STRONA INTERNETOWA POWSTAŁA W CELU PROPAGOWANIA MATERIAŁÓW DOTYCZĄCYCH INTEGRALNEJ WIARY KATOLICKIEJ POD DUCHOWĄ OPIEKĄ św. Ignacego, św. Dominika oraz św. Franciszka

Cytaty na nasze czasy:

"Człowiek jest stworzony, aby Boga, Pana naszego, chwalił, czcił i Jemu służył, a przez to zbawił duszę swoją. Inne zaś rzeczy na obliczu ziemi są stworzone dla człowieka i aby mu pomagały do osiągnięcia celu, dla którego jest on stworzony"

Św. Ignacy Loyola


"Papa materialiter tantum, sed non formaliter" (Papież tylko materialnie, lecz nie formalnie)

J.E. ks. bp Guerard des Lauriers



"Papież posiada asystencję Ducha Świętego przy ogłaszaniu dogmatów i zasad moralnych oraz ustalaniu norm liturgicznych oraz zasad karności duszpasterskiej. Dlatego, że jest nie do pomyślenia, aby Chrystus mógł głosić te błędy lub ustalać takie grzeszne normy dyscyplinarne, to tak samo jest także nie do pomyślenia, by asystencja, jaką przez Ducha Świętego otacza On Kościół mogła zezwolić na dokonywanie podobnych rzeczy. A zatem fakt, iż papieże Vaticanum II dopuścili się takich postępków jest pewnym znakiem, że nie posiadają oni autorytetu władzy Chrystusa. Nauki Vaticanum II, jak też mające w nim źródło reformy, są sprzeczne z Wiarą i zgubne dla naszego zbawienia wiecznego. A ponieważ Kościół jest zarówno wolny od błędu jak i nieomylny, to nie może dawać wiernym doktryn, praw, liturgii i dyscypliny sprzecznych z Wiarą i zgubnych dla naszego wiecznego zbawienia. A zatem musimy dojść do wniosku, że zarówno ten sobór jak i jego reformy nie pochodzą od Kościoła, tj. od Ducha Świętego, ale są wynikiem złowrogiej infiltracji, jaka dotknęła Kościół. Z powyższego wynika, że ci, którzy zwołali ten nieszczęsny sobór i promulgowali te złe reformy nie wprowadzili ich na mocy władzy Kościoła, za którą stoi autorytet władzy Chrystusa. Z tego słusznie wnioskujemy, że ich roszczenia do posiadania tej władzy są bezpodstawne, bez względu na wszelkie stwarzane pozory, a nawet pomimo pozornie ważnego wyboru na urząd papieski."

J.E. ks. bp Donald J. Sanborn

środa, 5 lutego 2025

„Rozłożony” pontyfikat – Abp. Carlo Maria Viganò

       Niekończąca się saga rezygnacji Benedykta XVI nadal podsyca coraz śmielszą i bardziej surrealistyczną narrację wydarzeń, których byliśmy świadkami w ostatniej dekadzie.

Niespójne teorie, niepoparte żadnymi dowodami, zdobyły uznanie wśród wielu wiernych, a nawet niektórych kapłanów, pogłębiając zamęt i dezorientację. Jeśli jednak było to możliwe, to w dużej mierze za sprawą tych, którzy, znając prawdę, obawiają się o niej mówić ze względu na konsekwencje, jakie mogłoby przynieść jej ujawnienie.

W rzeczywistości są tacy, którzy „wierzą, że lepiej jest podtrzymywać zamek kłamstw i oszustw, niż stawić czoła pytaniom o przeszłość pełną współudziału, milczenia i zmowy.”

Wymiana listów

Podczas spotkania w Renaissance Mediterraneo Hotel w Neapolu z katolikami z lokalnego Cœtus Fidelium, które odbyło się 22 listopada 2024 roku, Msgr. Nicola Bux wspomniał o wymianie listów z „papieżem emerytem Benedyktem XVI”, pochodzących z lata 2014 roku. Listy te miały rzekomo stanowić ostateczne zaprzeczenie różnych teorii dotyczących nieważności rezygnacji Benedykta. Zawartość tych listów – pierwszego, napisanego przez Msgr. Buxa 19 lipca 2014 roku (trzy strony), oraz drugiego, napisanego przez Benedykta XVI 21 sierpnia 2014 roku (dwie strony) – nie została ujawniona dziesięć lat temu, mimo że byłoby to wysoce pożądane. Zamiast tego ich istnienie zostało zaledwie wspomniane dopiero teraz.

Tak się składa, że jestem świadomy zarówno tej wymiany listów, jak i ich treści.

Dlaczego Msgr. Bux zdecydował się nie ujawniać odpowiedzi Benedykta XVI, gdy ten wciąż żył i mógł ją potwierdzić oraz uwiarygodnić? Dlaczego postanowił ujawnić jedynie istnienie tych listów, bez podania ich treści, prawie dwa lata po śmierci papieża? Dlaczego ukrywał tę autorytatywną i niezwykle ważną deklarację przed Kościołem i światem?

Permanentna rewolucja

Aby odpowiedzieć na te uzasadnione pytania, musimy odrzucić fikcję serwowaną nam przez media. Przede wszystkim należy zrozumieć, że przeciwstawna wizja „świętego od razu” (santo subito) Ratzingera i „złego i brzydkiego” Bergoglia jest wygodna dla wielu. Takie uproszczone, sztuczne i fałszywe podejście unika zajęcia się sednem problemu, czyli doskonałą spójnością działań „papieży soborowych” – od Jana XXIII i Pawła VI po samozwańczego Franciszka, włącznie z Janem Pawłem II i Benedyktem XVI. Celem pozostaje ten sam, choć realizowany różnymi metodami i językiem.

Obraz starszego, eleganckiego i wyrafinowanego teologa w rzymskiej kapie i czerwonych butach, który przywrócił znaczenie rytowi trydenckiemu, w kontraście do impulsywnego globalisty, który nie celebruje Mszy i unieważnił Summorum Pontificum, jednocześnie wprowadzając liturgię Majów z kadzidłami obsługiwanymi przez kobiety – to część operacji wymuszonej polaryzacji. Podobną strategię widzieliśmy także w sferze cywilnej, gdzie subwersyjny projekt realizowano poprzez faworyzowanie ultra-progresywnych sił z jednej strony, a z drugiej – wyciszanie głosów sprzeciwu.

W rzeczywistości Ratzinger i Bergoglio – co właśnie konserwatyści nie chcą uznać – stanowią dwa etapy rewolucyjnego procesu, który przewiduje naprzemienne fazy tylko pozornie ze sobą sprzeczne, zgodnie z heglowską dialektyką tezy, antytezy i syntezy. Proces ten nie rozpoczął się od Ratzingera i nie zakończy się na Bergogliu, lecz sięga czasów Roncallego i wydaje się, że będzie trwał, dopóki „głęboki Kościół” (deep church) będzie zastępował katolicką hierarchię, uzurpując sobie jej autorytet.

W wizji Ratzingera teza Vetus Ordo i antyteza Novus Ordo zostają połączone w syntezę Summorum Pontificum dzięki wybiegowi „jednego rytu w dwóch formach.” Jednak ta „pokojowa koegzystencja” jest produktem niemieckiego idealizmu i jest fałszywa, ponieważ opiera się na zaprzeczeniu niezgodności między dwoma sposobami pojmowania Kościoła: jednym, który odpowiada dwóm tysiącom lat katolicyzmu, i drugim, narzuconym przez Sobór Watykański II dzięki pracy heretyków, którzy wcześniej byli potępiani przez rzymskich papieży.

„Redefinicja” papiestwa

Ten sam modus operandi można dostrzec w intencjach wyrażanych najpierw przez Pawła VI, następnie Jana Pawła II, a ostatecznie Benedykta XVI, aby „zredefiniować” papiestwo w sposób kolegialny i ekumeniczny, ad mentem Concilii (zgodnie z duchem Soboru). W tej wizji boska instytucja Kościoła i papiestwa (teza) oraz heretyckie postulaty neomodernistów i niekatolickich sekt (antyteza) zostają połączone w syntezę redefinicji papiestwa w duchu ekumenicznym. Tę ideę zaproponowano w encyklice Ut Unum Sint ogłoszonej przez Jana Pawła II w 1995 roku, a ostatnio sformułowano w dokumencie studyjnym Dykasterii ds. Promowania Jedności Chrześcijan wydanym 13 czerwca 2024 roku: Biskup Rzymu. Prymat i synodalność w dialogach ekumenicznych i odpowiedziach na encyklikę „Ut Unum Sint”.

Nie będzie zaskoczeniem, jeśli dowiemy się – co kardynał Walter Brandmüller powierzył mi w styczniu 2020 roku w odpowiedzi na moje pytanie – że profesor Joseph Ratzinger już w latach 70. opracowywał teorię papieża emeryta i kolegialnego papiestwa wspólnie z Karlem Rahnerem, gdy obaj byli „młodymi teologami.”

Podczas rozmowy telefonicznej w 2020 roku zaufana asystentka Benedykta XVI potwierdziła mi, że papież Benedykt wielokrotnie powtarzał swoją intencję wycofania się do prywatnego życia w swojej bawarskiej rezydencji, bez zachowania papieskiego imienia ani szat. Jednak takie rozwiązanie uznano za nieodpowiednie dla tych, którzy straciliby swoją władzę w Watykanie, zwłaszcza dla konserwatystów mających Benedykta XVI za punkt odniesienia i mitologizujących jego postać.

Nie wiemy na pewno, czy teoria opracowana z Rahnerem przez młodego Ratzingera była nadal brana pod uwagę przez starszego papieża, ani czy koncepcja papieża emeryta została „wskrzeszona” przez tych, którzy chcieli utrzymać Benedykta w Watykanie, również za pomocą zewnętrznych nacisków, które materializowały się w zawieszeniu Watykanu w systemie SWIFT. Co znamienne, system przywrócono natychmiast po ogłoszeniu rezygnacji Benedykta. Faktem jest, że rezygnacja spowodowała ogromne zamieszanie w ciele kościelnym i przekazała tron Piotrowy jego niszczycielowi, co, nawiasem mówiąc, było częścią działań Josepha Ratzingera.

Benedykt sięgnął zatem po wynalazek „papiestwa emeryta,” próbując – wbrew praktyce kanonicznej – zachować wizerunek „świetnego teologa” i defensor Traditionis, który zbudowało jego otoczenie. Analiza wydarzeń związanych z końcem jego pontyfikatu jest jednak niezwykle złożona, zarówno ze względu na specyfikę intelektu i charakteru Ratzingera, jak i z powodu nieprzejrzystości działań jego współpracowników oraz Kurii, a także z uwagi na absolutną wyjątkowość (ἅπαξ) jego rezygnacji – przeprowadzonej w sposób, jakiego wcześniej nie widziano w historii papiestwa.

Z drugiej strony ten okres w mozzettach i camauros miał zostać zaćmiony przez przekazanie władzy już wcześniej wybranemu arcybiskupowi Buenos Aires, który, zgodnie z planem mafii z Saint Gallen, miał zastąpić Benedykta od czasu konklawe w 2005 roku. Rola Benedykta XVI jako emeryta miała na celu wspieranie swego rodzaju konserwatywnego papiestwa (munus), które miałoby czuwać nad postępowym papiestwem Bergoglia (ministerium), aby utrzymać wizerunek ciągłości między „papieżem emerytem” a „papieżem panującym.”

W rzeczywistości znaleziono sposób, by utrzymać Benedykta w Watykanie, tak aby jego obecność za Leoninowymi Murami wydawała się formą aprobaty dla Bergoglia i jego „pontyfikatu.” Ze swojej strony Argentyńczyk widział w tym kanonicznym monstrum – bo tym właśnie jest „papiestwo emeryta” – narzędzie destrukturyzacji papiestwa w sposób soborowy, synodalny i ekumeniczny, co, jak wiemy, było także pragnieniem samego Benedykta XVI.

Kanoniczne „monstrum” Papieża Emeryta

Ustanowienie urzędu biskupa seniora (biskupa emeryta) należy również uznać za kanoniczne monstrum, ponieważ „zamraża” ono jurysdykcję biskupów diecezjalnych po osiągnięciu wieku 75 lat, co stoi w wyraźnej sprzeczności z wielowiekową tradycją Kościoła. Ta instytucjonalna innowacja, wprowadzając kategorię biskupów emerytów, osłabia świadomość biskupów jako następców Apostołów. W konsekwencji doprowadziła ona do znacznego ograniczenia ich odpowiedzialności, sprowadzając ich do roli zwykłych urzędników lub biurokratów. Ponadto instytucjonalizacja Konferencji Episkopatów jako organów zarządzających dodatkowo skomplikowała sytuację, często ingerując i utrudniając wykonywanie potestas (władzy) indywidualnego biskupa, co stanowi atak na boską konstytucję Kościoła katolickiego i jego apostolską naturę.

Koncepcja biskupów emerytów, wprowadzona wkrótce po Soborze Watykańskim II w 1966 roku za pomocą motu proprio Ecclesiae Sanctae i później skodyfikowana w Kodeksie Prawa Kanonicznego z 1983 roku (kan. 402, §1), jest spójna z postanowieniami Ingravescentem Aetatem (1970). Dokument ten pozbawił kardynałów, którzy ukończyli 75 lat, ich funkcji w Kurii Rzymskiej, a tych, którzy ukończyli 80 lat, prawa do uczestnictwa w konklawe.

Fałszywy problem munus i ministerium

Z tezy Papieży (Jestem Papieżem) w konflikcie z antytezą Renuncjacji (Nie jestem już Papieżem) wyłania się pojęcie w ciągłej ewolucji – podobnie jak stawanie się jest absolutem dla Hegla – a mianowicie synteza Papieża emeryta (Jestem nadal Papieżem, ale nie działam jako Papież). Ten filozoficzny aspekt myśli Józefa Ratzingera, który jest zasadniczy i powtarzający się w jego rozważaniach, nie powinien być pomijany: synteza sama w sobie jest tymczasowa, mając na celu jej przekształcenie w tezę, która będzie miała opozycję w nowej antytezie, prowadzącej do kolejnej syntezy, która także będzie tymczasowa. Ta nieustanna ewolucja stanowi ideologiczną, filozoficzną i doktrynalną podstawę permanentnej rewolucji zapoczątkowanej przez Sobór Watykański II na froncie eklezjalnym oraz przez lewicę globalną na froncie politycznym.

W efekcie byliśmy świadkami swego rodzaju sztucznego rozdzielenia Papieży: z jednej strony Papież zrezygnował z urzędu, z drugiej strony osoba Papieża, Józef Ratzinger, próbowała zachować pewne aspekty urzędu, które miałyby zapewnić mu ochronę i prestiż. Ponieważ usunięcie z Stolicy Apostolskiej mogło wydawać się formą dezaprobaty dla linii rządów Kościoła narzuconej przez bergoglijski głęboki Kościół, zarówno Sekretarz Papieski, jak i Sekretarz Stanu wywierali silną presję na Ratzingera, aby pozostał „częściowym Papieżem”, wykorzystując fikcyjne rozdzielenie między munus a ministerium – co zostało stanowczo zaprzeczone w odpowiedzi Papieża emeryta na pismo Mons. Buxa.

Profesor Enrico Maria Radaelli, w swoich szczegółowych badaniach, podkreślił, że to arbitralne rozdzielenie mandatu papieskiego na munus i ministerium czyni Renuncjację nieważną. Ponieważ papieska primacja nie może być rozbita na munus i ministerium, ponieważ jest to potestas, którą Chrystus Król i Najwyższy Kapłan przekazuje temu, który został wybrany na Biskupa Rzymu i Następcę Piotra, zaprzeczenie Ratzingera (w cytowanym liście) twierdzące, że nie chciał oddzielać munus od ministerium, jest w sprzeczności z jego własnym przyznaniem, że oparł Papież emeryta na modelu biskupa emeryta, który właśnie opiera się na tym sztucznym i niemożliwym podziale między byciem Papieżem a działaniem jako Papież, między byciem Biskupem a działaniem jako Biskup. Absurdalność tego podziału jest oczywista: gdyby było możliwe posiadanie munus bez wykonywania ministerium, to równie dobrze byłoby możliwe wykonywanie ministerium bez posiadania munus, czyli pełnienie funkcji Papieża bez bycia nim: co stanowi aberrację, która radykalnie unieważnia zgodę na objęcie urzędu papieskiego. I w pewnym sensie widzieliśmy tę surrealistyczną dychotomię między munus a ministerium, kiedy Papież emeryt był Papieżem, ale nie sprawował urzędu, podczas gdy Bergoglio działał jako Papież, mimo że nim nie był.

Desakralizacja Papieży

Z drugiej strony, proces desakralizacji Papieża, który rozpoczął się za pontyfikatu Pawła VI (pomnijmy o scenicznej deponencji tiary), trwał nieprzerwanie także pod pontyfikatem Benedykta XVI (który również usunął tiarę z papieskiego herbu). Należy to przypisać przede wszystkim nowej herezji eklezjologii Soboru Watykańskiego II, która przyjęła żądania zlaicyzowanego i „demokratycznego” społeczeństwa, wprowadzając do łona Kościoła pojęcia takie jak kolegialność i synodalność, które są ontologicznie obce Kościołowi, tym samym wypaczając monarchiczny charakter Kościoła, który wolał od niego Boski Założyciel. Z pewnością budzi to zdumienie i ogromny smutek, jak gorliwie hierarchia soborowa i synodalna promowała subwersję w Kościele katolickim. Cała seria reform, norm i praktyk duszpasterskich przez ponad sześćdziesiąt lat systematycznie zniszczyła to, co przed Soborem Watykańskim II uważano za nienaruszalne i niereformowalne.

Należy również pamiętać, że Rezygnacja Benedykta XVI nie została poprzedzona normalnym Konklawe, w którym elektorzy spokojnie wybierali kandydata na Następcę Tronu Piotrowego; ale przez prawdziwy zamach stanu przeprowadzony ex professo przez mafię św. Gallen – czyli przez subwersywny element, który infiltrował Kościół w poprzednich dekadach – poprzez manipulację i naruszenie regularnego procesu wyborczego oraz stosowanie szantażu i presji na Kolegium Kardynalskie. Nie zapominajmy, kto powiedział znajomym, że to, co osobiście zobaczył w Konklawe, może podważyć ważność wyboru Jorge Mario Bergoglio. I w tym przypadku, niezrozumiale, dobro Kościoła i zbawienie dusz zostały zignorowane, na rzecz faryzejskiego papieskiego sekretu, być może nie do końca wolnego od szantażu i gróźb.

Jest oczywistą sprzecznością między celem, który Benedykt sobie postawił (czyli zrezygnowanie z urzędu Papieża), a środkami, które wybrał do tego celu (opartymi na wynalezieniu Papieża Emeryta). Ta sprzeczność, w której Benedykt subiektywnie zrezygnował, ale obiektywnie stworzył kanoniczne monstrum, stanowi akt tak subwersyjny, że czyni Renuncjację nieważną. Z czasem ta sprzeczność będzie musiała zostać naprawiona przez autorytatywne orzeczenie, ale nieunikniony fakt pozostaje taki, że forma, w jakiej została złożona Renuncjacja, nie usuwa kolejnych nieprawidłowości, które doprowadziły Bergoglio do uzurpacji Tronu Piotrowego z pomocą głębokiego Kościoła i głębokiego państwa. Nie można także myśleć, że Renuncjacja nie powinna być czytana w świetle subwersywnego planu, który miał na celu usunięcie Benedykta XVI i zastąpienie go wysłannikiem globalistycznej elity.

Zamek kłamstw, w którym współpracują świeccy, księża i prałatowie, nawet w dobrej wierze, pozostaje klatką, w którą sami się uwięzili. W medialnej dramatyzacji aktorzy Ratzinger i Bergoglio zostali nam przedstawieni jako nosiciele antytetycznych teologii, podczas gdy w rzeczywistości reprezentują dwa kolejne etapy tego samego procesu rewolucyjnego. Lecz pozory, symulakrum, na którym opiera się masowa komunikacja, nie mogą zastąpić substancji Prawdy, do której Kościół katolicki jest niezawodnie związany przez Boski nakaz.

Zakończenie


Do wielu zgorszonych wiernych, do wielu zdezorientowanych i oburzonych księży i zakonników, do nielicznych – przynajmniej na razie – którzy podnoszą głos, aby potępić zamach dokonany na Święty Kościół przez Jego własnych ministrów, kieruję moje zachęty, by wytrwali w wierności Naszemu Panu, Wiecznemu Arcykapłanowi, Głowie Mistycznego Ciała. Bądźcie mocni w wierze, napomina nas Książę Apostołów (1 Piotra 5:9), wiedząc, że wasi bracia rozsiani po całym świecie przechodzą te same cierpienia, co wy. Sen, w którym Zbawiciel zdaje się nas ignorować, podczas gdy Barkę Piotrową miota burza, powinien być dla nas bodźcem, by jeszcze bardziej wzywać Jego pomocy, ponieważ tylko wtedy, gdy zwrócimy się do Niego, odkładając na bok ludzkie względy, sprzeczne teorie i kalkulacje polityczne, ujrzymy, jak On się budzi i nakazuje wiatrom i morzu uspokoić się. Wytrwanie w wierze wymaga walki o pozostanie wiernym temu, czego Pan nas nauczył i czego nakazał, właśnie w momencie, gdy wielu, szczególnie na szczycie Hierarchii, Go porzuca, zapiera się Go i zdradza Go. Wytrwanie w wierze oznacza nie osłabnąć w czasie próby, umieć czerpać z Niego siłę do przezwyciężenia jej zwycięsko. Wytrwanie w wierze wreszcie oznacza umiejętność patrzenia prosto w oblicze rzeczywistości passio Ecclesiæ i mysterium iniquitatis, nie starając się ukrywać oszustwa, za którym kryją się wrogowie Chrystusa. To jest sens słów Zbawiciela: Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli (J 8:32).

Carlo Maria Viganò, Arcybiskup

30 listopada 2024
S.cti Andreæ Apostoli