STRONA INTERNETOWA POWSTAŁA W CELU PROPAGOWANIA MATERIAŁÓW DOTYCZĄCYCH INTEGRALNEJ WIARY KATOLICKIEJ POD DUCHOWĄ OPIEKĄ św. Ignacego, św. Dominika oraz św. Franciszka

Cytaty na nasze czasy:

"Człowiek jest stworzony, aby Boga, Pana naszego, chwalił, czcił i Jemu służył, a przez to zbawił duszę swoją. Inne zaś rzeczy na obliczu ziemi są stworzone dla człowieka i aby mu pomagały do osiągnięcia celu, dla którego jest on stworzony"

Św. Ignacy Loyola


"Papa materialiter tantum, sed non formaliter" (Papież tylko materialnie, lecz nie formalnie)

J.E. ks. bp Guerard des Lauriers



"Papież posiada asystencję Ducha Świętego przy ogłaszaniu dogmatów i zasad moralnych oraz ustalaniu norm liturgicznych oraz zasad karności duszpasterskiej. Dlatego, że jest nie do pomyślenia, aby Chrystus mógł głosić te błędy lub ustalać takie grzeszne normy dyscyplinarne, to tak samo jest także nie do pomyślenia, by asystencja, jaką przez Ducha Świętego otacza On Kościół mogła zezwolić na dokonywanie podobnych rzeczy. A zatem fakt, iż papieże Vaticanum II dopuścili się takich postępków jest pewnym znakiem, że nie posiadają oni autorytetu władzy Chrystusa. Nauki Vaticanum II, jak też mające w nim źródło reformy, są sprzeczne z Wiarą i zgubne dla naszego zbawienia wiecznego. A ponieważ Kościół jest zarówno wolny od błędu jak i nieomylny, to nie może dawać wiernym doktryn, praw, liturgii i dyscypliny sprzecznych z Wiarą i zgubnych dla naszego wiecznego zbawienia. A zatem musimy dojść do wniosku, że zarówno ten sobór jak i jego reformy nie pochodzą od Kościoła, tj. od Ducha Świętego, ale są wynikiem złowrogiej infiltracji, jaka dotknęła Kościół. Z powyższego wynika, że ci, którzy zwołali ten nieszczęsny sobór i promulgowali te złe reformy nie wprowadzili ich na mocy władzy Kościoła, za którą stoi autorytet władzy Chrystusa. Z tego słusznie wnioskujemy, że ich roszczenia do posiadania tej władzy są bezpodstawne, bez względu na wszelkie stwarzane pozory, a nawet pomimo pozornie ważnego wyboru na urząd papieski."

J.E. ks. bp Donald J. Sanborn

sobota, 21 stycznia 2012

R. LARKOWSKI: PRZECIWKO SOC-LIBERALNEMU KAPITALIZMOWI


   Powstałe po 1989 roku nowe warunki społeczno-polityczne, przyniosły wiele chaosu w prawidłowym ocenianiu pojęć, doktryn i idei. My, nacjonaliści, wyznawcy narodowo-radykalnych poglądów na świat, musimy zająć zdecydowaną pozycję w obecnym konflikcie sił ducha i triumfującego materializmu. Jesteśmy prawicowcami w sensie poszanowania tradycji i porządku, uznania dobrodziejstw własności prywatnej w służbie człowieka i wspólnoty, ale jednocześnie odrzucamy kult kapitalizmu, który jest ekonomiczną ideologią ruchów materialistycznych – i jako taki nie może być dobrym systemem gospodarczym dla Narodu, stawiającego na pierwszym miejscu pierwiastek duchowy bytu ludzkiego, będący podstawą każdej potęgi materialnej. Pieniądz jest faktem i koniecznością, lecz nigdy nie stanie się dla prawdziwego nacjonalisty bożkiem, wartym czołobitności i przestępstw w jego imię dokonywanych.
Klika przemalowanych komunistów na każdym kroku udowadnia, jak nikłe w zasadzie różnice dzielą pakiet antywartości lewicowych od kapitalizmu i vice versa. Byli PZPR-owscy baronowie zmienili się błyskawicznie w rasowych kapitalistów. Dla szarego motłochu wyborców, mają oni zbiór oklepanych populistycznych frazesów, zaś dla siebie pozostawili wielkie udziały w bankach, spółki akcyjne, firmy tudzież intratne interesy z tak znienawidzonym niegdyś Zachodem.
Reguła łącząca lewicową(czy raczej lewacką) pseudomoralność i wilcze cechy kapitalizmu(wolny rynek - „wolny” w grabieniu biednych przez bogatych,wspólnie „doglądanych” przez biurokrację), jest rakiem toczącym ludzkość. Czerwoni i różowo-tęczowi z europejskiego i amerykańsko-północnego kontynentu, wyrzekli się dziecinnych rojeń o powszechnej rewolucji socjalnej albo hippisowskiej i entuzjastycznie uczestniczą w budowie wielkokapitalistycznego molocha na globalną skalę. Ma on różne imiona – Europy bez granic, amerykańskiego porządku, a w pazernej łapie trzyma zawsze jakiś gwiaździsty sztandar( patrz – flagi UE i USA). Nieprzypadkowo Bruksela trzęsie się cyklicznie od złodziejskich afer na gigantyczną skalę, w których to pierwsze skrzypce grają działacze partii socjaldemokratycznych, socjalistycznych, chadecko-liberalnych i odnowiono-komunistycznych. Ścisły sojusz przetworzonego bolszewizmu i lewactwa z kapitałem, rozwinął się po klapie rewolucji paryskiej 1968 roku oraz kompromitacji haseł hippisowskich. Kudłate ćpuny i wichrzyciele z portretami Mao, postanowili bogacić się zamiast podpalać sklepy i restauracje. W Polsce liderzy młodzieży komunistycznej (Jaskiernia,Miller, Szmajdziński itp.), nigdy nie popadli w dziecięcą chorobę lewicowości. Od początku byli cynicznymi pozerami, czekającymi na dzień, w którym zdobędą prawdziwe znaczenie i majątek. Nie zapewnił im tego PRL, tylko neosolidarnościowy okrągły stół i III Rzeczpospolita. Z kolei IV „Kaczyńska” nie przejawiała najmniejszego zamiaru, aby pozbawić kapitalistycznych towarzyszy bogactw. Co najwyżej groziła im zdemaskowaniem na listach agentów, z czego zainteresowani śmiali się do rozpuku. Wiedzieli, że to gierki dla tele-gawiedzi, a wpływów i dóbr nie uszczknie czerwonym kapitalistom żadna władza. Ta z PO również tego nie zrobi, bo jedna strona wie o drugiej i vice versa zbyt wiele.
Polscy nacjonaliści(narodowi-radykałowie), opierają swoje rozumienie polityki i gospodarki na myśli ideowej Obozu Wielkiej Polski, Stronnictwa Narodowego, Obozu Narodowo-Radykalnego(ONR-ABC), Ruchu Narodowo-Radykalnego Falanga, a także oryginalnego dorobku Adama Doboszyńskiego, nie wykluczając pewnych tez twórcy Zadrugi Jana Stachniuka. Współcześnie najbardziej moralnym systemem regulującym stosunki między pracą a kapitałem, wydaje się być połączenie elementów wolnej, zdecentralizowanej własności i narodowego syndykalizmu. Głosimy wyższość pracy nad bezdusznym kapitałem. Jego zdobywanie w imię rozwoju wspólnoty narodowo-społecznej stanowi chlubę, lecz wtedy jest to po prostu uczciwa i rzetelna praca. W życiu etycznym Narodu, obowiązywać powinny zasady tradycyjnej moralności katolickiej, która łączy się u naszego ludu ze starosłowiańską otwartością na niedolę brata-rodaka. Podobnie jak słowa Pisma Świętego o dobroczynności - „ niech nie wie lewica, co czyni prawica” - sprzeciwiamy się stanowczo cyrkom propagandowym, propagującym socjal-kapitalizm. Przykładem tego są efekciarskie imprezy Jerzego Owsiaka. Wspierać należy godną i cichą działalność charytatywną katolickiego stowarzyszenia „Caritas”, jak i każde inicjatywy wynikające z serca, a nie pragnienia zademonstrowania swojego gestu, często w celu przykrycia ciemnych celów. Tak zwykła postępować masoneria, gorliwie reklamująca swą „dobroczynność”.
Nie ma dla nas wątpliwości, że sojusz kapitalizmu i socjalizmu niesie zgubę polskiemu rzemiosłu, kupiectwu, a także zanikającemu przemysłowi. My pragniemy zwycięstwa Solidarystycznej Trzeciej Drogi, bez egoizmu w kwestiach politycznych i ekonomicznych, duchowych i materialnych. Narodowa potęga wznoszona zostaje na wielu ramionach, nie wierzymy w jedynie słuszne dogmaty ekonomiczne. Niegdyś panował kolektywistyczno-komunistyczny, dzisiaj wielkokapitałowy, stworzony zresztą przez byłych aktywistów PZPR (głównie Balcerowicza z kolegami). To chory układ naczyń połączonych, który powinien zostać unicestwiony.
Fundamentem społecznym obozu narodowego w czasach Międzywojnia – czyli okresu największej potęgi politycznej myśli narodowej – było (prócz rzesz inteligencji, młodzieży akademickiej i gimnazjalnej) polskie mieszczaństwo złożone z kupców i rzemieślników. Klasę tę chciały poszerzyć warstwy chłopskie, które pragnęły wyeliminować ze wsi żydowskie pośrednictwo i same zająć się sprzedażą swoich produktów rolnych. Na tym tle wybuchały zamieszki polsko-żydowskie (najczęściej na cotygodniowych targach) prowokowane przez broniących swego monopolu Żydów. Najgłośniejsze tego typu zdarzenia miały miejsce 9 marca 1936 r. we wsi Przytyk koło Radomia, nazywane dzisiaj kłamliwie przez filosemitów „pogromem”, gdy to w rzeczywistości Żydzi zabili wtedy pierwsi Polaka, co stało się przyczyną wybuchu antyżydowskiego gniewu mieszkańców Przytyka i przyjezdnych rodaków. Do podobnych starć dochodziło w walce z dominacją żydowskiego rzemiosła, pośrednictwa i handlu w dużych miastach.
Pamiętając o naszej ideowo-aktywistycznej przeszłości, musimy współcześnie odbudować sojusz nacjonalizmu z uświadomionym choćby pobieżnie narodowo mieszczaństwem, wydobyć na powierzchnię z premedytacją pomijane przez propagandę lewicowego kapitalizmu problemy polskiego kupiectwa, rzemiosła i dynamicznego handlowo chłopstwa, aby Polak operował kapitałem dla dobra Polski, społeczności lokalnej i swojej rodziny, a nie przegrywał na każdym kroku z obcymi hipermarketami i tanią tandetą, sprowadzaną z różnych stron świata. Odświeżenie sojuszu nacjonalistyczno-mieszczańskiego jest być może ostatnią szansą dla nas narodowców i polskiej tzw. klasy średniej.
Robert Larkowski