STRONA INTERNETOWA POWSTAŁA W CELU PROPAGOWANIA MATERIAŁÓW DOTYCZĄCYCH INTEGRALNEJ WIARY KATOLICKIEJ POD DUCHOWĄ OPIEKĄ św. Ignacego, św. Dominika oraz św. Franciszka

Cytaty na nasze czasy:

"Człowiek jest stworzony, aby Boga, Pana naszego, chwalił, czcił i Jemu służył, a przez to zbawił duszę swoją. Inne zaś rzeczy na obliczu ziemi są stworzone dla człowieka i aby mu pomagały do osiągnięcia celu, dla którego jest on stworzony"

Św. Ignacy Loyola


"Papa materialiter tantum, sed non formaliter" (Papież tylko materialnie, lecz nie formalnie)

J.E. ks. bp Guerard des Lauriers



"Papież posiada asystencję Ducha Świętego przy ogłaszaniu dogmatów i zasad moralnych oraz ustalaniu norm liturgicznych oraz zasad karności duszpasterskiej. Dlatego, że jest nie do pomyślenia, aby Chrystus mógł głosić te błędy lub ustalać takie grzeszne normy dyscyplinarne, to tak samo jest także nie do pomyślenia, by asystencja, jaką przez Ducha Świętego otacza On Kościół mogła zezwolić na dokonywanie podobnych rzeczy. A zatem fakt, iż papieże Vaticanum II dopuścili się takich postępków jest pewnym znakiem, że nie posiadają oni autorytetu władzy Chrystusa. Nauki Vaticanum II, jak też mające w nim źródło reformy, są sprzeczne z Wiarą i zgubne dla naszego zbawienia wiecznego. A ponieważ Kościół jest zarówno wolny od błędu jak i nieomylny, to nie może dawać wiernym doktryn, praw, liturgii i dyscypliny sprzecznych z Wiarą i zgubnych dla naszego wiecznego zbawienia. A zatem musimy dojść do wniosku, że zarówno ten sobór jak i jego reformy nie pochodzą od Kościoła, tj. od Ducha Świętego, ale są wynikiem złowrogiej infiltracji, jaka dotknęła Kościół. Z powyższego wynika, że ci, którzy zwołali ten nieszczęsny sobór i promulgowali te złe reformy nie wprowadzili ich na mocy władzy Kościoła, za którą stoi autorytet władzy Chrystusa. Z tego słusznie wnioskujemy, że ich roszczenia do posiadania tej władzy są bezpodstawne, bez względu na wszelkie stwarzane pozory, a nawet pomimo pozornie ważnego wyboru na urząd papieski."

J.E. ks. bp Donald J. Sanborn

środa, 10 kwietnia 2019

Jacek Woroniecki OP: „Cnota kardynalna umiarkowania”


Znalezione obrazy dla zapytania o. Woroniecki 

       Nader ważną jest rzeczą dla zrozumienia zasad życia chrześcijańskiego znać dobrze naukę o cnotach i wejść nawet bardzo szczegółowo w tajniki ich rozwoju i funkcjonowania. Jest to dość obszerne pole, obejmujące wielką ilość najróżnorodniejszych sprawności moralnych, które nazywamy cnotami; więc aby się w nich nie zgubić, oprzemy się na starym ich podziale wedle czterech cnót kardynalnych. Ustalony jeszcze przez mędrca greckiego Platona, rozpowszechniony potem przez stoików, wszedł on do skarbca moralności chrześcijańskiej w pierwszych wiekach Kościoła. Nazwę swą cnoty kardynalne zawdzięczają zdaje się św. Ambrożemu, po nim zajmują się nimi: św. Augustyn i św. Grzegorz, aż wreszcie św. Tomasz poddaje całą tę tradycyjną naukę o cnotach kardynalnych bardzo głębokiemu rozbiorowi i ujmuje w harmonijną, systematyczną całość.

Z jego nauki chcielibyśmy wyjąć to, co się odnosi do cnoty kardynalnej umiarkowania wszystkich cnót około niej zgrupowanych i mających wraz z nią pewne cechy charaktery­styczne. Nie będziemy tu przypominać ogólnej nauki o cnotach[1], a zaznaczymy tylko, że mamy na myśli bynajmniej nie tylko moralne cnoty przyrodzone, ale cnoty nadprzyrodzone powstają­ce w duszy wraz z łaską i dające jej władzom zdolność do czynów wartości nadprzyrodzonej.

Nim jednak spróbujemy dać ogólną charakterystykę wszystkich cnót należących do grupy umiarkowania, musimy zwrócić uwagę na pewne niedoskonałości terminologii polskiej: dla oznaczenia samej cnoty kardynalnej używamy zwykle terminu wstrzemięźliwości, podczas gdy właśnie należałoby się posługiwać terminem umiarkowanie. Poniżej określimy ściśle, co przez każdą z tych nazw rozumieć się powinno, na razie więc tylko zaznaczamy, że samą cnotę kardynalną (po łacinie temperantia, po grecku sofrosyne), nazywać będziemy umiarkowaniem, terminu wstrzemięźliwość natomiast będziemy używać do oznaczenia umiarkowania w dziedzinie odżywiania się (abstinentia po łacinie). Łacińskie continentia oddawać będziemy przez powściągliwość.

Do grupy cnoty kardynalnej umiarkowania zaliczamy te wszystkie cnoty, których wspólną cechą jest miarkowanie, a nawet wstrzymywanie naszych popędów do wszelkiego rodzaju dóbr, które nas pociągają. Zadaniem wszystkich tych cnót nie jest bynajmniej zniszczyć te popędy ani je zupełnie zahamować, ale ująć je w pewne karby, dać im pewien umiar wewnętrzny, dzięki któremu rozwijałyby się w granicach odpowiadających rozum­nej naturze ludzkiej. Cnoty te w poszukiwaniu tego umiaru będą może nieraz musiały dać jakiś impuls do pożądania tam, gdzie go będzie za mało, ale zdarzać im się to będzie stosunkowo rzadziej, dobro bowiem samo przez się nas do siebie pocią­ga i raczej potrzebujemy powstrzymania, aby w pogoni za nim nie przekroczyć granic rozumu, niż podniety, aby do niego dążyć. Podczas więc gdy grupa cnoty męstwa reaguje na trudności, z którymi zdobycie dobra albo uniknięcie zła jest połączone i stąd też wspólną jej cechą jest podtrzymywanie, popychanie do czynu, atakowanie trudności lub przynajmniej wytrzymywanie ich ataku, to grupę umiarkowania, przeciwnie, charakteryzuje wstrzymywanie zbyt nieumiarkowanych popędów. Stąd też i umiar w dziedzinie cnoty kardynalnej umiarkowania winien być bliższy niedomiaru niż nadmiaru, wtedy gdy w dziedzinie cnoty kardynalnej męstwa winno się dziać przeciwnie[2].

Jasne jest, że najsilniejsze nasze popędy są w dziedzinie zmysłowej. Dobra zmysłowe, będąc nam bliższe i działając na nas bardziej bezpośrednio, pociągają nas mocniej, tym bardziej, że i grzech pierworodny silniej się odbił w tej dziedzinie, bardziej oddalonej od wpływów rozu­mu. Zniszczywszy wewnętrzną harmonię, która wiązała w jedną całość wszystkie władze naszej duszy, grzech pierworodny sprawił, że dziś każda z nich ma skłonność do dążenia do swego przedmiotu bez względu na potrzeby całego człowieka i jego wyższe aspiracje, a im bardziej nowe władze są oddalone od rozumu, im bliższe są materii, tym bardziej żywiołowo i na ślepo wyrywają się do swych podniet[3]. Umiarkowanie ma przeto najwięcej trudności w dziedzinie pożądań zmysłowych i cnoty, które te pożądania ujmują w karby, wysuwają się z tego względu w całej grupie kardynalnej cnoty umiarkowania na pierwszy plan.

Dla lepszego zrozumienia, na czym polega to ujęcie pożądań zmysłowych w karby stałych usposobień, konieczne jest zwrócenie uwagi na to, że stosunek ich do rozumu i woli może być dwojaki. Wobec roli kierowniczej jaką władze umysłowe w całej naszej psychice odgrywają, władze zmysłowe ulegają im w pewnej mierze. To też gdy rozum i wola są należycie wychowane i uzbrojone we właściwe im cnoty, mogą one na władzach pożądawczych wymóc pewne podporządkowanie się ich rozkazom nawet wtedy, gdy cała dziedzina uczucia niechętnie te rozkazy znosi lub wręcz pragnęłaby przeciw nim bunt podnieść. W pracy wychowawczej to stałe panowanie woli nad uczuciem jeszcze nie ujętym w karby własnych cnót jest już bardzo poważnym rezultatem, a jednak wychowanie nie może się nim zadowolić. Winno ono dążyć do tego, aby i same władze pożądawcze nabrały tego usposobienia i umiaru wewnętrznego, dzięki któremu byłyby gotowe nie z przymusu tylko, ale z własnego rozpędu współdziałać z rozkazami władz duchowych – na tym polega wychowanie uczuć i ono należy do integralnych zadań pracy wychowawczej.

Póki dziedzina zmysłów nie została przez cnotę wewnętrznie przetworzona, a tylko z zewnątrz trzymana jest w karbach przez silną wolę, nie możemy mówić o cnocie umiarkowania, a tylko o powściągliwości[4]. Ta ostatnia oznacza właśnie tę pewną siłę woli dającą jej panowanie nad nieokiełznanymi jeszcze uczuciami: umiarkowanie natomiast oznacza samo przeniknięcie do władz uczuciowych impulsów rozumu i woli i wytworzenie w nich samych stałych usposobień do sprawnego poddawania się ich kierownictwu.

Na różnicę między powściągliwością a umiarkowaniem należy kłaść w naszych czasach silny nacisk, gdyż pedagogika współczesna zapomina zupełnie o drugim, a całą swą uwagę zwraca tylko na pierwszą[5]. Wciąż słychać w niej [pedagogice] tylko o wykształceniu woli, o wyrabianiu woli, tak jakby cały proces wychowania do tego się tylko sprowadzał, aby wola umiała się borykać z niższymi władzami i nad nimi odnosić zwycięstwa: zaniedbuje ona natomiast zupełnie systematyczne wychowanie samych tych władz niższego rzędu, które by im pozwoliło brać też samodzielny udział w życiu moralnym.

Etyka chrześcijańska dawnych wieków dużo głębiej ujmowała to zagadnienie i, aczkolwiek żądała umartwienia zmysłów, to nie czyniła tego w tym celu, aby je zniszczyć, ale aby je podnieść do wyższego poziomu życia duchowego i na nim dopiero pozwolić im z całą swobodą się rozwijać. W cnotach przeto grupy umiarkowania nie należy wcale widzieć tylko czegoś negatywnego, jak tego nieraz moraliści ostatnich wieków uczyli – przeciwnie, są one pozytywnym, twórczym nadaniem umiaru wewnętrznego pożądawczym siłom zmysłowym, aby je oddać do dyspozycji moral­nych zadań człowieka. Będziemy mieli sposobność podkreślić ten czynny charakter umiarkowania przy omawianiu poszczególnych cnót należących do tej grupy. Zobaczymy wtedy, że jeżeli ze strony nadmiaru mają one większe trudności do opanowania, to nie znaczy bynajmniej, aby nie miały się strzec i niedomiaru: w pewnych wypadkach niedostateczne używanie swych popędów pożądliwych i zbytnie na tym punkcie znieczulenie może stać się formalną wadą znacznie utrudniającą spełnienie obowiązków stanu[6]. Cnota umiarkowania winna i od takich znieczuleń uchronić, ponieważ jednak zdarzają się one rzadziej niż nadmiar w poszukiwaniu pożądań zmysłowych, przeto mniej się na nie zwraca uwagi i nieraz nie dostrzega się nawet, że i tu winien być umiar między nadmiarem ? nieumiarkowanym pożądaniem, a niedomiarem ? przesadnym znieczuleniem.

W dziedzinie życia zmysłowego dwa są popędy, w których to pożądanie przejawia się ze szczególną siłą. Są nimi: popęd do odżywiania się dla zachowania jednostki przy życiu i popęd płciowy mający na celu zachowanie rodzaju ludzkiego na ziemi. Stwórca przydał do za­spokajania tych popędów bardzo silne podniety w postaci rozkoszy zmysłowych, aby zapewnić, że funkcje z nimi związane będą regularnie wypełniane, zaś rozstrój wprowadzony do natury ludzkiej przez grzech pierworodny tym wyraźniej w nich występuje, że są one właśnie zaopatrzone w silniejsze podniety, działające z pewną żywiołową siłą na wzór ślepych sił przyrody. To także sprawia, że cnoty odnoszące się do odżywiania i do życia płciowego znajdują w ugruntowaniu się we władzach naszej duszy więcej trudności i że w grupie cnoty kardynalnej umiarkowania wysuwają się na pierwsze miejsce, jako odnoszące się do najważniejszych zadań wychowania w tej dziedzinie.

Naczelną więc cnotą w tej grupie jest samo umiarkowanie pożądań zmysłowych jako najsilniejszych i najtrudniejszych do ujęcia w karby. Dzieli się ona na dwie grupy, które są jej gatunkami: jedna odnosi się do dziedziny odżywiania się i w skład jej wchodzą wstrzemięźliwość i trzeźwość, druga obejmuje dziedzinę stosunków płciowych, z cnotą czystości na czele. Do tej samej cnoty kardynalnej umiarkowania zaliczają się następnie i te wszystkie cnoty, które normują zbytnie pożądanie i w innych dziedzinach, w których nie występują one tak jaskrawo jak w dwóch powyższych: rozkład ich podamy poniżej, gdy przyjdzie kolej o nich mówić[7].

Podobnie jak inne cnoty, tak i cnota umiarkowania da się rozłożyć na pewne składniki, czyli skłonności pierwiastkowe, z których czerpie swe siły. Są nimi wstydliwość i godność osobista.

Wstydliwość obejmuje zarówno pewien zewnętrzny wstręt do zła, do tego wszystkiego, co człowieka może obniżyć i zanieczyścić, jak i pewną obawę przed zniesławieniem, jakie w oczach ludzkich zło za sobą pociąga[8]. Człowiek ma wrodzoną skłonność do wstydliwości, która szczególnie wyraźnie się przejawia w dziedzinie zmysłowej, wykroczenia bowiem natury zmysłowej, silnie pociągającej w samej chwili, gdy je człowiek popełnia, później wywołują tym silniejszą odrazę. Łączy się z nią i pewne zniesławienie, które się tym właśnie tłumaczy, że wszyscy ludzie mają jakąś wrodzoną odrazę do nadużyć zmysłowych i że ona wpływa na ich zachowanie się wobec tych, którzy się im oddają. Oddając się zmysłom człowiek wyrzeka się niejako swej godności istoty rozumnej i to go potem wstydem napawa i zniesławia.

W procesie wychowawczym konieczną rzeczą jest przeto umiejętne ową wstydliwością po­kierowanie. Sama ona nie jest jeszcze cnotą, ale jest jakby podłożem umiarkowania w dziedzinie zmysłowej, dając wychowawcy do dyspozycji pewną wrodzoną siłę, która należycie ukształtowana może bardzo się przyczynić do ujęcia w karby pożądań zmysłowych. Ma się rozumieć, że i wstydliwości nie należy zbyt rozdmuchiwać, gdyż i tutaj przesada może wywołać niezdrową lękliwość wobec wszelkich przejawów życia zmysłowego i pragnienie jakiegoś znieczulenia się w stosunku do pożądań zmysłowych, które nie odpowiada zupełnie ideałom moralnego rozwoju człowieka. Ale też i zapomnienie o wstydliwości byłoby dla wychowania fatalne, pozbawiałoby je bowiem bardzo ważnej sprężyny wysiłków samowychowawczych, trzymającej zawsze w pewnych ryzach pożądania zmysłowe. Na tym się opiera konieczność przestrzegania przyzwoitości publicznej, która jest ochroną wstydliwości. Wszelkie zanieczyszczanie pod tym względem życia pu­blicznego wytwarza wokoło młodzieży jakby atmosferę, która powoli ale ciągle znieczula w niej wstydliwość i czyni przez to o wiele mniej odporną na impulsy budzących się zmysłów i na przechodzące z zewnątrz zachęty do zła.

Należyte ugruntowanie wstydliwości winno opierać się na przekonaniu, że nadużycia zmysłowe mają w sobie coś szczególnie szpetnego i hańbiącego, a to dlatego, że silnie ograniczają działalność rozumu i obniżają człowieka do poziomu zwierząt. Ma się rozumieć, że nie są one największymi grzechami: grzechy ducha stanowią same przez się większe przewinienie, ale grzechy ciała bardziej zniesławiają, przez to, że są bardziej widoczne i że przez nie człowiek wyrzeka się niejako swej godności ludzkiej[9].

Obok tego składnika raczej negatywnej natury, jakim jest wstydliwość, winniśmy poruszyć jeszcze i drugą sprężynę o charakterze bardziej pozytywnym i twórczym, posiadającym dla wy­chowania dziedziny zmysłowej ogromną doniosłość: jest nią poczucie godności własnej[10]. Jeśli wstydliwość jest nieraz potężnym hamulcem, gdy chodzi o powściągnięcie pożądań zmysłowych wobec świadków, to wiemy niestety, że działa ona o wiele słabiej, gdy człowiek jest sam i nikt go nie widzi. Jest w nim druga wrodzona skłonność, która mu niejako instynktownie nie pozwala całkowicie podporządkowywać wyższych czynników niższym, ducha ciału. Normalny zdrowy człowiek ma pewne wrodzone poczucie swej godności istoty rozumnej, której zadania nie zamykają się w granicach ciała i jego pożądań, i oto to poczucie uświadomione, rozwinięte i ugruntowane w duszy winno się stać także jedną ze sprężyn pracy samowychowawczej nad ujęciem zmysłów w karby cnót.

Zapewne, że same względy przyrodzone działają tu nieraz za słabo, gdy jednak zostaną wzmocnione i przeniknięte względami nadprzyrodzonymi zaczerpniętymi z wiary, mogą się stać bardzo silnym czynnikiem samowychowania. Gdy dziecku od małego zaszczepi się w duszy głęboki szacunek dla wielkiej godności duszy ludzkiej, stworzonej na obraz i podobieństwo Boże, odkupionej Krwią Zbawiciela i będącej mieszkaniem Trójcy Świętej, da mu się przez to niewzruszone podłoże tego szacunku względem samego siebie, który nazywamy poczuciem godności osobistej i który odda mu ogromne usługi w wewnętrznych zmaganiach się z niższymi czynnikami naszej natury, nieuniknionych w rozwoju życia moralnego.

Na tle więc tych dwóch wrodzonych skłonności należycie pogłębionych i używając umiejętnie ich żywotnych sił, będzie miał wychowawca za zadanie pokierować ugruntowaniem w samych zmysłowych władzach swych wychowanków całego szeregu cnót, i w ten sposób uregulować ich stosunek do poszczególnych przedmiotów pożądania.
Jacek Woroniecki OP

Źródło: „Szkoła Chrystusowa”, r. 1, t. 5, 1930, s. 227-237, dostępne w Dominikańskiej Bibliotece Cyfrowej „Armarium”.
 
[1] Kto by chciał poznać lub przypomnieć sobie ogólną na­ukę o cnotach, znajdzie ją w naszej Katolickiej etyce wy­chowawczej, Poznań 1924, rozdział VIII.
[2] Zauważył to już Arystoteles w swej Etyce Nikomachejskiej, 2, r. 8 i 9.
[3] Summa teologii I-II, q. 38, a. 4.
[4] Summa teologii II-II, q. 155 i 156.
[5] Jest to wpływ doktryny Kanta, który w cnocie widział tylko wierność woli rozkazom rozumu.
[6] O tej nieczułoścl (insensibilitas) mówi św. Tomasz w:Summa teologii II-II, q. 241, a. 1.
[7] Podziałowi całej tej dziedziny św. Tomasz poświęcił fragment: Summa teologii II-II, q. 143.
[8] Summa teologii II-II, q. 144, a. 1.
[9] Summa teologii  I-II, q. 73, a. 5; II-II, q. 142, a. 4.
[10] Jest to owa honestas, której św. Tomasz poświęca osobną kwestię (II, q. 145).