LEKCJA (z księgi Ekklezjastyk rozdz. 15, wiersz 1-6)
Kto się Boga boi, będzie czynił dobrze, a kto się
trzyma sprawiedliwości, osiągnie ją, i zabieży mu
drogę jako czcigodna matka, i jako żona panną pojęta
przyjmie go. Nakarmi go chlebem żywota i zrozumienia, a
wodą mądrości zbawiennej napoi go, i umocni się w
nim, i nie pochyli się; i zatrzyma go, i nie zawstydzi
się, i wywyższy go u bliźnich jego; i napełni go
duchem mądrości i zrozumienia, i szatą chwały
przyodzieje go. Skarb wesela i radości zgromadzi nad
nim, i imienia wiecznego dziedzicem go uczyni.
EWANGELIA (u św. Jana, rozdz. 1, w. 19-24)
Wonczas rzekł Pan Jezus Piotrowi: Pójdź za Mną. A
Piotr obróciwszy się, ujrzał za sobą tego ucznia,
którego miłował Jezus, który też przy wieczerzy
położył się był na piersiach Jego i zapytał: Panie,
kto jest, co Cię wyda? Tego tedy ujrzawszy, rzekł Piotr
Jezusowi: Panie, a ten co? Odpowiedział mu Jezus: Jeśli
chcę, żeby on tak został, aż przyjdę, co tobie do
tego? ty pójdź za Mną. Rozeszła się tedy ta wieść
między braćmi, że uczeń ten nie umrze. Lecz Jezus nie
rzekł: Nie umrze, ale: Jeśli chcę, żeby on tak
został aż przyjdę, co tobie do tego? Ten jest uczeń,
który świadczy o tym i to napisał: a wiemy, że
prawdziwe jest świadectwo jego.
* * *
Święty Jan, apostoł, syn Zebedeusza rybaka,
urodził się w Betsaidzie w ziemi galilejskiej. Był
bratem św. Jakuba starszego i trudnił się
rybołówstwem aż do dwudziestego piątego roku życia.
Wychowany bogobojnie, tęsknił z wszystkimi pobożnymi
żydami do pojawienia się Mesjasza.
Gdy go doszła wiadomość, że nad Jordanem ukazał
się mąż nawołujący do pokuty, którego lud uważa za
obiecanego Mesjasza, pobiegł w to miejsce i ujrzał św.
Jana Chrzciciela, poprzednika Zbawiciela, nie długo
jednak przy nim pozostał. Pewnego dnia naprawiał w swej
łódce sieci wraz z bratem Jakubem, gdy przyszedł Pan
Jezus i wezwał obu, aby się przyłączyli do Niego. Jan
usłuchał wezwania Zbawiciela i został Jego uczniem i
apostołem. Jego też najwięcej Chrystus umiłował z
powodu anielskiej czystości i serdecznego przywiązania,
jakie swemu Mistrzowi okazywał. Dlatego w Ewangelii
słusznie sam się nazywa ulubionym uczniem Jezusa i
powtarza tę nazwę nie z dumy, ale wdzięczności i
miłości ku swemu Boskiemu Panu. "Rzadka jego
czystość - pisze święty Augustyn - czyniła go godnym
tej miłości; obrał bowiem stan bezżenny i wytrwał w
nim do końca życia". "Wszystkie inne zalety -
mówi święty Hieronim - jakimi go Bóg obdarzył, były
nagrodą jego czystości; tę cnotę jego cenił Pan
Jezus tak wysoko, że wisząc na krzyżu polecił mu
swoją Matkę. Dziewiczą
matkę oddał pod opiekę dziewiczego ucznia.
Któż by wątpił jeszcze, że w oczach Pana Jezusa
miało dziewictwo wysoką wartość? O czystości
wyrzekł pamiętne słowa, że żywi się ona wśród
lilii. Kto zachował czystość serca, będzie miał
przyjaciela w Królu niebieskim".
Miłość Zbawiciela cudownie podziałała na św.
Jana, uczyniła go bowiem powiernikiem Jego świętych
tajemnic. On był z Piotrem i Jakubem świadkiem Jego
przemienienia na górze Tabor, on widział Jego
śmiertelne dreszcze na Górze Oliwnej.
Wśród ostatniej wieczerzy spoczęła jego głowa na
piersi Jezusowej, jego uwiadomił Pan o zdradzie Judasza,
on to stojąc pod krzyżem brał serdeczny udział w
męce i śmierci Zbawiciela. Wtedy to uczynił Pan Jezus
ulubionego ucznia spadkobiercą miłości, którą
przejęte było Boskie Jego Serce ku ukochanej Matce,
gdyż jego wyznaczył na Jej opiekuna i obrońcę. Czyż
mógł mu dać Zbawiciel dowód większej miłości? On
to był pierworodnym synem pomiędzy dziatkami
Najświętszej Matki, a tymi dziatkami my jesteśmy.
Jeśli bowiem Pan Jezus nazwał nas swymi braćmi, to tym
samym polecił nas swej Matce.
Mimo głębokiego strapienia pozostał św. Jan wraz z
Maryją i Magdaleną u stóp krzyża. Widział konanie
Pana Jezusa, widział bok Jego włócznią przebity,
widział tryskającą z rany krew i wodę. Zdjął z
krzyża święte ciało i złożył je na łonie Matki
Boleściwej. Był przy złożeniu Go w grobie, a serce
jego spoczęło w mogile Zbawiciela, do którego
przylgnęło całą siłą miłości. Nie dziw przeto,
że gdy mu święte niewiasty oświadczyły, że
widziały Pana Jezusa, natychmiast pobiegł z Piotrem do
Jego grobu i pierwszy stanął nad mogiłą.
W kilka dni potem stał z innymi uczniami nad jeziorem
Tyberias. Jezus ukazał się nad brzegiem, a Jan Go
natychmiast poznał i powiedział o tym św. Piotrowi.
Potem spożywali razem ryby, które Piotr przyrządził.
Po skromnej uczcie pytał Pan Jezus Piotra o szczerość
jego przywiązania, zdał w jego ręce zarząd Kościoła
i przepowiedział mu śmierć męczeńską. Jan był przy
tym i słuchał. Piotr, który kochał św. Jana i
chciał poznać przyszłe losy swego przyjaciela,
zapytał Zbawiciela: Panie,
co się stanie z nim? Aby go ukarać za
ciekawość, odpowiedział Pan Jezus: Jeśli wolą Moją jest, aby
pozostał, póki nie przyjdę, cóż cię to
obchodzi? Chciał przez to powiedzieć:
"Cóż cię obchodzi, jeśli bym przedłużył jego
życie, dopóki nie wrócę, aby go do siebie
powołać?".
Gdy po Wniebowstąpieniu Pańskim święty Piotr i
święty Jan poszli do świątyni, uzdrowili w Imię
Jezusa przy drzwiach chromego, który ich prosił o
jałmużnę i obwieścili ludowi Chrystusa Pana.
Uwięziono ich za to i stawiono przed wysoką radą,
która ich jednak poleciła wypuścić z więzienia,
nakazawszy im surowo, aby Imienia Jezus już więcej nie
głosili. Żądanie to odrzucili z oburzeniem, mówiąc,
że należy więcej słuchać Boga aniżeli ludzi, i jak
dawniej opowiadali Ewangelię świętą. Gdy ich ponownie
wtrącono do więzienia, wyswobodził ich anioł, i skoro
tylko świtać poczęło, święci mężowie ponownie
nauczali w świątyni. Skazani na biczowanie cieszyli
się, że cierpią dla Chrystusa i nie przestali wielbić
Jego Imienia.
Wkrótce potem wysłało ich kolegium apostolskie do
Samarii, gdzie się była utworzyła mała parafia z
chrześcijan już ochrzczonych, ale jeszcze nie
bierzmowanych. Apostołowie udzielili im sakramentu
bierzmowania i wrócili do Jerozolimy. Po kilkuletnim
pobycie w tym mieście zwiedził Jan kilka krajów, aby
im zanieść radosną wieść o przybyciu Chrystusa.
Matka Boska była przy nim. Czcił Ją i wielkim otaczał
szacunkiem, a gdy się przeniósł do Efezu, gdzie
założył swoją stolicę biskupią, zabrał ją z
sobą. Gdy Maryja przeczuła, że niezadługo umrze,
przeniósł się z Nią do Jerozolimy i stał przy Jej
łożu śmiertelnym. Nieutulony był jego smutek, gdy
przyszła chwila rozstania z ukochaną Matką. Pocieszał
się jedynie nadzieją, że Ją kiedyś ujrzy w chwale
niebieskiej obok Syna, a Najświętsza Maryja Panna
zapewniła go, że i w Niebie o Nim nie zapomni. Potem
wrócił do Efezu, aby mieć na oku swoją trzódkę,
tudzież szerzyć i utwierdzać wszędzie Królestwo
Boże. Przede wszystkim starał się o dzielnych
biskupów i kapłanów, których od czasu do czasu
odwiedzał, aby ich przyzwyczaić do czujności i
zachęcić do gorliwego pełnienia obowiązków swego
świętego urzędu. Chrystus Pan przepowiedział, że i w
Jego świętym Kościele powstaną zgorszenia, co się
też stało. Już za czasów apostolskich znaleźli się
między żydowskimi chrześcijanami kacerze, jak np.
Ebion i Ceryntus, zaprzeczający, że Pan Jezus jest
Chrystusem i Synem Bożym. W parafiach, nad którymi
pieczę miał święty Jan, znaleźli się zwolennicy
tych odszczepieńców. Jan przestrzegał przed nimi swe
owieczki i polecał im, aby unikali wszelkiej styczności
z tymi kacerzami, bo chociaż każdego człowieka
miłował, milsza mu była prawda, która jest
fundamentem wszelkiej miłości.
Aby dać świadectwo prawdzie i zbić zarzuty
kacerskie, na żądanie wiernych spisał święty Jan
Ewangelię. Nim pochwycił pióro, nakazał powszechny
post i modły i rozpoczął swe dzieło od słów: Na początku było Słowo (tj.
Syn Boży), a Słowo było u Boga, a Bóg był
Słowem. Spisując Ewangelię świętą
był starcem, liczącym lat 85. Treść jego pisma jest
tak wzniosła - mówi jeden z Ojców Kościoła - że
duch ludzki ogarnąć jej nie zdoła. Dlatego też na
obrazach i posągach widzimy orła u jego boku.
Oprócz Ewangelii napisał trzy listy, w których
zachęca do miłości Boga i bliźniego. Serce jego
przepełnione było miłością, a życie nieprzerwanym
pasmem aktów miłości. Z miłości zaś dla Chrystusa i
zbawienia dusz gotów był wszystko znieść. Gdy
wybuchło po raz drugi prześladowanie chrześcijan,
niczego nie pominął, aby zachęcić parafie i gminy do
wytrwałości w wierze. Namiestnik Azji kazał go pojmać
i odstawić do Rzymu, gdzie go wrzucono w kocioł
napełniony wrzącym olejem, Pan Bóg ocalił go jednak
tak cudownie, że wyszedł bez szwanku. Wrzący olej
zamienił się dla niego na orzeźwiającą łaźnię, z
której wyszedł silniejszy niż przedtem. Poganie
przypisywali jego ocalenie czarom, a cesarz Domicjan
wygnał go na wyspę Patmos, gdzie spisał swe
objawienie. Po śmierci cesarza wrócił do Efezu i
objął zarząd gmin chrześcijańskich, które zwiedzał
po kolei, nie lękając się trudów i mozołów.
Klemens z Aleksandrii opowiada, że św. apostoł
wizytował kościoły Azji Mniejszej, aby usunąć
różne nadużycia i osadzić przy nich nowych
duszpasterzy. Gdy w pewnym miasteczku niedaleko od Efezu
przemawiał do ludu, spostrzegł pomiędzy słuchaczami
niechrzczonego młodzieńca. Przedstawiwszy go biskupowi,
rzekł: "Polecam twej troskliwości tego
młodzieńca wobec Jezusa Chrystusa i zebranej
gminy". Biskup zajął się tym wyrostkiem, uczył
go zasad wiary, ochrzcił i wybierzmował, ale po jakimś
czasie zapomniał o nim, a nowy chrześcijanin dostał
się w towarzystwo lekkomyślnej młodzieży i
zapomniał, czego się nauczył. Towarzysze jego rzucili
się w końcu na rozbój, a ów młodzieniec został ich
hersztem. Po niejakim czasie wrócił Jan i spotkawszy
biskupa, rzekł do niego: "Oddaj mi, com ci
powierzył wobec Chrystusa i gminy!". Biskup
westchnął i rozpłakawszy się, rzekł: "Nieborak
już umarł". "Jak to? - zapytał Jan - jaką
śmiercią?". "Umarł dla Boga - odparł biskup
- został bowiem w pobliskich górach łotrem i
rozbójnikiem". Usłyszawszy to Jan, zapłakał
gorzko i zawołał: "Jakiemuż opiekunowi poleciłem
duszę brata swego?", po czym spiesznie ruszył w
góry. Rozbójnicy pojmali go i zaprowadzili do swego
herszta, ale ten, ujrzawszy Jana, uciekł.
Aczkolwiek Jan był bezsilnym starcem, pobiegł za
nim, wołając: "Synu, czemu stronisz od ojca swego?
Nie lękaj się niczego! Nie trać nadziei, bo odpowiem
za ciebie przed Chrystusem, a jeśli tego potrzeba, umrę
za ciebie tak jak Chrystus za nas umarł i oddam swą
duszę za ciebie. Stój, proszę cię, gdyż mnie Bóg
posyła za tobą!". Młodzian przystanął, rzucił
broń i z rzewnym płaczem prosił o przebaczenie, a Jan
obiecał mu wybłagać u Boga przebaczenie win,
sprowadził go do gminy i rozstał się z nim dopiero
wtedy, kiedy go pojednał z Bogiem.
Na koniec nadeszła chwila, w której Pan Jezus miał
zabrać do siebie najukochańszego ze swoich uczniów.
Święty Jan przebywał wówczas w Efezie, a liczył już
przeszło sto lat. Wziąwszy pewnego razu z sobą kilku
duchownych, poszedł z nimi na jedną z gór okolicznych,
a stanąwszy u jej szczytu, kazał tam sobie grób
wykopać. Gdy go ukończyli, wrzucił do niego płaszcz
swój, po czym pożegnawszy się, wstąpił do niego,
mówiąc: "Bądźże ze mną, Panie Jezu
Chryste!". Do uczniów zaś odezwał się:
"Pokój wam bracia" i kazał im odejść. Gdy
to uczynili i odeszli nieco, obejrzawszy się, ujrzeli
grób jego światłością niebieską otoczony. Stało
się to w dnia 27 grudnia roku 104 od Narodzenia Pana
Jezusa.
Nauka moralna
Gdy święty Jan był bardzo stary, tak że go
uczniowie do kościoła na ręku nosić musieli, nie
mógł już kazać i odzywał się tylko w te słowa:
"Synaczkowie, miłujcie się wzajemnie!".
Sprzykrzyły się one w końcu uczniom, zapytali go
zatem: "Mistrzu, czemu zawsze jedno mówisz?". A
on odpowiedział: "Jest to rozkazanie Pańskie. Kto
je wypełnia, może mieć na tym dosyć".
W dniu dzisiejszym podaje Kościół wiernym
poświęcone wino, a kapłan mówi: "Pij miłość
Jana w Imię Ojca, Syna i Ducha świętego. Amen".
Dzieje się to na pamiątkę gorliwości świętego
apostoła, który dla nawrócenia pewnego bałwochwalcy
wypił puchar napełniony zatrutym winem, przeżegnawszy
je poprzednio.
Modlitwa
Oświeć łaskawie, Panie Jezu Chryste, Twój
Kościół święty, aby naukami św. Jana apostoła i
Ewangelisty oświecony, przyjść mógł do dóbr
wiecznych. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, który
króluje w Niebie i na ziemi, po wszystkie wieki wieków.
Amen.
Żywoty Świętych Pańskich
na wszystkie dni roku, Katowice/Mikołów 1937 r.