STRONA INTERNETOWA POWSTAŁA W CELU PROPAGOWANIA MATERIAŁÓW DOTYCZĄCYCH INTEGRALNEJ WIARY KATOLICKIEJ POD DUCHOWĄ OPIEKĄ św. Ignacego, św. Dominika oraz św. Franciszka

Cytaty na nasze czasy:

"Człowiek jest stworzony, aby Boga, Pana naszego, chwalił, czcił i Jemu służył, a przez to zbawił duszę swoją. Inne zaś rzeczy na obliczu ziemi są stworzone dla człowieka i aby mu pomagały do osiągnięcia celu, dla którego jest on stworzony"

Św. Ignacy Loyola


"Papa materialiter tantum, sed non formaliter" (Papież tylko materialnie, lecz nie formalnie)

J.E. ks. bp Guerard des Lauriers



"Papież posiada asystencję Ducha Świętego przy ogłaszaniu dogmatów i zasad moralnych oraz ustalaniu norm liturgicznych oraz zasad karności duszpasterskiej. Dlatego, że jest nie do pomyślenia, aby Chrystus mógł głosić te błędy lub ustalać takie grzeszne normy dyscyplinarne, to tak samo jest także nie do pomyślenia, by asystencja, jaką przez Ducha Świętego otacza On Kościół mogła zezwolić na dokonywanie podobnych rzeczy. A zatem fakt, iż papieże Vaticanum II dopuścili się takich postępków jest pewnym znakiem, że nie posiadają oni autorytetu władzy Chrystusa. Nauki Vaticanum II, jak też mające w nim źródło reformy, są sprzeczne z Wiarą i zgubne dla naszego zbawienia wiecznego. A ponieważ Kościół jest zarówno wolny od błędu jak i nieomylny, to nie może dawać wiernym doktryn, praw, liturgii i dyscypliny sprzecznych z Wiarą i zgubnych dla naszego wiecznego zbawienia. A zatem musimy dojść do wniosku, że zarówno ten sobór jak i jego reformy nie pochodzą od Kościoła, tj. od Ducha Świętego, ale są wynikiem złowrogiej infiltracji, jaka dotknęła Kościół. Z powyższego wynika, że ci, którzy zwołali ten nieszczęsny sobór i promulgowali te złe reformy nie wprowadzili ich na mocy władzy Kościoła, za którą stoi autorytet władzy Chrystusa. Z tego słusznie wnioskujemy, że ich roszczenia do posiadania tej władzy są bezpodstawne, bez względu na wszelkie stwarzane pozory, a nawet pomimo pozornie ważnego wyboru na urząd papieski."

J.E. ks. bp Donald J. Sanborn

poniedziałek, 25 lutego 2013

Problemy z nowym rytem święceń

 Za: Zawsze wierni nr 1/2003 (50)

      Rewolucja, która w przeciągu ostatnich trzydziestu lat objęła wszystkie niemal dziedziny życia kościelnego, z całą pewnością nie ma precedensu w historii. Na oczach zdumionych wiernych wszystko to, co przyzwyczaili się traktować jako niezmienne i nienaruszalne, uświęcone wielowiekową praktyką Kościoła, legło w gruzach w czasie krótszym niż jedno ludzie pokolenie. Nowy katechizm, nowy rytuał, nowy Kodeks Prawa Kanonicznego, nowe, ekumeniczne przekłady Pisma św., nowe reguły zakonne, „zreformowane” tradycyjne nabożeństwa (np. Różaniec), a przede wszystkim nowa Msza, Novus Ordo Missae — nic nie oparło się fanatyzmowi zwolenników aggiornamento. Skutki nie dały długo na siebie czekać. Już po kilku latach dał się zauważyć dramatyczny spadek liczby powołań kapłańskich i zakonnych, obumieranie życia religijnego i stopniowy zanik tożsamości religijnej katolików. Spośród zmian, które przyczyniły się do tego stanu rzeczy, największe znaczenie przypisać trzeba bez wątpienia „odnowionej” teologii sakramentów i reformie, której uległy poszczególne obrzędy. Wiele napisano o losie, jaki spotkał największy skarb Kościoła — Najświętszą Ofiarę Mszy, stosunkowo rzadko jednak porusza się kwestię znaczenia reformy rytu święceń kapłańskich. Zanim jednak przejdziemy do szczegółowych rozważań nad dokonanymi pod koniec lat sześćdziesiątych zmianami i ich dalekosiężnymi konsekwencjami, zatrzymajmy się na chwilę i przypomnijmy kilka podstawowych prawd Wiary.

Czym jest sakrament?

Samo słowo sakrament oznacza rzecz świętą lub tajemnicę. Jak powtarzają za św. Augustynem ojcowie Soboru Trydenckiego:
Sakrament jest widzialnym znakiem niewidzialnej łaski, ustanowionym przez Chrystusa dla naszego usprawiedliwienia.
Kard. Gasparri w swym Katechizmie pisze:
Sakramenty udzielają nam łaski uświęcającej albo ją w nas pomnażają, i łaski sakramentalnej, czyli prawa do szczególnych pomocy, żebyśmy mogli osiągnąć cel pojedynczych sakramentów.
Sobór Florencki uczy:
Siedem jest sakramentów Nowego Przymierza, tzn. chrzest, bierzmowanie, Eucharystia, pokuta, ostatnie namaszczenie, kapłaństwo i małżeństwo. (…) Wśród nich pięć pierwszych zmierza do osobistego udoskonalenia duchowego poszczególnych ludzi, dwa ostatnie zmierzają do zapewnienia rządów w Kościele i do jego wzrostu. Przez chrzest bowiem odradzamy się duchowo, przez bierzmowanie wzrastamy w łasce i umacniamy się w wierze; odrodzeni zaś i wzmocnieni karmimy się pokarmem świętej Eucharystii. Jeśli przez grzech wpadamy w chorobę duszy, wówczas przez pokutę odzyskujemy zdrowie duchowe i nawet zdrowie fizyczne, jeśli to ma być pożyteczne dla duszy. Przez kapłaństwo Kościół utrzymuje rządy i pomnaża się duchowo; przez małżeństwo pomnaża się fizycznie1.
W sakramencie łaska Boża udzielana jest mocą samego sakramentalnego obrzędu (ex opere operato), jego skuteczność pozostaje niezależna od kondycji moralnej czy nawet wiary szafarza2. Jak pisze św. Tomasz:
szafarz udzielając sakramentów działa jako narzędzie; nie działa więc mocą własną, ale mocą Chrystusa. Do tej zaś własnej mocy człowieka należy zarówno miłość, jak i wiara. Zatem, jak do dokonania się sakramentu nie jest wymagane, żeby szafarz miał miłość, skoro — zgodnie z tym, co wyżej powiedziano — także grzesznicy mogą udzielać sakramentów, tak też i jego wiara nie jest wymagana. Niewierzący przeto może udzielić prawdziwego sakramentu, byleby tylko zaistniało wszystko inne do niego konieczne3.
Konieczna jest zaś, oprócz materii i formy, którymi zajmiemy się szczegółowiej, intencja szafarza —
Jeśli ktoś twierdzi, że u tych, co sprawują sakramenty i ich udzielają, nie jest potrzebna intencja przynajmniej czynienia tego, co czyni Kościół — niech będzie wyklęty4.

Materia i forma

Ojcowie Soboru Trydenckiego, posługując się terminologią arystotelesowską, użytą już wcześniej przez wielkich scholastyków (zwłaszcza św. Tomasza z Akwinu), określili, że
każdy sakrament zawiera dwie rzeczy, materię, która nazywana jest elementem, i formę, która zwykle nazywana jest słowem.
Materia i forma (res et verba) stanowią łącznie ryt zewnętrzny, posiadający na mocy ustanowienia przez Chrystusa szczególną skuteczność — zdolność do udzielania i pomnażania łaski. Tradycyjnie większe znaczenie przypisywane jest formie (słowu), jako że to poprzez słowa człowiek zwykle objawia swą intencję. „Verba inter homines obtinuerunt principatum significandi” („Pomiędzy ludźmi słowa zajęły zgoła pierwsze miejsce w oznaczaniu”) — pisze św. Augustyn5. Również materia może posiadać znaczenie symboliczne np. woda obmywającą główkę dziecka przy chrzcie czy olej, którym namaszczane jest ciało umierającego — jednak to słowa determinują ostatecznie sens.
W sakramentach ze słów i rzeczy powstaje poniekąd jedno, tak jak z formy i materii, w tym mianowicie znaczeniu, że, jak powiedziano, słowa ostatecznie stanowią o tym, co rzeczy oznaczają6.
Jednak i materia i forma i intencja szafarza są warunkami koniecznymi do ważności sakramentu.
Istotne elementy formy i materii są nienaruszalne i nie mogą zostać zmienione przez nikogo — nawet sobór ani papież nie posiadają takiej władzy. Wyjaśnia to Leon XIII w bulli Apostolicae curae:
Kościołowi nie wolno zmieniać, ani nawet dotykać, materii czy formy sakramentów. Może on zmieniać, usuwać czy wprowadzać coś do obrzędów nie zasadniczych lub do „ceremonii” towarzyszących udzielaniu sakramentu, takich jak procesje, modlitwy czy hymny, przed lub po słowach właściwej formy.
Św. Tomasz uczy:
Jest oczywiste, że gdy się opuści coś z tego, co stanowi istotną część formy sakramentalnej (substantia formae sacramentalis), ginie należyta treść znaczeniowa słów i w następstwie sakrament nie dokonuje się7.
W tym samych duchu wypowiada się św. Pius X:
Dobrze wiadomo, że Kościołowi nie przysługuje prawo wprowadzania czegoś nowego do istoty sakramentów (Ex quo nono).
Nie oznacza to, że Kościół nie może zmienić formy jakiegoś sakramentu, zastępując, nawet istotną jego część, sformułowaniem równoznacznym. Jak wyjaśnia to św. Tomasz, odpowiadając na zarzut, że niektórzy używają jako formy sakramentu bierzmowania słów „Umacniam cię krzyżmem zbawienia”, inni zaś „Umacniam cię krzyżmem uświęcenia”: „Przyczyną zbawienia jest świętość. Na jedno zatem wychodzi, czy powie się: krzyżem zbawienia, czy krzyżem odkupienia”8. Również Leon XIII w bulli Apostolicae curae (O nieważności święceń anglikańskich) przypomina:
Wiadomo, że sakramenty Nowego Prawa, będąc widzialnymi znakami niewidzialnej łaski, muszą zarówno oznaczać łaskę, którą powodują, jak i powodować łaskę, którą oznaczają. Znaczenie to, które, chociaż musi być obecne w całym zasadniczym rycie, tj. tak w formie, jak i w materii, zawiera się głównie w formie.
W przypadku zaistniałych uzasadnionych wątpliwości co do ważności udzielanego sakramentu, wiernych obowiązuje zakaz jego przyjęcia.
W udzielaniu sakramentów, podobnie jak w Konsekracji podczas Mszy, nigdy nie wolno skłaniać się ku zdaniu jedynie prawdopodobnemu, porzucając stanowisko bezpieczniejsze. Zdanie przeciwne zostało wprost potępione przez papieża Leona XI [1670—1676]. Postępowanie takie byłoby ciężkim grzechem lekceważenia tego, co ustanowił sam Chrystus Pan. Byłoby ciężkim grzechem przeciwko miłości, jako, że przyjmujący pozbawiony byłby łask i skutków sakramentu. Byłoby wreszcie ciężkim grzechem przeciwko sprawiedliwości, jako, że przyjmujący ma prawo do ważnego sakramentu9.

Sakrament kapłaństwa

Sakrament kapłaństwa posiada dla życia Kościoła znaczenie szczególne. To przez niego
Apostołowie i ich następcy w kapłaństwie otrzymali władzę konsekrowania, ofiarowania i podawania Ciała i Krwi Pańskiej, jak również odpuszczania i zatrzymywania grzechów10.
Najwcześniejsze znane obecnie ryty święceń kapłańskich pochodzą z III wieku: zawarte są w powstałym w Rzymie ok. 217 roku rytuale antypapieża Hipolita (którym posłużył się później Paweł VI przy reformie obrzędów konsekracji biskupich), oraz w sakramentarzach: św. Leona (†461), św. Gelazego (†496) i św. Grzegorza Wielkiego (†604). Obrzędy te, rewidowane później przez kanonistów, stały się ostatecznie podstawą pierwszego drukowanego pontyfikatu, wydanego w roku 1485, a papież Innocenty VII polecił stosować je we wszystkich kościołach pozostających w jedności z Rzymem. Przetrwały one w Kościele Zachodnim do roku 1968.

Istotne elementy sakramentu święceń kapłańskich

W szóstym rozdziale Dziejów Apostolskich czytamy o ustanowieniu siedmiu pierwszych diakonów: „Tych stawili przed oczyma apostołów, a oni pomodliwszy się, włożyli na nich ręce”. Możemy tu rozpoznać dwa składniki sakramentu: modlitwę (forma) i nałożenie rąk (materia). Aż do XII wieku teologowie i pisarze kościelni nie zajmowali się zagadnieniem, w którym konkretnie momencie udzielany jest sakrament i jakie słowa niezbędne są do jego ważności. Problem ten nie był jeszcze wówczas rozstrzygnięty przez uroczystą definicję, toteż przez szereg wieków występowała w tej kwestii różnica opinii, nawet, jeśli wszyscy zgadzali się, że przeprowadzony w całości obrzęd z cała pewnością udziela łaski sakramentalnej. Pierwszym dokumentem określającym nieco wyraźniej formę i materię sakramentu święceń był Dekret dla Ormian, promulgowany w roku 1439 przez Ojców Soboru Florenckiego. Czytamy w nim:
Szóstym sakramentem są święcenia. Materią jego jest to, co się [kandydatowi] podaje, aby mu udzielić święceń. Prezbiterat jest przekazany przez dotknięcie kielicha z winem i pateny z chlebem (…) Forma kapłaństwa jest taka: „Przyjmij władzę składania ofiary w kościele za żywych i umarłych w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego”11.
Dekret ten, stanowiący odbicie poglądów św. Tomasza i stałej praktyki w kościele Rzymskim, nie był jednak definicją dogmatyczną. Tą ostatnią przedstawił prawie 500 lat później papież Pius XII w dekrecie Sacramentum Ordinis (1947). Zgodnie z nią
charakter, łaska i władze sakramentu są udzielane wszystkie równocześnie przez nałożenie rąk i słowa Da quesumus... (słowa z prefacji śpiewanej podczas obrzędu święceń — przyp. red. Zawsze wierni) (…) inne ceremonie — ubieranie, namaszczanie, przekazywanie instrumentów i powtórne nałożenie rąk — nie powodują tego, co oznaczają; oznaczają one w szczegółach to, co zostało już spowodowane poprzez materię i formę.
Według tej nieomylnej definicji „forma zawiera się w słowach prefacji”. Brzmi ona (a raczej — brzmiała) następująco:
Da quaesumus, omnipotens Pater, in hoc famulos tuos presbyterii dignitatem. Innova in visceribus tuorum spiritum sanctitatis, ut acceptum a te, Deus, secundi meriti munus obtineant; censuramque morum exemplo suae conversationis insinuent (Zlej, prosimy Cię, Wszechmogący Ojcze, na te sługi swoje godność kapłańską, odnów w sercach ich ducha świętobliwości).
Według zgodnej opinii teologów katolickich, jeśli właściwie ustanowiony szafarz sakramentu używa należnej materii i formy, z co najmniej minimalną intencją — czynienia tego, co czyni Kościół — udzielany sakrament jest ważny, nawet, jeśli sam szafarz przynależy do sekty otwarcie heretyckiej. Te same wymagania odnoszą się do przyjmującego sakrament.

Sprawa święceń anglikańskich

W skutek odpadnięcia Anglii od Kościoła Powszechnego w XVI wieku, bardzo szybko pojawił się na tym terenie problem ciągłości sukcesji apostolskiej. W roku 1550 narzucone zostało siłą tzw. Ordinale Edwarda VI, ułożone przez „sześciu prałatów i sześciu ludzi Króla, biegłych w prawie Bożym, zatwierdzone i podpisane przez Jego Majestat”. Dwa lata później ryt uległ kolejnym zmianom, dodano do niego wówczas bliższe określenia nadawanych święceń. Forma „zreformowanego obrzędu” brzmiała:
Przyjmijcie Ducha Świętego. Którym grzechy odpuścicie, są im odpuszczone, którym zatrzymacie, są im zatrzymane; bądźcie wiernymi rozdawcami Słowa Bożego i Jego świętych sakramentów.
Dalej, przyjmującym księgę Biblii mówiono:
Przyjmijcie władzę głoszenia Słowa Bożego i udzielania świętych sakramentów w zgromadzeniu, do którego zostaniecie wyznaczeni.
Forma konsekracji biskupich brzmiała:
Przyjmijcie Ducha Świętego i pamiętajcie, że przez to nałożenie rąk przyjmujecie łaskę Bożą, gdyż Bóg nie dał nam ducha bojaźni, ale władzy, miłości i stateczności
i dalej:
Pamiętajcie, by czytać, napominać i nauczać. Rozmyślajcie o rzeczach zawartych w tej księdze (…) Bądźcie dla trzody Chrystusa pasterzami, nie wilkami; karmcie ją, a nie pożerajcie, podtrzymujcie słabych, leczcie chorych, łączcie, co złamane, przyjmujcie wypędzonych, szukajcie zagubionych (…).
Jak widać, w obrzędach tych nie wymieniano jednak stopnia święcenia, co Kościół zawsze uważał za konieczne dla ważności tego sakramentu.
Dopiero w roku 1662 do formy święceń kapłańskich dodane zostały (po zwrocie „Przyjmijcie Ducha Świętego”) słowa:
dla sprawowania urzędu i dzieła kapłańskiego w Kościele Bożym, teraz wam przeznaczonym, przez nałożenie naszych rąk.
Ponad 200 lat później, w roku 1896, papież Leon XIII w bulli Apostolicae curae orzekł ostatecznie (jako fakt dogmatyczny12), że święcenia udzielane przez duchowieństwo anglikańskie „stały się całkowicie nieważne i nie posiadają żadnego znaczenia”13 nie tylko ze względu na brak sukcesji (sukcesja wszystkich „biskupów” anglikańskich wywodzi się od niejakiego Mateusza Parkera, wyświęconego przez bpa Barlowa w roku 1559 wg Ordinale Edwarda VI), ale taż istotne braki w formie oraz intencji. W uzasadnieniu Papież stwierdził:
Słowa, które aż do ostatnich czasów anglikanie tu i ówdzie uważają za właściwą formę święceń kapłańskich, mianowicie „Przyjmij Ducha Świętego”, wcale nie oznaczają wyraźnie sakramentu kapłaństwa lub jego łaski czy też władzy kapłańskiej, która polega głównie na konsekrowaniu i ofiarowaniu prawdziwego Ciała i Krwi Pana w ofierze, która nie jest tylko czystym wspomnieniem ofiary dokonanej na krzyżu. Forma ta została rozszerzona następnie słowami: „dla sprawowania urzędu i dzieła kapłańskiego”, lecz świadczą one raczej o tym, iż sami anglikanie spostrzegli, że pierwsza forma była niewystarczająca i nie odpowiadająca rzeczywistości. Dodatek ten, chociażby nawet mógł nadać właściwe znaczenie formie, został jednak wprowadzony później, w sto lat po przyjęciu rytuału Edwarda. Nastąpiło to więc wówczas, gdy z podanego wyżej powodu hierarchia już wygasła i tym samym władza udzielania święceń stała się nieważna (…) Z tym zasadniczym brakiem formy połączony jest brak intencji, która z tą samą koniecznością jest wymagana, by miał miejsce sakrament14.
Defekt intencji wynika tu z całkowicie odmiennego rozumienia terminów „kapłan” i „biskup”.
W całym Ordinale nie tylko nie ma wyraźnej wzmianki o ofierze, konsekracji czy kapłaństwie (sacerdotium) i władzy konsekrowania i składania ofiary, ale, jak już stwierdziliśmy, każdy ślad po tych rzeczach, które istniały w rycie katolickim, jeśli tylko nie zostały w całości odrzucone, zostały rozmyślnie usunięte lub wykreślone (…).
A przecież
sakramenty Nowego Prawa, będąc widzialnymi znakami niewidzialnej łaski, muszą zarówno oznaczać łaskę, którą powodują, jak i powodować łaskę, którą oznaczają
Ponieważ pojawiły się sugestie, że w przyszłości być może Kościół zmieni swoje stanowisko, w liście do kard. Richarda Leon XIII zadeklarował, że jego intencją było ostateczne rozstrzygnięcie tej kwestii.

Nowy ryt święceń kapłańskich

Pius XII, kończąc w roku 1947 swą konstytucję Sacramentum ordinis słowami „Niech więc nikt nie waży się naruszać w czymkolwiek tej konstytucji przez Nas wydanej albo lekkomyślnie się jej sprzeciwiać” nie miał oczywiście na myśli uprawnionych zmian wprowadzonych przez swych następców na Stolicy Piotrowej, jednak nie spodziewał się chyba, że zaledwie 20 lat później wszystkie wydane przez niego w sposób uroczysty deklaracje zostaną anulowane. A jednak tak właśnie się stało. 18 czerwca 1968 roku papież Paweł VI swą konstytucją apostolską Pontificalis Romani recognitio promulgował nowy ryt święceń diakonów, prezbiterów i biskupów, a w cztery lata później w motu proprio Ministeria quaedem zniósł tonsurę, święcenia niższe oraz subdiakonat. W pierwszym z tych dwóch dokumentów znajdujemy takie oto zdumiewające uzasadnienie wprowadzonych zmian:
konieczne było dodanie, usunięcie i zmiana pewnych rzeczy, by przywrócić tekstowi jego wcześniejszą integralność, uczynić sformułowania bardziej zrozumiałymi i lepiej wyrazić skutek sakramentu.
Oznacza to, że przez niemal dwa tysiące lat Kościół używał rytu w pewien sposób okaleczonego, źle — lub co najmniej nie w pełni — wyrażającego skutek sakramentu kapłaństwa! Co więcej, dokument ten przechodzi do porządku dziennego nad promulgowaną zaledwie 20 lat wcześniej konstytucją Piusa XII, całkowicie ją lekceważąc.
W nowej formie tego sakramentu znajdują się małe, prawie nie zauważalne zmiany, których wprowadzenie miało jednak katastrofalne skutki: „skoro Kuria Rzymska mogła wprowadzić zmiany w wersji łacińskiej, to dlaczego, my (konferencja episkopatu danego kraju) również nie moglibyśmy wprowadzić pewnych drobnych zmian dla lepszego zrozumienia?”. I tak np. oficjalne tłumaczenie angielskie, zatwierdzone przez ICEL (International Committee on English in the Liturgy), mówi o udzieleniu „godności prezbiteratu”. W języku tym jednak terminy „prezbiter” i „kapłan” posiadają, przynajmniej w rozumieniu potocznym, zupełnie odmienne znaczenia. Pierwszy z nich ma konotacje zdecydowanie anglikańskie i używany jest tradycyjnie przez High Church15. Na tym jednak nie koniec: słowa „urząd posługiwania kapłańskiego drugiego stopnia” zostały zastąpione przez niejasne określenie: „współpracownicy biskupów”. Jak słusznie zauważają krytycy tłumaczenia, termin ten oznaczać może niemal wszystko, tylko nie to, co wyrażają słowa wersji oryginalnej, i prawdopodobnie powoduje nieważność sakramentu udzielanego według nowego rytuału angielskiego. I tak na przykład usunięte zostało zdanie wspominające Melchizedeka, króla i kapłana, figuratywnie przedstawiającego Mesjasza.
Biskup nie mówi już do kandydatów: „obowiązkiem kapłana jest składać ofiarę, błogosławić, prowadzić, nauczać i chrzcić”; a zamiast modlitwy: „Chleb i wino niechaj przemieniają niepokalanym błogosławieństwem w Ciało i Krew Syna Twego” obecny tekst wspomina jedynie o „ofierze przynoszonej Bogu”. Porównując te dwie formuły, można zastanawiać się: czemu nie wspomina się o Przeistoczeniu? Czy dla autorów nowego rytu nie ma ono znaczenia?
Dotąd biskup podawał neoprezbiterowi do dotknięcia nakryty pateną kielich, z materią Ofiary świętej, to jest z chlebem i winem, mówiąc: „Przyjmij władzę składania ofiary Bogu i odprawiania Mszy za żywych i umarłych, w imię Pana”. Posoborowy ryt brzmi natomiast: „Przyjmij dar ludu świętego, abyś go zanosił Bogu”. I znowu można się pytać: czy kapłan przyjmuje jeszcze władzę składania Boskiej Ofiary, czy też to „lud święty” jest odtąd ofiarnikiem? Czy podczas Mszy nie ma już Ofiary, tylko zanoszenie darów od ludzi? Czy Msza już nie jest Ofiarą przebłagalną, składaną za żywych i umarłych? Czy nie ma już w czyśćcu dusz cierpiących, którym można przyjść skutecznie z pomocą poprzez ofiarę Mszy? Nowy ryt o tym wszystkim nic nie wspomina.
Na końcu tradycyjnego rytu biskup wyraźnie udziela kapłanowi władzę rozgrzeszania: „Przyjmijcie Ducha Świętego. Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane”. Nie ma tego wcale w nowym rycie. Dlaczego? Czy kapłan ma jeszcze władzę opuszczania grzechów? Czy otrzymuje tę władzę podczas swoich święceń? A jeśli tak, dlaczego wcale się już o tym nie wspomina?
I oto mamy przed sobą ryt, który nie wyraża już istoty kapłaństwa katolickiego: ofiarowywania Mszy świętej i udzielania rozgrzeszenia.
Znikło jeszcze wiele innych obrzędów i modlitw, np. wezwanie ze (śpiewanej podczas obrzędu) Litanii do Wszystkich Świętych: „Abyś wszystkich błądzących do jedności z Kościołem przywrócić i wszystkich niewiernych do światła Ewangelii doprowadzić raczył”, a także usunięto ostatnie błogosławieństwo udzielane przez konsekrującego biskupa:
Błogosławieństwo Boga Wszechmogącego niech zstąpi na was i umocni was w urzędzie kapłańskim, abyście mogli składać Wszechmocnemu Bogu ofiarę przebłagalną za grzechy ludu.
Wszystkie te zmiany, choć nie dotykają samej istoty formy sakramentu kapłaństwa, mają opłakane skutki tak dla konsekrujących, jak i dla wyświęcanych. Choć forma nowego obrzędu jest sama w sobie ważna (przynajmniej w łacińskim oryginale), to intencja udzielającego i przyjmującego może ulegać znacznemu wypaczeniu.
Możemy rozróżnić trzy przypadki — jeśli konsekrator/konsekro­wany...
  1. ...zachowali (z powodu katolickiego wychowania) tradycyjne pojęcie kapłaństwa, to święcenia są ważne, jednak ich udzielenie/przyjęcie pozostawia bolesne wspomnienie na całe życie: udzieliłem/przyjąłem tak ważny sakrament według skażonego rytu, który nie tylko jest pozbawiony wielu łask wynikających z tradycyjnych obrzędów, lecz również dwuznacznie przedstawia tajemnicę kapłaństwa, zbliżając je do funkcji czysto naturalnej.
  2. ...mają już posoborowe pojęcie o kapłaństwie, wyrażone w nowym rycie oraz nowych dokumentach papieskich (np. Jana Pawła II Formacja kapłańska), ale wymagana intencja nie ulegała zmianie: chcą wykonać to, co Kościół zawsze czynił i czyni nadal — święcenia również są ważne. Jednak kapłani ci (podobnie jak biskupi) często mają zupełnie odmienne od tradycyjnego rozumienie swej posługi, i zależnie od stopnia ignorancji, wątpliwości lub wręcz negacji istotnych funkcji kapłańskich, przyjmują lub udzielają sakramentu niegodnie, a często też nieważnie. Przekazują skażoną naukę i zamiast prowadzić ludzi do Boga, stają się przyczyną zguby wielu dusz. W obliczu osobistych niepowodzeń czy pokus łatwo tracą tożsamość kapłańską, ponieważ ich wyobrażenie o kapłaństwie jest zbyt ludzkie.
  3. ...konsekwentnie i do końca podążają drogą „soborowej odnowy”, przyjmując całkowicie błędną koncepcję kapłaństwa, w której sługa ołtarza przeobraża się w protestanckiego pastora lub przewodniczącego zgromadzenia wiernych. Często kapłan staje się wręcz psychologiem lub liderem politycznym. Wszystko to znajduje się w wyraźnym konflikcie z prawdziwą istotą kapłaństwa i sprzeczność ta sama w sobie niweczy wymaganą intencję, tak ze strony udzielającego, jak i przyjmującego sakrament: biskup nie chce już czynić tego, co czyni Kościół, a kandydat nie chce przyjąć tego, co Kościół udziela. Święcenia kapłańskie są więc w konsekwencji nieważne.

Wnioski końcowe

Nie ulega wątpliwości, że zmiany, wprowadzone przez papieża Pawła VI konstytucją apostolską Pontificalis Romani recognitio miały, podobnie, jak w przypadku nowego rytu Mszy, charakter ekumeniczny. Ich celem, jak wykazuje Michał Davies w książce Porządek Melchizedeka, było stworzenie obrzędu święceń, akceptowalnego zarówno dla katolików, jak i protestantów. Wskazuje na to również udział w pracach nad nowym rytem tej samej grupy heretyckich „obserwatorów”, którzy przyczynili się wcześniej do zniszczenia katolickiej Mszy. Opinię tę podziela znawca problematyki święceń anglikańskich ks. Franciszek Clark16. Wszystko to rodzi podejrzenie, że pojęcia i terminy teologiczne obecne w tych obrzędach nie występują w znaczeniu, jakie nadaje im teologia katolicka. Wiąże się to również z nową, posoborową koncepcją kapłaństwa, postrzeganego obecnie raczej jako posługa polegająca na przewodniczeniu Ludowi Bożemu w służbie cierpiącym i uciśnionym, niż na pośrednictwie pomiędzy ludźmi a Bogiem.
Sytuację tę pogarsza dodatkowo postępujący kryzys wiary wśród wyższego duchowieństwa, którego wyobrażenie o kapłaństwie i urzędzie biskupim zbliża się bardzo znacząco do protestanckiego pojmowania tych funkcji. Świadczy o tym chociażby nagminne używanie tytułu biskupiego w stosunku do luterańskich supeintendentów. Fakt ten rzutuje na intencję konsekratora, która staje się wątpliwa (nawet biorąc pod uwagę wymagania minimalne — wirtualnej intencji czynienia tego, co czyni Kościół). Zwróćmy uwagę, że sytuacja ta dotyczy również wiernych uczestniczących w tzw. Mszach indultowych — często odprawianych przez księży wyświęconych wg nowego obrządku (w różnych językach narodowych) i nierzadko przez biskupów, co do których intencji można mieć poważne wątpliwości.
Jak w takiej sytuacji powinien zachować się katolik? Czy teologia moralna zna odpowiedź, która pozwoliłaby prostym wiernym, zagubionym w huraganach szalejących dziś w Kościele, odnaleźć pewny punkt oparcia? Przypomnijmy raz jeszcze słowa ks. Davisa:
W udzielaniu sakramentów, podobnie jak w Konsekracji podczas Mszy, nigdy nie wolno skłaniać się ku zdaniu jedynie prawdopodobnemu, porzucając stanowisko bezpieczniejsze. Zdanie przeciwne zostało wprost potępione przez papieża Leona XI [1670—1676]. Postępowanie takie byłoby ciężkim grzechem lekceważenia tego, co ustanowił sam Chrystus Pan. Byłoby ciężkim grzechem przeciwko miłości, jako że przyjmujący pozbawiony byłby łask i skutków sakramentu. Byłoby wreszcie ciężkim grzechem przeciwko sprawiedliwości, jako że przyjmujący ma prawo do ważnego sakramentu.
Katolikowi nigdy nie wolno więc korzystać z sakramentów, co do których ważności istnieje uzasadniona wątpliwość. W obecnej sytuacji stosuje się to często do sakramentów, których szafarzami są księża wyświęceni według nowego obrządku. Nie rozstrzygając kwestii ważności ich święceń, z całą pewnością możemy jednak powiedzieć, że w przypadku tak poważnej i dalekosiężnej w skutkach wątpliwości, świadome korzystanie z posługi duszpasterskiej tych kapłanów, które należą z pewnością do wyżej wymienionych grup 2° i 3°, jest moralnie niedopuszczalne.

Przypisy:

  1. Breviarium Fidei (BF), Poznań 1988, s. 355.
  2. „Jeśli ktoś twierdzi, że sakramenty Nowego Przymierza nie udzielają łaski mocą sakramentalnego obrzędu (ex opere operato), ale że wystarcza wiara w obietnicę Bożą do uzyskania łaski – niech będzie wyklęty”, Sobór Trydencki, sesja VII, kanon 8. BF, s. 359.
  3. Św. Tomasz z Akwinu, Suma teologiczna III.64.9, Veritas: Londyn 1984, s. 82. „Niewierzący” oznacza osobę, która nie wyznaje wiary katolickiej.
  4. Sobór Trydencki, sesja VII, kanon 11. BF, s. 359.
  5. Św. Augustyn, De doctrina christiana II, 3.
  6. Św. Tomasz z Akwinu, op. cit., III.60.7, s. 23.
  7. Św. Tomasz z Akwinu, op. cit., III.60.8, s. 24.
  8. Św. Tomasz z Akwinu, op. cit., III.72.4, s. 223.
  9. Ks. Henryk Davies SI, Moral and Pastoral Theology, Londyn 1936.
  10. Sobór Trydencki, sesja XXIII, rozdz. I. BF, s. 473–474.
  11. Sobór Florencki, Dekret dla Ormian, BF, s. 472.
  12. „Pojęciem faktu dogmatycznego posługuje się teologia dogmatyczna. Rozumie się przez ten termin: 1) konkretne zdarzenie z historii Kościoła, które nie jest objawione, lecz od którego prawdziwości zależy prawdziwość dogmatów określonych przez Kościół (faktem dogmatycznym w tym sensie jest np. prawomocność soboru powszechnego, bo od jego prawomocności zależy nieomylna pewność zdefiniowanych na soborze dogmatów (...)” – ks. Marian Kowalewski, Mały słownik teologiczny, Księgarnia Św. Wojciecha: Poznań 1960.
  13. Leon XIII, bulla Apostolicae curae, BF, s. 479.
  14. Leon XIII, op. cit., BF, s. 478-479.
  15. Odłam sekty anglikańskiej, najbardziej zbliżony do katolicyzmu pod względem doktrynalnym i liturgicznym.
  16. Franciszek Clark SI, Eucharistic Sacrifice and the Reformation, Devon: Augustine, 1981. 
                                                                                                                                                  Benedictus

Od Redakcji:  "Zwróćmy uwagę, że sytuacja ta dotyczy również wiernych uczestniczących w tzw. Mszach   indultowych — często odprawianych przez księży wyświęconych wg nowego obrządku (w różnych językach narodowych) i nierzadko przez biskupów, co do których intencji można mieć poważne wątpliwości." 
No i wiernych FSSPX, którzy korzystają z posługi księży: Wesołka, Najmowicza, Pobiedzińskiego itd...

                                                                                                                                            x. Rafał Trytek