Kwestia papieża: "Tylko opinia ?"
Wakat Stolicy Apostolskiej, nieważność wyboru na urząd papieski
Benedykta XVI i tak samo Jana Pawła II, Jana Pawła I, Pawła VI a nawet
Jana XXIII to kwestia, która jak chyba żadna inna dzieli
tradycjonalistów od ponad 40 lat.
Spośród tych, którzy obrali drogę oporu wobec reform Soboru
Watykańskiego II, większość reprezentuje stanowisko sedeplenistyczne, to
znaczy utrzymują oni, iż Benedykt XVI jest prawdziwym Biskupem
Rzymskim. Zazwyczaj czynią to pod przewodnictwem Bractwa Świętego Piusa
X. Inni, mniejszość aczkolwiek też znacząca, są sedewakantystami, czyli
stwierdzają oni, że ani Jan Paweł II ani jego poprzednicy z czasów
Vaticanum II nie są prawdziwymi Biskupami Rzymskimi.
Ta różnica koncepcji teologicznych powoduje ogólnoświatowe
zamieszanie wśród tych, którzy przeciwstawiają się Vaticanum II. Każda
strona twierdzi, że jej stanowisko jest tym właściwym i koniecznym dla
pozostawania w Kościele Katolickim. Każda strona oskarża drugą o
schizmę.
Jesienią 1979 roku abp Lefebvre wydał deklarację, w której
stwierdził, że w Bractwie Św. Piusa X nie będzie tolerował tych, którzy
odmawiają wymieniania w kanonie Mszy Świętej imienia Jana Pawła II. W
Europie usunął wielu kapłanów za odmowę podporządkowania się temu
nakazowi. Wiosną 1980 roku przybył to Ameryki w tym samym celu- aby
usunąć tych, którzy nie wymawiali imienia Jana Pawła II w kanonie.
W trakcie negocjacji z amerykańskimi kapłanami, abp Lefebvre
poszedł jednak na swego rodzaju kompromis. Miał ich nie wykluczać z
Bractwa, jeżeli swoje sedewakantystyczne przekonania zachowają dla
siebie. Mieli prawo nie wymieniać imienia Jana Pawła II w kanonie tak
długo, jak długo sprawa ta nie stanie się powszechnie znana. Tak
narodził się opinionizm.
Celem artykułu jest przeanalizowanie opinionizmu i wydanie
osądu, czy jest on właściwym stanowiskiem. Czy tożsamość Biskupa
Rzymskiego może być sprawą opinii?
I. Co to jest opinia ?
Opinia jest to idea lub pogląd, co do którego uznaje się, że
prawdopodobnie jest prawdziwy. Jednocześnie jednak zachodzi obawa, że to
opinia przeciwna może być prawdziwa. Umysł zdecydowanie skłania się ku
pewnej idei a odrzuca tę przeciwną, lecz nie całkowicie. Nie akceptuje
jej całkowicie jako prawdziwej ani całkowicie nie odrzuca jako
fałszywej. Tak często dzieje się w diagnozach medycznych.
Nawet bardzo doświadczeni lekarze wyrażają tylko swoją opinię,
stawiając diagnozę. Nie mogą mieć całkowitej pewności z powodu braku
wystarczających dowodów, które mogłyby dawać pewność. Wyrażają zatem
przekonanie, że ich pacjent może cierpieć na pewną chorobę, ale nie
byłoby niczym dziwnym, gdyby z biegiem czasu okazało się, że chodzi o
coś innego.
II. Co to jest opinia teologiczna ?
Opinia teologiczna to wyrażany przez kogoś pogląd dotyczący
jakiejś kwestii teologicznej, przy czym prawdziwym może okazać się
stanowisko przeciwne. Nie jest to coś, co zostało zdefiniowane przez
Kościół. Opinia teologiczna dotyczy zagadnień, w których nie ma
zobowiązania do przyjęcia takiego czy innego rozstrzygnięcia nakazanego
orzeczeniem Kościoła.
Wielu jednakże myli opinię teologiczną z wnioskiem teologicznym.
Orzeczenie teologiczne, po łacinie sententia theologica, jest
stałą i całkowicie pewną regułą teologiczną, która wypływa z zasad
wynikających z objawienia i zdrowego rozsądku.
Problemem jest fakt, iż łaciński wyraz sententia powszechnie jest tłumaczony jako opinia.
Jest jednak bardzo wiele orzeczeń teologicznych, które są absolutnie
pewne, a które po łacinie zostałyby określone mianem sententia, lecz w
żadnym wypadku nie są one opiniami w naszym tego słowa rozumieniu. Na
przykład jest pewnym wnioskiem teologicznym, że Bóg daje wszystkim
ludziom łaskę wystarczającą dla zbawienia ich dusz. Nie jest on
bezpośrednio objawiony ani orzeczony przez Kościół, ale wszyscy
teologowie uznają go za całkowicie pewny. Nie można więc tego określać
jako „opinia teologiczna”.
W teologii moralnej istnieje jednak mnóstwo opinii
teologicznych w pełnym sensie tego sformułowania. Zasady moralne są same
w sobie pewne i w wielu wypadkach określone de fide, ale mimo wszystko
czasem trudne w zastosowaniu. Stąd też łatwo powstają odmienne poglądy
na różne zagadnienia. Są one ogólnie określane jako prawdopodobne
opinie, to znaczy stanowiska, które prawdopodobnie są prawdziwe, ale nie
są absolutnie i z całą pewnością prawdziwe.
Niekiedy teologia moralna nie pozwala nam wyjść poza sferę
prawdopodobieństwa. Akty ludzkie i ich okoliczności są tak
skomplikowane, że często nie można osiągnąć całkowitej pewności. Opinię
teologiczną wyraża się ze świadomością, iż ta przeciwna może być
prawdziwa. Właśnie z tego powodu wśród kapłanów mogą istnieć
rozbieżności co do zastosowania poszczególnych reguł moralnych. Zasady
nie budzą wątpliwości, lecz ich zastosowanie może być dyskusyjne.
Jest jednak błędem twierdzić, że skoro jakaś doktryna nie jest
zdefiniowana czy nauczana przez Kościół, powinna być zaliczona do
kategorii opinii teologicznych.
Teologia jest nauką i jak każda inna nauka wyciąga wnioski ze
swoich naczelnych zasad. Teologia czerpie swoje naczelne zasady z samego
objawienia, prawd danych nam przez Boga, zawartych w Piśmie Świętym i
Tradycji, przedłożonych nam do wierzenia przez Kościół Katolicki.
Spośród tych prawd, które wyznajemy wiarą, teolodzy wyciągają wnioski,
które, nawet jeśli nie są objawione przez Boga, tak czy inaczej
wypływają w sposób pewny i logiczny z prawd przez Boga objawionych.
Istnieją wnioski teologiczne, które są tak pewne i
autorytatywne, że jeśliby im zaprzeczyć, zaprzecza się samej wierze,
chociaż Kościół nigdy ich nie zdefiniował ani nie nauczał w jego
zwyczajnym magisterium. Są one wnioskami teologicznymi, ale są ściśle
związane z objawieniem.
To błędne rozumienie „opinii teologicznej” wielu odnosi do
problemu papiestwa Ratzingera. Mówią oni: „Ponieważ Kościół nie orzekł,
że nie jest on papieżem, jest uprawnioną opinią teologiczną twierdzić
według własnego uznania, iż jest on papieżem albo że nie jest. Żadne
zdanie nie jest przeciwne wierze”.
To stwierdzenie jest obarczone błędem.
Pierwszy błąd polega na tym, że tożsamość Biskupa Rzymskiego,
to znaczy czy Ratzinger jest Wikariuszem Chrystusa czy też nie, stawia
się w kategorii „opinii teologicznej”. Drugi błąd to sprowadzanie
problemu tożsamości Biskupa Rzymskiego do zwykłej opinii teologicznej,
jak gdyby to była dyskusja wśród teologów typu, ile aniołów może
zmieścić się na główce szpilki. Trzeci błąd stanowi mieszanie wniosku
teologicznego z opinią teologiczną. Czwartym błędem jest twierdzenie, iż
można według własnej woli uważać, że Ratzinger jest bądź nie jest
papieżem tylko z tego powodu, że Kościół nie wypowiedział się na ten
temat. Piątym błędem jest zdanie, iż ani jedno ani drugie stanowisko w
powyższej kwestii nie stoi w sprzeczności z wiarą.
Teraz szczegółowo przeanalizujemy każdy z tych błędów.
III. Pięć błędów opinionizmu.
BŁĄD 1: Opinionizm stawia tożsamość Biskupa Rzymskiego, to
znaczy czy Ratzinger jest Wikariuszem Chrystusa czy też nie, w kategorii
„opinii teologicznej”.
Sam termin opinia wskazuje, że nie jest pewne, czy Ratzinger
jest czy nie jest papieżem. Jest jednak niemożliwym utrzymywać, iż w tej
sprawie brak pewności.
Ci, którzy uznają, że jest on papieżem, wskazują na absolutnie
pewne tego oznaki: (1) legalny wybór, który powszechnie zaakceptowano;
(2)własna akceptacja tego wyboru ze strony Ratzingera; (3) działanie
Ratzingera jako papieża; (4) ogólne uznanie Ratzingera jako legalnego
papieża.
Żadna z tych oznak nie budzi wątpliwości. Jeżeli ktoś używa
tych argumentów jako dowodów, że Ratzinger jest papieżem, to gdzie jest
jeszcze miejsce na jakiekolwiek wątpliwości ?
Ci, którzy twierdzą, iż Ratzinger nie może być papieżem
przytaczają argumenty, które same w sobie są pewne i niepodważalne: (1)
ogłaszał dla Kościoła Powszechnego fałszywe doktryny, fałszywe nauczanie
dotyczące moralności i szkodliwe przepisy dyscyplinarne; (2)
wielokrotnie głosił herezje i swymi czynami dopuszczał się herezji a
nawet apostazji; (3) mianował heretyków i/albo apostatów na stanowiska w
Kurii Rzymskiej i stolice biskupie, utrzymuje ich przy władzy i
pozostaje w łączności z nimi.
Żaden z tych faktów nie jest dyskusyjny albo wątpliwy. Są one
wystarczające, zwłaszcza ten pierwszy, by uznać, że Ratzinger nie może
być papieżem.
Zatem jeżeli uważa się, że Ratzinger z domniemanych powodów
JEST papieżem, jakże można sądzić, iż dopuszczalną opinią jest
twierdzenie, iż nie jest on papieżem? Jeżeli uważa się, że Ratzinger z
domniemanych powodów NIE JEST papieżem, to jakże można mówić, że
dopuszczalną opinią jest twierdzenie, iż jest on papieżem? Czy te
argumenty dają podstawę do obaw, iż opinia przeciwna może być prawdziwą?
Podbudową teologiczną i moralnym usprawiedliwieniem dla
działalności ruchu tradycjonalistycznego jest fakt, że Vaticanum II i
jego reformy są fałszywe i szkodliwe. Stanowią one naruszenie podstaw
wiary katolickiej. Dlaczego tworzymy apostolat wbrew Ratzingerowi i
lokalnemu biskupowi Novus Ordo, jeśli nie dlatego, że doktryny, ryty i
przepisy dyscyplinarne Vaticanum II oraz jego reformy są sprzeczne z
wiarą i moralnością? Jeżeli nie są sprzeczne z wiarą i moralnością, to
dlaczego mamy Ruch Tradycji? Dlaczego to robimy? Jakie usprawiedliwienie
musielibyśmy mieć w oczach Boga?
Jeżeli jednak jest pewne, iż Vaticanum II i jego reformy są
przeciwne wierze i moralności, to jest pewne, iż nie są one promulgowane
przez Kościół. Jeżeli z kolei jest pewne, że są ogłoszone przez
Kościół, wówczas jest pewnym, iż ci, którzy je ogłaszają, nie
reprezentują Kościoła Katolickiego. Jest zatem pewne, że Ratzinger nie
jest papieżem.
Stwierdzenie, iż Ratzinger jest papieżem, nieuchronnie pociąga
za sobą następujące wnioski: że nauki, przepisy dyscyplinarne i ryty,
które on promulgował są katolickie i nie ma w nich żadnego błędu. Jeśli
Ratzinger jest papieżem, wówczas ze względu na niezniszczalność i
nieomylność Kościoła religia, którą on zatwierdza i ogłasza jest wiarą
katolicką. Można ją z czystym sumieniem praktykować, nawet trzeba.
Z drugiej strony wniosek, że nauki, przepisy dyscyplinarne i
ryty Soboru Watykańskiego II są fałszywe i szkodliwe, i przeciwne
wierze, religii i zdrowej moralności, nieuchronnie prowadzi do
stwierdzenia, że: osoba bądź osoby, które je ogłaszały, nie posiadały
autorytetu Chrystusa. Z uwagi na nieomylność i niezniszczalność
Kościoła, która wywodzi się z uroczyście złożonej przez Chrystusa
obietnicy asystencji, nie może dojść do czegoś takiego.
Trzeba uznać, że Ratzinger nie jest papieżem, jeżeli w taki sposób ocenia się Vaticanum II.
Jest więc logicznie i teologicznie niemożliwe mówić: „Uznaję
Ratzingera za papieża, ale odrzucam Vaticanum II i jego reformy”.
Podobnie niemożliwym jest ze względów logicznych i teologicznych obrać
drugą drogę, mówiąc: „Odrzucam Vaticanum II i jego reformy, ale uznaję
Ratzingera za papieża”.
Innymi słowy, fakt, iż Ratzinger jest papieżem z konieczności
oznacza, że religia, którą on głosi jest katolicka, a niekatolicki
charakter Vaticanum II i jego reform z konieczności oznacza, iż
Ratzinger nie może być papieżem.
Bractwo Św. Piusa X jest winne pierwszego błędu, akceptacji
Ratzingera lecz odrzucania jego religii. Nawołuje do powszechnego
przeciwstawiania się mu poprzez tworzenie równoległych struktur
apostolatu, w których próbuje odciągnąć dusze od Ratzingera i jego
hierarchii.
Opinionista jest winien drugiego błędu. Odrzuca on Vaticanum II
i jego reformy, ale przyjmuje uznanie Ratzingera za teologicznie
uzasadnione. To wprowadza bezsens.
Jeżeli przyjęło się postawę oporu wobec Soboru Watykańskiego II
i jego reform, nie można stwierdzić, iż uzasadnione jest zdanie, że
Ratzinger jest papieżem. Mówiąc tak, automatycznie przyjmuje się, iż nie
jest się pewnym, czy Vaticanum II i jego reformy są rzeczywiście
sprzeczne z wiarą i moralnością. Bycie opinionistą w stosunku do
Ratzingera to bycie opinionistą (zatem wątpiącym) wobec wszelkich
podstaw oporu względem Vaticanum II.
Jeżeli jest możliwe, że Ratzinger jest papieżem, wówczas jest
możliwe, że Sobór Watykański II, Nowa Msza, nowe sakramenty, nowe prawo
kanoniczne i ekumenizm są katolickie. Jeżeli jest możliwe, że Ratzinger
jest papieżem, to możliwe też, iż my wszyscy mylimy się co do Vaticanum
II.
BŁĄD 2: Opinionizm sprowadza kwestię tożsamości Biskupa
Rzymskiego do czystej opinii teologicznej, jak gdyby była to dyskusja
między teologami typu ile aniołków może zmieścić się na główce szpilki.
To tak, jakby sprawa Tożsamości Biskupa Rzymskiego nie miała żadnych konsekwencji dogmatycznych czy moralnych.
Tożsamość Biskupa Rzymskiego ma ogromne znaczenie dogmatyczne i
moralne. Nasza wiara zależy przede wszystkim od jego nauczania.
Jesteśmy zobowiązani przylgnąć do nauczania Kościoła. Autorytet tego
nauczania pochodzi jednak z jednego źródła, z autorytetu Świętego
Piotra. Bez tego autorytetu nie istnieje żadna zobowiązująca nauka. Nie
może mieć miejsca żadne nauczanie- ani uroczyste ani zwyczajne.
Co więcej, nasze zbawienie jest uzależnione od naszego
podporządkowania się Biskupowi Rzymskiemu. Pójdziemy do piekła, jeżeli
będziemy mu nieposłuszni w istotnych sprawach albo, co gorsze, nie
poddamy się jego władzy.
Jakże zatem można być tak obojętnym wobec kwestii tożsamości
Biskupa Rzymskiego, żeby mówić, iż w praktyce nie jest to istotne, co
się o nim myśli. Jak gdyby Biskup Rzymski był jedynie ozdobą w Kościele
Katolickim, czymś, bez czego Kościół mógłby się nawet obyć, czysto
przypadkowym dodatkiem, drobiazgiem. To tak, jakby można było kierować
się własną wersją rzymskiego katolicyzmu bez Biskupa Rzymskiego.
Opinioniści mówią, że problem papiestwa Ratzingera nie powinien
nas dzielić. Myślą oni, że wszyscy tradycjonaliści powinni podążać
jedną drogą niezależnie od tego, co o nim sądzą.
Takie podejście nie jest jednak katolickie. Sama tożsamość i
jedność Kościoła Rzymsko-Katolickiego jest ściśle i istotowo związana z
Biskupem Rzymskim i jego tożsamość nie może być po prostu sprawą
„opinii”. Podobnie nasze zbawienie-niebo albo piekło- jest związane z
Biskupem Rzymskim. Postawa opinionizmu w stosunku do jego tożsamości
jest równoznaczna z indyferentyzmem odnośnie tego, który kościół jest
prawdziwy.
BŁĄD 3: Opinionizm miesza wniosek teologiczny z opinią teologiczną.
Wniosek teologiczny jest, powtórzmy jeszcze raz, całkowicie
pewny i niejednokrotnie jest nawet związany z prawdami wiary w taki
sposób, że zaprzeczenie go prowadziłoby do zaprzeczenia wiary jako
takiej.
Opinia teologiczna jest stanowiskiem, na poparcie którego
brakuje bezbłędnych i wystarczających dowodów, toteż nie byłoby dziwnym,
gdyby okazało się, iż prawdą jest twierdzenie przeciwne.
Jak wyżej mówiłem, argumenty za lub przeciwko władzy papieskiej
Ratzingera opierają się na pewności. Żadna ze stron nie kwestionuje
faktów, które przedstawia dla uzasadnienia swego wniosku.
Stąd każda ze stron musi stworzyć, co logiczne, nie „opinię”,
lecz całkowicie pewne teologiczne rozumowanie. Wniosek jest bowiem tak
silny jak przesłanki, na których się opiera. Jeżeli w przesłankach nie
ma żadnych wątpliwości, nie ma też wątpliwości we wnioskach, oczywiście
pod warunkiem poprawnego logicznie rozumowania.
Tak więc, jeżeli do bycia prawdziwym papieżem, wystarczy
jedynie zostać prawidłowo wybranym, wybór ten osobiście zaakceptować i
zostać ogólnie uznanym za papieża przez tych, których powszechnie nazywa
się na świecie katolikami, wtedy jest pewne, że Ratzinger to prawdziwy
Biskup Rzymski. Wszystkie powyższe stwierdzenia są prawdziwe i
udokumentowane.
Z drugiej strony, jeżeli wystarczy umyślne głoszenie fałszywych
nauk i wprowadzanie szkodliwych przepisów dyscyplinarnych, aby być
fałszywym papieżem pomimo wszelkich innych pozorów czy materialnych
atrybutów papiestwa, wówczas jest pewne, iż Ratzinger jest fałszywym
papieżem, bowiem jego heretyckie nauki i modernistyczne poglądy są jawne
i oczywiste.
BŁĄD 4: Można dowolnie uważać, iż Ratzinger jest bądź nie jest
papieżem tylko z tego powodu, że Kościół nie wypowiedział się na ten
temat.
Przyczyny, dla których Ratzinger jest bądź nie jest papieżem,
są głównie teologiczne a nie czysto prawne. Innymi słowy, jeżeli
Ratzinger nie jest papieżem, to nie dlatego, iż Kościół to ogłosił.
Raczej wprost przeciwnie: Kościół ogłosiłby, że nie jest on
papieżem, ponieważ rzeczywiście i prawdziwie nie jest on papieżem. W tym
wypadku deklaracja Kościoła stanowiłaby tylko prawne potwierdzenie
istniejącego stanu. Kościół nigdy nie mógłby ogłosić czegoś jako prawnie
pewnego, chyba że byłoby to rzeczywiście i prawdziwie pewne.
Przykładowo, Kościół orzeka o nieważności małżeństwa. To nie
orzeczenie powoduje nieważność małżeństwa, to właśnie nieważność
małżeństwa staje się przyczyną wydania deklaracji.
Orzeczenie wyłącznie poświadcza prawnie, rzeczywiście
istniejący fakt nieważności. Nieważność ta nie może mieć skutków
prawnych dopóki nie zostanie orzeczona, ale ona istnieje przed wydaniem
orzeczenia. Na długo przed orzeczeniem o nieważności małżeństwa mąż i
żona nie są mężem i żoną. Moralne konsekwencje ich „stanu niebycia
małżeństwem” są dla nich wiążące, odkąd tylko mają tego świadomość;
deklaracja prawna może nastąpić wiele lat później.
Tak więc są dla nas wiążące pewne wnioski teologiczne
świadczące o tym, że Ratzinger nie jest papieżem a oparte na istnieniu
całkowicie pewnych dowodów i to na długo przed ewentualną przyszłą
deklaracją tego ze strony Kościoła. Para świadoma nieważności swego
małżeństwa nie może postępować jak mąż i żona, usprawiedliwiając się:
„Ach dobrze, nie ma żadnego orzeczenia, więc możemy robić co chcemy”!
Tak też my, którzy wychodzimy z założenia, że Vaticanum II i jego
reformy są sprzeczne z wiarą i moralnością, nie możemy uznawać
Ratzingera za papieża, usprawiedliwiając się: „Ach dobrze, nie ma
żadnego orzeczenia, więc możemy myśleć, co chcemy”!
Co więcej, chciałbym dodać, że ci, którzy argumentują, iż
Ratzinger jest papieżem, nie mogą twierdzić, że Kościół nie wydał
orzeczenia w tej sprawie czy że jest to kwestia opinii teologicznej, jak
gdyby istniały tu jakieś wątpliwości.
Jeżeli właśnie takie argumenty, jakie powyżej przytoczyłem,
czyli jego wybór i ogólne uznanie przez ludzi, pozwalają uznać
Ratzingera za papieża, to czy może istnieć jakaś wątpliwość?
Z drugiej strony, jak można utrzymywać, że dopuszczalnym jest
twierdzić, iż nie jest on papieżem, jak to czynią opinioniści?- chyba,
że wyznaje się zasady sedewakantyzmu. Założenia sedewakantyzmu jednak z
pewnością, a nie tylko z prawdopodobieństwem, stwierdzają, że Ratzinger
nie jest papieżem. Inaczej mówiąc, albo trzeba zaprzeczyć zasadom
sedewakantyzmu, albo przyznać, iż jego wnioski są prawdziwe.
BŁĄD 5: Żadne stanowisko nie jest przeciwne wierze.
Nieprawda. Jest przeciwnym wierze twierdzić, iż jest papież,
Wikariusz Chrystusa na ziemi, i jednocześnie wbrew niemu prowadzić
zakrojony na światową skalę niezależny apostolat. Jest przeciwnym wierze
twierdzić, że nauki, przepisy dyscyplinarne i ryty liturgiczne
promulgowane przez Biskupa Rzymskiego są błędne, heretyckie, fałszywe,
złe i/albo grzeszne.
Lecz takie jest właśnie stanowisko sedeplenistycznych
tradycjonalistów z Bractwa Św. Piusa X. Co gorsze, jest to też pogląd
sedewakantystycznych opinionistów, którzy utrzymują, iż Ratzinger nie
jest papieżem, ale zarazem twierdzą, że postawa sedeplenistyczna nie
jest przeciwna wierze.
Podobnie przeciwnym wierze jest utożsamianie z autorytetem
Chrystusa ogłaszania fałszywych nauk i szkodliwych przepisów
dyscyplinarnych. Jest przeciwnym wierze utożsamiać z Kościołem
Rzymsko-Katolickim panujące na świecie przekonania dotyczące wiary i
wdrażanie zasad Vaticanum II i jego reform.
Z drugiej strony, jeżeli Ratzinger naprawdę jest papieżem,
wtedy jest przeciwnym wierze utrzymywać, że nie jest on papieżem i/bądź
twierdzić, iż jego nauczanie i przepisy dyscyplinarne są sprzeczne z
wiarą i moralnością.
Zatem przekonani sedepleniści nie mogą z czystym sumieniem
uznawać stanowiska sedewakantystycznego za teologicznie uprawnione bez
wykroczenia przeciwko wierze. Analogicznie, przekonani sedewakantyści
nie mogą z czystym sumieniem utrzymywać, iż pogląd sedeplenistyczny jest
teologicznie dopuszczalny, nie naruszając wiary.
Identyfikowanie błędów Soboru Watykańskiego II i jego reform z
autorytetem Kościoła, jak to czynią sedepleniści, byłoby kompletnym
zniszczeniem całej natury Kościoła, który jest instytucją boską,
cieszącą się nieustanną asystencją Chrystusa poprzez Ducha Świętego.
Jeżeli Kościół mógłby popełnić taki błąd jak Vaticanum II i jego efekty,
taki błąd że zmuszeni jesteśmy stawiać temu zaciekły opór, aby ratować
nasze dusze, to gdzie jest asystencja Chrystusa? Sedewakantyści
rozwiązują ten problem następująco: „Te reformy nie pochodzą od
Kościoła”, ale sedepleniści nie znajdują żadnej odpowiedzi bez uciekania
się do prywatnej interpretacji i prywatnego odrzucania Vaticanum II i
jego reform. Jest to podejście protestanckie.
Sedewakantyści nie mogą uznawać stanowiska sedeplenistycznego
za uprawnioną opinię teologiczną, jak gdyby miała ona jakąś
prawdopodobną wartość. Jeżeli ktoś jest prawdziwym sedewakantystą i jest
o tym przekonany, musi uznać sedeplenistę za kogoś, kto obstaje przy
poglądach absolutnie nie dających się utrzymać.
IV. Zastrzeżenie.
ZASTRZEŻENIE: Co czynić, jeżeli mamy wątpliwości odnośnie tego, czy Ratzinger jest papieżem?
Na początku mojej odpowiedzi stwierdzę, że wątpliwość istnieje
tylko w umyśle, nigdy w realnym świecie. W rzeczywistości Ratzinger albo
jest papieżem, albo nie jest.
Czy możemy moralnie trwać w zwątpieniu?
Nie. Jak wyżej objaśniłem, tożsamość biskupa Rzymskiego stanowi
istotowo o tożsamości Kościoła Rzymsko-Katolickiego i jest podstawą
jego jedności. Przeto jesteśmy zobowiązani wyznawać prawdziwą wiarę i
przynależeć do prawdziwego Kościoła a nie pozostawać obojętnymi. Wobec
tego mamy obowiązek rozstrzygnąć nasze wątpliwości odnośnie tożsamości
Biskupa Rzymskiego. Pozostawanie w wątpliwości co do papieża oznaczałoby
zwątpienie w tożsamość Kościoła. Poza tym pod grzechem ciężkim jesteśmy
zobowiązani okazywać mu (papieżowi) posłuszeństwo. Tak też nie możemy
zadowolić się samym stwierdzeniem istnienia wątpliwości co do jego
tożsamości.
Teologia moralna wymaga od nas rozwiązywania naszych wątpliwości
poprzez staranne dochodzenie. W większości wypadków takie dochodzenie
rozstrzygnie wątpliwości dotyczące Ratzingera na korzyść sedewakantyzmu.
Jako że, jeżeli ktoś ma wątpliwości odnośnie Ratzingera, to dlatego, że
skandale wywołane przez Sobór Watykański II skłoniły go już do poddania
w wątpliwość prawowierności tych, którzy nim kierowali. Dogłębne
rozważenie problemu jedynie potwierdza, iż nasze podejrzenia są więcej
niż uzasadnione a wątpliwości szybko przeradzają się w pewność.
Jeżeli, z uzasadnionych powodów, nie możemy rozważyć dowodów
przeciwko Ratzingerowi, wówczas jesteśmy zobowiązani rozstrzygnąć
wątpliwości, kierując się regułami prymarnymi, to znaczy pewnymi
ogólnymi zasadami moralności i prawa, jakie dają nam pewność, kiedy nie
potrafimy rozwiązać naszych własnych wątpliwości. Teologia moralna
obróciłaby wątpliwość na korzyść uznania Ratzingera za papieża, biorąc
pod uwagę, iż przynajmniej z pozoru został ważnie wybrany i ogólnie
uznany przez to, co powszechnie jest uważane za Kościół Katolicki.
Zatem sedewakantysta może być sedewakantystą tylko wtedy,
jeżeli jest pewny, iż Ratzinger nie jest papieżem, gdyż nierozwiązana
wątpliwość w tym względzie stawiałaby go w rzędzie sedeplenistów.
Stąd sedewakantysta nie może uznawać stanowiska
sedeplenistycznego za dopuszczalną opinię teologiczną, jak gdyby cała
ta kwestia była wątpliwą.
V. Obłuda Bractwa Św. Piusa X.
Z tego co dowiedziałem się od zaufanych osób zarówno w Bractwie
jak i spoza niego, kapłanom, którzy nie mają ochoty wymieniać w kanonie
imienia Ratzingera, pozwala się być ukrytymi sedewakantystami, lecz
publicznie muszą reprezentować stanowisko sedeplenistyczne. Tak więc
przy ołtarzu pomijają imię modernisty w ciszy kanonu.
Zarazem jednak Bractwo publicznie demonstruje podległość
Ratzingerowi poprzez znaki zewnętrzne. W swoim piśmiennictwie uważa
sedewakantystów za schizmatyków, mimo tego pozwala sedewakantystycznym
kapłanom całkiem dobrze funkcjonować we własnych szeregach.
Takie rozwiązanie pozwoliło Bractwu uniknąć innych wewnętrznych
rozłamów. Kapłani Bractwa nie przyznają się publicznie do
sedewakantyzmu. Oficjalnie głoszą, iż sedewakantyzm jest schizmatycki.
Takie postępowanie uważam za całkowicie nieszczere.
Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi. (Mt 5, 37).
VI. Podsumowanie i wniosek.
Moim zdaniem korzenie opinionizmu tkwią w indyferentyzmie względem Biskupa Rzymskiego.
Opinioniści chcą żyć w świecie tradycyjnej Mszy i sakramentów
bez żadnego odwoływania się do Biskupa Rzymskiego. Nie ma dla nich
praktycznego znaczenia to, czy Ratzinger jest papieżem czy też nie.
Uczęszczają na Mszę do jakiegokolwiek kapłana, byle tylko odprawiał
tradycyjną Mszę, nie przejmując się jego stosunkiem do Biskupa
Rzymskiego.
Takie podejście jest niesłychanie niebezpieczne, bowiem usuwa
Biskupa Rzymskiego z katolicyzmu i sprowadza naszą przynależność do
prawdziwej wiary do pewnej formy protestanckiego przebierania i
wybierania.
W historii Kościoła zdarzały się okresy, kiedy trzeba było być
sedewakantystą, aby pozostać katolikiem. Mam na myśli interregnum
następujące zawsze po śmierci papieża, które jednego razu trwało aż trzy
lata. Jeżeli katolik uznałby jakiegoś papieża w czasie wakatu Tronu
Rzymskiego, stałby się schizmatykiem. Podobnie katolik byłby
schizmatykiem, jeżeli nie uznawałby prawdziwie panującego papieża.
Zatem w tej sytuacji albo sedepleniści, albo sedewakantyści są schizmatykami. Jedno wyklucza drugie.
Te dwa wykluczające się stanowiska nie mogą jednak być uważane za „uprawnione opinie teologiczne”.
tłumaczył z angielskiego Radosław Kanarkowski
STRONA INTERNETOWA POWSTAŁA W CELU PROPAGOWANIA MATERIAŁÓW DOTYCZĄCYCH INTEGRALNEJ WIARY KATOLICKIEJ POD DUCHOWĄ OPIEKĄ św. Ignacego, św. Dominika oraz św. Franciszka
Cytaty na nasze czasy:
"Człowiek jest stworzony, aby Boga, Pana naszego, chwalił, czcił i Jemu służył, a przez to zbawił duszę swoją. Inne zaś rzeczy na obliczu ziemi są stworzone dla człowieka i aby mu pomagały do osiągnięcia celu, dla którego jest on stworzony"
Św. Ignacy Loyola
"Papa materialiter tantum, sed non formaliter" (Papież tylko materialnie, lecz nie formalnie)
J.E. ks. bp Guerard des Lauriers
"Papież posiada asystencję Ducha Świętego przy ogłaszaniu dogmatów i zasad moralnych oraz ustalaniu norm liturgicznych oraz zasad karności duszpasterskiej. Dlatego, że jest nie do pomyślenia, aby Chrystus mógł głosić te błędy lub ustalać takie grzeszne normy dyscyplinarne, to tak samo jest także nie do pomyślenia, by asystencja, jaką przez Ducha Świętego otacza On Kościół mogła zezwolić na dokonywanie podobnych rzeczy. A zatem fakt, iż papieże Vaticanum II dopuścili się takich postępków jest pewnym znakiem, że nie posiadają oni autorytetu władzy Chrystusa. Nauki Vaticanum II, jak też mające w nim źródło reformy, są sprzeczne z Wiarą i zgubne dla naszego zbawienia wiecznego. A ponieważ Kościół jest zarówno wolny od błędu jak i nieomylny, to nie może dawać wiernym doktryn, praw, liturgii i dyscypliny sprzecznych z Wiarą i zgubnych dla naszego wiecznego zbawienia. A zatem musimy dojść do wniosku, że zarówno ten sobór jak i jego reformy nie pochodzą od Kościoła, tj. od Ducha Świętego, ale są wynikiem złowrogiej infiltracji, jaka dotknęła Kościół. Z powyższego wynika, że ci, którzy zwołali ten nieszczęsny sobór i promulgowali te złe reformy nie wprowadzili ich na mocy władzy Kościoła, za którą stoi autorytet władzy Chrystusa. Z tego słusznie wnioskujemy, że ich roszczenia do posiadania tej władzy są bezpodstawne, bez względu na wszelkie stwarzane pozory, a nawet pomimo pozornie ważnego wyboru na urząd papieski."
J.E. ks. bp Donald J. Sanborn
Cytaty na nasze czasy:
"Człowiek jest stworzony, aby Boga, Pana naszego, chwalił, czcił i Jemu służył, a przez to zbawił duszę swoją. Inne zaś rzeczy na obliczu ziemi są stworzone dla człowieka i aby mu pomagały do osiągnięcia celu, dla którego jest on stworzony"
Św. Ignacy Loyola
"Papa materialiter tantum, sed non formaliter" (Papież tylko materialnie, lecz nie formalnie)
J.E. ks. bp Guerard des Lauriers
"Papież posiada asystencję Ducha Świętego przy ogłaszaniu dogmatów i zasad moralnych oraz ustalaniu norm liturgicznych oraz zasad karności duszpasterskiej. Dlatego, że jest nie do pomyślenia, aby Chrystus mógł głosić te błędy lub ustalać takie grzeszne normy dyscyplinarne, to tak samo jest także nie do pomyślenia, by asystencja, jaką przez Ducha Świętego otacza On Kościół mogła zezwolić na dokonywanie podobnych rzeczy. A zatem fakt, iż papieże Vaticanum II dopuścili się takich postępków jest pewnym znakiem, że nie posiadają oni autorytetu władzy Chrystusa. Nauki Vaticanum II, jak też mające w nim źródło reformy, są sprzeczne z Wiarą i zgubne dla naszego zbawienia wiecznego. A ponieważ Kościół jest zarówno wolny od błędu jak i nieomylny, to nie może dawać wiernym doktryn, praw, liturgii i dyscypliny sprzecznych z Wiarą i zgubnych dla naszego wiecznego zbawienia. A zatem musimy dojść do wniosku, że zarówno ten sobór jak i jego reformy nie pochodzą od Kościoła, tj. od Ducha Świętego, ale są wynikiem złowrogiej infiltracji, jaka dotknęła Kościół. Z powyższego wynika, że ci, którzy zwołali ten nieszczęsny sobór i promulgowali te złe reformy nie wprowadzili ich na mocy władzy Kościoła, za którą stoi autorytet władzy Chrystusa. Z tego słusznie wnioskujemy, że ich roszczenia do posiadania tej władzy są bezpodstawne, bez względu na wszelkie stwarzane pozory, a nawet pomimo pozornie ważnego wyboru na urząd papieski."
J.E. ks. bp Donald J. Sanborn