Kto przybywa do Pragi, stolicy królestwa czeskiego,
niech nie zaniecha obejrzeć wspaniałej katedry, w
której spoczywają zwłoki świętego Jana Nepomucena,
złożone w srebrnej trumnie, jako też bocznej kaplicy
poświęconej czci św. Wacława, króla (żył około roku Pańskiego 920). Tysiąc już
lat minęło od czasu, w którym żył ten świątobliwy
monarcha, a jego pamięć jeszcze nie wygasła, jeszcze
dzisiaj błagają go synowie ziemi czeskiej o wstawienie
się do Boga.
Ojciec Wacława, Wrocisław, był wiernym zwolennikiem
chrześcijaństwa i krzewił je gorliwie w swoim
państwie, natomiast matka jego, Drogomira, była jeszcze
poganką. Babką jego była Ludmiła, za której
staraniem chrześcijaństwo w kraju coraz głębsze
zapuszczało korzenie. Brat jego Bolesław był
ulubieńcem matki.
Poczciwa i bogobojna Ludmiła gorąco miłowała
Wacława i starała się wychować go po
chrześcijańsku. Nie sprzeciwili się temu ojciec ani
matka pacholęcia i powierzyli je Ludmile, która wraz z
pobożnym i rozumnym kapłanem Pawłem obeznała Wacława
z świętymi tajemnicami wiary Chrystusowej i początkami
nauk. Miękkie i dla wszelkiego dobrego przystępne serce
Wacława było żyzną rolą, toteż Ludmiła doczekała
się pociechy, że Wacław wyrósł na młodziana według
serca i woli Bożej.
Gdy umarł Wrocisław, chciwa rządów Drogomira,
zaślepiona w drugim synu Bolesławie, którego
wychowała na bezbożnika, przywłaszczyła sobie
przemocą zarząd kraju, aby później osadzić na tronie
Bolesława. Dopóki żył mąż, musiała się taić ze
swym wstrętem do chrześcijaństwa, ale po śmierci
Wrocisława puściła cugle swej nienawiści. Na jej
rozkaz zburzono wszystkie kościoły, a kapłanów
rozpędzono. Nabożeństwa nie wolno było odprawiać i
nie wolno było uczyć dzieci prawd wiary świętej.
Prawa wydane na korzyść chrześcijan poznoszono,
chrześcijańscy urzędnicy musieli ustąpić pogańskim,
oddanym duszą i ciałem Drogomirze, a wielu wiernych,
mężnie stojących przy wierze Chrystusowej, poniosło
śmierć męczeńską.
Ze łzą w oku patrzyła bogobojna Ludmiła na te
bezprawia. Aby im zapobiec, namówiła młodego Wacława,
aby pochwycił ster rządów. Drogomira postanowiła się
zemścić, a za pierwszą ofiarę wybrała Ludmiłę,
jako filar wiary chrześcijańskiej i wierną
doradczynię Wacława. Ludmiła przewidywała
niebezpieczeństwo, przysposobiła się więc na śmierć
i rozdzieliła swój majątek między ubogich. Pewnego
dnia przybyło do jej domu dwóch pogańskich panów,
nasłanych przez Drogomirę. Ludmiła przyjęła ich
gościnnie, chociaż wiedziała, po co przyszli. Gdy noc
zapadła i wszyscy byli pogrążeni we śnie, zakradli
się skrytobójcy do komnaty Ludmiły, aby wykonać
rozkaz, ale nie zastali jej, gdyż wyszła była na
modlitwę do kaplicy domowej. Dostawszy się tam,
natychmiast powalili staruszkę na ziemię i zadusili ją
u stóp ołtarza. Stało się to roku Pańskiego 927, a
Czesi czczą ją dotychczas jako Świętą.
Boleść Wacława, gdy się dowiedział o zamordowaniu
babki, była tym większa, że wiedział, iż
sprawczynią skrytobójstwa jest jego własna matka.
Przyjaciele namawiali go do zemsty i wydania wojny matce
i bratu, którzy dzierżyli część kraju, Wacław
jednak pozostawił odwet Panu Bogu i modlił się bez
ustanku o nawrócenie matki, którą szatan uwikłał w
swe sidła.
Serce jego pałało miłością Boga i bliźnich.
Wzorem jego był Zbawiciel, wstępował przeto w Jego
ślady, wielbił Go w Sakramencie Ołtarza i oddawał Mu
cześć podczas ofiary Mszy św. Własnymi rękoma siał
pszenicę, z której wyrabiano mąkę potrzebną do
Hostii Przenajświętszej, własną ręką zbierał
podczas żniw kłosy i grona z winorośli, i wyrabiał z
nich chleb i wino używane do ofiary Mszy świętej. O
północy, nawet wśród najsroższych mrozów, wstawał
z łoża i chodził do kościoła, aby się pomodlić za
siebie i za swych poddanych przed Przenajświętszym
Sakramentem. Dusza jego płonęła tak mocno miłością
Boga, że żar ten udzielał się jego ciału. Pewnej
nocy szedł boso w towarzystwie sługi wśród ostrego
mrozu do kościoła. Wacław szedł szybkim krokiem, za
nim postępował sługa, drżąc z zimna, i żalił się,
że nie może nadążyć za panem z powodu głębokiego
śniegu. Monarcha poradził mu, ażeby szedł jego
śladami. Sługa usłuchał rady i natychmiast jego
zmarznięte nogi uczuły przyjemne ciepło. Cześć
oddawana codziennie św. Sakramentowi natchnęła
Wacława miłością biednych i chorych; ona też jest w
wieńcu jego zasług najpiękniejszym listkiem.
Wśród tego pobożnego życia i dzieł miłosierdzia
nie zapominał Wacław o rządach. Przestrzegał prawa i
sprawiedliwości, miał kapłanów w poszanowaniu,
bronił poddanych od ucisku i gorliwie się starał o krzewienie między nimi cnoty i bojaźni Bożej. Sława
jego świętości. i wielkiej nauki ściągnęła do
Czech liczny zastęp kapłanów z pobliskich krain.
Opiekował się nimi godziwie, a patrząc na ich życie,
napełniał się coraz większą wzgardą świata. Już
nawet myślał o złożeniu korony i wstąpieniu do
zakonu Benedyktynów, gdy wtem zaszedł straszny wypadek,
który uwieńczył skronie jego koroną męczeńską.
Żyjąca przy bezbożnym synie Bolesławie Drogomira
czyhała na sposobność, aby dać upust swej nienawiści
przeciw Wacławowi. Sposobność tę znalazła, gdy
Wacław ujął się za kilku poddanymi, doznającymi
strasznego ucisku od swych panów. Magnaci owi, urażeni
jego pośrednictwem, spiknęli się z Drogomirą i
Bolesławem na jego życie. Gdy Bolesławowi urodził
się syn, skorzystała z tego, aby ściągnąć Wacława
do swego domu. Święty domyślał się wprawdzie
grożącego mu niebezpieczeństwa, ale nie chciał
odrzucić zaproszenia. Gdy przybył do domu brata,
został przyjęty ucztą, która przeciągnęła się
późno w noc. Wacław, nie mający upodobania w takich
biesiadach, wybrał się do pobliskiego kościoła na
modlitwę. Drogomira, spostrzegłszy to, dała
Bolesławowi znak, że już czas wykonać krwawy zamiar,
jakoż Bolesław pobiegł z kilku siepaczami do
świątyni, napadł na bezbronnego brata i przeszył go
na wskroś dzidą. Stało się to dnia 28 września roku
Pańskiego 938. Ciało Męczennika złożono w katedrze
św. Wita w Pradze.
Nauka moralna
Uczęszczanie na Mszę świętą jest jedną z
najcelniejszych ozdób życia i charakteru świętego
Wacława. Jeśli ten dostojny książę i monarcha przy
swych tak licznych i ważnych zajęciach mógł znaleźć
tyle czasu, aby pójść na Mszę, a czasem nawet
służył do niej, to jakże powinni się wstydzić ci,
którzy pod lada jaką wymówką albo wcale na niej w
dzień powszedni nie bywają, albo też słuchają jej
obojętnie i z roztargnieniem. Gdybyśmy choć w części
przejęci byli tym duchem pobożności, jaki miał
święty Wacław, to inaczej powinnibyśmy się
zachowywać wobec tego najświętszego obrzędu
Kościoła katolickiego i nie pożałowalibyśmy tej
pół godziny, aby być przytomnymi bezkrwawej Ofierze,
którą Kościół święty odprawia na chwałę Boga, na
podziękowanie Mu i na przejednanie Go za nasze
nieprawości i grzechy. Strata tej pół godziny nic nie
znaczy wobec niezmiernych i niezliczonych korzyści i
błogosławieństw, jakie na nas Bóg zlewa.
Cóż skłaniało świętego Wacława do uczęszczania
na Mszę? Skłaniała go do tego:
1) Żywa wiara w obecność Boga w Sakramencie
Ołtarza świętego;
2) miłość Boga, który zesłał Syna z Nieba, aby
za nas cierpiał i umarł dla dobra naszego;
3) niezłomne przekonanie, że Bóg wysłucha modłów
i próśb jego;
4) wdzięczność za łaski i hojne dary, którymi
Bóg nas obsypuje.
Modlitwa
Boże, któryś świętego Wacława przez palmę
męczeńską przeniósł z ziemskiego tronu do chwały
niebieskiej, racz nas miłościwie za jego wstawieniem
się od wszelkich przeciwności wybawić i w Niebie daj
nam w jego społeczności wiecznego zbawienia zażywać.
Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, który króluje w
Niebie i na ziemi. Amen.
Żywoty Świętych Pańskich
na wszystkie dni roku - Katowice/Mikołów 1937 r.