"Konieczność czyni dozwolonym to, co jest niedozwolone"
Papież Grzegorz I
–––––
"Prawdą jest, że grzeszy
przeciw regule, kto trzyma się litery a pomija ducha"
Papież Bonifacy XIII
–––
"Najwyższym prawem jest
zbawienie dusz"
Papież Pius X
Na osobie, która otrzymuje ważne "święcenia"
zostaje odciśnięte "niezatarte znamię", które nie może jej zostać
odjęte. W wyniku tego otrzymuje moc składania Bogu Ofiary Mszy Świętej i
udzielania sakramentów oraz wszelkich środków uświęcenia, jakie można znaleźć w
Kościele. Tak cudowne jest to "znamię" i tak wielka jest "moc"
z nim związana, że Katechizm Soboru Trydenckiego przyrównuje kapłanów do "Aniołów
i Bogów". Niemniej jednak, w zwykłych okolicznościach, kapłani nie mogą
korzystać z tych uprawnień bez zgody biskupa, który "inkardynuje" ich
do swej diecezji (obszaru, którym zarządza), wyznacza im "stanowisko"
(albo funkcję) oraz udziela "jurysdykcji" czyli prawa wykonywania ich
posługi. Ostatecznie cała jurysdykcja pochodzi od Chrystusa i jest nam
delegowana przez papieża, który, jak to teologowie określają, stanowi "z
naszym Panem jedną hierarchiczną osobę". Papież mianując biskupów,
przekazuje im ich uprawnienia jurysdykcji, które z kolei są przekazywane
kapłanom znajdującym się pod ich rządami.
Oczywiste jest, że duchowni (księża-przewodniczący) posoborowego
kościoła posiadają pewną "jurysdykcję". Mogą nie mieć katolickiej wiary,
ale pozostają w jedności ze swoimi "biskupami", którzy z kolei są
zjednoczeni z Janem Pawłem II. Takie stwierdzenie może wydawać się odpychające,
ale o ile akceptują Vaticanum II i nową "mszę", to jest to
określenie właściwe i nie należy go uważać za podlegające dyskusji. Tradycyjni kapłani
– odprawiający trydencką Mszę i odrzucający zmiany w doktrynie i sakramentach wprowadzone
przez Vaticanum II i to, co po nim nastąpiło znajdują się niewątpliwie w
stanie nieposłuszeństwa i jako tacy utracili swą jurysdykcję – przynajmniej tę jurysdykcję,
która wywodzi się z obecnego Rzymu.
Wśród tradycyjnych katolików rozprzestrzeniło się niemałe
zamieszanie wywołane przez osoby twierdzące, że nie powinni korzystać z posługi
tradycyjnych kapłanów, ponieważ ci duchowni nie posiadają właściwej
jurysdykcji. W rezultacie, niektórzy niegdyś tradycyjni katolicy powstrzymują
się od przyjmowania sakramentów i nakłaniają innych do tego samego. Osoby
odpowiedzialne za szerzenie takich poglądów to ludzie zazwyczaj o słabej
znajomości Wiary i jeszcze mniejszej znajomości Prawa Kanonicznego. Zamierzam
zbadać tę kwestię w świetle zdrowego rozsądku. Spróbuję to uczynić bez
uciekania się do cytatów z prawa kanonicznego, jako że nie uważam się ani za
kompetentnego ani uprawnionego do przedstawienia ostatecznej interpretacji
rozważanych przepisów.
Przede wszystkim, czym właściwie jest jurysdykcja?
Kapłan i/lub biskup, po święceniach/konsekracji, otrzymuje zarówno moc sprawowania
sakramentów jak i stanowisko z nim związane. Urząd (1) lub bardziej
dosłownie, uprawnienie do korzystania z tej władzy święceń w imieniu Kościoła,
przychodzi właśnie pod nazwą jurysdykcji. W istocie jurysdykcja to UPOWAŻNIENIE
do nauczania, zarządzania i uświęcania w imieniu Kościoła. (Kościół jest Ciałem
Chrystusa i w taki sposób manifestuje Jego obecność – nauczając, rządząc i
uświęcając – w tym świecie.) Skąd pochodzi ta władza jurysdykcji?
Pismo Święte oznajmia nam, że "wszelka władza
pochodzi od Boga". Jest ona z kolei delegowana odpowiednim osobom, które –
o ile nie są tyranami – sprawują swoją władzę w imieniu Boga albo z polecenia
Boga. Jest to prawdą w przypadku rodziny, gdzie ojciec dzierży władzę nad swoją
żoną i dziećmi (2); a także w wojsku, gdzie generał dzierży władzę nad
niższymi stopniem oficerami i zwykłymi żołnierzami. Jest to również prawdą w
Kościele katolickim.
Władza do nauczania, rządzenia i uświęcania w Kościele
pochodzi od Boga i od nikogo innego. Jednakże, podobnie jak w innych sytuacjach,
takich jak wojsko i rodzina, jest delegowana w sposób hierarchiczny. Ulokowana
jest w Papieżu (lub jak niektórzy mogliby powiedzieć, w "papiestwie")
i z kolei jest przez niego delegowana do "biskupów pozostających z nim w
jedności". Biskupi z kolei mogą wyposażyć wyświęcanych przez siebie
kapłanów w stanowisko, to znaczy, że oni z kolei wyposażają kapłanów – nad
którymi dzierżą władzę – w jurysdykcję. W zwykłych okolicznościach żadna osoba
świecka nie ma prawa nauczać, rządzić albo uświęcać w imieniu Kościoła. To nie
oznacza, że nie może stwierdzić, jak brzmi nauczanie Kościoła na konkretny
temat. Nie znaczy to także, że nie ma obowiązku nauczania, zarządzania i
uświęcania samego siebie i swojej rodziny. To po prostu oznacza, że nie jest
członkiem nauczającej hierarchii Kościoła. Jako taki – i to jest ważne – żaden
świecki nie może mówić innym katolikom (poza własną rodziną), żeby powstrzymali
się od Sakramentów. Jego jurysdykcja nie rozciąga się poza jego własną rodzinę –
i nawet w obrębie swojej rodziny nie może namawiać żony i dzieci do grzechu.
Jeśliby tak postępował, to nadużywałby władzy – ulokowanej w nim jako w ojcu [rodziny]
– przywłaszczając sobie autorytet Boga i należałoby go wtedy nazwać tyranem (3).
Czy w posoborowym kościele istnieje jurysdykcja? Jak
tradycyjni katolicy wiedzą, posoborowy kościół głosi fałszywą naukę.
Powiedzieć, że posiada jurysdykcję jest równoznaczne ze stwierdzeniem, że ma
władzę by głosić błąd w Bożym imieniu. Jest to oczywiście niemożliwe, ponieważ
przypisuje Bogu złą intencję. (Bóg może dopuścić zło, ale nie może go chcieć).
Dlatego tradycyjni katolicy twierdzą, że posoborowy kościół nie ma żadnej rzeczywistej
jurysdykcji. Ci, którzy uważają inaczej powinni raczej być posłuszni nauczaniu tego
kościoła w całości (in toto), co obejmuje posłuszeństwo wszystkim
posoborowym "papieżom", zaakceptowanie nowej "mszy" oraz
wszystkich błędów przyjętych przez Vaticanum II. Nie można jednocześnie mieć
ciastka i zjeść go.
Prawo kanoniczne mówi nam, że gdy członek hierarchii
uporczywie głosi herezję, to traci swoją jurysdykcję. Wynika to logicznie z
faktu, że nie można głosić błędu na mocy Boskiego autorytetu. Podobnie jak
ojciec rodziny namawiający swą żonę albo dzieci do grzechu, taka osoba nadużywa
władzy i sprawuje jurysdykcję we własnym imieniu (4).
Ci, którzy chcieliby nas przekonywać, że tradycyjni
kapłani nie posiadają jurysdykcji muszą zmierzyć się z następującym dylematem:
jeśli posoborowy kościół nie ma jurysdykcji i jeśli tradycyjni kapłani jej nie
mają, to dochodzimy do wniosku, że "bramy piekielne" zwyciężyły.
Jeśli nie ostała się żadna jurysdykcja, nie ostał się Kościół. Twierdzić coś
takiego, to zaprzeczać samej obietnicy Chrystusa. Taka opcja jest dla katolików
niemożliwa do przyjęcia.
Rozważmy ten problem z jeszcze innej strony. Załóżmy,
że z powodu choroby lub śmierci ojciec rodziny nie jest już dostępny dla rodziny.
Czy to znaczy, że w rodzinie nie ma żadnej władzy? Oczywiście, że nie. W takiej
sytuacji, aby go zastąpić "wkracza" żona albo najstarsze dziecko.
Albo jeszcze, wyobraźmy sobie, że w sprawiedliwej wojnie ginie generał. Czy to
wymagałoby, aby wszyscy młodsi oficerowie złożyli broń i przestali walczyć? Na
pewno nie. Wracając do Kościoła, zapytajmy, co się dzieje z jurysdykcją, gdy
umiera papież. Czy biskupi przestaną wyświęcać? Czy kapłani przestaną udzielać
sakramentów? Oczywiście, że nie. A teraz, ci z nas, którzy uważają, że nie ma urzędującego
papieża nie widzą żadnego problemu w tym, że niższa hierarchia kontynuuje przynależne
sobie funkcje. Były już w przeszłości długie okresy interregnum (kiedy nie było
żadnego urzędującego papieża) – w jednym przypadku trwający aż 18 lat. Czy Kościół
zakończył swój byt? I znowu, trzeba odpowiedzieć – absolutnie nie (5).
Rozważmy jeszcze jeden przypadek – greckiego
duchowieństwa prawosławnego. Z punktu widzenia rzymskiego katolika, żaden
prawosławny nie posiada jurysdykcji. Jakże mogą ją mieć skoro nie uznają władzy
Piotra. Jednak katolicki Kościół zawsze uznawał ważność ich sakramentów i nawet
pozwala, żeby rzymscy katolicy przyjmowali od nich Ostatnie Namaszczenie, kiedy
nie ma dostępu do katolickiego kapłana. Jak to możliwe skoro nie mają żadnej
jurysdykcji? Odpowiedź jest prosta. Kościół "uzupełnia" ich
jurysdykcję.
W historii było wiele sytuacji, w których biskupi i
kapłani sprawowali swoją (a raczej, Bożą) władzę bez formalnej jurysdykcji.
Prawo kanoniczne zezwala na to w sytuacjach, w których ma zastosowanie epikeia.
Co to jest epikeia? W uproszczeniu, jest to sytuacja, kiedy sztywne stosowanie
prawa przekreśla intencje autora danego prawa. Otóż autorem prawa dotyczącego
jurysdykcji jest Bóg i bezspornym jest, że intencją Boga jest zbawienie dusz (6). Zwykłymi środkami
z pomocą których można je osiągnąć, tj., "nośnikami łaski" jest nauka
Kościoła i bezspornie ważne sakramenty. Jeśli litera prawa udaremnia Boże
zamysły, wówczas ma zastosowanie zasada epikei. Jak stwierdza św. Alfons
Liguori "jest to domniemanie, przynajmniej prawdopodobne, że w pewnych
określonych okolicznościach ustawodawca nie chciał [albo, nie chciałby] nakładać
obowiązku przestrzegania danego prawa [przez podmiot tego prawa]". Tam
gdzie epikeia ma zastosowanie, Kościół zawsze uzupełnia jurysdykcję (7). Niedoszli znawcy
prawa kanonicznego zrobiliby dobrze zapoznając się przynajmniej z takimi
pracami jak The History, Nature and Use of Epikeia in Moral Theology (Historia,
natura i zastosowanie epikei w teologii moralnej) autorstwa księdza
Lawrence'a Riley'a (Catholic University of America, 1948) przed uznaniem – jak
to domyślnie czynią – że epikeia nie może mieć zastosowania do obecnej sytuacji
w Kościele.
Ostatnie słowo w sprawie niedoszłych kanonistów,
którzy przywłaszczyli sobie nauczycielską funkcję Kościoła. To niebezpieczne
postępowanie, za które będą musieli przed Bogiem odpowiedzieć. Weźmy pod uwagę
fakt, że Prawo Kanoniczne jest zbiorem kanonów, które nie mogą obejmować wszystkich
okoliczności. Kiedy pojawia się sprawa wymagająca rozstrzygnięcia – jak to ma
miejsce w prawie cywilnym – zostają wyznaczeni dwaj prawnicy; jeden jako
oskarżyciel i drugi jako obrońca. Obaj mają dostęp do tych samych przepisów
prawnych czyli kanonów. Oboje dowodzą przed obliczem sędziego i/lub sądem przysięgłych
jak właściwie należałby zastosować prawa w danych okolicznościach. Obydwoje
będą szukać dających się wykorzystać precedensów. A zatem do sędziego albo sądu
przysięgłych należy zdecydowanie, jaki będzie najlepszy sposób zastosowania
prawa. Teraz, w obecnej sytuacji Kościoła mamy do dyspozycji prawo kanoniczne i
niezliczoną ilość niekompletnie wykwalifikowanych kanonistów. Nie ma wyższego
autorytetu władzy (tj., papieża), który mógłby rozstrzygnąć problem z całkowitą
pewnością (8). Tacy niedopieczeni kanoniści określając jak
powinniśmy się zachować na podstawie własnej wykładni prawa kanonicznego, uznają
się jednocześnie za prawnika, sąd przysięgłych i sędziego. Ośmielają się
nauczać, rządzić i uświęcać. Ale żaden z nich nie został wyposażony w potrójną
koronę. Zwracam się do nich tymi słowami, to dobrze, że podążają za własnym
sumieniem (zastosowanie prawa Bożego do konkretnych okoliczności), ale
całkowicie niestosowne jest z ich strony osądzanie i urabianie sumienia ich
współtowarzyszy katolików (9). Ludzie niedouczeni lub pozbawieni wiedzy porywają się z motyką na słońce.
Kolejną pojawiającą się kwestią są granice
jurysdykcji, jaką mają tradycyjni kapłani. I znowu, odpowiedź jest całkiem
prosta. Posiadają oni tyle jurysdykcji, ile potrzeba im do działania dla
zbawienia dusz w obecnych okolicznościach. Wysuwane przez kogokolwiek
roszczenia do posiadania "powszechnej jurysdykcji" wydają się przesadzone
i wykraczają poza to, co jest wymagane przez obecną sytuację. I tak, kapłan może
na przykład wysłuchać spowiedzi, bez żadnej powszechnej jurysdykcji.
Uroszczenia do powszechnej jurysdykcji mogą jedynie prowadzić do jałowych wywodów,
jako że nikt nikogo nie może zmusić by w obecnych okolicznościach zaakceptował granice
jego funkcjonowania i kompetencji. To oczywiście nie oznacza, że poszczególny
kapłan nie może przyłączyć się do danego biskupa i dlatego w pewnym sensie
czerpać swą jurysdykcję od tegoż biskupa. Jednakże, generalnie ludzie świeccy
nie powinni angażować się w te specjalistyczne kwestie. Powinni raczej
korzystać z sakramentów i dziękować Bogu za ich dostępność. "Dosyć ma
dzień swojej nędzy" (Mt. 6, 34).
Nic z tego, co tu zostało powiedziane, nie powinno zostać
odebrane jako sugestie, że prawo kanoniczne nie jest ważne albo że możemy go
zignorować w dzisiejszych warunkach. Oczywiście musimy się starać, w zakresie,
w jakim jest to uzasadnione, aby spełniać wymogi prawa kanonicznego. Prawa
ustanowione przez Kościół mają swój cel i nasze podporządkowanie się im stanowi
poddanie naszej woli Świętej Matce Kościołowi. Jednak nie możemy pozwolić aby
indywidualne interpretacje tych przepisów doprowadziły do kresu prawdziwej religii
– musimy przede wszystkim być rozsądni. Jako że pojawienie się problemów zawsze
stwarza ryzyko samowoli, rozwiązaniem jest omówienie danej sprawy z własnym
kapłanem, który w obecnych warunkach reprezentuje Kościół.
Dziękujmy zatem Bogu, że dał nam tradycyjnych
kapłanów. Niezależnie od ich osobistych słabostek – a mają ich wiele – przekazują
nam prawdziwą doktrynę i bezspornie ważne sakramenty. Odrzucanie ich posługi
jest równoważne nie dopuszczaniu, aby skądinąd w pełni kompetentny lekarz
zbadał bardzo chore dziecko, ponieważ nie jest on zarejestrowany w rejonie,
gdzie mieszkamy.
Ks.
Rama P. Coomarswamy, 2001 (a)
Tłumaczył z języka angielskiego
Mirosław Salawa
–––––––––––––––
Przypisy:
(1) Słowo urząd pochodzi od
łacińskiego "opus" oznaczającego pracę i "facere" czyli
zrobić. Słownik Webstera definiuje go jako "szczególny obowiązek, powiernictwo,
odpowiedzialność albo stanowisko powierzone na mocy sprawowanej władzy publicznej...".
(2) Trafne jest, że terminu
"ojciec" używa się zarówno w odniesieniu do głowy rodziny, kapłana,
jako ojca wspólnoty, Papieża jako Ojca w Kościele oraz do Boga, który jest Ojcem
całego stworzenia. Niektórzy zaprotestują przeciwko nakreślonej przeze mnie
analogii dotyczącej jurysdykcji w rodzinie. Ale rodzina tak samo jak i Kościół
pochodzi z "Boskiego ustanowienia". Zostało to wystarczająco jasno
objaśnione w Liście św. Pawła do Efezjan, Rozdział 5.
(3) Człowiek musi postępować
zgodnie z nakazami własnego sumienia – będącego interpretacją prawa Bożego
zastosowanego do danej sytuacji. Może on kierować sumieniem tych, którzy
podlegają jego władzy (żony i dzieci), ale nie może ich zmusić do pogwałcenia własnego
sumienia.
(4) Zastrzeżenie. Zanim się uzna,
że jakaś określona osoba albo grupa osób głosi błąd, musimy być pewni, że robią
to z pełną świadomością. Tradycyjny kapłan może głosić coś przez pomyłkę –
wszyscy jesteśmy w stanie się pomylić – i nazywa się to herezją
"materialną". Przed potępieniem przywódców posoborowego kościoła jako
heretyków, musimy – co wielokrotnie czyniono – wykazać, że głoszą błąd z
uporczywością. To oznacza, że błąd był im wielokrotnie wytykany przez okres
przynajmniej sześciu miesięcy, a oni nie chcieli poprawić tych błędów. To czyni
ich "formalnie" heretykami. "Upór" oznacza, że dobrowolnie obstawali
przy swoich błędach. Dowody do potępienia posoborowej hierarchii jako
heretyckiej wykraczają poza zakres tego artykułu.
(5) To nie miejsce do dyskusji na
temat różnic między tymi, którzy uważają, że Tron Piotrowy jest pusty (sede
vacantists) i tymi, którzy sądzą, że posoborowi "papieże" to
"materialni" lecz nie "formalni" papieże. Wystarczy
stwierdzić, że obie grupy są w pełni zgodne w tym, że bez względu na to, kim są
te osoby, nie dzierżą władzy w imieniu Boga.
(6) Powinno być jasne, że zakazy
Kościoła dotyczące praw duchowieństwa do pełnienia ich sakramentalnych funkcji
są częścią prawa kościelnego. Niektórzy z rzekomych kanonistów twierdzą, że to
część prawa Bożego. (Czyniłoby to je równoważnymi zakazowi zabójstwa). Ukazuje
to tylko ich nieznajomość prawa, jak również historii. Apostołowie i pierwsi
biskupi nie meldowali się u Piotra kiedy postanawiali wyświęcać miejscowych
biskupów i kapłanów – doprawdy, ze względów praktycznych byłoby to niemożliwe.
Wiedzieli jednak, że ich działania były zgodne z tym, czego Piotr (i Bóg) by chcieli.
Prosiłbym czytelnika aby sobie wyobraził, że jakimś sposobem prawdziwy papież
objąłby Tron Piotrowy. Czy potępiłby tych kapłanów i biskupów, którzy mimo
prześladowań i straszliwych trudności, wytrwali w wysiłkach by zapewnić wiernym
zdrową naukę i prawdziwe sakramenty. Można w to powątpiewać.
(7) Jak mówi św. Tomasz z Akwinu,
"jurysdykcji nie udziela się spowiednikowi dla jego korzyści, ale dla
dobra oraz pożytku ludu i na chwałę Bożą" i dalej, "ponieważ zaś «konieczność
nie zna prawa (zakazu) (necessitas legem non habet)», dlatego gdy nagli
konieczność, rozporządzenie Kościoła nie stanowi przeszkody" (Summa,
Suppl. Q. 8, art. 5 i 6)
(8) Żadna z tych osób nie
studiowała Prawa Kanonicznego – w rzeczywistości są tradycyjni kapłani posiadający
doktoraty (liczne) z prawa kanonicznego. To, iż ludzie słuchają
niewykształconych osób – ludzi nie cieszących się poparciem żadnego
tradycyjnego kapłana – jest dla mnie nie do pojęcia. To tak, jakby pozwolić
niewprawnemu chirurgowi na przeprowadzenie operacji.
(9) Chociaż prawdą jest, że
musimy postępować zgodnie z nakazami naszego sumienia, to jest również prawdą,
że nasze sumienie może błądzić. Dlatego duże znaczenie odgrywa posiadanie
dobrze uformowanego sumienia – tj., ukształtowanego według katolickich zasad.
(a) Por. Ks. Rama P.
Coomaraswamy, 1) Jurysdykcja (część II – dodatkowe uwagi). 2) Posoborowi
"papieże". 3) Problemy z nowymi sakramentami. 4) Vaticanum
II. 5) Posłuszeństwo. 6) Czy te rzeczy zostały przepowiedziane?
3) Ks. Anthony
Cekada, Czy ekskomunikowany kardynał może zostać wybrany na papieża?
4) Ks. Dr
Henryk Maria Pezzani, Kodeks Świętego Katolickiego Kościoła Rzymskiego.
Kanon 26. Zakazany jest wybór na Papieża tego, kto odstąpił od wiary
katolickiej, heretyka lub schizmatyka; jeśli ktoś taki zostanie wybrany, wybór
jest nieważny.
5) Ks. Ignacy
Grabowski, Prawo kanoniczne według nowego kodeksu.
6) Kardynał Gousset,
Arcybiskup w Reims, Teologia moralna dla użytku plebanów i spowiedników.
7) Ks. Walenty
Gadowski, Nauka Kościoła. Wybór orzeczeń dogmatycznych Kościoła
katolickiego i jego praw kanonicznych.
9) Papież Pius
IV, Wyznanie Wiary katolickiej.
10) Św. Pius
X, Papież, a) Encyklika "Pascendi dominici gregis", o zasadach
modernistów. b) Przysięga antymodernistyczna.