STRONA INTERNETOWA POWSTAŁA W CELU PROPAGOWANIA MATERIAŁÓW DOTYCZĄCYCH INTEGRALNEJ WIARY KATOLICKIEJ POD DUCHOWĄ OPIEKĄ św. Ignacego, św. Dominika oraz św. Franciszka

Cytaty na nasze czasy:

"Człowiek jest stworzony, aby Boga, Pana naszego, chwalił, czcił i Jemu służył, a przez to zbawił duszę swoją. Inne zaś rzeczy na obliczu ziemi są stworzone dla człowieka i aby mu pomagały do osiągnięcia celu, dla którego jest on stworzony"

Św. Ignacy Loyola


"Papa materialiter tantum, sed non formaliter" (Papież tylko materialnie, lecz nie formalnie)

J.E. ks. bp Guerard des Lauriers



"Papież posiada asystencję Ducha Świętego przy ogłaszaniu dogmatów i zasad moralnych oraz ustalaniu norm liturgicznych oraz zasad karności duszpasterskiej. Dlatego, że jest nie do pomyślenia, aby Chrystus mógł głosić te błędy lub ustalać takie grzeszne normy dyscyplinarne, to tak samo jest także nie do pomyślenia, by asystencja, jaką przez Ducha Świętego otacza On Kościół mogła zezwolić na dokonywanie podobnych rzeczy. A zatem fakt, iż papieże Vaticanum II dopuścili się takich postępków jest pewnym znakiem, że nie posiadają oni autorytetu władzy Chrystusa. Nauki Vaticanum II, jak też mające w nim źródło reformy, są sprzeczne z Wiarą i zgubne dla naszego zbawienia wiecznego. A ponieważ Kościół jest zarówno wolny od błędu jak i nieomylny, to nie może dawać wiernym doktryn, praw, liturgii i dyscypliny sprzecznych z Wiarą i zgubnych dla naszego wiecznego zbawienia. A zatem musimy dojść do wniosku, że zarówno ten sobór jak i jego reformy nie pochodzą od Kościoła, tj. od Ducha Świętego, ale są wynikiem złowrogiej infiltracji, jaka dotknęła Kościół. Z powyższego wynika, że ci, którzy zwołali ten nieszczęsny sobór i promulgowali te złe reformy nie wprowadzili ich na mocy władzy Kościoła, za którą stoi autorytet władzy Chrystusa. Z tego słusznie wnioskujemy, że ich roszczenia do posiadania tej władzy są bezpodstawne, bez względu na wszelkie stwarzane pozory, a nawet pomimo pozornie ważnego wyboru na urząd papieski."

J.E. ks. bp Donald J. Sanborn

wtorek, 24 stycznia 2017

Święty Tymoteusz, biskup i męczennik


  ( roku 97)

 Św. Tymoteusz urodził się w Lystra w Azyi mniejszej. Ojciec jego był poganinem, matka, imieniem Eunice, była żydówką. Ojciec wcześnie umarł. Tymoteusz odebrał więc swe wychowanie od matki. Kiedy św. Paweł razem z Barnabą przyszedł do Lystra, zamieszkał u owdowiałej już matki Tymoteusza. Wtenczas to odebrał Tymoteusz razem ze swą matką chrzest św. z rąk św. apostoła. Pokochał św. Paweł serdecznie młodziuchnego Tymoteusza i zaopiekował się nim jak synem, ucząc go prawd wiary św. i miłości Boga. Gdy mu wypadało opuścić Lystra, by w dalszą udać się drogę, polecił św. Paweł ukochane chłopię mistrzom życia duchownego, którzy go mieli uczyć Pisma św. i objawienia Bożego. Sam św. Tymoteusz świadczy o sobie, iż od młodości święte przyswoił sobie nauki. Kiedy apostół narodów po kilku latach z towarzyszem swym Silasem, wrócił znowu do Lystra, zastał już Tymoteusza statecznym młodzieńcem, ugruntowanym doskonale w tajemnicach wiary św., rokującym nadzieję wielkich cnót. Z radością patrzał mistrz na swego duchowego syna, który nie tylko w mieście samem, ale i w dalszych okolicach znanym był z swej gorliwości i poświęcenia dla Chrystusa.

   Wtenczas to uczynił go św. Paweł wspólnikiem swym w pracy apostolskiej; św. Tymoteusz został się nieodstępnym towarzyszem wielkiego apostoła w podróżach misyjnych, nosząc światło Ewangelii św. po całym świecie. Wiele uciążliwych podróży podejmował św. Tymoteusz razem z swym mistrzem i ojcem duchownym, dzieląc z nim prześladowania i cierpienia, znosząc wespół z nim ubóstwo apostolskie, potwarz, głody, posty, nawet niebezpieczeństwa, o których to pisze św. Paweł w swych listach do wiernych. "O błogosławiono szkoło, pisze Skarga, do której się ten młodzieniec dostał, o błogosławiony młodzieńcze, któryś na takiego mistrza trafił; błogosławione serce twe, które tak mile naukę przyjmowało, i lata twoje, któreś na tem strawił, i niewinność dziecięctwa twego, którąś na tę apostolską pracę ofiarował". Do wielu miejscowości, do których św. Paweł sam pójść nie mógł, posyłał Tymoteusza jako swego pomocnika i zastępcę w głoszeniu słowa Bożego.

   Jak wielką była miłość i przywiązanie, które wielki apostół żywił do swego ulubionego ucznia, przekonać się można z pochwał, jakich mu nie szczędzi w swych listach. Tak n.p. pisze św. Paweł w liście do mieszkańców Filipi, iż "jako syn ojcu, tak mu służył w Ewangelii". "Nie mam żadnego, tak pisze na innem miejscu, tak ze mną jednomyślnego, któryby się tak szczerze o was starał". Nazywa go bratem swoim i synem swoim najmilszym, zowie go "skarbnicą nauki swej" i "duszą swoją". Gdzie było potrzeba naprawy, umocnienia w wierze, tam posyłał Tymoteusza. "Posłaliśmy Tymoteusza", pisze do Tesaloniczan (I. Tess. 3. 2), "brata naszego i sługę Bożego w ewangelii Chrystusowej, aby was potwierdził i napominał z strony wiary waszej; aby żaden sobą nie trwożył się w tych uciskach".

   W młodym jeszcze wieku odebrał św. Tymoteusz z rąk swego mistrza święcenia biskupie, został biskupem w Efezie około r. 64. Tu przebywał naonczas Jan św. Ewangelista. Św. Tymoteusz pokochał bardzo ukochanego apostoła Chrystusowego i stał się jego przywiązanym uczniem. Póki Jan św. był obecny w Efezie, zarządzał sam wszystkimi kościołami całej Azyi. Tymoteusz był mu pomocnikiem. Dopiero po wygnaniu św. Jana na wyspę Patmos objął Tymoteusz rządy arcypasterza i samodzielnie sprawował swój urząd. Św. Paweł, który nie przestał się opiekować swym uczniem, napisał do nowego biskupa Efezu dwa listy, jeden z Macedonii, a drugi z Rzymu. W nich poucza Tymoteusza pilnie o obowiązkach pasterskich, dodając mu bodźca do współpracowania z łaską Bożą i do dalszej gorliwości.

   Było to krótko przed śmiercią, kiedy napisał św. Paweł drugi list do swego ulubieńca, bo w nim przepowiada bliski zgon swój, a zarazem wzywa go bezwłocznie do siebie.

   Po śmierci św. Pawła kierował Tymoteusz jeszcze trzydzieści lat powierzonymi sobie owieczkami. Wielka gorliwość i niczem nieustraszona odwaga zdobyła mu koronę męczeńską. W Efezie wielu było jeszcze pogan. Kiedy obchodzili uroczystość bogini Diany w sprośności i nieczystości, nie szczędząc przy tem ofiar z życia ludzkiego, wystąpił Tymoteusz jawnie przeciwko takiemu bałwochwalstwu. Poszedł na owe obrzędy, stanął wśród podnieconych pogan i pełen gorliwości i zapału gromił publicznie ich zaślepienie, głosząc naukę Chrystusa Pana. W namiętności swej rzucili się poganie z wściekłością na św. biskupa, powalili go, włóczyli po ziemi, zasypując go ciskanymi kamieniami. Nadbiegli chrześcijanie, wydarli z rąk pogańskich ofiarę; zanieśli Tymoteusza na jedną z gór okolicznych, gdzie święty skonał, pełen radości, że dla imienia Chrystusowego może cierpieć i umierać. Było to 24 stycznia r. 97 po Chrystusie.

   Z czcią największą pochowali wierni drogie ciało swego biskupa blisko Efezu; później wzniesiono nad jego grobem kościół; tu spoczywały święte relikwie aż do roku 356. W tym bowiem roku przeniósł je Konstancjusz, syn Konstantyna Wielkiego, do Konstantynopola i złożył je w kościele świętych Apostołów. 

   Nauka

   Czytamy w życiu św. Tymoteusza, że był słabowitego zdrowia; dla choroby sam św. Paweł w pierwszym do niego liście zakazał mu używać wody, a zalecał pokrzepianie nadwątlonych sił winem. Św. Chryzostom w uwagach nad tem miejscem listu św. Pawła, pyta się, czemu to apostół, który dotknięciem szaty swej leczył, nie uzdrowił cudownie swego przyjaciela i syna duchowego, doradzając mu środków wzmacniających. I sam na to pytanie odpowiada: Stało się to, pisze, dlatego, aby każdy z nas w cierpieniach swych wspomniał sobie na przykłady Świętych Pańskich, którzy byli ukochanymi dziećmi Boga już na tym świecie, a jednak znosić musieli krzyże i cierpienia, które im Opatrzność Boża nakładała. Bo sprawiedliwych karze Pan Bóg za grzechy już tu na ziemi, by ich mniej karać w czyśćcu. A grzechy ma każdy, bo "i sprawiedliwy siedmkroć na dzień upada". Tymoteusz więc miał cierpieć, a nie doznać cudu, aby zachowaniem swym, bólem i dolegliwością pełnić w cichości wolę Bożą. Często słyszeć można, jak ludzie sarkają i skarżą się na Pana Boga, mówiąc: tyle już cierpiałem, a jeszcze nowe krzyże zsyła na mnie Bóg; za cóż ja cierpię? Milcz, można mu odpowiedzieć, bo nie znasz dróg Opatrzności Bożych; Opatrzność Boża, oparta na sprawiedliwości Bożej, przeznacza każdemu to, co się mu należy; co Bóg zrobi, jest dobre.