STRONA INTERNETOWA POWSTAŁA W CELU PROPAGOWANIA MATERIAŁÓW DOTYCZĄCYCH INTEGRALNEJ WIARY KATOLICKIEJ POD DUCHOWĄ OPIEKĄ św. Ignacego, św. Dominika oraz św. Franciszka

Cytaty na nasze czasy:

"Człowiek jest stworzony, aby Boga, Pana naszego, chwalił, czcił i Jemu służył, a przez to zbawił duszę swoją. Inne zaś rzeczy na obliczu ziemi są stworzone dla człowieka i aby mu pomagały do osiągnięcia celu, dla którego jest on stworzony"

Św. Ignacy Loyola


"Papa materialiter tantum, sed non formaliter" (Papież tylko materialnie, lecz nie formalnie)

J.E. ks. bp Guerard des Lauriers



"Papież posiada asystencję Ducha Świętego przy ogłaszaniu dogmatów i zasad moralnych oraz ustalaniu norm liturgicznych oraz zasad karności duszpasterskiej. Dlatego, że jest nie do pomyślenia, aby Chrystus mógł głosić te błędy lub ustalać takie grzeszne normy dyscyplinarne, to tak samo jest także nie do pomyślenia, by asystencja, jaką przez Ducha Świętego otacza On Kościół mogła zezwolić na dokonywanie podobnych rzeczy. A zatem fakt, iż papieże Vaticanum II dopuścili się takich postępków jest pewnym znakiem, że nie posiadają oni autorytetu władzy Chrystusa. Nauki Vaticanum II, jak też mające w nim źródło reformy, są sprzeczne z Wiarą i zgubne dla naszego zbawienia wiecznego. A ponieważ Kościół jest zarówno wolny od błędu jak i nieomylny, to nie może dawać wiernym doktryn, praw, liturgii i dyscypliny sprzecznych z Wiarą i zgubnych dla naszego wiecznego zbawienia. A zatem musimy dojść do wniosku, że zarówno ten sobór jak i jego reformy nie pochodzą od Kościoła, tj. od Ducha Świętego, ale są wynikiem złowrogiej infiltracji, jaka dotknęła Kościół. Z powyższego wynika, że ci, którzy zwołali ten nieszczęsny sobór i promulgowali te złe reformy nie wprowadzili ich na mocy władzy Kościoła, za którą stoi autorytet władzy Chrystusa. Z tego słusznie wnioskujemy, że ich roszczenia do posiadania tej władzy są bezpodstawne, bez względu na wszelkie stwarzane pozory, a nawet pomimo pozornie ważnego wyboru na urząd papieski."

J.E. ks. bp Donald J. Sanborn

piątek, 2 września 2016

Żywot świętego Stefana, króla węgierskiego

(żył około roku Pańskiego 1030)

   Węgrzy, lud pogański, który zawojował Panonię czyli kraje naddunajakie, żyli prawie wyłącznie z myślistwa i wojny i często wpadali dla zdobyczy do Włoch i Niemiec, póki miecz cesarza Ottona I nie położył kresu ich najazdom w bitwie pod Augsburgiem. Najwięcej jednak przyczyniła się do tego ta okoliczność, że książę ich Gejza za przyczyną swej małżonki Sarolty, chrześcijanki, słynącej pięknością, bogobojnością i wysokim rozumem, poznał wiarę Chrystusa, wpuścił do kraju misjonarzy katolickich, a w końcu sam się dał ochrzcić. Stało się to w roku 977. W niepohamowanej gorliwości chciał Gejza odrazu wytępić w kraju pogaństwo, ale nacisk i groźby wywołały przeciwny skutek, albowiem Węgrzy tym uporczywiej stali przy pogaństwie. Pewnego razu Bóg objawił Gejzie w śnie, że będzie miał syna, który nakłoni cały naród węgierski do chrześcijaństwa i zaliczony zostanie w poczet Świętych. Spełniła się ta obietnica Boska, albowiem w roku 978 powiła Sarolta syna w mieście Granie. Rozradowani rodzice dali dziecięciu jak najtroskliwsze wychowanie i kazali je uczyć zasad wiary św. i potrzebnych umiejętności. Utalentowany królewicz rósł w lata, rozum i miłość Boga i ludzi. Bystrość jego była tak wielka, że licząc dopiero lat piętnaście, już brał udział w rządach, a gorliwość o cześć Bożą i dobro bliźniego tak silnie go ożywiała, że przy każdej sposobności wobec twardego cokolwiek i popędliwego rodzica bronił nieszczęśliwych i uciśnionych przeciw swawoli i bezprawiom gnębicieli i ciemięzców. Dopiero w osiemnastym roku życia ochrzczono go uroczyście wobec cesarza Ottona III i Henryka, księcia bawarskiego. Na chrzcie świętym otrzymał imię Stefana i złożył solenny ślub, że za pomocą Bożą nawróci cały naród na wiarę Chrystusową.

Po śmierci ojca, która nastąpiła w rok później, objął ster rządów, poślubił księżniczkę bawarską Gizelę, siostrę świętego Henryka II i sprowadził wielu znakomitych mężów i uczonych kapłanów z Niemiec do Węgier, aby za ich pomocą spełnić uroczysty ślub, złożony przy chrzcie świętym. Dzieło swe rozpoczął od utwierdzenia pokoju z wszystkimi pogranicznymi książętami. Uczynił to dlatego, aby się ustrzec przeszkód w krzewieniu chrześcijaństwa w swym kraju, jako też, aby zapewnić sobie pomoc u postronnych, gdyby Węgrzy wszczynali bunty przeciw zaprowadzaniu nowej wiary. Potem rozesłał po całym kraju posłów, głoszących w jego imieniu: "Jezus Chrystus, Syn Boży, jest niewidzialnym Królem wszech krajów. Jemu, jak wszystkie inne narody, winni podlegać i Węgrzy; zgorszenie bałwochwalstwa ma być zaniechane, a za to zakwitnąć ma cześć Ukrzyżowanego; wzywamy przeto wszystkich Węgrów, aby się dali ochrzcić!".

Owo wezwanie młodego króla wywołało gdzieniegdzie wielkie oburzenie. Wielu magnatów, napuszonych szatańską dumą, nie chciało słuchać misjonarzy, lecz zachęcali motłoch do zbrojnego oporu. Na czele rokoszu stanął Kupa, potężny hrabia Sümegh i ruszył ku grodowi Weissbrunn, rezydencji królewskiej. Stefan zebrał wiernych lenników, postem, jałmużną i modlitwą przysposobił się do boju, błagał o wstawiennictwo Matkę Boską, oddał się pod opiekę świętego Marcina i Jerzego, zachęcił żołnierstwo do męstwa i powiódł ich sam do boju z hasłem "Maryja". Walczył jak doświadczony wódz przeciw przemagającym siłom, a Pan Bóg dał mu jak najświetniejsze zwycięstwo. Kupa poległ z ręki niemieckiego rycerza, inni hersztowie rokoszu ponieśli słuszną karę, a prostemu ludowi pozwolono bezkarnie wrócić do domów. Po stłumieniu rokoszu mogli misjonarze spokojniej krzewić Ewangelię. Stefan zbudował w pobliżu pobojowiska kwitnący po dziś dzień klasztor Martinsbery i cztery inne opactwa benedyktyńskie, osadził je uczonymi zakonnikami niemieckimi i włoskimi, zwiększając tym sposobem liczbę zwiastunów wiary świętej i dzielnych nauczycieli, którzy ten naród wojowniczy uczyli rolnictwa, rękodzieł i rzemiosł, zyskując wzamian za świadczone dobrodziejstwa wdzięczność na pół dzikiego jeszcze ludu. Stefan brał żywy udział w tej olbrzymiej pracy: budował liczne okazałe kościoły, objeżdżał ustawicznie kraj, starał się ustalić wszędzie ład i pokój, zachęcał władze i podwładnych do sumiennego pełnienia obowiązków i mądrymi ustawami popierał postęp i dobrobyt. Ciało i ducha utrzymywał na wodzy ciągłymi umartwieniami i ćwiczeniami pokutnymi, na jedną tylko pozwalając sobie przyjemność, tj. zajmowanie się ubogimi, wdowami i sierotami. Często przebrany chadzał z jałmużną do domów tych, którzy się wstydzili żebrać. Gdy raz był zajęty rozdzielaniem jałmużny, opadła go czereda żebraków, powaliła na ziemię, poturbowała i obdarła z wszystkiego. Gdy powstał, odezwał się w te słowa do serdecznie umiłowanej Maryi Panny: "Otóż widzisz, Królowo niebios, jak mi się odwdzięczają dzieci Twego Syna, Zbawiciela mego, ale wstaw się za nimi do Jezusa, niech im tak łaskawie wybaczy, jak ja im tego nie pamiętam!".

Po przyjęciu chrztu przez większą część poddanych, założeniu dziesięciu biskupstw i arcybiskupstw w Granie, wyprawił Stefan posłów do Rzymu, aby głowie Kościoła zdać sprawę z tego, co uczynił i prosić o zatwierdzenie fundacji.

Ucieszony z nawrócenia tak obszernego kraju papież Sylwester II nie tylko zatwierdził wszystkie rozporządzenia i fundacje Stefana, ale obdarzył go tytułem króla i ofiarował mu kosztowną koronę, mianował jego i następców jego delegatami apostolskimi i przyznał im przywilej, aby przed nimi niesiono krzyż podwójny jako oznakę godności apostolskiej. W święto Wniebowzięcia Maryi Panny koronowano Stefana na pierwszego króla Węgier. Tego samego dnia podał również do wiadomości publicznej, iż Maryję wybrał na patronkę królestwa.

Korona Stefana nie była wolna od cierni, pogański bowiem wuj jego Agula, książę siedmiogrodzki, zapałał taką nienawiścią przeciw Stefanowi i nowej wierze, że nie zważając na jego tłumaczenia i prośby, najechał Węgry jak rozbójnik. Pojmawszy wiarołomcę, zabezpieczył Stefan Siedmiogród przed najazdami Bułgarów i wcielił ten kraj do Węgier.

Niedługo potem wypowiedział mu wojnę Konrad II, cesarz niemiecki, z nader błahego powodu. Czując wstręt do rozlewu krwi, niechętnie i leniwo wziął się Stefan do obrony, nakazał po wszystkich kościołach pobożne modły do Matki Boskiej i wyjednał sobie pokój bez dobycia miecza w sposób do dziś dnia nie wyjaśniony.

Zaprowadziwszy w królestwie religijny i polityczny ład i porządek, pragnął zrzec się berła na rzecz jedynaka, syna Emeryka, liczącego lat 24, aby się w samotności i zaciszu przygotować na śmierć. Emeryk był ulubieńcem ludu, nadzieją kraju. W dzień Narodzenia Matki Boskiej roku 1031 miał się odbyć akt zrzeczenia wobec wszystkich magnatów, ale mądrość Boża zarządziła inaczej, albowiem sześć dni przedtem umarł świątobliwy królewicz i osięgnął koronę niebieską zamiast ziemskiej; papież Benedykt IX zaliczył go później do Świętych. Okrutny to był cios dla czułego serca ojca, zniweczone zostały nadzieje rodziny jego i całego narodu. Wskutek zmartwienia wpadł Stefan w chorobę, która trwała trzy lata. W czasie jego niemocy czterech hrabiów czyniło zamachy na jego życie, a kielich jego cierpień napełnił się po sam brzeg, mimo to jednak jego ufność w Bogu nie zachwiała się ani na chwilę.

Czując bliską śmierć, zebrał co najprzedniejszych magnatów około swego łoża, polecił im posłuszeństwo i poszanowanie dla papieża, przyjął pobożnie Wiatyk święty i błagał po raz ostatni Królową niebios o opiekę nad krajem i narodem. Ostatnim jego westchnieniem było imię Maryja. Umarł dnia 15 sierpnia roku Pańskiego 1038.

Żal ludu po utracie tego monarchy był nieopisany. Tysięczne tłumy towarzyszyły jego zwłokom do Stuhlweissenburga, gdzie je złożono w kaplicy Matki Boskiej. Pienia aniołów ozdobiły grób jego, a z ciała wiały wonne zapachy i wielu chorych doznało nagłego uzdrowienia. Po 50 latach otworzono grobowiec; ciało w proch się rozsypało, ale prawica, którą zdziałał tyle dobrego i udzielił tyle jałmużn, była nienaruszona. Papież Grzegorz VII policzył go w poczet Świętych, a Innocenty XI przeznaczył dzień 2 września na obchód pamiątki jego.

Nauka moralna


Pomnijmy na orędzie św. Stefana, że Jezus Chrystus jest niewidzialnym Królem wszech ludzi i narodów, któremu wszyscy winni uległość i posłuszeństwo. Prawda ta tkwiła w pamięci i sercu świętego króla Stefana, ona przyświecała mu w życiu, ona była kierowniczką wszystkich jego myśli i czynów. Idąc za jego przykładem, nie zapominajmy i my, że:

1) Jezus Chrystus jest naszym Królem jako Syn Boży. Jako prawdziwy Bóg stworzył nas i powołał na świat mocą mądrości swojej. On nas darzy światłem i powietrzem, pokarmem i napojem, pociechą i radością; Jemu jednemu wiadomo, gdzie, kiedy i wśród jakich okoliczności zejdziemy z tego świata i przeniesiemy się na drugi. Wiemy, że umrzeć musimy, ale On tylko godzinę śmierci oznacza. On wszystko urządza na dobro i korzyść naszą, a my tylko prosić Go możemy, aby się stała Jego wola święta. Aniołowie, którzy pokusili się kiedyś oprzeć się Mu i zbuntować przeciw Niemu, zostali szatanami. Któż z nas ośmieli się pójść w ich ślady? Wielbmy przeto Boga i służmy Mu.

2) Jezus jest Królem naszym jako Bóg-człowiek. On nas wykupił z niewoli szatana za drogą cenę krwi swojej i dobrowolnej śmierci na krzyżu. On nas przyjął do Kościoła swego wzamian za uroczystą przy chrzcie świętym złożoną obietnicę, że Go wielbić będziemy jako Króla, że staniemy się godnymi łask Jego i będziemy słuchać Jego przykazań. Obietnicy tej dotrzymamy, dotrzymamy zaprzysiężonego Mu posłuszeństwa. Będziemy mu służyć wiernie i niezmiennie w nadziei, że nas przyjąć kiedyś raczy do Królestwa szczęścia wiekuistego. Bądź przeto pochwalony i ponad wszystko uwielbiony Jezusie Chrystusie, Królu i Panie nasz, po wszystkie wieki i czasy.

Modlitwa


Panie i Boże mój, udziel mi łaskawie tej łaski, abym i ja, jak Twój sługa Stefan święty, lekceważył sobie wszystkie dobra ziemskie i doczesne, a dążył jedynie ze wszech sił do osiągnięcia wiecznotrwałej korony niebieskiej. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, który króluje w Niebie i na ziemi. Amen.

Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku, Katowice/Mikołów 1937 r.