STRONA INTERNETOWA POWSTAŁA W CELU PROPAGOWANIA MATERIAŁÓW DOTYCZĄCYCH INTEGRALNEJ WIARY KATOLICKIEJ POD DUCHOWĄ OPIEKĄ św. Ignacego, św. Dominika oraz św. Franciszka

Cytaty na nasze czasy:

"Człowiek jest stworzony, aby Boga, Pana naszego, chwalił, czcił i Jemu służył, a przez to zbawił duszę swoją. Inne zaś rzeczy na obliczu ziemi są stworzone dla człowieka i aby mu pomagały do osiągnięcia celu, dla którego jest on stworzony"

Św. Ignacy Loyola


"Papa materialiter tantum, sed non formaliter" (Papież tylko materialnie, lecz nie formalnie)

J.E. ks. bp Guerard des Lauriers



"Papież posiada asystencję Ducha Świętego przy ogłaszaniu dogmatów i zasad moralnych oraz ustalaniu norm liturgicznych oraz zasad karności duszpasterskiej. Dlatego, że jest nie do pomyślenia, aby Chrystus mógł głosić te błędy lub ustalać takie grzeszne normy dyscyplinarne, to tak samo jest także nie do pomyślenia, by asystencja, jaką przez Ducha Świętego otacza On Kościół mogła zezwolić na dokonywanie podobnych rzeczy. A zatem fakt, iż papieże Vaticanum II dopuścili się takich postępków jest pewnym znakiem, że nie posiadają oni autorytetu władzy Chrystusa. Nauki Vaticanum II, jak też mające w nim źródło reformy, są sprzeczne z Wiarą i zgubne dla naszego zbawienia wiecznego. A ponieważ Kościół jest zarówno wolny od błędu jak i nieomylny, to nie może dawać wiernym doktryn, praw, liturgii i dyscypliny sprzecznych z Wiarą i zgubnych dla naszego wiecznego zbawienia. A zatem musimy dojść do wniosku, że zarówno ten sobór jak i jego reformy nie pochodzą od Kościoła, tj. od Ducha Świętego, ale są wynikiem złowrogiej infiltracji, jaka dotknęła Kościół. Z powyższego wynika, że ci, którzy zwołali ten nieszczęsny sobór i promulgowali te złe reformy nie wprowadzili ich na mocy władzy Kościoła, za którą stoi autorytet władzy Chrystusa. Z tego słusznie wnioskujemy, że ich roszczenia do posiadania tej władzy są bezpodstawne, bez względu na wszelkie stwarzane pozory, a nawet pomimo pozornie ważnego wyboru na urząd papieski."

J.E. ks. bp Donald J. Sanborn

piątek, 28 sierpnia 2015

Żywot świętego Augustyna, Biskupa i Doktora Kościoła

    Dnia 13 listopada roku 354 wydała na świat święta Monika syna, który jest po dziś dzień podziwem świata i promiennym światłem Kościoła, "tarczą religii". Ojciec jego Patrycjusz, poganin, dbał prawie wyłącznie o wykształcenie jego rozumu, a świątobliwa matka, nie mając wpływu na syna, mało tylko przyczynić się mogła do uszlachetnienia serca chłopca. Augustyn (żył około roku Pańskiego 430), chłopię lekkomyślne, brał się tylko pod naciskiem przymusu do nauki, przekładał nad nią swawolne zabawy i czytanie niemoralnych komedii, każących wyobraźnię i podniecających do rozpusty. Już w szesnastoletnim młodzieniaszku gorzał ogień zmysłowości; ojca wcale to nie obchodziło, a z przestróg i próśb matki Augustyn drwił, nazywając je grymasami kobiecymi, a nawet grzeszył umyślnie, aby swych rówieśników przewyższyć w rozpuście i niemoralności.
W roku 370 wstąpił do szkoły głównej w Kartaginie, aby uzupełnić swe studia w krasomówstwie i prawie. Czynił tutaj olbrzymie postępy w wszystkich naukach, zarazem jednak odznaczał się wyuzdaną rozpustą. Z całym zapałem młodości rzucił się w wir życia nierządnego z aktorkami i wszetecznicami, i żył w dzikim małżeństwie z niejaką Melanią, niewiastą dużych zdolności, ale zdrożne prowadzącą życie. Ta powiła mu syna, któremu wydrwiwając wiarę, dał imię Adeodata (tj. danego od Boga).

Będąc przedmiotem dumy ojca, a smutku matki, doznał wkrótce Augustyn strasznych udręczeń powątpiewania i niepokojącej niewiary. Przesycony lekkim życiem, począł szukać prawdy w poważnych studiach, czytać greckich i rzymskich filozofów, ale ci go nie zadowolili, przeszedł zatem do Pisma świętego, ale porzucił je, zrażony jego prostotą. Nareszcie popadł w kacerstwo manichejczyków, w którym sobie jakiś czas podobał, gdyż jego wymowa odniosła kilkakrotnie zwycięstwo nad prawowiernymi. Zbrojny nauką, zabawił trzy lata w Tagaście, pięć w Kartaginie jako nauczyciel krasomówstwa, wszakże sprosność studentów tak mu obmierzła, że potajemnie uszedł do Rzymu, ale i tu lepiej mu nie poszło. Z cierpkim rozczarowaniem poznał bezdenne zepsucie i niemoralność manichejczyków i złudność ich nauki, a uczniowie nie płacili mu za naukę. Zniechęcony odsunął się od wszystkiego, wnet jednak otrzymał powołanie na nauczyciela do Mediolanu. Było to dziełem miłosierdzia Boga, który chciał wynagrodzić strapionej matce łzy i modlitwy, wnoszone za synem.
Augustyn niewymownie cierpiał; z jednej strony pociągała go prawda chrześcijaństwa i żądza zbawienia wiekuistego, z drugiej krępowała go duma, ambicja i nowe miłostki. Przesiadując w ogrodzie gorzko ubolewał i utyskiwał na swoją chwiejność i brak stanowczości: "Czemuż się ociągam, czemuż mówię zawsze jutro, a nie dzisiaj, czemuż się nie podźwignę z mego pohańbienia?" Wtem usłyszał głos: "Bierz i czytaj!" Augustyn otworzył księgę i oczy jego padły na słowa: Jako we dnie uczciwie postępujmy, nie w biesiadach i pijaństwach; nie w łożach i niewstydliwościach, nie w zwadzie i zazdrości. Ale obleczcie się w Pana Jezusa Chrystusa, a nie starajcie się o ciało dla pożądliwości (Rzym. 13,13. 14). Przestał czytać. To mu wystarczyło: łaska Boża przeniknęła serce jego, potargał pęta grzechu, przysposobił się do chrztu i otrzymał go z rąk swego przyjaciela, św. Ambrożego, w czasie wielkanocnym roku 387.
Pogodzony z sobą i z Panem Bogiem wrócił w strony rodzinne do Afryki, spędził trzy lata samotnie na wsi z przyjaciółmi w ubóstwie klasztornym i oddał się cały pobożnym studiom i modlitwie. Waleriusz, biskup Hippony, wyświęcił go na kapłana i mianował go swym oficjałem. Po krótkich rządach Waleriusza Augustyn został jego następcą.

Odtąd przygarniał do siebie wszystkich przyjaciół i przeciwników, aby ich wyleczyć z błędów i zagrzać do służby Bożej. Najpierw zachęcił kapłanów do wspólnego życia klasztornego i przyjęcia ustanowionej przez siebie reguły, dając przez to początek Kanonikom regularnym. Wielki mówca, często głosił kazania, czasem dwa razy dziennie, tak jasne, przystępne i rzewne, że nie było nikogo, aby się do głębi serca nie wzruszył.
W krzewieniu wiary i w jej obronie przeciw kłamstwom i błędnym rozumowaniom kacerzy był niestrudzony. Ze wszech stron świata katolickiego szły do niego rozmaite pytania, on zaś na wszystkie dawał odpowiedzi i wyjaśnienia. Pisemne jego prace - obszerne dzieła i mniejsze rozprawy - dochodzą niesłychanej liczby 1030.
Podobnie jak szczodrobliwy był piórem, hojny był w jałmużnie. Nie szczędził nawet naczyń świętych na wspieranie ubóstwa i często żebrał o jałmużnę dla biednych.
Kacerze, lękając się jego umysłowej przewagi, nienawidzili go i byliby go pewnego razu zgładzili, gdyby przewodnik jego nie był zmylił drogi Augustyn zemścił się na nich w ten sposób, iż wstawił się za nimi u sędziego Marcelina, który chciał ich srogo ukarać za zdrożności, jakich się dopuścili na kapłanach katolickich.
Potężny ten szermierz wiary dowiódł także niezwykłej odwagi i bohaterstwa w utrapieniach wojennych, gdy król Genzeryk na czele 50.000 Wandalów obiegł Hipponę. Jako wierny pasterz pozostał przy swej trzodzie, walczącym dodawał otuchy, pielęgnował chorych, póki ogień miłości nie wysączył ostatniej kropli krwi serca jego, a dusza nie uleciała w Niebo dnia 28 sierpnia roku 430. Wandalowie zburzyli Hipponę, jednakowoż nie tknęli grobu Augustyna i jego biblioteki. Ciało jego przenieśli katolicy do Sardynii, a później do Pawii, gdzie jeszcze dzisiaj się znajduje.

Nauka moralna

Oto kilka słów z kazania św. Augustyna o zmartwychwstaniu: "Osoba, którą miłujesz, już nie żyje; nie usłyszysz jej głosu, nie może ona brać udziału w radości żyjących, a ty płaczesz. Czy płaczesz nad posiewem powierzonym ziemi? Gdyby ktoś niewiedzący biadał, co się stanie z ziarnem rzuconym w ziemię, i gdyby wzdychał nad tym, iż cały posiew stracony, gdyby patrzył na bruzdy łzawym okiem, czy byś nie litował się nad jego nieświadomością i nierozsądkiem, czy byś mu nie powiedział: "Nie upadaj na duchu. To, coś pokrył ziemią, nie jest w twym gumnie ani w twym ręku, ale bądź cierpliwy; gołe pole pokryje się za kilka miesięcy obfitym plonem, a widok ten rozraduje cię tak, jak nas, którzy wiemy, co tu wyrośnie i tą nadzieją się pocieszamy". Żniwa zboża oglądamy co rok, ale żniwa rodzaju ludzkiego raz tylko się odbędą i to na krańcu czasów. Nie możemy ci wprawdzie ich pokazać, lecz poprzestaniemy na jednym przykładzie. Zbawiciel bowiem mówi: Jeśli ziarno pszeniczne wpadłszy w ziemię nie obumrze, samo zostaje (Jan 12). Jest to przykład, mówiący o jednym ziarenku; ale przykład ten jest tak przekonywujący, że wszyscy muszą mu dać wiarę. Prócz tego głosi nam każde stworzenie naukę zmartwychwstania, jeśli tylko chcemy jej słuchać, a codzienne wydarzenia powiadają nam, co Bóg uczyni z całym rodzajem ludzkim. Zmartwychwstanie raz się tylko odbędzie. Zasypianie i budzenie się żywych istot dzieje się codziennie, a my widzimy we śnie obraz śmierci, w ocknieniu obraz zmartwychwstania. Co więc teraz dzieje się codziennie, to może się stać i stanie się kiedyś jeszcze raz. Wszakże liście opadają z drzew i odradzają się! Dokądże idą opadając, skąd przychodzą odrastając? Zima przychodzi, wszystkie drzewa schną i zdają się martwe. Zawitała wiosna, i wszystko zielenieje w świeżej szacie. Czy to się dzieje po raz pierwszy w tym roku? Nie, tak było i zeszłego roku. Rok mija i znowu powraca, a ludzie, stworzeni na obraz i podobieństwo Boga, nie mieliby zmartwychwstać po śmierci?"

Modlitwa

Wysłuchaj miłościwie błagania nasze, wszechmogący Boże, a gdy nam pozwalasz mieć ufność w Twoim miłosierdziu, za wstawieniem się błogosławionego Augustyna, Wyznawcy Twojego i biskupa, daj nam doznać skutków Twojej zwykłej dobroci. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, który króluje w Niebie i na ziemi. Amen.

Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku - Katowice/Mikołów 1937 r.