STRONA INTERNETOWA POWSTAŁA W CELU PROPAGOWANIA MATERIAŁÓW DOTYCZĄCYCH INTEGRALNEJ WIARY KATOLICKIEJ POD DUCHOWĄ OPIEKĄ św. Ignacego, św. Dominika oraz św. Franciszka

Cytaty na nasze czasy:

"Człowiek jest stworzony, aby Boga, Pana naszego, chwalił, czcił i Jemu służył, a przez to zbawił duszę swoją. Inne zaś rzeczy na obliczu ziemi są stworzone dla człowieka i aby mu pomagały do osiągnięcia celu, dla którego jest on stworzony"

Św. Ignacy Loyola


"Papa materialiter tantum, sed non formaliter" (Papież tylko materialnie, lecz nie formalnie)

J.E. ks. bp Guerard des Lauriers



"Papież posiada asystencję Ducha Świętego przy ogłaszaniu dogmatów i zasad moralnych oraz ustalaniu norm liturgicznych oraz zasad karności duszpasterskiej. Dlatego, że jest nie do pomyślenia, aby Chrystus mógł głosić te błędy lub ustalać takie grzeszne normy dyscyplinarne, to tak samo jest także nie do pomyślenia, by asystencja, jaką przez Ducha Świętego otacza On Kościół mogła zezwolić na dokonywanie podobnych rzeczy. A zatem fakt, iż papieże Vaticanum II dopuścili się takich postępków jest pewnym znakiem, że nie posiadają oni autorytetu władzy Chrystusa. Nauki Vaticanum II, jak też mające w nim źródło reformy, są sprzeczne z Wiarą i zgubne dla naszego zbawienia wiecznego. A ponieważ Kościół jest zarówno wolny od błędu jak i nieomylny, to nie może dawać wiernym doktryn, praw, liturgii i dyscypliny sprzecznych z Wiarą i zgubnych dla naszego wiecznego zbawienia. A zatem musimy dojść do wniosku, że zarówno ten sobór jak i jego reformy nie pochodzą od Kościoła, tj. od Ducha Świętego, ale są wynikiem złowrogiej infiltracji, jaka dotknęła Kościół. Z powyższego wynika, że ci, którzy zwołali ten nieszczęsny sobór i promulgowali te złe reformy nie wprowadzili ich na mocy władzy Kościoła, za którą stoi autorytet władzy Chrystusa. Z tego słusznie wnioskujemy, że ich roszczenia do posiadania tej władzy są bezpodstawne, bez względu na wszelkie stwarzane pozory, a nawet pomimo pozornie ważnego wyboru na urząd papieski."

J.E. ks. bp Donald J. Sanborn

niedziela, 22 kwietnia 2012

Wolność religijna


     Człowiek nie może być zmuszany i przymuszany do przyjmowania religii – jest to całkowicie jasne i Kościół stale tego naucza. Ale przecież czymś zupełnie innym od przymuszania jest przeszkadzanie ludziom na publicznym gruncie w wyznawaniu ich błędnych przekonań, czy to za pomocą działalności misyjnej, w publicznych manifestacjach, czy też innych publicznych inicjatywach. Ponieważ Jezus Chrystus jest jedynym Bogiem, a Jego Krzyż jest jedynym źródłem zbawienia, wobec tego należy, uczynić również obowiązującym ten wymóg wyłączności w społeczeństwie tak dalece, jak to jest możliwe. Odrzucenie wolności religijnej jest potężną ochroną dla dusz, które inaczej nieustannie są narażone na propagandę sekt i podboje religii niechrześcijańskich, pozostając w mniejszym lub większym stopniu bez opieki. Kolejnym zarzutem wobec nauczania o wolności religijnej jest to, iż w przeciwieństwie do nauczania Papieży sprzed roku 1962 twierdzi się dziś, że państwo nie jest kompetentne w sprawach religii. Przedstawiciel Bractwa Kapłańskiego św. Piusa X ksiądz Franz Schmidberger pyta: „Jeśli mąż stanu nie jest kompetentny w sprawach religii, to cóż dopiero zwykły obywatel?”. Sugeruje, iż indyferentyzm państwa prowadzi nieuchronnie do indyferentyzmu jednostki, agnostycyzm społeczny do ateizmu lub nawet apostazji. Nie ogłosić Chrystusa jedynym władcą, królem całego społeczeństwa jest równoznaczne z zaprzeczeniem Jego Boskości. Dokumentem zaiście diabelskim jest dekret soborowy Dignitatis humanae  jako dokument odmawiający wcielonemu Bogu prawa władzy nad społeczeństwem. Katolickim twierdzeniem jest, iż obowiązkiem państwa jest zapewnienie takich warunków, aby każdy człowiek mógł podążać za wolą Bożą i aby ze świadomością obowiązku, wolny od wszelkich przeszkód, mógł przestrzegać przykazań Bożych. Takiej, bowiem to wolności zawsze pragnął Kościół i darzył ją największym szacunkiem. To Bóg stworzył ramy życia społecznego – małżeństwo i rodzinę, szkołę, stowarzyszenia i państwo – bezpośrednio dla doczesnego dobra ludzi, pośrednio jednak mają one niezwykle istotne znaczenie dla Wiary i zbawienia wiecznego jednostki. O ile, bowiem są one autentycznie katolickie, wówczas człowiekowi przychodzi łatwo przyjąć i zachować wiarę, jak również prowadzić cnotliwe życie. W przeciwnym wypadku natura ludzka, osłabiona przez grzech pierworodny pada ofiarą niewiary i niemoralności. Człowiek nie posiada żadnego moralnego prawa przedkładać swoje własne normy postępowania ponad normy swego Stwórcy nawet, jeśli fizycznie i psychologicznie jest w stanie to uczynić. Wola Boża została wyrażona w Jego odwiecznym prawie, zwanym też prawem naturalnym. Wolność religijna potępiona przez papieży m.in. Grzegorza XVI (encyklika Mirari vos z dnia 15 sierpnia 1832 roku), Piusa IX (encyklika Quanta Cura z dnia 8 grudnia 1864 roku oraz Syllabus – zbiór potępionych  błędów takich jak liberalizm, skrajny racjonalizm, panteizm, socjalizm, komunizm, tajne stowarzyszenia, towarzystwa biblijne), Leona XIII (encyklika Immortale Dei z dnia 1 listopada 1885 roku) ma charakter naturalistycznego i racjonalistycznego liberalizmu, który twierdzi, że ludzki rozum jest jedynym arbitrem dobra i zła (racjonalizm); że do każdego człowieka należy podjęcie decyzji, czy powinien oddawać cześć Bogu, czy też nie (indyferentyzm) i, że od państwa pochodzi wszelkie prawo (monizm państwowy). Zdaniem arcybiskupa Lefebvrea wolność religijna jest absurdalna, bluźniercza oraz prowadzi do religijnego indyferentyzmu gdyż przyznaje te same prawa prawdzie i błędowi, prawdziwej religii i sektom heretyckim. Jest również taka, ponieważ przyznaje wszystkim religiom równość wobec prawa oraz umieszcza religię katolicką na równym poziomie z sektami heretyckimi a nawet z żydowską wiarołomnością. W nauczaniu papieży sprzed Soboru Watykańskiego II nie ma choćby najmniejszej sugestii, jakoby istniało naturalne prawo niekatolików do publicznego głoszenia swoich błędów albo prawo do braku przeszkód w publicznym tych błędów propagowaniu. Państwo jest zobowiązane, zgodnie z nakazem sprawiedliwości, zezwolić obywatelowi na to, do czego ma on prawo, natomiast tylko to, czego nie można żądać jako prawa, może zostać udzielone jako akt tolerancji. Katolicki pisarz związany Michael Davies pisze: „Jeśli niekatolicy mają prawo do nieskrępowanego publicznego propagowania swych błędów w państwie katolickim, to prawodawca ma – zgodnie z nakazem sprawiedliwości – obowiązek zezwolić im na to, nie zaś jedynie dopuścić w akcie tolerancji. Jednak oczywiście żadne takie prawo nie może istnieć, ponieważ nie może istnieć prawo sprzeczne z nakazami moralności. Każde autentyczne prawo jest prawem do czegoś obiektywnie dobrego. Jak stwierdził papież Leon XIII, można przyznać prawo jedynie do tego, „co jest prawdziwe i dobre”. Nigdy nie będzie rzeczywistego prawa do nieskrępowanego rozpowszechniania błędu”. Wobec Boga żaden człowiek nie ma prawa do wyznawania fałszywej religii czy jej publicznego nauczania (nawet własnych dzieci), jednak zgodnie z prawem naturalnym władza rodziców oznacza, iż nie – katolicy mają prawo do braku przeszkód w wychowaniu swych dzieci według własnego wyznania. Jedyny przykład uznawanego w teologii katolickiej prawa do braku przeszkód czy prawa do bycia tolerowanym jest prawo do braku przeszkód w postępowaniu zgodnym z własnym sumieniem w sferze prywatnej. Kolejnym wskazaniem jest to, iż nakładanie ograniczeń na publiczne wyrażanie przekonań religijnych i moralnych powinno być regulowane wymogami dobra powszechnego a nie utrzymaniem porządku publicznego jak chcieliby twórcy deklaracji Dignitatis humanae.  Dopuszczanie rozwodów, aborcji czy publicznych ataków na katolickie dogmaty szkodzi dobru powszechnemu i to nawet wówczas, gdy nadużycia te nie prowadzą do zakłócenia porządku publicznego. Szczególnie, gdy chodzi o pornografię, która publicznie pogwałca każdą zasadę tradycyjnej wiary i moralności bez zakłócania porządku publicznego. W obecnych czasach to porządek publiczny, a nie publiczne dobro ma być tym kryterium, którym należy się kierować w kwestii wyrażania przekonań religijnych na forum publicznym. Istnieje ewidentna sprzeczność pomiędzy tradycyjnym nauczaniem papieskim a nauczaniem Dignitatis humanae i obie te nauki są z sobą nie do pogodzenia. Jak pisze Davies: „Biegli teologowie, reprezentujący całe teologiczne spektrum opinii stwierdzają, że nie są w stanie wyjaśnić tej kwestii. Szczególne znaczenie należy przypisać wyznaniu biskupa de Smedta, iż zadaniem przyszłych badań teologicznych i historycznych będzie wyjaśnienie, w jaki sposób nauczanie Dignitatis humanae nie jest sprzeczne z tradycyjnym nauczaniem papieskim”. Nauczanie tradycyjne i nauczanie zawarte w Dignitatis humanae są ze sobą niezgodne pod następującymi względami: po pierwsze według nauczania tradycyjnego błąd nie ma żadnych praw i konsekwentnie, nikt nie może posiadać prawa, nawet ograniczonego do wygłaszania fałszywych opinii. Władza publiczna powinna zwalczać nieprawdziwe opinie. Dignitatis humanae naucza, że istnieje ograniczone prawo do wyrażania nieprawdziwych opinii. Istnieje ono nawet w odniesieniu do osób, które żyją niezgodnie z ciążącym na nich obowiązkiem poszukiwania prawdy i podążania za nią. Władze publiczne powinny ustanowić to prawo prawem cywilnym. Po drugie według tradycyjnego nauczania fałszywej religii można zezwolić na głoszenie swych nauk (tj. tolerować zło) tylko w celu uniknięcia jakiegoś zła, lub uzyskania większego dobra. Dignitatis humanae odwraca to stwierdzenie i naucza, że fałszywej religii można zabronić głoszenia swych nauk tylko w celu uniknięcia jakiegoś zła lub uzyskania większego dobra.W obu przypadkach złem, którego chce się uniknąć, jest naruszenie spokoju społecznego. Ryzyko naruszenia spokoju przekształca się, więc z kryterium przyzwolenia na rozpowszechnianie błędu w kryterium zapobiegania temu rozpowszechnianiu. A zatem  Dignitatis humanae nazywa szerzenie nieprawdziwych opinii raczej prawem, które ma być zagwarantowane przez świeckie ustawodawstwo, aniżeli złem, które ma być tolerowane wyłącznie w celu uniknięcia jeszcze większego zła. Nie można uznać nauczania Dignitatis humanae za rozwinięcie tradycyjnej doktryny, której nauczano do końca pontyfikatu papieża Piusa XII. Tradycyjne nauczanie katolickie jest następujące: „Nie może istnieć żadne rzeczywiste prawo do braku przeszkód w szerzeniu błędu. Dignitatis humanae naucza, że takie prawo istnieje. Magisterium powinno albo poinformować nas, w jaki sposób nauczanie Dignitatis humanae jest rozwinięciem doktryny albo przedstawić autorytatywne wyjaśnienie, w którym nauczanie to zostałoby pogodzone ze stanowiskiem tradycyjnym”. Konkludując, w Kościele nie mogą istnieć dwa różne dokumenty prawne czy teologiczne dotyczące jakiegoś tematu czy zagadnienia a nawzajem się wykluczające. Chyba, że te dwa dokumenty nie są obowiązujące w jednym Kościele. Bo czy kościół modernistów jest Kościołem Katolickim?

Tomasz Jazłowski, teolog