Moda, sama w sobie, nie ma nic złego.
Rodzi się spontanicznie ze społeczności ludzkiej, według impulsu, który
skłania do tego, by dopasować się do innych, oraz do obyczajów osób
wśród których się żyje. Bóg wcale nie wymaga od was byście żyły poza
waszymi czasami, byście były obojętne na wymogi mody, do tego stopnia by
czynić się śmiesznym ubierając się na przekór gustom i powszechnym
zwyczajom współcześnie żyjących, nie troszcząc się nigdy o to co się im
podoba. I tak, anielski święty Tomasz z Akwinu twierdzi, iż w rzeczach
zewnętrznych, z których człowiek korzysta nie ma występku, lecz,
występek pochodzi od człowieka, który korzysta z nich bez umiaru w
stosunku do obyczajów tych z którymi żyje, odróżniając się w sposób
dziwny od innych, bądź używając rzeczy w sposób zgodny lub niezgodny w
stosunku do ustalonych zwyczajów, lecz z uczuciem nieuporządkowanym,
przez nadmiar strojów nadzwyczajnie zdobionych, lub noszonych z
upodobaniem, lub wyszukiwanych z przesadną pieczołowitością, podczas gdy
skromność i prostota wystarczyłyby, aby zadośćuczynić niezbędnemu
decorum. Ten sam święty doktor dodaje w końcu, iż jest zasługującym
aktem cnoty w wyglądzie niewiasty, jeśli jest on zgodny z obyczajem,
stanem osoby i dobrą intencją. Kiedy niewiasty noszą ubrania skromne w
harmonii z ich stanem i godnością, gdy stosują się w tym z umiarem do
zwyczajów w ich krajach, wówczas dbanie o wygląd jest także aktem cnoty
umiarkowania, która nadaje umiaru w chodzie, postawie, stroju i
wszystkich ruchach zewnętrznych.
W postawie jaką należy zachować względem mody, cnota znajduje się
zawsze pośrodku. To czego Bóg od was żąda to stała pamięć, że moda nie
jest i nie może być nadrzędną regułą waszego postępowania, że ponad modą
i jej wymogami, są prawa wyższe i nakazujące, zasady nadrzędne i
niezmienne, których nie można się wyrzec kosztem przyjemności czy
kaprysu i przed którymi bożek mody winien umieć pochylić swą
przemijającą wszechpotęgę. Zasady te zostały ogłoszone przez Boga, przez
Kościół, przez świętych i święte, przez rozum i moralność
chrześcijańską. Są to punkty, które wyznaczają granice poza którymi nie
kwitną lilie i róże, gdzie czystość, skromność, godność i honor
niewieści nie wydzielają już swej woni, lecz gdzie powiewa i panuje
niezdrowe powietrze płochości, dwuznacznej mowy, zuchwałej próżności,
bezmyślności w sercu zarówno jak i w odzieniu. Święty Tomasz z Akwinu te
oto zasady dotyczące stroju niewiasty formułuje i przypomina, wskazując
jaki winien być porządek naszej miłości i naszych uczuć: dobro naszej
duszy przewyższa dobro ciała, i musimy przedkładać nad wygodę naszego
ciała dobro duszy naszego bliźniego. Stąd też, czy nie widzicie, iż
istnieje granica, której żadna forma mody nie może sobie pozwolić na
przekroczenie, granica poza którą moda staje się źródłem upadku dla
duszy niewiasty i dla dusz innych osób?
Niektóre młode dziewczęta powiedzą być może, iż taki a taki sposób
ubierania się jest wygodniejszy, a równie higieniczny; lecz jeśli staje
się on dla zbawienia duszy ciężkim i bliskim zagrożeniem, z pewnością
nie jest on higieniczny dla waszej duszy i waszym obowiązkiem jest z
niego zrezygnowanie. Pragnienie zbawienia duszy uczyniło heroicznymi
męczenniczkami święte Agnieszki, Cecylie, pośród tortur i rozszarpywania
ich dziewiczych ciał. Wy, ich siostry w wierze, w miłości Chrystusowej i
w poszanowaniu cnoty, czyż nie znajdziecie w głębi serca odwagi i siły
do niewielkiego zrezygnowania z wygody, czy też dogodności fizycznej,
aby zachować w zdrowiu i czystości życie waszych dusz? A jeśli, dla
zwykłej przyjemności osobistej nikt nie ma prawa narażać cielesnego
życia innych, to czyż nie mniej jeszcze wolno zaprzepaszczać zbawienia,
czyli samego życia dusz? Jeśli, jak utrzymują niektóre, zuchwała moda
nie wywiera na nich żadnego złego wrażenia, to cóż wiedzą o wrażeniu
jakie inni z tego powodu odczuwają? Któż je upewnia, że inni nie wynoszą
z tego złych podniet? Nie znacie głębi ludzkiej słabości, ani jak
zepsuta krew sączy się z ran pozostawionych w naturze ludzkiej przez
grzech Adama wraz z zaślepieniem rozumu, złośliwością woli,
zapalczywością żądzy i słabością względem dobra trudnego w
namiętnościach zmysłów, do tego stopnia, że człowiek, podatny jak wosk
na zło, widzi to co dobre, pochwala, a przywiązuje się do zła, z powodu
tego ciężaru, który zawsze niczym ołów ciągnie go w przepaść. Och, ileż
to razy zwracaliśmy uwagę, iż gdyby niektóre chrześcijanki domyślały się
do jakich pokus i do jakich upadków doprowadzają innych przez swój
strój i poufałości do których, przez ich płochość, przywiązują tak mało
uwagi, przeraziłyby się swoją odpowiedzialnością!
Do tego nie wahamy się dodać: O chrześcijańskie matki, gdybyście
wiedziały jaką przyszłość udręk i wewnętrznych niebezpieczeństw,
wątpliwości źle tłumionych, wstydów źle ukrytych gotujecie waszym synom i
waszym córkom, niebacznie przyzwyczajając je do życia w skąpych
ubraniach, sprawiając, iż zatracają delikatne poczucie skromności,
rumieniłybyście się same przed sobą, drżałybyście przed hańbą, jaką same
sobie wyrządzacie i krzywdą jaką wyrządzacie tym dzieciom, które Niebo
wam powierzyło, byście je wychowały po chrześcijańsku. A to co mówimy
matkom, powtarzamy do niezliczonej liczby wierzących, a nawet pobożnych
niewiast, które przyjmując i naśladując taką czy inną zuchwałą modę,
obalają swym gorszącym przykładem ostatnie wahania, które powstrzymywały
całą masę ich sióstr z dala od tej mody, która może stać się dla nich
powodem ruiny duchowej. Jako, że niektóre prowokujące stroje – to
żałosny przywilej kobiet o wątpliwej reputacji i jako ich znak
rozpoznawczy, nie wolno ośmielać się zakładać je dla siebie. Lecz gdy
nadejdzie dzień, w którym owe stroje noszone będą przez osoby będące
poza wszelkim podejrzeniem, ludzie nie zawahają się iść za prądem, za
prądem, który powiedzie być może do najgorszych upadków.
Fragment przemówienia papieża Piusa XII skierowane do młodych
dziewcząt, wygłoszone w Rzymie w Bazylice Św. Piotra, dnia 22 maja 1941
roku