Żył kiedyś w Rzymie możny senator Eufemiusz,
słynący jako znakomity mąż stanu, wielki bogacz i
dobroczyńca ubogich. Codziennie karmił przy trzech
obszernych stołach wielką ilość biedaków, którym
sam usługiwał wespół z żoną swoją. W nagrodę za
miłosierdzie i szczodrobliwość w hojnym udzielaniu
jałmużny dał mu Pan Bóg syna Aleksego, chłopca
wyposażonego rozlicznymi zaletami ciała i duszy.
Odebrawszy staranne i troskliwe wychowanie, wyrósł
młody Aleksy (żył około roku Pańskiego 400) na młodziana słynącego z pobożności,
skromności i dobrych obyczajów. Rozczytywał on się
codziennie całymi godzinami w żywotach świętych
Męczenników i pobożnych pustelników, i zalewał się
łzami przy rozpamiętywaniu ich bohaterstwa i miłości
ku Bogu, budując się zarazem ich pogardą świata,
bogactw, honorów i dostojeństw.
Szczęśliwi rodzice wcześnie zaręczyli swego
spadkobiercę z Sabiną, bliską krewną rodu
cesarskiego, a potem wyprawili mu okazałe gody.
Wprowadzony do komnaty oblubienicy, uścisnął jej
dłoń, a podając pierścień swój i naszywaną drogimi
klejnotami przepaskę rycerską, przemówił do niej
głosem pełnym miłości i ubolewania: "Spójrz, droga
przyjaciółko, na te kwiaty, zdumiewające barwą i
zapachem! Jutro powiędną wszystkie! Spójrz na blask
tych świec jarzących! W kilka godzin pogasną! Do tych
świateł i kwiatów podobne są wszelkie rozkosze
zmysłowe. Bądźmy przeto roztropni i gońmy za
nieprzemiennymi, wiecznymi rozkoszami". Zdjęta
podziwem Sabina, rzekła: "Bóg niech cię ma w swej
świętej opiece i niech ci pobłogosławi".
Poleciwszy przeto klęczącą narzeczoną Niebu,
zabrał Aleksy nieco pieniędzy na drogę i tej samej
nocy jeszcze opuścił progi rodzinne, wsiadł na okręt
i udał się do Syrii, pomny słów Zbawiciela: Wszelki, który by opuścił albo
ojca, albo matkę dla Imienia Mego, tyle stokroć weźmie
i żywot wieczny odzierży (Mat. 19,29).
Wysiadłszy na ląd w Edessie, całe swe mienie
rozdzielił między ubogich i żył lat siedemnaście
przy kościele Matki Boskiej jedynie dla modlitwy,
rozmyślań i ciągłych umartwień.
Boleść rodziców po stracie syna była nie do
opisania. Ojciec rozesłał na wszystkie strony gońców,
aby go przywiedli z powrotem; niektórzy z nich przybyli
nawet do Edessy. Aleksy poznał ich i przyjął od kilku
z nich jałmużnę, ale żaden z posłańców nie poznał
syna swego pana. Stroskana rodzina szukała tedy pociechy
w modłach i wspieraniu ubogich. Aleksy wkrótce
zasłynął w Edessie ze świątobliwości i zażywał
powszechnego szacunku i uwielbienia. Korciło to jego
pokorę, zniknął przeto niepostrzeżenie, aby osiąść
w mieście Tarsus przy kościele św. Pawła, burza
wszakże zagnała statek, którym jechał, do Włoch i
zmusiła go wysiąść na ląd w pobliżu Rzymu.
Uważając w tym palec Boży, zdecydował się Aleksy
szukać pomieszczenia w domu ojca, postanowił jednakże
zarazem nie dać się poznać, chciał bowiem dokonać
żywota w zupełnym ubóstwie. Przestąpił więc progi
rodzinnego domu jako cudzoziemiec i rzekł: "W Imię Boga,
który zstąpił z wysokości niebieskich i na ziemi nie
wiedział, gdzie głowę schronić, dajcie przytułek
biednemu pielgrzymowi".
Oko rodziców nie poznało własnego dziecka, tak już
dalece posty i surowość życia zmieniły postać jego,
ofiarowali mu przeto za mieszkanie szczupły alkierzyk
pod schodami i pożywienie potrzebne do życia. Tu
strawił na postach i modlitwie 17 lat życia. Codziennie
widywał też ojca strapionego, a matka ze łzą w oku
nieraz mu wcisnęła kilka groszy z poleceniem, aby
wybłagał u Boga powrót ulubionego dziecka. Niekiedy
przemówiła doń również Sabina, której zwykł był
opowiadać, iż znał w Syrii Aleksego, wiodącego tam
żywot biedny i mozolny. Nadmieniał również, iż
Aleksy często i tkliwie wspominał swych rodziców i
przyjaciół, gorąco się za nich modlił, ale ani
słuchać nie chciał o powrocie. Gdy go pytano o
nazwisko, pochodzenie i koleje życia, odpowiadał, iż
ojczyzna jego tam wysoko, że nazwy dla świata wcale nie
ma i że ją sobie dopiero kiedyś u Boga wysłuży.
Od sług dużo musiał znosić: nieokrzesani ci ludzie
nie umieli się poznać na cnotach pielgrzyma, uważali
go za błazna, drwili z niego i dopuszczali się przeciw
niemu różnych swawoli i urągań.
Na kilka dni przed jego śmiercią, gdy papież
Innocenty I w kościele świętego Piotra celebrował
sumę wobec cesarza Honoriusza i Eufemiusza, rozległ
się nagle głos jakiś: "Poszukajcie świętego sługi
Bożego, uczcijcie go, aby się modlił za miasto Rzym!
Umrze on w piątek". W piątek, dnia 17 lipca
zgromadziły się liczne rzesze w kościele i powtórnie
odezwał się tenże sam głos: "Poszukajcie Świętego
w domu Eufemiusza". Ten, domyślając się, że to
nieznany pątnik pod schodami jest owym Świętym,
wyprzedził wszystkich i pobiegł do domu przysposobić
się na przyjęcie papieża i cesarza. W bramie czekał
na niego odźwierny i oświadczył, że ów dziwak pod
schodami umarł. Eufemiusz, otworzywszy drzwi alkierzyka,
ujrzał oblicze zgasłego otoczone świetlanym wieńcem i
w ręku jego zwitek papieru. Natychmiast kazał święte
zwłoki zanieść do sali paradnej, złożyć je na
katafalku i chciał wyjąć ów zwitek z jego ręki, ale
na próżno się silił.
Tymczasem przybył papież z cesarzem w otoczeniu
licznego orszaku. Papież odebrał zmarłemu pismo i
przeczytał je całemu zgromadzeniu, pogrążonemu w
niemym milczeniu. Pismo to zawierało dowody, że Aleksy
jest synem Eufemiusza, jako też opis jego podróży i
kolei życia, dziękczynne przemówienie do rodziców i
Sabiny, i wypowiadało nadzieję zobaczenia z nimi w
Niebie. Trudno opisać wrażenie, jakie na wszystkich
uczyniło odkrycie, że ów nędzarz był synem
znakomitej rodziny; trudniej jeszcze byłoby opisać żal
ojca, matki i żony, którzy zdrojem łez zrosili
święte zwłoki i pocałunkami okryli ręce i nogi
zmarłego. Lud zbierał się we dnie i w nocy w pałacu
Eufemiusza, a cudów, jakich doznali niewidomi,
głuchoniemi i kalecy przy trumnie i na grobie jego, nie
podobna zliczyć. Nie widział Rzym wspanialszego
pogrzebu, a sława zmarłego wkrótce zasłynęła w
całym chrześcijaństwie.
Nauka moralna
Dobrowolne ubóstwo miłe jest Bogu. Nie myślmy,
ażeby Bóg od każdego z nas wymagał wyzucia się z
wszystkiego mienia, jakie dzierżymy; ale żywoty
Świętych Pańskich podają nam niejedną bardzo
zbawienną wskazówkę. Zrzeczenie się świętego
Aleksego wszystkiego tego, co ludziom jest drogie i
miłe, przywodzi nam na pamięć słowa Chrystusowe: Błogosławieni ubodzy w duchu,
albowiem ich jest Królestwo niebieskie.
Dobrowolne ubóstwo od nas samych zależy; winniśmy być
ubogimi w rozkosze tego świata, ubogimi w pychę,
zarozumiałość, upór, a bogatymi w pokorę i w
przekonanie o nicości swojej. Do takiego ubóstwa łatwo
dojść każdemu, jeśli pamiętać będzie o tym, że
jest stworzeniem ułomnym, grzesznym, podległym różnym
słabościom.
Jeśliś się urodził w stanie ubogim, jeśli ci
trzeba walczyć z biedą i niedostatkiem, nie narzekaj i
nie żal się na to, poprzestawaj na małym i wspomnij
sobie, jak ubożuchną była Najświętsza Panna i
Zbawiciel nasz. Człowiekowi mało potrzeba, a chciałby
posiąść wszystko. Kto ma tyle, że może opędzić
najniezbędniejsze potrzeby życia, niechaj dziękuje
Bogu i sławi miłosierdzie Jego. Jeśliś bogaty, nie
przywiązuj się do marnego kruszcu. Pamiętaj, że
wszystko ostatecznie musisz opuścić i że są ubodzy na
świecie, godni twego miłosierdzia i opieki. Iluż to
było Świętych, którzy mogli być bogatymi, którzy
mogli opływać we wszystko, używać rozkoszy, wygód i
przyjemności życia, a mimo to skazali się na
dobrowolne ubóstwo! Nie od każdego wymaga Pan Bóg, aby
podobnie jak święty Aleksy wyrzekł się rodziców,
znajomych, krewnych, żony i dzieci, ale żąda od
każdego, aby Stwórcę swego miłował więcej od tego
wszystkiego, co mu jest miłe na tej ziemi.
Modlitwa
Boże, który nas doroczną uroczystością
błogosławionego Aleksego, Wyznawcy Twojego rozweselasz,
spraw miłościwie, abyśmy pamiątkę jego przejścia do
Nieba obchodząc, jego cnoty naśladowali. Przez Pana
naszego Jezusa Chrystusa. Amen.
Żywoty Świętych Pańskich
na wszystkie dni roku - Katowice/Mikołów 1937 r.