STRONA INTERNETOWA POWSTAŁA W CELU PROPAGOWANIA MATERIAŁÓW DOTYCZĄCYCH INTEGRALNEJ WIARY KATOLICKIEJ POD DUCHOWĄ OPIEKĄ św. Ignacego, św. Dominika oraz św. Franciszka

Cytaty na nasze czasy:

"Człowiek jest stworzony, aby Boga, Pana naszego, chwalił, czcił i Jemu służył, a przez to zbawił duszę swoją. Inne zaś rzeczy na obliczu ziemi są stworzone dla człowieka i aby mu pomagały do osiągnięcia celu, dla którego jest on stworzony"

Św. Ignacy Loyola


"Papa materialiter tantum, sed non formaliter" (Papież tylko materialnie, lecz nie formalnie)

J.E. ks. bp Guerard des Lauriers



"Papież posiada asystencję Ducha Świętego przy ogłaszaniu dogmatów i zasad moralnych oraz ustalaniu norm liturgicznych oraz zasad karności duszpasterskiej. Dlatego, że jest nie do pomyślenia, aby Chrystus mógł głosić te błędy lub ustalać takie grzeszne normy dyscyplinarne, to tak samo jest także nie do pomyślenia, by asystencja, jaką przez Ducha Świętego otacza On Kościół mogła zezwolić na dokonywanie podobnych rzeczy. A zatem fakt, iż papieże Vaticanum II dopuścili się takich postępków jest pewnym znakiem, że nie posiadają oni autorytetu władzy Chrystusa. Nauki Vaticanum II, jak też mające w nim źródło reformy, są sprzeczne z Wiarą i zgubne dla naszego zbawienia wiecznego. A ponieważ Kościół jest zarówno wolny od błędu jak i nieomylny, to nie może dawać wiernym doktryn, praw, liturgii i dyscypliny sprzecznych z Wiarą i zgubnych dla naszego wiecznego zbawienia. A zatem musimy dojść do wniosku, że zarówno ten sobór jak i jego reformy nie pochodzą od Kościoła, tj. od Ducha Świętego, ale są wynikiem złowrogiej infiltracji, jaka dotknęła Kościół. Z powyższego wynika, że ci, którzy zwołali ten nieszczęsny sobór i promulgowali te złe reformy nie wprowadzili ich na mocy władzy Kościoła, za którą stoi autorytet władzy Chrystusa. Z tego słusznie wnioskujemy, że ich roszczenia do posiadania tej władzy są bezpodstawne, bez względu na wszelkie stwarzane pozory, a nawet pomimo pozornie ważnego wyboru na urząd papieski."

J.E. ks. bp Donald J. Sanborn

poniedziałek, 28 września 2015

Żywot świętego Wacława, króla czeskiego i Męczennika

   Kto przybywa do Pragi, stolicy królestwa czeskiego, niech nie zaniecha obejrzeć wspaniałej katedry, w której spoczywają zwłoki świętego Jana Nepomucena, złożone w srebrnej trumnie, jako też bocznej kaplicy poświęconej czci św. Wacława, króla (żył około roku Pańskiego 920). Tysiąc już lat minęło od czasu, w którym żył ten świątobliwy monarcha, a jego pamięć jeszcze nie wygasła, jeszcze dzisiaj błagają go synowie ziemi czeskiej o wstawienie się do Boga.
Ojciec Wacława, Wrocisław, był wiernym zwolennikiem chrześcijaństwa i krzewił je gorliwie w swoim państwie, natomiast matka jego, Drogomira, była jeszcze poganką. Babką jego była Ludmiła, za której staraniem chrześcijaństwo w kraju coraz głębsze zapuszczało korzenie. Brat jego Bolesław był ulubieńcem matki.
Poczciwa i bogobojna Ludmiła gorąco miłowała Wacława i starała się wychować go po chrześcijańsku. Nie sprzeciwili się temu ojciec ani matka pacholęcia i powierzyli je Ludmile, która wraz z pobożnym i rozumnym kapłanem Pawłem obeznała Wacława z świętymi tajemnicami wiary Chrystusowej i początkami nauk. Miękkie i dla wszelkiego dobrego przystępne serce Wacława było żyzną rolą, toteż Ludmiła doczekała się pociechy, że Wacław wyrósł na młodziana według serca i woli Bożej.

Gdy umarł Wrocisław, chciwa rządów Drogomira, zaślepiona w drugim synu Bolesławie, którego wychowała na bezbożnika, przywłaszczyła sobie przemocą zarząd kraju, aby później osadzić na tronie Bolesława. Dopóki żył mąż, musiała się taić ze swym wstrętem do chrześcijaństwa, ale po śmierci Wrocisława puściła cugle swej nienawiści. Na jej rozkaz zburzono wszystkie kościoły, a kapłanów rozpędzono. Nabożeństwa nie wolno było odprawiać i nie wolno było uczyć dzieci prawd wiary świętej. Prawa wydane na korzyść chrześcijan poznoszono, chrześcijańscy urzędnicy musieli ustąpić pogańskim, oddanym duszą i ciałem Drogomirze, a wielu wiernych, mężnie stojących przy wierze Chrystusowej, poniosło śmierć męczeńską.
Ze łzą w oku patrzyła bogobojna Ludmiła na te bezprawia. Aby im zapobiec, namówiła młodego Wacława, aby pochwycił ster rządów. Drogomira postanowiła się zemścić, a za pierwszą ofiarę wybrała Ludmiłę, jako filar wiary chrześcijańskiej i wierną doradczynię Wacława. Ludmiła przewidywała niebezpieczeństwo, przysposobiła się więc na śmierć i rozdzieliła swój majątek między ubogich. Pewnego dnia przybyło do jej domu dwóch pogańskich panów, nasłanych przez Drogomirę. Ludmiła przyjęła ich gościnnie, chociaż wiedziała, po co przyszli. Gdy noc zapadła i wszyscy byli pogrążeni we śnie, zakradli się skrytobójcy do komnaty Ludmiły, aby wykonać rozkaz, ale nie zastali jej, gdyż wyszła była na modlitwę do kaplicy domowej. Dostawszy się tam, natychmiast powalili staruszkę na ziemię i zadusili ją u stóp ołtarza. Stało się to roku Pańskiego 927, a Czesi czczą ją dotychczas jako Świętą.
Boleść Wacława, gdy się dowiedział o zamordowaniu babki, była tym większa, że wiedział, iż sprawczynią skrytobójstwa jest jego własna matka. Przyjaciele namawiali go do zemsty i wydania wojny matce i bratu, którzy dzierżyli część kraju, Wacław jednak pozostawił odwet Panu Bogu i modlił się bez ustanku o nawrócenie matki, którą szatan uwikłał w swe sidła.
Serce jego pałało miłością Boga i bliźnich. Wzorem jego był Zbawiciel, wstępował przeto w Jego ślady, wielbił Go w Sakramencie Ołtarza i oddawał Mu cześć podczas ofiary Mszy św. Własnymi rękoma siał pszenicę, z której wyrabiano mąkę potrzebną do Hostii Przenajświętszej, własną ręką zbierał podczas żniw kłosy i grona z winorośli, i wyrabiał z nich chleb i wino używane do ofiary Mszy świętej. O północy, nawet wśród najsroższych mrozów, wstawał z łoża i chodził do kościoła, aby się pomodlić za siebie i za swych poddanych przed Przenajświętszym Sakramentem. Dusza jego płonęła tak mocno miłością Boga, że żar ten udzielał się jego ciału. Pewnej nocy szedł boso w towarzystwie sługi wśród ostrego mrozu do kościoła. Wacław szedł szybkim krokiem, za nim postępował sługa, drżąc z zimna, i żalił się, że nie może nadążyć za panem z powodu głębokiego śniegu. Monarcha poradził mu, ażeby szedł jego śladami. Sługa usłuchał rady i natychmiast jego zmarznięte nogi uczuły przyjemne ciepło. Cześć oddawana codziennie św. Sakramentowi natchnęła Wacława miłością biednych i chorych; ona też jest w wieńcu jego zasług najpiękniejszym listkiem.
Wśród tego pobożnego życia i dzieł miłosierdzia nie zapominał Wacław o rządach. Przestrzegał prawa i sprawiedliwości, miał kapłanów w poszanowaniu, bronił poddanych od ucisku i gorliwie się starał o krzewienie między nimi cnoty i bojaźni Bożej. Sława jego świętości. i wielkiej nauki ściągnęła do Czech liczny zastęp kapłanów z pobliskich krain. Opiekował się nimi godziwie, a patrząc na ich życie, napełniał się coraz większą wzgardą świata. Już nawet myślał o złożeniu korony i wstąpieniu do zakonu Benedyktynów, gdy wtem zaszedł straszny wypadek, który uwieńczył skronie jego koroną męczeńską.
Żyjąca przy bezbożnym synie Bolesławie Drogomira czyhała na sposobność, aby dać upust swej nienawiści przeciw Wacławowi. Sposobność tę znalazła, gdy Wacław ujął się za kilku poddanymi, doznającymi strasznego ucisku od swych panów. Magnaci owi, urażeni jego pośrednictwem, spiknęli się z Drogomirą i Bolesławem na jego życie. Gdy Bolesławowi urodził się syn, skorzystała z tego, aby ściągnąć Wacława do swego domu. Święty domyślał się wprawdzie grożącego mu niebezpieczeństwa, ale nie chciał odrzucić zaproszenia. Gdy przybył do domu brata, został przyjęty ucztą, która przeciągnęła się późno w noc. Wacław, nie mający upodobania w takich biesiadach, wybrał się do pobliskiego kościoła na modlitwę. Drogomira, spostrzegłszy to, dała Bolesławowi znak, że już czas wykonać krwawy zamiar, jakoż Bolesław pobiegł z kilku siepaczami do świątyni, napadł na bezbronnego brata i przeszył go na wskroś dzidą. Stało się to dnia 28 września roku Pańskiego 938. Ciało Męczennika złożono w katedrze św. Wita w Pradze.

Nauka moralna

Uczęszczanie na Mszę świętą jest jedną z najcelniejszych ozdób życia i charakteru świętego Wacława. Jeśli ten dostojny książę i monarcha przy swych tak licznych i ważnych zajęciach mógł znaleźć tyle czasu, aby pójść na Mszę, a czasem nawet służył do niej, to jakże powinni się wstydzić ci, którzy pod lada jaką wymówką albo wcale na niej w dzień powszedni nie bywają, albo też słuchają jej obojętnie i z roztargnieniem. Gdybyśmy choć w części przejęci byli tym duchem pobożności, jaki miał święty Wacław, to inaczej powinnibyśmy się zachowywać wobec tego najświętszego obrzędu Kościoła katolickiego i nie pożałowalibyśmy tej pół godziny, aby być przytomnymi bezkrwawej Ofierze, którą Kościół święty odprawia na chwałę Boga, na podziękowanie Mu i na przejednanie Go za nasze nieprawości i grzechy. Strata tej pół godziny nic nie znaczy wobec niezmiernych i niezliczonych korzyści i błogosławieństw, jakie na nas Bóg zlewa.
Cóż skłaniało świętego Wacława do uczęszczania na Mszę? Skłaniała go do tego:
1) Żywa wiara w obecność Boga w Sakramencie Ołtarza świętego;
2) miłość Boga, który zesłał Syna z Nieba, aby za nas cierpiał i umarł dla dobra naszego;
3) niezłomne przekonanie, że Bóg wysłucha modłów i próśb jego;
4) wdzięczność za łaski i hojne dary, którymi Bóg nas obsypuje.

Modlitwa

Boże, któryś świętego Wacława przez palmę męczeńską przeniósł z ziemskiego tronu do chwały niebieskiej, racz nas miłościwie za jego wstawieniem się od wszelkich przeciwności wybawić i w Niebie daj nam w jego społeczności wiecznego zbawienia zażywać. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, który króluje w Niebie i na ziemi. Amen.

Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku - Katowice/Mikołów 1937 r.