Kazanie wygłoszone 31 sierpnia 2014 r.
w krakowskim Oratorium Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski
w krakowskim Oratorium Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski
W dzisiejszej Ewangelii Pan Jezus udziela swym żydowskim słuchaczom nauki na temat cnoty nadprzyrodzonej.
Musimy sobie najpierw uświadomić, że
przez wieki Żydzi i Samarytanie byli śmiertelnymi wrogami. Samarytanie
byli narodem pogańskim (nie-żydowskim), który osiedlił się na ziemiach
żydowskich podczas niewoli babilońskiej, czyli wtedy, gdy przez
siedemdziesiąt lat naród żydowski przebywał na wygnaniu w Babilonie.
Kiedy w końcu pozwolono Żydom powrócić, uważali tych osadników za
odrażających i nie mieli dla nich żadnego szacunku. Wzbraniali się
rozmawiać z Samarytanami i posunęli się nawet do tego, że uważali, iż
dobry uczynek uczyniony Samarytaninowi jest Bogu niemiły. Samarytanom
nie podobało się oczywiście takie traktowanie ich przez Żydów i również
oni stali się nienawistni wobec żydowskich sąsiadów. Odmówili Naszemu
Panu wstępu do jednego ze swoich miast, z tej przyczyny, że był Żydem i
to dlatego Apostołowie Jakub i Jan chcieli, żeby Pan Jezus spuścił na
nich ogień. Nasz Pan Jezus Chrystus surowo skarcił ich z tego powodu.
Nie jest zatem przypadkowe wprowadzenie
przez Pana Jezusa do przypowieści z dzisiejszej Ewangelii postaci
Samarytanina. To, że Samarytanin jest przedstawiony jako człowiek
cnotliwy, a Żydzi jako ludzie nielitościwi, ma na celu bezpośrednie
odwołanie się do wrażliwości Jego żydowskich słuchaczy. Ma to nimi
wstrząsnąć, a nawet ich przerazić. Żydzi uważali się bowiem za przykład
cnót, za wybrańców Boga, podczas gdy w rzeczywistości daleko odeszli od
ideału.
Nasz Pan pragnął zaszczepić w nich kultywowanie nadprzyrodzonych cnót zamiast cnót zaledwie czysto naturalnych.
Cnota to dobre usposobienie. To skłonność
do dobrego działania, czynienia dobra. Jest przeciwieństwem wady, którą
jest nałóg bądź skłonność do wyrządzania zła. Cnota może być albo
naturalna, albo nadprzyrodzona. Naturalna cnota to skłonność do
wykonywania jakiegoś dobra w porządku naturalnym, podczas gdy cnota
nadprzyrodzona to skłonność do osiągnięcia jakiegoś dobra w porządku
nadprzyrodzonym.
Zilustrują to następujące przykłady.
Naturalnym dobrem człowieka jest to, że dba o swoje życie naturalne.
Nadprzyrodzonym dobrem człowieka jest to, że dba o swe życie
nadprzyrodzone, tzn. życie łaski w duszy i życie wieczne w niebie.
Ponieważ to, co nadprzyrodzone, jest
nadrzędne wobec tego, co naturalne, człowiek musi stawiać osiągnięcie
swych celów nadprzyrodzonych ponad celami naturalnymi. Będzie się zatem
odżywiał i ubierał, chronił przed żywiołami i niebezpieczeństwami, by
ocalić swój ziemski żywot. Jest to słuszne i dobre, a nawet zgodne z
naszymi celami nadprzyrodzonymi. Jednakże, jeśli zachowanie naszego
doczesnego żywota znalazłoby się w konflikcie z zachowaniem naszego
życia nadprzyrodzonego, wtedy to, co doczesne, musi ustąpić przed tym,
co nadprzyrodzone. Dlatego też mamy przykłady męczenników poddających
się strasznym torturom i ponoszących śmierć po to, by ocalić swe życie
nadprzyrodzone.
W związku z tym widzimy, że jest możliwe,
iż nadprzyrodzona cnota będzie wymagać od nas czegoś dokładnie
przeciwnego niż to, czego wymaga od nas cnota naturalna. W przypadku
męczennika nadprzyrodzona miłość do Boga musi przezwyciężyć naturalną
dążność ciała do unikania bólu i śmierci. Męczennik ochoczo i spokojnie
poddaje się torturom i śmierci, ku osłupieniu przyglądających się temu
niegodziwych ludzi i ku zbudowaniu moralnemu wszystkich, którzy kochają
prawdę więcej niż samych siebie.
Nasz Pan Jezus Chrystus przyszedł, aby
głosić ewangelię życia wiecznego. Jest to, w pewnym sensie, jedyne
przesłanie ewangelii, ponieważ wszystkie pozostałe części ewangelii na
tym się opierają. Ewangelia naszego Pana Jezusa Chrystusa głosi, że Jego
Ojciec Niebieski wzywa nas do zażyłej przyjaźni z Nim, przyjaźni
zaczynającej się w życiu doczesnym wraz z życiem łaski uświęcającej w
duszy i osiągającej szczyt po śmierci w życiu wiecznym doskonałego
szczęścia w niebie. Jest ona następnie uwieńczona zmartwychwstaniem
ciała, udzielając ciału na zawsze nieśmiertelnego, wolnego od bólu życia
wiecznego z Bogiem. W równej mierze ewangelią naszego Pana Jezusa
Chrystusa jest to, że rozmyślne odrzucenie uczestnictwa w tej przyjaźni z
Bogiem stanowi przyczynę wewnętrznej śmierci i wiecznej kary w piekle.
Wybór między niebem i piekłem to samo sedno Chrystusowej ewangelii.
Ten podstawowy fakt pozwala łatwo
zrozumieć, że nadprzyrodzona cnota polega na czynieniu tego, co jest
zgodne z prawem Bożym, i unikaniu tego, co się prawu Bożemu sprzeciwia.
Osoba kochająca zawsze stara się naśladować cnoty ukochanego, a Bóg,
który jest samą dobrocią i doskonałością, może być właściwie kochany
tylko przez naśladowanie Jego nadprzyrodzonej dobroci i świętości. To
właśnie przez przestrzeganie prawa Bożego miłujemy Boga i stajemy się
Jemu podobni. To przez niesłuchanie prawa Bożego stajemy się niewiernymi
Jego przyjaźni i stajemy się Jego przeciwieństwem.
Właśnie to wezwanie do nadprzyrodzonej
cnoty – krótko mówiąc, by upodobnić się do Boga – czyni ewangelię
naszego Pana Jezusa Chrystusa tak piękną. Błogosławieni cisi, albowiem oni posiądą ziemię.
Podczas gdy naturalna cnota uczy nas obrony naszych praw, cnota
nadprzyrodzona uczy nas, by czasami zrzec się ich dla większego dobra. Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem ich jest królestwo niebieskie.
Podczas gdy naturalna cnota skłaniałaby nas do zazdrosnego przylgnięcia
do dóbr naturalnych, nadprzyrodzona cnota prowadzi nas do oderwania się
od takich rzeczy, po to, by przywiązać się do dobra wyższego. Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą.
Podczas gdy naturalna cnota skłania nas, by kochać dobra naturalne,
nadprzyrodzona cnota skłania nas, by mieć serce czyste, tzn. by oderwać
się od wszelkiej miłości życia doczesnego, po to, by całkowicie oddać
Bogu nasze serca. Uczcie się ode mnie, żem jest cichy i pokornego serca.
Podczas gdy natura usiłuje chełpić się i domagać się dla siebie
uznania, nadprzyrodzona wiara uczy nas, że jesteśmy niczym i że
powinniśmy starać się pozostać nieznani i zapomniani. Posłuchajmy słów
Chrystusa i tego jak wzywają nas do praktykowania nadprzyrodzonej cnoty:
Słyszeliście, iż
powiedziano: „Oko za oko i ząb za ząb”. Ja zaś wam powiadam, byście się
nie sprzeciwiali złemu: ale jeśli cię kto uderzy w prawy policzek twój,
nadstaw mu i drugi. A temu, który chce się z tobą w sądzie spierać i
wziąć suknię twoją, odstąp mu i płaszcz. A ktokolwiek by przymuszał cię
na tysiąc kroków, idź z nim i na drugie dwa. Temu, co cię prosi, daj: i
nie odwracaj się od tego, który chce u ciebie pożyczyć.
Słyszeliście, że
powiedziano: „Będziesz miłował bliźniego twego”, a będziesz miał w
nienawiści nieprzyjaciela twego. Ja zaś wam powiadam: Miłujcie
nieprzyjaciół waszych, dobrze czyńcie tym, którzy was mają w nienawiści,
a módlcie się za prześladujących i potwarzających was, abyście byli
synami Ojca waszego, który jest w niebiesiech, który sprawia, że słońce
Jego wschodzi nad dobrymi i złymi, i spuszcza deszcz na sprawiedliwych i
niesprawiedliwych. Albowiem jeśli miłujecie tych, co was miłują, cóż za
zapłatę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią? A jeślibyście
pozdrawiali tylko braci waszych, cóż więcej czynicie? Czyż i poganie
tego nie czynią? Wy więc bądźcie doskonali, jako i Ojciec wasz niebieski
doskonały jest (Mt. 5, 38-48).
Te słowa Chrystusa nie miałyby żadnego
sensu ani znaczenia, jeśliby się nie uwzględniło nagrody życia
wiecznego. Bo gdyby nie istniało nic poza życiem doczesnym, to
zachowanie życia doczesnego i dążenie do osiągnięcia naturalnych,
egoistycznych celów stanowiłoby drogę cnoty. A tymczasem, to właśnie
cel, jakim jest osiągnięcie życia wiecznego, całkowicie zmienia to, co
uważamy za ważne w życiu doczesnym. Posłuchajmy następujących słów
Chrystusa:
Nie mniemajcie, że
przyszedłem pokój zesłać na ziemię. Nie przyszedłem zsyłać pokoju, ale
miecz. Przyszedłem bowiem oddzielić człowieka od ojca swego i córkę od
matki swojej i synową od świekry swojej. I będą nieprzyjaciółmi
człowieka domownicy jego. Kto miłuje ojca albo matkę więcej niż mnie,
nie jest mnie godzien, a kto miłuje syna albo córkę nade mnie, nie jest
mnie godzien. A kto nie bierze krzyża swego i nie naśladuje mnie, nie
jest mnie godzien. Kto znalazł duszę swoją, straci ją; a kto by utracił
duszę swą dla mnie, znajdzie ją (Mt. 10, 34-39).
Jeśli więc prawe
oko twoje gorszy cię, wyrwij je i odrzuć od siebie, albowiem
pożyteczniej jest tobie, aby zginął jeden z członków twoich, niżby całe
ciało twoje miało być wrzucone do piekła. A jeśli cię prawa ręka twoja
gorszy, odetnij ją i odrzuć od siebie; albowiem pożyteczniej jest tobie,
aby zginął jeden z członków twoich, niżby całe ciało twoje miało iść do
piekła (Mt. 5, 29-30).
Jasno wynika z tych słów, słów samego
Chrystusa, że oczekuje On absolutnego i bezkompromisowego przylgnięcia
do nadprzyrodzonych celów i wartości, jakie przed nami stawia. Musimy Go
miłować bardziej niż naszych najdroższych krewnych i przyjaciół, a
nawet bardziej niż nasze własne ciała i jeśli kiedykolwiek miłość
ziemskiego dobra znalazłaby się w konflikcie z miłością Chrystusa, to
musimy odrzucić to ziemskie dobro i przylgnąć do Chrystusa.
A zatem, ewangelia Chrystusa głosi całkowitą przemianę naszego życia i gruntowne przewartościowanie tego, co uznajemy za ważne.
Wybranie przez naszego Pana Jezusa
Chrystusa Samarytanina jako pomagającego Żydowi w niedoli zostało
dokonane celowo – z myślą o tym by wstrząsnąć Jego słuchaczami, ponieważ
Zbawiciel pragnie, by porzucili swą ziemską nienawiść i w jej miejsce
przyjęli zupełnie nową nadprzyrodzoną cnotę, nadprzyrodzonego
braterskiego miłosierdzia, miłości bliźniego, nawet miłości wrogów, a to
wszystko przez wzgląd na Boga.
Miłość nieprzyjaciół jest diametralnie
przeciwna skłonnościom natury. Jednakże tak bardzo zgadza się ona z
Boską naturą, że jej obecność w duszy jest znakiem stanu łaski
uświęcającej. Miłość nieprzyjaciół jest tak trudna, że nie da się jej
osiągnąć bez łaski Bożej. Gdy jest prawdziwa i niekłamana, stanowi dowód
prawdziwej świętości oraz rękojmię przeznaczenia do wiecznej chwały.
Dzisiejszy świat jest światem
naturalizmu. Ks. Denis Fahey – irlandzki kapłan piszący w latach
trzydziestych XX wieku – nazwał to zorganizowanym naturalizmem.
Dzieje się tak, ponieważ świat porzucił cele nadprzyrodzone, które
katolicyzm wyniósł w społeczeństwie do najwyższej godności, i zastąpił
je nowym pogaństwem, gdzie czysto doczesne cele człowieka są uznawane za
jego najwyższy cel.
A kiedy mówimy o naturze, nigdy nie możemy zapomnieć, że w przypadku człowieka chodzi o naturę upadłą.
Natura, sama w sobie, została stworzona przez Boga i to, czego
poszukuje, jest samo w sobie dobre, a staje się złe dopiero wtedy, gdy
stanowi przeszkodę w dążeniu do nadprzyrodzonego celu. Jednak upadła
natura, ślepa, pełna dumy, rozwiązła i słaba, wyznacza sobie za cele
przedmioty, które same w sobie są złe, a tylko upadła natura postrzega
je jako dobre.
Tak więc dzisiaj za cnotę uznaje się
bycie nieuprzedzonym do praktykowania wad, które w rzeczywistości są
przeciwne naturze, a sprzeciwianie się takim wadom jest uważane za
przejaw ciasnoty, ograniczoności intelektualnej i fanatyzmu.
Toteż upadła natura ustanowiła celem
życia ludzkiego korzystanie z możliwie jak największej ilości pieniędzy,
przyjemność z wszelkiej pożądliwości i nieczystości, nawet kosztem
instytucji małżeństwa, nabywanie jak największej ilości dóbr
materialnych oraz jak największe wywyższanie się przez pychę i próżność.
Z ustanowienia takich celów płynie długa lista współczesnych grzechów,
które są postrzegane w świecie współczesnym jako cnoty: nieczystość,
pożądliwość, cudzołóstwo, sodomia, kontrola urodzeń, aborcja, rozwód i
powtórne małżeństwo, chciwość, skąpstwo, kłamstwo, oszustwo, kradzież,
materializm, obłuda, pycha, próżność i zawiść.
Podobnie jak Żydzi musieli porzucić swój
naturalizm, przejawiający się wówczas w ich nienawiści do Samarytan i
nieprzyjaciół w ogólności, tak też my, żyjąc w tej epoce zorganizowanego
naturalizmu – a raczej nazwijmy to upadłym naturalizmem,
ponieważ wychwala nawet nie samą naturę, lecz naturę upadłą – musimy
odrzucić złe cele, przedstawiane nam jako dobre i szlachetne, i zwrócić
się ku nadprzyrodzonym celom życia wiecznego, które prezentuje nam
ewangelia Chrystusa. To obranie sobie życia wiecznego za nasz cel zrodzi
w nas, z pomocą łaski Bożej, nadprzyrodzone cnoty, przede wszystkim
wiary, nadziei i miłości, dzięki którym będziemy skłonni oderwać się od
świata i bezkompromisowo przywiązać się do Naszego Pana Jezusa
Chrystusa.
Lecz nie bądźmy tak naiwni, by sądzić, że
miłość i praktyka nadprzyrodzonej cnoty nie będą nas nic kosztować.
Ewangelia drażni tych, którzy gardzą prawdą, i jak powiedział Chrystus
Pan, to nasi przyjaciele i nasi krewni, zwłaszcza ci, którzy odeszli od
Wiary, najbardziej zawzięcie będą nami pogardzać. Ale my musimy pozostać
niewzruszeni i dążyć do naszych nadprzyrodzonych celów z tym większą
siłą i animuszem.
Wiele razy w naszym życiu, czasami nawet
wielokrotnie w ciągu dnia, Bóg domaga się od nas dowodu miłości i będzie
wymagać, abyśmy odrzucili naturalne dobro po to, by poświęcić się dobru
nadprzyrodzonemu. Próba bywa czasami bardzo trudna. Abrahamowi
powiedziano, żeby poświęcił swego syna. Lecz oczekująca nas w niebie
korona dalece przewyższa wszelkie ziemskie trudy.
zdjęcia: AP
JE x. biskup Donald J. Sanborn (ur. 19
lutego 1950 r. w Nowym Jorku) został wyświęcony na kapłana 25 czerwca
1975 r. w Ecône, a 19 czerwca 2002 r. przyjął sakrę biskupią z rąk x.
biskupa Roberta Fidelisa McKenny OP. Rektor Seminarium Przenajświętszej
Trójcy w Brooksville na Florydzie.