Święty Klemens Maria Dworzak (Hofbauer), którego
dnia 20 maja wlicza Kościół w poczet Świętych,
urodził się w gminie Tasowicach koło Znajmu na
Morawach, dnia 26 grudnia roku 1751. Wcześnie straciwszy
ojca, wychowany został przez bogobojną matkę, której
zabiegi wydały bujne owoce. Bóg wcześnie wzbudził w
jego sercu powołanie do stanu duchownego, ponieważ
jednak nie miał środków, aby się kształcić, został
czeladnikiem piekarskim, zrazu w pobliskim Znajmie, a
później w klasztorze oo. norbertanów w sąsiednim
Brück. Obok zajęć piekarskich oddawał się w czasie
wolnym nauce, którą następnie uzupełnił w Wiedniu. W
27. roku życia był jeszcze czeladnikiem w znanej
piekarni "Pod żelazną gruszką" w Wiedniu.
Pielgrzymował w tym czasie dwukrotnie do Rzymu, gdzie
poznał świątobliwego biskupa Chiaramonti,
późniejszego papieża Piusa VII. Powróciwszy do
Wiednia, zapisał się na uniwersytet, ale to, co tam
usłyszał, nie odpowiadało skłonnościom jego serca.
Ufny w słuszność swego stanowiska otwarcie wystąpił
wobec profesora i kolegów w obronie wiary, i ze słowami
na ustach: "Panie profesorze, to, czego pan nauczasz,
nie zgadza się z nauką katolicką", opuścił gmach
szkolny, a wkrótce potem i Wiedeń, po czym pieszo, jak
zwykle, podążył do Rzymu. Zamieszkał tutaj w pobliżu
bazyliki Maria Maggiore. Rano pierwsze kroki skierował
do kościółka św. Juliana, należącego do oo.
redemptorystów. Pobożność i skupienie zakonników
zrobiły na nim głębokie wrażenie. Niezwłocznie udał
się do przełożonego klasztoru i został przyjęty do
zakonu. W roku 1785 złożył uroczyste śluby, po czym
zwrócił się do przełożonych z prośbą, aby mu
pozwolili przenieść działalność zgromadzenia poza
Alpy, w strony północne. Nie wzbraniali przełożeni,
widząc iście apostolską żarliwość i wypróbowaną
cnotę młodego kapłana. W porozumieniu z władzami
kościelnymi za miejsce pracy obrał sobie święty
Klemens Stralsund, na szwedzkim wówczas Pomorzu. Po
drodze wstąpił do Warszawy, aby się przedstawić
nuncjuszowi przy dworze polskim, jako przełożonemu
misji północnych. Ten przyjął go łaskawie i polecił
mu na razie pozostać w Warszawie.
Tymczasem prowizorowie bractwa św. Bennona
postanowili pozostawić Klemensa wraz z towarzyszącym mu
kapłanem oraz braciszkiem zakonnym na stałe w Warszawie
i powierzyć mu opiekę nad swoim kościołem, gdzie
dotąd przeważnie cudzoziemcy zaspakajali swoje duchowne
potrzeby. Myśl ta znalazła oddźwięk w pałacu prymasa
Rzeczypospolitej, jak również w ordynariacie biskupim.
Przyklasnął jej również rząd polski z królem
Stanisławem Augustem na czele. Gdy nadeszło pozwolenie
generała zakonu, Klemens z towarzyszami przystąpił do
dzieła.
Po straszliwej rzezi, dokonanej przez wojska
moskiewskie podczas powstania Kościuszkowskiego na
Pradze, święty Klemens przygarnął do siebie sieroty i
zbierał dla nich jałmużnę. Kiedy w jednej kawiarni,
gdzie zabawiano się grą, prosił o ofiarę, jeden z
graczy plunął mu w twarz, mówiąc: "Masz!". Św.
Klemens cierpliwie przyjął to poniżenie i
odpowiedział łagodnie: "To było dla mnie, a teraz
proszę ofiarować coś dla moich sierot!". Zawstydzeni
gracze złożyli teraz hojną ofiarę dla biednych.
Z biegiem lat zakon Redemptorystów w Polsce znacznie
się rozrósł, obejmował bowiem już trzy domy oprócz
Warszawy. Święty Klemens poświęcał tej sprawie
baczną uwagę, a równocześnie brał żywy udział w
budzeniu życia duchownego w stolicy Polski.
Pracował ciągle, a zarazem wiele cierpiał,
zwłaszcza od rządu pruskiego, który w roku 1797
zajął Warszawę. Cierpiał, bo nie chciał zezwolić,
aby w jego szkole sprawowali obowiązki komisarzy ludzie
niegodni; nie chciał się zaprzeć, że jest
Słowianinem i że chętnie pracuje dla Polski, mimo że
nosił niemieckie nazwisko. Gdy w pracy nad rozszerzeniem
zakonu przebiegał Kraków, został uwięziony i
zamknięty w murach klasztoru dominikańskiego. Gdy
Francuzi w roku 1807 objęli Warszawę i do rządów
doszli wolnomularze, pośmiewiskom i napaściom na
zakonników na ulicach miasta nie było końca.
Postanowiono usunąć ich za wszelką cenę, ale żeby
nie rozgoryczyć przywiązanych do klasztoru warszawian,
użyto podstępu. Dnia 16 kwietnia roku 1808, po
rezurekcji, dwaj przebrani wojskowi zaczęli rozbijać
się po kościele i znieważać publiczność. Usunięto
ich z kościoła, lecz zajście to dało rządowi
podstawę do bezwzględnego zastosowania surowych
środków odwetu. Daremne były zabiegi napoleońskiego
marszałka Davousta; sam król saski, a książę
warszawski, Fryderyk August, nie zdołał, mimo
życzliwości dla zakonu, uzyskać pomyślnych wyników
wobec uporu centralnego rządu napoleońskiego. Klasztor
opieczętowano i 36 członków zgromadzenia skazano na
wygnanie. Zajechały wozy, na każdy wsadzono po pięciu
zakonników i pod osłoną straży odwieziono ich do
granicy państwa, do Kistrzyna, fortecy przy ujściu
Warty do Odry. Pobyt w Kistrzynie nie trwał długo, bo
zakonnicy ujęli sobie serca miejscowej ludności, a
pastorowie miejscowi, obawiając się powrotu swej
owczarni na łono Kościoła świętego, postarali się o
ich usunięcie.
Święty Klemens (żył około roku Pańskiego 1800) udał się do Wiednia i tu uzyskał
posadę kapelana przy kościele włoskim. Mieszkał tam
lat cztery, po czym za zgodą miejscowego arcybiskupa,
hr. Hohenwartha, objął stanowisko spowiednika oraz
rządcy kościoła sióstr urszulanek. Na tym stanowisku
pozostał już do śmierci, pracując jak zwykle z
największym zapałem. Słuchał spowiedzi, głosił
słowo Boże, kierował sumieniami książąt i
biedaków, przede wszystkim jednak ogarnął sercem
dorastającą młodzież. Krzepił też ducha
rozproszonych braci zakonnych, utwierdzał powstające za
granicą domy klasztorne i pomagał nuncjaturze
apostolskiej przy dworze wiedeńskim. Nie doczekał się
już zatwierdzenia swego zakonu przez rząd austriacki,
ale zostawił wszystko na najlepszej drodze. Już od
dawna chorował na reumatyzm i gardło, sam zresztą wiek
podeszły dokuczał mu coraz bardziej. Otoczony gronem
przyjaciół i uczniów gasł w oczach. Powtarzał
rzewnie w cierpieniu: "Co Bóg chce, jak Bóg chce i
kiedy chce - to niech się stanie". Zmarł spokojnie
15 marca 1820 roku. Ostatnie jego słowa były:
"Odmówcie Anioł Pański" - po czym odwrócił
się i skonał.
W wielkim orszaku uczniów i profesorów, księży,
książąt, hrabiów i ludu wszelkiego stanu, złożono
jego śmiertelne szczątki w katedralnym kościele św.
Szczepana, po czym przeniesiono je do prywatnego grobowca
w Entzendorf pod Wiedniem. Nie leżał tam jednak długo.
Już za życia jaśniał blaskiem świętości. Blask jej
wzrastał; z dniem każdym mnożyła się liczba cudów.
Wszystkie stany, z cesarzami Ferdynandem i Franciszkiem
Józefem na czele, słały prośby do Rzymu, aby Klemensa
uznał za Świętego. Prosili kardynałowie, biskupi i
przełożeni zakonów; prosili książęta i magnaci
świeccy. Prosiła Polska z biskupem Poznania na czele;
księstwo Czartoryscy, hrabstwo Platerowie, Mycielscy,
Żółtowscy i inni zwracali się do Rzymu, prosząc,
"żeby był przedstawiony wiernym w Polsce, tak wiele
mu zawdzięczającym, jako wzorowi cnót
chrześcijańskich".
Cuda, stwierdzone przysięgą, skłoniły Stolicę
Apostolską do rozpoczęcia badań, na podstawie których
dnia 29 stycznia roku 1888 uroczyście ogłoszono go
Błogosławionym, a w dwadzieścia lat później
Świętym.
Z Polską zawsze łączyły św. Klemensa rzewne
wspomnienia. Będąc w Wiedniu, nieraz mawiał: "Dajcie
mi proste pieśni polskie! One są daleko piękniejsze od
tutejszych śpiewów". Tęsknił za Polską, żył z
nami w ciągłej styczności, a nawet za granicą
"wołał pracować dla Polaków i słuchać ich
spowiedzi", a ostatnią Mszę świętą odprawił za
duszę Polki, ks. Tekli Jabłonowskiej. Relikwie św.
Klemensa znalazły pomieszczenie we wspaniałym kościele
ks. redemptorystów wiedeńskich Maria Stiegen. W Polsce
chociaż drewniane domki klasztorne w Warszawie, gdzie
mieszkał, uległy zniszczeniu, a sam kościół przy
ulicy Pieszej zamieniony został na dom mieszkalny, duch
jego jest żywy wśród nas.
Św. Klemens Maria Dworzak (Hofbauer)
Urodzony dla świata 26.12.1751 roku,
Urodzony dla nieba 15.03.1820 roku,
Beatyfikowany 29.01.1888 roku,
Kanonizowany 1908 roku,
Wspomnienie 15 marca
Żywoty Świętych Pańskich
na wszystkie dni roku - Katowice/Mikołów 1937 r.