STRONA INTERNETOWA POWSTAŁA W CELU PROPAGOWANIA MATERIAŁÓW DOTYCZĄCYCH INTEGRALNEJ WIARY KATOLICKIEJ POD DUCHOWĄ OPIEKĄ św. Ignacego, św. Dominika oraz św. Franciszka

Cytaty na nasze czasy:

"Człowiek jest stworzony, aby Boga, Pana naszego, chwalił, czcił i Jemu służył, a przez to zbawił duszę swoją. Inne zaś rzeczy na obliczu ziemi są stworzone dla człowieka i aby mu pomagały do osiągnięcia celu, dla którego jest on stworzony"

Św. Ignacy Loyola


"Papa materialiter tantum, sed non formaliter" (Papież tylko materialnie, lecz nie formalnie)

J.E. ks. bp Guerard des Lauriers



"Papież posiada asystencję Ducha Świętego przy ogłaszaniu dogmatów i zasad moralnych oraz ustalaniu norm liturgicznych oraz zasad karności duszpasterskiej. Dlatego, że jest nie do pomyślenia, aby Chrystus mógł głosić te błędy lub ustalać takie grzeszne normy dyscyplinarne, to tak samo jest także nie do pomyślenia, by asystencja, jaką przez Ducha Świętego otacza On Kościół mogła zezwolić na dokonywanie podobnych rzeczy. A zatem fakt, iż papieże Vaticanum II dopuścili się takich postępków jest pewnym znakiem, że nie posiadają oni autorytetu władzy Chrystusa. Nauki Vaticanum II, jak też mające w nim źródło reformy, są sprzeczne z Wiarą i zgubne dla naszego zbawienia wiecznego. A ponieważ Kościół jest zarówno wolny od błędu jak i nieomylny, to nie może dawać wiernym doktryn, praw, liturgii i dyscypliny sprzecznych z Wiarą i zgubnych dla naszego wiecznego zbawienia. A zatem musimy dojść do wniosku, że zarówno ten sobór jak i jego reformy nie pochodzą od Kościoła, tj. od Ducha Świętego, ale są wynikiem złowrogiej infiltracji, jaka dotknęła Kościół. Z powyższego wynika, że ci, którzy zwołali ten nieszczęsny sobór i promulgowali te złe reformy nie wprowadzili ich na mocy władzy Kościoła, za którą stoi autorytet władzy Chrystusa. Z tego słusznie wnioskujemy, że ich roszczenia do posiadania tej władzy są bezpodstawne, bez względu na wszelkie stwarzane pozory, a nawet pomimo pozornie ważnego wyboru na urząd papieski."

J.E. ks. bp Donald J. Sanborn

wtorek, 11 lutego 2025

Kara śmierci a etyka katolicka – o. Jacek Woroniecki OP

        
„Zdarza się jednak, iż coś rozważane pod kątem ogólnym jest dobrem, lecz po uwzględnieniu jakichś dodatkowych, szczegółowych okoliczności obraca się w zło. Tak jak płodzenie synów rozpatrywane samo w sobie jest czymś dobrym, lecz płodzenie ich z nie swoją żoną jest czymś złym”. I podobnie zdarza się, że coś jest złem, jeśli rozważa się je pod kątem ogólnym, a mimo to staje się czymś dobrym ze względu na jakieś  szczegółowe okoliczności. Tak jak zabójstwo samo w sobie jest czymś złym, lecz zabicie człowieka szczególnie szkodliwego dla zbiorowości jest czymś dobrym”. / Św. Tomasz z Akwinu „Zagadnienia etyczne”/    

Obawa przed utratą tego, co człowiek uważa za najdroższe, wstrzyma niejednego od dogadzania na drodze przestępstwa swym pożądaniom lub namiętnościom. A skoro go nie wstrzymała i dopuścił się jednego z tych najcięższych przewinień naruszających porządek społeczny, przede wszystkim zabójstwa, to sprawiedliwe jest, aby sam został pozbawiony życia, skoro nie ceni go u innych.
Najwyższe dobro doczesne, jakim jest życie, winno być chronione karą pozbawiającą tego, co stoi najwyżej w skali dóbr doczesnych, a taka jest właśnie kara śmierci. Jej stosowanie nie jest bynajmniej sprzeczne z V przykazaniem, bo zakazuje ono zabijania powagą własną i załatwiania tą drogą porachunków osobistych, nie odnosi się zaś do prawa, jakie posiada społeczeństwo – karania cięższych przestępstw śmiercią. Najlepszym tego dowodem jest to, że natychmiast po ogłoszeniu Dekalogu Mojżesz ustanowił karę śmierci za cały szereg przewinień, nawet nie najcięższych, np. za złorzeczenie rodzicom.

Etyka chrześcijańska nie wchodzi w szczegóły, gdy chodzi o wskazanie, jakie przestępstwo winno być karane śmiercią, ale stoi na stanowisku, że państwo ma prawo stosować tę karę za przewinienia szczególnie szkodliwe dla wspólnego dobrobytu społeczeństwa.

Na pozór trudniej pogodzić karę śmierci z celem (…), jakim jest zadośćuczynienie Bogu. A jednak z tego, co powiedzieliśmy wyżej o tych dwóch celach kary, wynika z żelazną konsekwencją, że możność zapłacenia za popełnione przewinienia życiem ma wszelkie dane, aby stać się dla przestępcy pobudką do odrodzenia duchowego, a więc i radykalnej poprawy, i uleczenia przed stanięciem na sądzie Bożym.
Jak widzieliśmy powyżej (…), nikomu nie wolno wymierzyć sobie samemu kary śmierci za popełnione przewinienia, ale przyjąć ją należy, gdy zostanie wymierzona wyrokiem sądu państwowego. Poddanie się jej w nadprzyrodzonym duchu wiary i pokuty posiada wielką moc zadośćuczynienia, choćby za największe przestępstwa popełnione w ciągu życia. Jeden z łotrów na Golgocie dał nam wzór, jak z kary śmierci można wyciągnąć największą korzyść dla duszy. Jego słowa: “godną zapłatę za uczynki odbieramy“, najlepiej pokazują ten nastrój, który w mgnieniu oka leczy duszę złoczyńcy, kruszy jej przywiązanie do grzechu i sprawia, że kara przemienia się w pokutę, a ta prowadzi do zbawienia.
Poprawczy charakter kary śmierci, gdy rozważa się ją z nadprzyrodzonego punktu cnoty pokuty, występuje w całej pełni i doświadczenie krajów, w których obyczaj chrześcijański jest jeszcze żywy, wskazuje, że ogromna większość przestępców pod wpływem tego wstrząsu, jakim jest wyrok śmierci, poddaje się łasce nawrócenia. Znane są przypadki, że tak nawrócony skazaniec nie chce składać prośby o ułaskawienie, widząc jasno, że śmierć przyjęta w tych warunkach jako odkupienie grzechów daje mu taką nadzieję zbawienia, jakiej nie miałby spędzając resztę życia w więzieniu. Bo rzeczywiście, przy największych wysiłkach, jakie czynią społeczeństwa, aby z więzień zrobić zakłady poprawcze, człowiek skazany na długoletnie zamknięcie albo w samotności, albo w towarzystwie ludzi często głęboko zdeprawowanych, zbyt narażony jest na to, że nie wytrwa w nastroju pokuty, jaki wywołała w nim groza śmierci.

Nietrudno zrozumieć, że w krajach, które zatraciły ducha chrześcijańskiego, powyższe względy nic nie znaczą i że budzą się w nich tendencje do zniesienia kary śmierci. Stosowana bowiem tylko dla racji odwetowych i prewencyjnych, z pominięciem względu na poprawę przestępcy, ma ona w sobie coś, co słusznie wywołuje zastrzeżenia. W okresach większych niedomagań społecznych, kiedy przestępczość wzrasta i wymaga silniejszych represji, te kraje, które pod wpływem niewiary i liberalizmu już zniosły karę śmierci, powracają do niej. Spełnia ona wtedy swe wtórne zadanie, ale nie spełnia, albo przynajmniej rzadko, pierwszego, jakim jest poprawa przestępcy, skoro w społeczeństwach, które utraciły obyczaj chrześcijański, znikło zrozumienie jej nadprzyrodzonej doniosłości.

Tam, gdzie myśl o życiu nadprzyrodzonym jest w społeczeństwie żywa, kara śmierci spełnia też całkowicie swe zadanie zadośćuczynienia Bogu. Każdy człowiek winien być gotów oddać Bogu to życie, które dostał z Jego rąk, toteż przyjmowanie śmierci z całkowitym poddaniem, ma zawsze wielką wartość zadośćuczynienia sprawiedliwości Bożej. Są ludzie, którym danym jest złożenie życia w ofierze za wielkie sprawy – za wiarę, w chwilach prześladowań oraz za ojczyznę, gdy wypadnie jej bronić w wojnie sprawiedliwej. Podobnie oddanie życia Bogu w wypadkach kary śmierci, choć nie posiada (jako mniej dobrowolne) tych cech bohaterstwa, jest aktem, który naprawia ujmę przyniesioną Bogu przez nieposzanowanie Jego praw i tego porządku społecznego, jaki ustanowił On wśród ludzi.
Większe uświadomienie w świecie katolickim wszystkich nadprzyrodzonych aspektów kary śmierci sprawiłoby, że spełniałaby ona lepiej to zadanie, jakie Bóg przeznaczył jej dla zbawienia dusz obciążonych szczególnie wielkimi przestępstwami.
o. Jacek Woroniecki OP