STRONA INTERNETOWA POWSTAŁA W CELU PROPAGOWANIA MATERIAŁÓW DOTYCZĄCYCH INTEGRALNEJ WIARY KATOLICKIEJ POD DUCHOWĄ OPIEKĄ św. Ignacego, św. Dominika oraz św. Franciszka

Cytaty na nasze czasy:

"Człowiek jest stworzony, aby Boga, Pana naszego, chwalił, czcił i Jemu służył, a przez to zbawił duszę swoją. Inne zaś rzeczy na obliczu ziemi są stworzone dla człowieka i aby mu pomagały do osiągnięcia celu, dla którego jest on stworzony"

Św. Ignacy Loyola


"Papa materialiter tantum, sed non formaliter" (Papież tylko materialnie, lecz nie formalnie)

J.E. ks. bp Guerard des Lauriers



"Papież posiada asystencję Ducha Świętego przy ogłaszaniu dogmatów i zasad moralnych oraz ustalaniu norm liturgicznych oraz zasad karności duszpasterskiej. Dlatego, że jest nie do pomyślenia, aby Chrystus mógł głosić te błędy lub ustalać takie grzeszne normy dyscyplinarne, to tak samo jest także nie do pomyślenia, by asystencja, jaką przez Ducha Świętego otacza On Kościół mogła zezwolić na dokonywanie podobnych rzeczy. A zatem fakt, iż papieże Vaticanum II dopuścili się takich postępków jest pewnym znakiem, że nie posiadają oni autorytetu władzy Chrystusa. Nauki Vaticanum II, jak też mające w nim źródło reformy, są sprzeczne z Wiarą i zgubne dla naszego zbawienia wiecznego. A ponieważ Kościół jest zarówno wolny od błędu jak i nieomylny, to nie może dawać wiernym doktryn, praw, liturgii i dyscypliny sprzecznych z Wiarą i zgubnych dla naszego wiecznego zbawienia. A zatem musimy dojść do wniosku, że zarówno ten sobór jak i jego reformy nie pochodzą od Kościoła, tj. od Ducha Świętego, ale są wynikiem złowrogiej infiltracji, jaka dotknęła Kościół. Z powyższego wynika, że ci, którzy zwołali ten nieszczęsny sobór i promulgowali te złe reformy nie wprowadzili ich na mocy władzy Kościoła, za którą stoi autorytet władzy Chrystusa. Z tego słusznie wnioskujemy, że ich roszczenia do posiadania tej władzy są bezpodstawne, bez względu na wszelkie stwarzane pozory, a nawet pomimo pozornie ważnego wyboru na urząd papieski."

J.E. ks. bp Donald J. Sanborn

sobota, 15 czerwca 2013

Obalanie mitu Novus Ordo to nie to samo, co Msza Trydencka - Ks. KEVIN VAILLANCOURT cz.1

    Kiedy 7 lipca 2007 roku ogłoszone zostało motu proprio Benedykta XVI, Summorum Pontificum, jeden z jego zasadniczych "atutów" – umożliwiający publiczne odprawianie łacińskiej Mszy przy jednoczesnym utrzymaniu w mocy "prawa" do istnienia Novus Ordo Missae – polegał na stwierdzeniu istnienia "ciągłości kultu" między dwoma obrządkami. Innymi słowy, powiedziano nam, że historycznie, współczesny ryt liturgiczny (który bardziej przypomina "mszę" Cranmera niż Świętą Ofiarę Mszy obrządku rzymskiego) jest jednak kontynuacją – w formie i duchu – modlitw rzymskiej (trydenckiej) Mszy, mimo licznych odstępstw NOM od prawdziwej katolickiej liturgii. Wyrażając to językiem modernistów: jeden ryt "wyłonił się" z drugiego w taki sposób, że "nie ma żadnej sprzeczności pomiędzy tymi dwoma wydaniami Mszału Rzymskiego".
Mit ten jest jeszcze bardziej pogłębiany, gdy w artykule 1 Dekretu czytamy, że Novus Ordo Missae został nazwany "zwyczajnym wyrazem zasady modlitwy Kościoła katolickiego obrządku łacińskiego", podczas gdy Mszał Jana XXIII to "nadzwyczajny wyraz tej samej zasady modlitwy ze względu na czcigodny i starożytny zwyczaj" – koncepcja zupełnie obca tradycyjnym zasadom katolickiej liturgii obrządku rzymskiego. Jednakże zapewnia się nas, że "te dwa wyrazy zasady modlitwy Kościoła nie mogą w żaden sposób prowadzić do podziału w zasadach wiary Kościoła, są to bowiem dwie formy tego samego Rytu Rzymskiego" – nawet jeśli pobieżna obserwacja obu rytów wyraźnie świadczy o tym, że istnieje między nimi zasadnicza różnica. Kiedy występuje różnica w istocie liturgii, to w nieunikniony sposób musi istnieć podział wśród tych, którzy biorą w niej udział. Czyż nie jest to naruszenie jednego z zasadniczych znamion Kościoła, że cieszy się na całym świecie jednością w wierze i kulcie? W kilku następnych numerach The Catholic Voice mam zamiar wykazać, że sama idea istnienia "ciągłości kultu" między tymi dwoma rytami jest mitem. Jest to kłamstwo, jakiego dopuszczono się w katolickim świecie, który od czasu Vaticanum II, usłyszał (i zaakceptował) już zbyt wiele podobnych stwierdzeń w dziedzinie wiary i liturgii. To mit, który puszczono w obieg dla zadowolenia dwu zwalczających się obozów: jednego, który przedkładał odprawianie Mszy po łacinie (choć według Mszału Rzymskiego ogłoszonego w 1962 roku), podczas gdy drugi przyjmuje i preferuje obrządki sfabrykowane przez innowatorów po Vaticanum II, sprawowane w językach narodowych i z wielkim "uczestnictwem". Ponadto jest to mit, który o ile nie zostanie ujawniony w całej swej szpetocie, nadal będzie wpływał na sposób sprawowania przez katolików liturgii w neokościele, oddalając ich coraz to dalej od Wiary przodków. W kilku następnych wydaniach obnażę fałszywość tego mitu w odniesieniu do rzeczywistych różnic między dwoma rytami w trzech kluczowych obszarach: stabilności liturgii zawartej w przedsoborowej łacińskiej Mszy zestawionej z duchem zmiany występującym w nowym rycie, bogatej historii przedsoborowej łacińskiej Mszy w porównaniu z Novus Ordo i w końcu samej wewnętrznej oczywistości, która wyraźnie wskazuje, że Novus Ordo nie jest i nie może być uznany za tę samą formę kultu, która została nam przekazana przez Jezusa Chrystusa, za pośrednictwem Apostołów i jaka jest zachowywana w Kościele.



Istota nowego rytu: ciągła zmiana



"Liturgiczny konsultant" archidiecezji Seattle, ks. Jan Larson, w artykule zamieszczonym w wydawanym w Spokane piśmie Inland Register z 4 października 2007 roku, słusznie zauważył, że gdy Benedykt XVI ogłosił motu proprio, to "zapewnił biskupów, iż pozwolenie na odprawianie starej łacińskiej Mszy w żaden sposób nie umniejsza intencji Vaticanum II", chociaż on sam w to nie wierzy. Przypomina swoim czytelnikom, że "wszystkie regulacje kościelne, w tym nowe prawo dotyczące łacińskiej Mszy, muszą być interpretowane w świetle nauczania II Soboru Watykańskiego". Pisze, że dokument Vaticanum II, Konstytucja o liturgii świętej, jest "fundamentalny i podstawowy w kształtowaniu przyszłego prawa liturgicznego", i że "podstawową zasadą Konstytucji jest to, że wszelka liturgiczna odnowa ma być podjęta z «pełnym, świadomym i aktywnym udziałem» zgromadzenia – co jest założeniem najważniejszym". Kontynuuje: "Odprawianie Mszy w niezrozumiałym języku wraz z czynnościami i gestami, które nie mogą być zrozumiane, narusza bezpośrednio zasadę, iż pełne i świadome uczestnictwo jest celem, który przede wszystkim ma być zrealizowany". Dlatego oświadcza: "Ja, na przykład, nigdy bym nie przewodniczył tej dawnej łacińskiej liturgii". Ten odnoszący się do liturgicznego kultu element "ducha Vaticanum II" ("czynne uczestnictwo wiernych") był wielokrotnie przywoływany od chwili promulgacji motu proprio. Vaticanum II propagował zbiorowe i społeczne akty uczestnictwa wśród biorących udział w jego liturgicznych formach, podczas gdy Kościół rzymskokatolicki, zwłaszcza od Soboru Trydenckiego nauczał, że "uczestnictwo" ma być rozumiane w sposób duchowy, kiedy to obecni ludzie są "współofiarnikami" Ofiary (Pius XII, Mediator Dei). Kapłan jest głównym i prawdziwym celebransem Mszy, natomiast ludzie łączą swoje modlitwy z jego modłami podczas Mszy i w ten sposób prawdziwie "uczestniczą" w tym akcie kultu Bożego. W rzymskiej Mszy, "uczestnictwo" ludzi nie polega na głośnych odpowiedziach, którym często brakuje jednogłośnego brzmienia. Współdziałają oni raczej przez łączenie się w duchu z kapłanem składającym (nie "przewodniczącym") Świętą Ofiarę, nierzadko poprzez modlitwy kierowane do Boga w liczbie mnogiej (wypełniając tym samym słowa "moją i waszą ofiarę", zawarte w modlitwie Orate fratres). Obawy ks. Larsona przed stosowaniem motu proprio wydają się koncentrować na użyciu łaciny. Nie dostrzega on jednak, że w tymże motu proprio Benedykt XVI przewiduje nadejście czasu, gdy łacińska Msza jeszcze bardziej dostosuje się do "zwyczajnej" liturgii neokościoła. A zatem system nieustannych zmian rozpoczętych od mszału z 1962 roku osiągnie taki stopień, że w przyszłości łacińska Msza nie będzie już przypominać tradycyjnej łacińskiej Mszy "czcigodnego i starożytnego rytu". Na przykład, zgodnie z artykułem 6 motu proprio, czytania Pisma Świętego mogą się "odbywać" w języku narodowym (jak i przez kogo, nie zostało sprecyzowane). Zdaje się to sugerować, że język narodowy może być podczas Mszy stosowany ad libitum, aby zastąpić łacińskie czytania, pod warunkiem, że w tych czytaniach używane będą współczesne tłumaczenia biblijne. Również (z "listu przewodniego do biskupów") "nowi święci i niektóre z nowych prefacji powinny (podkreślenie – ks. K. V.) zostać uwzględnione w starym Mszale" jako wyraz tego, że "obie Formy Rytu Rzymskiego mogą się przecież wzajemnie ubogacać". Jednym z głównych problemów związanych z Novus Ordo jest jego bezustanne "uaktualnianie" i "wznawianie", po to ażeby albo uzyskać "poprawny" język narodowy albo upewnić się, że język liturgii nikogo nie uraża, narzucając tym samym soborowym katolikom politycznie poprawną, "neutralną pod względem rodzaju płci" formę modlitw, jaką już w ostatnich kilku latach można było zauważyć. W rzeczywistości, ma się wkrótce ukazać w Stanach Zjednoczonych nowy "mszał" będąc (co najmniej) już czwartym przypadkiem zmiany liturgicznej formy nowego rytu od 1971 roku. W przeciwieństwie do tego, bez względu na to, co niektórzy mogą mówić o "zmianach" w łacińskiej Mszy na przestrzeni wieków, faktem jest, że takie "poprawki" nie dotyczyły istoty samej Mszy i odbywały się z częstotliwością nie większą niż kilka stuleci. Jest to jeden z powodów, które skłoniły Papieża św. Piusa V do "kanonizowania" łacińskiej Mszy w bulli Quo primum: w celu zapewnienia niezmienności katolickiej liturgii na całym świecie i uchronienia jej przed liturgicznymi nadużyciami.



Wprowadzenie "mszy normatywnej"



Podczas gdy ks. Larson chce odwoływać się do Konstytucji o liturgii świętej by wykorzystać ją do własnych zamiarów, szerzą się jeszcze bardziej osobliwe interpretacje tego dokumentu Vaticanum II, jako że dotyka on tematyki motu proprio Benedykta XVI. Na przykład, emerytowany biskup Rene Henry Gracida z Corpus Christi w Teksasie napisał opartą na własnych studiach rozprawę dowodzącą, że do używania języka narodowego podczas łacińskiej Mszy (Mszał 1962) zachęca nie tylko motu proprio Benedykta XVI, ale że już wcześniej zezwoliła na to Konstytucja o liturgii świętej oraz inne pozwolenia udzielone amerykańskim biskupom w 1964 roku. Co więcej (pisze on), że te "zezwolenia" (jego zdaniem) nigdy nie zostały odwołane. W opracowaniu zatytułowanym The Legitimacy of the Use of the Vernacular (English) Language in the Celebration of the Extraordinary Form of the Mass according to the Motu Proprio of Benedict XVI [Prawowitość użycia języka narodowego (angielski) w sprawowaniu nadzwyczajnej formy Mszy według motu proprio Benedykta XVI] biskup Gracida tłumaczy, że według słów samego Summorum Pontificum, nauczania Vaticanum II i pozwoleń udzielonych już od 1964 roku wszystko jest przygotowane do ponownego pojawienia się czegoś co niektórzy nazywają "mszą hybrydową" – liturgii składającej się z łacińskich i narodowych (w tym wypadku angielskich) modlitw i "czytań" – nowości, która utorowała drogę dla przyjęcia liturgii odprawianej całkowicie w języku narodowym, znanej jako Novus Ordo Missae. Jest to mszał będący w użyciu w latach 1965 – 1969 (a w niektórych miejscach nawet później) gdzie wiele słów kapłana było wypowiadanych po angielsku, a tylko kilka modlitw po łacinie. "Msza hybrydowa" stacji telewizyjnej EWTN jest kontynuacją tej formy "liturgii". Biskup Gracida wyjaśnia, że to, co Benedykt XVI głosi w punkcie 6 motu proprio jest tylko echem punktu 54 Sacrosanctum Concilium. W dokumencie tym czytamy: "...można pozwolić we Mszach odprawianych z udziałem wiernych na stosowanie języka ojczystego w odpowiednim zakresie, zwłaszcza w czytaniach i «modlitwie powszechnej», oraz ... w tych także częściach, które należą do wiernych". Każdy, kto pamięta mszał z 1965 roku zdaje sobie sprawę z jego przejściowego charakteru i z tego, że angielski był zawsze używany w "głośnych" częściach liturgii, podczas gdy łacina w momentach "cichych" i to tylko przez samego kapłana. Chociaż biskup Gracida nie zaznaczył, że wydobył z piwnicy swój stary mszał z 1965 roku i go teraz używa, to faktem jest, że "opinia" ta jest w obiegu i wkrótce rozpali się w różnych miejscach i to w imię motu proprio oraz Vaticanum II. Raz jeszcze powtórzę, naruszona zostanie niezmienność liturgii, ponieważ nawiązuje się do "ducha Vaticanum II".



Zmiana w obrzędach Wielkiego Tygodnia



Benedykt XVI w Summorum Pontificum nie pozostawił wątpliwości, że każdy kapłan otrzymał pozwolenie na odprawianie łacińskiej Mszy (prywatnie, kiedy tylko chce i publicznie za zgodą biskupa), ale że ten "indult" nie obejmuje dni Wielkiego Tygodnia znanych jako "Święte Triduum Paschalne" – a mianowicie Wielkiego Czwartku, Wielkiego Piątku i Wielkiej Soboty. Gruntowna interpretacja tego fragmentu motu proprio jeszcze się nie ukazała, ale opóźnienie nie może być zbyt długie. Jak wiecie, list do biskupów towarzyszący motu proprio stwierdza, że "z zasady" żaden kapłan nie może odprawiać wyłącznie łacińskiej Mszy – musi też odprawiać według nowego rytu. Dlaczego? Cóż, jak to wyjaśnia mit, oba ryty rzekomo stanowią ten sam wyraz kultu. W związku z tym, nie można dopuścić do wyłącznego używania łacińskiej Mszy skutkującego pomniejszeniem znaczenia i ważności Novus Ordo. Jak to się stosuje do obrzędów sprawowanych podczas Triduum dopiero się okaże, ale jeśli jakieś minione obchody "zatwierdzonych" w neokościele wspólnot – gdzie łacina jest dozwolona – dałyby nam wskazówkę, to okaże się, iż w wielu przypadkach "kapłani Mszy łacińskiej" muszą uczestniczyć (przynajmniej) w liturgii w języku narodowym sprawowanej przez biskupa w kościele katedralnym w Wielki Czwartek. Od "kapłanów Mszy łacińskiej" oczekuje się, aby podczas tej ceremonii "koncelebrowali" nową liturgię z soborowym biskupem, co ma być demonstracją braterstwa i posłuszeństwa. Czy to miał na myśli Benedykt XVI, kiedy zamieszczał ten obowiązek w motu proprio? Nie mamy co do tego pewności, dlatego będziemy musieli poczekać i zobaczyć. Będziemy musieli też poczekać i zobaczyć czy "kapłani Mszy łacińskiej" będą zobowiązani sprawować obrzędy zawarte w novusowych księgach dla wszystkich ceremonii świętego Triduum zamiast tego, co znajduje się w mszale łacińskiej Mszy. Mamy pewne wskazówki (jak się zdaje), czego się będzie oczekiwać od "kapłanów Mszy łacińskiej" podczas ceremonii Wielkiego Tygodnia 2008 roku. 3 lutego 2008 roku, Benedykt XVI zakończył opracowywanie poprawionych łacińskich i narodowych form Modlitwy w intencji Żydów odmawianej w czasie liturgii Wielkiego Piątku. Podczas gdy tradycyjna forma łączyła wszystkich w modlitwie pro perfidis Judaeis (za wiarołomnych Żydów), aby z pomocą łaski Bożej, opadła z ich serc zasłona tak, by uznali Jezusa Chrystusa za swego Pana i Zbawiciela, w 1959 roku wprowadzono w tej modlitwie zmiany, które oficjalnie znalazły się w wydanym w 1962 roku Mszale. Główną treścią zmian było usunięcie przymiotnika "wiarołomni" przy pozostawieniu zamysłu modlitwy w intencji nawrócenia Żydów. Po Vaticanum II i promulgacji Nostra aetate, modlitwa została dodatkowo oczyszczona: "Módlmy się za Żydów, do których przodków Pan Bóg wpierw przemawiał, aby pomógł im wzrastać w miłości ku Niemu i w wierności Jego przymierzu". I dalej, soborowi katolicy modlili się "...aby naród pierwszego wybrania mógł osiągnąć pełnię odkupienia". W nowym rycie nie ma nic, co by mówiło o nawróceniu Żydów. Modlitwy te były zadowalające dla żydowskich przywódców i między Synagogą a modernistycznym Rzymem panowały dobre relacje aż do wieści o promulgacji Summorum Pontificum. Pomimo że słowo "wiarołomni" zostało pominięte w Mszale z 1962 roku, to żydowscy przywódcy wciąż byli zaniepokojeni modlitwą w intencji ich "nawrócenia" występującą w tych obrzędach i że przez pozwolenie na odprawianie łacińskiej Mszy, chrześcijańsko-żydowskie relacje (ich słowami) "zostaną cofnięte o tysiąc lat". Po ogłoszeniu motu proprio żydowscy przywódcy zostali zapewnieni, że wszystko będzie w porządku i w pewnym momencie arcybiskup Angelo Amato, sekretarz Kongregacji Nauki Wiary wyjaśnił, w Avvenire, że słowo "nawrócenie" nie powinno Żydów niepokoić: "Podczas Mszy, my katolicy zawsze modlimy się, w pierwszej kolejności, o swoje nawrócenie. I z powodu naszych grzechów bijemy się w piersi. A potem modlimy się o nawrócenie wszystkich chrześcijan i wszystkich niechrześcijan. Ewangelia jest dla wszystkich". Dlatego też, wydaje się, że "nawrócenie" nie oznacza już odrzucenia błędu i opowiedzenia się za Prawdziwą Wiarą, lecz raczej "nawrócenie serca: tak, by Żydzi już nie grzeszyli i sami się uświęcili". 5 lutego 2008 roku, watykański sekretarz stanu ogłosił nowe zmiany w Mszale 1962 (pamiętajmy, w motu proprio zostaliśmy ostrzeżeni, że do tego dojdzie) dotyczące Modlitwy za Żydów, zmiany, które muszą być wprowadzone do tegorocznych modlitw Wielkiego Tygodnia. Teraz modlitwa brzmi tak: "Módlmy się także za Żydów, ażeby Bóg i Pan nasz oświecił ich serca, by poznali Jezusa Chrystusa, Zbawiciela wszystkich ludzi. Wszechmogący, wieczny Boże, który chcesz, by wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy, spraw łaskawie, aby kiedy pełnia ludów wejdzie do Twojego Kościoła, cały Izrael został zbawiony". W porównaniu do Mszału 1962 jest to całkowita zmiana modlitwy, wydaje się, że usunięto słowo "nawrócenie" by zadowolić żydowskich rabinów. Nic z tych rzeczy. Według włoskiego dziennika Corriere della Sera z 7 lutego 2008 roku, Włoskie Zgromadzenie Rabinów zapowiedziało "dla namysłu przerwę" w dialogu z katolikami oraz że w ich opinii ostatnia zmiana w modlitwie Wielkiego Piątku stanowiła "porzucenie samych warunków dialogu". Czy zapowiada się więcej zmian?


Zmiany są na porządku dziennym



Istnieje więcej przykładów liturgicznych zmian, rewizji i "odnowy", które można przytoczyć, łącznie z istotnymi zmianami w kalendarzu liturgicznym prowadzącymi do tego, że nowy kalendarz jest nie do poznania, gdy się go porówna z tradycyjnym. Jednakże to, co zostało tu powiedziane wystarcza do wykazania, że koncepcja istnienia "ciągłości kultu" między tymi dwoma rytami jest mitem, a to burzy jeden z filarów podtrzymujących motu proprio. W novusowych obrzędach nie ma żadnej stałości, a gdzie stałości brak tam nie ma także prawdziwych postępów ku świętości. W następnym numerze zanalizujemy jak historia potwierdza istnienie motu-mitu. (1)



Ks. Kevin Vaillancourt



––––––––––





Artykuł powyższy ukazał się w czasopiśmie "The Catholic Voice" z marca 2008 r., OLG Press, 3914 N. Lidgerwood St., Spokane, Washington 99201-1731 USA. ( www.thecatholicvoice.org )



Tłumaczył z języka angielskiego Mirosław Salawa



––––––––––––––––

Przypisy:







3) Ks. Anthony Cekada, Pułapka mszy Motu proprio.


















9) Ks. Piotr Skarga SI, Nauki o Przenajświętszym Sakramencie.



(Przypisy od red. Ultra montes).

Za: www.ultramontes.pl