Na wielu domach katolickich widzimy wyobrażenie
rycerza rzymskiego, gaszącego płonący dom. Obrazy te
przedstawiają świętego Floriana (żył około roku Pańskiego 280), patrona broniącego
od pożarów i nieurodzajów.
Urodził się święty Florian w pobliżu Wiednia. W
młodości poświęcił się zawodowi wojskowemu i
doszedł do stopnia dowódcy oddziału. Będąc
człowiekiem mężnym, ukochał zawód wojskowy całym
sercem, ale więcej jeszcze ukochał Chrystusa, któremu
na chrzcie św. ślubował wierność do zgonu.
Florian stał załogą ze swym oddziałem w mieście
Laureaku w Austrii Górnej. Gdy cesarze Dioklecjan i
Maksymian wydali okrutny rozkaz prześladowania
chrześcijan, Florian był właśnie w podróży, mimo to
wnet się dowiedział, że Akwilinus, namiestnik
prowincji, w której jego oddział stał załogą,
wszędzie śledzi chrześcijan i każe ich więzić, aby
tym sposobem odwieść ich od wiary chrześcijańskiej, i
że już czterdziestu wyznawców wydał na śmierć
męczeńską.
Zaledwie usłyszał tę smutną wieść, wybrał się
natychmiast z powrotem do Laureaku w celu napomnienia i
dodania otuchy bojaźliwszym chrześcijanom, a w razie
potrzeby, aby im pokazać na samym sobie, jak za tę
wiarę wszystko na świecie poświęcić należy. Kiedy
przechodził przez most wiodący do miasta, spotkał się
z oddziałem żołnierzy i dowiedział się, iż wysłano
ich, aby chwytali chrześcijan, gdziekolwiek ich znajdą.
Pełen odwagi odezwał się do nich: "Czemuż
szukacie daleko? Patrzcie, oto ja jestem
chrześcijaninem! Idźcie i oświadczcie to
namiestnikowi!". Żołnierze pochwycili go
bezzwłocznie i zawiedli przed Akwilina. Namiestnik
bardzo się zasmucił, usłyszawszy, że Florian,
dowódca oddziału, wysoko ceniony w całym wojsku,
wyznaje religię chrześcijańską i stawia opór
rozkazom cesarskim, zaczął go więc namawiać głosem
pełnym przychylności, aby złożył bogom ofiary, nie
zrywał z towarzyszami stosunków przyjaźni, a jego
samego nie zniewalał do surowości. Florian wysłuchał
go cierpliwie, potem jednak stanowczo oświadczył, że
bogom nigdy ofiary nie złoży i że gotów jest iść na
wszelkie męki dla miłości Chrystusa.
Rozgniewany namiestnik rozkazał siepaczom, aby
Floriana gwałtem zmusili do ofiarowania bogom
pogańskim. Tedy Florian wzniósł oczy ku Niebu i
modlił się: "Panie i Boże mój, Tobie zaufałem,
Ciebie wyznaję, za Ciebie walczyć będę i Tobie
składam ofiarę z życia mojego. Osłoń mnie prawicą
Twoją, albowiem Imię Twoje błogosławione jest tak w
Niebie, jako i na ziemi. Dodaj mi siły, abym zniósł
męki cierpliwie, utwierdź mnie przy tym łaską swoją,
abym był godzien zostać policzonym w grono Świętych i
wybranych Twoich".
Takimi słowy modlił się szlachetny wyznawca do
Stwórcy, nie wywarło to jednak żadnego wrażenia na
Akwilinie, gdyż rzekł szyderczo: "Jak możesz
gadać tak nierozumnie i stawiać opór rozkazom
cesarskim?". Florian odpowiedział: "Czczę
mojego Boga, a przy tym jestem posłuszny cesarzom, jak
przystoi dobremu żołnierzowi, jednakże do złożenia
ofiary bogom nikt mnie nie zniewoli, albowiem oni są
tylko czczym mamidłem!".
Rozsrożony namiestnik rozkazał ubiczować Floriana,
ale on wołał wśród katuszy: "Nie obawiam się
tych cierpień! Każ nawet ustawić stos drzewa i
podpalić, a ja nań wstąpię dla miłości
Chrystusa!". Biczowano go dalej z taką
zaciekłością, że krew strumieniem płynęła, ale
Florian się nie zachwiał i przemawiał z wesołym
uśmiechem: "Otóż to prawdziwa ofiara, którą tu
składam Panu Jezusowi! On mnie wzmocni i uzna za godnego
tej łaski, że mi wolno zań cierpieć". Tyran,
niezadowolony z katuszy, jakie zadawano świętemu
Męczennikowi, kazał je podwoić i ostrymi,
zakrzywionymi kolcami szarpać mu ciało, lecz i te
okropne cierpienia nie osłabiły męstwa Floriana.
Gdy bezbożny namiestnik poznał, że niczym Floriana
w wierze dla Chrystusa zachwiać nie zdoła, wydał
rozkaz, aby mu przywiązano kamień u szyi i zrzucono go
z mostu w rzekę Anizę.
Męczennik szedł na śmierć z wesołą twarzą,
jakby na rozrywkę jaką, radując się nadzieją, że
otrzyma zapłatę w Niebie. Gdy stanęli na moście,
poprosił oprawców, aby mu użyczyli cokolwiek czasu,
iżby się mógł pomodlić. Ukląkł zatem do modlitwy i
tak się w niej zatopił, że zupełnie zapomniał o
sobie. Żołnierze długo czekali cierpliwie, ale potem
jakiś zuchwalec zaczął wyrzucać towarzyszom, że tyle
czasu tracą nadaremno, a w końcu sam przypadł do
Floriana i zepchnął go z mostu w rzekę.
I oto stał się cud, albowiem ów żołnierz
natychmiast zupełnie zaniewidział, a nierozumna rzeka,
jak gdyby przyganiając rozumnym, wyniosła zwłoki
Męczennika na wysoki kamień nadbrzeżny, po czym z
obłoków zleciał olbrzymi orzeł i usiadł obok
świętego ciała, aby je strzec od uszkodzenia przez
dzikie zwierzęta i pogan. W nocy ukazał się św.
Męczennik pewnej uczciwej niewieście imieniem Waleria i
polecił jej, aby pochowała jego ciało. Niewiasta
zastosowała się do objawionych jej życzeń, ale
obawiając się pogan, potajemnie włożyła ciało na
wóz, a pokrywszy je chrustem powiozła je dwoma wołami
na miejsce, gdzie miało być złożone do snu wiecznego;
dopytującym się poganom mówiła, że chrust ten wiezie
na ogrodzenie płotu. Droga do tego miejsca nie była
bliska, a gdy woły dla wielkiego upału tak osłabły,
że dalej postąpić nie mogły, niewiasta wzniosła
ręce ku Niebu i prosiła o zmiłowanie. I stał się
cud, albowiem z ziemi wytrysnęło źródło z wyborną
wodą, dzięki czemu woły mogły się pokrzepić i zaraz
ruszyły dalej w drogę z ciałem Świętego.
Przybywszy na miejsce, złożyła Waleria ciało w
pięknie ozdobionym grobie, który zaraz potem
zasłynął cudami.
Kiedy prześladowanie chrześcijan nieco ustało,
zbudowali pobożni wyznawcy Chrystusa kaplicę na grobie
świętego Floriana, a za czasów św. Seweryna wielu
zakonników osiadło przy tym grobie. Z tych początków
powstał potem sławny klasztor benedyktynów pod opieką
świętego Floriana, który kwitnie po dziś dzień i
słynie z pobożności i głębokiej nauki zakonników.
Święty Florian jest jednym z patronów Polski i
patronem diecezji wiedeńskiej, a w Kościele
katolickim doznaje ogólnej czci jako patron w
niebezpieczeństwie ognia.
Liczne istnieją dowody, świadczące o skutecznym
pośrednictwie tego Świętego u tronu Stwórcy. Jednym z
nich jest wypadek, jaki się zdarzył pewnemu
węglarzowi, trudniącemu się wypalaniem węgli
drzewnych. Węglarz ów zapalił stos drzewa, aby go
wytlić na węgle, a kiedy poprawiał żarzący się stos
i stanął na środku, darń, którą stos był
przykryty, by się drzewo nie rozpaliło płomieniem,
nagle się zarwała, wskutek czego węglarz wpadł w
żar. Był to człowiek nabożny i szczery wyznawca
świętego Floriana; w chwili grożącego mu
niebezpieczeństwa westchnął przeto do jego
pośrednictwa u Boga i oto nagle rozżarzone węgle
sczerniały, a on cały i nienaruszony dostał się
szczęśliwie na ziemię.
Kazimierz Sprawiedliwy, syn Bolesława Krzywoustego,
postanowił oddać opiekę nad swym krajem temu
świętemu Męczennikowi i wyprawił posłów do papieża
Lucjusza III, prosząc go o przysłanie kości świętego
Floriana. Papież przychylił się do tej pobożnej
prośby i przez biskupa modeńskiego Idziego posłał
kości świętego Floriana do Polski w roku 1183.
Duchowieństwo i nabożni wiedli je na 7 mil od Rzymu w
uroczystej procesji, a gdy orszak dotarł do Polski,
również książę Kazimierz wyszedł pieszo celem
przyjęcia świętych relikwii. Umieścił je w Krakowie
na Kleparzu, gdzie wystawił wielki kościół i
znacznymi funduszami na służbę Boską na zawsze
opatrzył. W kościele tym pozostało potem tylko ramię
Świętego, a resztę relikwii przeniesiono do katedry
krakowskiej, gdzie w pięknym grobowcu z wielką czcią
złożone spoczywają i wielkimi cudami słyną na
cześć Boga i pociechę wiernych.
Nauka moralna
Święty Florian dał dowody wielkiej i nieustraszonej
odwagi, gdyż jako dowódca wojsk mógł był się nie
narazić władzy cesarskiej, nie wydając się z tym, że
jest chrześcijaninem. Wolał on jednak porzucić
wszelkie zaszczyty, dostojeństwa i przyjemności świata
doczesnego, i poszedłszy za głosem sumienia, nie taił
się wobec siepaczy wysłanych na śledzenie
chrześcijan, lecz oświadczył im otwarcie:
"Chrześcijan szukacie? Po cóż macie tak
śledzić? Ja sam jestem chrześcijaninem, mnie zatem
zawiedźcie przed namiestnika!".
Rozważ Czytelniku, co byś ty uczynił w takim razie!
Czy poszedłbyś za głosem sumienia, które nie pozwala
zataić prawdy, czy też uląkłbyś się
niebezpieczeństwa, narażającego cię na cierpienia,
choćby i nie na śmierć, ale na życie pełne utrapień
i dolegliwości? Mało osób znalazłoby się dziś na
świecie, które by poszły za przykładem świętego
Męczennika!
Dziś wprawdzie rzadko grozi śmierć męczeńska za
wyrażenie przekonań chrześcijańskich, a mimo to mało
jest takich, którzy otwarcie bronią prawdy. A czemuż
tak się dzieje? Oto, że nie jesteśmy tak na wskroś
przejęci świętymi uczuciami wiary i pobożności, jak
pierwsi chrześcijanie. Bierzmy ich zatem za przykład i
starajmy się im choć w małej części dorównać.
Modlitwa
Boże! który świętemu Florianowi za jego odwagę w
przyznaniu się do Ciebie i za jego wylaną krew
męczeńską udzieliłeś korony świętej i wiecznej
szczęśliwości, spraw i obudź w nas uczucie odwagi,
abyśmy Ciebie na żadnym kroku się nie zaparli i zawsze
otwarcie wyznawali wobec innowierców to, co nam wiara
nasza katolicka zawsze i wszędzie wyznawać poleca.
Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa. Amen.
Żywoty Świętych Pańskich
na wszystkie dni roku - Katowice/Mikołów 1937 r.