroczyście potępił Feliksę Kozłowską oraz x. Michała
Kowalskiego w Encyklice Tribus circiter. W powszechnej
świadomości mariawityzm zapisał się dzięki wydarzeniom z przełomu lat
20. i 30. XX wieku. Jego biskupi zaczęli wówczas udzielać kobietom
„święceń” prezbiteratu i episkopatu, błogosławić małżeństwa pomiędzy
księżmi a zakonnicami, pochwalać — choć jak się wydaje tylko w teorii —
poligamię. Najbardziej sławetne okazały się tzw. procesy mariawickie,
gdy głowa sekty, Jan Maria Michał Kowalski, uczeń i następca „Mateczki”,
wielokrotnie stawał przed sądem z oskarżenia o obrazę moralności i
czyny lubieżne. Większość kompromitujących wydarzeń miała miejsce już po
śmierci założycielki mariawityzmu, za rządów x. Kowalskiego. Odsunięcie
go od władzy w 1935 r. i odwołanie części jego „reform” dało sposobność
apologetom sekty — w tym także „katolickim” ekumenistom — do forsowania
twierdzeń o rzekomej ortodoksyjności „oryginalnego” mariawityzmu, co
oczywiście sprzeczne jest z jasnym orzecznictwem Kościoła, dekretami św.
Inkwizycji i św. Piusa X.
Jak jednak widzimy, sami mariawici uznają "objawienia" dane s.
Kowalskiej za "kontynuację" tych samych "objawień" danych wcześniej
Kozłowskiej, i obie kobiety tytułują "świętymi", które miały "osobistą
relację z Jezusem". Rzeczywiście podobieństw między tymi dwiema wizjami
jest bardzo wiele, i rzeczywiście można je uznać za kontynuację, za to
samo mamienie, które oczywiście nie pochodzi od Boga, jak chcieli by
tego jego obrońcy, czy to z sekty mariawitów, czy z sekty novus ordo,
tylko od złego ducha, który pod pozorem prawdy i "większej chwały
Bożej", wciska ludziom fałszywą naukę prowadzącą do wiecznego
zatracenia. Uderzające podobieństwo "objawień" "Mateczki" i Faustyny
może znaleźć swoje wytłumaczenie m.in. w tym, że "objawienia" Faustyny
rozpoczęły się właśnie w czasie jej pobytu w Płocku i oddalonej od
Płocka o 10 km Białej (lata 1930-1932). Pierwsza wizja "Jezusa
Miłosiernego" i polecenie namalowania obrazu następuje 22 lutego 1931
roku. Faustyna była już wtedy w Płocku od niemal roku. Płock był główną
siedzibą nowo powstałej sekty mariawitów [sic!]. Po śmierci "Mateczki" w
roku 1920 władzę nad sektą mariawitów przejmuje x. Michał Kowalski,
który podejmował kontrowersyjne reformy, takie jak liturgia w języku
polskim, komunia w dwóch postaciach, zniesienie celibatu, "wyświęcanie"
kapłanek. W roku 1922 wydane zostaje drukiem Dzieło wielkiego miłosierdzia.
W Płocku musiało wrzeć na ten temat w środowiskach kościelnych.
Teoretycznie Faustyna mogła więc przeczytać "objawienia" Feliksy
Kozłowskiej i wpaść na pomysł małego plagiatu z uwzględnieniem
"posłuszeństwa" wobec władz kościelnych, aby nie sprowadzić na siebie
ekskomuniki. Nie była bowiem taka odważna jak Feliksa. Być może nie był
to całkiem świadomy plagiat. Ale z pewnością mogła Faustyna zasugerować
się pewnymi stwierdzeniami Dzieła. Pragnienie wielkości u "Mateczki" jest porównywalne z tym, którego doświadczała Faustyna. Poniżej kilka fragmentów z Dzienniczka Faustyny Kowalskiej:
„…z żadną duszą nie łączę się tak ściśle i w ten sposób, jako z tobą…” (Dz. 587)
„…dlatego łączę się z tobą tak ściśle, jako z żadnem stworzeniem…” (Dz. 708 i 1546)
„…umiłowana perło Serca Mojego…” (Dz. 1061)
„…widzę miłość twoją tak czystą, więcej niźli Anielską…” (Dz. 1061)
„…ze względu na ciebie błogosławię świat…” (Dz. 1061)
Więcej cytatów z Dzienniczka, wraz z świetną ich analizą, można znaleźć w genialnym artykule "Kłamstwo Boże, czyli zjawy Faustyny Siostry Kowalskiej", dostępnym na naszej stronie, pod tym linkiem. Czyż nie widać tu zaskakującego podobieństwa:
„…Ten jest węzeł mój małżeński z tobą na wieki…”
„…Tobie dam zwycięstwo i moc nad duchem nieczystym…”
„…Jeżeli każdy, kto chce, dostąpi mego Miłosierdzia, to ty dostąpiłaś w stopniu najwyższym – ty będziesz matką miłosierdzia…”
„…Po Najświętszej Pannie nikt tak nie wypełnił woli mojej, jak ty ją wypełnisz…” (Dzieło, s. 47)
„…Ze wszystkich łask, jakimi cię obdarzam, największą jest ta, że jak
Najświętsza Panna wyjęta jest spod grzechu, tak ty wyjęta jesteś spod
namiętności; tą drogą, jaką cię prowadzę, dotąd żadnej duszy nie
prowadziłem, a podobieństwa swego szukaj w Najświętszej Pannie…”.
Podobnie od namiętności uwolnił rzekomo "Jezus" także Faustynę! Od
pewnego momentu była ponoć wolna od pokus nieczystości, jak czytamy w Dzienniczku. Stała się Oblubienicą Jezusa
i żadne pokusy już jej nie dręczyły... Próżno jest szukać innego
takiego przykładu u prawdziwych Świętych mistyków Kościoła Katolickiego.
Nietrudno się więc dziwić, że Watykan uznał te objawienia za herezje i
halucynacje. Czy jednak nie widać, jak bardzo mogła być Dziełem zainspirowana Faustyna? Jeśli tzw. współcześni "katolicy" uznają jej Dzienniczek za
autentyczne objawienia, coś tu się nie zgadza. Mamy tu tylko dwie
opcje: albo obie "mistyczki" miały autentyczny kontakt z Jezusem, albo
żadna z nich. Po tym co przeczytaliśmy wyżej, można mieć jednak
absolutną wręcz pewność, że obie miały konszachty z diabłem... Wydaje
się, że Feliksa nie poradziła sobie z misją obwieszczania światu
"miłosierdzia", dlatego "Jezus" szukał innej kandydatki i znalazł ją w
osobie Faustyny. Czy jej misja się powiodła? Czego Kościół nie chciał
przyjąć z rąk Feliksy, przyjął modernistyczny Neokościół z rąk Faustyny.
Dlaczego? Może mania wielkości i pycha Feliksy były jednak większe niż
Faustyny? Poza tym Feliksa chciała otwarcie być przewodniczką i
nauczycielką kapłanów, przejawiała skłonności typowe dla guru, chcącego
stworzyć swój kult (co jej się zresztą udało). Ambicje Faustyny co do
świata zewnętrznego były skromniejsze: namalować obraz, założyć
zgromadzenie i wprowadzić "Święto Miłosierdzia". No i słynną
"koronkę"...
"Mateczka" ułożyła "koronkę do Miłosierdzia Bożego", zupełnie jak
Faustyna. Teksty Feliksy wykazują podobieństwo do treści koronki
Faustyny. Faustyna być może nawiązuje do treści przeczytanych u Feliksy.
Pamiętamy zapewne, że w koronce Faustyny ofiaruje ona Ojcu Przedwiecznemu ciało i krew, duszę i bóstwo Jego Syna na przebłaganie za grzechy świata. Feliksie każe "Jezus" ofiarować Hostię (ulubione słówko Faustyny; „…kiedy
przyjęłam Jezusa w Komunii Świętej, moje serce całą mocą zawołało:
Jezu, przeistocz mnie w drugą Hostię!... i odpowiedział mi Pan: Jesteś
żywą Hostią…” [Dz. 1826]) Ojcu Niebieskiemu „jako ofiarę błagalną za grzechy świata”. (Dzieło,
s. 30) "Jezus" zapewnia Feliksę: „Ile razy w taki sposób ofiarujesz
Mnie Ojcu Niebieskiemu, zawsze powstrzymasz sprawiedliwość i odwrócisz
gniew Jego”. (Dzieło, s. 30) Wiemy z Dzienniczka, że „odwracanie
gniewu” Boga było także priorytetem dla Faustyny. Co ciekawe, pewne
słowa z koronki Faustyny są prawie dokładnym powtórzeniem słów z
rekolekcji relacjonowanych przez x. Kowalskiego: rozpowszechniana przez
mariawitów tzw. „Adoracja ubłagania” ma na celu przebłagać "Pana Jezusa" za nasze i całego świata grzechy dla dostąpienia miłosierdzia. Adoratorzy będą błagać "Zbawiciela", żeby zmiłował się nad nami i nad całym światem. (Dzieło, s. 255) Faustyna pisze w swojej Koronce: „Ojcze Przedwieczny, ofiaruję Ci Ciało i Krew, Duszę i Bóstwo najmilszego Syna Twojego, a Pana naszego Jezusa Chrystusa, na przebłaganie za grzechy nasze i całego świata” oraz „Dla Jego bolesnej męki miej miłosierdzie dla nas i świata całego”. Zadziwiająca zbieżność!
Dziś doskonale widzimy zgubne "owoce" tej "koronki" autorstwa Faustyny, i
całego tego nowego, pseudo-katolickiego kultu. Całkowicie wyparła ona w
posoborowym świecie tradycyjne nabożeństwa i dawne, katolickie formy
pobożności. Kult Najświętszego Serca Pana Jezusa jest dziś praktycznie
nie obecny. Z kościołów zniknęły obrazy (zastąpione najczęściej
faustyniańskim obrazem "Jezu ufam Tobie"), nie odmawia się już
litanii i tradycyjnych nabożeństw. Podobnie stało się z kultem
Niepokalanego Serca Najświętszej Maryi Panny. Koronka wyparła w
znacznej mierze nawet Różaniec Święty. Na pielgrzymkach, pogrzebach, w
parafiach generalnie prawie nie ma już różańca. Za to wszechobecne jest
"Boże Miłosierdzie" Faustyny. Jest koronka, bo krótsza o połowę, modna i
forsowana odgórnie. No i niestety, duma "narodowa" odgrywa też swoją
rolę. Faustyna jednak to taka sama "chluba" Polski jak "Mateczka"
Kozłowska. Faustyna była wpisana na Indexie Xiąg Zakazanych przez
Papieża Piusa XII, a później dwukrotnie potępiona przez Święte Oficjum,
dopiero "Papież Polak" - herezjarcha Karol Wojtyła ją "zrehabilitował".
Faustyna jest "świętą" posoborowia i trzeba być ślepym, aby nie widzieć
zatrutych owoców posoborowia. Faustynę kochają i konserwatyści "novus
ordo", i pseudo "tradycjonaliści" (z FSSPX na czele, które w każdej
kaplicy wiesza obraz "Jezu ufam Tobie", i zaleca odmawianie
"koronki", w tym na bractwowych pielgrzymkach na Jasną Górę) i Bergoglio
ps. "Franciszek" ze swoim homolobby. Proszę zobaczyć, że "Franciszek"
nie poleca nigdy ani kultu NSPJ, ani kultu NPSM, ani innych nabożeństw.
Ale faustyniańskie "miłosierdzie" idzie pełną parą. Stanowi ono bowiem
jeden z głównych filarów posoborowej nowej religii. Religii która
odrzuca katolickiego Boga (jak sam stwierdził pan Bergoglio), który jest
po 1. Sędzią sprawiedliwym, który za dobro wynagradza, a za zło karze,
oraz że 2. Łaska Boża jest do zbawienia koniecznie potrzebna (Główne
Prawdy Wiary, Katechizm katolicki). Nowy "bóg" modernistów jest
"bogiem" ślepym na ludzkie grzechy, którego miłosierdzie swym płaszczem
zasłania bezgranicznie i bezwarunkowo każde zło, a więc zgodnie z tą
nową doktryną, można wprost stwierdzić (jak wielu modernistów już
uczyniło), że piekło jest puste, albo że po prostu "piekła nie ma". Jest
to największe możliwe zwycięstwo lucyfera!
Hipotetycznie, można się zastanowić, co by się stało z s. Kowalską gdyby
modernistom nie udało się przejąć władzy nad widzialnymi strukturami
Kościoła katolickiego w 1958 r. Gdyby w tymże roku wybrany został na
konklawe np. kard. Siri, czy inny prawowierny katolicki purpurat, i
został prawowitym Papieżem Kościoła katolickiego, to z pewnością
potępiania dzienniczka s. Faustyny i jej fałszywego kultu, nikt by nigdy
(a przynajmniej nie tak szybko) nie odwołał (dopiero 5 kwietnia 1978,
na prośbę Karola Wojtyły odwołano Notyfikację zakazującą
szerzenia kultu "miłosierdzia bożego" w formach pochodzących z
"objawień" Faustyny). Czy gdyby Faustyna lub osoby z jej towarzystwa,
jak np. x. Sopoćko, nie podporządkowały się tym jasnym zaleceniom i
nakazom Stolicy Apostolskiej, to nie padła by kolejna ekskomunika, jak
było w przypadku Kozłowskiej i x. Kowalskiego? Czy nie powstał by w
wyniku tego kolejny "kościół" kolejnej "mateczki"? Są to oczywiście
tylko spekulacje, ale jest możliwe, że tak by się ostatecznie stało.
Patrząc na to z drugiej strony, wiemy że moderniści i masoni próbowali
przejąć struktury kościelne już podczas konklawe w 1903 r., kiedy
próbowali przepchnąć wybór kard. Rampolli, (cóż za podobieństwo nazwisk)
najprawdopodobniej masona. Nie został wybrany z powodu zgłoszonego
przez polskiego kardynała Jana Puzynę z Krakowa weta w imieniu cesarza
Austrii Franciszka Józefa. W tym samym czasie w Rzymie przebywała
Kozłowska wraz z jej zwolennikami... Czy to tylko przypadek, zbieg
okoliczności? Czy gdyby wówczas wybrano liberała i masona, tak jak w
1958 r. wybrano Roncalliego, to czy ruch mariawitów odpadł by wówczas od
Kościoła, czy stało by się podobnie jak z kultem Faustyny Kowalskiej,
który z czasem, po 20 latach, został oficjalnie przez okupowany Rzym
przyjęty i uznany za "katolicki". Sytuacja jest wprost analogiczna.
Na szczęście w 1903 roku Bóg dał nam wielkiego Papieża, największego
niewątpliwie w XX stuleciu i jednego z największych w dziejach Kościoła -
św. Piusa X, który imiennie potępił Kozłowską i jej zwolenników. Jest
absolutnie pewne, że gdyby dziś żył Jego następca, to równie potępił by
on, dokładnie za to samo, Faustynę Kowalską i jej fałszywy kult, nie
mający nic wspólnego z prawdziwym Bożym miłosierdziem, które jest
równoznaczne z Bożą sprawiedliwością! Módlmy się o rychły powrót
Katolickiego Papieża, zwłaszcza teraz, w zbliżającą się, 60.tą rocznicę
śmierci ostatniego katolickiego Papieża - tj. Piusa XII. Mamy
Październik - miesiąc Różańca Świętego - módlmy się tak jak On...
Omnia ad maiorem Dei gloriam
et Beatissimae Virginis Mariae honorem!
Michał Mikłaszewski,
3 X 2018, w św. Teresy od Dzieciątka Jezus