"Szukajcie wprzódy Królestwa
Niebieskiego i sprawiedliwości jego, a reszta wam będzie przydana" (Mt. VI, 33).
Bracia najmilsi!
Te kilka nauk,
które po dzisiejszej nastąpią, mają mieć za przedmiot Kościół, to jest
Królestwo Boże. Mamy Wam wykazać całe budowanie tego domu, który Pan Bóg
wystawił tu Sobie na ziemi i w którym zamieszkał, objawić całą chwałę tego
Królestwa miłości, w którym ma miejsce, ale w nim tylko, obcowanie Boga z
ludźmi i ludzi z Bogiem. Tam tylko prawda, tam tylko dobro, tylko tam miłość,
tam tylko życie. Mówią Wam to, słyszeliście dawno o tym, a nawet pierwsze
wrażenie serca Waszego, któremu zwykle Bóg łaską Swoją towarzyszy, powiedziało
Wam tajemnie, że to prawda. Możeśćie o tym zapomnieli, ale tak było. I czemuż
się dzieje, że wielu z was przechodzi koło tej świątyni, na jej progu staje,
ale wejść nie śmie? Oto, że drugie wrażenie ich serca była obawa, czy nie
wypadnie im za drzwiami zostawić przedmiot ich miłości, który nie w Bogu
ukochali. Inni dalej poszli i obawę wzięli za rzeczywistość, rzekli sobie, nie
wahając się długo: Tak, niezawodnie, w tym Kościele, o którym powiadają, że
jest Boży, nie ma miejsca dla tego, co ja kocham. I obrócili się tyłem od
niego, i poszli sobie inne stawiać budowy. Czy to roztropnie, Bracia moi? Nie
starać się dostatecznie przekonać o tym, co jednak tak ważne? Tam, gdzie jednak
sumienie powiada, choć przerywanym głosem, że wmieszane jest nasze zbawienie
wieczne? Czy to się godzi nie starać się przekonać, azali rzeczywiście nie ma
miejsca dla przedmiotu miłości naszej w Kościele Bożym, azali rzeczywiście
wiara potępia Ojczyznę, azali rzeczywiście miłość Boga wypędza z serca miłość
kraju swojego? Nim kto z Was dla tego powodu od Kościoła się odwrócił, trzeba
było, aby się był wprzódy o tym jasno przekonał, czy tak jest czy nie? A gdyby
tak było? – może tu niejeden w sercu powie. Bracie mój, właśnie to
przypuszczenie, ten pośpiech w przyjęciu tego przypuszczenia, jest twoim
grzechem, a zarazem twoim tyranem, bo to: A gdyby tak było? znaczy u ciebie:
Tak jest. Ale tego właśnie przypuszczenia nie trzeba robić, bo nie ma w sobie
rzeczywistości, cienia rzeczywistości nie ma. Po co tu stwarzać sobie widma i męczyć
się nimi albo grzeszyć, kiedy jest rzeczywistość błoga dla serca, przynosząca
dlań prawdziwy balsam pociechy; więcej jeszcze, i to będę się starał wystawić
Wam dzisiaj, Bracia moi, ta rzeczywistość, jaką nam wiara przynosi, nie tylko,
że się nie przeciwi uczuciu miłości dla Ojczyzny, ale daje mu prawdziwość i
wartość, daje mu prawdziwy sposób, a tym samym jedyny, zadość mu uczynienia,
potem zaś samąż Ojczyznę uzacnia i uświęca powagą Boską.
Boga tymczasem
prośmy razem, Bracia moi, aby prawda Jego doszła serc Waszych, a raz na zawsze
z nich wygluzowała wszelkie uprzedzenie Waszej miłości Ojczyzny przeciwko
wierze, przeciwko Bogu samemu, którego głos nie potępienie Wam, ale pokój
przynosi: Będę słuchał, co we mnie powie Pan, bo mówić będzie pokój do ludu
swego. Audiam quid loquatur in me Dominus, quoniam loquetur pacem in plebem
suam. W tym celu udajmy się do przyczyny Najświętszej Panny. Zdrowaś Maryjo!
I.
Bóg jest
miłością, powiada Jan święty. Sługa tegoż samego Boga miłości, nie mogę co
innego powiedzieć. Ale dlatego właśnie i wiara, którą Bóg dał nam w Kościele i
przez Kościół za przewodnika podczas tej drogi ziemskiej, i wiara nie do czego
innego prowadzi, nie czego innego naucza, jedno miłości. Powiada Chrystus Pan: Ogień
przyszedłem puścić na ziemię i czegóż pragnę, jedno aby się rozpalił?
Jedyne pragnienie Jego, aby ten ogień, który obejmuje Niebo, objął ziemię, i
uczynił z niej wielki pożar miłości, co, wznosząc się natężeniem żywiołu swego
do góry, dostałby się aż do Nieba, i Niebo i ziemię połączył w jedno. Ale tego
ognia nie będzie, jeśli nie będzie połączenia się iskier pojedynczych w jedno,
jeżeli nie będzie miłości spólnej między ludźmi. Więc tenże sam Nauczyciel i
Pan nasz Jezus Chrystus przed odejściem z tego świata nic pilniejszego nie miał,
jak zalecić nam tę miłość spólną: "Przykazanie nowe daję Wam: byście
się miłowali wzajemnie, jakem ja Was umiłował, abyście się i Wy wzajemnie
miłowali. Po tym poznają wszyscy, żeście uczniami moimi, jeśli miłość mieć
będziecie wzajemną... Aby wszyscy jedno byli, jako Ty Ojcze we mnie a ja w
Tobie, aby i oni w nas jedno byli". I jak może przyjść komu na myśl,
że wiara, co wychodzi z miłości i do miłości wiedzie, może potępiać miłość
Ojczyzny? Jak to? Toż by wiara kazała mieć wnętrzności dla pojedynczego
bliźniego, a dla całego rodu mieć by ich zakazywała? Toż by rozpalała się
spółczuciem dla nędzy wdowy lub sieroty, a cały kraj, owdowiony lub
osierocony, nie byłby jej spółczucia godzien? Miałaby miłosierdzie dla żebraka
lub zbolałego, a lud cały, żebrzący i bolejący, jej by miłosierdzia nie
poruszył? Nie, to być nie może; wiara nie jest i być nie może przeciwną miłości
Ojczyzny.
Lecz nie tylko
przeciwną nie jest; owszem, bez wiary nie masz prawdziwej miłości Ojczyzny. W
czasach pogańskich człowiek kochał bliźniego, kiedy się podobał jego oczom i
narowom, lub też szlachetniejszemu popędowi jego serca, tym szczątkom
pierworodnego ognia, złożonego przez Boga w sercu człowieka. Ale też i
nienawidził, skoro mu nienawiść do duszy weszła, szedł za jej pierwszym
popędem, i, jeśli kiedy brał ją na wędzidło, to tym wędzidłem była zimna
rachuba jego samolubstwa, obliczenie korzyści, jakie mu jego powściągliwość
przynieść może. Mniej więcej taką była i jego miłość Ojczyzny. Przyszedł
Chrystus Pan, kazał nienawiści ustąpić, a miłość z owego stanu upadku podniósł
i uświęcił, dał jej Boga za źródło i Boga za koniec. Nie przyszedł Chrystus Pan
zniszczyć dna serca ludzkiego, nie przyniósł z Sobą innej miłości, ale tę samą,
która była, przywiązał na powrót do swego początku, postawił na nowo na
prawdziwej drodze, prowadzącej ją do jej końca. Miłość wtedy ożyła, wtedy tylko
przestała być samolubstwem i stała się prawdziwą. Otóż i miłość Ojczyzny
spoczywa na dnie serca ludzkiego, ani jej Chrystus Pan nie przyszedł niszczyć,
tylko, jeśli stać się ma prawdziwą, powinna i ona być przywiązaną do swego
początku i mieć swój koniec w Bogu; przyczyną jej i celem powinien być Bóg.
Prawdziwą miłością tę przychodzi tu nazywać, która jest obowiązkiem, która
wypływa z ustawy miłości, danej przez Boga człowiekowi i nakazaną mu jest przez
Niego. Tylko wiara może dać to uczucie obowiązku, uczynić prawdziwą tę miłość
Ojczyzny; wytrać ją, wytrać Boga, a miłość Ojczyzny nigdy prawdą, nigdy
obowiązkiem nie będzie. Prawda, że Wy, kiedyście, mimo zapomnienia o Bogu,
kochali Ojczyznę, nic nie było prawdziwszego nad tę miłość Waszą; prawda,
żeście ją zawsze uważali za najświętszy obowiązek; świadkiem to wszystko,
coście dla niej uczynili. Tylko czemuż trzeba Wam powiedzieć, że to wszystko
dlatego, iż się Wam tak podobało, jednym słowem, żeście zakochani w Waszej
Ojczyźnie; ale zakochanie często piękne i wzniosłe, zawsze jest ślepym
trafem, nie mającym podstawy, nie mającym przyczyny, nie mającym tego, co nagli
do obowiązku chcącego lub niechcącego. To tylko Bóg nakazuje, tylko wiara daje.
A potem, ta miłość Ojczyzny bez wiary, bez Boga, po ludzku może być piękną,
może być szlachetną, może być wszelkiego uwielbienia godną, lecz przed Bogiem
ma-li jaką wartość? Wszak wiecie, że to tylko, co z wiary pochodzi, ma wartość
przed Bogiem. O Bracia moi, widzicie, że Wam wiara nie wydziera Waszej miłości
Ojczyzny, że Wam ją wraca daleko piękniejszą, niż ją wzięła od Was, bo z
ludzkiej zrobiła ją Boską, bo jej dała zatwierdzenie konieczne, i każdego
naglące, bo jej użyczyła wartości wiekuistej przed oczyma Bożymi. Czemuż byście
mieli lękać się wiary?
Lecz nie tylko
to czyni wiara; daje ona jeszcze Waszej miłości Ojczyzny jedyny środek, którym
ją możecie zadowolić. Zaprawdę, miłość prawdziwa nie śpi, ale i życzy i stara
się dobrze czynić temu, którego kocha. Któż wątpi, że Wy i życzycie i staracie
się dobrze czynić Ojczyźnie Waszej? Ale życzyć i starać się czynić, to jeszcze
nie dosyć. Trzeba wiedzieć, co życzyć; trzeba wiedzieć, co czynić. Tylko wiara
daje Wam nieomylną prawdę i nieomylne dobro, którymi, od niej je wziąwszy,
możecie obdarzyć Waszą Ojczyznę. Bez wiary musicie w tej rzeczy iść omackiem:
raz dobrze, drugi raz źle; jak wypadnie; usłużycie Ojczyźnie Waszej, i możecie,
kochając ją najserdeczniej, zadać jej cios śmiertelny. Co mówię: możecie!
albośmy tego nie uczynili? Nie kochaliż Ojcowie nasi Ojczyzny, myż ją może
mniej od nich kochaliśmy? A jednak, czyja wina, żeśmy ją stracili, czyja, jeśli
nie nasza własna? I w czymże leży ta wina? Dla Boga! Trzeba to raz dobrze
poznać, jeżeli doprawdy szczerze życzymy Ojczyźnie. Kogóż obwiniamy o jej
stratę? Naprzód: zdrajców. Ale zdrajca ten, który kocha siebie więcej niż
Ojczyznę, kocha zaś więcej dlatego, że nie czuje obowiązku przeciwnego; nie
czuje obowiązku, bo tylko wiara mu to dać może, a on wiary nie ma. Więc brak
wiary jest przyczyną tej straty. Na co się więcej użalamy? Na brak zgody i
jedności; ależ ten brak jest skutkiem rozstrzelania zdań; zdania tam są
rozstrzelone, gdzie każdy inaczej wystawia sobie prawdę, każdy inaczej widzi
dobro. Tylko wiara jednakowo nam przedstawia i prawdę i dobro, a wiary nie
było. Więc brak wiary jest przyczyną tej niezgody, jest przyczyną tej
straty. Co jeszcze obwiniamy? Brak poświęcenia. Ale to jest brak miłości.
Miłość tylko Bóg jeden, tylko wiara może nakazać. Więc znowu brak wiary jest
przyczyną tej straty. Wyliczajcie tyle przyczyn, ile chcecie; zawsze się do tej
ostatecznie odniosą. Największą wadą naszą jest brak uczucia obowiązku; ale to
uczucie tylko wiara dać może, a tu wiary między nami nie ma. A cóż dopiero,
gdyby do tych przyczyn, przez Was samych wyliczonych, dodać inne jeszcze, które
przed sądem Bożym wołały o karę: nienawiści, niesprawiedliwości, uciemiężanie
kmieci, wszelkiego rodzaju rozpustę i tyle innych grzechów, które przyspieszyły
stratę Ojczyzny, a które wszystkie poszły z braku wiary, tej wiary żywej,
która w miłości działa, jak mówi św. Paweł, tej wiary, która w uczynkach
ma swoje dokonanie, jak mówi św. Jakub (II, 22)? Tak, iż gdyby można zebrać
razem wszystkie ruiny, które Ojczyznę naszą pokryły, wszystkie ofiary na jej
ołtarzu złożone, wszystko, co w niej jęczy i boleje, wszystkie bezskuteczne
wysiłki, cierpienia i rozpacze, cały ten ogrom nieszczęść, który ją przywala, i
to wszystko wziąć razem na oko, dopiero by można było pojąć, co to jest, kiedy
naród wypędzi wiarę i wypędzi Boga! Cóż Wam powiem, Bracia moi? Żebyście się
nawrócili? Nie. Wyście się powinni nawrócić, ale nie dlatego, że za powrotem
wiary wróci Wam Ojczyzna. To by był powód Was niegodny. Wasza wiara winna być
szlachetniejsza i czystsza; winniście wrócić do Boga dla Boga samego. Ale com
chciał powiedzieć, to, że ten powrót Waszej miłości Ojczyzny, nie przeszkodzi,
to, że wiara owszem pomoże tej Waszej miłości. Chciałem Wam powiedzieć, co
Chrystus wszystkim powiedział: "Szukajcie wprzódy Królestwa
niebieskiego i sprawiedliwości jego, a reszta wam będzie przydana".
II.
Lecz nie tylko,
że wiara uświęca Waszą miłość Ojczyzny; uświęca ona Ojczyznę samąż. Można kogo
kochać, który nie jest świętym. Tak Chrystus nas wszystkich ukochał, tak miłość
ogólna chrześcijańska każe nam kochać wszystkich; tak wielu Chrześcijan musi
swoją Ojczyznę kochać. Ale kiedy przedmiot naszej miłości
jest święty, wtedy i sama miłość jeszcze się bardziej uświęca, jeszcze bardziej
jest według Boga, nie ma żadnej przeszkody w wylaniu się, tego czegoś, co ją
miesza, ile razy obrócić się musi do przedmiotu nieświętego. Tak Wy możecie
kochać Waszą Ojczyznę. Pan Bóg uświęcił Ojczyznę Waszą i dał jej piękne i wielkie
miejsce w królestwie Swoim na ziemi. Inną razą, dali Bóg, powiemy Wam
obszerniej, jakie było to miejsce, jakie było, i, nadzieja w Bogu, jakie jest
Waszej Ojczyzny powołanie. Ale i dziś wszyscy wiecie, że wiara była wiecznym
jej godłem; Ojczyzna Wasza zapisała ją sobie na swojej chorągwi; ona była jej
przewodnikiem na polu bitwy, ona jej prawidłem w obradach publicznych,
nauczycielem w życiu domowym, wskazówką we wszystkich stosunkach społecznych.
Prawda, że często, a szczególniej im bliżej tych ostatnich czasów, była to
wiara martwa, forma jej tylko zewnętrzna, bez ducha, bez życia. Ale grzechy
nasze są naszą własnością; ta obumarłość w wierze nie jest winą wiary, nie jest
winą Boga. Bóg i Jego wiara uczyniły wszystko, aby Waszą Ojczyznę podnieść i uświęcić.
Przez Boga to się stało, że wiara była treścią życia Waszej Ojczyzny; że prawda
i dobro Boże, które wiara daje, stały się ustawą jej istnienia, celem jej
działania. Świętość zależy na kierunku. Człowiek jest postawiony między dobrem
a złem, między Bogiem z jednej strony a sobą, tj. nicością, z drugiej. Jeśli
się obróci do Boga, świętym się staje; przeciwnie, jeśli swój kierunek weźmie
do nicości. Polska więc obrócona całym swym życiem do Boga, mając całe swe
rodzime działanie skierowane w tę stronę, z samego położenia swego, z tego
właśnie kierunku, w którym ją Pan Bóg postawił, była świętą. Dał jej Bóg Swoją
wielkość, Jego sprawa była jej sprawą, chwała Jego na ziemi jej chwałą. Każdy
jej syn mógł się cieszyć i opływać w wesele; kochając Boga, ją kochał, jako
dzieło rąk Jego, jako narzędzie Jego miłosierdzia, jako rycerza Jego Królestwa
i chwały; i znowu, ją kochając, kochał Boga. Ogień, który Chrystus przyszedł
puścić na ziemię, w dziwną jedność mógł się zlewać z ogniem miłości Ojczyzny,
oczyszczać go, podnosić, uświęcać, dawać mu Boskie zatwierdzenie i trwałość, i
do tym większych, do tym czystszych go czynów zapalać, im wyższy był cel jej
istnienia i koniec jej działań, im bardziej Bóg był tym celem i końcem. Wielkie to było szczęście, moi Bracia! A dziś dlaczego,
dlaczego w sercach Waszych ten nieszczęśliwy, ten opłakany rozbrat Boga z
Ojczyzną, Waszego przeznaczenia wiecznego z Waszą miłością i działaniem
doczesnym? Jeśli Wam wiara uświęca i zatwierdza miłość Ojczyzny, jeśli Wam daje
jedyny środek dogodzenia tej miłości, jeśli uświęca samąż Ojczyznę i podnosi i
uzacnia tak wysoko, co za powód do zrywania z wiarą, dlaczego to smutne
nieporozumienie, które widzę w Waszych umysłach? Co za zły duch staje między
Wami a jedyną prawdą, prawdą Bożą, której Wy na końcu, chcąc czy nie chcąc,
podlegać musicie, i wprowadza tam zamieszanie, gdzie sam Bóg zaprowadził zgodę
i strojność?
Nie zamilczę,
ale powiem: tym złym duchem jest grzech Wasz. Grzechy Ojców Waszych, które na
Was ciążą; grzechy Wasze własne są przyczyną tego zerwania, tego gorzkiego
rozdziału. Nie chcieliście się przyznać do winy i opłakać jej przed Bogiem, nie
chcieliście wyrzucić grzechów Waszych; te Was oddaliły od wiary; miłość
Ojczyzny została, ale już według własnych chęci pojmowaliście i kochaliście
Ojczyznę, budowaliście jej szczęście i chwałę. To dzieło rąk Waszych, ten płód
wnętrzności Waszych kochacie macierzyńską miłością: siebie samych kochacie w
nim. Możecie powiedzieć, że Wam to mówią nieczyste usta, ale nie możecie
powiedzieć, że mówią nieprawdę. O, gdyby tak nie było, że siebie samych
kochacie w Waszej miłości Ojczyzny, nie lękalibyście się o Waszą miłość
Ojczyzny, ile razy Wam mówią o wierze, bo wiara potępia miłość własną, ale
miłości Ojczyzny nie potępia. Czyż nie ukuliście sobie z tej miłości jakoby
tarczę nieprzeszytą, i, ile razy na Was wołają, byście się nawrócili szczerze
do Boga, zasłaniacie tą tarczą, co? Ojczyznę czy miłość grzechów Waszych? To
pewna, że tę ostatnią; tę jedną przychodzi Wam wiara wydrzeć. O, gdybyście porzucili
miłość siebie samych i utworów Swoich, jasno byście ujrzeli, że nie macie
słuszności przeciwko wierze. Zresztą, choć na to zważcie, że rzeczywistości nie
zmienicie, że Boga nie zrzucicie z Jego tronu: On jest, bo jest, i Jego prawda
jest, bo jest; czego nas wiara naucza, to niezmienne, to stoi na wieki, to się
poruszyć nie może: niech się sprzysięże świat cały, niech wszystkie piekła
wystąpią naprzeciw, opoka rzeczywistości Bożej nie zadrgnie na ich wszystkie
usiłowania połączone razem. Po co ta daremna praca, kiedy Wam samaż
wiara przynosi, czego chcecie i więcej, niż chcecie?
O, Bracia
najmilsi, gdybyście to raz poznali, gdybyście to raz dobrze uczuli, że nie
macie czego lękać się Boga i Jego wiary, znaleźlibyście szczęście i pokój, bo
Bóg szczęście i pokój przynosi. Nie zrobilibyście wtedy z Waszej miłości
Ojczyzny straszydła na Kościół, na wiarę, na Boga samego, alebyście ją poddali
Bogu, z którego ma początek wszelka miłość prawdziwa i do którego, jak do
końca, wraca. Tam Waszej miłości prawdziwe źródło, tam prawdziwe miejsce, tam
cel prawdziwy. Dopiero bylibyście prawdziwie mocni, bo, kiedy Bóg z nami,
któż przeciwko nam? mówi św. Paweł. Życie Wasze byłoby pełne i całe mające
wartość przed Bogiem, bo tak pojmując, tak kochając, tak służąc Ojczyźnie,
kochalibyście i służyli zarazem Bogu samemu. O, Bracia moi! Tej prawdziwej
miłości Ojczyzny nauczcie się raz przecie! Alboż to darmo pozbawił Was Bóg
Ojczyzny, albo darmo rozdarł Wam serce, alboż to darmo tak Was długo w tych
boleściach trzyma? Kochaliście ją nieporządnie, rzecz świętą kochaliście
nieświęcie. Bóg Was chce nauczyć prawdziwej miłości Ojczyzny. Dla Boga! Już
teraz idźcie za Wolą Jego. Tu pójdźcie, gdzie jest pokój; tu pójdźcie, gdzie
jest moc prawdziwa; tu pójdźcie, gdzie jest życie. Nie stawiajcie już, nie
stawiajcie więcej Waszej Ojczyzny przeciwko Bogu. Sami widzicie, że nie macie
przyczyny. Teraz szukajcie Boga samego, szukajcie szczerze. Przychodźcie z całą
prawdą uczucia. Zdejmcie obuwie z nóg Waszych, Bracia, precz odrzućcie wszelką
płochość umysłu, wszelką lekkość serca, wszystkie płonne uprzedzenia. Obudźcie
wszystko, co tylko w Waszym sercu jest dobrego, świętego, wielkiego. Czas już;
powstańcie z obojętności i znużenia, z tej śmierci, w której śpicie. Cóż to za
życie Wasze? Co za życie bez Boga? Jakżeście dotychczas nie umarli ze czczości?
O, Bracia! Szukajcież, szukajcie Boga! O, Bracia moi! do Boga! do Boga! do
Boga! Amen.
Ks. Piotr Semenenko CR
––––––––––
Ks. Piotr Semenenko, Zgromadzenia Zmartwychwstania Pańskiego, Kazania
przygodne, I., ODBITO W DRUKARNI
"CZASU" POD ZARZĄDEM LEOPOLDA WÓJCIKA. W Krakowie 1923, ss. 11-19. (Kazania,
Tom 3). (a)
(Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono).
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Pozwolenie
Władzy Duchownej:
Pozwala się drukować tom 3 i 4 kazań ks. Semenenki.
Ks. Władysław Zapała
Przełożony jeneralny
Zgromadzenia
XX. Zmartwychwstańców.
Kraków, dnia 30 kwietnia 1923.
NIHIL OBSTAT
Ks. Dr Jan Kanty Tobiasiewicz,
cenzor ksiąg
treści religijnej.
L. 5206/23.
POZWALAMY DRUKOWAĆ.
Z książęco-biskupiego konsystorza.
Kraków, dnia 15 maja 1923.
[L. S]
Ks. Wład. Miś,
kanclerz.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przypisy:
(1) Miane w Paryżu r. 1843.
(a)
Por. 1) Ks. Piotr Semenenko CR (b), a) O
nieomylności Kościoła. b) O Wierze. c)
O gorszeniu się z prawdy
Bożej. d) Poza Kościołem nie ma zbawienia. e) Skład Kościoła. f) O Chrystusie w Kościele. g) Męka i śmierć Jezusa Chrystusa Pana
naszego. Chrystus
zelżony w Kościele. h) Papież zawsze ten sam jest formalnie, co i
materialnie (Papa semper idem sit
formaliter qui et materialiter).
2) Ks. Stanisław Sapiński, O miłości Ojczyzny.
3) Lucjan Siemieński, Dzieje Narodu Polskiego (Wieczory pod lipą).
4) Abp Stanisław Karnkowski, Prymas Polski, a) Kazania o chwalebnej
Eucharystii. b) O wieczerzy Zborów
Luterskich, Pikardskich, Zwingliańskich, Kalwińskich i Nowochrzczeńskich.
c) Odezwa do Duchowieństwa całej
Prowincji Gnieźnieńskiej.
5) List pasterski Najdostojniejszego Episkopatu Polski,
O ducha chrześcijańskiego w
Polsce.
6) Ks. Piotr Pękalski, Żywoty
Świętych Patronów polskich.
7) Bp Michał Nowodworski, a) Wiara i rozum.
b) Liberalizm.
c) Janseniści.
8) Ks. Włodzimierz Ledóchowski SI, a) Rozumność wiary. b) Wewnętrzna
pewność aktu wiary.
9) Bp Józef Sebastian Pelczar. a) Obrona religii katolickiej. Tom I. Jak
wielkim skarbem jest religia katolicka i dlaczego ta religia ma dzisiaj tylu
przeciwników. b) Religia katolicka, jej podstawy, jej
źródła i jej prawdy wiary. Rozprawy dogmatyczne dla ludzi wykształconych. c) Racjonalizm,
progresizm, modernizm. d) Dążności pseudoreformatorskie. e) Masoneria
i religia amerykańska. f) Czy prawdziwe jest zdanie, że można trzymać się
jakiejkolwiek religii, albo też nie troszczyć się wcale o dogmaty, byle tylko
"żyć dobrze". g) Zboczenia pseudomistycyzmu: towianizm i
kozłowityzm.
10) Jan kard. Bona OCist., a) Actus Fidei. Strzeliste akty Wiary. b) O
rozpoznawaniu duchów. c) Przewodnik
do nieba. d) Droga do nieba.
e) Manuductio ad coelum, medullam
continens Sanctorum Patrum, et veterum philosophorum. f) Opuscula ascetica selecta. g) Feniks odrodzony czyli Ćwiczenia duchowne.
11) Św. Robert kard. Bellarmin
SI, a) Katechizm mniejszy czyli Nauka
Chrześcijańska krótko zebrana (Compendium Doctrinae
Christianae). b) Wykład nauki
chrześcijańskiej (katechizm większy) (Catechismus, seu: Explicatio doctrinae
christianae).
(b)
Nota o autorze: "Piotr Semenenko,
zmartwychwstaniec (1814-1886). Urodzony na Podlasiu, powstaniec, potem
emigrant, wyświęcony w Rzymie 1841 r. Umysł głęboki, wybitny w dziedzinie
filozofii, teologii, ascetyki; jako kaznodzieja służy bogactwami własnego
umysłu i duszy, podaje prawdę żywą, jasny i głęboki w wykładaniu, wymowny w
rozumowaniu i dowodzeniu, niezrównany w oddziaływaniu na rozum i wolę słuchaczy
(wymowny rozum); cel jego pracy: rozbudzić duszę, dać jej żywą prawdę,
przekonać ją i zdobyć dla dobra i dla prawdy. Wydane jego konferencje na «Ojcze
nasz», «Credo» – chrześcijańskie prawdy wiary (głębokie konferencje
religijno-filozoficzne) – oraz «Kazania na niedziele i święta całego roku» 2 t.
Lwów 1913". – Ks. Zygmunt Pilch, Szkoła kaznodziejstwa. Kielce
1937, ss. 128-129.
(Przypisy
literowe od red. Ultra montes).