Z wielkim smutkiem przyglądam się dziś metodom i sposobom
wychowywania dzieci i młodzieży przez rodziców. O ile tego typu
wychowanie (a raczej niewychowanie) stosują dziś powszechnie niemalże
wszyscy, o tyle najbardziej zaskakuje taka postawa u samych katolików.
Dlatego wydaje się być pilne przypomnienie katolikom tego, jak na temat
wychowania wypowiada się Magisterium Kościoła. Szczególnie polecam ku
zastanowieniu podpunkt „b” przytoczonego fragmentu Encykliki Ojca
Świętego Piusa XI. Świadom ograniczonego dostępu tej publikacji do
szerszego grona, kieruję zarazem prośbę o polecanie tekstu innym,
zwłaszcza rodzinom posiadającym dzieci.
Juan Arecharaleta
Przedmiot wychowania
a. Cały człowiek, upadły, ale odkupiony
Rzeczywiście, nigdy nie powinno się tracić z oczu, że
przedmiotem chrześcijańskiego wychowania jest cały człowiek, duch
złączony z ciałem w jedności natury, ze wszystkimi swoimi władzami
przyrodzonymi i nadprzyrodzonymi, jak go nam przedstawia zdrowy rozum i
Objawienie; przeto człowiek, który wypadł ze stanu pierwotnej
sprawiedliwości, ale przez Chrystusa został odkupiony i przywrócony do
nadprzyrodzonego stanu przybranego dziecka Bożego, chociaż bez poza
naturalnych przywilejów nieśmiertelności ciała i całkowitej równowagi
swoich skłonności. Stąd w naturze ludzkiej zostają skutki grzechu
pierworodnego, szczególnie zaś osłabienie woli i nieuporządkowane
popędy.
„Głupota przywiązana jest do serca dziecięcego, ale rózga karania wypędzi ją”40.
Trzeba zatem poprawić nieuporządkowane skłonności, wzmacniać i
zestrajać dobre od lat najmłodszych, a przede wszystkim należy oświecać
rozum i wzmacniać wolę za pomocą prawd nadprzyrodzonych i środków łaski.
Bez tych środków niepodobna ani opanować przewrotnych skłonności, ani
dojść do doskonałości wychowawczej, właściwej Kościołowi, doskonale i w
pełni wyposażonemu przez Chrystusa i w Boską naukę, i w sakramenty, owe
skuteczne środki łaski.
b. Fałsz i szkody naturalizmu pedagogicznego
Fałszywym przeto jest wszelki naturalizm pedagogiczny, który w
kształceniu młodzieży w jakikolwiek sposób wyklucza, albo ogranicza
nadprzyrodzone chrześcijańskie wyrobienie; błędną też jest wszelka
metoda wychowania, która się opiera w całości lub w części na
zaprzeczeniu grzechu pierworodnego i łaski, albo zapomnieniu o nich, a
stąd na samych tylko siłach ludzkich natury. Takimi w ogóle są te
dzisiejsze systemy o przeróżnych nazwach, które powołują się na rzekomą
autonomię i niczym nie ograniczoną wolność dziecka i które zmniejszają
albo nawet usuwają powagę i działanie wychowawcy, przypisując dziecku
wyłączny prymat inicjatywy w zakresie swojego wychowania i działanie
niezależne od wszelkiego wyższego naturalnego i Bożego prawa.
Jeżeli przez którą z tych nazw chciałoby się wskazać, choć mniej
ściśle, na konieczność czynnego, stopniowo coraz bardziej świadomego
współdziałania dziecka w swoim wychowaniu; jeżeliby się dążyło do
usunięcia z wychowania despotyzmu i gwałtu (który zresztą nie jest
właściwym środkiem poprawy), mówiłoby się prawdę, ale nic zgoła nowego
co nie byłoby głoszone przez Kościół i wprowadzone w czyn w praktyce
tradycyjnego chrześcijańskiego wychowania. Tego sposobu sam Bóg się
trzyma w stosunku do stworzeń, które wzywa do czynnego współdziałania,
odpowiednio do właściwej każdemu natury, bo „Mądrość Jego dosięga tedy
mocą od końca aż do końca i urządza wszystko łagodnością”41 .
Lecz niestety niemało jest takich, którzy i nazwą wedle prostego jej
brzmienia, i czynem, starają się usunąć wychowanie spod wszelkiej
zależności od Bożego prawa. Stąd w naszych czasach jesteśmy świadkami
dość dziwnego naprawdę zjawiska, że wychowawcy i filozofowie trudzą się w
wyszukiwaniu jakiegoś powszechnego kodeksu moralnego wychowania, jak
gdyby nie istniał ani Dekalog, ani prawo ewangeliczne, ani nawet prawo
natury wyryte przez Boga w sercu człowieka, głoszone przez zdrowy rozum,
ujęte za pomocą pozytywnego Objawienia przez samego Boga w dziesięć
przykazań. Owi nowatorzy zwykli też z pogardą nazywać chrześcijańskie
wychowanie „heteronomicznym”, „biernym”, „przestarzałym”, ponieważ
opiera się ono na powadze Boga i na świętym Jego prawie.
Sromotnie się łudzą, sądząc, że wyzwalają, jak mówią, dziecko.
Przeciwnie! czynią je raczej niewolnikiem swojej ślepej pychy i swoich
nie uporządkowanych namiętności, bo siłą logicznego następstwa tych
błędnych systemów, usprawiedliwia się owe namiętności jako słuszne
wymagania natury, posiadającej tzw. autonomię.
Ale jeszcze gorsza, gdy w błędnym, lekceważącym i niebezpiecznym
uroszczeniu chce się poddać badaniom, doświadczeniom i niepowołanym
sądom naturalnego porządku, przejawy porządku nadprzyrodzonego,
dotyczące wychowania, jak na przykład powołanie kapłańskie lub zakonne i
w ogóle tajemne działanie łaski, która, podnosząc siły naturalne,
nieskończenie je przewyższa i w żaden sposób nie może podlegać prawom
fizycznym, ponieważ „Duch, kędy chce, tchnie”42 .
c. Wychowanie seksualne
Najbardziej wszakże niebezpiecznym jest ów naturalizm, który w
naszych czasach przenika dziedzinę wychowania w materii najbardziej
delikatnej, jaką jest czystość obyczajów. Bardzo rozpowszechniony jest
błąd tych, którzy w zgubnym uroszczeniu, brudnymi słowami, uprawiają
tzw. seksualne wychowanie, fałszywie sądząc, że będą mogli ustrzec
młodzież przed niebezpieczeństwami zmysłów za pomocą czysto naturalnych
środków, jakimi są lekkomyślne uświadomienie i prewencyjne pouczenie dla
wszystkich bez różnicy, nawet publicznie, a co gorsza, za pomocą
wystawiania młodzieży przez pewien czas na okazje, żeby ją, jak
powiadają, do nich przyzwyczaić i jak gdyby zahartować dusze przeciw
tego rodzaju niebezpieczeństwom.
Bardzo oni błądzą, nie chcąc uznać przyrodzonej ułomności natury
ludzkiej i prawa, o którym mówił Apostoł, sprzeciwiającego się prawu
umysłu43 i
zapoznając nawet samo doświadczenie życia, z którego widać, że właśnie w
młodzieży występki przeciw obyczajności nie są tyle następstwem braku
znajomości rzeczy, ile przede wszystkim słabości woli, wystawionej na
niebezpieczeństwa i nie wspieranej środkami łaski.
W tej tak bardzo delikatnej materii, jeżeli, zważywszy wszystkie
okoliczności, jakieś pouczenie indywidualne w odpowiednim czasie, ze
strony tych, którym Bóg dał wychowawcze posłannictwo i łaskę stanu,
okazałoby się konieczne, należy zachować wszelką ostrożność, dobrze
znaną tradycyjnemu chrześcijańskiemu wychowaniu, wystarczająco opisaną
przez przytoczonego wyżej Antoniana.
„Taka i tak wielka jest nasza ułomność i skłonność do grzechu –
powiada – że często w tych samych rzeczach, które się mówi dla ochrony
przed grzechem, słuchający ma właśnie okazję i podnietę do grzechu.
Wskutek tego w najwyższym stopniu jest ważnym, żeby dobry ojciec, kiedy
mówi z synem o rzeczy tak śliskiej, uważał i nie schodził do szczegółów i
do opisywania różnych form, jakimi ta piekielna hydra zatruwa tak
wielką część świata, żeby się nie przytrafiło, iż zamiast ugasić ten
ogień, nieroztropnie rozdmuchałby go i rozpalił w prostym i wrażliwym
sercu dziecka. W ogóle, w ciągu lat dziecięcych wystarczy używać tych
środków, jakie równocześnie szczepią cnotę czystości i zamykają drzwi
dla występku”44.
d. Koedukacja
Podobnie błędnym i dla chrześcijańskiego wychowania szkodliwym jest
tzw. system „koedukacji”, oparty także przez wielu na zaprzeczającym
grzech pierworodny naturalizmie, poza tym przez wszystkich zwolenników
tego systemu na opłakania godnym pomieszaniu pojęć, które uczciwe
współżycie ludzkie utożsamia z pomieszaniem i wszystko niwelującą
równością. Stwórca zamierzył i postanowił pełne współżycie płci obydwu
tylko w związku małżeńskim; a mniej bliskie, w różnym stopniu, w
rodzinie i społeczeństwie. Poza tym, w samej naturze, która uczyniła je
różnymi co do organizmu, co do skłonności i uzdolnień, nie ma żadnego
argumentu, jakoby tu mogło lub powinno być pomieszanie, a tym mniej
zrównanie w kształceniu płci obojga. Stosownie do przedziwnych zamiarów
Stwórcy mają one wzajemnie się uzupełniać w rodzinie i w społeczeństwie,
właśnie z powodu tej ich różnicy, którą dlatego należy w wychowaniu
zachować i popierać przez konieczne rozróżnienie i stosowne odpowiednio
do wieku i warunków oddzielenie. Te zasady powinny być stosowane co do
czasu i miejsca wedle norm chrześcijańskiej roztropności do wszystkich
szkół, zwłaszcza w najbardziej delikatnym i decydującym o wyrobieniu
człowieka okresie, jakim jest okres młodzieńczości, i w ćwiczeniach
gimnastycznych i sportowych, gdzie szczególny wzgląd mieć trzeba na
chrześcijańską skromność młodzieży żeńskiej, którą w wysokim stopniu
obraża wszelkiego rodzaju wystawianie się na publiczny widok.
Przypominając przerażające słowa Boskiego Mistrza: „Biada światu dla zgorszenia”45
, usilnie zachęcamy Was, Wielebni bracia, do pieczołowitości i do
czujności na te najzgubniejsze błędy, jakie szeroko rozlewają się wśród
ludu chrześcijańskiego z niezmierną szkodą młodzieży.
40 Prov., XXII, 15: Stultitia colligata est in corde pueri: et virga disciplinae fugabit eam.
41 Sap., VIII, 1: attingit a fine usque ad finem fortiter, et disponit omnia suaviter.
42 Io., III, 8: Spiritus ubi vult spirat.
43 Rom., VII, 23.
44 Silvio Antoniano, Dell’educazione christiana dei figliuoli, lib. II, c. 88.
45 Matth., XVIII, 7: Vae mundo a scandalis!
Fragment z Encykliki Papieża Piusa XI Divini illius Magistri, o chrześcijańskim wychowaniu młodzieży, 31 grudnia 1929 r.
Za: https://lagloriadelasantisimavirgen.wordpress.com/2016/02/21/o-chrzescijanskim-wychowaniu-mlodziezy/#more-1063