Chwalebną zaiste i uznania godną jest łagodność,
gdy ją widzimy w dziecku, w wyrobniku, czy w
służebnej, ale o wiele chwalebniejszą jest, gdy ją
widzimy na najwyższym szczeblu godności ziemskiej, u
książąt i królów. Takim monarchą, jednoczącym w
sobie łagodność z potęgą królewską, był święty
Edward, syn Etelreda II, króla angielskiego, i Emmy,
księżniczki normandzkiej. Ponieważ król duński Kanut
pozbawił jego ojca życia i korony, Edward będąc
jeszcze dzieckiem, musiał uchodzić do Normandii.
Anglikom, srogo uciskanym przez Duńczyków, jedna
tylko pozostawała pociecha: cnotliwy i zacny syn ich
dawniejszego władcy. Gdy przeto berło zawakowało,
włożyli jednomyślnie koronę na skronie Edwarda w
dzień wielkanocny roku 1042. Nowy król postanowił
rządzić według zasady: "Dobrobyt kraju zależy
przede wszystkim od stanu moralności i wiary poddanych,
a najprostszym sposobem uszczęśliwienia ludu jest
troskliwość o kościół, nabożeństwo i ugruntowanie
bojaźni Bożej". Gotów raczej opuścić kraj,
aniżeli przelać krew choćby jednego tylko człowieka,
rządził tak, że historia pisze o nim: "Z jego
przybyciem stała się ziemia urodzajniejszą, powietrze
zdrowszym, morze spokojniejszym". Łaskawy dla
wszystkich, litościwy dla uciśnionych, szczodrobliwy
dla ubogich, żył jak najskromniej, a dochodów swoich
używał na zagojenie ran zadanych przez wojnę,
budowanie kościołów, zakładanie szkół, klasztorów
i dobroczynnych zakładów. Niektóre ustawy nadane
przezeń ludowi są jeszcze dzisiaj prawomocne i dają
chlubne świadectwo jego mądrości i łagodności.
Wskutek próśb i nalegań szlachty i ludu pojął Edward
(który już w wieku młodzieńczym ślubował dozgonną
czystość, ale taił się z tym przed wszystkimi),
pobożną i zacną hrabinę Edytę za żonę, i skłonił
ją do tego, że i ona przyrzekła dochować dziewictwa.
Nie płacono podówczas jeszcze podatków stałych,
ściągano je tylko w czasach wojennych i w nagłej
potrzebie. Ponieważ magnaci znali nieograniczoną
szczodrobliwość króla i myśleli, że kasa jego się
wyczerpała, opodatkowali bez jego wiedzy poddanych
dość wysoko i złożyli w jego ręce zebrane
pieniądze, aby nimi rozporządzał według upodobania.
Edward uznał dobre chęci ludu angielskiego, ale
wszystkim czynszownikom wrócił złożoną przez nich
kwotę. Jeszcze dobitniejszy dowód jego dobroci i pokory
daje nam następujący wypadek: Ubogi Irlandczyk,
sparaliżowany na obie nogi, przywlókł się na miejsce,
obok którego przejeżdżał król, i zaczął wołać:
"Najjaśniejszy Panie, nieraz już w pobliskim
kościele błagałem świętego Piotra o zdrowie i
odbierałem odpowiedź, że wtedy je dopiero odzyskam,
gdy mnie sam król na barkach do kościoła
zaniesie". Zsiadłszy z konia, przystąpił Edward
do kaleki i wziął go na ramiona. Jedni z dworzan
śmiali się potajemnie, drudzy żartowali z
łatwowierności Edwarda, inni mówili z przekąsem, że
lekceważy swoją godność, król jednak nie zważając
na nic, zaniósł chorego do kościoła, gdzie kaleka
natychmiast odzyskał zdrowie.
Szczególną cześć okazywał Edward świętemu
Janowi, który był wzorem czystości i miłości
bliźniego. Proszącym w imię świętego Jana nigdy nie
odmawiał. Pewnego razu sam święty Jan w postaci
żebraka prosił go o jałmużnę. Edward nie miał nic
przy sobie i darował mu sygnet z palca. Święty
zwrócił mu niezadługo ofiarowany klejnot i
przepowiedział mu bliski dzień zgonu. Tak się też
stało. Zachorowawszy, przyjął król z wielką czcią
ostatnie sakramenta, polecił drogą małżonkę opiece
magnatów, którzy pogrążeni w smutku otaczali jego
łoże, i oświadczywszy, że ściśle dochował
czystości, zawarł powieki dnia 5 stycznia roku 1066 w
sześćdziesiątym czwartym roku życia. Nigdy może
przedtem tak rzewnie nie opłakiwali poddani straty swego
księcia, jak Anglicy śmierć Edwarda. Nad jego grobem w
wybudowanym przezeń kościele westminsterskim działy
się liczne cuda. Papież Aleksander III ogłosił go
Świętym w roku 1161, a sejm narodowy zebrany w
Oksfordzie nakazał w roku 1220, aby pamiątkę jego
obchodzono rok rocznie w całej Anglii dnia 13
października jako uroczyste święto.
Nauka moralna
Łagodność, jakiej wzór widzimy w świętym
Edwardzie, nie jest jedynie naturalnym usposobieniem
duszy. Można ją w sobie wyrobić siłą woli i za
pomocą łaski Bożej, a błogim jej skutkiem jest
wewnętrzny spokój i miłość wszystkich, z którymi
pozostajemy w jakiejkolwiek styczności. Można sobie tę
cnotę przyswoić dwojakim sposobem.
1) Zwalczajmy troskliwie w sobie wszystkie popędy,
skłonności i przywary, które tamują wzrost
łagodności i niweczą jej zaród w sercu. Jednym z
takich popędów jest chęć przypodobania się
wszystkim, z którymi przestajemy, i zyskania sobie na
wszelki sposób wziętości i szacunku. Iluż to z nas
dąży do tego celu drogą jak najniewłaściwszą! Iluż
to lubi się przechwalać, mówić o swych zasługach i
pracach, chlubić się swą nauką, aby swoją osobę
postawić w jak najkorzystniejszym świetle! Próżne
jednak ich wysiłki, daremne zabiegi! Nigdy na tej drodze
nie dojdą do celu, gdyż tych, o których pochwałę i
szacunek najwięcej im chodzi, zrażają i odstręczają
swym gadulstwem i przechwałkami, a ponieważ sumienie
wyrzuca im nieuczciwość, tracą spokój duszy i stają
się drażliwymi i zrzędnymi, podobni do spekulanta,
który się zawiódł w swych rachubach. Niejeden wpada w
ten błąd ze wstrętu do milczenia i samotności, bo nie
umie i nie chce trzymać języka za zębami, a rzucając
się w odmęt świata, ułatwia nienawiści, zazdrości i
nieżyczliwości przystęp do swego serca, w którym
zakorzenić się powinna przede wszystkim miłość Boga,
bliźniego i spraw niebieskich. Innych martwią i korca
wady usposobienia i ciała, niezadowolenie z obranego
stanu, myśli o zmianie zawodu, a że sądzą, iż
ludzkość się na nich nie poznaje, czują się jakby
pokrzywdzonymi i tracą spokój i swobodę ducha.
Skądże się ma u takich znaleźć łagodność?
2) Starajmy się nasamprzód być łagodnymi w
ciaśniejszym kole rodziny, domowników i bliższych
znajomych. Święty Franciszek Salezy, ten baranek
cierpliwości i łagodności, pisał do pewnej pani:
"Proś co dzień Boga o dar tej łagodności, jakiej
On żąda od dusz wiernie Mu służących, szczerze
postanów ćwiczyć się w tej cnocie wobec osób,
względem których masz pewne zobowiązania. Przywyknij
panować nad sobą i przypominaj to sobie po sto razy na
dzień, i czyń z tego pohamowania siebie samej ofiarę
Bogu. Oddaj duszę pod rozkazy Boga, ćwicz ją w
łagodności, stłumiaj jej namiętne porywy, a będziesz
szczęśliwa; wtedy bowiem Bóg zamieszka w Twym sercu i
ukoi jego niepokój. Gdyby ci się jednak zdarzyć
miało, że się zapomnisz, nie trać ducha, lecz
natychmiast upamiętaj się i uspokój, tak, jakbyś
nigdy nie straciła równowagi. Krótkie to nasze życie
jest tylko przedsionkiem żywota wiecznego. Dobrze go
użyjesz, jeśli łagodnie postępować będziesz z tymi,
z którymi się stykasz".
Modlitwa
Boże, któryś świętego króla, Wyznawcę Twojego,
chwałą wiekuistą ukoronować raczył, daj nam
łaskawie, prosimy, tak go uczcić na ziemi, abyśmy z
nim panować mogli w Niebie. Przez Pana naszego Jezusa
Chrystusa, który z Bogiem Ojcem i Duchem świętym żyje
i króluje w Niebie i na ziemi, po wszystkie wieki
wieków. Amen.
Św. Edward, król
Urodzony dla świata 1002 roku,
Urodzony dla nieba 5.01.1066 roku,
Kanonizowany 1161 roku,
Wspomnienie 13 października
Żywoty Świętych Pańskich
na wszystkie dni roku, Katowice/Mikołów 1937 r.