Wjazd Pana Jezusa do Jerozolimy |
(Męka Pana naszego Jezusa Chrystusa od Wieczerzy Pańskiej do pojmania w ogrójcu)
LEKCJA (Filip., rozdział 2, wiersz 5-11)
To bowiem czujcie w sobie, co i w Chrystusie Jezusie,
który będąc w postaci Bożej, nie poczytywał za
drapiestwo, że był równym Bogu, ale wyniszczył samego
siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się na
podobieństwo ludzi, i postawą znaleziony jako
człowiek. Sam się uniżył, stawszy się posłusznym
aż do śmierci, a śmierci krzyżowej. Dlatego też Bóg
Go wywyższył i darował Mu imię, które jest nad
wszelkie imię, aby na imię Jezusowe wszelkie kolano
klękało w niebie, na ziemi i w podziemiu, i żeby
wszelki język wyznawał, że Pan Jezus Chrystus jest w
chwale Boga Ojca.
EWANGELIA (Mat., rozdz. 21, wiersz 1-10)
A gdy się przybliżali ku Jeruzalem, i przyszli do
Betfage, do góry Oliwnej; tedy Jezus posłał dwu
uczniów, mówiąc im: "Idźcie do miasteczka,
które jest przed wami, a natychmiast znajdziecie
oślicę uwiązaną i oślę z nią; odwiążcie i
przywiedźcie Mi. A jeśliby wam kto co rzekł,
powiedzcie, iż Pan ich potrzebuje; a zaraz puści je. A
to wszystko się stało, aby się wypełniło, co było
powiedziane przez proroka mówiącego: Powiedzcie córce
Syjońskiej: Oto Król twój idzie tobie cichy, siedzący
na oślicy i na oślęciu, synu podjarzemnej. Szedłszy
tedy uczniowie, uczynili, jako im był rozkazał Jezus. I
przywiedli oślicę i oślę, i włożyli na nie odzienie
swoje, a Jego wsadzili na nie. A rzesza bardzo wielka
słała szaty swoje na drodze, a drudzy obcinali
gałązki z drzew i na drodze słali, a rzesze przodem i
z tyłu idące, wolały mówiąc: Hosanna synowi
Dawidowemu! Błogosławiony, który idzie w Imię
Pańskie! Hosanna na wysokościach!
* * *
Właściwy tydzień Męki Pańskiej, tydzień smutku i
ciszy, Wielki Tydzień, w którym spłynęła na
ludzkość największa łaska, rozpoczyna się od
Kwietnej, czyli Palmowej Niedzieli, tak nazwanej od palm,
jakie kapłani święcą zwykle w tym dniu. Z dniem
dzisiejszym rozpoczyna też Kościół św.
najuroczystsze rozpamiętywania Męki Pańskiej i
począwszy od Mszy św. dzisiejszej ogłasza je przez dni
następne. Przez półczwarta roku chodził Zbawiciel Pan
po kraju żydowskim, napominał, przestrzegał przed
sądem Bożym, któremu ulegną wszyscy stroniący od
pokuty i działał dobroczynnie. Minął wreszcie jego
czas zapowiedziany przez Daniela. Żydów nic
wytłumaczyć nie mogło, gdyż w ich oczach działy się
takie dziwy i cuda, że tylko złość ludzka w uporze
trwać mogła. Jedni przyjęli słowo Boże, u drugich
bezowocnie upłynął czas łaski. Tak zbliżyło się
wielkie zdarzenie, z którego wypłynąć miało
źródło łaski i zbawienia całej ludzkości:
rozpoczęła się Męka
Pańska.
Już dawno odgrażano się Zbawicielowi, wskutek czego
w ostatnich czasach Pan Jezus wcale do Jerozolimy nie
chodził. Przybył tam dopiero na cztery dni przed
Wielkanocą, to jest dniem, w którym na mocy dawnego
zwyczaju zabijano baranka wielkanocnego. Gdy przyszedł
do Betfagi pod górą Oliwną, wysłał dwóch uczniów
do Betanii po oślicę, wsiadł na nią i pojechał do
Jerozolimy, aby się ziściła przepowiednia Zachariasza
proroka: Raduj się
wielce, córko Syjonu! Wykrzykuj, córko Jeruzalem! Oto
król twój przyjdzie tobie sprawiedliwy i Zbawiciel, on
ubogi, a wsiadający na oślicę i na źrebię, syna
oślicy (Zachariasz 9, 9).
W Jerozolimie wszczął się ruch wielki, gdyż
niedawno przedtem wskrzesił był Jezus Łazarza, który
od trzech dni leżał w grobie; cudu tego nikt
zaprzeczyć nie mógł. Lud był w uniesieniu radości,
kapłani zgrzytali zębami. Gdy się rozeszła pogłoska,
że cudotwórca się zbliża, lud wyszedł na Jego
przyjęcie, oddawał Mu hołdy królewskie, słał Jego
drogę gałązkami palmowymi i wołał: Hosanna, błogosławiony,
który idzie w Imię Pańskie król izraelski!
(Jan 12,13). Tak wiec okrzyknięto Zbawiciela królem
Izraela, a ów okrzyk "Hosanna" był
potępieniem tych, którzy w pięć dni potem wołali:
"Ukrzyżujcie Go!".
Szatan opętał Judasza, zwanego Iszkariotem, znanego
z chciwości, iż poszedł do arcykapłanów i setników
i umówił się z nimi, że wyda w ich ręce Pana Jezusa.
Cieszyli się bezecni i obiecali mu zdradę wynagrodzić
trzydziestu srebrnikami. Nadszedł nareszcie dzień
niekwaszonego chleba, w którym miano zabić baranka
wielkanocnego. W tym dniu rozpoczęła się święta
Męka Jezusowa; On bowiem był prawdziwym barankiem,
który miał ofiarować życie za grzechy tego
świata. Było to znowu przejście; od tego dnia bowiem
przechodził anioł śmierci około odkupionych Krwią
Chrystusa i nazwanych Jego Imieniem.
Nasamprzód spożywał Pan baranka, aby dopełnić
woli prawa, a potem dał dowód swej nieograniczonej
miłości, oddając apostołom siebie samego na pokarm, i
ofiarując się w Ofierze bezkrwawej i ucząc ich, jak
mają Jego, rzeczywistego i prawdziwego Arcykapłana
ofiarować, tak jak On się nazajutrz w krwawej
poświęcił ofierze. Można i w to uwierzyć, że
natchnione i uprzywilejowane od Boga dusze w widzeniu
oglądały, że w tej uroczystej godzinie wyświęcił
apostołów na biskupów. Potem zanucił z uczniami hymn
pochwalny, zapowiedziawszy im, co Go czeka, dodawszy im
odwagi, umocniwszy ich obietnicą Ducha świętego jako
nowego pocieszyciela, i pomodliwszy się za nich i za
cały Kościół słowami, które odtąd nazywano modlitwą kapłańską.
Potem przeszli przez strumień Cedron i udali się,
mijając Getsemani, ku górze Oliwnej, którą Pan obrał
sobie jako miejsce modlitwy, gdzie po całych nocach
wstawiał się do Ojca niebieskiego za biedną ludzkość,
i gdzie się sposobił i przygotowywał na straszne
męki, jakie Go czekały. Miejsce to było Judaszowi
dobrze znane. Tam łatwo było uwięzić Pana Jezusa bez
obawy wzburzenia ludu. Pan wiedział o zamierzonej
zdradzie Judasza i zbliżył się do niego, gdyż
nadeszła godzina Jego.
Gdy stanęli na miejscu, rzekł Pan do uczniów: Siądźcie tutaj, Ja tymczasem
pójdę i pomodlę się. Zabrał z
sobą Piotra, Jana i Jakuba, którzy byli świadkami Jego
przemienienia na górze Tabor i odezwał się do nich w
te słowa: Stroskana jest
dusza Moja; pozostańcie tutaj i czuwajcie ze Mną.
Znużenie i słabość skleiła powieki uczniów;
zasnęli, i tak Pan musiał sam jeden odbyć gorzką
walkę śmiertelną. Zawołał po trzykroć: Ojcze jeśli chcesz, oddal ode
Mnie ten kielich; wszakże nie Moja wola, ale Twoja niech
się stanie. I ukazał Mu się anioł z Nieba, posilając
Go. A będąc w ciężkości, usilniej się modlił. I
wystąpił nań pot jak krople krwi, spływające na
ziemię (Łuk. 22,42-44).
Cóż przejmowało Zbawiciela takim lękiem? Trzy
obrazy przesuwały się przed Jego oczyma i wyciskały
pot z Jego oblicza. Nasamprzód widział grzechy całego świata
przed sobą; straszny ciężar tych zbrodni miał wziąć
na swoje barki i zadość uczynić za nie Ojcu
niebieskiemu. Taki był pierwszy strach. Drugą obawą,
która Go przejęła, była myśl strasznych
cierpień, które Go czekały i
przed którymi wzdrygała się Jego natura ludzka. Ten
krwawy pot, to posilenie z Nieba, którego potrzebował,
ta błagalna modlitwa uczy nas, iż Zbawiciel był
człowiekiem i że Jego Bóstwo nie miało najmniejszego
wpływu na cierpienia, na które miało być wystawione
Jego ciało. Trzeci lęk pochodził z myśli, że mimo
okazanej przez Niego miłości, strasznych mąk i
bolesnej śmierci, miało tylu pozostać zatwardziałymi
w grzechu i pójść na wieczną zgubę. Takie były Jego
smutne myśli, które Go przeniknęły i były jakby
zapowiedzią boleści i mąk, na które niezadługo miał
być wystawiony.
Stoczywszy tę walkę z sobą i pokonawszy
nagabywające Go po trzykroć pokusy zupełnym zdaniem
się na wolę Bożą, tak jak już raz był pokonał
trzykrotną pokusę posłuszeństwem rozkazowi Boga,
wstał Pan i przebudziwszy uczniów, rzekł do nich: Wstańcie, chodźmy; zbliża
się ten, który Mnie zdradzi.
Nauka moralna
Straszny, okropny widok przedstawia się na modlitwie
w ogrójcu oczom Jezusa Chrystusa. Któż z nas
zniósłby widok choćby jednego tylko grzechu
śmiertelnego, gdyby go Bóg postawił przed duszą
naszą, oderwaną od zmysłów a przenikającą rzeczy w
istocie swojej! A tu wszystkie nagromadzone przez lat
tysiące, przez miliony milionów ludzi uparcie
grzeszących, wszystkie w nieprzeliczonych szeregach
przed Jezusem stanęły! Wszelkiego rodzaju sprośności
zmysłowe, gniewy, nienawiści, zazdrości, zdrady,
potwarze, mężobójstwa, oszukaństwa, obłudy,
świętokradztwa! Ach! któż to wszystko rozpozna i
policzy! A wszystkie uderzają na Niego, cisną, jakby
ciężar całego świata, przyznają się do Niego, jakby
wołały: I my Twoje, czy i nas bierzesz na siebie? Pan
Jezus spogląda z obrzydzeniem na prawo i lewo, ale
napróżno! Gdziekolwiek się obróci, grzech tylko
spotyka, grzech widzi, grzech słyszy, grzechu się
dotyka, grzechem oddycha, grzech pije. Znieść nie może
takiego widoku, a jednak nie śmie odepchnąć, nie śmie
się nie przyznać, bo je wziął na siebie, uznał za
swoje, stał się istotnie grzechem i przekleństwem za
nas. Czuje całą hańbę, jakby za grzechy własne i nie
śmie oczu podnieść ku Niebu. Jeżeli Pan Bóg tak
karze Syna swego jedynego, widząc w Nim tylko postać
grzesznika, to jakaż kara oczekuje nas za własne
grzechy, gdy bez żalu za nie zejdziemy z tego świata!
Błagajmy przeto Pana, aby nas miał w swej pieczy i
udzielił nam wielkiej gorliwości w pokucie, aby ona
przez zasługi Pana naszego Jezusa Chrystusa naprawdę
uczyniła nas godną miłosierdzia.
Modlitwa
Wszechmogący, wiekuisty Boże, który chcąc
rodzajowi ludzkiemu dać do naśladowania wzór pokory,
poleciłeś Zbawicielowi naszemu stać się człowiekiem
i podjąć śmierć krzyżową; spraw łaskawie, byśmy
się stali godnymi powziąć naukę z Jego cierpliwości
i mieć udział w Jego zmartwychwstaniu. Przez Pana
naszego Jezusa Chrystusa. Amen.
Żywoty Świętych Pańskich
na wszystkie dni roku, Katowice/Mikołów 1937 r.