Jako jedyny syn bogobojnych małżonków Mikołaja i Tomassiny
Pierozzi urodził się św. Antonin (dla swej małej postaci tak zwany zamiast
św. Antoni) we Florencji r. 1389. Od młodości rozmiłowany w nabożeństwach,
unikał wszelkich zabaw z rówieśnikami i wszelkich rozproszeń; najulubieńszym
miejscem pobytu były dlań świątynie Pańskie. Obdarzony bystrością umysłu
wielkie robił postępy w naukach.
Pod wpływem kazania, usłyszanego z ust zakonnika Dominci rozbudziło się w nim pragnienie życia klasztornego. Dla słabego zdrowia i niepozornej postaci Dominikanie nie chcieli go początkowo przyjąć do swego grona; aby sprawę przeciągnąć, oświadczyli, że ma się ponownie zgłosić, skoro nauczy się na pamięć wszystkich przepisów kanonicznych, zestawionych w tzw. Decretum Gratiani. Św. Antonin po roku prośbę przyjęcia ponowił, wykazał, że dziwnego warunku dopełnił; jako szesnastoletni młodzieniec został Dominikaninem.
Jako nowicyusz jaśniał pokorą, posłuszeństwem, umartwieniem, jako kapłan niezwykłą gorliwością. Pierwszy przychodził, ostatni wychodził z chóru zakonnego. Po modlitwach nocnych nie układał się do snu; czas aż do rana zużywał na studya i rozmyślania; za dnia zajęty był czynnościami kapłańskiemi, przede wszystkiem kaznodziejstwa. Sypiał na gołej ziemi lub na twardych deskach; nie używał nigdy mięsa, wyjąwszy czas choroby. Był zupełnym panem wszelkich poruszeń zmysłowych.
Wiedza i cnota oraz łatwość w obejściu wyniosły go wkrótce na godność
przeora w kilku ważniejszych klasztorach jak w Rzymie, Neapolu, Florencji i w
innych miastach; wszędzie działalność jego była błogą i skuteczną; wszędzie
przywracał karność, gdzie była tego potrzeba. Wszędzie miał też dosyć czasu,
aby poświęcać się pracy nad grzesznikami, których całe tłumy wprowadzał na
drogę rzetelnej poprawy życia. W uznaniu zasług powołany został jako doradca
teologiczny na sobór we Florencji w sprawie unii Greków z Kościołem rzymskim.
Kiedy później przebywał jako wikaryusz jeneralny kilku prowincyi
dominikańskich w Rzymie, papież Eugeniusz IV. mianował go r. 1446
arcybiskupem Florencji; zagrożeniem klątwy zmusił skromnego zakonnika do
przyjęcia przekazanej mu godności.
Obejmując stolicę swą biskupią, św. Antonin zachował we wszystkiem właściwości, jakie znamionują zakonnika. Wszędzie przebijała nadzwyczajna skromność, sam żył w największej prostocie. Sprawami kościelnemi sam głównie się zajmował, natomiast zarząd dóbr poruczył zaufanemu mężowi, aby być wolnym od wszelkich trosk doczesnych. Dochody swe rozdawał ubogim; założył dom dla ubogich pod wezwaniem św. Marcina, gdzie znajdowali przytułek i wsparcie ci, co ubóstwa swego się wstydzili. Nie mniej starał się wpłynąć na podniesienie rozluźnionych obyczajów; w tym celu sam głosił nauki, zwiedzał każdy zakątek swej dyecezyi; śmiało występował przeciw możnym panom, nawet Medyceuszom, którzy z politycznych pobudek ludność utrzymywali w rozmyślnej niekarności obyczajów. Miłość szczególniejszą zyskał sobie św. Antonin zabiegami w czasie zarazy i głodu we Florencji w r. 1448, jako też w czasie trzęsienia ziemi w r. 1453, kiedy cała dzielnica miasta runęła w gruzy. Jak wielkiego św. Antonin zażywał znaczenia, dowodzi i wola umierającego Eugeniusza IV., aby arcybiskup florencki go na śmierć przygotował. Papież ten umarł na rękach św. Antonina. Wielkiego też poważania doznawał u następnych papieży Mikołaja V., Kaliksta III. i Piusa II.
Z życia świętego Antonina opowiadają liczne cuda, któremi Bóg wynosił Swego sługę wybranego w oczach ludzi. Widok aniołów unoszących się wskazał mu ubóstwo biednej wdowy i trzech jej córek; wsparł je hojnie; wkrótce widok szatanów unoszących się nad domem wdowy pouczył go, że obfita jałmużna poszła na marne; przekonał się, że wdowa z córkami użyły jej na zabawy i rozkosze; nie poskąpił koniecznego napomnienia, a sam był odtąd ostrożniejszy w swych dziełach miłosierdzia. Skrytobójcę, przed którym cudownie uszedł z życiem, tak skruszył, że wstąpił do zakonu franciszkańskiego. Grzesznika zatwardziałego przekonał o brzydocie obrazy Bożej na widok chleba, który na słowo arcybiskupa zczerniał, aby wskazać złość win popełnionych. Dziecko umarłe do życia przywrócił, chorych uzdrawiał.
Wyczerpany pracą, którą uważał za obowiązek najświętszy, aby poddanym przysparzać jak najliczniejszych korzyści, umarł św. Antonin w zupełnym ubóstwie; oceniają go słowa, które wyrzekł krótko przed śmiercią: Bogu służyć, to znaczy panować. Po uroczystym pogrzebie wykazało się, że z majątku biskupiego pozostawił ledwie kilka dukatów. Śmierć św. Antonina nastąpiła r. 1459; Hadryan VI. policzył go r. 1523 w poczet świętych, podnosząc i zasługi jego jako uczonego. Napisał bowiem św. Antonin podręcznik teologii moralnej, nadto zarys dziejów od początku świata aż do r. 1458, dalej wskazówki dla spowiedników; zostały po nim mniejsze jeszcze rozprawy o cnotach i grzechach oraz mowy niektóre.
Nauka
Nie znosił św. Antonin żadnego uchybienia w kościele, karcił każdy
brak koniecznego uszanowania dla miejsca świętego, ganił mianowicie kobiety,
które w bogatych a nieodpowiednich strojach przychodziły do świątyń Pańskich.
Podpadający bowiem strój był dla niego słusznie dowodem, że osoba albo zbyt
mało posiada żywej wiary wobec Boga obecnego w kościołach katolickich albo
wprost poniża majestat Boży, kiedy pragnie skupić na siebie uwagę innych.
Skoro idziesz do kościoła, musisz sobie uprzytomnić, dokąd się udajesz,
przed kim tam staniesz, i dla czego idziesz do kościoła. Idziesz więc do domu
Bożego, staniesz wobec Boga, stworzenie wobec Stwórcy; masz służyć Bogu,
czcić Boga, masz błagać Go o łaski potrzebne, jako grzesznik o przebaczenie
win. Pamięć na te prawdy musi ciebie przejąć powagą, konieczną przez wzgląd
na miejsca święte.
Podpadający strój nie odpowiada takiej powadze i wzniosłemu nastrojowi
duszy. Rozbudza ciekawość, rozprasza, daje zły przykład, podnieca niesforne
myśli tam, gdzie Bóg domaga się szczególniejszej czci. Czyż idziesz, pyta się
św. Chryzostom, do kościoła jako na zabawę grzeszną, aby ludziom wstawiać się
w oczy, czy też chcesz przebłagać Boga grzechami obrażonego? Czyż możesz w
kosztownym stroju żebrać u Boga miłosierdzia?
Strzeż się więc znieważać miejsca święte niepotrzebnymi strojami. Jeśli
w ogóle skromność zdobi mianowicie niewiastę, to uwydatnić się musi
przede wszystkiem w kościele. Próżność w strojach świadczy o grzesznej
płochości duszy, a płochość łatwo upada przy danej sposobności.