STRONA INTERNETOWA POWSTAŁA W CELU PROPAGOWANIA MATERIAŁÓW DOTYCZĄCYCH INTEGRALNEJ WIARY KATOLICKIEJ POD DUCHOWĄ OPIEKĄ św. Ignacego, św. Dominika oraz św. Franciszka

Cytaty na nasze czasy:

"Człowiek jest stworzony, aby Boga, Pana naszego, chwalił, czcił i Jemu służył, a przez to zbawił duszę swoją. Inne zaś rzeczy na obliczu ziemi są stworzone dla człowieka i aby mu pomagały do osiągnięcia celu, dla którego jest on stworzony"

Św. Ignacy Loyola


"Papa materialiter tantum, sed non formaliter" (Papież tylko materialnie, lecz nie formalnie)

J.E. ks. bp Guerard des Lauriers



"Papież posiada asystencję Ducha Świętego przy ogłaszaniu dogmatów i zasad moralnych oraz ustalaniu norm liturgicznych oraz zasad karności duszpasterskiej. Dlatego, że jest nie do pomyślenia, aby Chrystus mógł głosić te błędy lub ustalać takie grzeszne normy dyscyplinarne, to tak samo jest także nie do pomyślenia, by asystencja, jaką przez Ducha Świętego otacza On Kościół mogła zezwolić na dokonywanie podobnych rzeczy. A zatem fakt, iż papieże Vaticanum II dopuścili się takich postępków jest pewnym znakiem, że nie posiadają oni autorytetu władzy Chrystusa. Nauki Vaticanum II, jak też mające w nim źródło reformy, są sprzeczne z Wiarą i zgubne dla naszego zbawienia wiecznego. A ponieważ Kościół jest zarówno wolny od błędu jak i nieomylny, to nie może dawać wiernym doktryn, praw, liturgii i dyscypliny sprzecznych z Wiarą i zgubnych dla naszego wiecznego zbawienia. A zatem musimy dojść do wniosku, że zarówno ten sobór jak i jego reformy nie pochodzą od Kościoła, tj. od Ducha Świętego, ale są wynikiem złowrogiej infiltracji, jaka dotknęła Kościół. Z powyższego wynika, że ci, którzy zwołali ten nieszczęsny sobór i promulgowali te złe reformy nie wprowadzili ich na mocy władzy Kościoła, za którą stoi autorytet władzy Chrystusa. Z tego słusznie wnioskujemy, że ich roszczenia do posiadania tej władzy są bezpodstawne, bez względu na wszelkie stwarzane pozory, a nawet pomimo pozornie ważnego wyboru na urząd papieski."

J.E. ks. bp Donald J. Sanborn

piątek, 17 lipca 2015

Żywot świętego Aleksego, Wyznawcy


 
   Żył kiedyś w Rzymie możny senator Eufemiusz, słynący jako znakomity mąż stanu, wielki bogacz i dobroczyńca ubogich. Codziennie karmił przy trzech obszernych stołach wielką ilość biedaków, którym sam usługiwał wespół z żoną swoją. W nagrodę za miłosierdzie i szczodrobliwość w hojnym udzielaniu jałmużny dał mu Pan Bóg syna Aleksego, chłopca wyposażonego rozlicznymi zaletami ciała i duszy. Odebrawszy staranne i troskliwe wychowanie, wyrósł młody Aleksy (żył około roku Pańskiego 400) na młodziana słynącego z pobożności, skromności i dobrych obyczajów. Rozczytywał on się codziennie całymi godzinami w żywotach świętych Męczenników i pobożnych pustelników, i zalewał się łzami przy rozpamiętywaniu ich bohaterstwa i miłości ku Bogu, budując się zarazem ich pogardą świata, bogactw, honorów i dostojeństw.
Szczęśliwi rodzice wcześnie zaręczyli swego spadkobiercę z Sabiną, bliską krewną rodu cesarskiego, a potem wyprawili mu okazałe gody.
Wprowadzony do komnaty oblubienicy, uścisnął jej dłoń, a podając pierścień swój i naszywaną drogimi klejnotami przepaskę rycerską, przemówił do niej głosem pełnym miłości i ubolewania: "Spójrz, droga przyjaciółko, na te kwiaty, zdumiewające barwą i zapachem! Jutro powiędną wszystkie! Spójrz na blask tych świec jarzących! W kilka godzin pogasną! Do tych świateł i kwiatów podobne są wszelkie rozkosze zmysłowe. Bądźmy przeto roztropni i gońmy za nieprzemiennymi, wiecznymi rozkoszami". Zdjęta podziwem Sabina, rzekła: "Bóg niech cię ma w swej świętej opiece i niech ci pobłogosławi".

Poleciwszy przeto klęczącą narzeczoną Niebu, zabrał Aleksy nieco pieniędzy na drogę i tej samej nocy jeszcze opuścił progi rodzinne, wsiadł na okręt i udał się do Syrii, pomny słów Zbawiciela: Wszelki, który by opuścił albo ojca, albo matkę dla Imienia Mego, tyle stokroć weźmie i żywot wieczny odzierży (Mat. 19,29).
Wysiadłszy na ląd w Edessie, całe swe mienie rozdzielił między ubogich i żył lat siedemnaście przy kościele Matki Boskiej jedynie dla modlitwy, rozmyślań i ciągłych umartwień.
Boleść rodziców po stracie syna była nie do opisania. Ojciec rozesłał na wszystkie strony gońców, aby go przywiedli z powrotem; niektórzy z nich przybyli nawet do Edessy. Aleksy poznał ich i przyjął od kilku z nich jałmużnę, ale żaden z posłańców nie poznał syna swego pana. Stroskana rodzina szukała tedy pociechy w modłach i wspieraniu ubogich. Aleksy wkrótce zasłynął w Edessie ze świątobliwości i zażywał powszechnego szacunku i uwielbienia. Korciło to jego pokorę, zniknął przeto niepostrzeżenie, aby osiąść w mieście Tarsus przy kościele św. Pawła, burza wszakże zagnała statek, którym jechał, do Włoch i zmusiła go wysiąść na ląd w pobliżu Rzymu. Uważając w tym palec Boży, zdecydował się Aleksy szukać pomieszczenia w domu ojca, postanowił jednakże zarazem nie dać się poznać, chciał bowiem dokonać żywota w zupełnym ubóstwie. Przestąpił więc progi rodzinnego domu jako cudzoziemiec i rzekł: "W Imię Boga, który zstąpił z wysokości niebieskich i na ziemi nie wiedział, gdzie głowę schronić, dajcie przytułek biednemu pielgrzymowi".
Oko rodziców nie poznało własnego dziecka, tak już dalece posty i surowość życia zmieniły postać jego, ofiarowali mu przeto za mieszkanie szczupły alkierzyk pod schodami i pożywienie potrzebne do życia. Tu strawił na postach i modlitwie 17 lat życia. Codziennie widywał też ojca strapionego, a matka ze łzą w oku nieraz mu wcisnęła kilka groszy z poleceniem, aby wybłagał u Boga powrót ulubionego dziecka. Niekiedy przemówiła doń również Sabina, której zwykł był opowiadać, iż znał w Syrii Aleksego, wiodącego tam żywot biedny i mozolny. Nadmieniał również, iż Aleksy często i tkliwie wspominał swych rodziców i przyjaciół, gorąco się za nich modlił, ale ani słuchać nie chciał o powrocie. Gdy go pytano o nazwisko, pochodzenie i koleje życia, odpowiadał, iż ojczyzna jego tam wysoko, że nazwy dla świata wcale nie ma i że ją sobie dopiero kiedyś u Boga wysłuży.
Od sług dużo musiał znosić: nieokrzesani ci ludzie nie umieli się poznać na cnotach pielgrzyma, uważali go za błazna, drwili z niego i dopuszczali się przeciw niemu różnych swawoli i urągań.

Na kilka dni przed jego śmiercią, gdy papież Innocenty I w kościele świętego Piotra celebrował sumę wobec cesarza Honoriusza i Eufemiusza, rozległ się nagle głos jakiś: "Poszukajcie świętego sługi Bożego, uczcijcie go, aby się modlił za miasto Rzym! Umrze on w piątek". W piątek, dnia 17 lipca zgromadziły się liczne rzesze w kościele i powtórnie odezwał się tenże sam głos: "Poszukajcie Świętego w domu Eufemiusza". Ten, domyślając się, że to nieznany pątnik pod schodami jest owym Świętym, wyprzedził wszystkich i pobiegł do domu przysposobić się na przyjęcie papieża i cesarza. W bramie czekał na niego odźwierny i oświadczył, że ów dziwak pod schodami umarł. Eufemiusz, otworzywszy drzwi alkierzyka, ujrzał oblicze zgasłego otoczone świetlanym wieńcem i w ręku jego zwitek papieru. Natychmiast kazał święte zwłoki zanieść do sali paradnej, złożyć je na katafalku i chciał wyjąć ów zwitek z jego ręki, ale na próżno się silił.
Tymczasem przybył papież z cesarzem w otoczeniu licznego orszaku. Papież odebrał zmarłemu pismo i przeczytał je całemu zgromadzeniu, pogrążonemu w niemym milczeniu. Pismo to zawierało dowody, że Aleksy jest synem Eufemiusza, jako też opis jego podróży i kolei życia, dziękczynne przemówienie do rodziców i Sabiny, i wypowiadało nadzieję zobaczenia z nimi w Niebie. Trudno opisać wrażenie, jakie na wszystkich uczyniło odkrycie, że ów nędzarz był synem znakomitej rodziny; trudniej jeszcze byłoby opisać żal ojca, matki i żony, którzy zdrojem łez zrosili święte zwłoki i pocałunkami okryli ręce i nogi zmarłego. Lud zbierał się we dnie i w nocy w pałacu Eufemiusza, a cudów, jakich doznali niewidomi, głuchoniemi i kalecy przy trumnie i na grobie jego, nie podobna zliczyć. Nie widział Rzym wspanialszego pogrzebu, a sława zmarłego wkrótce zasłynęła w całym chrześcijaństwie.

Nauka moralna

Dobrowolne ubóstwo miłe jest Bogu. Nie myślmy, ażeby Bóg od każdego z nas wymagał wyzucia się z wszystkiego mienia, jakie dzierżymy; ale żywoty Świętych Pańskich podają nam niejedną bardzo zbawienną wskazówkę. Zrzeczenie się świętego Aleksego wszystkiego tego, co ludziom jest drogie i miłe, przywodzi nam na pamięć słowa Chrystusowe: Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem ich jest Królestwo niebieskie. Dobrowolne ubóstwo od nas samych zależy; winniśmy być ubogimi w rozkosze tego świata, ubogimi w pychę, zarozumiałość, upór, a bogatymi w pokorę i w przekonanie o nicości swojej. Do takiego ubóstwa łatwo dojść każdemu, jeśli pamiętać będzie o tym, że jest stworzeniem ułomnym, grzesznym, podległym różnym słabościom.
Jeśliś się urodził w stanie ubogim, jeśli ci trzeba walczyć z biedą i niedostatkiem, nie narzekaj i nie żal się na to, poprzestawaj na małym i wspomnij sobie, jak ubożuchną była Najświętsza Panna i Zbawiciel nasz. Człowiekowi mało potrzeba, a chciałby posiąść wszystko. Kto ma tyle, że może opędzić najniezbędniejsze potrzeby życia, niechaj dziękuje Bogu i sławi miłosierdzie Jego. Jeśliś bogaty, nie przywiązuj się do marnego kruszcu. Pamiętaj, że wszystko ostatecznie musisz opuścić i że są ubodzy na świecie, godni twego miłosierdzia i opieki. Iluż to było Świętych, którzy mogli być bogatymi, którzy mogli opływać we wszystko, używać rozkoszy, wygód i przyjemności życia, a mimo to skazali się na dobrowolne ubóstwo! Nie od każdego wymaga Pan Bóg, aby podobnie jak święty Aleksy wyrzekł się rodziców, znajomych, krewnych, żony i dzieci, ale żąda od każdego, aby Stwórcę swego miłował więcej od tego wszystkiego, co mu jest miłe na tej ziemi.

Modlitwa

Boże, który nas doroczną uroczystością błogosławionego Aleksego, Wyznawcy Twojego rozweselasz, spraw miłościwie, abyśmy pamiątkę jego przejścia do Nieba obchodząc, jego cnoty naśladowali. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa. Amen.


Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku - Katowice/Mikołów 1937 r.