STRONA INTERNETOWA POWSTAŁA W CELU PROPAGOWANIA MATERIAŁÓW DOTYCZĄCYCH INTEGRALNEJ WIARY KATOLICKIEJ POD DUCHOWĄ OPIEKĄ św. Ignacego, św. Dominika oraz św. Franciszka

Cytaty na nasze czasy:

"Człowiek jest stworzony, aby Boga, Pana naszego, chwalił, czcił i Jemu służył, a przez to zbawił duszę swoją. Inne zaś rzeczy na obliczu ziemi są stworzone dla człowieka i aby mu pomagały do osiągnięcia celu, dla którego jest on stworzony"

Św. Ignacy Loyola


"Papa materialiter tantum, sed non formaliter" (Papież tylko materialnie, lecz nie formalnie)

J.E. ks. bp Guerard des Lauriers



"Papież posiada asystencję Ducha Świętego przy ogłaszaniu dogmatów i zasad moralnych oraz ustalaniu norm liturgicznych oraz zasad karności duszpasterskiej. Dlatego, że jest nie do pomyślenia, aby Chrystus mógł głosić te błędy lub ustalać takie grzeszne normy dyscyplinarne, to tak samo jest także nie do pomyślenia, by asystencja, jaką przez Ducha Świętego otacza On Kościół mogła zezwolić na dokonywanie podobnych rzeczy. A zatem fakt, iż papieże Vaticanum II dopuścili się takich postępków jest pewnym znakiem, że nie posiadają oni autorytetu władzy Chrystusa. Nauki Vaticanum II, jak też mające w nim źródło reformy, są sprzeczne z Wiarą i zgubne dla naszego zbawienia wiecznego. A ponieważ Kościół jest zarówno wolny od błędu jak i nieomylny, to nie może dawać wiernym doktryn, praw, liturgii i dyscypliny sprzecznych z Wiarą i zgubnych dla naszego wiecznego zbawienia. A zatem musimy dojść do wniosku, że zarówno ten sobór jak i jego reformy nie pochodzą od Kościoła, tj. od Ducha Świętego, ale są wynikiem złowrogiej infiltracji, jaka dotknęła Kościół. Z powyższego wynika, że ci, którzy zwołali ten nieszczęsny sobór i promulgowali te złe reformy nie wprowadzili ich na mocy władzy Kościoła, za którą stoi autorytet władzy Chrystusa. Z tego słusznie wnioskujemy, że ich roszczenia do posiadania tej władzy są bezpodstawne, bez względu na wszelkie stwarzane pozory, a nawet pomimo pozornie ważnego wyboru na urząd papieski."

J.E. ks. bp Donald J. Sanborn

piątek, 4 września 2015

Wartość mojego cierpienia

Cierpienie czyni nas bohaterami.

Biedna matka tonie we łzach. Cierpi... cierpi bardzo. Miecz obosieczny tkwiący w jej sercu pozostaje dla nas niewidocznym. Domyślamy się tylko, że złość ludzka, niesprawiedliwość pozbawiła ją kawałka chleba. Patrzy na nędzę, która w swe koszmarne ramiona obejmuje jej dzieci. Widok to okropny dla serca matczynego. Modli się. Tymczasem niebo jej nie wysłuchuje. Rozumie ona zresztą, że Bóg ją kocha, trudno jednak, by w każdej potrzebie działał On cuda, tym bardziej zaraz.
Niezmiennie obejmuje myślą swe najstarsze dziecko. Ach, - to nowy miecz... Opuścił ją w tej nędzy. Poszedł na złe drogi...
I tak biedna kobieta łączy swe cierpienie ze wspomnieniami o niewiernym dziecku. Powoli dochodzi do zrozumienia, że modlitwy o nawrócenie dziecka zanoszone z tak zbolałego serca jak jej zostaną prędzej wysłuchane.
Nieznacznie też modlitwa i cierpienia zlewają się w jej życiu w jedną prośbę.
Mija tak parę lat. Biedna kobieta zapomina o cierpieniu, jakie poprzednio ją gnębiło. Już dobrze jej się powodzi.
Wtem otrzymuje list. To list od jej dziecka. Tak, to od niego. W powodzeniu mało myślała o nim. - Jak żyje, co robi - z tą myślą otwiera list. Czyta:
- Matko umieram z daleka od ciebie... - prędko zaznajamia się z treścią listu. - Miłosierny Bóg zbliżył się do mnie. Dlaczego? Przecież tak bardzo Go obrażałem. Widocznie ty, matko, modliłaś się za mnie i wiele cierpiałaś.
Matka bohaterka uratowała syna poświęceniem, ofiarą mężnie dla Boga zniesioną.
................................................................................................................................

"W świecie ducha rządzi wielkie prawo cierpienia, dusze wybrane podlegają mu więcej niż inne, one płacą okup za bliźnich i to czasem bardzo wysoki. Dopiero kiedyś dowiemy się, czego dokazały nasze cierpienia i ofiary. Trafiają one wszystkie wprost do Bożego Serca, a tam, przelane do skarbu zbawczego, rozdzielane bywają różnym duszom jako łaski. Nie opuszczając swego mieszkania, zamknięci w obrębie swojego życia wewnętrznego, możemy pocieszać, nawracać, uświęcać, zjednoczeni stale z Tym, który w nas działa, ciągle czynimy ofiary i ciągle coś w zamian otrzymujemy, a On nasze skromne dary dalej rozdziela. Z pewnością jesteśmy u niego ogromnie "wiele możni", gdy Mu ofiarujemy to, co nas boli na wewnątrz, to, co najgłębiej w nas ukryte - tę "krew własnego serca", którą ociekają zawsze męczennicy ducha" (Chrystus w braciach naszych, o. R. Plus T.J.).

Zrozumiemy teraz, dlaczego św. Teresa od Dz. J. tak bardzo pragnęła cierpieć w celach apostolskich: - O jedno tylko proszę: o miłość; jednego tylko pragnę: kochać Ciebie, Jezu; Nie mogę głosić Ewangelii, przelewać krwi dla Ciebie... mniejsza o to: Bracia moi za mnie pracują, a ja, mała dziecina, stoję przy tronie królewskim, kocham za tych, którzy walczą.
Ale jakże okazuję Ci miłość moją, skoro miłość dowodzi się czynami. Oto dziecię rzucać będzie kwiatki... do stóp tronu, kwiatki woniejące i głosem dziecinnym śpiewać będzie hymn miłości. Rzucać kwiatki, znaczy nie opuścić ani jednej sposobności do ofiary, choćby najmniejszej, ani jednego spojrzenia, ani jednego słowa, ani czynu, a wszystko spełniać z miłości ku Tobie. Chcę cierpieć, a nawet weselić się z miłości; każdą różę, napotkaną na mej drodze, dla Ciebie z listków oberwę... i śpiewać będę, śpiewać zawsze, choćbym miała kaleczyć ręce o ciernie ostre; a im kolce będą dokuczliwsze, tym głośniej śpiewać i chwalić Cię będę.
Ale na cóż, o Panie, przydać Ci się mogą kwiaty i pieśni moje?... Kościół triumfujący odbiera z rąk swego dziecka listki z róż oberwane, składa je w ręce najświętsze, by im nadać cenę nieskończoną - i rzuca je na Kościół cierpiący - aby ugasić jego płomienie i na Kościół Walczący, aby mu do zwycięstwa dopomóc.
.................................................................................................................................

Łzy obficie płyną... Nic nie jest tak niedostępnym towarzyszem człowieka, jak cierpienie. Snuje się ono poprzez życie nasze znacząc ślady swych okrutnych stóp.
Niepokalana, której, wstępując do Milicji Niepokalanej, oddaliśmy się na wyłączną własność, pragnie, byśmy byli apostołami przez cierpienie.
Gdy cierpienie ci dolega - nie załamuj się, okaż się bohaterem. Niepokalana patrzy i zbiera twe łzy - zrasza nimi dusze biednych grzeszników. I zbiera łzy matek, ojców, by więcej błogosławić ich dzieciom.
Owoc cierpienia bywa często niedostrzeżony - ale trwajmy mężnie pod Krzyżem.

                                                                                                  Opiński

Źródło: "Rycerz Niepokalanej", rok XVIII, nr 5(209), maj 1939, str. 136-137.
Pisownia oryginalna.

Za: http://staraprasa.blogspot.com/2012/08/wartosc-mojego-cierpienia.html