STRONA INTERNETOWA POWSTAŁA W CELU PROPAGOWANIA MATERIAŁÓW DOTYCZĄCYCH INTEGRALNEJ WIARY KATOLICKIEJ POD DUCHOWĄ OPIEKĄ św. Ignacego, św. Dominika oraz św. Franciszka

Cytaty na nasze czasy:

"Człowiek jest stworzony, aby Boga, Pana naszego, chwalił, czcił i Jemu służył, a przez to zbawił duszę swoją. Inne zaś rzeczy na obliczu ziemi są stworzone dla człowieka i aby mu pomagały do osiągnięcia celu, dla którego jest on stworzony"

Św. Ignacy Loyola


"Papa materialiter tantum, sed non formaliter" (Papież tylko materialnie, lecz nie formalnie)

J.E. ks. bp Guerard des Lauriers



"Papież posiada asystencję Ducha Świętego przy ogłaszaniu dogmatów i zasad moralnych oraz ustalaniu norm liturgicznych oraz zasad karności duszpasterskiej. Dlatego, że jest nie do pomyślenia, aby Chrystus mógł głosić te błędy lub ustalać takie grzeszne normy dyscyplinarne, to tak samo jest także nie do pomyślenia, by asystencja, jaką przez Ducha Świętego otacza On Kościół mogła zezwolić na dokonywanie podobnych rzeczy. A zatem fakt, iż papieże Vaticanum II dopuścili się takich postępków jest pewnym znakiem, że nie posiadają oni autorytetu władzy Chrystusa. Nauki Vaticanum II, jak też mające w nim źródło reformy, są sprzeczne z Wiarą i zgubne dla naszego zbawienia wiecznego. A ponieważ Kościół jest zarówno wolny od błędu jak i nieomylny, to nie może dawać wiernym doktryn, praw, liturgii i dyscypliny sprzecznych z Wiarą i zgubnych dla naszego wiecznego zbawienia. A zatem musimy dojść do wniosku, że zarówno ten sobór jak i jego reformy nie pochodzą od Kościoła, tj. od Ducha Świętego, ale są wynikiem złowrogiej infiltracji, jaka dotknęła Kościół. Z powyższego wynika, że ci, którzy zwołali ten nieszczęsny sobór i promulgowali te złe reformy nie wprowadzili ich na mocy władzy Kościoła, za którą stoi autorytet władzy Chrystusa. Z tego słusznie wnioskujemy, że ich roszczenia do posiadania tej władzy są bezpodstawne, bez względu na wszelkie stwarzane pozory, a nawet pomimo pozornie ważnego wyboru na urząd papieski."

J.E. ks. bp Donald J. Sanborn

piątek, 24 lipca 2015

Żywot błogosławionej Kunegundy, księżny polskiej


 
   Kunegunda albo Kinga (żyła około roku Pańskiego 1260) była córką króla węgierskiego Beli IV, brata rodzonego świętej Elżbiety, księżny turyngskiej, i siostrzeńca świętej Jadwigi. Zaledwie na świat przyszła, na podziw i zdumienie wszystkich obecnych wyraźnie pozdrowiła Najświętszą Pannę jako "Królową Niebios i Matkę Króla aniołów". Od kolebki okazywała osobliwsze zamiłowanie w pokorze, postach i modlitwach i wielkie zdolności do nauk.
Zaledwie doszła lat piętnastu, osiemnastoletni Bolesław, książę krakowski i sandomierski usłyszawszy o jej wdziękach i niezrównanych zaletach, poprosił o jej rękę. Chociaż monarcha ten słynął z cnót i rzadkiej urody, Kunegunda długo się wahała, czy ma wstąpić w stan małżeński i dopiero łzy i usilne prośby rodziców wymogły na niej przychylenie się do ich życzeń. Ze smutkiem i obawą pojechała na ślub do Krakowa, ciągle zasyłając modły do Boga za siebie i za narzeczonego, błagając Niebo o łaskę, aby i jej małżonkowi pozwoliło zachować czystość ciała i serca.
Niebiosa wysłuchały jej szczerych modłów, gdyż narzeczony przyrzekł jej w dniu ślubu, że przez rok cały uszanuje jej skromność i wstydliwość.
Jako księżna była Kunegunda najdoskonalszym wzorem matki poddanych, otaczając ich pieczołowitością i starając się gorliwie o chwałę Bożą. Po upływie roku uklękła przed małżonkiem, ponawiając swą prośbę, ażeby jej jeszcze przez rok pozwolił zachować czystość dziewiczą "z miłości ku Niepokalanej Dziewicy". Po krótkim namyśle rzekł Bolesław: "Jeżelim przez rok cały z miłości ku tobie zrzekł się praw małżeńskich, zgrzeszyłbym, gdybym tego nie miał uczynić z miłości Maryi Panny".

Ucieszona zgodą męża dziękowała Kunegunda Bogu wśród łez, modlitw i postów za niespodziewaną łaskę i tym gorliwiej pełniła obowiązki matki swych poddanych, czyniąc jak najwstrętniejsze posługi około chorych i kalek po szpitalach i pielęgnując ich po całych nocach. Ze względu na wysokie dostojeństwo swoje nosiła wprawdzie szaty królewskie, ale pod nimi miała pokutną włosiennicę.
Gdy nadeszła druga rocznica ślubu, Bolesław zaczął się natarczywie dopominać, ażeby mu pozwoliła korzystać z praw małżeńskich, pragnął bowiem mieć potomka i spadkobiercę korony, ale Kunegunda, padłszy przed nim na kolana, znów go błagać poczęła, ażeby "z miłości do świętego Jana Chrzciciela" zechciał jeszcze poczekać rok jeden.
Młody monarcha uważał tę prośbę za szyderstwo, toteż rozgniewał się mocno, przeniósł swe mieszkanie do odległego zamku i zagroził jej, że na nią spadnie odpowiedzialność, jeśli jej nie dotrzyma wiary małżeńskiej. Niezachwiana w ufności do Boga odpowiedziała Kunegunda: "Zanadto mi jest znana sumienność twoja i bojaźń Boża, iżbym się miała lękać o twą wierność małżeńską". Bolesław zwrócił się teraz do spowiednika swojej małżonki i zapytał go, jak się ma nadal zachować. Spowiednik tak do niej przemówił: "Wolno ci było iść za mąż, albo zostać w stanie panieńskim, jeżeliś jednak poszła za mąż, powinnaś spełniać obowiązki przywiązane do tego stanu. Twa ciotka, święta Elżbieta, jako też święta Jadwiga, rodziły synów i córki, a jednak żyły świątobliwie na tej ziemi i zasłużyły sobie na koronę niebieską".
Przerażona tymi słowy błagała Kunegunda dzień i noc Boga wśród postów i serdecznego płaczu o oświecenie i wybawienie z tych udręczeń i wątpliwości. Bóg wysłuchał jej modlitw. Gdy w kilka dni potem Kunegunda spotkała swego kapelana, przemówiła do niego w ten sposób: "Mylisz się, zacny kapłanie, jeśli mnie porównujesz z świętą Elżbietą i Jadwigą. Tych niewiast wiara i cnota była silna i niewzruszona, ja zaś jestem istotą słabą i nieudolną, i obawiam się, abym się nie stała niewolnicą ciała i pokus zmysłowości. Zresztą nie jest to rzecz pewna, że Bóg mi da dzieci i nie warto w zamian za nadzieję potomstwa poświęcać wiekuistą chwałę dziewictwa".
Nieugięta stałość broniącej swego przekonania księżny ściągnęła na nią nowe strapienie, gorzkie wyrzuty męża i szemrania ludu, mimo to jednak Kunegunda nie upadała na duchu i jałmużną, życiem pokutniczym i modlitwą starała się uprosić swego patrona świętego Jana Chrzciciela i Matkę Boską, aby się za nią do Boga wstawić raczyli. Niebiosa wysłuchały jej gorących modłów. Pewnego dnia w zachwyceniu miała osobliwsze widzenie. Zdawało się jej, jakoby Bolesław wychodząc z nabożeństwa uprzejmie ją powitał i pochwalił jej wytrwałość, z solennym przyrzeczeniem, że przez całe życie stosować się będzie do jej woli. Po trzech dniach wszystko ziściło się co do słowa.

Radość Kunegundy nie miała granic. Pełna wdzięczności dla Nieba oddała się odtąd całkiem dziełom pobożności i niejednokrotnie ocaliła kraj od utrapień i najazdów wrogów. Cudownym sposobem odkryła też kopalnie soli w Bochni i Wieliczce, które stanowiły później jeden z najgłówniejszych dochodów kraju. Z dziwną roztropnością umiała usuwać i zażegnywać wielkie zgorszenia, godzić powaśnione stadła, wspierać ubogie położnice, wyposażać biedne dziewczęta i pocieszać strapionych.
Król zatwierdził jej zamiar założenia klasztoru dla dziewic, które miały się nieustannie modlić o dobro ludu i zbawienie duszy fundatorów, i wkrótce stanął wspaniały klasztor klarysek w Starym Sączu, obliczony na sto panien.
Po śmierci Bolesława domagała się szlachta usilnie, aby Kunegunda objęła rządy po nim, ale pokorna wdowa nie dała się uprosić, lecz rozdzieliła całe swoje mienie między ubogich, nie wyjmując ślubnego pierścienia, i jako prosta zakonnica wstąpiła do założonego przez siebie klasztoru. Tu była dla sióstr zakonnych żywym przykładem posłuszeństwa, pobożności i świątobliwości, tu miewała częste objawienia, tu również zasłynęła rozlicznymi cudami. Umarła dnia 24 lipca 1292.
Polacy uważają ją za swą patronkę, co też papież Aleksander III dekretem zatwierdził.

Nauka moralna

Wszyscy młodzieńcy, nowozaślubieni i ci, którzy przystępują do ołtarza, aby zawrzeć wobec Pana nad pany śluby dozgonne, niech pomną na to, że odtąd mają zostać na całe życie połączeni węzłem nierozerwalnym, że ta chwila stanowi o ich dozgonnym szczęściu lub nieszczęściu i że jak wobec Boga podają sobie dłoń i ślubują wzajemną wiarę, tak też przed Bogiem kiedyś będą zdawali sprawę z zachowania tych ślubów. Śmierć ich tylko rozłączyć zdoła, bo zawarli związek nierozerwalny. Związek ten jest obrazem tajemniczego węzła łączącego Chrystusa z Jego Kościołem. Wielką tę prawdę głosi nam święty Paweł tymi słowy: Sakrament to wielki jest, a ja mówię w Chrystusie i w Kościele (Ef. 5,32). Syn Boski, Jezus Chrystus, wraz ze swą oblubienicą, Kościołem świętym, z którym się połączył na całe życie w chwili, gdy był rozpięty na krzyżu, jest obrazem stanu, do którego wstąpić zamyślają młodzi. Kto to rozumie i uznaje, nie potrzebuje dalszych objaśnień o obowiązkach małżonków. Niech młodzi pamiętają o tym, że ich czeka krzyż w tym świętym stanie; niech wiedzą, że czekają ich różne troski, strapienia, smutki i boleść. Mimo to wszystko nie powinni upadać na duchu, lecz prosić Boga o łaskę Jego i skuteczną pomoc. Bóg jest niewyczerpanym źródłem wszelkich łask. W chwili, gdy kapłan stułą wiąże ich dłonie, staje sam Przedwieczny przed nimi, gotów zlać na nowe stadło obfity zdrój błogosławieństw i łask swoich, jeżeli serca młodych będą czyste, jeśli małżeństwo będą uważali za święte i za jedną z dróg do Nieba. Taką drogą do Nieba będzie tylko małżeństwo, które zawarte zostało nie w ziemskich widokach pychy, dla marnego grosza, wysokiego pokrewieństwa, lecz którego podstawą jest zgoda charakterów, wzajemna wyrozumiałość, jako też szczera i rzetelna pobożność.

Modlitwa

Boże, któryś świętą Kunegundę słodyczą błogosławieństw Twoich uprzedził i dziewicą na wet w małżeństwie zachował, spraw łaskawie, prosimy, abyśmy za jej wstawieniem, czystością obyczajów z Tobą się jednoczyli, a w jej ślady wstępując do Ciebie szczęśliwie dojść mogli. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, który króluje w Niebie i na ziemi, po wszystkie wieki wieków. Amen.

Bł. Kinga, Księżna Polska
Urodzona dla świata 1234 roku,
Urodzona dla nieba 24.07.1292 roku,
Beatyfikowana 1690 roku,
Wspomnienie 24 lipca


Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku - Katowice/Mikołów 1937 r.