Uważna lektura modernistycznego piśmiennictwa
zazwyczaj ujawnia trzy jego charakterystyczne cechy: dwuznaczność, tworzenie
nowych słów i niewiarygodną rozwlekłość. Przypatrzmy się pokrótce tym
własnościom, obecnym również w najnowszym dokumencie Franciszka – Amoris laetitia.
Wieloznaczność: Pierwszy wyróżnik modernistycznych
dokumentów
Moderniści słyną z pisania wieloznacznych zdań
posiadających podwójne znaczenie. Konserwatysta uzna dokument za ortodoksyjny
(chociaż zwykle wymaga to pewnego naciągnięcia i "interpretacji"
tekstu), podczas gdy liberał potraktuje tenże dokument za wspierający jego
racje (co, oczywiście, jest prawdziwą intencją modernistów). Poprzez zręczne przedstawienie
tematu w sposób dopuszczający – nie bez pewnej dozy matactwa – katolicką
interpretację, moderniści chowają się za pozorami doktrynalnej solidności.
Jeśli liberałowie powołają się na te dokumenty dla poparcia swoich racji,
modernista może zawsze znaleźć wymówkę, że został źle zrozumiany, potajemnie
ciesząc się z wynikającej z tego destrukcji katolickiej ortodoksji.
Doskonały przykład tej dwuznaczności można zobaczyć w
dokumentach Vaticanum II. Wystarczy podać tylko jeden przykład: W
soborowej konstytucji o liturgii (Sacrosanctum Concilium) stwierdza
się: "W obrzędach łacińskich zachowuje się używanie języka
łacińskiego" (par. 36). Ale następnie ten sam paragraf dekretu stwierdza:
"Ponieważ jednak... użycie języka ojczystego nierzadko może być bardzo
pożyteczne dla wiernych, można mu przyznać więcej miejsca". Takie
sformułowanie było szyfrem dla kolegów modernistów, dostarczającym
usprawiedliwienia dla praktycznej eliminacji łaciny. W ciągu kilku lat od
zakończenia Vaticanum II łacina została praktycznie wyrzucona na
śmietnik historii. Nie tylko usunięto ją z liturgii, ale zaprzestano jej uczyć
w seminariach, co obecnie skutkuje tym, że trudno byłoby znaleźć soborowego
duchownego, który by miał choć podstawową znajomość tego języka.
Ta sama taktyka została zastosowana w dekrecie o
ekumenizmie (dotyczącym praktyk międzywyznaniowych) i we wszystkich dokumentach
tego fałszywego soboru. Cel jest zawsze ten sam – ukryć się za rzekomo
ortodoksyjnymi dokumentami, twierdząc zawsze, że liberałowie je niewłaściwie
interpretują. Z drugiej strony, prawdziwa katolicka nauka jest jednoznaczna.
Weźmy na przykład dokumenty Soboru Trydenckiego. U uważnego czytelnika tych
świętych dokumentów nie powstanie żadna wątpliwość co do nauczania Kościoła w
jakiejkolwiek rozpatrywanej kwestii. Święta Matka nasza - Kościół jest zawsze jasny,
precyzyjny i całkowicie niedwuznaczny w swym nauczaniu.
Tworzenie wymyślnych słów
Każdy, kto zdobywał wykształcenie na współczesnym
amerykańskim uniwersytecie prawdopodobnie musiał doświadczyć wykładów profesora
upojonego przeświadczeniem o wyższości swej wiedzy. By zaprezentować studentom
(i samemu sobie) swą błyskotliwą przewagę, wyniosły profesor będzie wymyślał
nowe, nigdy wcześniej niesłyszane terminy. Taktyka ta wywiera wrażenie na
słuchaczach i przekonuje aroganckiego wykładowcę o własnej doskonałości.
Moderniści używają podobnych metod. Kiedy tworzą nowe terminy, ich celem jest olśnienie
prostego czytelnika swoją specjalistyczną wiedzą, tak aby przeciętny czytelnik
nawet nie pomyślał o zadaniu moderniście pytania.
Doskonały tego przykład można znaleźć w dokumencie
ówczesnego kardynała Józefa Ratzingera, napisanym w obronie uznania przez Jana
Pawła II liturgii asyryjskiego kościoła wschodniego za ważną. Po tym, jak ogłoszono
tę decyzję, kilku tradycyjnych naukowców wyraziło przerażenie, że rzekomy papież
miałby uznać za ważny obrządek, w którym nawet nie ma konsekracji! Ratzinger
przyszedł na ratunek z taką perełką: "słowa ustanowienia Eucharystii są
rzeczywiście obecne w Anaforze Addaja i Mariego, nie w koherentnie
narracyjny sposób i ad litteram, ale raczej w euchologicznie rozproszony
sposób...". Euchologicznie rozproszony sposób? Najwyraźniej, chce
powiedzieć, że chociaż nie ma konsekracji, to cały ryt wyraża wiarę w Eucharystię
i dlatego jest ważny. Wyszukane nowe słowo euchologiczny ma na celu wywarcie
na czytelniku odpowiedniego wrażenia i uciszenie jakichkolwiek dalszych pytań i
wątpliwości.
Wielomówstwo: znak rozpoznawczy modernistycznych
dokumentów
Jednak używanie dwuznaczności i górnolotnych słów to
nie jedyne sposoby wykorzystywane przez modernistę. Zazwyczaj nieustannie
rozwlekle ględzi. Ale skąd taka rozwlekłość wypowiedzi? Powodem jest, jak sądzę
to, że łatwiej jest ukryć błędną naukę, kiedy osłoni się ją wielką ilością pisaniny
o wydźwięku ortodoksyjnym. I znów, można się odwołać do długości dokumentów Vaticanum
II. Można czytać strona po stronie i nie znaleźć niczego niewłaściwego. Ale
wystarczy sięgnąć nieco głębiej i znajdzie się błąd. Jak igła ukryta w stogu
siana, błąd czai się w ukryciu, otoczony wielką ilością pozornie nieszkodliwego
tekstu.
Ale ktoś powie, że niektóre tradycyjne katolickie
dokumenty doktrynalne są obszerne. Moglibyśmy tu przytoczyć dokumenty Soboru
Trydenckiego albo niektóre dwudziestowieczne encykliki, takie jak Pascendi.
Jest jednak różnica: tradycyjne katolickie nauczanie jest jasne i rzeczowe, treściwe
i jednoznaczne. Jedynym powodem ich incydentalnej obszerności jest ilość spraw,
jakie poruszają. Weźmy na przykład Sobór Trydencki. Pozostały po nim liczne
dokumenty obejmujące szerokie spektrum tematów, a to z powodu błędów
protestantyzmu. Innymi słowy, wielość błędów wymagających zdemaskowania i
odparcia stworzyła konieczność tak obszernego omówienia.
Moderniści – natomiast – używając wielkiej liczby słów,
powiedzą niewiele. Jeśli ktoś zwróci uwagę na błąd, to będą mu przypominać, że dokument
jest tak obszerny, iż nie powinien się koncentrować na jednym niewielkim
paragrafie. Zwrócą mu raczej uwagę, że nie interpretuje go poprawnie. Ale czy
rzeczywiście? Aby odpowiedzieć na to pytanie, przyjrzyjmy się ostatniemu
dokumentowi Franciszka (nazywanemu adhortacją apostolską) o rodzinie, który
wydano na początku kwietnia.
Ostatni dokument watykański: Amoris laetitia
Wymienione wcześniej charakterystyczne cechy
modernistycznego piśmiennictwa, a zwłaszcza długość dokumentu, są widoczne w
ostatnim watykańskim dokumencie podpisanym przez "papieża"
Franciszka. Ten długo wyczekiwany dokument jest wynikiem dwóch lat spotkań,
dyskusji i debaty na temat rodziny. Centralny problem dotyczy sposobu
postępowania z tymi, którzy się rozwiedli i ponownie zawarli małżeństwo, a
pragną przyjmować sakramenty w soborowym kościele. Och! a dokument liczy aż 255
stron!
Od publikacji Amoris laetitia (dalej w skrócie
– AL) wśród kardynałów, biskupów, teologów i świeckich soborowego kościoła
wywiązała się burzliwa debata. Debata koncentruje się wokół kwestii: Czy coś
się zmieniło w zasadach kościelnej dyscypliny dotyczących udzielania komunii
osobom rozwiedzionym i żyjącym w nowych związkach – innymi słowy, osobom, które
żyją w grzechu śmiertelnym. Wielu zdroworozsądkowych ludzi twierdzi, że
nastąpiło zerwanie z przeszłością, że mamy do czynienia z nowym nauczaniem
zaprzeczającym tradycyjnemu. Inni twierdzą, że to nieprawda. Przyjrzyjmy się
kilku komentarzom znanych osób.
Do tej pory, soborowy kościół nazywał sytuację tych,
którzy żyją w nieważnych małżeństwach – "nieregularną" (zawsze dbają,
by znaleźć jakiś eufemizm, który by nikogo nie uraził). Ale kardynał Christoph
Schönborn powiedział: "Moja wielka radość z tego dokumentu bierze się
stąd, że w sposób spójny pokonuje on sztuczny, powierzchowny, wyraźny podział
na «regularność» i «nieregularność» (związków małżeńskich) ..." (oświadczenie
złożone 8 kwietnia, przy prezentacji AL).
Z drugiej strony, bardziej konserwatywny biskup
stwierdził: "Jeśli z zachowaniem intelektualnej rzetelności, analizujemy
niektóre stwierdzenia Amoris laetitia w jej własnym kontekście, stajemy
w obliczu trudności zinterpretowania ich zgodnie z tradycyjną nauką
Kościoła" (biskup Athanasius Schneider z Astany w Kazachstanie, w połowie
kwietnia). Katolicki profesor posunął się nawet do tego: "Paragraf 305
razem z przypisem 351 – w których stwierdza się, że wierzący może zostać
dopuszczony do sakramentów pomimo «obiektywnej sytuacji grzechu», «ze
względu na (...) czynniki łagodzące» – są bezpośrednio sprzeczne z... [katolickim
nauczaniem]. To, że mamy tu do czynienia z zerwaniem, staje się oczywiste bez
żadnej wątpliwości dla każdej myślącej osoby, która zna odpowiednie
teksty" (profesor Robert Spaemann, niemiecki filozof katolicki, w
kwietniowym wywiadzie).
A zatem chodzi o przypis. Na końcu dokumentu znajduje
się przypis nr 351, który zezwala na komunię dla rozwiedzionych żyjących w
nowych związkach. Odpowiadając katolikom, którzy wysuwają obiekcje, jeden
kardynał odpowiada: "Należy zadać pytanie, czy niespełna trzywersowy
przypis jest wystarczający do obalenia całego nauczania papieży i soborów na
ten temat. Na pewno nie!" (kardynał Walter Brandmüller, wywiad dla
niemieckiej agencji prasowej KNA, na początku maja).
Tak więc dyskusja toczy się dalej. Ale czy istnieje konieczność
jakiejkolwiek debaty? Ostatecznie, któż to powinien podać prawidłową
interpretację? Czyż nie powinien tego zrobić sam arcyheretyk Franciszek? Jaka
jest jego interpretacja? Możemy zajrzeć do wywiadu, jakiego udzielił na
pokładzie samolotu, wracając do Rzymu, tuż po opublikowaniu AL. Został zapytany
przez dziennikarza, czy nauczanie AL w jakikolwiek sposób zmieniło stanowisko
Kościoła wobec rozwiedzionych żyjących w nowych związkach, pozwalając im teraz
na przyjmowanie sakramentów bez zerwania z partnerem. Jego odpowiedź:
"Mogę powiedzieć – Tak. KROPKA". To bardzo ciekawe, że zakończył swą
krótką odpowiedź wypowiadając słowo Kropka. Czyni to jego komentarz
wyrazistym i dobitnym. Oczywiście, od dawna wiadomo, że zamierzał zmienić
nauczanie Kościoła w tej kwestii. Prywatnie powiedział pewnym rozwiedzionym
osobom, że mogą iść do komunii, a jeśli ich pasterze im tego zabronią, to
powinni się udać do innego kościoła i przyjąć komunię. Poczynił też absurdalny
komentarz, że musimy szanować ich sumienia, jak gdyby Kościół nie posiadał
władzy i obowiązku właściwego formowania sumień wiernych.
Ale zobaczmy, co na temat tej kontrowersji ma do
powiedzenia jeszcze jeden komentator. Profesor Robert de Mattei to
konserwatywny włoski katolicki naukowiec. Tak się wypowiedział na temat
nauczania AL: "Nic się nie zmienia w doktrynie, ale wszystko zmienia się w
praktyce... okoliczności i sytuacja, według tej nowej moralności, rozpuszczają
koncepcję wewnętrznego zła oraz publicznego i trwałego grzechu... Regułą w
Kościele było, że «rozwiedzeni, żyjący w nowych związkach, mieszkający razem, nie
mogą otrzymywać Eucharystii». Amoris laetitia przeciwnie, stanowi, że «rozwiedzeni,
żyjący w nowych związkach, w niektórych przypadkach mogą przystępować do
Komunii Świętej»".
Tak się przedstawia sytuacja. Niektórzy obrońcy
Franciszka będą uparcie twierdzić, że oficjalne nauczanie Kościoła się nie
zmieniło, ale w praktyce, co się stanie? Rozwiedzione osoby, które znają
intencje Franciszka, będą uważać, że teraz mają pełne prawo, by pójść do komunii.
I na poparcie mogą wskazać dowolną liczbę oświadczeń. A w szczególności – jako
źródło zmiany w ich postępowaniu – mogą zacytować paragraf 305 i towarzyszący
mu przypis w "papieskim" dokumencie, wraz z pozostałymi 255 stronami
tekstu. I kto się może z nimi spierać? Ostatecznie, to się tam znajduje, czy to
w przypisie, czy gdzie indziej.
I abyśmy nie zostali oskarżeni o wprowadzanie w błąd,
oto fragment samego tekstu gorszącego akapitu: "Ze względu na uwarunkowania
i czynniki łagodzące możliwe jest, że pośród pewnej obiektywnej sytuacji
grzechu osoba, która nie jest subiektywnie winna albo nie jest w pełni winna,
może żyć w łasce Bożej, może kochać, a także może wzrastać w życiu łaski i
miłości, otrzymując w tym celu pomoc Kościoła (351). Rozeznanie musi pomóc w znalezieniu możliwych dróg
odpowiedzenia Bogu i rozwoju pośród ograniczeń. Wierząc, że wszystko jest białe
lub czarne, czasami zamykamy drogę łaski i wzrostu oraz zniechęcamy do wysiłków
na rzecz świętości, które oddają chwałę Bogu". Oraz przypis nr 351, który zawiera
następujące zdanie: "W pewnych przypadkach mogłaby to być również pomoc
sakramentów"...
Tenże paragraf 305 jest arcydziełem dwuznaczności i bałamutnych
słów i jest zakamuflowany w dokumencie liczącym 255 stron! Dlatego strzeżcie
się modernistycznych tekstów. Nasz Pan Jezus Chrystus, odnosząc się do
modlitwy, mówi nam, aby zbytnio nie troskać się o długość modlitwy:
"Modląc się zaś, nie mówcie wiele, jak poganie; albowiem mniemają, że w
wielomówstwie swoim będą wysłuchani" (Mt. 6, 7). Ta słuszna rada
pochodząca z ust Samego Chrystusa Pana może się również stosować do tekstów
pisanych. Moderniści wiele mówią, lecz właśnie w tej mnogości słów czai się błąd.
Miejmy się na baczności przed tymi sprytnymi diabelskimi oszustwami.
Ks.
Benedict Hughes CMRI
Artykuł z czasopisma "The Reign of Mary", nr
161, Spring 2016 (www.cmri.org) (1)
Tłumaczył
z języka angielskiego Mirosław Salawa.
–––––––––––––––
Przypisy:
(1)
Por. 1) Ks. Benedict Hughes, a) A
on znowu swoje! Bergoglio wywołuje zgorszenie wśród katolików nonszalanckim
podejściem do małżeństwa. b) Zaniechanie potępienia: Bergoglio zaniedbuje
obowiązek potępienia zła. c) Franciszek okazuje względy dla
ruchu charyzmatycznego. d) Farsa Vaticanum II. Rzetelna ocena soboru po
pięćdziesięciu latach. e) Neopapież – fałszywy
papież. e) Ciężkie zaniedbanie: Całkowita porażka
soborowej hierarchii w egzekwowaniu norm moralnych.
f) Nowa encyklika: Bergoglio
wykorzystuje koniunkturę na "zmiany klimatyczne". g) Nowa Religia Człowieka. Bergoglio
propaguje naturalizm w "papieskich wideo-przesłaniach". h) "Papież" Franciszek
kontra św. Franciszek. Haniebna karykatura Wielkiego Świętego. i) Milczenie pasterzy.
2) Bp Mark A. Pivarunas CMRI, a) Fałszywa tolerancja i bluźnierstwo
Franciszka I (Jorge Bergoglio).
b) "Synod o rodzinie" (2014)
otwiera ludziom oczy na odstępstwo modernistycznej hierarchii. c) Sedewakantyzm. d) Odpowiedzi na zarzuty wobec
stanowiska sedewakantystycznego.
e) Sede vacante. Rocznica śmierci
papieża Piusa XII.
3) Bp Donald J. Sanborn, a) Nieświęty sakrament. Jan Paweł II aprobuje mszę
bez konsekracji. b) Heretycki
uzurpator Bergoglio niszczy katolickie małżeństwo. c) "Sobór Watykański II" – największa
katastrofa w historii świata. d) Ekumenizm
– przygotowanie drogi dla Antychrysta. e) Amoralny synod modernistycznych biskupów (2014) –
produkt doktrynalnego liberalizmu Vaticanum II.
4) Ks. Walenty Gadowski, Nauka Kościoła. Wybór orzeczeń dogmatycznych Kościoła
katolickiego i jego praw kanonicznych.
5) O. Artur Vermeersch SI, Katechizm małżeństwa
chrześcijańskiego według encykliki "Casti connubii".
6) Ks. Józef Stanisław Adamski SI, Jak się tworzy rodzina, jakie jej powinności.
Kazanie na święto Przenajświętszej Rodziny.
7) O. Mikołaj Łęczycki SI, Pobudki do unikania grzechu śmiertelnego i kilka
innych rozważań pobożnych.
8) Ks. Kazimierz Naskręcki, Dekalog. Krótkie Nauki o Przykazaniach.
9) Ks. Konstanty Gawroński, Jasny i gruntowny wykład prawd wiary i
moralności chrześcijańskiej.
10) Św. Jan Chryzostom Biskup, Doktor Kościoła, O strzeżeniu się fałszywych proroków.
11) Ks. Andrzej Dobroniewski, Modernizm i moderniści.
(Przyp. red. Ultra montes).