STRONA INTERNETOWA POWSTAŁA W CELU PROPAGOWANIA MATERIAŁÓW DOTYCZĄCYCH INTEGRALNEJ WIARY KATOLICKIEJ POD DUCHOWĄ OPIEKĄ św. Ignacego, św. Dominika oraz św. Franciszka

Cytaty na nasze czasy:

"Człowiek jest stworzony, aby Boga, Pana naszego, chwalił, czcił i Jemu służył, a przez to zbawił duszę swoją. Inne zaś rzeczy na obliczu ziemi są stworzone dla człowieka i aby mu pomagały do osiągnięcia celu, dla którego jest on stworzony"

Św. Ignacy Loyola


"Papa materialiter tantum, sed non formaliter" (Papież tylko materialnie, lecz nie formalnie)

J.E. ks. bp Guerard des Lauriers



"Papież posiada asystencję Ducha Świętego przy ogłaszaniu dogmatów i zasad moralnych oraz ustalaniu norm liturgicznych oraz zasad karności duszpasterskiej. Dlatego, że jest nie do pomyślenia, aby Chrystus mógł głosić te błędy lub ustalać takie grzeszne normy dyscyplinarne, to tak samo jest także nie do pomyślenia, by asystencja, jaką przez Ducha Świętego otacza On Kościół mogła zezwolić na dokonywanie podobnych rzeczy. A zatem fakt, iż papieże Vaticanum II dopuścili się takich postępków jest pewnym znakiem, że nie posiadają oni autorytetu władzy Chrystusa. Nauki Vaticanum II, jak też mające w nim źródło reformy, są sprzeczne z Wiarą i zgubne dla naszego zbawienia wiecznego. A ponieważ Kościół jest zarówno wolny od błędu jak i nieomylny, to nie może dawać wiernym doktryn, praw, liturgii i dyscypliny sprzecznych z Wiarą i zgubnych dla naszego wiecznego zbawienia. A zatem musimy dojść do wniosku, że zarówno ten sobór jak i jego reformy nie pochodzą od Kościoła, tj. od Ducha Świętego, ale są wynikiem złowrogiej infiltracji, jaka dotknęła Kościół. Z powyższego wynika, że ci, którzy zwołali ten nieszczęsny sobór i promulgowali te złe reformy nie wprowadzili ich na mocy władzy Kościoła, za którą stoi autorytet władzy Chrystusa. Z tego słusznie wnioskujemy, że ich roszczenia do posiadania tej władzy są bezpodstawne, bez względu na wszelkie stwarzane pozory, a nawet pomimo pozornie ważnego wyboru na urząd papieski."

J.E. ks. bp Donald J. Sanborn

środa, 31 sierpnia 2016

Żywot świętego Rajmunda Nonata, kardynała

(żył około roku Pańskiego 1240)


   Rajmund z przydomkiem Nonnat (Nonnatus) pochodził z szlacheckiej rodziny hiszpańskiej. Już jako dziecię okazywał szczególny pociąg do pobożności, modlitwy i świadczenia dobrego ubogim. Mimo że posiadał niezwykłe zdolności, ojciec, spostrzegłszy u niego skłonność do zawodu duchownego, a nawet zakonnego, odwołał go ze szkoły i posłał na wieś, położoną w górskiej okolicy, aby tam jako pastuch zapomniał o swym postanowieniu, a potem wstąpił do wojska. Bóg jednak inaczej zrządził. 

Rajmund, pasąc owce, często zaglądał do pobliskiej kapliczki Matki Boskiej, a serce jego napawało się rozkoszą, gdy patrzał na Jej twarz tchnącą łagodnością. W skromnym przybytku Pańskim padał na kolana i prosił Przeczystą Dziewicę, aby mu była Matką, Przyjaciółką i Panią miłosierdzia. Przed Jej obrazem zwierzał się z swych myśli i uczuć, przedkładał z dziecięcym zaufaniem swe prośby i życzenia, tam szukał pociechy i otuchy, ślubując dozgonną czystość i zobowiązując się wstąpić do zostającego pod Jej opieką zakonu, trudniącego się wykupywaniem jeńców, którego założycielem był Piotr z Nolasko. Za pośrednictwem hrabiego Kardony, który był jego ojcem chrzestnym i często zjeżdżał na polowanie w owe góry, otrzymał nareszcie od ojca pozwolenie wstąpienia do stanu duchownego, a niezadługo sam założyciel zakonu przyodział go w Barcelonie w biały habit z czerwono-niebieskim krzyżem. 

Teraz dopiero wolno mu było dokończyć nauk, wyświęcić się na księdza i objąć urząd kaznodziei, którego obowiązki pełnił tak gorliwie i sumiennie, że przełożeni uznali go w kilka lat później za zdolnego do właściwych zajęć zakonnych; trzeba bowiem wiedzieć, że do wykupywania jeńców z niewoli saraceńskiej wybierano tylko takich zakonników, którzy odznaczali się szczerą pobożnością i poświęceniem. 


W dwóch podróżach towarzyszył jako pomocnik św. założycielowi zakonu, po czym wysłano go z kilku księżmi do Algieru, skąd wykupił 150 jeńców i przywiózł ich do Hiszpanii. W roku 1235 udał się w ważnej sprawie do Rzymu, a uzyskawszy u papieża Grzegorza IX zatwierdzenie zakonu, wrócił do Afryki, gdzie znowu wykupił z niewoli 228 chrześcijan i wrócił ich stroskanym krewnym, ponieważ jednak wyczerpały mu się fundusze, ofiarował się za zakładnika, dopóki umówione za nich wykupne nie nadejdzie. Ciesząc się, że Bóg pozwolił mu cierpieć dla miłości Jezusa, dał się okuć w kajdany, pracował wespół z innymi w czasie największych upałów i pełnił obowiązki kapłańskie. Nadto pocieszał i dodawał otuchy towarzyszom niedoli, ożywiając ich wiarę w Opatrzność Bożą. Największą litość okazywał tym nieszczęśliwym, którzy w nadziei uzyskania ulgi w swej niewoli wyparli się wiary Chrystusowej, dopuścili się wiarołomstwa i stali się przedmiotem pogardy u swych towarzyszy. Rajmund umiał tak czule przemówić do ich serca i przekonania, że wielu z nich, czując wstyd z powodu swego postępku, odwołało swe zaprzaństwo. Co więcej, lekceważąc niebezpieczeństwo, nie wahał się przy każdej sposobności głosić Ewangelię samym Saracenom i zachęcać ich do porzucenia błędów Mahometa. Udało mu się też nawrócić kilku celniejszych. Rząd kazał go pochwycić, osmagać do krwi na publicznym placu i wbić na pal. Ocaliła go chciwość Saracenów i obawa utraty pieniędzy obiecanych za wyzwolonych jeńców, ale okrucieństwo sędziów wpadło na niegodziwą myśl, prawdziwy wymysł szatana, kazali bowiem przebić Rajmundowi rozpalonym żelazem obie wargi, spiąć je kłódką i wołali na niego z urągowiskiem: "Teraz pewnie nie będziesz plótł baśni o Chrystusie i przestaniesz zwodzić wielbicieli naszego proroka". Przez osiem miesięcy znosił Rajmund tę katuszę, aż wreszcie przybyli bracia zakonni, którzy go wykupili z niewoli. Wkrótce potem, acz niechętnie, bo wolał raczej cierpieć a pracować dla nieszczęśliwych, na rozkaz przełożonego musiał wrócić do Hiszpanii. Powróciwszy do ojczyzny mianowany został przez papieża Grzegorza IX kardynałem. To wysokie dostojeństwo w niczym nie zmieniło jego pokory, zamieszkał bowiem w celi klasztornej, chodził w ubogim habicie i żył ściśle według reguły zakonnej. Gdy mu zwracano uwagę, że za mało zważa na swe wysokie stanowisko, odpowiedział ze zwykłą uprzejmością: "Pokora z dostojeństwem da się bardzo dobrze pogodzić, gdyż jedna nie wyłącza drugiego". W roku 1240 powołał go Ojciec święty do Rzymu. Idąc tam pieszo zachorował ciężko w Kardonie. Wiatyk święty otrzymał od anioła w habicie zakonnym i oddał Bogu ducha 31 sierpnia roku 1240, licząc niespełna 37 lat.

O zwłoki jego wszczął się spór między miastem Barceloną, hrabią Kardonem i zakonem, który wszakże sam Bóg rozstrzygnął. Położono mianowicie trumnę na karawan i zaprzężono do niej ślepego muła, puszczając go samopas. Zwierzę zaciągnęło żałobny wóz przed kaplicę na wzgórzu wiejskim, gdzie zmarły w młodocianym wieku tak często się modlił, i tam go z wielką czcią pochowano. Kaplicę zamieniono na piękny kościół, który stał się celem licznych pielgrzymek, a święty Piotr z Nolasko przybudował do niego kościół swej reguły. 

Nauka moralna

 

W życiu świętego Rajmunda uderzają każdego dwie rzeczy: 

a) Opłakany stan niewolników jęczących w niewoli Saracenów. Biedni jeńcy musieli dźwigać ciężkie łańcuchy, pracować ciężko i bez wytchnienia, znosić szyderstwa i urągania bez nadziei oswobodzenia, gdyż nie mogli się wykupić. 

b) Miłosierdzie świętego Rajmunda, który sam się oddał w niewolę, aby nieszczęsnym wrócić wolność. 

Te dwa punkty są w pewnej mierze wyobrażeniem tego, co Kościół święty codziennie i co godzinę w ofierze Mszy świętej dla nas czyni. W dowód tego zważmy: 

1) Największym nieszczęściem, jakie gnębi chrześcijanina, jest grzech pierworodny. W tym stanie jest jakby wygnańcem, na którym spoczywa klątwa niewdzięczności i nieposłuszeństwa. Jest on niejako więźniem, okutym kajdanami przez szatana. Nie jest on zdolny wykupić się z tej niewoli, wypłacić się z długu obrazy sprawiedliwości Bożej i pozyskać wstępu do Królestwa niebieskiego. Na uznanie tego niepodobieństwa godzi się rozum i objawienie. I rozum, i objawienie uczy nas, że tylko sam Chrystus jako prawdziwy Bóg-Człowiek może usunąć to niepodobieństwo. 

2) Pan Jezus jest prawdziwym Barankiem ofiarnym za grzechy nasze. Pan Jezus odzywa się do nas przy Mszy świętej podczas Podniesienia ustami kapłana: Oto kielich krwi Mojej, nowego i wieczystego Zakonu, krwi, która wylaną będzie za nas i za wielu na wybaczenie grzechów. Chrześcijanin widzi w tym świętym akcie obok siebie Hostię Przenajświętszą i Kielich święty, a wiara widzi w tym odosobnieniu ciała i krwi tajemniczą śmierć Zbawiciela, ponawianą dla odpuszczenia grzechów naszych; śmierć bowiem jest koniecznym następstwem rozdziału ciała i krwi. Ta święta i drogocenna krew woła do Ojca niebieskiego o miłosierdzie i wybaczenie wyrządzonej Mu obrazy, a tego wołania zawsze wysłucha łaskawie Bóg wszechmogący. Podziwiajmy poświęcenie, jakie okazał święty Rajmund w wykupywaniu jeńców, ale podziwiajmy stokroć więcej Jezusa w ołtarzu, który nas ofiarą życia wyswobodził z niewoli grzechu. 

Modlitwa

 

Panie i Boże mój, który nam nakazałeś miłować bliźniego, jak siebie samego, racz w nas wszczepić na wzór świętego Rajmunda szczerą i prawdziwą miłość bliźniego, ażebyśmy się okazali Twymi wiernymi uczniami, godnymi Twej miłości i świętej opieki. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa. Amen.


Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku, Katowice/Mikołów 1937 r.