Jak cudownie Opatrzność Boska prowadzi ludzi do
zbawienia, można się przekonać z żywotu świętego
Eustachego i jego rodziny.
Za panowania cesarzy Wespazjana i Tytusa żył dzielny
oficer imieniem Placyd, który w wojnie przeciw Dakom tak
się odznaczył, że cesarz Trajan mianował go dowódcą
jazdy. Pochodził ze znakomitej rodziny rzymskiej i miał
za żonę zacną niewiastę imieniem Trajana, która mu
powiła dwóch synów. Chociaż poganin, był
człowiekiem sprawiedliwym i sumiennym, i ta sumienność
wyjednała mu łaskę, że przyszedł do poznania prawdy,
która jest w Jezusie Chrystusie.
Placyd był wielkim lubownikiem myślistwa; w czasie
pokoju było ono jego najmilszym zatrudnieniem. Pewnego
razu ujrzał pięknego jelenia i począł go ścigać. Po
długiej gonitwie jeleń przystanął i zwrócił się do
myśliwca. Placyd wymierzył już strzałę, ale wnet
opuścił łuk, gdyż ujrzał coś świecącego między
rogami. Przybliżywszy się, ujrzał, że jeleń ma na
głowie krzyż. W tej samej chwili usłyszał głos:
"Placydzie, czemu mnie ścigasz? Jam jest Chrystus,
którym za twoje i całego świata zbawienie umarł na
krzyżu. Widziałem twe jałmużny i dobre uczynki. Gdyś
ty wyszedł na łowy, Ja myślałem ciebie samego
ułowić".
Placyd, usłyszawszy te słowa, padł na kolana i
zawołał jak niegdyś święty Paweł: "Panie, co
chcesz, abym czynił?". "Wróć do miasta -
odpowiedział głos - idź do biskupa, daj się
ochrzcić wraz z rodziną, a potem przybądź tu na to
miejsce, abyś usłyszał, co masz czynić dla wzięcia
prawdziwych skarbów".
Opowiedziawszy żonie owo widzenie, dowiedział się
Placyd, że i ona miała objawienie i słyszała głos:
"Jutro z mężem i dziećmi przyjdziesz do Mnie!".
Uznając w tym moc Bożą, bez zwłoki wyszukali biskupa,
a nauczywszy się najważniejszych artykułów wiary,
otrzymali chrzest święty. Placyd otrzymał na chrzcie
imię Eustachego, Trajana imię Teofisty, a synowie jeden
imię Agapeta, drugi Teofista.
Zaledwie ranek zaświtał, pobiegł Eustachy do lasu,
na miejsce, gdzie usłyszał głos Pański i
uklęknąwszy, zawołał: "Panie, udziel Twemu słudze
rady, jak mu przyobiecałeś". Na te słowa usłyszał
znowu wyraźnie głos: "Błogosławiony jesteś, żeś
się przez chrzest odrodził i szatana zwyciężył.
Teraz masz być jak Mój sługa Job wystawiony na pokusy
i utrapienia, abyś otrzymał koronę niebieską. Oderwij
przeto serce od znikomości tego świata, abyś był
bogatym w dobra wiekuiste. Nie bój się niczego,
albowiem łaska Moja będzie z tobą, jak niegdyś z
Jobem. Pozostawiam ci do woli, czy teraz, czy przy końcu
życia chcesz cierpieć". Na to rzekł Eustachy:
"Panie, jeśli tak ma się stać, niech się stanie
zaraz", a otrzymawszy obietnicę, wrócił wesoły do
domu, gotowy umrzeć dla Chrystusa. Już po kilku dniach
dotknęła go ręka Pańska, bo wszyscy słudzy wymarli
mu na morowe powietrze, złodzieje skradli majątek, a
mieszkanie stało się pastwą płomieni. Zubożały
Eustachy zabrał żonę i dzieci, wsiadł na okręt i
popłynął do Egiptu. Kiedy miano wysiadać, a Eustachy
nie miał czym zapłacić za przewóz, właściciel
okrętu zabrał mu gwałtem małżonkę i odpłynął.
Eustachy wielce strapiony, poszedł z synami w głąb
kraju szukać żywności. Po jakimś czasie zagrodziła
mu drogę rzeka, którą trzeba było przebyć w bród,
ponieważ nigdzie nie było mostu. Nie mogąc synów
przenieść naraz, wziął jednego i szczęśliwie
przeniósł na drugą stronę. Wracając po drugiego,
ujrzał, jak porwał go olbrzymi wilk i uniósł do lasu.
Obejrzawszy się za pierwszym, ujrzał nadbiegającego
lwa, który uniósł go w paszczy. Już chciał się z
rozpaczy utopić, ale wnet przypomniał sobie, że Bóg
żąda ofiary. Smutny poszedł dalej i dotarłszy po
niejakim czasie do małej wioski, najął się za
parobka.
Tymczasem cesarz Trajan był w wielkich kłopotach,
bo nieprzyjaciele ze wszystkich stron niepokoili państwo
rzymskie, a nie było zdolnego wodza. Przypomniał sobie
w końcu Placyda, że jednak nikt nie wiedział, gdzie
przebywa, rozesłał żołnierzy, by go szukali i
wyznaczył wielką nagrodę temu, kto go znajdzie.
Zdarzyło się, że dwaj wysłańcy przybyli także do
wioski, gdzie przebywał Eustachy. Przypadkiem spotkali
go wracającego z pola, ale go nie poznali, on zaś,
dowiedziawszy się, że jego szukają, wziął ich do
siebie i ugościł. Gdy się na chwilę oddalił, rzekł
jeden z żołnierzy: "Człowiek ten jest tak podobny do
Placyda, że powiedziałbym, iż to on sam". Na to
rzecze drugi żołnierz: "Placyd miał bliznę na
czole. Jeśli ten ma bliznę, to on". Gdy Eustachy
wrócił i żołnierze spostrzegli bliznę, z wielkiej
radości zaczęli płakać i wyjawili mu, dlaczego go
szukają. Eustachy bez zwłoki opuścił ukrycie,
wrócił do ojczyzny, stanął na czele wojska i
wygrywając bitwę po bitwie, niebawem zupełnie pokonał
nieprzyjaciół, z czego cesarz Trajan tak się
ucieszył, że mu pozwolił wojsko w triumfie wprowadzić
do Rzymu.
Na jednym z postojów spotkali się na wspólnej
kwaterze dwaj setnicy, którzy podczas wojny odznaczyli
się wielu bohaterskimi czynami. Gdy sobie opowiadali swe
dawniejsze przygody, pokazało się, że są braćmi,
Agapetem i Teotistem, których za młodu porwały dzikie
zwierzęta. Rozmowie ich przysłuchiwała się pilnie
służebna niewiasta, która usłyszawszy imiona braci,
padła omdlała na ziemię. Bracia podnieśli ją, a gdy
odzyskała przytomność, oznajmiła im, że jest ich
matką. Wielka była radość z tego poznania i tylko to
ich smuciło, że nie wiedzieli nic o ojcu.
Teofista, znalazłszy synów, chciała z nimi pójść
do Rzymu, do czego potrzebne było pozwolenie wodza. Gdy
przemówiła do Eustachego, natychmiast ją poznał i z
oczyma wzniesionymi w niebo zaczął dziękować Bogu.
Jakże się radował, gdy mu Teofista powiedziała o
odnalezieniu się synów! Przywołani, opowiedzieli ojcu,
jak ich pasterze obronili od zwierząt, wychowali, a gdy
wybierano zdatnych do wojska, ich także wybrano. Na
wieść, że ukochany wódz odnalazł małżonkę i
dzieci, zapanowała w wojsku wielka radość i z weselem
ruszono dalej ku Rzymowi.
Tymczasem cesarz Trajan, który sprzyjał Eustachemu,
umarł, a na tronie zasiadł Hadrian. Gdy Eustachy
wkroczył na czele wojska do Rzymu, cesarz przyjął go z
wielkimi honorami, ale wolą Bożą było, aby Eustachy
był ukoronowany, i to koroną świetniejszą, aniżeli
korony ziemskich cesarzy. Według zwyczaju rzymskiego
wódz po zwycięstwie wchodził do świątyni Jowisza
składać ofiary, podczas gdy jeńców strącano ze
skały. Eustachy nie chciał tego uczynić i
odpowiedział cesarzowi z nieustraszoną odwagą: "Ja
wierzę w Chrystusa i Jemu tylko składam ofiary".
Rozgniewany cesarz zagroził mu, że go rzuci lwom na
pożarcie i nie pomnąc, jak wielkie zasługi dla
ojczyzny położył Eustachy, kazał go istotnie wraz z
Teofistą, Agapetem i Teofistem zaprowadzić do
amfiteatru, gdzie wypuszczono na nich głodne lwy. Dzikie
zwierzęta okazały się łagodniejszymi od ludzi,
pokładły się bowiem u stóp świętej rodziny, nie
wyrządzając nikomu krzywdy. Zaślepiony cesarz, jeszcze
bardziej rozdrażniony tym cudem, kazał rozpalić do
czerwoności żelaznego wołu, zrobionego umyślnie dla
męczenia chrześcijan, i spalić w nim świętych
Wyznawców. Podczas kiedy rozpalano wołu, padł Eustachy
z żoną i synami na kolana i w gorącej modlitwie
polecił siebie i swoich Panu Bogu. Potem uściskali się
i zostali wrzuceni w brzuch rozpalonego wołu, gdzie
natychmiast wyzionęli dusze, roku 120. Po trzech dniach
chciano wołu oczyścić z popiołu i spalonych kości,
znaleziono jednak ciała nienaruszone, wskutek czego
wielu pogan uwierzyło w Jezusa Chrystusa.
Chrześcijanie pogrzebali ciała z czcią wielką, a
później zbudowano nad nimi piękny kościół.
Nauka moralna
Jak dzień następuje po nocy i ustawicznie zmienia
się pogoda, tak i w życiu ludzkim szczęście splata
się z nieszczęściem. Jakże my jako chrześcijanie
mamy się wobec takich zmian w życiu zachować? Oto
powinniśmy zawsze i wszystko, jak święty Eustachy,
przyjmować od Boga; powinniśmy we wszystkich wypadkach
wielbić Opatrzność Boską i pokładać w niej
nadzieję. Nie powinniśmy w nieszczęściu tracić
odwagi, ani w szczęściu stawać się dumnymi i
zapominać o Bogu. Jest to wielka cnota, a że jej tak
mało pomiędzy ludźmi, to pochodzi z braku żywej wiary
w Opatrzność Boską, która wszystko najlepiej
urządza. Nie zapominajmy, że szczęście i
nieszczęście, życie i śmierć, majątek i nędza
pochodzą od Boga. "Pan - mówi Pismo św. - czyni
ubogim, czyni i bogatym; On poniża, On wywyższa".
Dlatego zawsze w nieszczęściu powinniśmy mówić z
pobożnym Jobem: Pan dał,
Pan odjął, jako się Panu upodobało! (Job 1,21).
Modlitwa
Boże, chętnie poddajemy i powierzamy się świętej
Opatrzności Twojej. Czyń z nami według Twego Boskiego
upodobania i udziel nam łaski, abyśmy we wszystkich
położeniach życia zawsze w wierze, nadziei i miłości
ku Tobie wiernie wytrwali. Przez Pana naszego Jezusa
Chrystusa, który króluje w Niebie i na ziemi. Amen.
Św. Eustachy i jego rodzina, Męczennicy
Urodzeni dla nieba 120 roku,
Wspomnienie 20 września
Żywoty Świętych Pańskich
na wszystkie dni roku, Katowice/Mikołów 1937 r.