Odkąd zająłem się badaniem tego, czy
stanowisko sedewakantystyczne jest rzeczywiście, jak je przedstawiają
różni polemiści, „obsesją” na punkcie papieża, nieuleczalną chorobą
psychiczną lub wreszcie „chorobą sierocą” (tak myśli np. x. Stehlin),
zauważyłem kogo tak naprawdę nie obchodzi, czy ten, który zasiada na
Watykanie jest katolickim Papieżem, Wikariuszem Chrystusa na ziemi,
Doktorem doktorów i Słodkim Chrystusem na ziemi.
Niektórzy bowiem spośród tych, którzy już
przynajmniej pobieżnie zapoznali się z argumentami za obecnym,
trwającym od dekad, wakatem Stolicy Apostolskiej, dochodzą do wniosku,
że nie jest to takie ważne, że nie jest to wiedza konieczna do
zbawienia, że gdy staną po śmierci przed Chrystusem, który ich będzie
sądził sądem sprawiedliwym, nie zapyta ich Ten, który zna zamysły serc
łudzkich: „Czy uznawałeś Franciszka za papieża?” Nie będąc w stanie
odeprzeć argumentów sedewakantystów, wybierają obojętność wobec urzędu i
osoby papieża.
Taka jest niestety również mentalność prawie całego
bractwowego „ruchu oporu”.
Niektórzy polemiści zarzucają nawet
sedewakantystom „przesiąknięcie duchem personalizmu”. Ich argument
obraca się jednak przeciwko im samym:
„Ludzie przesiąknięci
duchem personalizmu często nie potrafią już rozróżnić osoby od urzędu,
jaki ona piastuje. Stąd bierze się cały szereg niewłaściwych zachowań.
Niechęć do osoby piastującej urząd prowadzi do osłabienia szacunku dla
samego urzędu. Katolikom nie wolno negować urzędu papieskiego, ale
przecież wiemy, że niektórzy praktykują swoją wiarę tak, jakby Stolica
Apostolska po prostu nie istniała, albo jakby im nie była do niczego
potrzebna. Najbardziej radykalnym przykładem takiego myślenia jest
sedewakantyzm.” „Papież i papiestwo”, „Zawsze wierni” nr 3/2013 (166)
Otóż, rzeczywiście, są
tacy „[l]udzie przesiąknięci duchem personalizmu”, którzy „często nie
potrafią już rozróżnić osoby od urzędu, jaki ona piastuje”, czego
najdoskonalszy chyba przykład podaje sam autor tekstu. I bynajmniej nie
jest nim sedewakantyzm. Obecny sedewakantyzm absolutnie nie „neg[uje]
urzędu papieskiego”, ale stwierdza fakt jego wakatu od chwili śmierci
Piusa XII. Jak wiadomo dość powszechnie, praktycznie wszyscy
sedewakantyści czekają na wybór prawdziwego papieża i praktykują swoją
wiarę tak, jakby Stolica Apostolska rzeczywiście istniała, ale po prostu
była obecnie pusta. Są jak najzupełniej świadomi tego, że jest im
koniecznie potrzebna. To więc ci, którzy mylą te pojęcia i twierdzą, że
ten, kto nie uznaje danej osoby (Roncalliego, Montiniego, Lucianiego,
Wojtyły, Ratzingera czy Bergoglio) za papieża neguje jednocześnie sam
urząd papieski są rzeczywiście „przesiąknięci duchem personalizmu”… (Za:
„Od Ruchu Oporu do sedewakantyzmu”)
Dla sedewakantysty (horresco referens!)
Stolica nadal jest pusta z racji publicznej herezji uzurpatorów.
Sedeprywacjonista trwa przy wymyślonej teorii, jakoby czysto
„materialne” papiestwo wystarczyło, by być papieżem w akcie
(„materialny” papież miałby mianować ważnie). Antysedewakantyści
nierzadko twierdzą, że obojętną jest dla zbawienia rzeczą czy uznaje się
tego, który fizycznie okupuje Stolicę, za Wikariusza Chrystusa.
Tym ostatnim, w 711 rocznicę ogłoszenia bulli Unam sanctam, ostatnie zdanie dokumentu Papieża Bonifacego VIII dedykuję:
„Toteż ogłaszamy,
twierdzimy, określamy i oznajmiamy, że podporządkowanie Biskupowi
Rzymskiemu każdej istocie ludzkiej jest całkowicie konieczne dla
osiągnięcia zbawienia.” („Porro subesse Romano Pontifici omni humanae
creaturae declaramus dicimus, definimus et pronunciamus omnino esse de
necessitate salutis.”)
W tej materii nie ma miejsca na opinionizm w Kościele Chrystusowym.
Pelagiusz z Asturii
Przy okazji, polecam artykuł polemiczny x. Rafała Trytka wokół omawianego dokumentu papieskiego: Bulla „Unam Sanctam” Bonifacego VIII oraz tekst bp Donalda Sanborna dotyczący tematyki opinionizmu: Opinionizm. Kwestia papieża: „Jedynie opinia”?
Za: http://pelagiusasturiensis.wordpress.com/2013/11/18/unam-sanctam-i-opinionizm