STRONA INTERNETOWA POWSTAŁA W CELU PROPAGOWANIA MATERIAŁÓW DOTYCZĄCYCH INTEGRALNEJ WIARY KATOLICKIEJ POD DUCHOWĄ OPIEKĄ św. Ignacego, św. Dominika oraz św. Franciszka

Cytaty na nasze czasy:

"Człowiek jest stworzony, aby Boga, Pana naszego, chwalił, czcił i Jemu służył, a przez to zbawił duszę swoją. Inne zaś rzeczy na obliczu ziemi są stworzone dla człowieka i aby mu pomagały do osiągnięcia celu, dla którego jest on stworzony"

Św. Ignacy Loyola


"Papa materialiter tantum, sed non formaliter" (Papież tylko materialnie, lecz nie formalnie)

J.E. ks. bp Guerard des Lauriers



"Papież posiada asystencję Ducha Świętego przy ogłaszaniu dogmatów i zasad moralnych oraz ustalaniu norm liturgicznych oraz zasad karności duszpasterskiej. Dlatego, że jest nie do pomyślenia, aby Chrystus mógł głosić te błędy lub ustalać takie grzeszne normy dyscyplinarne, to tak samo jest także nie do pomyślenia, by asystencja, jaką przez Ducha Świętego otacza On Kościół mogła zezwolić na dokonywanie podobnych rzeczy. A zatem fakt, iż papieże Vaticanum II dopuścili się takich postępków jest pewnym znakiem, że nie posiadają oni autorytetu władzy Chrystusa. Nauki Vaticanum II, jak też mające w nim źródło reformy, są sprzeczne z Wiarą i zgubne dla naszego zbawienia wiecznego. A ponieważ Kościół jest zarówno wolny od błędu jak i nieomylny, to nie może dawać wiernym doktryn, praw, liturgii i dyscypliny sprzecznych z Wiarą i zgubnych dla naszego wiecznego zbawienia. A zatem musimy dojść do wniosku, że zarówno ten sobór jak i jego reformy nie pochodzą od Kościoła, tj. od Ducha Świętego, ale są wynikiem złowrogiej infiltracji, jaka dotknęła Kościół. Z powyższego wynika, że ci, którzy zwołali ten nieszczęsny sobór i promulgowali te złe reformy nie wprowadzili ich na mocy władzy Kościoła, za którą stoi autorytet władzy Chrystusa. Z tego słusznie wnioskujemy, że ich roszczenia do posiadania tej władzy są bezpodstawne, bez względu na wszelkie stwarzane pozory, a nawet pomimo pozornie ważnego wyboru na urząd papieski."

J.E. ks. bp Donald J. Sanborn

piątek, 16 lipca 2021

Ks. Franciszek Ricossa: Wybór Papieża

TENETE TRADITIONES: X. FRANCISZEK RICOSSA: Przestrogi co do praktyki  spalania zwłok (kremacji) 

             Regularnie bp Marek Pivarunas CMRI (biskup konsekrowany przez bpa Carmonę) wysyła swym wiernym list zatytułowany Pro grege[i]. List z 19 marca 2002 r. szczególnie przykuł moją uwagę. Amerykański (z USA) biskup – który trzyma się tezy wakatu Stolicy Apostolskiej – odpowiada w nim (na s. 5) na dwa zarzuty przełożonego lokalnego dystryktu Bractwa Św. Piusa X, ks. Piotra Scotta.

„Absurdem jest jednak twierdzić, jak to robią sedewakantyści, że od ponad czterdziestu lat nie ma Papieża, bowiem to niszczy widzialność Kościoła, a nawet samą możliwość kanonicznego wyboru przyszłego Papieża”.

Zarzuty nie są nowe[ii]; ciekawsza jest odpowiedź bpa Pivarunasa.

Co do pierwszej trudności (fakt, że wakat apostolski się przedłuża), bp Pivarunas odpowiada przytaczając historyczny przykład Wielkiej Schizmy Zachodniej. O. Edmund James O’Reilly SI[iii], w swej książce The Relations of the Church to Society [Stosunki Kościoła ze społecznością państwową], wydanej w 1882 r., napisał w temacie:

„Możemy już zaprzestać prowadzenia badań nad tym, co zostało wówczas powiedziane o stanowisku trzech pretendentów i ich praw co papiestwa. Przede wszystkim, przez cały okres od śmierci Grzegorza XI w 1378 roku, był Papież – oczywiście, z wyjątkiem interwałów czasu między zgonami i elekcjami odbywanymi dla zapełnienia wakatów przez te zgony spowodowanych. Powtarzam – w każdym wybranym momencie był Papież, prawdziwie obdarzony godnością Wikariusza Chrystusa i Głowy Kościoła, bez względu na to jakie opinie odnośnie jego autentyczności mogły istnieć wśród wielu; i to nie z tej przyczyny, jakoby interregnum trwające przez cały ten okres miało być niemożliwe lub niezgodne z obietnicami Chrystusa, ponieważ w żaden sposób nie jest to oczywiste, lecz dlatego, że niezbitym faktem było to, iż takiego bezkrólewia nie było” (Pivarunas, s. 5) (tłumaczenie tekstu „Odpowiedzi na zarzuty” można przeczytać na stronie Ultramontes. Pierwsze zdanie cytatu o. O’Reilly’ego, którego tam brak, przetłumaczone z artykułu ks. Ricossy – przyp. tłum.).

Jest to tak oczywiste, że nie ma potrzeby tego podkreślać.

Trudniej jest jednak odpowiedzieć na drugą trudność. Zobaczmy, co na ten temat pisze bp Pivarunas.

„Co do drugiej ‘trudności’ przedstawionej przez Bractwo Św. Piusa X przeciwko stanowisku sedewakantystycznemu, czyli niemożliwości wyboru przyszłego Papieża, jeśli Stolica Apostolska jest pusta od Soboru Watykańskiego II, oto co można na ten temat przeczytać w książce Kościół Słowa Wcielonego abpa Karola Journet: ‘Podczas wakatu Stolicy Apostolskiej, ani Kościół, ani Sobór nie mogą postępować wbrew rozporządzeniom ustanowionym dla określenia ważnego sposobu elekcji (Kard. Kajetan OP, De comparatione…, roz. XIII, nr 202). Jednakże, w przypadku pozwolenia, na przykład jeśli Papież nic nie przewidział co by się temu sprzeciwiało, lub w przypadku wieloznaczności, na przykład gdy nie wiadomo, którzy kardynałowie są prawdziwymi, lub kto jest prawdziwym Papieżem, jak to było w czasach wielkiej schizmy, władza nadania papiestwa takiej czy innej osobie przechodzi na Kościół powszechny, na Kościół Boży (ibid., nr 204)”[iv].

Bp Pivarunas uważa, że tym cytatem udziela satysfakcjonującej odpowiedzi ks. Scottowi: w sytuacji braku kardynałów – i tylko w tym przypadku[v] – Papież może być wybrany, przez dewolucję (dévolution)[vi], przez Kościół.

Ale w rzeczywistości zmienia się tylko przedmiot trudności: co w tym kontekście rozumie się przez ‘Kościół powszechny’?

W swym liście bp Pivarunas bliżej tego nie określa. Nie czyni tego też Journet w cytowanym ustępie. Ale ponieważ za swoje przyjmuje stanowisko kardynała Kajetana[vii], przytaczając jego dzieło De comparatione auctoritatis Papae et Concilii cum apologia eiusdem tractatus[viii], z łatwością możemy ustalić znaczenie tego wyrażenia sięgając do samego Kajetana.

Przez termin ‘Kościół powszechny’ kardynał Kajetan rozumie Sobór powszechny

Widzieliśmy, że w nadzwyczajnych przypadkach Papież może, z braku kardynałów, być wybrany przez ‘Kościół powszechny’; ale co rozumie przez ten termin kardynał Kajetan?

Wystarczy przewertować De comparatione aby znaleźć odpowiedź – nie pozostawiającą cienia wątpliwości – na nasze pytanie. Już sam tytuł nam ją sugeruje: De comparatione auctoritatis Papae et Concilii, seu Ecclesiae universalis (nr 5) (O porównaniu autorytetu Papieża i Soboru, czyli Kościoła powszechnego): Kościół powszechny i Sobór stanowią jedno. Ale dopiero w rozdziale V (nr 56) Kajetan przechodzi do wyraźnego zdefiniowania terminów:

„Po zbadaniu porównania między władzą Papieża a władzą apostołów z racji ich apostolatu, musimy teraz porównać władzę Papieża z władzą Kościoła powszechnego, innymi słowy, z władzą Soboru powszechnego, najpierw z punktu widzenia ogólnego, następnie, jak zapowiedzieliśmy, w niektórych przypadkach i wydarzeniach (pojedynczych). A jako że przeciwieństwa, zestawione wobec siebie, stają się wyraźniejsze, podniosę przede wszystkim zasadnicze racje, w których znajduje się wartość (argumentów), którymi dowodzi się [przez przeciwników], że Papież podporządkowany jest sądowi Kościoła, czyli Soborowi powszechnemu. Aby zaś [nie musieć już stawiać] Kościoła i Soboru razem [precyzuję, że] brane są jako synonimy, bowiem jedyną różnicą między nimi jest to, że jeden reprezentuje, a drugi jest reprezentowany”[ix]. Sam ogólny kontekst dzieła jasno wskazuje zresztą, że przez „Kościół powszechny” Kajetan rozumie Sobór powszechny. De comparatione odpowiada bowiem na zarzuty koncyliarystów, według których Papież stoi poniżej Kościoła, czyli Soboru[ix]. Ale to nie wszystko. Właśnie wtedy, gdy mówi o wyborze Papieża Kajetan zamiennie używa terminów „Kościół” i „Sobór”: „in Ecclesia autem seu Concilio” (nr 202). A gdy chodzi o przedstawienie konkretnego przypadku nadzwyczajnego wyboru Papieża, Kajetan nie tyle mówi o „Kościele powszechnym”, co raczej o Soborze powszechnym: „si Concilium generale cum pace Romanae ecclesiae eligeret in tali casu Papam, verus Papa esset ille qui electus sic esset” (nr 745) („jeśli w tym przypadku Sobór powszechny wybierze Papieża z zachowaniem pokoju [pokojowej akceptacji] Kościoła rzymskiego, ten, który w ten sposób zostanie obrany będzie prawdziwym Papieżem”).

Oczywiste jest więc, że dla abpa Journet i kardynała Kajetana to niedoskonały Sobór powszechny[x], gdy brak kardynałów, ma prawo wyboru Najwyższego Pasterza.

Biskupi rezydencjalni, jako członkowie Soboru powszechnego z prawa (de iure), mogliby wybrać Papieża

Ustaliwszy, że to członkowie Soboru powszechnego są nadzwyczajnymi wyborcami Papieża (gdy brak kardynałów), pozostaje zobaczyć, kto może z prawa (de iure) uczestniczyć w Soborze powszechnym. Kodeks prawa kanonicznego – omawiając Sobór ekumeniczny – wymienia członków Soboru z prawa z głosem wiążącym, w kanonie 223:

§ 1. Na Sobór wezwani są i mają na nim prawo głosu wiążącego:

1° Kardynałowie świętego Kościoła rzymskiego, nawet jeśli nie są biskupami;

2° Patriarchowie, Prymasi, arcybiskupi i biskupi rezydencjalni, nawet niekonsekrowani;

3° Opaci i prałaci nullius;

4° Ojciec Prymas, Opaci przełożeni zakonów monastycznych, przełożeni generalni zgromadzeń kleryckich wyjętych, ale nie innych zakonów, chyba że dekret konwokacyjny ustali inaczej;

§ 2. Biskupi tytularni wezwani na Sobór również mają głos wiążący, chyba że wyraźnie zostanie ustalone co innego w konwokacji.

§ 3. Teologowie i kanoniści ewentualnie wezwani na Sobór mają tylko głos doradczy.

Ten kanon wyraża nie tylko prawo pozytywne, ale również samą naturę rzeczy. Zwróćmy uwagę, że biskupi tytularni, pozbawieni jurysdykcji, mogą nie być wezwani na Sobór lub nie mieć prawa głosu. Przeciwnie zaś, kardynałowie, biskupi rezydencjalni, opaci czy prałaci nullius[xi], nawet niekonsekrowani na biskupów uczestniczą z prawa w Soborze, ponieważ mają jurysdykcję na terytorium[xii]. Oznacza to, że samym w sobie kryterium bycia członkiem Soboru jest przynależność do hierarchii z racji jurysdykcji, a nie święceń (co do tego rozróżnienia, z prawa boskiego, zob. kan. 108 §3).

Skoro rzeczy tak się mają, wydaje się nam, że bp Pivarunas (a z nim wszyscy sedewakantyści simpliciter, ci więc, którzy nie trzymają się tezy ojca Guérard des Lauriers) nie odpowiedzieli w satysfakcjonujący sposób na trudność wysuniętą przez Bractwo Św. Piusa X. Faktycznie, według stanowiska ściśle sedewakantystycznego nie wiadomo, gdzie są biskupi rezydencjalni – katoliccy, którzy mogliby i chcieliby wybrać Papieża, jako że wszyscy biskupi rezydencjalni (i inni hierarchowie, którzy mogliby mieć jurysdykcję) albo zostali nieważnie mianowani przez antypapieży albo w każdym razie są formalnie heretykami i poza Kościołem – trzymając się błędów Soboru Watykańskiego II – albo w każdym razie trwają w komunii z Janem Pawłem II, przywódcą nowego „soborowego Kościoła”. Kościół hierarchiczny, podsumowując, miałby całkowicie zniknąć, nie tylko w akcie i formalnie, ale również w możności i materialnie[xiii].

Biskupi bez jurysdykcji nie mogą wybierać Papieża

Widzieliśmy, że w anormalnych okolicznościach wybór Papieża  – według teologów, którzy traktowali o tej kwestii – przechodzi na niedoskonały Sobór powszechny, innymi słowy na biskupów i hierarchów, którzy w Kościele cieszą się jurysdykcją. Papież faktycznie jest Biskupem Kościoła powszechnego: normalne jest więc, że wyjątkowo to hierarchowie Kościoła powszechnego, rządzący częścią trzody, jak on [Papież] i pod nim, są tymi, którzy go wybierają. Widzieliśmy również, że z samej natury rzeczy i wskutek tego, co powiedziano, wykluczeni z grona wyborców Papieża per accidens są biskupi tytularni, biskupi konsekrowani z mandatem rzymskim, ale pozbawieni jurysdykcji w Kościele.

Tym bardziej wykluczeni z grona wyborców – dlatego właśnie, że wykluczeni są z Soboru powszechnego – są biskupi konsekrowani bez mandatu rzymskiego w wyjątkowych okolicznościach obecnego (formalnego) wakatu Stolicy Apostolskiej. Biskupi ci są faktycznie konsekrowani ważnie, a nawet, według nas – przynajmniej w pewnych przypadkach – w sposób dozwolony (licitement), ale są jednak – w sposób jak najbardziej bezwzględny – pozbawieni jurysdykcji przez fakt, że biskup otrzymuje jurysdykcję od Boga tylko za pośrednictwem Papieża, który to pośrednik wykluczony jest w naszym przypadku[xiv]. Jako pozbawieni jurysdykcji, nie należą do hierarchii Kościoła według jurysdykcji i z tego powodu nie są z prawa członkami Soboru oraz nie są uprawnieni by ważnie wybrać Papieża, nawet w nadzwyczajnych przypadkach.

Ten punkt doktryny, sam w sobie dowiedziony, jest potwierdzony przez praktyczną niemożliwość wybrania tą drogą Papieża pewnego, a nie wątpliwego. Kto będzie mógł w sposób pewny ustalić, którzy, spośród licznych biskupów, którzy zostali i zostaną jeszcze konsekrowani w ten sposób, mają prawo uczestniczyć w elekcji, a którzy nie? Kto ma prawo zwołać konklawe, a kto nie? Kto może być uważany za prawowicie konsekrowanego, a kto nie? Gdy brak kryterium rozróżnienia (mandatu rzymskiego, stolicy rezydencjalnej) brak istotnych granic co [liczby] tych sakr i ze strony tego, kto może je autoryzować (Papieża), i w tym, co się tyczy części terytorium do rządzenia (diecezji). Liczba wyborców może więc rosnąć w sposób nieokreślony bez żadnej gwarancji co do ich katolickości, jak się konkretnie już stało (chodzi o konkretne przypadki dzikich konklawe – przyp. tłum.). Rzeczywiście doprowadzono do różnych elekcji, po których brakowało dalszych kroków, nawet wśród zwolenników „konklawizmu”, zawsze gotowych „dokonać tego kroku”, ale tylko w teorii.

Tym bardziej świeccy nie mogą wybierać Papieża

Jeśli biskupi tytularni, pomimo nominacji przez Papieża, nie mogą wybierać Papieża, jeśli nie mogą tego uczynić również biskupi tylko konsekrowani, bez mandatu rzymskiego, tym bardziej nie mogą tego uczynić zwykli kapłani. Co do świeckich, wykluczeni są w sposób jeszcze bardziej radykalny ze wszelkiej elekcji kościelnej.

Wniosek ten potwierdzony jest przez prawo pozytywne Kościoła, zarówno co do wszelkiej elekcji kościelnej w ogóle, jak i co wyboru Papieża.

A propos wszelkiej elekcji kościelnej, kanon 166 stwierdza, że „gdyby świeccy wmieszali się w jakikolwiek sposób w jakąś elekcję kościelną, utrudniając wolność kanoniczną, wybór byłby próżny co do prawa” („Si laici contra canonicam libertatem electioni ecclesiasticae quoque modo sese immiscuerint, electio ipso iure invalida est”).

Co do elekcji papieskiej, to konstytucja Vacante Sede Apostolica z 25 grudnia 1904 r., promulgowana w tym celu przez św. Piusa X, jest decydująca. Zasada ogólna wyrażona jest przez nr 27: „Prawo wyboru Najwyższego Pasterza posiadają tylko i wyłącznie (privative) kardynałowie świętego Kościoła rzymskiego, przy wykluczeniu interwencji wszelkiej innej godności kościelnej czy władzy świeckiej jakiegokolwiek stopnia czy porządku”. W numerze 81, św. Pius X ponawia potępienie tak zwanego prawa Veto czy Ekskluzywy władzy świeckiej, ogłoszonego przez niego samego w konstytucji Commissum nobis z 20 stycznia 1904 r. i podsumowuje: „Pragniemy, by zakaz ten został rozciągnięty na wszelką interwencję, wstawiennictwo czy inny środek, którym władze świeckie jakiegolwiek porządku czy stopnia, starałyby wmieszać się w elekcje Papieża”. Święty Papież czyni aluzję do tego, co stało się podczas konklawe, które wybrało go do papiestwa, gdy to Cesarz Franciszek Józef, za pośrednictwem kardynała arcybiskupa Krakowa, udzielił swego weta wyborowi kardynała Mariana Rampolli del Tindaro, byłego sekretarza stanu Leona XIII. W konstytucji Commissum, święty Pius X stwierdza, że to domniemane prawo „weta”, potępione wcześniej przez jego poprzedników Piusa VI (In eligendis), Grzegorza XV (Aeterni Patris), Klemensa XII (Apostolatus officium) i Piusa IX (In hac sublimi, Licet per Apostolicas Consulturi) sprzeciwia się wolności Kościoła. Jego urząd, pisze święty Papież, polega na pilnowaniu, aby „życie Kościoła było prowadzone w sposób absolutnie wolny, oddaliwszy wszelką zewnętrzną interwencję, jak tego chciał jego Boski Założyciel i czego bezwzględnie wymaga jego nieziemska misja. Otóż, jeśli istnieje jakaś funkcja w życiu Kościoła, która bardziej niż jakakolwiek inna wymaga tej wolności, trzeba bez cienia wątpliwości uważać, że jest to ta, która dotyczy wyboru rzymskiego Papieża. Przeto nie chodzi tu o członka, ale o całe ciało, gdy mowa o głowie” (Grzegorz XV, Aeterni Patris). Wykluczenie interwencji władz świeckich naturalnie zawiera wykluczenie wszelkiej interwencji jakiejkolwiek osoby świeckiej: „Postanawiamy, że nie wolno żadnej osobie, nawet głowom państw, pod jakimkolwiek pretekstem, stawać na drodze czy mieszać się w sprawy najwyższej wagi dotyczące wyboru rzymskiego Papieża”.

Jak widać, wykluczenie wszelkiej świeckiej interwencji uważane jest przez św. Piusa X nie jako rozporządzenie przejściowe, ale jako coś bezwzględnie koniecznego, by Kościół był taki, jakim go chciał jego Założyciel, Jezus Chrystus.

To, co postanowił Kodeks prawa kanonicznego i św. Pius X w pełni zgadza się z całą tradycją. Sam Kodeks odsyła do Corpus iuris canonici (dawne prawo kościelne), w którym dekretalia Grzegorza IX (księga I, tytuł VI, De electione et electi potestate) przewidują nieważność wyboru dokonanego przez świeckich: rozdział 43 przytacza IV Sobór Laterański z 1215 r. (konstytucja XXV: „Kto przyjmie swój własny wybór dokonany jako nadużycie przez władzę świecką, przeciwko wolności kanonicznej, traci wybór i staje się niezdolnym do bycia wybranym…”); w rozdziale 56 przytoczony jest dokument Grzegorza IX z 1226 r., którym ogłoszono nieważność wyboru biskupa dokonanego przez świeckich i kanoników, według zwyczaju nazwanego raczej „zepsuciem” (corruption).

Moglibyśmy przytoczyć w tym temacie inne dokumenty kościelne, do których zaliczać można różne sobory ekumeniczne: drugi Sobór Nicejski z 787 r. (DS 604), drugi Konstantynopolitański z 870 r. (DS 659), pierwszy Sobór Laterański z 1123 r. , przeciwko inwestyturom świeckich (DS 712)…

Jak w przeszłości Kościół musiał bronić swej wolności przeciwko wpływowi książąt w elekcjach, wraz z Rewolucją musiał się bronić przed demokratycznym mniemaniem o wybieraniu biskupów przez lud. W tym kontekście Pius VI, w breve Quod aliquantulum z 10 marca 1791 r., potępił Konstytucję Cywilną Kleru przegłosowaną przez Zgromadzenie Narodowe. Nie przypadkowo Papież Braschi wskazywał na związek między decyzjami francuskich rewolucjonistów w tej materii a najstarszymi błędami Wyklifa, Marsyliusza z Padwy, Jana z Jandun i Kalwina (cf. Nauczanie papieskieKościół, nry 81-82 i Pius VI, Ecrits sur la Révolution française [Pisma o Rewolucji francuskiej], wyd. Expéditions Pamphiliennes, ss. 16-20).

Jaka jest zatem wartość uczestnictwa ludu w niektórych dawnych elekcjach? Przypomina to znowu Journet: „W przeszłości w elekcjach brali, z różnego tytułu: kler rzymski (z tytułu, który wydaje się być pierwszy i bezpośredni), lud (ale tylko o tyle, o ile udzielał swej zgody i przyzwolenia dla wyboru dokonanego przez kler), książęta świeccy (czy to w sposób dozwolony, po prostu udzielając swej zgody i poparcia dla wybranego; czy to w sposób będący nadużyciem, zakazując, jak to zrobił Justynian, by wybrany został konsekrowany przed zatwierdzeniem przez cesarza), wreszcie kardynałowie, którzy są pierwszymi spośród kleru rzymskiego, tak więc dziś elekcja papieża powierzona jest znowu klerowi rzymskiemu” (op. cit., s. 977)[xv].

Zatem, dla ludu wiernego tylko głos doradczy czy aprobujący. Powodem tego jest dogmatyczne wymaganie oparte na rozróżnieniu i podporządkowaniu, które w Kościele zachodzi między klerem i wiernymi, które to rozróżnienie jest z prawa boskiego. To, między innymi, przypomina teolog rzymski, kardynał Mazzella:

„Po trzecie, z tych samych dokumentów wynika zarówno rozróżnienie między duchownymi i świeckimi, jak i fakt, że hierarchia ustanowiona w stanie duchownym jest z prawa boskiego; wskutek tego [wynika] też, że z tego samego prawa boskiego forma demokratyczna jest wykluczona z rządu Kościoła. Ta forma demokratyczna zachodzi wtedy, gdy najwyższa władza znajduje się w ludzie; nie w znaczeniu tego, że cały lud rozkazuje i rządzi w akcie, co jest niemożliwe; ale w tym znaczeniu, że – jak mówi Bellarmin (De Rom. Pont., ks. I, roz. VI) – tam, gdzie panuje ustrój ludowy, rządzący ustanawiani są przez sam lud i otrzymują odeń władzę1; nie mogąc samemu ustanawiać prawa, lud musi przynajmniej ustanowić przedstawicieli, którzy robią to w jego imieniu’. Ale, zakładając hierarchię z boskiego ustanowienia w stanie duchownym, to jej, a nie całemu ludowi władza Chrystusowa została przekazana. A wobec tego, z ustanowienia Chrystusowego prawo obierania rządzących nie jest w ludzie, i ci [rządzący] nie rządzą Kościołem w imieniu ludu. Dla lepszego zrozumienia tego, zauważmy:

1) Jak mówi Bellarmin (De mem. Eccl., ks. I, roz. II), ‘w ustanawianiu biskupów zawarte są trzy rzeczy: wybór, wyświęcenie i powołanie czyli misja; wybór nie jest niczym innym, jak obraniem określonej osoby na urząd kościelny; wyświęcenie jest świętą ceremonią, poprzez którą, za pośrednictwem określonego rytu, przyszły biskup zostaje namaszczony i konsekrowany; misja czyli powołanie udziela jurysdykcji, i mocą samego faktu czyni pasterza i dostojnika’.

2) Również wybieranie, proszenie o świadectwo i dawanie świadectwa są rzeczami bardzo różnymi. Otóż, ten, kto daje świadectwo na czyjąś korzyść lub prosi, by ktoś został wybrany, nie udziela mu prawa do otrzymania godność. Odgrywa tylko rolę osoby, która pochwala i prosi. Ten zaś, kto wybiera, kanonicznie wzywa do godności i udziela prawdziwego prawa do otrzymania jej […]”.[xvi]

Podsumowując, w kościelnych elekcjach lud może poświadczać o cechach danego człowieka (testimonium reddere) i prosić o jego wybór (petere), ale absolutnie nie może głosować w kanonicznej elekcji, a zatem wybrać kandydata na urząd kościelny udzielając mu prawa do otrzymania – jako osobie wybranej – tego urzędu. Wniosek ten opiera się na zasadzie, która należy do wiary i woli Pana Jezusa: to jest, fakt, że Kościół nie jest społecznością demokratyczną, ale hierarchiczną (a nawet monarchiczną)[xvii], opartą na rozróżnieniu – z prawa boskiego – między klerem a świeckimi. „Tradycjonaliści”, którzy osobom nienależącym do hierarchii w porządku jurysdykcji, a nawet zwykłym wiernym, przypisują władzę wybierania aż po Papiestwo, są paradoksalnie zarażeni herezją Kościoła demokratycznego, która jest bardzo rozpowszechniona wśród „modernistów” w stylu „społeczności podstawowych” czy „Kościół to my”.

Kler rzymski i wybór Papieża

Wykluczyliśmy z władzy wybierania Papieża świeckich i biskupów bez jurysdykcji (tym bardziej więc zwykłych kapłanów). Pozostaje nam przyjrzeć się szczególnemu podmiotowi prawa wybierania Papieża: klerowi rzymskiemu. Jeśli „władza wybierania Papieża przynależy, z samej natury rzeczy, a zatem z prawa boskiego – pisze na s. 977 Journet – do Kościoła branego ze swą głową, konkretny sposób przebiegu elekcji, mówi Jan od św. Tomasza, nie został nigdzie opisany w Piśmie św.: to zwykłe prawo kościelne określa osoby, które w Kościele mogą w sposób ważny dokonać elekcji”.

Obecne prawo kościelne (które jest takie od 1179 r.) przewiduje, że tylko kardynałowie mogą ważnie wybrać Papieża. W ten sposób utrzymana jest najstarsza tradycja kościelna, wedle której biskup wybrany jest przez swój kler i biskupów okolicznych. Kardynałowie są bowiem głównymi członkami kleru rzymskiego (diakonami i kapłanami), razem z biskupami pogranicznych diecezji, zwanych suburbikarnymi (którzy również są kardynałami). Kajetan pisze, że rzeczą normalną by Papież wybierany był przez swój kościół, który jest kościołem rzymskim i Kościołem powszechnym, bowiem Papież jest Biskupem Rzymu i Biskupem Kościoła katolickiego (nr 746). Kajetan przewiduje nawet, że „gdyby wszyscy kardynałowie umarli, bezpośrednim ich następcą [we władzy wybierania Papieża] jest Kościół rzymski, przez którego wybrany został [Papież święty] Linus, według naszej wiedzy, przed pojawieniem się jakiegokolwiek rozporządzenia ludzkiego” (nr 745). „Kościół rzymski” bowiem „reprezentuje Kościół powszechny we władzy wyborczej” (nr 746). Jak to uczyniliśmy w przypadku „Kościoła powszechnego”, musimy i tu zadać sobie pytanie, kim są członkowie „Kościoła rzymskiego”, którzy mogliby wybrać Papieża, gdy brak kardynałów, którzy są głównymi członkami tego Kościoła rzymskiego. Kajetan wyjaśnia (nr 202): to, że wybór leży w gestii takiego czy innego diakona lub kapłana rzymskich kościołów, zwanych kardynałami, a nie innych (jak na przykład kanoników watykańskich czy laterańskich), czy takiego czy innego biskupa suburbikarnego, a nie innych, jest rozporządzeniem kościelnego prawa pozytywnego, a nie prawa boskiego. Kościół nie może zmienić tych rozporządzeń prawa kościelnego (nr 202), ale w przypadku śmierci wszystkich kardynałów można zakładać, że inni członkowie rzymskiego kleru mogliby wybrać swego własnego biskupa. Oczywiste jest, że aby być członkiem rzymskiego kleru nie wystarczy być urodzonym w Rzymie lub tam mieszkać! Trzeba być inkardynowanym w diecezji i prawdopodobnie posiadać urzędową posługę duszpasterską ludu rzymskiego lub sąsiednich diecezji. Łatwo zdać sobie sprawę, że nawet w tym przypadku nie wiadomo, kto konkretnie mógłby móc czy chcieć wybrać Papieża, jako że kler rzymski (proboszczowie, biskupi pograniczni, etc.) są obecnie w komunii z Janem Pawłem II.

Papież nie może być bezpośrednio wyznaczony przez Niebo (ponieważ Bóg tego nie chce)

Wobec tak poważnej sytuacji, w której znajduje się Kościół i która doprowadziła do pozbawienia [go] Autorytetu, niektórym wydało się, że rozwiązanie musi przyjść ze strony nadzwyczajnej interwencji Bożej. Ta myśl opiera się na intuicji prawdziwej: historia i Kościół są w rękach Bożych i „nic nie jest dla Boga niemożliwe” (Łk. I, 37). Wśród nich niektórzy myślą o interwencji Enocha i Eliasza, utożsamionych (błędnie, według mnie) z dwoma świadkami Apokalipsy. Inni wysunęli hipotezę, że Jan Apostoł dalej żyje. Jeszcze inni wyobrażają sobie papieską elekcję dokonaną bezpośrednio przez Chrystusa i przez Apostołów Piotra i Pawła[xviii]. I nie brak ludzi, którzy opublikowali proroctwa świętych sprzyjające tej opinii[xix].

Bp Guérard des Lauriers, w wywiadzie udzielonym „Sodalitium” (nr 13, s. 22) stwierdza odnośnie sedewakantyzmu całkowitego: „Osoba fizyczna lub moralna, która w Kościele ma prawo ogłosić całkowity wakat Stolicy Apostolskiej jest tożsama z tą, która w Kościele ma prawo doprowadzić do obsadzenia tejże samej Stolicy Apostolskiej. Kto obecnie ogłasza: ‘Abp Wojtyła nie jest w ogóle papieżem [nawet MATERIALITER]’ musi: albo zwołać Konklawe [!] albo pokazać listy uwierzytelniające, które go bezpośrednio ustanawiają Legatem Pana Naszego Jezusa Chrystusa [!!]” (cały wywiad po polsku – przyp. tłum.). Wykazaliśmy już niemożliwość, rebus sic stantibus, zwołania konklawe. Zobaczmy w tym rozdziale, czy możliwe jest, by pojawił się ktoś z listami uwierzytelniającymi, które ustanawiają go legatem Jezusa Chrystusa czyli Jego Wikarym.

Poza faktycznym nieprawdopodobieństwem podobnego wydarzenia, podkreślonym przez użycie dwóch wykrzykników przez bpa Guérard po przedstawieniu tej hipotezy, wydaje mi się, że bp Sanborn udzielił prawidłowej odpowiedzi odnośnie jego teologicznej możliwości:

„Drugie rozwiązanie proponowane przez totalistów to wybór następcy przez samego Chrystusa za pośrednictwem cudownej interwencji. Gdyby Pan Jezus dokonał czegoś takiego, a oczywiście mógłby, człowiek, którego by wybrał z pewnością byłby Jego Wikariuszem na ziemi, ale nie byłby następcą św. Piotra. Apostolskość zostałaby utracona, ponieważ taki człowiek nie mógłby wykazać nieprzerwanej ciągłości prawowitej sukcesji od św. Piotra. Przeciwnie, jak św. Piotr, byłby wybrany przez Chrystusa. W rzeczy samej Pan Jezus założyłby nowy Kościół.

P. Ale czy Pan Jezus nie byłby prawowitym wyborcą? Dlaczego nie mógłby wybrać Papieża, który byłby jednocześnie następcą św. Piotra?

O. Tak, oczywiście, Pan Jezus mógłby wybrać Papieża, dokładnie tak, jak wybrał św. Piotra. Ale boska interwencja, w rodzaju tej, którą wyobrażają sobie totaliści, sprowadzałaby się do nowego publicznego objawienia, co jest niemożliwe. Wszelkie publiczne objawienie zostało zakończone wraz ze śmiercią ostatniego apostoła. To jest prawda wiary. Wszelkie objawienia, które wydarzyły się po śmierci ostatniego apostoła należą do kategorii objawień prywatnych. Zatem w systemie totalistycznym prywatne objawienie miałoby ujawnić tożsamość Papieża.

Nie trzeba mówić, że takie rozwiązanie niszczy widzialność Kościoła katolickiego, jak również jego porządek prawny (legality), a samo istnienie Kościoła katolickiego uzależnia od widzących (seers). Nie trzeba też mówić, że otwiera papiestwo na lunatyczny świat aparycjonistów.

Właściwym celem Kościoła jest przedstawianie światu objawienia boskiego. Gdyby mianowanie Papieża, który jest tym właśnie, który przedstawia objawienie, miało brać się z prywatnego objawienia, cały system by się rozsypał. Wówczas najwyższą władzą w Kościele byłby widzący, który by wybierał lub usuwał Papieży. I nie byłoby żadnego autorytatywnego sposobu określenia, czy widzący jest mistyfikacją, czy nie. W ostatecznym rozrachunku akt wiary każdego byłby zależny od prawdziwości jakiegoś widzącego.

Jest raczej tak, że Kościół katolicki jest społecznością widzialną i posiada życie prawne. Pan Jezus jest Niewidzialną Głową Kościoła. Kościół nie mógłby twierdzić, że jest widzialny, gdyby wybór jego hierarchii był dokonywany przez osobę niewidzialną, nawet przez samego Pana Jezusa.

Ale nawet gdybyśmy na chwilę przyjęli tę możliwość, dalej musimy stwierdzić, że wybór Pana Jezusa nie ustanowiłby prawowitego następcy św. Piotra. Prawowita sukcesja odbywa się podług wymogów prawa kościelnego lub przyjętego zwyczaju. Ale sukcesja przez boską interwencję nie należy do żadnego z tych sposobów. Nie byłby zatem prawowitym następcą św. Piotra”[xx].

Pan Jezus mógłby więc („mocą absolutną”) wybrać nowego Papieża, ale nigdy tego nie zrobi[xxi] (jest to niemożliwe „mocą przyporządkowaną”2), ponieważ to On sam postanowił, że Jego Kościół, oparty na Piotrze, będzie niezniszczalny (indéfectible): „bramy piekielne nie przemogą go”. A ta prawda o niezniszczalności Kościoła stanowi istotny powód tego, co utrzymujemy w tytule następnego rozdziału.

Kościół nie może pozostać całkowicie pozbawiony wyborców Papieża

Sobór Watykański I uroczyście zdefiniował:

„Gdyby zatem ktoś mówił, że nie wskutek ustanowienia samego Chrystusa, czy na mocy prawa Bożego, św. Piotr na zawsze ma następców w prymacie nad Kościołem powszechnym, czy że Papież rzymski nie jest następcą św. Piotra w tym prymacie, niech będzie wyklęty.” (DS 3058, Konst. dogm., Pastor Aeternus, kanon rozdziału II).

To, że „zawsze” będzie następca Piotra jest więc prawdą wiary; prawda ta stanowi istotną część prawdy dotyczącej niezniszczalności Kościoła: gdyby Kościół był pozbawiony Papieża, nie istniałby w takim sposób, w jaki ustanowił go Jezus. Wracając do kard. Kajetana, „Christus Dominus statuit Petrum in successoribus perpetuum: Pan Jezus postanowił, (by) Piotr (był) wieczny w swych następcach” (nr 746).

Naturalnie definicja ta nie może być rozumiana w tym znaczeniu, że zawsze, w każdej chwili, w akcie, na Stolicy Piotrowej zasiadał będzie Papież: podczas wakatu Stolicy (na przykład między śmiercią jednego Papieża a wyborem jego następcy) tak się nie dzieje. W jakim więc znaczeniu trzeba rozumieć watykańską definicję?

Znowu Kajetan nam to wyjaśnia – uprzedzając pytanie – „impossibile est Ecclesiam relinqui absque Papa et potestate electiva Papae: niemożliwe jest, by Kościół został pozostawiony bez Papieża i bez władzy wyboru Papieża” (nr 744). Wobec tego, podczas wakatu Stolicy Apostolskiej musi w jakiś sposób pozostać osoba moralna, która może wybrać Papieża:„papatus, secluso Papa, non est in Ecclesia nisi in potentia ministraliter electiva, quia scilicet potest, Sede vacante, Papam eligere, per Cardinales, vel per seipsam in casu: Papiestwo, bez Papieża, znajduje się w Kościele tylko w możności służebnie wyborczej, bowiem [Kościół] może, podczas wakatu Stolicy, wybrać Papieża za pośrednictwem kardynałów, lub, w okolicznościach (przypadkowych), sam”[xxi].

Jest więc absolutnie konieczne, by podczas wakatu Stolicy Apostolskiej trwała dalej możliwość wyboru Papieża: wymagają tego niezniszczalność i apostolskość Kościoła[xxii].

Wybór Papieża w obecnej sytuacji Kościoła

Jest to właśnie zarzut wysuwany przez abpa Lefebvre’a wobec sedewakantystów i powtórzony przez ks. Scotta przeciwko bpowi Pivarunasowi. Zarzut, rzecz jasna, nie może obalić dowodzenia i bp Pivarunas ma rację – a ks. Scott się myli – co do faktu, że Stolica Apostolska obecnie wakuje. Ale widzieliśmy, że choć sedewakantyzm simpliciter jest w stanie wykazać wakat Stolicy Apostolskiej, nie może, jednakże, wyjaśnić w jaki sposób po dziś dzień trwa władza wyboru następcy. Wśród tych wszystkich różnych prób wyjaśnienia omówionych do tej pory żadna nie dochodzi do wniosku pewnego: ani zwykli wierni, ani zwykli kapłani, ani nawet biskupi nierezydencjalni nie mogą wybierać Papieża. Z drugiej strony, w perspektywie ściśle sedewakantystycznej obecnie nie ma już ani katolickich kardynałów, ani katolickich biskupów rezydencjalnych, bowiem ci wszyscy, którzy istnieją, przylgnęli do „Kościoła soborowego”, przez co formalnie stali się heretykami.

Jedyne możliwe rozwiązanie tej trudności podaje, według nas, teza zwana z Cassiciacum, wyłożona przez ojca Guérard des Lauriers, teza, którą sedewakantyści uporczywie odrzucają nie zdając sobie sprawy, że jest ona jedyną, która naprawdę pozwala bronić tezy o wakacie Stolicy Apostolskiej.

Według tej tezy, w obecnej sytuacji autorytetu w Kościele, władza wyboru Najwyższego Pasterza nadal trwa w Kościele, nie w akcie, formalnie, ale w możności, materialnie, i to wystarcza, aby zapewnić ciągłość Sukcesji Apostolskiej i zabezpieczyć niezniszczalność Kościoła.

Na chwilę obecną wybór Papieża jest niemożliwy, i dlatego, że Stolica Apostolska jest jeszcze zajmowana materialnie i legalnie przez Jana Pawła II, i dlatego, jak wykazaliśmy w tym artykule, że nie ma, w akcie, wyborców zdolnych do wszczęcia takiej elekcji.

Elekcja jest jednak możliwa w możności, z jednej strony ponieważ z zasady nie może być inaczej, jak widzieliśmy, z drugiej strony dlatego, że faktycznie wyborcy kanonicznie uprawnieni do wyboru Papieża istnieją materialnie. Według tezy, istotnie, kardynałowie kreowani przez „papieży” materialiter zachowują władzę wybierania Papieża, podobnie jak biskupi mianowani przez „papieży” materialiter na stolice biskupie zajmują je materialnie i mogliby, gdyby powrócili do publicznego i integralnego wyznania Wiary, być wyborcami Papieża przy braku kardynałów. Sam „papież”, który tylko materialnie zajmuje Stolicę Apostolską, mógłby, potępiwszy wszystkie błędy i wyznawszy integralnie Wiarę, zostać Papieżem formalnie ze wszystkimi tego skutkami. Jak widać, teza z Cassiciacum odpowiada na zarzuty wysunięte przeciwko sedewakantyzmowi przez „modernistów” i przez „lefebrystów”, podczas gdy inne tezy sedewakantystyczne nie są do tego zdolne. Co do dowodzenia tego punktu tezy, odsyłamy Czytelnika do tego, co już w tym temacie napisaliśmy[xxiii].

Obowiązek katolików

Doszedłszy do końca tego, oczywiście skrótowego, wykładu sprawy elekcji Papieża możemy wyciągnąć kilka wniosków.

Co jest obecnie obowiązkiem katolików? Przede wszystkim zachowanie wiary. Ten obowiązek (zachowania wiary) zakłada (w sobie) bezpośrednio inny: obowiązek nieuznawania „autorytetu” Jana Pawła II i Soboru Watykańskiego II. Uznanie „autorytetu” Jana Pawła II i Soboru Watykańskiego II pociąga bowiem za sobą przystąpienie do ich nauczania, które stoi, w niektórych punktach, w sprzeczności z wiarą katolicką nieomylnie określoną przez Kościół.

Ale zwykły katolik nie może pójść dalej i nie wolno mu. To nie w gestii zwykłego wiernego (ani nawet kapłanów czy biskupów bez jurysdykcji) leży ogłoszenie, z autorytetem, oficjalnie i legalnie, wakatu Stolicy Apostolskiej i przystąpienie do wyboru autentycznego Papieża. Lecz obowiązkiem katolika jest modlitwa i praca, każdego na swoim miejscu i wedle swych kompetencji, aby ta oficjalna deklaracja – dokonana przez kolegium kardynałów albo niedoskonały sobór powszechny – stała się możliwa. Tragedia naszej epoki – która determinuje powagę obecnego kryzysu – polega właśnie na tym fakcie, że żaden członek hierarchii nie wypełnił do tej pory tej roli. Obecnie wydaje się niemożliwym, by biskupi czy kardynałowie potępili soborowe błędy i by postawili okupanta Stolicy Apostolskiej w sytuacji, w której sam potępiłby te błędy, a w przeciwnym razie został ogłoszony formalnym heretykiem (a zatem i złożonym, również materialnie, ze Stolicy Apostolskiej). Ale, przypomnijmy, to, co dla ludzi niemożliwe, możliwe jest dla Boga. A w tym, co dotyczy tej sprawy, wiemy, że Bóg nie może opuścić Swojego Kościoła, bowiem bramy piekielne nie przemogą go i będzie z nim aż do skończenia świata.

Dodatek

Pozostają dwa problemy, również związane z kwestią wyboru Papieża, które bezpośrednio nie dotyczą tej kwestii (możliwości wyboru Papieża przy obecnym stanie rzeczy): problem pewności co do ważności wyboru z powodu pokojowej akceptacji tej elekcji Papieża przez Kościół oraz problem świętości elekcji. Journet mówi o tym w przytaczanym dziele. Ja też powiem na ten temat kilka słów, bowiem znajdują się tu dwa argumenty mogące służyć za zarzuty przeciwko naszemu stanowisku (formalnego wakatu Stolicy Apostolskiej).

Pokojowa akceptacja jako pewność ważności wyboru Papieża

Elekcja, nawet elekcja Papieża, może być nieważna albo wątpliwa. Za Janem od św. Tomasza ten sam Journet nam przypomina (Wybór Papieża. V. Ważność i pewność elekcji). „Kościół – pisze Journet – posiada prawo wyboru papieża, a zatem i prawo, by z pewnością znać osobę wybranego. Póki trwa wątpliwość co do elekcji a milczące przyzwolenie Kościoła powszechnego nie uzupełniło możliwych wad elekcji, nie ma papieża, papa dubius, papa nullus. W istocie, jak zauważa Jan od św. Tomasza, póki pokojowa i pewna elekcja nie jest jawna, elekcję zważa się za nadal trwającą” (s. 978). Jednakże, wszelka niepewność co do ważności wyboru znika wraz z pokojową akceptacją elekcji dokonaną przez Kościół powszechny: „Pokojowa akceptacja Kościoła powszechnego łączącego się wówczas z danym wybranym jako z głową, której się podporządkowuje, jest aktem, w którym Kościół obiera swoje przeznaczenie. Jest to więc akt sam z siebie nieomylny i jako taki jest bezpośrednio poznawalny. (Jako skutek tego i za pośrednictwem tego wyjdzie na jaw, że wszystkie wymagane uprzednio warunki ważności wyboru zostały spełnione)” (ss, 977-978). To, co twierdzi Journet znajduje się u prawie wszystkich teologów.

Doktryna ta zawiera bardzo poważny zarzut przeciwko wszelkiemu sedewakantyzmowi (włącznie z naszą tezą). Ks. Lucien nie ukrywał tej trudności, gdy pisał: „Nie odpowiadając na naszą argumentację, niektórzy oświadczają, że [nasza teza] jest z pewnością błędna, bowiem jej wniosek, według nich, sprzeczny jest z wiarą lub jest przynajmniej bliski herezji. Przypominają bowiem, że prawowitość Papieża jest faktem dogmatycznym i dodają, że nieomylnym znamieniem tej prawowitości jest przylgnięcie Kościoła powszechnego. Otóż, jak zauważają, przez wiele lat po 7 grudnia 1965 r. [dacie, od której Paweł VI na pewno nie był formalnie Papieżem], nikt publicznie nie kwestionował, w Kościele, prawowitości Pawła VI. Niemożliwe jest więc, wnioskują, by przestał być prawowitym Papieżem tego dnia, bowiem Kościół powszechny dalej go uznawał. Ci adwersarze stwierdzają również, że nadal, dziś, Kościół powszechny trzyma się Jana Pawła II – bowiem żaden członek hierarchii nauczycielskiej nie oskarżył go: otóż to ta hierarchia (ciało biskupów rezydencjalnych zjednoczonych z Papieżem) reprezentuje autentycznie Kościół powszechny”[xxiv]. Odsyłam Czytelnika do doskonałej odpowiedzi, której na ten zarzut udziela ks. Lucien. Z jednej strony, przypomina, że konstytucja Cum ex apostolatus Papieża Pawła IV – która nawet jeśli nie ma już wartości prawnej, pozostaje ciągle aktem magisterium – naucza doktryny przeciwnej (teza pokojowej akceptacji Kościoła jako pewny dowód ważności elekcji jest więc tylko opinią teologiczną). Zresztą, podkreśla, że ta opinia opiera się na fakcie, iż niemożliwe jest, by cały Kościół trzymał się fałszywej reguły wiary, trzymając się fałszywego papieża: byłoby to w sprzeczności z niezniszczalnością Kościoła. Otóż, w naszym przypadku, wśród tych, którzy uznają prawowitość Pawła VI i Jana Pawła II jest wielu, którzy nie przystają do soborowych nowinek. De facto nie uznają Pawła VI i Jana Pawła II jako reguły wiary i zatem, ciągle de facto, nie uznają ich prawowitości (cf. ss. 108-111). W skrócie, fakt, że liczni katolicy, domyślnie czy jawnie („implicitement ou explicitement”) nie przyjęli Soboru Watykańskiego II odbiera tezie pokojowej akceptacji Kościoła jej siłę dowodzenia co do prawowitości tego, który promulgował Sobór.

Świętość elekcji

Jeśli poprzedni zarzut jest rzeczywiście poważny, zarzut oparty na świętości wyboru nie jest taki w ogóle. Ale ponieważ wielu wiernych wysunęło go wobec mnie, wydaje mi się, że trzeba odpowiedzieć, samymi słowami Journet. Wielu ludzi bowiem błędnie wierzy, że to Duch Święty stanowi gwarancję elekcji, udzielając natchnienia kardynałom i z tego powodu elekt konklawe miałby być wybrany bezpośrednio przez Boga. Journet przypomina, że gdy mówi się o świętości papieskiej elekcji, „Słowa te nie oznaczają tego, że elekcja papieża zawsze odbywa się z pomocą nieomylnej asystencji, bowiem istnieją przypadki, gdy to wybór jest nieważny albo pozostaje wątpliwy, lub trwa w zawieszeniu. Nie oznacza to też, że z konieczności najlepszy człowiek został wybrany. Oznacza to, że jeśli wybór został dokonany ważnie (co, samo w sobie, zawsze jest czymś dobrym), nawet gdy jest skutkiem intryg i nieszczęsnych interwencji (ale wówczas to, co jest grzechem, pozostaje grzechem wobec Boga), zachodzi pewność, że to Duch Święty, ponad papieżami, czuwa w sposób szczególny nad swym Kościołem, używając nie tylko dobra, ale również zła, którego się mogą dopuścić, to Bóg mógł chcieć, lub przynajmniej pozwolił na ten wybór tylko dla celów duchowych, których dobroć lub dobro okaże się niekiedy niezwłocznie w biegu dziejów, lub pozostanie tajemnicą aż do objawienia się ostatniego dnia. Ale są to tajemnice, które tylko wiara może przeniknąć” (ss. 978-979). W skrócie, Opatrzność Boża czuwa w bardzo szczególny sposób nad Kościołem, ale nie przeszkadza to, by elekcja Papieża była niekiedy nieważna, wątpliwa lub, nawet jeśli była ważna, by padła na osobę mniej godną tego urzędu niż inną. Podczas ostatnich konklawe Bóg mógł więc pozwolić, dla nieprzenikalnych powodów, by wybrane zostały osoby, które obiektywnie nie miały habitualnej woli zabiegania o dobro i cel Kościoła i wskutek tego, pozostając elektami konklawe („papieżami” materialiter), postawili i dalej stawiają przeszkodę na drodze otrzymania, ze strony Boga, boskiej asystencji i władzy papieskiej (nie są „papieżami” formaliter), władzy, która bez tej przeszkody zostałaby udzielona elektowi konklawe, który rzeczywiście przyjmie wybór.

Przypisy:

[i] Otrzymać można List Pro grege pisząc na następujący adres: JE ks. bp Marek A. Pivarunas, Mater Dei Seminary, 7745 Military Avenue, Omaha, NE 68034-3356, USA.

[ii] Piotr Scott tylko powtarza dwa zarzuty przyjęte już przez abpa Lefebvre’a w 1979 r.: „Sprawa widzialności Kościoła jest zbyt konieczna, by Bóg mógł obyć się bez niej przez dekady. Rozumowanie tych, którzy stwierdzają nieistnienie Papieża stawia Kościół w sytuacji bez wyjścia. Kto nam powie, gdzie jest przyszły Papież? Jak będzie mógł być wyznaczony, skoro nie ma już kardynałów?”

[iii] O. O’Really był profesorem na Katolickim Uniwersytecie w Dublinie.

[iv] Bp Pivarunas nie podaje źródła cytatu z Journet. Chodzi o Excursus VIII. Wybór papieża z dzieła Kościół Słowa Wcielonego (L’Eglise du Verbe Incarné), tom I Hierarchia apostolska, s. 976. Wyd. Saint Augustin, Saint-Just-la-Pendue, 1998. Pogrubiona czcionka jest od bpa Pivarunasa.

[v] Po zwołaniu Soboru Watykańskiego I, Pius IX, konstytucją apostolską Cum Romanis Pontificibus z 4 grudnia 1869 r. powziął starania, by dokładnie określić warunki wyboru papieskiego w razie gdyby umarł podczas Soboru. Za przykładem Juliusza II (podczas piątego Soboru Laterańskiego) jak i Pawła III oraz Piusa IV (przy okazji Soboru Trydenckiego) ustalił, że wybór leży wyłącznie w gestii Kolegium Kardynalskiego, wyraźnie wykluczając Ojców Soborowych (Enseignements PontificauxKościół, nr 326). Przepis ten został podtrzymany przez Piusa X (Vacante Sede Apostolica, nr 28) i przez Piusa XII (Vacantis Apostolicæ Sedis, z 8 grudnia 1945, nr 33). Przepis ten jest nie tylko dyscyplinarny, ma również podstawę w odrzuceniu teorii koncyliarystycznych.

[vi] Journet wyjaśnia: „W sytuacji, gdy przewidziane warunki stałyby się niemożliwe do zastosowania, zadanie określenia nowych przechodzi na Kościół przez dewolucję (dévolution), a słowo to ma być rozumiane, jak zaznacza Kajetan (Apologia de comparata auctoritate papae et concilii, cap. XIII, nr 745), nie w sensie ścisłym (w sensie ścisłym prawo przez dewolucję przechodzi na władzę wyższą w przypadku niedbalstwa podwładnego), ale w sensie szerokim, w znaczeniu wszelkiego przekazania, również podwładnemu” (op. cit. ss. 975-976).

[vii] Tomasz de Vio, zwany Gaetano (Kajetan) od Gaety, miejsca swych narodzin, 1468-1533, wstąpił do dominikanów w 1484 r., rozpoczął nauczanie w 1493 r. Był Mistrzem Generalnym zakonu od 1508 do 1518 r., brał udział w piątym Soborze Laterańskim, mianowany na kardynała w 1517 r. W 1518 r. mianowany został na legata Stolicy Apostolskiej w celu prowadzenia procesu przeciwko Lutrowi i pracował przy redakcji bulli Leona X Exsurge Domine przeciwko herezjarsze. Został biskupem Gaety w 1519 r. i ponownie legatem, tym razem na Węgrzech, od 1523 do 1524 r. Został pochowany w Rzymie, w kościele Santa Maria Sopra Minerva. „Kajetan słynny jest ze swych klasycznych komentarzy całej Sumy teologicznej św. Tomasza, komentarzy, z którymi pozostały związane i jego imię, i jego nieskalana reputacja… Szczególnie przywiązany do Stolicy Apostolskiej, Kajetan gruntownie i energicznie bronił jej prerogatyw w swym słynnym traktacie De auctoritate Papae wraz z Apologią tegoż traktatu, które zdławiły koncyliarystyczne zachcianki Pizy (1511 r.) i przygotowały z wyprzedzeniem potępienie błędu gallikańskiego. […] Św. Robert Bellarmin określa go jako ‘człowieka nieprzeciętnej inteligencji oraz nie mniejszej pobożności’” (Enciclopedia cattolica, rubryka De Vio).

[viii] „Pierwsze dzieło, zatytułowane De comparatione auctoritatis Papae et Concilii,zostało napisane przez kardynała Kajetana, który ukończył je 12 października 1511 r., w przeciągu dwóch miesięcy. Napisane zostało z okazji schizmatyckiego soboru w Pizie, zorganizowanego wówczas przez kilku kardynałów przeciwko Papieżowi Juliuszowi II. Oto powód, dla którego autor usiłuje obalićtezy zwane gallikańskimi, utrzymywane od XV wieku, od Soboru w Konstancji, a zwłaszcza tezę Ockhama i Gersona, wedle której to sobór jest ponad Papieżem. Przeciwko (tej tezie) Kajetan wykazuje […], że Papież, jako następca Piotra, cieszy się prymatem, to jest, pełną i najwyższą władzą kościelną wraz ze wszystkimi prerogatywami, które są z nią związane. Król Francji, Ludwik XII, przedłożył do zbadania to dzieło Uniwersytetowi Paryskiemu, który powierzył obronę [swego własnego stanowiska] młodemu i elokwentnemu autorowi, Jakubowi Almain. Na dziełko napisane przez tegoż, Deauctoritatae Ecclesiae, seu sacrorum Concilium eam representantem, contra Thomam de Vio, Dominicanum (Paryż, Jean Granjon, 1512), Kajetan odpowiedział innym dziełkiem, Apologia de comparata auctoritate Papae et Concilii, ukończonym 29 listopada 1512 r.” (tłumaczenie nasze z łaciny, z wprowadzenia o. Pollet OP do wznowionego wydania obu dzieł Kajetana, wydanego przez Angelicum w Rzymie w 1936 r.).

[ix] „Examinata comparatione potestatis Papæ ad Apostolos ratione sui apostolatus, comparanda modo est Papæ potestas Ecclesiæ universalis seu Concilii universalis potestati, nunc quidem absolute, postmodum vero in eventibus et casibus, ut promisimus. Et quoniam opposita iuxta se posita magis elucescunt, afferam primo rationes primarias in quibus consistit vis, quibus probatur Papam subesse Ecclesiæ seu Concilii universalis iudicio. Et ne contigat sæpius Ecclesiam et Concilium iungere, pro eodem sumantur, quoniam non nisi sicut repræsentans et repræsentatum distinguuntur”.

[x] Mówimy „niedoskonały”, ponieważ gdy brak Papieża Sobór powszechny jest właśnie niedoskonały (cf. De comparatione, nr 231, gdzie mowa jest o Soborze w Konstancji, który zebrał się, by wybrać Marcina V) z racji pozbawienia Głowy, która jako jedyna ma władzę zwołać, prowadzić i potwierdzić Sobór ekumeniczny (kan. 222; Kajetan, op. cit., roz. XVI). Przypominamy, że – według Kajetana – to do takiego niedoskonałego Soboru powszechnego należy zadanie złożenia z urzędu heretyckiego Papieża (nr 230).

[xi] „Prałaci, którzy są na czele własnego terytorium, odrębnego od wszelkiej diecezji z klerem i ludem są zwani Opatami lub Prałatami „nullius” (czyli nie należącymi do żadnej diecezji…” (kan. 319). Prałaci lub Opaci nullius muszą posiadać te same cechy (w znaczeniu dodatnich cech charakteru – przyp. tłum.), jak te, których wymaga się od biskupa (kan. 320 §2) i posiadają tę samą władzę zwyczajną i te same obowiązki, co biskup rezydencjalny (kan. 323 §1), którego szaty i insygnia liturgiczne noszą (kan. 325), nawet jeśli pozbawieni są znamienia biskupiego (czyli sakry biskupiej – przyp. tłum.).

[xii] Inni opaci i przełożeni zgromadzeń kleryckich wyjętych, choć bez jurysdykcji nad jakimś terytorium, posiadają jurysdykcję nad osobami (ich własnymi podwładnymi) niezależnie od biskupa diecezjalnego. Są to więc ordynariusze, nawet jeśli nie są ordynariuszami miejsca (kan. 198). Również w tym przypadku kryterium uczestnictwa w soborze jest jurysdykcja, a nie sakra biskupia.

[xiii] Wziąwszy pod uwagę to, że stanowisko to odrzuca sukcesję materialną na stolicach biskupich, którą przyjmuje jednak sedewakantyzm ‘formaliter’, ale nie ‘materialiter’ ojca Guérard des Lauriers.

[xiv] Jak to już udowodniłem gdzie indziej (F. Ricossa, Les consécrations épiscopales [Sakry biskupie], C.L.S. Verrua Savoia 1997), Kościół naucza, że biskup otrzymuje jurysdykcję od Boga nie za pośrednictwem sakry, lecz tylko za pośrednictwem Papieża, nawet jeśli Sobór Watykański II naucza czegoś przeciwnego. Na nic jest wysuwanie zarzutu przeciwko tej doktrynie niejednokrotnie nauczanej przez magisterium zwyczajne, przez przytaczanie historycznych przykładów elekcji (i sakr) biskupich podczas wakatu Stolicy Apostolskiej. Elekcje te wykazują tylko to, że sakry biskupie – podczas wakatu – nie są niedozwolone, ale nie wykazują, że wybrani cieszyli się jurysdykcją biskupią, którą otrzymali, faktycznie, tylko wraz z potwierdzeniem ich kanonicznego wyboru przez Papieża. Co nie oznacza, że nie mogli w dobrej wierze uważać, iż posiadają jurysdykcję przed papieskim potwierdzeniem, jako że doktryna, którą bronimy (według której jurysdykcja biskupia bierze się od Papieża, a nie od sakry) została określona przez magisterium w epokach późniejszych wobec tych historycznych faktów, podczas gdy była dyskutowana jeszcze podczas Soboru Trydenckiego. Zaznaczam, między innymi, że doktryna Kajetana dotycząca tego tematu – również w tym był wiernym uczniem św. Tomasza – jest tą właśnie, którą przypomnieliśmy (cf. nr 267).

[xv] Journet kończy odsyłając do Słownika teologii katolickiej (Dictionnaire de théologie catholique), do rubryki „Wybór papieży”, dla „historycznego wykładu różnych warunków, w których papieże byli wybierani”. Korzystam z okazji, by zauważyć, jak rozczarowujący jest STK w materii, którą właśnie omawiamy (a nie jest to jedyny przypadek). Redaktor rubryki „Wybór papieży” ogranicza się rzeczywiście do historycznego wykładu, pomijając jednak teologiczne i dogmatyczne punkty widzenia, które są znacznie ważniejsze. Jest to punkt widzenia, który wprowadził w błąd – przez pominięcie – wielu czytelników i badaczy.

[xvi] Kamil kard. Mazzella, De Religione et Ecclesia, Praelectiones Scholastico-Dogmaticae, Rzym, 1880. Dziękuję biskupowi Sanbornowi, który już lata temu zwrócił moją uwagę na ten cytat (podczas gdy cała wina za błędy tłumaczenia spada na mnie).

[xvii] Cf. św. Pius X, Nauczanie papieskie, Ex quo nono, 26 XII 1910, DS 3555, gdzie potępiony jest błąd przeciwny, wyznawany przez wschodnich schizmatyków. Niedawno temu Józef Ratzinger, prefekt Kongregacji Doktryny Wiary, zanegował, że Kościół jest monarchią.

[xviii] Tak było w przypadku – między innymi – „widzącego” z Palmar de Troya, Klemensa Domingueza, który miał być wybrany na Papieża bezpośrednio przez Niebo po śmierci Pawła VI.

[xix] Na przykład wydawca Delacroix, który opublikował Widzenia czcigodnej Elżbiety Canori Mora dotyczące interwencji świętego Piotra i świętego Pawła na końcu czasów (Visions de la Vénérable Elisabeth Canori Mora sur l’intervention de Saint Pierre et Saint Paul à la fin des temps) i który przedstawia tę książkę jako potwierdzenie wniosków książki ks. Paladino, Kościół zaćmiony? (L’Eglise éclipsée?), opublikowanej przez tego samego wydawcę, gdzie poczyniona jest aluzja (s. 274) do tych widzeń i innych proroctw.

[xx] Aby udzielić pełnej odpowiedzi, przytaczam odpowiedź biskupa Sanborna udzieloną sedewakantystom, którzy z drugiej strony – domyślnie lub wyraźnie – uważają konklawe jako możliwe rozwiązanie: „P. Dlaczego totalizm nie jest właściwym (viable) rozwiązaniem?

O. Ponieważ pozbawia Kościół środków wyboru prawowitego następcy św. Piotra. Ostatecznie niszczy apostolskość.

Totaliści próbują rozwiązać problem linii na dwa sposoby. Pierwszy to konklawizm. Twierdzą, że Kościół jest społecznością, która ma nieodłączne (inherent) prawo wyboru swoich przywódców. Zatem resztki wiernych mogłyby się zebrać i wybrać Papieża. Nawet gdyby to zadanie było kiedykolwiek wykonane, napotyka wiele problemów. Po pierwsze, kto byłby prawnie wyznaczony do głosowania? W jaki sposób byliby oni prawnie wyznaczeni do głosowania? Po drugie, na podstawie jakiej zasady katolicy byliby zobowiązani uznać zwycięzcę takiego wyboru prawowitym następcą św. Piotra? Konklawizm jest po prostu wymyślną nazwą dla rządu tłumu (mob rule), gdzie ci, którzy krzyczą najgłośniej ciągną za sobą resztę tłumu. Kościół katolicki nie jest tłumem, ale społecznością z ustanowienia boskiego z zasadami i porządkiem prawnym (legality). Po trzecie, i co najważniejsze, nie można po prostu skoczyć od przyrodzonego prawa ludzi do wyboru stojących na czele rządu do ich prawa wyboru Papieża. Kościół nie jest społecznością przyrodzoną, jaką jest społeczność cywilna. Członkowie Kościoła nie mają żadnego nieodłącznego przyrodzonego prawa wybrania Rzymskiego Papieża. Wybór Rzymskiego Papieża został pierwotnie dokonany przez samego Chrystusa w osobie św. Piotra, a potem sposób wyboru był ustalony przez prawo”. Bp Donald J. Sanborn, „Wyjaśnienie tezy biskupa Guérard des Lauriers” (tłumaczenie polskie całego tekstu – przyp. tłum.), 29 VI 2002. Aby otrzymać kopię, należy zwrócić się do autora: Most Holy Trinity Seminary 2850 Parent Warren, Michigan 48092 USA; bpsanborn@catholicrestoration.org.

[xxi] To, co powiedzieliśmy nie jest sprzeczne z tym, co napisał bp Guérarddes Lauriers w tym samym wywiadzie, opublikowanym w numerze 13 „Sodalitium”: „Z racji braku M [tj. osoby moralnej, więc biskupów rezydencjalnych uprawnionych do zwołania niedoskonałego soboru powszechnego, na którym skierowano by napomnienia kanoniczne wobec Jana Pawła II] żadnego rozwiązania ‘kanonicznego’! Sam Jezus przywróci porządek w Kościele, w i poprzez Tryumf Swej Matki. I oczywiste będzie dla wszystkich, że ratunek przyjdzie z Nieba” (s. 33) (polskie tłumaczenie wywiadu – przyp. tłum.). Ta boska interwencja rzeczywiście nie będzie sprzeciwiała się boskiej konstytucji Kościoła takiego, jakim go ustanowił sam Jezus. Powrót biskupów i/lub „papieża” materialiter do publicznego wyznania Wiary byłby (będzie) zresztą cudem w porządku moralnym tak nadzwyczajnym, że będzie można go stawiać na równi z nawróceniem św. Pawła. Jak się to stanie, nie wiemy.

[xxii] W tej materii Czytelnik będzie mógł z pożytkiem przeczytać to, co napisał o. Goupil SI (Kościół, V wyd., Laval, 1946, ss. 48-49) i komentarz do tego tekstu autorstwa B. Lucien (Obecna sytuacja autorytetu w Kościele, Bruksela, 1985, s. 103, nr 132). Zob. także F. Ricossa, Ks. Paladino i teza z Cassiciacum, Verrua Savoia, ss. 12-22).

[xxiii] B. Lucien, Obecna sytuacja autorytetu w Kościele, Bruksela, 1985, roz. X. D. Sanborn, De papatu materiali, Verrua Savoia, 2001. Pismo „Sól ziemi” („Le sel de la terre”), w numerze 41, kontestuje dowodzenie przeprowadzone przez biskupa Sanborna. Wrócimy do tego tematu w następnym numerze.

[xxiv] B. Lucien, op. cit., s. 107.

Tłumaczył z języka francuskiego E. Ostrzyhomski. Źródło: pismo „Sodalitium”, nr 54 z grudnia 2002 roku (wersja francuskojęzyczna), ss. 5-17. Artykuł również pojawił się na stronie IMBC. Literówki, głównie w cytatach łacińskich, zostały poprawione. Przypisy tłumacza:

1) Kardynał Bellarmin, nie tylko w tym ustępie z De Romano Pontifice, lecz również w De laicis (ks. III, roz. V), jak i Suarez (w De legibus, ks. III, roz. VI) nie używają precyzyjnego języka, gdy mówią o władzy najwyższej i jej przekazywaniu. Rozważają ten akt, natury moralnej, na sposób aktu fizycznego i stąd wydawać być się mogło, że władza przez lud przekazywana jest wybranemu przezeń władcy, co jest oczywiście fałszywe. Otóż nawet w chwili wyboru piastuna władzy (autorytetu) wybierający nie posiada władzy (autorytetu), więc go nie przekazuje, bo nie ma czego. Wybierając wyznacza tylko piastuna władzy, a władza (autorytet) pochodzi bezpośrednio od Boga. Cf. ks. Juliusz Meinvielle, Conceptión católica de la política, Ediciones Dictio, Buenos Aires, Argentyna, 1974, s. 70.

2) Rozróżnienie na moc absolutną (potentia absoluta) i na moc przyporządkowaną (potentia ordinata) jest klasyczne w teologii i dotyczy istoty samego Boga. Św. Tomasz z Akwinu traktuje o tym temacie w Sumie teologicznej I, q. 25 (o mocy Bożej), a. 5, w którym odpowiada na pytanie, czy Bóg mógł uczynić to, czego nie uczynił. W odpowiedzi na pierwszy zarzut (ad 1) Akwinata czyni rozróżnienie na potentia absoluta i potentia ordinata.

Bóg, w swej wszechmocy nie jest ograniczony niczym, jest to właśnie potentia absoluta, moc czy możność uczynienia wszystkiego, czego rzeczywiście nie uczynił, ale mógł uczynić. Potentia ordinata określa to, co Bóg uczynił zgodnie z porządkiem, który ustanowił, moc ordinata jest przyporządkowana porządkowi ustanowionemu przez Boga, jest to moc uporządkowana. Z jednej strony wszystko dzieje się wedle Jego wolnej woli, zgodnie z potentia ordinata, z drugiej strony mogłoby się dziać inaczej, z racji jego potentia absoluta. Jest to po prostu teologiczne wyjaśnienie i pogodzenie mocy Bożej i wolności Bożej, nieograniczonej porządkiem stworzonym, mogącej stworzyć coś innego, nawet lepszego, lecz rzeczywiście działającej w zgodzie z porządkiem ustanowionym w sposób wolny.

Za:  http://sedevacante.pl/teksty.php?li=161