STRONA INTERNETOWA POWSTAŁA W CELU PROPAGOWANIA MATERIAŁÓW DOTYCZĄCYCH INTEGRALNEJ WIARY KATOLICKIEJ POD DUCHOWĄ OPIEKĄ św. Ignacego, św. Dominika oraz św. Franciszka

Cytaty na nasze czasy:

"Człowiek jest stworzony, aby Boga, Pana naszego, chwalił, czcił i Jemu służył, a przez to zbawił duszę swoją. Inne zaś rzeczy na obliczu ziemi są stworzone dla człowieka i aby mu pomagały do osiągnięcia celu, dla którego jest on stworzony"

Św. Ignacy Loyola


"Papa materialiter tantum, sed non formaliter" (Papież tylko materialnie, lecz nie formalnie)

J.E. ks. bp Guerard des Lauriers



"Papież posiada asystencję Ducha Świętego przy ogłaszaniu dogmatów i zasad moralnych oraz ustalaniu norm liturgicznych oraz zasad karności duszpasterskiej. Dlatego, że jest nie do pomyślenia, aby Chrystus mógł głosić te błędy lub ustalać takie grzeszne normy dyscyplinarne, to tak samo jest także nie do pomyślenia, by asystencja, jaką przez Ducha Świętego otacza On Kościół mogła zezwolić na dokonywanie podobnych rzeczy. A zatem fakt, iż papieże Vaticanum II dopuścili się takich postępków jest pewnym znakiem, że nie posiadają oni autorytetu władzy Chrystusa. Nauki Vaticanum II, jak też mające w nim źródło reformy, są sprzeczne z Wiarą i zgubne dla naszego zbawienia wiecznego. A ponieważ Kościół jest zarówno wolny od błędu jak i nieomylny, to nie może dawać wiernym doktryn, praw, liturgii i dyscypliny sprzecznych z Wiarą i zgubnych dla naszego wiecznego zbawienia. A zatem musimy dojść do wniosku, że zarówno ten sobór jak i jego reformy nie pochodzą od Kościoła, tj. od Ducha Świętego, ale są wynikiem złowrogiej infiltracji, jaka dotknęła Kościół. Z powyższego wynika, że ci, którzy zwołali ten nieszczęsny sobór i promulgowali te złe reformy nie wprowadzili ich na mocy władzy Kościoła, za którą stoi autorytet władzy Chrystusa. Z tego słusznie wnioskujemy, że ich roszczenia do posiadania tej władzy są bezpodstawne, bez względu na wszelkie stwarzane pozory, a nawet pomimo pozornie ważnego wyboru na urząd papieski."

J.E. ks. bp Donald J. Sanborn

czwartek, 22 grudnia 2016

Traktat o Tradycji świętej (rozdział II) - x. J. Tylka

Znalezione obrazy dla zapytania tenete traditiones permanete in iis quae didicistis 
Rozdział II.

O PRZEKAZANIU TRADYCJI.
 
Artykuł I.

Sposoby przekazania Tradycji.
 
Sposób przekazania Tradycji może być wieloraki.
Tutaj należą:

1. „Orzeczenia Soborów”, zwłaszcza powszechnych.

2. „Składy wiary” jakimi są: Apostolski, św. Atanazego, Soboru Nicejskiego, Konstantynopolitańskiego, itd.

3. „Liturgia święta”, w której wiara wyraża się zewnętrznie w obrzędach. Tutaj zaliczyć wypada także i praktykę Kościoła przy publicznym i uroczystym sprawowaniu sakramentów świętych.

4. „Akta św. Męczenników”. Z nich bowiem okazuje się, w co wierzyli Męczennicy i jakie prawdy głosił Kościół, na których potwierdzenie ono krew swoją przelali.

5. „Pisma Ojców, Doktorów i Pisarzy Kościoła”.

6. „Historia kościelna”.

7. „Historia herezji”, z której dowiadujemy się także o nauce głoszonej w Kościele, którą oni odrzucali.

8. „Pomniki sztuki chrześcijańskiej”, jakimi są obrazy, posągi, pieniądze, napisy kamienne, groby w katakumbach, świątynie, itd.

 
Artykuł II.

O Ojcach, Doktorach i Pisarzach Kościoła.

1.   Z pomiędzy sposobów, jakimi Tradycja jest nam przekazaną, zasługuje na szczególniejszą uwagę świadectwo Ojców i Pisarzy Kościoła, bo w księgach tych autorów cała Tradycja się mieści i na zdania ich powołują się Sobory w swoich orzeczeniach. „Ojcami Kościoła” nazywamy w ogóle tych, którzy przez zbawienną naukę rodzą Kościołowi synów i dobrze ich wychowują, podobnie jak w porządku naturalnym ojciec rodzi i wychowuje dzieci. Ale to określenie jest jeszcze zanadto ogólne, bo w tym znaczeniu mogliby się nazywać wszyscy pisarze, którzy odznaczali się wiarą i nauką w Kościele „Ojcami”. W ściślejszym więc znaczeniu Ojcami Kościoła nazywamy tych mężów, którzy odznaczali się wielką nauką, świętością życia, żyli w pierwszych wiekach po Chrystusie i ten tytuł Ojca od Kościoła otrzymali.

  1. Przez „naukę” rozumieć tutaj należy tylko chrześcijańską, którą Ojcowie od Apostołów, lub ich następców otrzymali, której byli stróżami najgorliwszymi, obrońcami nieustraszonymi i tłumaczami.
     
  2. Ojciec Kościoła musi się odznaczać świętością życia, podobnie jak w porządku naturalnym Ojciec ma nie tylko słowem nauczać, ale i przykładem przyświecać dzieciom. Można wprawdzie, absolutnie mówiąc, naukę odłączyć od świętości; atoli głębsza znajomość wiary Chrystusowej wymaga koniecznie i świętości życia, która łączy ściślej z Bogiem i wlewa gorące zamiłowanie tej nauki; zatem idzie, iż człowiek święty głoszący ją, ma taką powagę, jakiej nie posiadają inni. Tylko pisarze święci, którzy pozostali w łączności z Kościołem aż do śmierci, mogli otrzymać tytuł Ojca Kościoła.
     
  3. Tak zowią się tylko pisarze pierwszych wieków. Idea bowiem Ojca domaga się starszeństwa. To zaś starszeństwo może być różne, bo okres Ojców datuje się od śmierci ostatniego z Apostołów św. Jana i trwa aż do r. 1153, to jest do śmierci św. Bernarda, Doktora Miodopłynnego. Najstarsi z Ojców, którzy obcowali z Apostołami, od nich bezpośrednio naukę objawioną otrzymali, zowią się Ojcami Apostolskimi. Żyli oni w pierwszym i drugim wieku po Chrystusie.
     
  4. Wreszcie powiedzieliśmy, że pisarze ci otrzymali ten tytuł od Kościoła. Jego bowiem jest rzeczą strzec nauki objawionej, a więc on też orzeka, którzy mężowie są wiernymi świadkami i niepodejrzanymi nauczycielami wiary świętej. Kościół tedy wyraźnie, albo milcząco, to jest nie zaprzeczając, przyznaje ten tytuł mężom świętym i uczonym. Tak np. na Soborach powszechnych, albo przez Papieży bywają tacy cytowani jako „Ojcowie Kościoła”, albo też pisma ich czytano zaraz po Piśmie św., na zebraniach wiernych, jak np. pisma św. Klemensa Rzymskiego (zob. Euseb. h. e. l. 3. e. 16). Innym pisarzom nie przyznał wprawdzie Kościół wyraźnie tego tytułu, ale nie zaprzeczył go, kiedy późniejsi znamienici Ojcowie tak ich nazywali.
2. Pisarzem zaś Kościoła nazywamy takiego, który pisał o rzeczach Kościoła. Może się on odznaczać wielką nauką, żywot jego może przypadać na dawne wieki Kościoła, atoli nie jaśniał świętością, albo nawet nie wytrwał w łączności z Kościołem i popadł w błędy, jak np. Tertulian, Orygenes, itd.

3. Doktorem wreszcie Kościoła nazywamy pisarza, który odznaczał się znamienitą nauką, a zarazem i świętością życia i ten tytuł otrzymał od Kościoła. Zaznaczyć tu musimy, że od Doktora Kościoła wymaga się większej nauki aniżeli od Ojca Kościoła. Do tych należą: św. Ambroży, Augustyn, Hieronim, Grzegorz W. (ci nazywają się też wielkimi Doktorami Kościoła zachodniego), św. Atanazy, Bazyli, Grzegorz Nazyanzeński, Jan Chryzostom (ci zowią się wielkimi Doktorami Kościoła wschodniego); św. Leon W.,  Piotr Chryzolog, Izydor Hispaleński (od miasta Hispalia w Hiszpanii), Piotr Damiani, Hilary Piktawieński, Jan Damasceński, Ildefons Toletański, Anzelm Kantuareński, Bernard, Tomasz z Akwinu, Bonawentura, Franiszek Salezy, Alfons Liguori.

4. Mówiąc o pismach Ojców, trzeba odróżniać ich badania, odnoszące się do nauk świeckich, od tych wiadomości, które nam podają jako stróże wiary Chrystusowej i członkowie Kościoła nauczającego. Kiedy piszą o naukach świeckich, wypowiadają tylko osobiste swoje zapatrywania, albo też powtarzają zdania badaczy świeckich, a więc nie domagają się od nas wiary jako świadkowie Tradycji apostolskiej. Ale i w rzeczach należących do wiary, nie można przyznać każdemu z osobna takiej powagi, jaką posiadają wyroki Soborów powszechnych; trzeba tu raczej unikać dwóch ostateczności: z jednej strony nie wolno lekceważyć zdań Ojców (jak czynią protestanci), z drugiej zaś nie trzeba zdań tego lub owego przeceniać (jak czynią Janseniści, którzy powagę św. Augustyna wyżej stawiają ponad powagę całego Kościoła, o czym mówimy w tezach następnych).
 
Artykuł III.

O świadectwie Ojców Kościoła.
 
Teza LII. Jednozgodne świadectwo Ojców w rzeczach wiary i moralności jest niewątpliwym dowodem Tradycji św.

Teza ta jest pewną i najbliższą wiary (certa ac fidei proxima). Wyraz: „jednozgodne świadectwo” nie znaczy, że wszyscy muszą wyraźnie uczyć tej lub owej prawdy tymi samymi słowami, bo o pewnych rzeczach piszą tylko niektórzy, inne zaś jeden wyjaśnia dokładnie, drugi wspomina tylko mimochodem, itp. Mówimy tu o jednozgodności w znaczeniu moralnym, to znaczy, że wyraźna nauka jednego nie spotyka się z zaprzeczeniami ze strony innych.

Dowody:

1. Wszystkie Sobory powszechne powołują się na to świadectwo jednozgodne Ojców.

I tak św. Atanazy mówiąc o Soborze Nicejskim I. (ep. ad Afros, n. 6) powiada o słowie „współistotny”, że „Biskupi przejęli je z pism Ojców Kościoła”. O Soborze Konstantynopolitańskim I. pisze Sokrates (h. e. ad a. 381), że na nim pytano Macedonianów, czy chcą trzymać się zdania Ojców czy nie. Sobór Efezki (act. 1) orzeka: „Postanowiliśmy nic innego nie podawać do wierzenia potomności prócz tego, czego zgodnie uczyli św. Ojcowie starożytni”. Sobór Konstantynopolitański II. powiada: „Wyznajemy, że tę wiarę zachowujemy i ogłaszamy, którą święci Ojcowie wyznawali”.

2. Potwierdzają to i zdania samych Ojców i Pisarzy Kościoła. I tak Tertulian mówi (de praescript. c. 28): „Nauka, którą głosi jednozgodnie wielu (Ojców), nie jest błędną: lecz podaną”. Św. Augustyn (contr. Jul. l. 1. c. 7. n. 30) pisze o Ojcach: „że ich zupełna zgoda powinna przekonać – oni bowiem umiłowali zdrową naukę”. Św. Cyryl alexandryjski (apol. pro 12 capp. anath. VIII): „Łatwo uwolni się od błędów, kto Ojców świętych dzieła będzie badał, których wysławiają i cenią wszyscy dlatego, że ich nauka jest dobrą i pewną”. Św. Wincenty Liryneński (commonit. c. 2) pisze, „że ta jest nauka prawdziwa i katolicka, którą zawsze, wszędzie, wszyscy wyznawali” (tu może mieć na myśli jedynie prawowiernych katolików, a w szczególności pisma Ojców).

3. Wynika to i z dogmatu o nieomylności Kościoła, o którym poniżej będzie mowa. Gdyby bowiem świadectwo Ojców w rzeczach wiary i moralności mogło być fałszywym, już nie byłby Kościół nieomylnym, bo wszakże on powołuje się na to świadectwo w swoim nauczaniu.

4. Opatrzność Boża opiekująca się Kościołem musiała mu po Apostołach zesłać innych światłych kierowników i nauczycieli, jak pisze Leoncjusz Byz. (c. Nestor. l. 1). „Po Apostołach i Prorokach, postanowił Bóg w Kościele Doktorów, według Opatrzności Ducha świętego niepojętej, ku robocie posługiwania, ku budowaniu ciała Chrystusowego. Dlatego kto nie przyjmuje Ojców, którzy w Kościele słyną, otwarcie sprzeciwia się rozporządzeniu Bożemu”.

Teza ta wynika wreszcie i z pojęcia powagi ludzkiej. Kto ma wszystkie potrzebne do tego przymioty, zasługuje na wiarę i ma się domagać, żebyśmy za nim szli bez żadnej obawy błędu. Taką właśnie powagę trzeba przyznać świadectwu jednozgodnemu Ojców zarówno ze względu na przedmiot, jak i na osoby tych świadków. Przedmiotem ich świadectwa jest nauka, przekazana przez Chrystusa Pana i Apostołów; otóż nie ma powodu do przypuszczania, że takiej nauki obok Pisma św. nie było wcale; owszem wszystko przemawia za jej istnieniem. Świadkowie są ludźmi mądrymi i świętymi, którzy mogli znać tę naukę i chcieli ją podać zgodnie z prawdą, więc zasługują niewątpliwie na wiarę.
 
Teza LIII. Jednozgodne świadectwo Ojców Kościoła zachodniego albo wschodniego w rzeczach wiary lub moralności jest również dowodem Tradycji Boskiej.

Dowody:

1. Faktem jest historycznym, że w rzeczach wiary i moralności zgadzają się Ojcowie wschodni i zachodni. Skoro zatem odnośnie do jakiejś prawdy widoczną jest zgoda Ojców zachodnich, słusznie wnioskować można, że i na wschodzie nie uczono inaczej, chociaż o tej prawdzie nie pisano, jak stwierdza także św. Grzegorz W. (epp. 1. 10 ep. 35. ad Eulogium Alex.).

2. Kościoły zachodni i wschodni stanowiły jeden Kościół. Kościół zaś jest jeden przede wszystkim dlatego, że ma jedną wiarę; zatem oba jedną miały wiarę. Gdyby zaś wszystkim zachodnim Ojcom, nauczającym pewnej prawdy objawionej, sprzeciwiali się Ojcowie wschodni, lub odwrotnie, już nie byłoby tej jedności wiary.

3. Potwierdzają tę prawdę i Ojcowie Kościoła. I tak św. Augustyn (c. Julian. l. 1. c. 4. n. 13) mówiąc o grzechu pierworodnym i przytaczając zdania tylko Ojców zachodnich, pisze: „Czyż dlatego sądzisz, że trzeba nimi gardzić, bo wszyscy należą do zachodniego Kościoła i żadnego między nimi nie ma wschodniego Biskupa? Sądzę, że ci ta część świata wystarczyć powinna”. To samo powiada i Bessarion (or. dogm. c. 4) na Soborze Florenckim: „Moim zdaniem tak wschodni, jak i zachodni Ojcowie jasno i wyraźnie mówili i prawdę wiary nam podali. Łatwo więc możnaby, przytaczając drugiej części Kościoła powagi, przedłożoną kwestię załatwić”.
 
Teza LIV. Świadectwa wielu Ojców, piszących w różnych wiekach, wystarczą, byleby im się inni Ojcowie nie sprzeciwiali.

Dowody:

1. Wynika to już z samej natury rzeczy. Gdy bowiem wielu Ojców nauką i świątobliwością znakomitych, którzy pisali w różnych wiekach i miejscach, tego samego nauczają w rzeczach wiary i moralności, niepodobna przypuścić, żeby błąd jakikolwiek popełnili ze szkodą wiernych, któryby inni Ojcowie i Biskupi w milczeniu przyjęli.

2. Poświadcza to bowiem i historia Kościoła, iż zawsze inni Ojcowie się sprzeciwiali, kiedy jeden z nich głosił naukę błędną; że tylko wspomnimy św. Cypriana, który nauczał, iż ludzi ważnie ochrzczonych przez heretyków trzeba chrzcić na nowo; Papież i inni Biskupi odrzucili zaraz to zdanie.

3. Potwierdzają to i sami Ojcowie. I tak św. Augustyn (c. Julian. l. 1. c. 1. n. 3) powiada: „zapowiadam, że nie zbiorę zdań wszystkich o tej rzeczy, boby tego było za wiele, a nie sądzę, żeby to było konieczne, ale przytoczę wielu, którzy jednak naszych przeciwników zawstydzą i zniewolą do ustąpienia”.

4. Stwierdzają to i Sobory powszechne. Tak np. Sobór Efezki, Chalcedoński, Konstantynopolitański III i IV. Przytaczają zdania pewnej tylko liczby (10-17) Ojców dla potwierdzenia prawdziwości swoich określeń dogmatycznych.
 
Teza LV. Świadectwo kilku Ojców, wypowiedziane w pewnych okolicznościach, jest również dowodem tradycji Boskiej, jeżeli się inni nie sprzeciwiają.

1. Teza ta wypływa z poprzedzającej. Mówimy tu o takich okolicznościach, które musiałyby niewątpliwie wywołać zaprzeczenie ze strony innych Ojców, gdyby który z nich głosił naukę błędną; kiedy np. toczyły się spory o jakiś artykuł wiary, albo powstawały herezje, a jeden lub kilku znamienitych Ojców publicznie występowało w obronie nauki Kościoła, nie mogliby inni milczeć, gdyby ci odstępowali od Tradycji i zwodzili wiernych.

W takich okolicznościach wystąpili np. św. Atanazy, ucząc o Trójcy Przenajświętszej i o Bóstwie Chrystusa Pana, a za nim poszli św. Hilary, Augustyn, Bazyli; podobnie o Tajemnicy Wcielenia pisali św. Cyryl alexandryjski, św. Leon W., Sofroniusz; o tajemnicy łaski św. Augustyn, Prosper, Fulgencjusz; inni zaś nie zaprzeczali im ani jednym słowem słuszności.

2. Jeżeli kilku Ojców, zażywających wielkiej powagi w Kościele, ogłasza stanowczo jakąś prawdę wiary lub obyczajów, jako do wiary należącą i to publicznie tak, że ich nauka musi być znana wszystkim innym, a nikt w całym Kościele im nie zaprzecza, nie mamy powodu wątpić o tym, że głoszą prawdę.

3. Jeżeli pisma jednego Ojca inni aprobowali, jako zawierające zdrową naukę; trzeba zdanie Ojca tego także im przypisać.

Do takich pism należy wiele listów św. Bazylego, św. Augustyna, św. Leona W., itd.

4. Potwierdzają to i Ojcowie Kościoła, kiedy powołują się na jednego z nich powagę. Tak św. Cyryl alexandryjski (ep. 1. ad monachos) pisze o św. Atanazym: „Zaiste pisarz to pewny i szczególnie wiarygodny, któremu bezpiecznie wiarę dać można, bo nic nie powiedział, coby było obce pismom Bożym”. Podobnie św. Augustyn (c. Jul. l. 1. n. 16) wynosi powagę św. Grzegorza Nazyańskiego. Skoro tedy nieraz jednego Ojca zdanie ma taką powagę w oczach innych (chociaż żaden z nich nie jest nieomylny, bo tego ani Pismo św., ani Kościół nie głoszą, a historia wykazuje, że niejeden z nich istotnie zbłądził), to świadectwo kilku Ojców znamienitych, wypowiedziane wobec całego Kościoła, a odnoszące się do prawd wiary i obyczajów, jest niewątpliwie dowodem Tradycji Boskiej.

Zarzut 1. Ale powiesz: Ojcowie sami swoją albo też innych Ojców powagę uważają za bardzo małą. Odpowiadamy, iż wyrażenia takie trzeba kłaść albo na karb skromności, albo trzeba je odnieść do pisarzy, a nie do Ojców, albo też o zdaniach osobistych nie należących do nauki wiary i obyczajów, ale do nauk przyrodniczych lub innych.

Zarzut 2. Ojcowie nie zgadzają się nieraz nawet w rzeczach wiary pomiędzy sobą. Odpowiadamy, iż ta niezgoda albo nie dotyczy samej istoty rzeczy, albo jest tylko pozorną, albo wreszcie polega na pewnym nieporozumieniu. Otóż pod tym względem zauważyć musimy, że 1. nigdy nie sprzeciwiają się wszyscy Ojcowie, razem wzięci, jednego wieku, Ojcom innego wieku w rzeczach, należących do nauki wiary i obyczajów. 2. Jeżeli kilku Ojców zdaje się być innego zdania, należy zbadać, czy tych samych wyrazów używają w jednakowym znaczeniu, a wtenczas pokaże się, że zdania ich albo nie różnią się wcale, albo też jeden lub drugi nie wyraził się z należytą ścisłością, bo nie pisał obszernie o tej prawdzie z zamiarem gruntownego jej wyświecenia i nie uwzględnił przeciwnych jej nauk heretyckich. 3. Jeżeli zaś słowa pewnego Ojca w żaden sposób nie dadzą się pogodzić z nauką Kościoła, trzeba je uznać za błędne, nie odmawiając mu zresztą czci należnej. Z tego jednak, że jeden lub drugi zbłądził, nie wynika wcale nieprawdziwość tez powyższych. 4. Jeżeli wreszcie odnośnie do jakiejś prawdy nie ma zgody pomiędzy Ojcami, natenczas trzeba uważać tylko na dowody, jakie przytaczają i na tej podstawie zbadać, który ma słuszność. Tak pisze św. Augustyn (de vera relig. n. 20): „ To, co uznasz za prawdę, zachowaj, a błędy odrzuć i przebacz mi je, bo jestem człowiekiem; o tych zaś rzeczach, które są wątpliwe, wierz, że albo je trzeba odrzucić, albo też dowód cię pouczy, iż zgadzają się z prawdą, albo powaga wskaże ci, w co masz wierzyć”. Z tego jednak, że co do pewnej prawdy w jakimś czasie Ojcowie się nie zgadzają, nie wynika jeszcze, że ta prawda nie zawiera się w objawieniu. Pytanie to rozstrzyga późniejsze orzeczenie Kościoła albo też zgodne świadectwo Ojców późniejszych.

Uwaga. Z natury rzeczy wynika, że nie wszyscy Ojcowie zażywają równej powagi. Jest ona tym większa, im bliższy był ten lub ów czasów Apostolskich, im większą odznaczył się świętością i nauką, im wyższy stopień zajmował w hierarchii kościelnej, im większą sławę zjednały mu jego pisma.

Zależy to wreszcie i od tego, czy ich pisma przytaczał i aprobował Kościół w obronie wiary, w zwalczaniu herezji, lub na Soborach wydając swe orzeczenia. Nadto Ojciec Kościoła może występować jako świadek, lub jako Doktor. Mówiąc o powadze Ojców, uważamy ich jako świadków nauki objawionej (jak już powiedzieliśmy wyżej). Że zaś przemawiają jako świadkowie (a nie jako nauczyciele we własnym tylko imieniu), to nie ulega wątpliwości w wypadkach następujących; kiedy mianowicie sami o tym zapewniają, kiedy powołują się na Tradycję im przekazaną, kiedy oświadczają, iż to, czego bronią lub nauczają, jest artykułem wiary świętej, lub o zdaniu przeciwnym twierdzą, że jest nauką heretycką, itd. Jeżeli zaś występują jako Doktorowie, którzy bronią nieraz subtelnie nauki objawionej, mniejsza jest ich powaga. Wreszcie w innych kwestiach, odnoszących się np. do nauk przyrodniczych trzeba mieć na oku wyłącznie siłę przekonywującą dowodów, jakimi zdanie swe popierają.
 
Artykuł IV.

O powadze Teologów.


Teza LVI. Jednozgodna nauka Teologów w rzeczach wiary i moralności jest pewnym znakiem Tradycji Boskiej.

Mówimy o „jednozgodnym nauczaniu”, a więc nie o zdaniach tu i ówdzie głoszonych, ale o twierdzeniach „pewnych”, „powszechnych”, że ta lub owa prawda jest artykułem wiary św., jest dogmatem. Powagi Teologów nie uznają nie tylko protestanci i Janseniści, ale nawet niektórzy katolicy, jak Hermes, Hirscher, Günther i inni.

Mówią oni, że Teologowie nieraz błądzili, że w średnich wiekach zatracili Tradycję, a zajmowali się subtelnymi i niepotrzebnymi kwestiami, i że pisarze późniejszych wieków nie mogą być świadkami Tradycji Boskiej. Jednakowoż teza powyższa da się uzasadnić w sposób następujący.

1.   Jednozgodna nauka Teologów w rzeczach wiary i moralności jest nauką samego Kościoła, który nie może się mylić, ani też pozwolić na to, żeby we wszystkich jego szkołach uczono fałszów; natenczas bowiem na niego spadłaby wina, że milczeniem swoim zatwierdzał błędy.

2.   Potępiając herezje i wydając dekrety o wierze i obyczajach, posługiwał się Kościół powagą Teologów.

3.   Historia stwierdza, że nic takiego jednozgodnie nie nauczali Teologowie w rzeczach wiary i obyczajów, coby później okazało się fałszem, a przeciwnie kto pogardzał tą jednozgodną nauką, wcześniej lub później stawał się zwolennikiem herezji, bo jak mówi M. Canus (de loc. theol. l. 1.): „Jest pokrewieństwo między pogardą szkoły” (to znaczy teologii scholastycznej) „a zarazą herezji”.

4.   Zresztą wynika to i z natury rzeczy. Wszakże pisarze uczeni i pobożni, którzy całe życie poświęcili dokładnemu poznaniu nauki objawionej, muszą ją znać lepiej od wszystkich innych; jeżeli więc ich zdania o pewnych prawdach są zupełnie zgodne, to nie mamy powodu wątpić, że one zgadzają się także z Tradycją, w Kościele przechowaną. Prawdą jest, że pisarze późniejszych wieków nie mogli dowiedzieć się o tych prawdach od samych Apostołów, lecz oni znają Tradycję z pism Ojców i z nauki Kościoła.

5.   Potwierdzili to i Papieże, potępiając twierdzenia wymierzone przeciwko powadze Teologów. Tak np. Papież Marcin V potępił propozycję Wiklefa; a Pius VI synodu w Pistoi odbytego.

Zarzut 1. Przeciwnicy scholastyki twierdzą, że niepotrzebnie roztrząsała mnóstwo zagadnień subtelnych, a niepożytecznych, zaniedbując samej nauki objawionej. Jednakowoż zarzut ten może odnosić się słusznie tylko do pewnej części pisarzy drugorzędnych, szczególnie z okresu upadku scholastyki; najwybitniejsi zaś jej przedstawiciele (jak Albert Wielki i św. Tomasz) trzymają się Pisma św. i drogi przez Ojców wskazanej. Dlatego też mówi Leon XIII („Aeterni Patris”), że Teologia i Filozofia scholastyczna jest nam i dzisiaj „nieodzownie potrzebną do uzasadnienia dogmatów katolickiej wiary i do odparcia herezji”.

Zarzut 2. Wiadomo powszechnie, że teologowie nieraz błądzili, a więc nie można im wierzyć, jak gdyby byli nauczycielami nieomylnymi; nie ma żadnej nauki prawdziwej bez krytycznych rozbiorów, a jednak teza powyższa każe przyjmować bez krytyki wszystkie twierdzenia szkół teologicznych, a zwłaszcza scholastyków. Odpowiadamy, iż tego nikt nie żąda i stwierdzamy tylko, że prawdy, które wszyscy teologowie jednozgodnie głoszą, muszą należeć do wiary, muszą być znane Kościołowi z Tradycji.

Domówienie. Pomiędzy teologami odznacza się szczególnie św. Tomasz, Doktor Anielski, wychwalany przez Stolicę Świętą, i wszystkich teologów. Ale jakkolwiek powaga św. Tomasza jest wielką, przecież nie jest on nieomylnym, więc nie należy sądzić, że jego zdanie rozstrzyga wszystkie spory i że po nim umiejętność teologiczna nie może już zrobić żadnego postępu. Trzeba tu unikać dwóch ostateczności: możemy zbłądzić, jeżeli będziemy mniemali, że sam tylko św. Tomasz ma zawsze słuszność, ale na jeszcze większe naraziłoby nas niebezpieczeństwo lekceważenie największego z myślicieli chrześcijańskich, którego sami Papieże mają za najlepszego nauczyciela teologii i filozofii.
 
Artykuł V.

O zgodzie wiernych, czyli Kościoła słuchającego.
 
Teza LVII. Powszechna zgoda wiernych w rzeczach wiary i obyczajów jest dowodem Tradycji Boskiej.

Kościołem słuchającym nazywamy wiernych, połączonych z Biskupami i kapłanami, którzy im głoszą naukę objawioną. Mówimy to o „powszechnej” i niewątpliwej zgodzie wiernych, która może mieć miejsce tylko odnośnie do prawd wiary, znanych ogółowi katolików, nie zaś w kwestiach trudniejszych i bardziej subtelnych, którymi zajmują się tylko ludzie wykształceni, a w szczególności teologowie. To znaczy dowodzimy tezy:

1. Wynika to już z natury rzeczy. Chrystus Pan bowiem ustanowił w Kościele nauczanie nieomylne, aby wierni znali całą prawdę i żeby ich wiara była z prawdą zupełnie zgodną. Gdyby więc kiedykolwiek wszyscy wierni błądzili w rzeczach wiary, w takim razie albo nauczanie Kościoła musiałoby być błędne, albo też trzebaby przypuścić, że ogół wiernych źle zrozumiał to nauczanie i wytworzył sobie jakąś wiarę fałszywą; a przecież podobnie jak echo jest odbiciem głosu i wskazuje tego, od którego głos pochodzi, tak wiara katolików jest echem Kościoła nauczającego.

2. Zbawiciel powiedział o Kościele swoim, że „bramy piekielne nie zwyciężą go” (Mat. 16, 18). Gdyby więc w Kościele wszyscy błądzili w rzeczach wiary, byłby on rzeczywiście zwyciężony, a mianowicie przez fałsz, a natenczas nie sprawdziłaby się ta przepowiednia.

3. Stwierdzają to również Ojcowie i Pisarze Kościoła. Za wszystkich niechaj wystarczą słowa św. Augustyna (c. Jul. l. 1. c. 7 n. 31). „Nie powołujemy się przeciwko tobie na samo tylko szemranie ludu, chociaż i lud was potępia, bo nie jest to kwestia, o której lud mógłby nie wiedzieć: bogaci i ubodzy, możni i słabi, mężczyźni i niewiasty wiedzą, co Bóg każdemu przy chrzcie odpuszcza”.

4. Kościół też nauczający przed orzeczeniami swymi nieraz dowiadywał się o tej zgodzie ludu wiernego. Tak np. Papież Pius IX przed wydaniem orzeczenia, że Matka Najświętsza jest niepokalanie poczęta, domagał się od Biskupów, aby oznajmili, jakieby było nabożeństwo ich wiernych ku Niepokalanemu Poczęciu Matki Bożej. A w Bulli („Ineffabilis”) do znaków Boskiej Tradycji zalicza „osobliwą katolickich Arcykapłanów i wiernych jednomyślność”.
 
Artykuł VI.

O nieskażonym zachowaniu Tradycji.
 
Teza LVIII. Tradycja Boska doszła do nas nieskażoną
 
1. Apostołowie przekazali ją publicznie wielu narodom, różniącym się między sobą językiem, obyczajami, prawami; wierni zaś przyjęli ją z największą czcią i strzegli jej jako źrenicy oka, bo ona stanowiła dla nich podstawę życia i szczęścia wiecznego. Ktoby więc był się odważył skazić i naruszyć tę Tradycję, byłby natrafił na opór wszystkich wiernych.

2. Tradycję tę, ustnie przekazaną, spisano wkrótce w księgach Ojców Kościoła, w dekretach Soborów, w księgach liturgicznych, itd. Niepodobna zaś przypuścić, że ktokolwiek sfałszował wszystkie te księgi i dekrety; nad którymi czuwali Biskupi, kapłani, a nawet wszyscy wyznawcy religii Chrystusowej.

3. Stróżem Tradycji jest Kościół nieomylny, którym sam Duch św. się opiekuje, który ani sam nie mógł naruszyć Tradycji, ani dopuścić, aby to ktoś inny uczynił.

4. To też jest faktem stwierdzonym, iż wszystkie pojedyncze Kościoły zgadzały się na te same Tradycje, a kiedy przeciwne im błędy powstawały, potępiano je wszędzie jednozgodnie.

5. Potwierdzają to i dzieje herezji. Skoro bowiem fałszywi nauczyciele zaczęli głosić naukę podejrzaną, natychmiast uczeni Biskupi i kapłani zwracali się do pomników, w których mieści się Tradycja św., odwoływali się do całego Kościoła, który występował w obronie prawdy i zalecał ją wiernym.

Zarzut. Lecz powiesz: Historia dowodzi, że w niektórych Kościołach istniały tradycje fałszywe, jak np. w północnej Afryce za czasów św. Cypriana wierzono, że chrzest udzielony przez heretyka nie jest ważny. Odpowiadamy, iż te fakty wcale nie podają powyższej tezy w wątpliwość, bo Kościół umiał odróżnić tradycje fałszywe od prawdziwych i natychmiast odrzucał błędy, chociaż ich bronili niekiedy najpoważniejsi, a nawet święci Biskupi (jakim był właśnie św. Cyprian). Kiedy mamy ocenić, która Tradycja jest prawdziwą, musimy mieć na oku prawidła następujące:

1. Tylko sam Kościół orzeka autentycznie, która Tradycja jest Boska, a która jest błędna, podobnie jak i on sam jest autentycznym tłumaczem Pisma św. Te więc prawdy należą do Tradycji, które cały Kościół uznawał zawsze i wszędzie za objawione.

2. To, co po wszystkie czasy od początku świat katolicki zachowywał i wyznawał, pochodzi przynajmniej od Apostołów, jeżeli nie od samego Chrystusa Pana. Jeżeli zaś pewna tradycja nie była zachowaną od całego Kościoła, ale istniała w jakimś Kościele pojedynczym; jeżeli można wskazać jej początek, że mianowicie dopiero po czasach Apostolskich powstała; albo jeżeli Kościół uznał ją za fałszywą, taka tradycja nie pochodzi z pewnością od Apostołów i nie jest Boską.