Reforma, jaką chcą wprowadzić
[moderniści] w Kościele, nie jest reformą, ale zburzeniem starego
Kościoła a stawianiem nowego na całkiem innych zasadach. Wszelkie
oświadczanie ze strony modernistów, iż chcą Kościołowi katolickiemu iść z
pomocą przeciw atakom nowoczesnej kultury jest albo udanem, albo jeśli
jest szczerem, to nie widzą zgubnych konsekwencyj, do jakich ich system
doprowadziłby Kościół katolicki. Kościół, któryby powstał na zasadach
modernistycznych, jeśli w ogóle te zasady mogą stworzyć konkretną
społeczność religijną, co jest rzeczą bardzo wątpliwą, nie byłby już
Kościołem Chrystusowym, ale tworem 20. wieku, opartym na zasadach
częściowo protestanckich a głównie na dzisiejszych u wielu
światopoglądach agnostycyzmu, pozytywizmu, z przymieszką mistycznych
marzeń. Kościół ten nowy mógłby mieć i papieża i biskupów, ale ci byliby
marionetkami tylko, mógłby mówić o dogmatach, objawieniach, o
nadprzyrodzonej religii, ale byłyby to nazwy, z których dawna treść
uleciała, raczej wyrazy bez treści – więc jakże można by zgodnie z
prawdą twierdzić, że dawny Kościół nie został zmieniony a tylko
udoskonalony?
Nie, nigdy, dawny Kościół zostałby zburzony, a na jego
gruzach powstałoby zgromadzenie religijne 20. wieku, rozpoczynające erę
swego istnienia od pojawienia się modernistów.
W kościele modernistów Święci „rządzą i stanowią, co prawda, a co fałsz. Normą ich życia to natchnienia Ducha Świętego” [(słowa modernisty M. Zdziechowskiego)].
Pomijając, że Chrystus ustanowił papieża
głową całego Kościoła i najwyższym, nieomylnym jego nauczycielem w
rzeczach wiary, którego tedy rządom i Święci winni się poddać i jego
orzeczenia dogmatyczne za prawdę uznawać, pomijając to, mówię, zasada
owa modernistów sprowadziłaby anarchię zupełną w Kościele, rozbiłaby na
proszek Kościół, uczyniłaby go Kościołem niewidzialnym.
Święci mają rządzić i nauczać, bo
Świętymi rządzi Duch Święty! Ależ to samo jota w jotę wymyślili
protestanci, kiedy, nie chcąc mieć Kościoła pośrednikiem między sobą a
Bogiem, twierdzili i twierdzą, że każdy od Ducha Świętego odbiera
natchnienia, w co ma wierzyć i jak postępować.
I co się stało? Natworzyło się mnóstwo
sekt, sobie przeciwnych, sprzecznych we wierze a każda z nich rzekomo
bezpośrednio z Duchem Świętym się komunikowała. Cóż bowiem
naturalniejszego jak że człowiek własne ulubione myśli bierze w chwili
podniecenia religijnego za natchnienia i objawienia Ducha Świętego? Tak
by się stało i w Kościele katolickim, gdyby zasady modernistów znalazły
zastosowanie. Świętych, odbierających od Ducha Świętego objawienia,
namnożyłaby się moc wielka, bo naturalnie nie byłoby wtedy normy
świętości, a nikt nie śmiałby zakwestionować świętości tego, który
wprost przez Ducha Świętego jest prowadzony. Rzecz prosta, że za
świętych podawaliby się wizjonerzy, marzyciele, przewrócone głowy,
malkontenci, a nieraz i doskonale się maskujący oszuści, każdy pragnąłby
swój koncept świętości narzucić drugiemu za normę postępowania.
Powstałaby anarchia i rozbicie Kościoła na sekty. Przypuścić bowiem, że
wszyscy na jedno by się zgodzili, ten tylko może, kto bez żadnych
dowodów przyjmuje, że wszyscy byliby rzeczywiście prawdziwymi świętymi,
przez Ducha Świętego kierowanymi. Ależ Duch Święty nie dał nigdy
zapewnienia, iż z pominięciem władzy kościelnej a nawet wbrew jej
nakazom, sam bezpośrednio będzie świętych prowadził, a historia uczy, iż
uważający się za bezpośrednio przez Ducha Świętego kierowanymi popadali
w najpotworniejsze błędy tak co do wiary jak i moralności. Święci
katoliccy na jedno się zgadzają we wierze, ale dlatego tylko, że
odbierają tę wiarę za pośrednictwem papieża i biskupów.
A papież i biskupi czym by byli w takim Kościele, gdzie by Święci rządzili i stanowili o prawdzie?
Mieliby tytuł bez władzy żadnej, dawaliby
firmę towarowi przez świętych wyrabianemu. Nie mogliby się nigdy
Świętym sprzeciwić, boby to znaczyło sprzeciwiać się Duchowi Świętemu.
Alboby musieli świętością przewyższać najwyższych świętych, by odbierać
większe od innych objawienia, a jeśli nie, to zdać się na ich łaskę i
niełaskę i być wykonawcą ich poruczeń – rola nie do pozazdroszczenia!
Prawdziwi rządcy Kościoła byliby niewidzialnymi. Bo jest rzeczą
niepodobną człowiekowi prywatnemu orzec na pewne, kto jest świętym a kto
nie. Tylu prawdziwie świętych jest nieznanych oku ludzkiemu, tylu znowu
hipokrytów może, przynajmniej przez jakiś czas, przywdziewać płaszczyk
świętości. I jak tu wobec tego rozeznać?
Z tych rozważań wypływa, iż nic bardziej
niepraktycznego, nic bardziej utopijnego nie można sobie wymyślić jak
koncepcja kościoła modernistów. Trzeba nie znać natury ludzkiej z jej
ułomnościami, trzeba żyć jedynie w świecie ułudy, czystego ideału, który
tylko w niebie między samymi Świętymi da się zrealizować, by sądzić, że
zasady modernistów mogłyby stworzyć Kościół lub nie rozbić już
istniejącego. Trzeba atoli przyznać, że idea Kościoła, jaką stworzyli
moderniści, płynie konsekwentnie z ich pojęcia objawienia i stosunku
człowieka do Boga. Skoro człowiek bezpośrednio od Boga odbiera
wewnętrzne objawienia, to żadnej kierującej władzy nie potrzebuje. Duch
Święty zastępuje wszelką władzę. Duch Święty działa tym wydatniej, im
człowiek mniej przeszkód mu stawia, oczyszczając się z grzechów. A więc
Święci są najdoskonalszymi organami Ducha Świętego, przeto i najlepszymi
nauczycielami objawionej nauki i świętości życia. Oni tedy kierować
winni wszystkimi, którzy się złączyli w stowarzyszenie religijne, w
Kościół. Ale cóż zrobić z papieżem, z biskupami, z hierarchią kościelną
wogóle? Nie można jej znieść, boby to wyglądało zbyt radykalnie i nikt
by wtedy nie uwierzył, że kościół modernistów to Kościół katolicki, więc
trzeba zostawić dawną władzę, z imienia, ale bez atrybucji władzy.
Trzeba jednak wymyślić im jakie zajęcie. Otóż mają tylko śledzić
objawienia Świętych, nic nie poprawiać, nie ograniczać, nie dawać
wskazówek, ale te objawienia porządkować, segregować, tworzyć dla nich
terminologię, ujmować w dogmata oczywiście tylko przejściowe. Mają być
historykami tylko nadwornymi i filozofami kościoła modernistów, ale nie
rządcami lub nauczycielami wiary, bo to należy do Świętych!
Są to wszystko ludzkie wymysły, na
których mógłby się może oprzeć kościół jaki pomysłu ludzkiego, ale nigdy
Kościół Chrystusowy, instytucja Boska, z hierarchią pozytywnie przez
Chrystusa ustanowioną, z prawami mu przez Chrystusa nadanymi. W Kościele
tym nie ma miejsca na zrealizowanie pomysłów modernistycznych.
Gdyby moderniści usiłowali swe koncepcje
kościoła popierać powagą Pisma św., tradycji czy historii, byłoby może
wskazanym na tym miejscu dowieść, że kościół na ich pomysłach oparty
sprzeciwia się stanowczo i Pismu św. i tradycji i faktom historycznym i
że z tymi autorytetami zgadza się jedynie organizacja i nauka Kościoła
katolickiego, dziś istniejącego. Moderniści, już to z powodu fałszywych
poglądów na Pismo św. i tradycję, już to, iż rozumieją, że byłby to trud
Syzyfa powoływać się na te powagi, nie usiłują na nie się powoływać,
przeto i nas zwalniają od odpierania koncepcji modernistycznych
wspomnianymi powagami. Zresztą łatwo je znaleźć można w każdej dogmatyce
katolickiej, w historii Kościoła katolickiego tudzież w obszernej już
dziś i bardzo gruntownej literaturze o początkach Kościoła katolickiego
(1).
Co zaś sądzić o apriorystycznych
modernistów koncepcjach kościoła, już widzieliśmy. Inwektywy na papieża i
hierarchię Kościoła katolickiego, już to przez modernistów już to przez
Autora w jego książce rzucane, gminne przezwiska i ogólnikowe, bez
podania faktów, zarzuty nie nadają się do poważnej dyskusji i naukowej
repliki. (a)
Ks. Dr M. Sieniatycki
–––––––––
Powyższy artykuł jest końcowym fragmentem polemiki Ks. Macieja Sieniatyckiego z książką Mariana Zdziechowskiego pt. Pessymizm, romantyzm a podstawy chrześcijaństwa, 2 tomy, Kraków 1915. Polemika ta pt. Modernizm w książce polskiej zamieszczona została w “Przeglądzie Powszechnym” Tom CXXX (kwiecień, maj czerwiec 1916), ss. 69-78 i 209-223; Tom CXXXI (lipiec, sierpień, wrzesień 1916) ss. 40-56 i 279-294; Tom CXXXII (październik, listopad, grudzień 1916) ss. 73-82. Kraków 1916. (Pisownię nieznacznie uwspółcześniono, tekst w nawiasach [...] oraz tytuł artykułu od red. Ultra montes).
Powyższy artykuł jest końcowym fragmentem polemiki Ks. Macieja Sieniatyckiego z książką Mariana Zdziechowskiego pt. Pessymizm, romantyzm a podstawy chrześcijaństwa, 2 tomy, Kraków 1915. Polemika ta pt. Modernizm w książce polskiej zamieszczona została w “Przeglądzie Powszechnym” Tom CXXX (kwiecień, maj czerwiec 1916), ss. 69-78 i 209-223; Tom CXXXI (lipiec, sierpień, wrzesień 1916) ss. 40-56 i 279-294; Tom CXXXII (październik, listopad, grudzień 1916) ss. 73-82. Kraków 1916. (Pisownię nieznacznie uwspółcześniono, tekst w nawiasach [...] oraz tytuł artykułu od red. Ultra montes).
Przypisy:
(1) Por. moją pracę: Początki hierarchii kościelnej, Lwów 1912.
(a) Por. Ks. Andrzej Dobroniewski, Modernizm i moderniści. (Przyp. red. Ultra montes).
(1) Por. moją pracę: Początki hierarchii kościelnej, Lwów 1912.
(a) Por. Ks. Andrzej Dobroniewski, Modernizm i moderniści. (Przyp. red. Ultra montes).
Za: www.ultramontes.pl