STRONA INTERNETOWA POWSTAŁA W CELU PROPAGOWANIA MATERIAŁÓW DOTYCZĄCYCH INTEGRALNEJ WIARY KATOLICKIEJ POD DUCHOWĄ OPIEKĄ św. Ignacego, św. Dominika oraz św. Franciszka

Cytaty na nasze czasy:

"Człowiek jest stworzony, aby Boga, Pana naszego, chwalił, czcił i Jemu służył, a przez to zbawił duszę swoją. Inne zaś rzeczy na obliczu ziemi są stworzone dla człowieka i aby mu pomagały do osiągnięcia celu, dla którego jest on stworzony"

Św. Ignacy Loyola


"Papa materialiter tantum, sed non formaliter" (Papież tylko materialnie, lecz nie formalnie)

J.E. ks. bp Guerard des Lauriers



"Papież posiada asystencję Ducha Świętego przy ogłaszaniu dogmatów i zasad moralnych oraz ustalaniu norm liturgicznych oraz zasad karności duszpasterskiej. Dlatego, że jest nie do pomyślenia, aby Chrystus mógł głosić te błędy lub ustalać takie grzeszne normy dyscyplinarne, to tak samo jest także nie do pomyślenia, by asystencja, jaką przez Ducha Świętego otacza On Kościół mogła zezwolić na dokonywanie podobnych rzeczy. A zatem fakt, iż papieże Vaticanum II dopuścili się takich postępków jest pewnym znakiem, że nie posiadają oni autorytetu władzy Chrystusa. Nauki Vaticanum II, jak też mające w nim źródło reformy, są sprzeczne z Wiarą i zgubne dla naszego zbawienia wiecznego. A ponieważ Kościół jest zarówno wolny od błędu jak i nieomylny, to nie może dawać wiernym doktryn, praw, liturgii i dyscypliny sprzecznych z Wiarą i zgubnych dla naszego wiecznego zbawienia. A zatem musimy dojść do wniosku, że zarówno ten sobór jak i jego reformy nie pochodzą od Kościoła, tj. od Ducha Świętego, ale są wynikiem złowrogiej infiltracji, jaka dotknęła Kościół. Z powyższego wynika, że ci, którzy zwołali ten nieszczęsny sobór i promulgowali te złe reformy nie wprowadzili ich na mocy władzy Kościoła, za którą stoi autorytet władzy Chrystusa. Z tego słusznie wnioskujemy, że ich roszczenia do posiadania tej władzy są bezpodstawne, bez względu na wszelkie stwarzane pozory, a nawet pomimo pozornie ważnego wyboru na urząd papieski."

J.E. ks. bp Donald J. Sanborn

piątek, 18 listopada 2016

Prasa - x. dr Jules Didiot

Znalezione obrazy dla zapytania wolność prasy 
I. Wyrazem tym oznaczamy wszystkie środki, jaki­mi rozporządza sztuka drukarska celem łatwego, szybkiego i sze­rokiego rozpowszechnienia myśli i przekonań ludzkich, prawdziwych lub błędnych. Że to rozpowszechnianie myśli ludzkich powinno się rządzić zasadami moralności, prawodawstwem kościelnym, a nawet świeckim, oświadczał to Kościół wielokrotnie, bądź-to ustanawiając Index (ob. ten art.) ksiąg zabronionych, bądź zaprowadzając cenzurę uprzednią, na książki i mniej lub więcej obszerne zastosowanie ko­ścielnego Imprimatur, bądź wreszcie wypowiadając swą wyraźną co do tego przedmiotu naukę, której ważniejsze punkty zawierają się w encyklice Mirari Vos Grzegorza XVI (15 Sierpnia 1832), w Syllabusie Piusa IX (8 Grudnia 1864 r.) i w encyklikach Leona XIII (lmmortale Dei, Listopad 1885, Libertas, 20 Czerwca 1888). Wypo­wiemy tu pokrótce - podług tej ostatniej encykliki - naukę Kościoła rzymskiego o wolności prasy, to znaczy o podstawowym i najgłośniejszym dziś zagadnieniu w przedmiocie nowożytnych wolności.

 
II. Uczony papież Leon XIII stwierdza: 

1) że nieograniczo­na wolność prasy nie może być prawem; wszelkie bowiem prawo jest rodzajem upoważnienia i potwierdzenia, którego nawet proste prawo naturalne, prosty rozum ludzki wzbrania się udzielać bez różnicy temu, co prawdziwe i temu, co błędne, temu co dobre i temu co złe, temu co uczciwe i temu, co nieuczciwe.

2) To co prawdziwe i to co dobre można swobodnie rozpowszechniać, z zachowaniem wszakże prawideł roztropności. 

3) Ale władza państwowa na to jest powołana, aby zabraniała rozszerzania błędów i występków. 

4) Toż samo prawo, które broni ludy od niesprawiedliwości, broni je też przeciw moralnemu uciskowi, rzeczywistej tyranii złego dzien­nikarstwa. 

5) Obrona ta ze strony prawa państwowego tym bardziej jest konieczna, że przeważna ilość obywateli kraju bywa stanowczo albo prawie niezdolna do obrony własnej przeciw pismom sofistycz­nym, a zwłaszcza antyobyczajowym. 

6) Z zaprowadzeniem nieogra­niczonej wolności prasy wszystko traci na szacunku i powadze, na­wet owe prawdy podstawowe, które bywają najszlachetniejszym i powszechnym dziedzictwem rodu ludzkiego. 

7) A wówczas ciem­ności się zwiększają, samowola zyskuje to, co traci wolność i świat chyli się ku upadkowi. 

8) Całkowita wolność prasy służy zagad­nieniom ogólnym i zwykłemu wypowiadaniu opinii, z zachowaniem, rozumie się, praw roztropności i miłości bliźniego; ścieranie się opi­nii bywa nawet najkorzystniejszym środkiem dojścia do prawdy.
 
III. Jakkolwiek oczywiste są te różne zdania, natrafiają je­dnak na przeciwników, których główniejsze zarzuty są następujące:

1) Człowiek jest wolny, zwłaszcza w myśli swojej, czemużby więc nie miał być równie wolnym w wyrażaniu tych myśli? 

2) Niechby sobie Bóg mógł ograniczać tę wolność, ale Kościół i państwo nie może. 

3) I rzeczywiście, żadne z nich nie posiada jakiegoś nieza­wodnego uzdolnienia, któremby mogło przeszkodzić rozszerzaniu się myśli; i zdarzyło im się stanowczo, lecz niesłusznie zakazywać czytania doskonałych książek i doskonałych dzienników.

4) Sam nawet Kościół rzymski odmawia państwu prawa cenzury; czemużby państwo nawzajem nie miało odmawiać go Kościołowi? 

5) Wolność prasy nie da się stłumić; gdy się książkę jaką czytać zakazuje, przyczynia się tylko tym sposobem do jej rozszerzenia. 

6) Wolność prasy leczy sama swe rany; jeśli zdaje się być szkodliwą dla katolicyzmu w państwach katolickich, to czyż nie jest korzystna dlań w innych niekatolickich? 

7) I w rzeczywistości, najbardziej stanowczy przeciwnicy wolności prasy zmuszeni są w końcu ją tolerować; czyż nie byłoby daleko szlachetniej głośno wypowiedzieć jej prawa? 

8) Cenzura jest tylko poniżeniem myśli ludzkiej i samej prasy.
 
IV. Odpowiedź na zarzuty. 

1) Nie, myśl ludzka nie jest absolutnie wolna; stosować się ona powinna do rzeczywistego i przed­miotowego dobra. Tak samo się rzecz ma z prasą, która tym bar­dziej jest obowiązana do względów roztropności i miłości w wyra­żaniu i rozpowszechnianiu samego dobra.

2) Nie ma wątpliwości, że Bóg ma pełną i absolutną władzę nad wypowiadaniem i rozszerzaniem przekonań naszych i sądów! Ta zaś władza Jego, cząstkowo udzielona Kościołowi i państwu, obdarza ich odpowiednim dozorem nad prasą.

3) Kościół jest nieomylny w przedmiocie faktów i tekstów do­gmatycznych  (ob. art. Orzeczenia Kościoła, Kościół, Papiestwo). Inne zaś wszelkie fakty i inne teksty są tak dalece jasne, że acz­kolwiek nie są dogmatyczne, mogą być jednak zarówno ze strony Kościoła, jak ze strony państwa przedmiotem odpowiednich roztrop­nych zarządzeń: takimi faktami i tekstami są książki bezbożne i niemoralne. Zresztą, dla dostatecznego usprawiedliwienia działalności i samego istnienia cenzury nie potrzeba bezwzględnej  pewności i nieomylności: wystarczają tu roztropność rządzących i pewność moralna. Błędy jakieś, popełniono rzeczywiście w tym przedmiocie, nie mogą Kościoła i państwa pozbawiać prawa nadzoru i pewnego ograniczenia swobody; czyżby nie należało wydawać wyroków sądowych i szanować takowych dlatego, że pewne wyroki okazały się błędnymi i niesprawiedliwymi?

4) Kościół nie odmawia państwu omawianej tu władzy; wymaga tylko, aby ono wykonywało ją w granicach swej kompetencji i nie czyniło się sędzią w rzeczach wiary i teologii. Chwalił jednak zawsze gorliwość rządów, które opanowywały napaści na kościelną naukę lub na same podstawy wszelkiej religii i wszelkiej moralno­ści. Nadzwyczaj tylko ważną jest rzeczą, aby każda władza pozo­stawała w swoim zakresie (ob. art.  Władza świecka).
 
5) Prawda, że złemu nie można całkowicie zaradzić, ani je całkowicie opanować, a złe, antyreligijne książki, jakby żmije jakie zawsze znajdą sobie miejsce do przejścia i do kąsania. Ale nie wynika z tego jeszcze, aby nie można było opanować złego, ani też zwłaszcza, aby się miało obowiązek otwierania mu wrót na oścież.

6) Równie naiwnym, jak wielkim błędem jest przypuszczać że wolność prasy mogłaby zleczyć wszystkie nieszczęścia, jakie prasa wytwarza, a mianowicie wszystkie rany, jakie ta ostatnia zadaje czystości obyczajów. Gdy się posiada pewną znajomość serc ludz­kich, to się wie, że twierdzenie tego rodzaju jest błędnym i jednym z najniebezpieczniejszych sofizmatów. Przyznajemy, że w pewnych razach zupełna wolność prasy przynosiłaby więcej korzyści prawdzie chrześcijańskiej, aniżeli pewne ograniczenia tej wolności, ale Ko­ściół nigdy się nie zgodzi na to, aby przyznawał wolność druku dla każdej myśli, dla każdego słowa, dla wszelkiego kłamstwa i ze­psucia, w tej samej mierze co dla prawdziwej i zdrowej nauki. A jakkolwiek sam w celach swego apostolstwa przy sposobności korzysta z ułatwień, jakie mu daje całkowita niezależność prasy, to jednak nigdy się nie stara o tą całkowitą niezależność. „Ża­den człowiek rozsądny, powiada Grzegorz XVI w encyklice Mirari vos, twierdzić nie będzie, że trzeba dozwolić rozlewać swobodnie truciznę po świecie, takową sprzedawać jawnie, z miejsca na miej­sce przenosić, pić nawet pod pozorem, że wśród rozmaitych gatun­ków trucizny znajdzie się taka, której używający niekiedy unikają śmierci.”.

7) Niekiedy okoliczności polityczne mogą wymagać tej smutnej konieczności tolerowania złego, ale okoliczności te nigdy nie upo­ważniają do przyznawania jakichś praw, których zasada wolności prasy nie ma: zasadę tę tolerować tylko, ale jej nie uznawać, znaczy tyle, co przeciw niej protestować; z taką tolerancją postępować trzeba względem absolutnej wolności prasy, gdy się jest zmuszonym tę wolność przyjąć. Zresztą, są pewne granice, których nikomu nie wolno przekraczać; za nic w świecie nie wolno nawet tolerować na przykład książek jakichś lub rysunków bezwstydnych, publikacji bezbożnych i bluźnierczych.
 
8) Co poniża i zohydza myśl ludzką i prasę w ogólności, to nie cenzura, przeciwko niej występująca, lecz gorszący i przewrotny wpływ, jaki prasa w ogóle aż nazbyt często wywiera.
_______________________________________  
J. Didiot hasło: PRASA, w: Słownik Apologetyczny Wiary Katolickiej podług D-ra Jana Jaugey'a, opracowany i wydany staraniem x. Wł. Szcześniaka, Mag. Teol. i grona współpracowników, T. III. Warszawa 1899, s. 299-301.