STRONA INTERNETOWA POWSTAŁA W CELU PROPAGOWANIA MATERIAŁÓW DOTYCZĄCYCH INTEGRALNEJ WIARY KATOLICKIEJ POD DUCHOWĄ OPIEKĄ św. Ignacego, św. Dominika oraz św. Franciszka

Cytaty na nasze czasy:

"Człowiek jest stworzony, aby Boga, Pana naszego, chwalił, czcił i Jemu służył, a przez to zbawił duszę swoją. Inne zaś rzeczy na obliczu ziemi są stworzone dla człowieka i aby mu pomagały do osiągnięcia celu, dla którego jest on stworzony"

Św. Ignacy Loyola


"Papa materialiter tantum, sed non formaliter" (Papież tylko materialnie, lecz nie formalnie)

J.E. ks. bp Guerard des Lauriers



"Papież posiada asystencję Ducha Świętego przy ogłaszaniu dogmatów i zasad moralnych oraz ustalaniu norm liturgicznych oraz zasad karności duszpasterskiej. Dlatego, że jest nie do pomyślenia, aby Chrystus mógł głosić te błędy lub ustalać takie grzeszne normy dyscyplinarne, to tak samo jest także nie do pomyślenia, by asystencja, jaką przez Ducha Świętego otacza On Kościół mogła zezwolić na dokonywanie podobnych rzeczy. A zatem fakt, iż papieże Vaticanum II dopuścili się takich postępków jest pewnym znakiem, że nie posiadają oni autorytetu władzy Chrystusa. Nauki Vaticanum II, jak też mające w nim źródło reformy, są sprzeczne z Wiarą i zgubne dla naszego zbawienia wiecznego. A ponieważ Kościół jest zarówno wolny od błędu jak i nieomylny, to nie może dawać wiernym doktryn, praw, liturgii i dyscypliny sprzecznych z Wiarą i zgubnych dla naszego wiecznego zbawienia. A zatem musimy dojść do wniosku, że zarówno ten sobór jak i jego reformy nie pochodzą od Kościoła, tj. od Ducha Świętego, ale są wynikiem złowrogiej infiltracji, jaka dotknęła Kościół. Z powyższego wynika, że ci, którzy zwołali ten nieszczęsny sobór i promulgowali te złe reformy nie wprowadzili ich na mocy władzy Kościoła, za którą stoi autorytet władzy Chrystusa. Z tego słusznie wnioskujemy, że ich roszczenia do posiadania tej władzy są bezpodstawne, bez względu na wszelkie stwarzane pozory, a nawet pomimo pozornie ważnego wyboru na urząd papieski."

J.E. ks. bp Donald J. Sanborn

piątek, 7 sierpnia 2015

Żywot świętego Kajetana, założyciela zakonu


 
   Święty Kajetan (żył około roku Pańskiego 1547) urodził się z bogatych i zacnych rodziców w roku 1480 w mieście Vicenza, w rzeczypospolitej Weneckiej. Skoro tylko ujrzał światło dzienne, pobożna matka ślubowała oddać go na służbę Boga i Najświętszej Panny. Już jako dziecię pilnie wystrzegał się grzechu, był miłosierny dla ubogich, wstawiał się za nimi u rodziców i zbierał dla nich jałmużny u krewnych. Najmilszą jego zabawą było budować ołtarzyki, które przystrajał obrazkami Bogarodzicy i kwieciem.
Dorósłszy, udał się na uniwersytet do Padwy i uzyskał tam stopień doktora prawa. Wysokie urodzenie, wielka uroda, nadto bogactwa i zdolności, które dla tylu młodzieńców bywają pokusą do złego, były dla niego podnietą do największej prostoty i pokory. Brali mu to za złe krewni i łajali go, mówiąc: "Taka pokora może być zaletą u biedaków, ale u wysoko urodzonych jest czymś nikczemnym".
Następnie udał się Kajetan do Rzymu, aby w zaciszu poświęcić życie Bogu i modlitwie, ale blask jego cnót bił tak jasno, że papież Julian II powierzył mu ważny urząd protonotariusza apostolskiego. Wysoka ta godność w niczym nie zmieniła jego pokory. Kilku prałatów i ludzi świeckich utworzyło było w owym czasie "Towarzystwo miłości Bożej" dla powstrzymania moralnego upadku, szerzącego się we Włoszech wskutek ustawicznych wojen i zamieszek, jako też dla położenia tamy odszczepieństwu w Niemczech. Kajetan przystąpił do tego towarzystwa, złożył swój urząd i licząc lat trzydzieści sześć, przyjął święcenia kapłańskie.

Naglące interesy powołały go niedługo do Vicenzy. Znalazłszy tam takie samo towarzystwo, z radością przystąpił do niego, mimo szorstkich wymówek ze strony swych krewnych. Słowa jego i przykład utrwaliły dalszy byt towarzystwa. Na prośby swego spowiednika, podjął się Kajetan reformy wielkiego szpitala w Wenecji, z którego to zadania wywiązał się w podziwu godny sposób. Wróciwszy do Rzymu, połączył się ze znakomitym Piotrem Karaffą, biskupem teatyńskim, i dwoma innymi kapłanami, postanawiając założyć zakon, którego zadaniem miało być dostarczanie ludom dzielnych spowiedników.
Według statutów członkami zakonu mieli być kapłani świeccy, żyjący w klasztornym odosobnieniu i oddający się wyłącznie duszpasterstwu; ślubować mieli ubóstwo, nie posiadać ani dóbr, ani stałych dochodów, a żyć tylko z tego, co im przyniesie dobrowolna ofiara. Zbieranie jałmużny było zabronione. Statuty te spotkały się z surową krytyką ze strony ogółu, szczególnie zaś ganiono nakaz najzupełniejszego ubóstwa. Kajetan, powołując się na czasy apostolskie, odpowiadał: "Odkądże to straciły znaczenie słowa Jezusowe o liliach polnych i ptakach niebieskich? czy nad nami czuwa Opatrzność Boża tylko w latach urodzajnych i spokojnych? Czy Ojciec niebieski przestał liczyć włosy na głowach naszych?". Papież Klemens VII zawołał zdumiony: "Zaiste, takiej wiary w Izraelu nie znalazłem!" i natychmiast zatwierdził nowy zakon. W roku 1525, w dzień podniesienia krzyża świętego, złożyło szczupłe grono zakonników święte śluby, obrało przełożonym Karaffę, który zrzekł się godności biskupiej, i zajęło niewielki dom w Rzymie.
Nadszedł straszny dla Rzymu rok 1527. Wojsko cesarza Karola V we Włoszech, nie pobierając od dawna żołdu, domagało się natarczywie oddania mu na łup jakiego bogatego miasta, a w końcu wzięło szturmem Rzym i zaczęło w nim po barbarzyńsku gospodarzyć. Dość powiedzieć, że znieważano nawet kościoły mordami, rabunkami i bezwstydem. W tym utrapieniu niemałą pociechą dla nieszczęsnej ludności Rzymu było przykładne i budujące zachowanie się księży teatynów. Uratowali oni życie wielu Rzymianom, pielęgnowali rannych, pocieszali umierających i ratowali nędzarzy od śmierci. Jednakże i im rozpasane żołdactwo dało się srodze we znaki, gdyż ich ubogi klasztor nie uszedł rabunku, a Kajetana i Karaffę uwięziono i katowano, aby wydali ukryte skarby, których oczywiście nie posiadali. Uwolnieni udali się do Wenecji, gdzie ich praca, zwłaszcza podczas zarazy w roku 1530, wzbudziła powszechny podziw.

W jakiś czas potem zwróciło się do św. Kajetana miasto Neapol z prośbą, aby i u nich założył dom zakonny. Gdy święty zakonodawca z sześciu kapłanami stanął na miejscu, bogaty hrabia Opido chciał mu darować wygodnie urządzony dom wraz kaplicą i znacznym rocznym dochodem, ale Kajetan nie przyjął darowizny. Wyrzekł wtenczas pamiętne słowa: "Włości i dokumentów nie potrzebuję. Mam obietnicę Jezusa Chrystusa, stwierdzoną krwią Jego najświętszą, a ta obietnica upewnia nas, że mnie i moim na niczym zbywać nie będzie, byle byśmy Mu wiernie służyli". Wkrótce potem jawnie się pokazało, dlaczego ich Opatrzność powołała do Neapolu, pojawiły się bowiem w mieście pisma Lutra, a dwóch mnichów zaprzańców zaczęło lud bałamucić i namawiać do przyjęcia nowej wiary. Kajetan zdarł maskę z obłudników, doniósł władzom o tajnych schadzkach i wymógł u rządu, aby zwodzicieli wygnano z miasta. Jego święty przykład sprawił, że religijność i moralność duchowieństwa i ludu tamtejszego podniosły się na dawno niewidziane wyżyny, ale te olbrzymie prace wyczerpały jego siły i powaliły go na łoże boleści. Lekarze radzili mu, aby dla zdrowia przestał sypiać na gołych deskach, on jednak odpowiedział: "Zbawiciel mój umarł na krzyżu, niechże mi więc będzie wolno skonać w popiele", po czym kazał się położyć na worze pokutnym, rozciągniętym na ziemi posypanej popiołem, przyjął sakramenta święte i oddał Bogu ducha dnia 7 sierpnia 1547 r. W roku 1629 zaliczono go do Błogosławionych, a w roku 1671 do Świętych. Zakon jego rozkrzewił się po Włoszech, Hiszpanii, Niemczech i w naszym kraju, ale przewroty i burze polityczne późniejszych czasów dużo mu zaszkodziły.

Nauka moralna

Życie świętego Kajetana opierało się na dwóch zasadniczych prawdach nauki Chrystusowej: Wszyscy jesteśmy dziećmi Boga, który nam wskazuje drogę życia i zaopatruje potrzeby nasze, i dlatego zasługuje na ufność naszą. Wszyscy stanowimy jedną rodzinę, jesteśmy sobie braćmi i siostrami, a ta miłość nie pozwala, byśmy dla bogactwa, urody, talentów, nauki, znakomitego rodu rozrywali to braterstwo, czynili jakieś wyjątki, przywłaszczali sobie przywileje.
Hrabia Opido był człowiekiem porywczym i nieraz o drobnostkę unosił się gniewem na swą czeladź. Jednego razu odezwał się do niego święty Kajetan: "Panie hrabio, czy jesteś gotów tak skwapliwie słuchać rozkazów Boga, jak żądasz, aby cię bliźni słuchał?". W tych słowach dał dumnemu magnatowi naukę, że powinniśmy być pobłażliwymi względem podwładnych.
Innego razu prosił go jeden z przyjaciół, aby się wstawił u pewnego dostojnika za synem, ubiegającym się o posadę sędziego. Święty Kajetan wysłuchał cierpliwie prośby i po krótkim namyśle dał mu taką odpowiedź: "Kochany przyjacielu, dobrze to, gdy lud otrzymuje godnych i uczciwych sędziów, ale wątpię, czy by to było dobrze, gdyby się mnich chciał mieszać w sprawy świeckie".
Córce brata, która mu z żywą radością donosiła o swym bliskim ślubie, odpisał: "Człowiek, który dla świata zapomina o prawdziwej ojczyźnie i Niebie, podobny jest do wędrowca, który upił się w karczmie i odurzony nie może odnaleźć drogi do domu".
Pewien uczony pragnął wstąpić do jego zakonu, ale będąc słabowitego zdrowia, prosił, aby mu dawano lepszą strawę i pozwolono wychodzić według upodobania. Święty Kajetan odpowiedział: "Mój kochany, nic więcej zakonowi nie szkodzi, jak te nieszczęsne wyjątki dla pewnych osób. Podeszły wiek i zdrowie zasługują na uwzględnienie, ale sprawa ta należy do starszych klasztornych, a naszą starszyzną klasztorną jest Opatrzność Boska. Kto chce do nas wstąpić, winien się rzucić do nóg Chrystusowi, a nie żądać przywilejów dla siebie".
Nie był święty Kajetan nierozsądnym, zdając siebie i braci na Opatrzność Bożą i nie troszcząc się o dzień następny. Wiedział, że służy Panu, który go nigdy nie zawiedzie. Nigdy też nie zabrakło braci zakonnej chleba, ubioru i pomieszczenia. Naśladujmy go w tej ufności, nie troszczmy się zbytecznie o to, co będziemy jeść i co będziemy pić, bo Bóg nas nie opuści.

Modlitwa

Boże, któryś z miłosierdzia Twego świętemu Kajetanowi, Wyznawcy Twojemu, dozwolił jak najwierniejszy żywot naśladować, spraw łaskawie, abyśmy za jego pośrednictwem i przykładem w Tobie jedynym ufność naszą pokładali i przede wszystkim pragnęli dóbr niebieskich. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, który króluje w Niebie i na ziemi. Amen. 


Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku - Katowice/Mikołów 1937 r.