(† roku 97)
Św. Tymoteusz urodził się w
Lystra w Azyi mniejszej. Ojciec jego był poganinem, matka, imieniem Eunice,
była żydówką. Ojciec wcześnie umarł. Tymoteusz odebrał więc swe wychowanie od
matki. Kiedy św. Paweł razem z Barnabą przyszedł do Lystra, zamieszkał u
owdowiałej już matki Tymoteusza. Wtenczas to odebrał Tymoteusz razem ze swą
matką chrzest św. z rąk św. apostoła. Pokochał św. Paweł serdecznie
młodziuchnego Tymoteusza i zaopiekował się nim jak synem, ucząc go prawd
wiary św. i miłości Boga. Gdy mu wypadało opuścić Lystra, by w dalszą udać
się drogę, polecił św. Paweł ukochane chłopię mistrzom życia duchownego,
którzy go mieli uczyć Pisma św. i objawienia Bożego. Sam św. Tymoteusz
świadczy o sobie, iż od młodości święte przyswoił sobie nauki. Kiedy apostół
narodów po kilku latach z towarzyszem swym Silasem, wrócił znowu do Lystra,
zastał już Tymoteusza statecznym młodzieńcem, ugruntowanym doskonale w
tajemnicach wiary św., rokującym nadzieję wielkich cnót. Z radością patrzał
mistrz na swego duchowego syna, który nie tylko w mieście samem, ale i w
dalszych okolicach znanym był z swej gorliwości i poświęcenia dla
Chrystusa.
Wtenczas to uczynił go św. Paweł wspólnikiem swym w pracy apostolskiej; św.
Tymoteusz został się nieodstępnym towarzyszem wielkiego apostoła w podróżach
misyjnych, nosząc światło Ewangelii św. po całym świecie. Wiele uciążliwych
podróży podejmował św. Tymoteusz razem z swym mistrzem i ojcem duchownym,
dzieląc z nim prześladowania i cierpienia, znosząc wespół z nim ubóstwo
apostolskie, potwarz, głody, posty, nawet niebezpieczeństwa, o których to
pisze św. Paweł w swych listach do wiernych. "O błogosławiono szkoło, pisze
Skarga, do której się ten młodzieniec dostał, o błogosławiony młodzieńcze,
któryś na takiego mistrza trafił; błogosławione serce twe, które tak mile
naukę przyjmowało, i lata twoje, któreś na tem strawił, i niewinność
dziecięctwa twego, którąś na tę apostolską pracę ofiarował". Do wielu
miejscowości, do których św. Paweł sam pójść nie mógł, posyłał Tymoteusza
jako swego pomocnika i zastępcę w głoszeniu słowa Bożego.
Jak wielką była miłość i przywiązanie, które wielki apostół żywił do swego
ulubionego ucznia, przekonać się można z pochwał, jakich mu nie szczędzi w
swych listach. Tak n.p. pisze św. Paweł w liście do mieszkańców Filipi, iż
"jako syn ojcu, tak mu służył w Ewangelii". "Nie mam żadnego, tak pisze na
innem miejscu, tak ze mną jednomyślnego, któryby się tak szczerze o was
starał". Nazywa go bratem swoim i synem swoim najmilszym, zowie go "skarbnicą
nauki swej" i "duszą swoją". Gdzie było potrzeba naprawy, umocnienia w
wierze, tam posyłał Tymoteusza. "Posłaliśmy Tymoteusza", pisze do
Tesaloniczan (I. Tess. 3. 2), "brata naszego i sługę Bożego w ewangelii
Chrystusowej, aby was potwierdził i napominał z strony wiary waszej; aby
żaden sobą nie trwożył się w tych uciskach".
W młodym jeszcze wieku odebrał św. Tymoteusz z rąk swego mistrza święcenia
biskupie, został biskupem w Efezie około r. 64. Tu przebywał naonczas Jan św.
Ewangelista. Św. Tymoteusz pokochał bardzo ukochanego apostoła Chrystusowego
i stał się jego przywiązanym uczniem. Póki Jan św. był obecny w Efezie,
zarządzał sam wszystkimi kościołami całej Azyi. Tymoteusz był mu pomocnikiem.
Dopiero po wygnaniu św. Jana na wyspę Patmos objął Tymoteusz rządy
arcypasterza i samodzielnie sprawował swój urząd. Św. Paweł, który nie
przestał się opiekować swym uczniem, napisał do nowego biskupa Efezu dwa
listy, jeden z Macedonii, a drugi z Rzymu. W nich poucza Tymoteusza pilnie o
obowiązkach pasterskich, dodając mu bodźca do współpracowania z łaską Bożą i
do dalszej gorliwości.
Było to krótko przed śmiercią, kiedy napisał św. Paweł drugi list do swego
ulubieńca, bo w nim przepowiada bliski zgon swój, a zarazem wzywa go
bezwłocznie do siebie.
Po śmierci św. Pawła kierował Tymoteusz jeszcze trzydzieści lat
powierzonymi sobie owieczkami. Wielka gorliwość i niczem nieustraszona odwaga
zdobyła mu koronę męczeńską. W Efezie wielu było jeszcze pogan. Kiedy
obchodzili uroczystość bogini Diany w sprośności i nieczystości, nie
szczędząc przy tem ofiar z życia ludzkiego, wystąpił Tymoteusz jawnie
przeciwko takiemu bałwochwalstwu. Poszedł na owe obrzędy, stanął wśród
podnieconych pogan i pełen gorliwości i zapału gromił publicznie ich
zaślepienie, głosząc naukę Chrystusa Pana. W namiętności swej rzucili się
poganie z wściekłością na św. biskupa, powalili go, włóczyli po ziemi,
zasypując go ciskanymi kamieniami. Nadbiegli chrześcijanie, wydarli z rąk
pogańskich ofiarę; zanieśli Tymoteusza na jedną z gór okolicznych, gdzie
święty skonał, pełen radości, że dla imienia Chrystusowego może cierpieć i
umierać. Było to 24 stycznia r. 97 po Chrystusie.
Z czcią największą pochowali wierni drogie ciało swego biskupa blisko
Efezu; później wzniesiono nad jego grobem kościół; tu spoczywały święte
relikwie aż do roku 356. W tym bowiem roku przeniósł je Konstancjusz, syn
Konstantyna Wielkiego, do Konstantynopola i złożył je w kościele świętych
Apostołów.
Nauka
Czytamy w życiu św. Tymoteusza, że był słabowitego zdrowia; dla choroby sam św. Paweł w pierwszym do niego liście zakazał mu używać wody, a zalecał pokrzepianie nadwątlonych sił winem. Św. Chryzostom w uwagach nad tem miejscem listu św. Pawła, pyta się, czemu to apostół, który dotknięciem szaty swej leczył, nie uzdrowił cudownie swego przyjaciela i syna duchowego, doradzając mu środków wzmacniających. I sam na to pytanie odpowiada: Stało się to, pisze, dlatego, aby każdy z nas w cierpieniach swych wspomniał sobie na przykłady Świętych Pańskich, którzy byli ukochanymi dziećmi Boga już na tym świecie, a jednak znosić musieli krzyże i cierpienia, które im Opatrzność Boża nakładała. Bo sprawiedliwych karze Pan Bóg za grzechy już tu na ziemi, by ich mniej karać w czyśćcu. A grzechy ma każdy, bo "i sprawiedliwy siedmkroć na dzień upada". Tymoteusz więc miał cierpieć, a nie doznać cudu, aby zachowaniem swym, bólem i dolegliwością pełnić w cichości wolę Bożą. Często słyszeć można, jak ludzie sarkają i skarżą się na Pana Boga, mówiąc: tyle już cierpiałem, a jeszcze nowe krzyże zsyła na mnie Bóg; za cóż ja cierpię? Milcz, można mu odpowiedzieć, bo nie znasz dróg Opatrzności Bożych; Opatrzność Boża, oparta na sprawiedliwości Bożej, przeznacza każdemu to, co się mu należy; co Bóg zrobi, jest dobre.