Święty Marcin, który tak wielkie w służbie wiary
i oświaty położył zasługi, urodził się około roku
320 na Węgrzech. Ojciec jego, poganin, był dowódcą w
wojsku rzymskim. Wskutek zrządzenia łaski Bożej
opuścił dziesięcioletni Marcin (żył około roku Pańskiego 400) dom rodzicielski, aby
się poświęcić Chrystusowi, być wychowanym przez
chrześcijańskiego kapłana i za przykładem mnichów
wieść żywot klasztorny. Licząc lat 15, został
schwytany i zaciągnięty w szeregi wojskowe.
Przywdziawszy zbroję, prowadził życie wstrzemięźliwe
i surowe jak mnich, chociaż nie był jeszcze ochrzczony.
Pewnego razu ujrzał w mieście Amiens podczas srogiej
zimy żebraka w łachmanach, drżącego od zimna.
Ponieważ już przedtem rozdał cały swój żołd
pomiędzy ubogich, dał mu połowę swego i płaszcza
żołnierskiego. Następnej nocy ukazał mu się w całym
majestacie Pan Jezus, otoczony chórem aniołów, okryty
ową połową płaszcza i rzekł: "Marcin spragniony
Mej nauki przyodział Mnie". Marcin przyjął tedy
chrzest święty, a zwolniony po dwóch latach od
służby wojskowej, udał się do świętego Hilarego,
słynnego biskupa w Poitiers we Francji. Hilary przyjął
go jak syna i mimo jego pokornego oporu udzielił mu
niższych święceń, po czym kazał mu wrócić do
rodziców i pozyskać ich dla wiary Chrystusowej. Udało
mu się istotnie nawrócić matkę i kilku krewnych, nic
natomiast nie wskórał u ojca. Wygnany z Węgier przez
zwolenników heretyka Ariusza, chciał wrócić do
Hilarego, ale ponieważ ten został wygnany przez
cesarza, zwolennika arian, zamieszkał w jednym z
klasztorów mediolańskich, a gdy i tam arianie nie dali
mu spokoju, schronił się na bezludną wyspę
Galinarię, leżącą naprzeciw Genui, i żył tam jako
pustelnik. Gdy święty Hilary w roku 360 wrócił
triumfalnie do Poitiers, pośpieszył Marcin do niego i
pospołu z nim założył klasztor Ligügé, uchodzący
za pierwszy we Francji. Sława cnót, którymi
zajaśniał w zakonie, i cudów, jakie czynił,
zgromadziła około niego liczną rzeszę uczniów, z
których jeden, imieniem Sulpicjusz, tak o nim pisze:
"Dusza i serce Marcina zawsze wzdychały do Nieba;
nie było chwili, w której by nie działał dla Boga, a
modlitwy nigdy nie przerywał, choćby jak najwięcej
zajęty. Oblicze jego jaśniało nadziemską radością,
tak że zdawał się nam istotą nadprzyrodzoną. Nikt w
nim nigdy nie dostrzegł namiętnych uniesień, smutku,
gniewu lub niecierpliwości. Kto go widział, ten
odgadywał, że chodząc tu po ziemi, przebywa już
duchem w krainie pokoju i wiekuistego szczęścia".
Po śmierci Grzegorza, biskupa diecezji Tours, obrano
Marcina jego następcą.
Będąc biskupem, pozostał takim, jakim był jako
zakonnik, tj. pokornym, skromnym i żarliwym wielbicielem
Zbawiciela. Nasamprzód rozpoczął walkę przeciw
niedobitkom pogaństwa we Francji. Otoczony zakonnikami
przebiegał diecezję, niszczył świątynie pogańskie,
kruszył bałwany, głosił Ewangelię i czynił różne
cuda. Krajowcy bronili wprawdzie ołtarzy i nieraz
groziło jego życiu niebezpieczeństwo, ale Święty
przełamywał ich upór nieulękłością i ufnością w
Bogu, który go nigdy nie opuścił.
W cesarstwie zachodnim zaszły tymczasem wielkie
zmiany, gdyż legiony brytańskie obwołały cesarzem
swego naczelnego wodza Maksyma, który wyruszył do
Galii, zabił cesarza Gracjana i osiadł w Trewirze.
Wielu biskupów biło pokłony przed
przywłaszczycielem, natomiast Marcin, gdy dobro
diecezjan zmusiło go udać się do Trewiru i prosić o
ułaskawienie stronników Gracjana, nie ubliżył w
niczym swej apostolskiej godności, a nadto
zaprotestował przeciw mieszaniu się władzy świeckiej
w sprawy duchowne, jako też przeciw skazaniu na śmierć
hiszpańskiego kacerza Pryscyliana, bo zasadą jego
było: "Bóg nie chce przymusowych wielbicieli,
cóż bowiem znaczy wyznanie wiary wymuszone gwałtem?
Boga nie należy okłamywać, lecz czcić Go w prostocie
ducha, służyć Mu szczerze i uczciwie wielbić. Biada
takim czasom, w których wiara w Boga opiera się na
władzy ziemskiej i sile oręża, kiedy Imię Chrystusa
jest tylko płaszczykiem, a Kościół grozi swym wrogom
więzieniem i wygnaniem, ten Kościół, który sam liczy
między swymi wyznawcami tylu wygnańców i
więźniów!". Później doznawał Marcin wielu
przykrości od tych biskupów i kapłanów, którzy pod
wpływem zbytków rzymskich zupełnie zniewieścieli i
znajdowali upodobanie w pięknych zaprzęgach, strojach i
okazałych mieszkaniach. Tęskniąc do zacisza
klasztornego, założył Marcin pod miastem Tours
klasztor, który przez 1400 lat głosił sławę jego
imienia. Zamieszkał w szałasie, zbudowanym na stromej
skale, a niezadługo zgromadziło się koło niego 80
mnichów, którzy zaludnili jaskinie przyległe. Starsi
zajmowali się modlitwą i rozpamiętywaniem, młodsi
przepisywaniem ksiąg. Nie wolno im było nic kupować
ani sprzedawać, jadali tylko raz około wieczora i
ściśle przestrzegali ubóstwa. Było między nimi wielu
ludzi wykształconych, którzy później dostąpili
godności biskupiej.
Doszedłszy w nieustannej pracy 80. roku życia,
czekał Marcin na chwilę oswobodzenia duszy z więzów
ciała. Gdy śmiertelnie zachorował, uczniowie prosili
Boga o przedłużenie jego życia. Marcin, przychylając
się do ich życzenia, rzekł: "Panie, jeżeli się
jeszcze na coś przydam, niechże się jeszcze przewlecze
żywot mój. W ręce Twe oddaję życie i śmierć moją.
Niech się stanie wola Twoja święta!", ale już
nadszedł kres jego życia. Niezadługo wydał ostatnie
tchnienie, a dwa tysiące mnichów i niezliczona moc ludu
odprowadziła go do grobu.
Nauka moralna
Święty Marcin nie był uczniem gimnazjów ani
uniwersytetów, ale nauki jego były skuteczne, bo był
na wskroś przejęty wiarą. Nauczał zwykle
porównaniami, gdyż wszystko, na co patrzył i co
słyszał, pojmował w świetle prawdy Bożej i sercem
wznosił się ku Bogu.
Widząc pewnego razu świeżo ostrzyżoną owcę,
rzekł do mnichów: "Otóż widzicie owieczkę,
która spełniła przykazanie Ewangelii świętej. Miała
ona dwie sukienki, z których jedną podarowała temu, co
nie miał żadnej. Tak i wy czyńcie!".
Innym razem przechodził przez łąkę, której jedna
część była spasiona, druga zryta, a trzecia pokryta
licznymi kwiatami. Przystanąwszy, rzekł:
"Korzystajmy z nauki, jaką daje nam ta łąka.
Spasiona część nasuwa obraz małżeństwa; widzimy tam
świeżą zieleń, ale nieurozmaiconą kwiatami. Zryta
ziemia przypomina nam szpetność życia wszetecznego, a
reszta łąki przedstawia niejako chwałę i zasługę
dziewictwa".
Gdy pewnego razu stanął przed nim szatan, łając go
następującymi słowy: "Zuchwale sobie poczynasz,
rozgrzeszając tych, którzy przez ciężkie grzechy
utracili łaskę chrztu świętego, bo kto raz upadł,
temu Pan Bóg odmówi miłosierdzia" - Marcin
odpowiedział: "Nieszczęsny kusicielu! Jeśli
przestaniesz dręczyć ludzi pokusą, i teraz, gdy
nadchodzi pora sądu, żałować będziesz swego
odstępstwa od Boga, wtedy nie wątp, że w zaufaniu w
miłosierdzie Boże i tobie nawet udzielę
rozgrzeszenia!".
Modlitwa
Boże, który widzisz, że nie naszą mocą
istniejemy, spraw miłościwie, abyśmy za wstawieniem
się świętego Marcina, Wyznawcy Twojego i biskupa,
przeciw wszelkiemu złemu ubezpieczeni byli. Przez Pana
naszego Jezusa Chrystusa, który króluje w Niebie i na
ziemi. Amen.
Św. Marcin z Tours, biskup
Urodzony dla świata 320 roku
Urodzony dla nieba 400 roku
Wspomnienie 11 listopada
Żywoty Świętych Pańskich
na wszystkie dni roku - Katowice/Mikołów 1937 r.