STRONA INTERNETOWA POWSTAŁA W CELU PROPAGOWANIA MATERIAŁÓW DOTYCZĄCYCH INTEGRALNEJ WIARY KATOLICKIEJ POD DUCHOWĄ OPIEKĄ św. Ignacego, św. Dominika oraz św. Franciszka

Cytaty na nasze czasy:

"Człowiek jest stworzony, aby Boga, Pana naszego, chwalił, czcił i Jemu służył, a przez to zbawił duszę swoją. Inne zaś rzeczy na obliczu ziemi są stworzone dla człowieka i aby mu pomagały do osiągnięcia celu, dla którego jest on stworzony"

Św. Ignacy Loyola


"Papa materialiter tantum, sed non formaliter" (Papież tylko materialnie, lecz nie formalnie)

J.E. ks. bp Guerard des Lauriers



"Papież posiada asystencję Ducha Świętego przy ogłaszaniu dogmatów i zasad moralnych oraz ustalaniu norm liturgicznych oraz zasad karności duszpasterskiej. Dlatego, że jest nie do pomyślenia, aby Chrystus mógł głosić te błędy lub ustalać takie grzeszne normy dyscyplinarne, to tak samo jest także nie do pomyślenia, by asystencja, jaką przez Ducha Świętego otacza On Kościół mogła zezwolić na dokonywanie podobnych rzeczy. A zatem fakt, iż papieże Vaticanum II dopuścili się takich postępków jest pewnym znakiem, że nie posiadają oni autorytetu władzy Chrystusa. Nauki Vaticanum II, jak też mające w nim źródło reformy, są sprzeczne z Wiarą i zgubne dla naszego zbawienia wiecznego. A ponieważ Kościół jest zarówno wolny od błędu jak i nieomylny, to nie może dawać wiernym doktryn, praw, liturgii i dyscypliny sprzecznych z Wiarą i zgubnych dla naszego wiecznego zbawienia. A zatem musimy dojść do wniosku, że zarówno ten sobór jak i jego reformy nie pochodzą od Kościoła, tj. od Ducha Świętego, ale są wynikiem złowrogiej infiltracji, jaka dotknęła Kościół. Z powyższego wynika, że ci, którzy zwołali ten nieszczęsny sobór i promulgowali te złe reformy nie wprowadzili ich na mocy władzy Kościoła, za którą stoi autorytet władzy Chrystusa. Z tego słusznie wnioskujemy, że ich roszczenia do posiadania tej władzy są bezpodstawne, bez względu na wszelkie stwarzane pozory, a nawet pomimo pozornie ważnego wyboru na urząd papieski."

J.E. ks. bp Donald J. Sanborn

piątek, 21 sierpnia 2015

Żywot świętej Joanny Franciszki de Chantal, założycielki zakonu


 
   Urodziła się święta Joanna (żyła około roku Pańskiego 1641) we Francji w mieście Dijon w roku 1572 z rodziców znakomitego rodu. Po rychłej śmierci matki zajął się jej wychowaniem ojciec jej, Benignus Fremiot, namiestnik Burgundii, człowiek wysokich zalet. Joanna była panienką niezwykłej urody, dowcipną, żywą, pojętną, a przy tym bardzo nabożną i wielką czcicielką Matki Boskiej.
Z namowy ojca poszła za barona Chantala, dworzanina i ulubieńca króla Henryka IV. Podczas gdy mąż był ciągle na usługach dworskich, Joanna zamieszkała w zamku Bourbilly i zarządzała majątkiem.
Dwudziestoletnia pani była wzorem chrześcijańskiej matrony. Wstając najrychlej, ostatnia kładła się na spoczynek. Wszystkim zajmowała się osobiście, płaciła służbie hojne zasługi, zatrudniała ją pożytecznie i przestrzegała porządku i wzajemnej miłości między czeladką pałacową. Nadto słuchała co dzień w kaplicy Mszy św., gromadziła co wieczór domowników na wspólną modlitwę i chodziła z nimi w niedziele i święta do dość odległego kościoła. Służba kochała i szanowała ją jak matkę. Gdy męża nie było w domu, żyła samotnie, rzadko tylko przyjmowała odwiedziny, trawiła czas na modlitwie i pocieszała chorych i biednych.

Gdy w roku 1599 zapanował wielki głód, z sześciomilowego okręgu zbiegali się ubodzy do zamku, a Joanna niestrudzona rozdawała im pożywienie. Ochmistrzyni doniosła, że niektórzy żebracy nadużywają jej szczodrobliwości i pobierają po trzy, a nawet po cztery razy na dzień pożywienie. Joanna rzekła na to z uśmiechem: "Wiedziałam ci ja to sama; ale mimo to daję, ile razy żebrzą, obawiając się, aby Pan Jezus i mnie nie powiedział, iż już mi raz dał. Bylibyśmy nieszczęśliwi, gdyby nam było wzbronione prosić co dzień o chleb duszy!". Niedługo potem ochmistrzyni poczęła narzekać: "Cóż teraz poczniemy? Mamy tylko jeden korzec mąki i korzec żyta, co nie wystarczy nawet na potrzeby dworu!". Joanna odrzekła: "Dzielmy się, póki mamy, a Pan Jezus nam dopomoże". I stał się cud, albowiem sąsiek nie wypróżnił się przez pół roku, dopóki trwał głód.
Straciwszy męża przez nieszczęśliwy wypadek na polowaniu, pozostała Joanna sama na świecie z czworgiem drobnych dziatek, z których najmłodsze liczyło dopiero trzy tygodnie. Od tej chwili wstąpiła na drogę krzyżową, ciernistą i bolesną, ale kroczyła nią jak mężna niewiasta. Złożywszy ślub czystości, rozdarowała kosztowną odzież i złotolite materie kościołom, zaprowadziła oszczędności w wydatkach, a czas swój podzieliła między pracę ręczną, nauczanie swych dzieci i modlitwę, na której spędzała większą część nocy.
Miała Joanna spowiednika, kapłana bardzo zacnego, który jednak nie umiał prowadzić tej osobliwej duszy. Kazał jej ciągle modlić się, pościć, biczować, co nie przyczyniało się do uspokojenia i pociechy jej serca, mimo to jednak spełniała jak najskrupulatniej jego zlecenia. Wolne godziny spędzała u chorych i u nędzarzy, a niewiastę pewną, której rak stoczył nos, wargi i policzki, pielęgnowała z rzadkim poświęceniem przez cztery lata.
W roku 1604 poznała Joanna świętego Franciszka Salezego i pod jego kierownictwem zaczęła robić wielkie postępy w doskonałości, aż wreszcie powzięła zamiar całkowitego poświęcenia się Bogu. Święty Franciszek po dłuższej zwłoce poddał jej myśl założenia nowego zgromadzenia pod nazwą "Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny" (stąd też zwykła nazwa "Wizytek"). Zamiar Joanny spotkał się z olbrzymimi trudnościami ze strony rodziny, ale Święta, wiedząc że tam, gdzie Bóg woła, trzeba iść choćby przebojem, usunęła wszystkie przeszkody, a gdy jej piętnastoletni syn położył się na progu drzwi, aby zagrodzić matce wyjście, Joanna ze łzami w oczach, mimo ciężkiej walki, jaka toczyła się w jej sercu, przeszła przez tę żywą zaporę i poszła dokąd ją wzywała miłość Boża. Było to w roku 1610.
Przyjęła habit z rąk świętego Franciszka Salezego w mieście Annecy, z dwiema towarzyszkami, wkrótce jednak przybyło im dziesięć nowych towarzyszek. Wszystkie po roku nowicjatu zaczęły pełnić dzieła miłosierdzia, które były głównym celem nowego zgromadzenia. Cierpiały zrazu wielki niedostatek, ale zapał Joanny umiał wszystkiemu zaradzić, wszystkim zadośćuczynić i wszelkie potrzeby zaspokoić. Ź1i ludzie i zły duch stawiał jej nieprzezwyciężone na pozór przeszkody, ale mężna niewiasta wszystko pokonała. Niebawem nowe zgromadzenie liczyło już siedemdziesiąt cztery domy. Podróże, walki, utrapienia, trudy i starania Joanny były niesłychane, ale umiała wszystko znieść i przezwyciężyć. Zaczęły ją też trapić cierpienia ciała, pokusy duszne, rozmaite wątpliwości i niezwykła bojaźń grzechu, mimo to jednak nie upadała na duchu. Często też powtarzała: "Z wszystkich nieprawości najwstrętniejszą jest mi rozpacz, gdyż Bóg chce, by nędza nasza była tronem Jego miłosierdzia".
Od roku 1619 do 1622 rządziła Joanna domem, który założyła na przedmieściu św. Antoniego w Paryżu. Tu poznała św. Wincentego z Pauli, któremu św. Franciszek powierzył jej duchowne kierownictwo, ona zaś służyła mu radą przy zakładaniu zgromadzenia Córek Miłosierdzia. Po śmierci św. Franciszka Salezego Joanna przeniosła jego ciało do Annecy i zebrawszy jego pisma, ogłosiła je drukiem, jako też starała się o jego beatyfikację.
Zwiedzając klasztory zgromadzenia w roku 1641, zachorowała niebezpiecznie w Moulins. W obliczu śmierci podyktowała list pożegnalny do swych córek duchownych, przyjęła sakramenta święte i skonała z imieniem Jezus na ustach dnia 12 grudnia tegoż roku. Wspaniały pogrzeb w Annecy był chlubnym świadectwem powszechnego uwielbienia i miłości, jaką się cieszyła "matka Chantal". Papież Benedykt XIV policzył ją w poczet Błogosławionych, a Klemens XIII w roku 1767 między Świętych.

Nauka moralna

Krótki rys żywota świętej Joanny słaby tylko daje obraz tej pięknej duszy. Umieszczamy tutaj jej przemówienie o zaparciu się samego siebie, które wygłosiła do sióstr zakonnych:
"Pan nasz przywiązał nagrodę miłości swej i naszego szczęścia wiekuistego do zwycięstwa, jakie odnosimy nad samymi sobą. Zamiarem waszym przy wstąpieniu do stowarzyszenia "Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny" powinno być rozłączenie się z sobą, a połączenie z Bogiem. Osobistość nasza jest czymś lichym i nędznym: cała wasza praca będzie bezowocna, jeśli się nie zaprzecie siebie samych. Wtedy tylko będziecie oblubienicami Chrystusowymi, jeżeli ujarzmicie swój rozum, wolę, skłonności, aby się stać podobnymi Bogu. Oblubieniec serc waszych pragnie, abyście z Nim wstąpiły na Górę Oliwną. Woła was tam, gdzie się dał ukoronować cierniową koroną, poranione ciało odrzeć z szat, przybić do krzyża, napoić żółcią, zelżyć, słowem, gdzie poniósł za was mąk tyle. Tam powinnyście chętnie i z weselem obrać sobie mieszkanie, tam wiernie Go naśladować, a naśladowanie to polega właśnie na zaparciu się samego siebie i dążeniu do doskonałości. Przychodzimy na świat surowe, nieogładzone, pełne złych skłonności, które stłumić w sobie należy. Jeżeli tego zaniechamy, nigdy nie zbliżymy się do Niego w świętości i doskonałości".
"Winnyście się nadto umartwiać i oddać się w ręce tych, którzy wam przewodniczą, słuchać ich w prostocie i pokorze ducha, nakazać milczenie drażliwości. Opierając się woli przełożonych, nigdy nie zostaniecie oblubienicami Chrystusa i nie dojdziecie do doskonałości. Gdy się dobrowolnie wyrzeczecie własnej woli, uczujecie słodycz w służbie Bożej i skosztujecie rozkoszy, polegającej na pokonaniu natury. Taka jest nagroda zwycięzców; mówi Pan: "Dam im mannę ukrytą", ale pamiętajcie, że tylko zwycięzcy skosztują manny, która nie jest przeznaczona dla dusz bojaźliwych, lecz dla silnych i odważnych, dla dusz, które stanowczo sobie przedsięwzięły wyrzec się wszystkiego, co się sprzeciwia woli Bożej i co jest grzeszne; wreszcie też dla dusz, które tłumią w sobie wszelkie złe zachcenia i wszystkiego się wyrzekają. Takie dusze wszystko posiędą".

Modlitwa

Boże, któryś swą służebnicę Joannę Franciszkę w jej cierpieniach dziwną natchnął siłą zdania się na Twoją świętą wolę, racz i nam dać tę łaskę, abyśmy we wszystkich strapieniach i przeciwnościach poddali się Twym świętym wyrokom i tym sposobem osiągnęli szczęście wiekuiste. Przez Pana naszego, Jezusa Chrystusa, który z Bogiem Ojcem i Duchem świętym w jedności żyje i króluje po wszystkie wieki wieków. Amen.

Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku - Katowice/Mikołów 1937 r.