W święto św. Stanisława Biskupa wybrałem się do katedry wawelskiej, żeby
pomodlić się przed relikwiami tego patrona Polski. Niestety okazało się
to niemożliwe. Już wcześniej przed świątynią postawiono pomnik Jana
Pawła II, który oszpecił to historyczne miejsce, teraz jednak, po
ubiegłorocznej „beatyfikacji”, na samym ołtarzu przy konfesji ustawiono
dziwaczny „relikwiarz” z doczesnymi szczątkami Karola Wojtyły. Ma on
kształt otwartej księgi i rozdziela ołtarz (oszczędzony przez rewolucję
liturgiczną przed czterdziestu laty) od cudnej roboty srebrnego
relikwiarza św. Stanisława. Wchodząc zatem do katedry nasz wzrok
spoczywa najpierw na „księdze” jako centrum świątyni. W ten sposób po
przeszło dziewięciuset latach święty Stanisław został „zdetronizowany” w
kościele wzniesionym na Jego cześć i stał się „tłem” dla nowego kultu,
symbolizującego „nową erę Kościoła”, czy też „erę nowego Kościoła”.
Rozbita została w ten sposób ostatecznie święta przestrzeń wawelskiej
świątyni, tego polskiego „axis mundi”, miejsca kumulowania się sił
religijnych, duchowych i politycznych narodu.
Klękając zatem przed relikwiarzem św. Stanisława, pielgrzym jest
zmuszony oddać jednocześnie hołd największemu „prorokowi” nowej religii,
a to nosi znamiona bałwochwalstwa. Dodatkowo jedna z bocznych kaplic
została zaadoptowana na cele nowego kultu. Gdzie jest konserwator
zabytków? Nawet komuniści nie zniszczyli katedry tak bardzo jak
posoborowi barbarzyńcy. Nowe instalacje niszczą harmonię całego wzgórza
wawelskiego, gdzie do tej pory panowała spójność architektoniczna mimo
wielości stylów. Sztuka romańska, gotyk, renesans i barok wzajemnie się
uzupełniały, ponieważ służyły sacrum. Dopiero modernizm przewrócił do
góry nogami porządek, stawiając w centrum człowieka i banalizując
przekaz sztuki „kościelnej”. W tym kontekście na znaczeniu traci skandal
związany z pochowaniem Pary Prezydenckiej na Wawelu. Zajęcie Krypty
Srebrnych Dzwonów przez sarkofag Marii i Lecha Kaczyńskich staje się
detalem w porównaniu z profanacją samej katedry i zniszczeniem jej
sanktuarium.
W porównaniu z Wawelem, sanktuarium na Skałce (nie licząc stołu
bez-pańskiego) zostało – wizualnie – bardziej oszczędzone. Z boku można
adorować belkę, w którą wsiąkła krew świętego Męczennika, a nad nią Jego
obraz. Nawet „obowiązkowy” pomnik Jana Pawła II przed kościołem nie
razi tak bardzo, zwłaszcza że można mu przypisać wymowę
„sedewakantystyczną”. Oto Karol Wojtyła nie zasiada na tronie, ale
siedzi obok niego…
Przy źródle świętego Stanisława gaszenie pragnienia wodą o
właściwościach zdrowotnych zakłóca widok „ołtarza trzech tysiącleci”.
Zupełnie chybionej teologicznie i estetycznie wizji artysty, która
przeraża swym monumentalizmem. Wygląda to, jakby moderniści chcieli
upewnić samych siebie, że będą rządzić kolejne tysiąc lat. Cała
instalacja sprawia wrażenie wymuszonej i niepotrzebnej – ani to Boże,
ani ludzkie. Wszędzie dominuje styl soborowy – od lat sześćdziesiątych,
siedemdziesiątych, do osiemdziesiątych, tak jakby „apostołowie”
Vaticanum II chcieli zatrzymać czas swojej młodości i ustalić kanony
klasyki dla przyszłości. Przeraża też duch niszczycielskiej gorliwości i
nieposzanowania dla tego, co było – wszędzie musi być coś nowego!
Wydaje się, że moderniści chcą zniszczyć nawet pamięć po przeszłych
wiekach, by młodzi nie wiedzieli, że kiedyś było inaczej. A może pragną
zagłuszyć wyrzuty sumienia, spowodowane ogromem klęski, jaką reformy
soborowe sprowadziły na świat katolicki? Dziś również u nas widać coraz
wyraźniej gorzkie owoce apostazji, a „polska droga” do modernizmu
okazuje się prowadzić, tak jak wszędzie, ku przepaści. Upadek duchowy i
moralny kraju jest taki jak wszędzie na świecie; coraz więcej rozwodów
(rozpada się ok. 50% nowo zawieranych małżeństw), a dzietność należy do
najniższych w Unii Europejskiej (nie przekracza 1,4 dziecka na
statystyczną Polkę). Pamiętajmy, że reformację soborową przeprowadzano
między innymi pod pozorem powrotu do pierwszych wieków chrześcijaństwa.
Gdzie pierwotna żarliwość, duch modlitwy i pokuty, a przede wszystkim
gotowość do oddania życia za Wiarę w Chrystusa, wśród tych, którzy
mienią się być katolikami? Nigdy w historii Kościoła odstępstwo od
religii nie miało tak powszechnego charakteru. Islam zajął niegdyś
Bliski Wschód i północną Afrykę, schizma prawosławna wschodnią rubież
Christianitas, Reformacja zniszczyła Wiarę na północy kontynentu, ale
zawsze pozostawały duże obszary katolickie, gdzie wyznawano integralnie
katolicyzm, a w kościołach odprawiano miłe Bogu, prawowierne Msze.
Heretycka sekta, która opanowała materialne struktury Kościoła pół
wieku temu, doprowadziła do apostazji tak dogłębnej jak żadna inna w
przeszłości. Było to możliwe oczywiście dlatego, że modernistyczni
apostaci mogli działać pod katolickim szyldem, mogli podawać się za
przedstawicieli Chrystusa na ziemi i rzekomo w Jego imię przeprowadzać
zmiany, które w istocie nie mają z Nim nic wspólnego. Przebiegłość
diabelska nie zna granic; „zamach stanu” przepowiedziany i zaplanowany w
lożach wolnomularskich jeszcze w XIX wieku udał się znakomicie. Zamiast
prawowierności wśród nominalnych katolików panuje rozmyte,
bezdogmatyczne „chrześcijaństwo”, zamiast świętych obrządków mamy w
prawie wszystkich pokatolickich kościołach zajmowanych przez heretyków
jakieś popłuczyny po protestantyzmie, stworzone przez masona Hannibala
Bugniniego. Zamiast katolickiego Prawa Kanonicznego, jak to z 1917 r.,
pseudoprawo z 1983 r., sankcjonujące świętokradztwo i grzech, które
biskupi Antoni de Castro-Mayer i Marceli Lefebvre nazwali dlatego
heretyckim.
Nie łudźmy się, że przestępcy dobrowolnie przyznają się do winy. Oni
aż do końca będą szli w zaparte. Miłość własna nie pozwoli im się
przyznać, że brali udział w demontażu Wiary na masową, globalną skalę.
Będą próbowali do końca łudzić samych siebie, a przede wszystkim
wiernych, że ostatnie pół wieku nie było dla Kościoła zupełnie stracone,
że upadek Wiary Katolickiej w 99% świata katolickiego nie był z ich
winy. Będą też próbowali czerpać profity z tego, co im jeszcze zostało. W
Niemczech mają ciągle 4 miliardy euro podatku kościelnego, a w Polsce
będą grali na ludzkim i narodowym sentymencie do „Karola, człowieka,
który nie został papieżem”. Jedyną tradycją, jaką będą tolerowali,
będzie góralska cepeliada, natomiast wszelkie przejawy życia
autentycznie katolickiego będą zwalczali, czy to otwarcie, czy przez
milczenie, czy też przez rzekome koncesje, na które złapią zapewne
łatwowiernych i żądnych sukcesów tradycjonalistów, którzy bardziej ufają
własnemu sprytowi niż wyrokom Bożej Opatrzności.
Za parę dni obchodzimy 95. rocznicę objawień fatimskich. Niech
Niepokalane Serce Maryi będzie prawdziwie naszą ucieczką, naszym
zbawieniem, naszym ratunkiem.
10 maja AD 2012, święto świętego Antonina, oktawa świętego Stanisława Biskupa
STRONA INTERNETOWA POWSTAŁA W CELU PROPAGOWANIA MATERIAŁÓW DOTYCZĄCYCH INTEGRALNEJ WIARY KATOLICKIEJ POD DUCHOWĄ OPIEKĄ św. Ignacego, św. Dominika oraz św. Franciszka
Cytaty na nasze czasy:
"Człowiek jest stworzony, aby Boga, Pana naszego, chwalił, czcił i Jemu służył, a przez to zbawił duszę swoją. Inne zaś rzeczy na obliczu ziemi są stworzone dla człowieka i aby mu pomagały do osiągnięcia celu, dla którego jest on stworzony"
Św. Ignacy Loyola
"Papa materialiter tantum, sed non formaliter" (Papież tylko materialnie, lecz nie formalnie)
J.E. ks. bp Guerard des Lauriers
"Papież posiada asystencję Ducha Świętego przy ogłaszaniu dogmatów i zasad moralnych oraz ustalaniu norm liturgicznych oraz zasad karności duszpasterskiej. Dlatego, że jest nie do pomyślenia, aby Chrystus mógł głosić te błędy lub ustalać takie grzeszne normy dyscyplinarne, to tak samo jest także nie do pomyślenia, by asystencja, jaką przez Ducha Świętego otacza On Kościół mogła zezwolić na dokonywanie podobnych rzeczy. A zatem fakt, iż papieże Vaticanum II dopuścili się takich postępków jest pewnym znakiem, że nie posiadają oni autorytetu władzy Chrystusa. Nauki Vaticanum II, jak też mające w nim źródło reformy, są sprzeczne z Wiarą i zgubne dla naszego zbawienia wiecznego. A ponieważ Kościół jest zarówno wolny od błędu jak i nieomylny, to nie może dawać wiernym doktryn, praw, liturgii i dyscypliny sprzecznych z Wiarą i zgubnych dla naszego wiecznego zbawienia. A zatem musimy dojść do wniosku, że zarówno ten sobór jak i jego reformy nie pochodzą od Kościoła, tj. od Ducha Świętego, ale są wynikiem złowrogiej infiltracji, jaka dotknęła Kościół. Z powyższego wynika, że ci, którzy zwołali ten nieszczęsny sobór i promulgowali te złe reformy nie wprowadzili ich na mocy władzy Kościoła, za którą stoi autorytet władzy Chrystusa. Z tego słusznie wnioskujemy, że ich roszczenia do posiadania tej władzy są bezpodstawne, bez względu na wszelkie stwarzane pozory, a nawet pomimo pozornie ważnego wyboru na urząd papieski."
J.E. ks. bp Donald J. Sanborn
Cytaty na nasze czasy:
"Człowiek jest stworzony, aby Boga, Pana naszego, chwalił, czcił i Jemu służył, a przez to zbawił duszę swoją. Inne zaś rzeczy na obliczu ziemi są stworzone dla człowieka i aby mu pomagały do osiągnięcia celu, dla którego jest on stworzony"
Św. Ignacy Loyola
"Papa materialiter tantum, sed non formaliter" (Papież tylko materialnie, lecz nie formalnie)
J.E. ks. bp Guerard des Lauriers
"Papież posiada asystencję Ducha Świętego przy ogłaszaniu dogmatów i zasad moralnych oraz ustalaniu norm liturgicznych oraz zasad karności duszpasterskiej. Dlatego, że jest nie do pomyślenia, aby Chrystus mógł głosić te błędy lub ustalać takie grzeszne normy dyscyplinarne, to tak samo jest także nie do pomyślenia, by asystencja, jaką przez Ducha Świętego otacza On Kościół mogła zezwolić na dokonywanie podobnych rzeczy. A zatem fakt, iż papieże Vaticanum II dopuścili się takich postępków jest pewnym znakiem, że nie posiadają oni autorytetu władzy Chrystusa. Nauki Vaticanum II, jak też mające w nim źródło reformy, są sprzeczne z Wiarą i zgubne dla naszego zbawienia wiecznego. A ponieważ Kościół jest zarówno wolny od błędu jak i nieomylny, to nie może dawać wiernym doktryn, praw, liturgii i dyscypliny sprzecznych z Wiarą i zgubnych dla naszego wiecznego zbawienia. A zatem musimy dojść do wniosku, że zarówno ten sobór jak i jego reformy nie pochodzą od Kościoła, tj. od Ducha Świętego, ale są wynikiem złowrogiej infiltracji, jaka dotknęła Kościół. Z powyższego wynika, że ci, którzy zwołali ten nieszczęsny sobór i promulgowali te złe reformy nie wprowadzili ich na mocy władzy Kościoła, za którą stoi autorytet władzy Chrystusa. Z tego słusznie wnioskujemy, że ich roszczenia do posiadania tej władzy są bezpodstawne, bez względu na wszelkie stwarzane pozory, a nawet pomimo pozornie ważnego wyboru na urząd papieski."
J.E. ks. bp Donald J. Sanborn